Skocz do zawartości

a_senior

Members
  • Liczba zawartości

    2 009
  • Rejestracja

  • Ostatnia wizyta

  • Wygrane w rankingu

    8

Zawartość dodana przez a_senior

  1. a_senior

    Analiza jazdy

    Patrząc, nawet w YT, choć najlepiej na stoku, na bardzo dobrych narciarzy widać, że, po pierwsze, nie jeżdżą idealnie, błędy, celowe lub nie, się zdarzają. Inna sprawa co to znaczy nieidealnie, co to są te błędy, jaki jest punkt odniesienia do wzorcowego "ideału". Ale zostawmy to na boku. Widać że ci super narciarze, nawet w tych samych warunkach, jeżdżą różnie. Jeden szerzej prowadzi narty, drugi węziej. W jeździe jest więcej lub mniej pionowych ruchów tułowia, mniej lub więcej carvingu w krótkim skręcie. I do tego jest aspekt estetyczny i subiektywny. Niemierzalny, ale ważny. Jak wiadomo, dla mnie najładniej na świecie jeździ moja córka. 🙂
  2. a_senior

    Analiza jazdy

    Dobrze pamiętam. Wedeln, ten przecinek z kolankami razem to były głównie lata 50, ale zostało jeszcze na początek lat 60. A te idiotyczne techniki odcyleniowe, które wzięły się z sukcesów Francuzów w mistrzostwach świata w 1966 w Portillo (Chile). Zdobyli wszystkie złote i prawie wszystkie srebrne medale. Wprowadzili dość istotne zmiany w technice jazdy oparte o tzw. avalement. I nasi to nieudolnie podpatrzyli i zrobili z tego idiotyczną krystianie odchyleniową i śmig 4 (sedesowy). Dobrze to pamietam, bo uczono nas tego na kursie instruktorskim w 1971 lub 72. I te durne łyżki, które pakowano do butów. Poważni instruktorzy wykadowcy. Na szczęście ta religia nie trwała długo.
  3. a_senior

