a_senior
Members-
Liczba zawartości
2 909 -
Rejestracja
-
Ostatnia wizyta
-
Wygrane w rankingu
38
Zawartość dodana przez a_senior
-
Faktycznie jak sięgam pamięcią do początków mojego narciarstwa, czyli 1963-64 mówiło się, że jedzie werikalem. Ale termin śmig też był już obiegowo stosowany przed oficjalnym wprowadzeniem do programu 1967 r. Czyli sie zgadza.
-
Czyli wciąż młody. 🙂 Oglądając filmik chciałoby się krzyknąć: "dawaj, dawaj...".
-
Wie, wie. 🙂 Może i jeździ jak chłop, ale ładna z niej babka. 🙂 A pan Kazimierz. No cóż. Nie będę komentował jego jazdy. Mogę dać dostęp do jego całego filmu, ale mam opory legalności. 😉
-
Tu masz mnie z 2019, czyli tylko 6 lat temu. 🙂 Kiepsko nagrany przez żonę. Nie przyłożyłem się. 🙂
-
Teraz widzę, że się pomyliłem. Sądziłem, że ten pedalage to obskok, ale przecież wyraźnie napisałeś o podnoszeniu tyłu narty wewnętrznej. Czyli "odbicie", nie "obskok". W sumie podobne do PM H. Harba. Nie wczytywałem się w historie narodzin jego programu i kursu. Rozumiem podstawy i ideę, stosuję je od lat, jak powiedziałem bezwiednie, ale się nie wczytywałem. I raczej nie będę.
-
Kazimierzu Szczęsnym. Autorze filmu, o którym wspomniałem i z którego wyciągnąłem fragmenty z Anastazją. Swego czasu, na początku tego wieku, był aktywnym popularyzatorem karwingu. Napisał kilka książek, organizował szkolenia i wyjazdy, działał. Można miec sporo zastrzeżeń co do jego jazdy, ale nie można mu odmówić dobrych chęci i w sumie - dobrej roboty.
-
Dorzucam jeszcze dla rozrywki wycięty fragment z filmu K. Szczęsnego z roku 2002 r. Jakość kiepska. Dotyczy A. Cigolla, jej jazdy i rozmowy ze Szczęsnym. Trochę już pachnie myszką, ale przeważnie aktualne. Nie piszcie ani nie myślcie źle o panu Kazimierzu. Od dawna nie ma go wsród nas.
-
Jedyny jak mam to ten wielokrotnie pokazywany z Lubomierza. Muszę kogoś koniecznie poprosić o sfilmowanie mnie przed... jakby to ująć..., cóz lepiej nic nie ujmować. 🙂
-
🙂 Ta jazda, skądinąd świetna, to długie i średnie skręty karwingowe. Jak dla mnie nie jest to śmig, nawet śmig karwingowy. 🙂 We Francji odpowiednikiem "wedeln" był i jest "godille". Pochodzi od specyficznego wiosłowania. Wiosło włożone jest w mocowanie z tyłu łodki i przez odpowiednie ruchy umożliwia napędzanie łódki do przodu. Uczyłem się tego na kursach żeglarskich. Mamy nawet na to polskie określenie, ale mi uciekło. No więc te ruchy boczne wiosła zostawiają na wodzie charakterystyczne ślady, bardzo przypominające te zostawione przez narciarza jadącego klasycznym "wedeln". Stąd nazwa. Pochodzenie "wedeln" sam sobie znalazłeś. Odkąd poważnie jeżdżę na nartach, czyli od pierwszego zjazdu na nartach z Kasprowego w 1963 lub 1964, śmig już istaniał i był wyznacznikiem dobrego narciarza. Potem techniki się zmieniały. Ja robiłem kurs PI wg bodajże programu z 1966 r. Była pełna klasyka jak byśmy to dzis powiedzieli, skręty NWN, kontrrotacja (ale i rotacja), i oczywiście śmig w różnych odmianach. Kurs I robiłem bodajże 1972 r. na zupełnie zmienionym programie własnie opartym o Jouberta, avalement i te rzeczy. Była "kristiania odchyleniowa" i kuriozum - śmig "4". To "4" to od pozycji narciarza, jakby siedział na, powiedzmy krześle. 