-
Liczba zawartości
15 490 -
Rejestracja
-
Ostatnia wizyta
-
Wygrane w rankingu
229
Zawartość dodana przez Mitek
-
Cześć Wypadki na stopniach zawsze są bardzo niebezpieczne - np. słynna akcja w Nowym Targu. Ja staram się unikać dużych regulowanych rzek - boję się. Wolę targać kajak przez bagna, w niedostępnym terenie szukać wody itd. Pozdrowienia
-
Cześć Nie jest tak do końca. Ja płynąłem Nidę dwa razy i różnice były wprost nie do uwierzenia. Na Białej Nidzie, niedaleko miejscowości Bizoręda jest stary nieczynny młyn z zastawką. Za pierwszym razem trudno było się zmieścić w świetle przepływu. Rok albo dwa później od lustra wody do spągu mostka było ponad dwa metry. Obraz rzeki zupełnie inny i inne pływanie. Na Nidzie niebezpieczne są sztuczne progi, których pokonywanie trzeba bardzo przemyśleć, skontrolować z lądu i robić tylko z asekuracją sztywną albo w ogóle przenieść. Na Pilicy też są takie sztuczne progi ale w innym miejscu rozwoju rzeki choć wygląda to podobnie. Robiliśmy niektóre z kumplem dwójką z towarem bez specjalnego ryzyka (inna woda i inna konstrukcja) a i tak skończyło się łowieniem worów z odwoju nie mówiąc w wyciąganiu sprzętu. Na każdej rzece można sobie krzywdę zrobić tak samo jak na każdym stoku Jurek. Pozdrowienia
-
Cześć He he, wiesz, jestem z wykształcenia geologiem i dla mnie skała to skała a osad to osad, głaziki to nie otoczaki a kamień to jest budowlany - mój błąd, sorry. Tak jak slalom to konkurencja sportowa w narciarstwie alpejskim a nie jazda ze skrętu w skręt czy śmig. Z tego co piszesz wynika, że my płynęliśmy przy dość małej wodzie (lato). Rozdwojenie pamiętam jedno: lewa odnoga stająca i wąski (na kajak) dość szybki odpływ w prawo. Popłynąłem tam jedynką sprawdzić czy dwójki przejdą i nie dawałem rady później wyjść pod prąd. Nie było kontaktu więc poczekali i popłynęli tym zastawionym odcinkiem. Okazało się, ze prowadzi on do starego, nieczynnego od lat młyna z rozmytą zastawką i resztkami stawu i na tej zastawce kolega a koleżanką (pierwszy raz na kajakach) wywalili się. Dotarłem do nich lądem i widzę taki obrazek: Wszyscy stoją na brzegu i płaczą ze śmiechu a w tym stawiku (na oko 10 m średnicy) kumpel (który generalnie zawsze wszystko wie najlepiej) zbiera rzeczy w takim lepkim bagnie - bajka dla oczu. Opisane bystrza były dość iluzoryczne. Trochę było ciągania na jakiejś starej hydrotechnice ale nie pamiętam, żeby to była jakaś katorga. Dziwi mnie dlatego Twój opis bo płynęliśmy na ciężko więc powinniśmy targać non stop. Generalnie bardzo fajna rzeczka a płynięta z Wartą przez Działoszyn i zakole po prostu super. Co do "za rogiem" to czasami badamy z lądu i... przebijamy się brzegiem - miała taka sytuacja miejsce chyba ze trzy razy. Lepiej się trochę pomęczyć niż ryzykować zniszczenie sprzętu czy kasację - na przykład przy niestabilnych zawalach. Pozdrowienia serdeczne Pozdrowienia
-
Cześć Czyli rozumiem, że to ja pisałem o "skalistym dnie" i 'łupkach"? Proszę Cię Liswarta to spokojna rzeczka z paroma pamiątkami hydrotechnicznymi, o których ostały się nietrudne progi i tyle. Jak przywali woda, w stanie powodziowym ... ja wtedy nie pływam bo jestem za słaby.... t będzie tam jeden próg. Pozdrowienia
-
Cześć Nie pisz tylko pokaż mi w korycie LIswarty skały. Miejsce na mapie albo nie chrzań. Pozdro
-
Cześć Wprawdzie płynąłem Liswartę tyko od Dankowa ale nie pamiętam tam wielu miejsc z jakimiś konkretami - chyba że wyżej, choć nie sądzę. Liswartę płynęli z nami ludzie, którzy byli pierwszy raz na kajakach - tam nic nie ma, oprócz betonu miejscami. W każdym razie rozwalenie kajaka jest tam niemożliwe. Pozdrowienia
-