    Analiza jazdy

    Co tu analizować. Tak sie powinno jeździć krótkim skrętem, najbardziej uniwersalnym ze wszystkich skretów. Że coś tam się obślizguje. 🙂 To religia. 🙂 Za moich poczatków narciarskich, 1963-1964, wciąż, choć już na wylocie, wzorcem był śmig typu przecinek-kolanko-w-kolanko. Kto jechał nawet b. dobrze, ale kolanka niekoniecznie razem temu zarzucano błędy. A z początkiem lat 70 ubiegłego wieku zapanował szał na tzw. techniki odchyleniowe. Należało jeździć w pozycji odchylonej do tyłu w pozycji tzw. sedesowej. Ponieważ buty na to nie pozwalało, to dokupowano sobie specjalne łyżki usztywniające tyły, które wkładano do butów. I znów, ktoś jechał b. dobrze, ale za mało wychylony do tyłu, temu zarzucano błedy. Cóż, religie się zmieniają, zdrowy rozsądek pozostaje.
  4. https://www.onet.pl/turystyka/onetpodroze/tragedia-na-nartach-na-slowacji-zginal-10-letni-chlopiec-z-polski/gx7b8kd,07640b54 Okropność. Przypomniało mi to podobną sytuację, ale zakończoną happy endem, którą chyba już opisywałem. Kilka lat temu w Alpach (w Zillertal?) wjechał w moją stojacą siostrę rozpędzony 9-10 letni chłopak. Mały Austriak albo Niemiec. Ta padła, nawet miała małe wstrzaśnienie. Ojciec dziecka przepraszał jak i chłopak, któremu nic się na szczęście nie stało. Rozstaliśmy się w przyjaznej atmosferze. Po powrocie do domu siostra zrobiła sobie tomograf głowy, bo ją bolała. I wyszedł guz, na szczęście tzw. niegroźny oponiak, który rozwijał sie nie wiadomo od kiedy i który mógły ewoluowac w złym kierunku. Szybka operacja, wyszystko poszło OK. I kto wie, co byłoby gdyby nie uderzył w nią mały 10 letni narciarz. Dziwny ten świat.
  5. Myślę, że nie ma prostej odpowiedzi. Z moich doświadczeń wynika, że do jazdy w terenie zmuldzonym, czyli dynamiczny śmig o zmiennych parametrach, że tak to nazwę 🙂, lepsza jest narta lżejsza. Do jazdy po równym, z elementami carvingu - cięższa. Jeździłem na Atomic SL9, która jest stosunkowo ciężka, potem przesiadłem się na zdecydowanie lżejsze Fischer Race SC. I było to jakis czas temu, gdy dość swobodnie jeździłem w muldach. 🙂 Na starość wolę narty lżejsze. 😉
  6. To powodzenia. Szczerze. 🙂 Akurat telemark uważam za swoiste, zupełnie niegroźne dziwactwo, ale to moje prywatne, całkowicie subiektywne zdanie. I nie jest to żadna uszczypliwość w Twoją stronę. Oczywiście, ze każdy się uczy, nawet eksperci. Ważne by wciąż chciało się uczyć. Właśnie. Nauka wymaga czasu i pieniędzy. I determinacji. Nawet otwierający ten wątek należy do tej pozytywnej kategorii zdeterminowanych, któremu się chce. W końcu mógłby zjeżdżac tak jak zjeżdża, a raczej zjeżdżal i byłoby git. Ale nie, wciąż stara się poprawić i chwała mu za to. 🙂
  7. Ale tak było i wcześniej, gdy o carvingach nie było mowy. A nawet wtedy, gdy stoki nie były niczym przygotowane, poza nartami zjeżdżających narciarzy. Dobrze pamiętam moje coniedzielne zjazdy z ojcem z Kasprowego w latach 60. O ratrakach nikt nie słyszał. Większość zjeżdżała byle jak czyli kiepsko. Inną techniką, więcej było skrętu z oporu, nie dało się skręcać wykorzystując geometrie nart jak dziś. Choć skręt cięty już wtedy istniał i był w programach nauczania. Tyle że o promieniu... 🙂 Oczywiście wsród tej narciarskiej gawiedzi trafiali się, jak i dziś, zawodnicy i inni super narciarze. Ale to były wyjątki. A dlaczego większość jeździła i jeździ kiepsko? Bo nie da sie szybko łatwo nauczyc dobrze zjeżdżać na nartach. Do tego trzeba bardzo chcieć. I najlepiej to zrobic za młodu. Ale większość zaczyna jeździć dość późno i zadawala się tym co sie szybko jako tako nauczy. Brakuje motywacji do poprawienia techniki. No bo po co, przecież daję sobie radę, a zresztą nie mam czasu na naukę. Wolę się cieszyć tym, co już umiem. I pewnie w tej logice jest sporo racji.
  8. Sam płużę niekiedy. Od płużenia zacząłem moje narciarstwo. Nie mam nic przeciwko. Tyle że, no właśnie, powinno się z niego szybko wychodzić. Nie mam wielkiej instruktorskiej eksperiencji. Prowadziłem przez 2-3 sezony kilka grup. Trochę dzieci, trochę dorosłych. Wszyscy byli już jako tako jeżdżący. Płużenia ich nie uczyłem. Swoje dzieci, poza zupelnymi początkami, też od razu uczyłem techniki równoległej.
  9. Janie, naprawdę nie mam nic przeciwko młodzieży austriackiej. Filmik jest z 3 stycznia 2019 r. Przypuszczam, że wtedy młodzi mają wolne i stąd tak wielu ich było na stokach. Jeżdżą jak widać. To nie są zawodnicy ani nawet kandydaci na nich. I mają gdzie jeździć, w przeciwieństwie do polskiej młodzieży.
  10. Na pewno lepsze. Jak dla mnie takie płużenie jest też lepsze od pseudocarvingowców lecących w stylu kamikadze w dół. I jeszcze mniej kontrolujących swoją jazdę. Ale szczerze mówiąc niewiele sie dziś widzi płużących, przynajmniej w Alpach. Większość jeździ kiepsko, ale skręca mniej lub bardziej równolegle. Żeby nie było. Sam należę do pokolenia płużących. Od tego zaczynałem, bo ojciec, który mnie uczył innej techniki nie znał. Jak większość zjeżdżajacych z Kasprowego w latach 60. 🙂 Dodaję krótki filmik z Kitzbuhel z 2019 r. Tak jeździ młodzież austriacka, oczywiście z wyjątkiej jednej niemłodzieżowej Polki. 🙂 Na typowej czerwonej trasie. Nie widać płużenia. https://youtu.be/cyBsXhbNs9U?si=3Zyni2vfCghJxDge
  11. a_senior

