Skocz do zawartości

a_senior

Members
  • Liczba zawartości

    2 009
  • Rejestracja

  • Ostatnia wizyta

  • Wygrane w rankingu

    8

Zawartość dodana przez a_senior

  1. Niezupełnie. Najpierw odciążasz dolną nartę (przyszłą wewnętrzną), potem "szukasz" balansu na drugiej narcie (przyszłej zewnętrzej). Ale można też od razu obciążyć tę drugą nartę np. przez lekki przeniesienie CMS (środka cieżkości) w jej stronę. I wtedy oczywiście narta dolna zostanie odciążona. Ale to nie to samo. A konsekwencje jakie wynikają z tych dwóch podejść próbuje wytłumaczyć Jeremy na filmie.
  2. Poniżej daję fragment filmu, gdzie Jeremy tłumaczy dlaczego należy najpierw odciążyć stopę wewnętrzną, a nie zaczynać od obciążenia zewnętrznej. Jak dla mnie przekonywujące. Wbrew pozorom to nie to samo. Nawiasem mówiąc jeżdżę tak, tzn. inicjując skręt od odciążenia nogi dolnej, od jakiś 50 lat. 🙂 Tej nazwy też wcześniej nie słyszałem, choć idea jest znana i pojawiła się już dawno. Jak dla mnie najlepszym polskim terminem byłaby "inicjacja skrętu z odciążenia dolnej narty".
  3. Być może ja rozpowszechniłem ten termin tłumacząc z francuskiego program Morgana. Tam pojawiajawia sie właśnie "inicjacja skrętu z nogi wewnętrznej" albo "uruchomienie skrętu z nogi wewnętrznej". Jak zwał tak zwał, ale wywołanie skrętu zaczyna się od odciążenia przyszłej nogi wewnętrznej, ciało szuka równowagi (balansu) obciążając nową nogę zewnętrzną... dalej napisał juz Maciek.
  4. Dodajmy, że odciążenie dolnej narty. Nawet czerwona strzałką zaznaczono. Podobnie kilka sekund później.
  5. Maćku, jak dla mnie super podsumowanie. Tego co było kiedys i tego co jest dziś. Filmik bardzo celny.
  6. Im człowiek starszy tym trudniej się podnieść. 🙂 Ja stosuję metodę podparcia się na kijkach. Bartek, bardzo pozytywna inicjatywa i działalność. Nie tylko technika i sama jazda, ale i otoczenie, piękno, czar gór, "ambiance" - jak mawiają Anglosasi i Francuzi. Ja też tak pojmuję amatorskie narciarstwo zjazdowe. Życzę Ci wielu sukcesów. Dydaktycznych i... finansowych, bo z czegoś trzeba żyć.
  7. Miło się czyta. 🙂 Też od dawna nie składam kół. Żmudna robota. Natomiast zdecydowanie warto umieć je centrować. I to niekoniecznie na centrownicy. Nawet z hamulcami tarczowymi, gdzie to ma mniesze znaczenie. Faktem jest, że współczesne dobre koła mniej wymagają poprawek niz kiedyś. Bywało, że po każdej poważniejszej górskiej wycieczce, trzeba było coś nypelkiem pokręcić. Obecnie, w moim dość budżetowym MTB, przez kilka tys. km może ze dwa razy poprawiłem centrowanie. I to bez zdejmowania koła.
  8. Straszne. 🙂 Mnie chłopak na rowerze wyjechał, nawet nie na oznakowanym przejściu, tylko po prostu przejściu przez małą ulicę, gdy wyjeżdżałem samochodem. On jechał po chodniku do czego akurat na tej ulicy (Aleja Słowackiego w Krakowie) miał prawo. Ale na przejściu powinien prowadzic rower. Grzmotnął w przód samochodu, mocno zgiął tablicę rejestracyjną i trochę porysował zderzak. Przewrócił się i na szczęście nic ani jemu ani rowerowi się nie stało. Najpierw chciał pyskować, ale szybko się zorientował, że jego culpa. Ja machnąłem ręka na drobne uszkodzenia i rozstaliśmy się ze uśmiechem. A wychodząc z kamienicy gdzie mieszkam, wielokrotnie miałem do czynienia z przejeżdżającymi rowerzystami. Wielu z nich wozi swoje dzieci do pobliskiego przedszkola. Już jestem wyczulony i się mocno rozglądam mając baczenie. Sam jeżdżę niekiedy po chodniku, ale tak by nikomu, w tym sobie, krzywdy nie zrobić. Tylko raz, dawno temu, zrobiłbym przez moja nieuwagę, ale zachwałem się honorowo i zamiast przywalić w panią, przywaliłem w słupek. 🙂
  9. Niestety, to se ne vrati. 🙂 Z aktualnością też jest nie całkiem. Sporo sie zmieniło. Np. nie ma nic o serwisowaniu tarczówek, linkowych i hydraulicznych. Prosta rzecz, ale zupełnie poczatkującym może sprawić kłopoty. Prawie nic o serwisowaniu amorów. Pojawiły sie zupełnie nowe piasty, nie mówiąc o elekronicznych przerzutkach czy dropperach. Ale przede wszystkim pojawił się YT, który wszystko pokazuje w zakresie obsługi i regulacji. Czegokolwiek. Od pralki po przyszywanie guzików. 🙂
  10. To moja pisanina. 🙂 Stare dzieje. Ale chyba byłem pierwszym netowym mechanikiem rowerowym. 🙂 Zbooy to tak naprawdę Szymon Madej, BTW informatyk i pasjonat rowerowy. To on stworzył swoją stronę rowerową, na owe czasy, połowa lat 90., pionierską i naprawdą niezłą. Część mechaniczną pisałem ja, a Zbooy wklejał uzupełniając rysunki. Zbooy był też autorem chyba pierwszego przewodnika rowerowego po okolicach Krakowa. Inne to były wtedy trasy. Np. popularny dziś "deptak" wałami Wisły do Tyńca, po stronie Lasku Wolskiego, był dość dziurawą, wertepiastą ścieżką. A po drugiej strony Wisły to był już hardcore. Po jurajskich dolinkach wiodły często dzikie ścieżki, nie było jeszcze tego mnóstwa domów z przeprowadzającymi się pod miasto Krakusami. Pamiętam, że do tego jego pionierskiego przewodnika napisałem kilka uwag, za które mi podziękował we wstępie. Ech, to były rowerowo pionierskie czasy. MTB niedawno pojawił się w obiegu i bardzo odmienił rowerowy świat. Trochę tak jak carvingi w narciarstwie.
  11. a_senior