🙂 Potem jeszcze raz czy drugi przeglądałem polskie programy nauczania. Na szczęście wrócono do rozsądku. I w każdym z nich widziałem "śmig". O "pedalage" nie wiedziłem, w każdym razie w narciarstwie. Raczej nie "odbicie" a "obskok". Jeszcze odnośnie tego mojego kanału z różnymi śmigami. https://www.youtube.com/@ypoziebl Kanał założyłem ok. 2009 r. i włożyłem do niego kilka filmików śmigujących ludzi, w tym głównie R. Bergera. Wyciąłem je m.in. z większego filmu z napisami koreańskimi tegoż świetnego narciarza, otrzymanego od jednego z forumowiczy. I ponazywałem po polsku jego śmigi, które oryginalnie były oznaczone jako "short turn basic, classic czy carving". Widać już wtedy na forum musiała być spora dyskusja w temacie. 🙂 I teraz ciekawostka. Do mojego, było nie było, kanału nie mam dostepu! Był założony przez wchłonięciem YT przez google. Musiałbym pamietać hasło, a tego nie pamiętam. Na szczęście zawartość, m.in. widoczek z mojego domku :), mam gdzie indziej, a zresztą zawsze mogę sobie ściągnąć nawet z kanału do krótego juz nie moge się zalogować. Edit. Jednak dało się odzyskać konto. Wypełniłem odpowiedni formularz, hasło jednak pamiętałem i google grzecznie mnie poinformował, że mam dostęp do konta ypoziebl.
-
To ten co Maciek podał. Z mojego starego kanału YT.
-
Czy była mistrzynią seniorów tego nie wiem. Szczęsny reklamował ją właśnie jako taką. Na jego filmie, o którym wspomniałem - szczerze mówiąc nie polecam - jest kilka fragmentów z nią. Ten podany przez Krzyśka z kolekcji Tadka, ten "mój". Jest jeszcze kilka innnych z nią, jazda długim skrętem karwingowym, jazda w głebokim śniegu. Świetna naraciarka. Niestety potwierdza się, że aby naprawde super jeździć trzeba mieć zaszłości zawodnicze.
-
Maćku, a ten filmik to z mojej kolekcji YT. 🙂 Nawet zapomniałem, że ją kiedyś wstawiłem. Też wycięte z filmu Szczęsnego. 🙂 A przy okazji wszedłem na ten mój kanał i widzę, że zgromadziłem tam kilka śmigów. Głównie R. Bergera, jednego z potentatów smigowych. 🙂
-
To włoska była mistrzyni, Anastasia Cigolla. Filmik pochodzi z większego filmu Kazimierza Szczęsnego, kiedys popularyzatora karwingu. Niestety św. pamięci, o ile pamietam zginął w wypadku, nienarciarskim. Mam gdzieś ten film.
-
Bawi się. 🙂 Przecież to zrobił dla jaja. Reilly to świetny, wszechstronny narciarz. Najbardziej mi imponuje jego jazda w muldach. Ten klasyczny wedeln z lat 50. i 60. był dość charakterystyczny. Faktycznie przypominał machanie, nie ogonem psa, ale tyłami nart. 🙂 W tym sensie ten modern wedeln Reille'go dobrze nawiązuje do oryginału. W ogóle te stare ewolucje i szkoły są z różnych względów interesujące. Widać elementy stałe, ale widać tez tzw. ślepe uliczki. Np. w takim filmiku opisujacym austriacką technikę jazdy z 1960 r. Wbrew pozorom sporo z tego zostało do dziś.
-
Znalazłem fajny filmik R. Mcglashana w temacie. Modern Wedeln GS ski. Czyli nowoczesny śmig. 🙂 W jednym z komentarzy ktoś wspomina, że przecież wedeln (czyli powiedzmy nasz stary śmig) był wykonywany na płaskich, niekrawędziowanych nartach. Na co Reilly odpowiedział: i dlatego to jest "nowoczesny" śmig i dodał smiley. 🙂
-
Masz rację. Drugi raz w życiu byłem świadkiem takiego zdarzenia. 10 m ode mnie. Facet wyglądał na całkiem zdrowego, ale fakt, to mógł być efekt szoku. Mógł mieć urazy nogi lub biodra.