    Atomic czy Salomon

    Ano, niestety. Wszystkie moje poważniejsze dolegliwości, poza kłopotami sercowymi, to skutki uprawiania sportu. Kręgosłup w części lędzwiowej, biodra: siatkówka, narty. Kolana, a ściśle prawe: rower, konkretnie regularna jazda w mrozie bez osłony termicznej kolan. 🙂 Sport to zdrowie. Z drugiej strony gdyby nie on może by mnie już na świecie nie było. 😉
  12. Ja miałem kłopoty z zatrzymaniem się pługiem. Za cholerę nie byłem w stanie się zatrzymać pługiem na nieco bardziej stromym stoku. Na szczęście na egzaminie jakoś poszło. Pewnie wynikało to z mojej anatomii a może z długości nart 210 cm. Podziwiałem świetnie jeżdżącą koleżankę (została później demonstratorem PZN na zagranicznych pokazach), która to robiła wzorcowo. Skoro mi ten pług hamujący nie wychodził to opanowałem gęsty śmig hamujący skutecznie hamujący nawet w bardzo wąskich korytarzach. 🙂 A tak na marginesie to nie bardzo wiem czemu dziś służy nauka ewolucji płużnych. No może na zupełnie początkowym etapie i na krótko, ale później?
  13. a_senior

    rower :)

    Tak wczoraj przewoziłem Junkersa. Prawie jak w Amsterdamie. 🙂
  14. A w czym Ci ten rocker przeszkadza? Na SL9 170 jeździłem dawno temu przez kilka miesiećy i była spoko jak by to Mitek powiedział. Faktycznie dość męcząca. Bo bo bez rockera i dość ciężka. 🙂 Ale miała fabrycznie przytępione przody nart więc tak bardzo nie szarpała przy jeździe na wprost jak np. Fischer Race SC nie mówiąc o Worldcup SC. A na SL9 150 jeździ od lat córka i nie pozwala sobie ich wymienić. 🙂
  15. a_senior

    Ischgl + Kappl

    Odziedź, odwiedź. I zaglądnij to tej knajpki na filmiku. Ma swój urok. Włącznie z muzyką. 🙂 https://youtu.be/qpEyJsJgkJg
  16. a_senior