Cześć Widzę, że zaczynamy rozmawiać o kajakarstwie górskim. No żeby rozwalić górski kajak trzeba się postarać i ja takich sytuacji nigdy nie przeżyłem ale pływałem tylko na Słowenii i w Czarnogórze. Nie jest to jednak to co mnie najbardziej kręci. Lubię przeprawówki totalne typu Liwa, Osa, górny Wel, Radunia itd. Poza tm raczej są to spływy wielodniowe na ciężko więc i cele nico inne i sposób pływania. Prijon to moa ulubiona firma. Nie ma lepszego kajaka niż CL430! Teraz kolega zażyczył sobie dwójkę i dostał nówkę CL490 - świetny kajak a myślałem, że już nic ponad Cruisera w dwójkach nie wymyślą. Polecam. Pozdrowienia
-
Cześć Kajak nie niszczy się przy ciągnięciu po płyciznach - chyba, że to badziewie nie kajak lub składak albo ciągnący to barbarzyńca nie zwracający uwagi na sprzęt. Dawno przestałem zauważać muł czy rodzaj dna w perspektywie płynięcia. Dobre buty to podstawa w każdych warunkach na kajaku. Nie but windsurfingowy czy plażowy nie mówiąc o sandałach ale porządne grube neopreny z solidną zelówką. Żwirowe czyste dno przede wszystkim mówi, że woda płynie jak należy i w tym sensie jest bardzo oczekiwane. Pozdrowienia serdeczne
-
Cześć Krutynia czy Wda nie są zaśmiecone jeżeli płyniesz je w rozsądnym okresie - woda wiele zniesie. Pływałem wiele rzek i najgorzej pod względem zaśmiecenia wspominam... Łynę, która w tamtej formie rok 2001-2002) już nie istnieje. A wydawałoby się, że to rzeka mało/w ogóle nie uczęszczana wtedy była. Miasta i wsie śmiecą. Zerkałem na tą Obrę. Bardzo miłe wakacyjne pływanie. Ciekawe jak jest przy dużej wodzie? Pozdrowienia
-
Cześć Pływałem w rejonie Pszczewskiego Parku Krajobrazowego - chyba najładniejsze i najciekawsze odcinki - ale żeby znał... raczej nie. Pozdrowienia
-
Cześć Powracając do "naszych pasji"... W zeszłym tygodniu zamieniłem rower na kajak i popłynęliśmy silną grupą, która pływamy od wielu lat na .... Krutynię. Najpiękniejsza i chyba najbardziej znana rzeka wycieczkowo/kajakowa w Polsce a pewnie i w środkowej Europie nigdy nie była przeze mnie przepłynięta w całości ze względów oczywistych aczkolwiek byłem na niej chyba kilkanaście razy. Termin okazał się dobrany bardzo dobrze - na rzecze poza odcinkiem Gardyńskie -Ukta zero ludzi, wszystko zamknięte, spokój i cisza. Odcinek od Warpun do Wiartla - około 135km - 4 pełne dni płynięcia dla sprawnej i opływanej grupy. Przy takiej pogodzie bez fartuchów pływanie w niektórych miejscach praktycznie niemożliwe (fala na jeziorach). Trudności technicznych nie ma żadnych, prądu jakiegokolwiek (poza drobnymi fragmentami) również. Górny odcinek (słynny kanałek pomiędzy Zyndackim a Gielądzkim) targanie w błocie i trzcinach i praktycznie tylko tam coś się działo. Polecam tą porę na płynięcie całości. Pozdrowienia
-
Cześć Tematy nie mają bezpośredniego związku ani się w żaden sposób nie kłócą. Obyś w nowej gumie naczesał jak najwięcej. Pozdrowienia
-
Cześć Spirytus produkuje się z ziemniaków. Reszta to badziewie. Polmos Siedlce używa tylko spirytusu z własnej produkcji. Pozdro
-
Jaki facet i co to jest spirytus rolniczy? Pozdrowienia
-
Cześć Taką firmą jest również Polmos Siedlce. Każdy produkt z tych zakładów jest wytworzony ze spirytusu, którego produkcja jest nadzorowana od momentu zasadzenia ziemniaka. Piękny przykład, że spore interesy też można robić z pasją i zasadami a nie na zasadzie 100% cena. Pozdrowienia
-
Cześć Jakie Ty koszty liczyłeś??? Dla mnie jedyny koszt to serwis. Sam rower - niecałe 3000 - już się pewnie zamortyzował. Nie wiem co mogę jeszcze liczyć? Pozdrowienia
-
Cześć Ale co? Codzienne korzystanie z roweru... to czyste sknerstwo w moim wypadku. Do pracy mam 35-40 km w obie strony. Jeżdżę średnio 4 razy w tygodniu czyli w miesiącu 560 km - bak paliwa czyli mniej więcej 250pln. W skali roku 3000km po odjęciu na serwis roweru powiedzmy 500 pln zostaje w kieszeni 2500pln a to jest tysiąc piw. Proste i jednoznaczne. Pozdrowienia
-