-
Wiadomości z Krakowa z 1927 r.
-
Wczoraj byłem świadkiem wypadku. Samochód skręcał w lewo, młody człowiek przechodził na pasach. Samochód jechał dość szybko i przywalił w pieszego. Na moich oczach i uczach, bo huk był niezły. Nie do końca oczywista wina, bo pieszy przechodził na czerwonym a w każdym razie takie świeciło się w chwili zderzenia. Młody wstał, otrzepał się, wydawało się, że jest OK. Kierowca zachował się wzorcowo, porozmawiał i zabrał młodego ze sobą. Pewnie do szpitala na ogędziny.
-
Nie ma Marku. 🙂 To kwestia nazewnictwa i polskich zaszłości terminologicznych. Nigdzie w necie w wersji angielskiej czy francuskiej, bo tylko te języki obce znam (no może rosyjski, ale mocno zakurzony) nie masz odpowiednika terminu "śmig". Kiedyś były wedeln czy godille, ale to były inne czasy i nie o to chodzi we współczesnych krótkich skrętach. Czy gość jedzie gęstym krótkim skrętem z silnym elementem hamującego ześlizgu czy z max. w danych okolicznościach wykorzystaniem jazdy na krawędzi, to zawsze będzie "short turn" czy "virage court". Żaden "śmig" czy jego terminologiczny odpowiednik. I jak się zdaje kolejne polskie PN nie przewidują tej nazwy, choć może sie mylę. Na nasz polski użytek IMHO warto wciąż używać obiegowego terminu "śmig" na oznaczenie rytmicznego skręcania w obie strony z pełnym zachowaniem prędkości jazdy w dół (czyli wektora predkości skierowanego w dół linii spadku stoku :)). W jaki sposób, z większym czy mniejszym ześlizgiem czy hamowaniem, to inna sprawa. Zresztą kiedys też rozróżniano "śmig hamujacy" i "śmig przyspieszjący" i wciąż był to "śmig". Ale musimy sobie zdawać sprawę z niejednoznaczności tego terminu i tego, że świat wokół nas się zmienia, włącznie z nazewnictwem. Dziś słowo "kobieta" oznacza co oznacza, mnie np. dobrze się kojarzy :), ale kiedyś to samo słowo znaczyło k..... 🙂
-
Może ludzie tak nie potrafią albo nie lubią takiego sposobu zjeżdżania. Faktem jest, że warunków do takiej jazdy za wiele nie ma. Ale się trafiają. Ja bardzo lubię wtedy pojechać długim skrętem ciętym, takim na moją miarę i zapewne niedoskonałym. 🙂 Fajna zabawa. Poczucie przeciążenia, płynięcia. Mimo wszystko najczęściej jadę mieszanym krótkim skrętem, gdzie w zależności od warunków jest więcej lub mnie ześlizgowego hamowania.
-
Mając 18 lat, już z tytułem sternika jachtowego, uczestniczyłem w rejsie na Bałtyku na małym żaglowcu typu Vega, ok. 80 m2 żagla. Przybrzeżny rejs od portu do portu. Wypłynęliśmy ze Świnoujścia i skierowaliśmy się na wschód. Każdego wieczoru dopływalismy do jakiegoś portu, a rankiem startowaliśmy dalej. Koniec września, pogoda początkowo niezła. Dobiliśmy do Łeby i następnego dnia, już tylko w 4 osoby (pozostałe 4 pojechały do domu) ruszyliśmy w drogę powrotną. Nie powinniśmy jak się wkrótce okazało, bo pogoda zrobiła się niebezpieczna. Zaczęło mocno wiać. Ale kapitan podjął taką decyzje, czas naglił. I niedługo po wyjściu z portu dopadł nas potężny sztorm. Nie dało się już wrócić, trzeba było płynać dalej z max. zrefowanymi żaglami. Siła wiatru podobno osiągała 12 w skali Bouforta, a więc prawie huragan. Do tego deszcz, to akurat drobiazg, i potężne fale. I tylko 4 ludzi do obsługi. Dwóch kładło sie spać, a dwóch pozostałych na pokład. Teoretycznie, bo wkrótce okazało się, że jednego z nas, a nie byłem to ja 🙂, dopadła panika. Nie pomagały żadne argumenty, w tym te siłowe. Klasyczny tzw. stupor. Milczący, nieruchomy, z zaciśniętymi wargami, z przerażeniem w oczach. Faktem jest, że warunki dla siedzącego przy sterach były naprawdę przerażające i wcale nie było to określenie nadmiarowe w tamtych okolicznościach. Wycie wiatru, podnoszący i opadający jak łupina na wielkich falach nasz mały stateczek, do tego zalewajacy nas od góry deszcz i łamiące się fale. Musieliśmy sobie radzić w trójkę. Siedząc za sterem miałem jak najgorsze myśli. I wtedy zrozumiałem, że nie wszyscy dają radę w naprawdę trudnej sytuacji. I do dziś myślę, że jak na 18-latka było to zbyt mocne, intensywne przeżycie.