    Ischgl + Kappl

    Pozazdrościć. W Ischgl byłem kilkakrotnie. 2x spałem w Kappl. 1x w Galtur. 2012-2014. Bardzo dobrze wspominam te pobyty. Najbardziej lubiłem trasy w części szwajcarskiej. Ale najlepiej wspominam Galtur. Kameralny ośrodek, blisko Ischgl. Dużo lepszy niż Kappl, gdzie też jeździłem. Trasy dość poważne, ale znajdzie się kilka łatwiejszych. I sympatyczna knajpka z lokalną muzyką. Szkoda, że tam nie zaglądneliście. Filmik z przejazdem moich dorosłych dzieci i widoczkami w Galtur podałem w innym wątku.
  17. Dobrze pamiętam ten bar. Często zatrzymywaliśmy sie w nim wracając autobusem z wycieczki. W sam raz w połowie drogi między Zakopanem i Krakowem. Dużo sie tam teraz zmieniło.
  18. Na razie przerwa. Muszę sie doleczyć. I mam nadzieję, że jest to możliwe. Czy dobrze rozumiem, że jesteś w schronisku na Luboniu? Prowadzisz go? Nie doradzę co do córek, zwłaszcza starszej. Widać, że powoli wchodzi w bunt nastolatki. Mnie z moją większe kłopoty ominęły, choć małych nie brakowało. Np. na jednej z wywiadówek dowiedziałem się, że 16-letnia córka ma zachowanie niedosteczne. 🙂 Jako jedyna w klasie. A w sumie nic takiego złego nie zrobiła. Ale na nartach chciała zawsze jeździć i nie wydziwiała. Myslę, że najlepszą reakcją jest robić swoje, czyli to co uważasz za słuszne i oczywiście niczego na siłę nie forsując. Kiedyś bunty przeminą, rozum wróci 🙂 i córka odnajdzie to, czego ją uczyłeś i jej przekazywałeś. Być może w nieco zmienionej postaci. Szkoda Polczakówki. Sporo miłych wspomnień z nią mam.
  19. Coś w tym jest. Córka poszła w moje ślady, choć robi to lepiej i dużo ładniej. A syn trochę inaczej. Woli średnie i długie skręty. Ale nie zawsze jest tak. Mój ojciec nie wyszedł poza skręt z oporu (pługu). Mnie się to tak nie podobało, że szybko próbowałem jeździć inaczej, tzn. techniką równoległą.
  20. Te ołówki to były współczesne slalomki. Obie po 170 cm. Pierwsze, z 2005 r, to Atomic SL9. Moja druga jazda na nich, dopiero się ich uczyłem. A te drugie to Volkl Racetiger SL, które ma do dziś. Obie są b. dobre.
  21. Faktycznie nie jest oczywiste to "dobre jeżdżenie". Wieloznaczne i nieprecyzyjne. Dla mnie to skuteczna, bezpieczna i ładna w sensie estetycznym jazda w różnych terenach i warunkach śniegowych. Ponieważ jestem typowym narciarzem trasowym, choć w młodości próbowałem różności, dotyczy to jazdy po typowych trasach. Szczegóły techniczne jazdy są mniej ważne. Kanony i szkoły a zwłaszcza mody się zmieniają. Szkoda, że nie wyszło nam spotkanie. Cóż, życie. I pewnie będzie z tym coraz trudniej. Wstawiam na końcu dwa filmiki. Jeden, krótki z moją jazdą. Przeważnie to ja filmuję innych, więc tylko tyle mam o mnie. Drugi - jazda dzieci w Galtur (Ischgl) z 2014 r. Już to było, powtarzam się. Nie trzeba ogladać. 🙂 Mądrze piszesz. I ten angielski tekst również prawdziwy. Też tak to widzę i czuję. I myślę, że tak właśnie postępowałem wobec moich dzieci. Nie za dużo instruktażu. Zresztą jak widac na filmiku, każde z nich opanowało swoją własną ulubioną technikę jazdy. Nawet nie jestem w stanie powidzieć, która jest lepsza. Ja : https://youtu.be/ng98Neic5as Dzieci: https://youtu.be/lsI4qDQuwS0?si=hZCpZbd_X9GFLw3g