    MTB - wątek sprzętowy

    Fajny i mądry wpis. O fuzji jądrowej i obietnicach z nią związanych słyszę od jakiś... 50 lat. Wciąż podają, że mniej więcej za 15-20 lat będziemy mieć wydajne, fantastyczne, dodajmy czyste ekologicznie, źródło energii. W końcu przykład daje nam nasze Słońce. Ale widać, że nie puszcza i wciąż nie ma praktycznych rezultatów. Na mój rozum byłego fizyka (co prawda skończyłem specjalizację Wysokie Energie, czyli cząstki elementarne) nic z tego nie będzie. Prócz mnóstwa wydanej kasy. Choć nigdy nic nie wiadomo. Czasem jakiś zupełnie nieprzewidziany wynalazek, typu internet, komórka czy nawet smartfon potrafi nieźle zamieszać. Podobnie do Ciebie nie jestem w dziedzinie przyszłości energetycznej świata optymistą. Może ten wodór? Teoretycznie wygląda to obiecująco. Choć nie czułbym sie komfortowo w samochodzie ze zbiornikiem z wodorem. Do tego wodór składa się z najmniejszych atomów w porównaniu z innymi pierwiastkami. Jego jądro to tylko jeden proton. Toto przenika przez wszystko. Może solary i podgrzewanie wody użytej następnie do produkcji prądu? Takie coś działa na dużą skalę w Hiszpani. Motoryzacja elektryczna - nic dobrego, bo wciąż nie rozwiązano problemu skutecznego magazynowania energii, nie mówiąc o problemach recyklingu akumulatorów. I nie widać na horyzoncie możliwego rozwiązania, choc znów może nas coś zaskoczyć. CO2 i zmiany klimatyczne - źle to widzę. Najazd ludów na Europę - fatalne perspektywy. 🙂 Przyszłość świata - nic dobrego. Na pewno się zmieni choć niekoniecznie wg moich życzeń. Czuję się tak jak obywatel Rzymu pod koniec istnienia Cesarstwa Rzymskiego. 🙂 Dlatego, jak to Tuwim przetłumaczył - jedz karpie (tłumaczenie z "carpe diem"). Rower, narty, góry, morze... BTW zaraz idę na wycieczkę. Pogoda obłędna. 🙂
  12. Przypominam świetny filmik Jeremy'ego w tym temacie. BTW nie dziwcie się, że jego filmy są u mnie. To z powodu tłumaczenia. Piałem do niego, by wstawił moje polskie tłumaczenie, ale mi nie odpowiedział. Troche to niefajne co robię wstawiając je do swojego YT, ew. komentarze i like'i nie maja sensu, ale sądzę, że te jego filmy są świetne i warto sie z nimi podzielić. Obiecuję, że się na jakis czas powstrzymam z wstawianiem linków do jego filmów. 🙂
  13. Tyle że mamy 21 wrzesienia. Można pojeździć na nartach na sztucznym śniegu na hali. Dla mnie to masochizm. 🙂Zwłaszcza, że wokół tyle fajnych mało narciarskich atrakcji. Np. rower albo chodzenie po górach przy pięknej pogodzie. Albo zbieranie jeżyn (BTW uzbierałem w tym roku 14 kg) czy grzybów. W tym sezonie na prawdziwki sie spóźniliśmy (byliśmy w tym czasie nad morzem), ale kurek zbieramy codziennie sporo. A o nartach można w przerwach pomyśleć, pogadać i popisać. 🙂