Cześć Ale jak trzymam rower w salonie z musu. Po pierwsze - jest to pomieszczenie najbliżej drzwi a nie chce mi się chodzić. Po drugie na balkonie stoi rower córki i dwa syna. Po trzecie w salonie stoją i tak dwa rowery żony, więc nie ma różnicy. Tak naprawdę chodzi o to, że rower używam praktycznie codziennie, jak buty. Pozdrowienia
-
Cześć A jak w salonie są cztery rowery to się liczy za 4 czy za 1? Jest tam wiele twierdzeń na które nigdy nie odpowiem tak więc raczej mam spokój. Mnie wyszło 171. Pozdrowienia
-
Cześć W czasie ostatniej wycieczki mieliśmy parę modelowych single tracków, których nikt z pewnością wcześniej nie oznaczył ani nie zapisał np: Pozdrowienia
-
Cześć Nie wiem dokładnie o co chodzi w singlach z flowem i nie lubię takich określeń. Jak jeździsz po śladach to jest tak jak pisze Michał. Dlatego trzeba rozgraniczyć czy bawimy się w danym momencie jazdą - i tu ślad i napad - czy też jedziemy na wycieczkę - i tu pole do popisu dla analizy mapy i wyszukiwania ciekawych tras. A co do zawodów to żeby wystartować trzeba mieć kask. Pozdrowienia
-
Cześć Jeżdżę tymi wałami regularnie. To ścieżka na której może spokojnie poginać 30 km/h. Te rejony zarośnięte dopiero dają trochę popalić. 724 nie jechałem w życiu a 734 jest bardzo fajna i warto nią jechać chociażby żeby przez te parę minut poczuć się jak w górach. Pozdrowienia
-
Cześć Ja byłem pierwszym krytykującym ale zastrzegłem się, że jeżeli chcesz jechać ze śladem to jest to rozwiązanie idealne. My mieliśmy jednak sporo na wschód - cały odcinek wzdłuż Bugu - i tu wiatr nam pomagał zdecydowanie. Do Góry Kalwarii jeżdżę często bo mieszkam przy węźle Marsa więc mostem mam do tej trasy pewnie 10 minut ale jest ona raczej nieciekawa na MTB za to dla szosowców ideał. Wolę jechać po naszej stronie Wisły lasami bo tam coś się dzieje a do Kalwarii to po prostu trochę nabijanie km. Pozdrowienia
-
Cześć My mieliśmy dość dobre rozpoznanie trasy i wiedzieliśmy, że będzie raczej twardo. Rafał miał w związku z tym problem bo napompował dość solidnie i bał się gumy bo dużo było jazdy po kamienistym szutrze i lesie z dużą ilością gałęzi, Na piachach szedł sobie bez problemu a ja przez prawie dwa kilometry targałem rower (a mam gumy 2.25 więc tez raczej najszersze jakie wchodzą mi w rower) lub jechałem bez drogi przez las skacząc po konarach i gałęziach. Na szczęście takie odcinki były tylko dwa - w sumie może 6-7 km. Jest parę rzeczy ważnych na takich wycieczkach: - rozsądne tempo - takie na 70 max 80 %. - częste przystanki na uzupełnienie płynów i przegryzienie banana czy batona. My zatrzymywaliśmy się co jakieś 20-30 km gdy tylko jedne lub drugi poczuł znużenie lub jakiś ból. Po pięciu minutach postoju i małym posiłku jesteś jak nowo narodzony. - dobrze opracowany ślad i/lub znajomość terenu. Trasę opracowałem w Stravie i wgraliśmy sobie na Garminy. Jeden poważny błąd nawigacyjny okupiliśmy przedzieraniem się przez las dnem jakiegoś starego kanału z którego później nie mogliśmy wyjść ze względu na obetonowane strome brzegi. Parę miejscu musieliśmy ominąć bo albo drogi po prosu nie było albo wybudowano na niej dom. Tu przydała się znajomość terenu i jazda troszkę na czuja. Mieliśmy komplet map topograficznych ale nawet ich nie wyciągnąłem z plecaka. - sprzyjał nam również wiatr jak że był generalnie zachodni a my sporo trasy po otwartych polach i wałach mieliśmy na zachód - zwłaszcza pod koniec. Generalnie super wyprawa i już myślę nad trasą następnej no bo przecie długi weekend przed nami. Pozdrowienia
-
Cześć Rafał jest objeżdżony jak trzeba. Mnie najbardziej zaskoczyło, że na asfalcie jechał na facie ponad 30. To mnie ten warkot już chyba bardziej męczył niż jego pedałowanie. No ale wiesz na piachu to ja niosłem rower a ten z uśmiechem się oddalał, czym mnie wkurzał niemożebnie. Pozdrowienia