  22. A mnie od kilku tygodni chodzi po głowie muzyka B. Bacharacha. Tego od "What the World Needs Now Is Love" czy "That's What Friends Are For". Najlepiej w wykonaniu Dionne Warwick. Świetnie pasuje do krótkiego skrętu jak na filmiku, który niedawno wstawiłem. Ten słynny kawałek też by pasował 🙂
  23. Bo ja wiem co do tyczek? Na pewno dobrze robią w szkoleniu, bo skręcasz tam gdzie musisz, a nie tam gdzie chcesz. Ale czy to jest warunek sine qua non do dobrego jeżdżenia? Ja dobrze jeżdżę, a na tyczkach jeździłem mało. Moje dzieci jeźdżą bardzo dobrze a na tyczkach jeździły tylko trochę. Tyle co w klubie, z którym jeździli zresztą bez większych ambicji sportowych. Na pewno bardzo ważne jest, jak piszesz, objeżdżenie. Ale najważniejsze by zacząć wcześnie i dużo jeździć i być dobrze instruowanym. Nabrać prawidłowych odruchów wcześnie, najlepiej do 20 roku życia. Oczywiście nie każdy ma taką możliwość, ale trzeba dzieciom w miarę możliwości starać się ją stworzyć. Ja miałem to szczęście. Nawet opisałem dla wnuków moje narciarskie dzieciństwo, choć czasy były mało sprzyjające do uprawiania narciarstwa. Swoim dzieciom też starałem się stworzyć odpowiednie warunki. I na szczęście one to kontynuują przekazując pałeczkę swoim dzieciom. Bo trzeba sobie powiedzieć, że w życiu, a mówię to z perspektywy mocno starszego pana, o ile postępujemy odpowiedzialnie i mało egoistycznie, to pomijając nasze młode lata, wiele sobie na nartach nie pojeździmy. Pracujemy, wychowujemy dzieci, krzątamy się w codziennym życiu i na narty wiele czasu nie zostaje. Przynajmniej w środku życia. Więcej czasu i możliwości mamy wtedy, gdy dzieci na dobre wyfruną z domu, ale wtedy często dopadają nas takie czy inne problemy zdrowotne. A potem przychodzi nieuchronnie starość i jest jeszcze trudniej. 🙂
  24. Ten sezon nie dla mnie. Niestety. Serce sie rwie, nawet dosłownie, ale ciało nie daje. 🙂 Ale pomarzyć zawsze można. Zestawiłem taki mały filmik wspomnieniowy z Zillertal z 2017 r. Byliśmy tam całą rodziną. Pozbierałem kilka filmików z jazdą dzieci, dodałem ulubiony kawałek Bucharacha "I'll never fall in love again" w wykonaniu ulubionej Dionne Warwick. Rytm piosenki świetnie pasuje do rytmu jazdy córki. Filmik zrobiłem w innym celu, ale tak mi się spodobał, że nie mogę się powstrzymać przed pokazaniem go tu. https://youtu.be/2_n4AAgB18c?si=TmxML6MKikXKvf3U
  25. a_senior

    Prośba o analizę jazdy

    Nie mam. 🙂 Ale mam wrażenie poparte relacjami córki, no i moimi sprzed 2 lat z Paganella, że RASC również pod względem szkolenia rodziców jest wyjątkowy. Tzn. bardzo dobry. Na Twoim miejscu spróbowałbym. Tę szkoloną przez Michała grupę rodziców widziałem w akcji. Nie byli to debiutanci, a niektóryz całkiem nieźle sobie radzili. Taki RASC o tyle ma sens, że korzystają dzieci i rodzice. Fakt, dla szkolenia rodziców lepiej byłoby się indywidualnie wybrać na tydzień w Alpy z jakimś dobrym fachowcem na staż doszkalający. Np. z Filipem, z którym niektórzy jeżdżą i sobie chwalą. Ale jak tu pojechać bez dzieci i małżonki/małżonka? Ja nie potrafiłbym. 🙂 A taki RASC załatwia sprawę. Wszyscy się szkolą i bawią. W jakim wieku jest syn? Nie doradzę żadnego konkretnego instruktora. Do Białki nie pojechałbym na narty przenigdy w świecie. 🙂 Gdybym miał pojechać w Polsce na tydzień z dziećmi celowałbym w Jurgów.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...