  14. Co do wysuwania nogi dobrze wyjaśnia to Morgan. Przełumaczyłem jako "wypad nogi", choć lepiej byłoby nazwać "wykrok". Morgan używa słowa "fente", które w tym wypadku oznacza nagły ruch nogi do przodu w szermierce. Właśnie "wypad". Tłumaczenie z obcego języka nie jest łatwym zadaniem.
  15. Ależ wszyscy się z tym zgadzamy! 🙂 Sam sobie zadajesz pytanie i sam odpowiadasz. Do tego prawidłowo. 🙂 Napisałem "niewiele" a nie "nic" bo coś tam na upartego można sie doszukać. Przy bardzo dużym odciążeniu ślad może nawet zaniknąć. 🙂 Oczywiście, że każdy skręt może być realizowany na wiele sposobów. Dodałbym od siebie, że dobry narciarz powinien znać i opanować wiele z nich. Choć np. skręt telemarkiem niekoniecznie. 🙂 Można też zostać przy jednym czy niewielu sposobach i nieźle sobie radzić. Mój ojciec skręcał wyłącznie technika oporową. Nawet wtedy, gdy miał narty współczesne jak na lata 60. i 70. I świetnie sobie radził na różnych trasach, w tym czarnych i nieratrakowanych.
  16. Niewiele. 🙂 Mój komentarz dotyczył jazdy Marka. Co myślę o poszerzeniu śladu, o którym on wspominał napisałem wcześniej. Szukanie dziury w całym. 🙂 A Michał (mic) wytłumaczył skąd się to bierze.
  17. Fajnie się ogląda. Carving jak się patrzy. 🙂 Ten pierwszy fragment chyba starszy, bo mocno się podnosisz przed i w trakcie skręt. Takie połaczenie NW (odciążenie) z carvingiem. A co mówi Jeremy w tym temacie? 🙂 Potem już tego podnoszenia nie widać. Może faktycznie ciut za bardzo wysuwasz i obciążasz nogę wewnętrzną, zwłaszcza na wejsciu w skręt (patrz zwłaszcza ostatni fragment). Ale tylko może. 🙂 Mnie sie podoba twoja jazda, ale ja jestem tylko amatorem. Do tego starym. 🙂
  18. Ten filmik Jeremy'ego o skręcie carvingowym to jeden z lepszych materiałów w necie z jakim się spotkałem. Prócz tego jest jeszcze kilka innych tego autora. MSZ lepsze to niż Morgana. Może i się odrobinę rozjeżdżają, ale myślę, że szukasz symbolicznej dziury w całym. 🙂 A już zupełnie nieprzejmowałbym się wleczeniem kijków. Niektórzy robią to celowo. 😉 Masz jakiś filmik z twoją jazdą?
  19. Mitek dobrze wytłumaczył. Naturalny odruch. A dlaczego tak jest pokazuje Jeremy w swoim filmiku o skręcie carvingowym (poniżej). Carvingowego, ale to dotyczy każdego skrętu. Widziałem ostatnio filmik z jakimś super zawodnikiem, który proponuje wypychać do przodu nartę zewnętrzną w skręcie. Ale jak rozumiem tylko w celach szkoleniowych.
  20. a_senior