-
Ostatnio był powtarzany na TV Kultura. Nie oglądałem tym razem, bo już go znałem. Muszę przyznać, że zrobił na mnie duże wrażenie. Jak niewiele innych filmów w życiu. Tytuł oryginału, dużo bardziej trafny niż ten z polskiej wersji, to "Force Majeure". Wyrażenie francuskie, coś w rodzaju naszego "Siła wyższa". Młoda para z dziećmi jedzie na narciarski tydzień do Francji (Les Arcs). Pogoda sprzyja, kwatera wygodna, ot - rodzinna, narciarska sielanka. W tle cały czas słychać arcydzieło: 4 pory roku Vivaldiego. Nie, nie "zimę", ale "lato". 🙂Sielanka kończy się dramatycznym epizodem. Na siedzących, konsumujących i popijających na tarasie turystów spada nagle lawina. Nawet nie ona sama, ale mocny jej śnieżny podmuch. Wygląda to katastrofalnie. Co robi facet - mąż i ojciec? W odruchu łapie telefon i ucieka. Samotnie! Po chwili wszystko sie uspokaja, lawina nie narobiła ludziom innych szkód niż moralnych. Facet wraca do rodziny. Ale nic już nie będzie takie jak wcześniej. Film daje do myślenia i stawia pytania. Np. jak ja bym się w tej sytuacji zachował? Czy w pierwszym odruchu ratowałbym rodzinę, np. zastawijąc ją własnym ciałem. A może właśnie uciekłbym tak jak ten na filmie? To w końcu odruch, instynkt. Człowiek wtedy nie myśli, nie planuje. Czy w życiu zdarzyło mi się coś podobnego? Tak, zacząłem sobie przypominać i wyszukałbym ze 2-3 przypadki, choć nie tak dramatyczne jak na filmie. I w jedym z nich do dziś nie jestem zadowolony ze swojej reakcji. Czy kobieta po takich przejściach może być razem z takim mężem? Nawet nie chodzi o samo wybaczenie, ale nieznośne przekonanie, że ten człowiek to tchórz, na którego w sytuacjach skrajnych nie można liczyć. I co dalej ze wspólnym życiem? I na koniec refleksja, że w życiu mogą nas w każdej chwili spotkać owe "force majeure", nispodziewane, nagłe przypadki, na które nie jesteśmy w żaden sposób przygotowani. Ba, nawet nie przypuszczamy jak się wtedy zachowamy. Może moralnie bardzo źle.
-
Już o tym było, ale zapomniałem ustaleń forumowych. 🙂 Skręt krótki to tylko karwing? Może być np. pojedynczy a potem przerwa, znów skręt krótki itd.? A śmig to połączenie jakichkolwiek skrętów krótkich (ześlizgowe, karwingow, mieszane) w serię? Koniec skrętu to początek następnego. Tak to należy rozumieć na SF?
-
Robię i nie robię. 🙂 Robię codziennie 10-20 pompek tzw. damskich czyli z podparciem na kolanach. Dlaczego tak? Bo mnie lewy bark zaczął boleć od klasycznych pompek.
-
Na razie mam propozycję Sylwestra w Muszynie i jazdy przez kilka dni końca grudnia na Jaworzynie Krynickiej. Potem się zobaczy, a ściśle dostosuje do okoliczności zdrowotnych. 🙂