    Dobór nart dla Level 4

    Nie do końca wcale. W zeszłym sezonie nie byłem, ale w poprzednim byłem dwa razy. 🙂 Kilka dni w Kluszkowcach i jeden wypad do Kasiny. Szczerze - nie przepadam za jazdą w Polsce.
  21. a_senior

    Dobór nart dla Level 4

    Brzmi pieknie, ale naprawdę liczy się kasa. Ochrona swoich przed innymi by nie musieć się dzielić kasą. Francja i bodajże Włochy mają bardzo restrykcyjne podejście w tej materii czyli nauczania narciarstwa w ich krajach. Taki np. Paul Lorenz nie mógłby oficjalnie uczyć narciarstwa we Francji. 🙂 To zresztą szerszy problem bronienia przez grupy zawodowe swoich interesów. Farmaceuci, lekarze. Moja siostra wyemigrowała do Belgii dawno temu. Wyjechała jako lekarz z I stopniem specjalizacji z anestezjologii i II z laryngologii. Uznano jej dyplom uczelni, mogła być lekarzem ogólnym, ale nie laryngologiem. By nim zostać musiała ponownie zrobić specjalizację w Belgii. Ale zrobić się jej nie dało, nawet płacąc własne pieniądze, bo wymagano zaświadczenia o pracy w zawodzie. Czyli musiałaby np. pracować w szpitalu, w którym robi specjalizację. Błędne koło. Pomógł jej profesor laryngologii, BTW Kurd, który kiedys sam musiał walczyć o swoje w kraju do którego emigrował, czyli Belgii. A potem pomógł jej inny dobry człowiek ze szpitala w Luksemburgu. I tak już po 4 latach ponowej specjalizacji, siostra została laryngologiem. 🙂
  22. a_senior

    Dobór nart dla Level 4

    Dziękuje, nie, aż tak sie tym nie podniecam. Zresztą Morgan połączył oficjalnie siły z H. Harbem.
  23. a_senior

    Dobór nart dla Level 4

    On to tłumaczył na swojej stronie. Posiada stopień instruktora kanadyjskiego. Poziomu nie pamietam, ale nie najwyższy. Dlaczego nie ma tytułu francuskiego? Bo aby go dostać trzeba 8. lat praktyki. A kanadyjski dostajesz od razu jak zdasz egzamin. BTW trochę go to ogranicza bo nie może prowadzić osobiście kursów we Francji. Tamtejsza federacja nie dopuszcza instruktorów z innych krajów. Ale prowadzi team, w którym zatrudnia instruktorów z papierami francuskimi. Np. Jeremy'ego, który jest byłym zawodnikiem i aktualnym instruktorem. Za granicą, np. w Austrii czy Hiszpani (mają tam niezłe stacje) Morgan już może sam prowadzić kursy czy staże. Prócz tego ma cały bogaty program szkolenia opisany i sfilmowany w necie. Bardzo dobre wspomaganie realnych stażowiczów, choć samo w sobie nie nauczy jeździć na nartach. 🙂
  24. a_senior

    Dobór nart dla Level 4

    Ten śmig to z oficjalnego programu francuskiego ENSA (Narodowa Szkoła Narciarstwa i Alpinizmu). Nie wiem kto jechał, ale musiał to być ktoś dobry bo inaczej nie wypadało. 🙂 Masz sporo racji co do Morgana. Oczywiście, że robi biznes. Zatrudnił kilku instruktorów francuskich z papierami i organizuje niezłe płatne staże. I zarabia na tym pieniądze. 🙂 Podobnie zresztą jak trójka znakomitych narciarzy: Reilly McGlashan, Paul Lorenz i Richard Berger. I wielu innych. Taki jest ten świat. Tak się to życie kręci. 🙂 Ale ja polubiłem szczególnie Morgana z kilku powodów. M.in. lubię jego gadkę. 🙂 I zgadzam się z Toba, że z netu nie da się nauczyć narciarstwa. Nic nie zastąpi realnego instruktora i kilku dni szkolenia w dobrych, najlepiej urozmaiconych i zmiennych warunkach. Ale net może trochę pomóc. Jak zdrowie pozwoli, bo niestety nie wszystko z nim jest u mnie obecnie OK to wybierzemy się na jakąś wspólną Kasinę czy Chełm. 🙂
×
×
  • Dodaj nową pozycję...