
a_senior
Members-
Liczba zawartości
2 673 -
Rejestracja
-
Ostatnia wizyta
-
Wygrane w rankingu
25
Zawartość dodana przez a_senior
-
Fakt, ale kilka garbków mimo wszystko wziął na sztywno pod siebie. Nie jestem specjalistą od jazdy w muldach, choć kiedyś, jeszcze jakieś 15-20 lat temu bardzo lubiłem jeździc w muldach. Różnie to wychodziło i różne techniki stosowałem. Teraz i tak to se uz ne vrati, choć podobno znaczenie tego zwrotu w czeskim jest inne. 🙂 A tak w ogóle to moje narciarstwo zaczyna się właśnie od jazdy w muldach, i to konkretnych, na Kasprowym w wieku 14 lat. W kotle Goryczkowym. Ba, inaczej jak w muldach nie dało się jechać i... skręcać. No to mnie ojciec nauczył skręcać właśnie w muldach. 🙂
-
Trochę odchylasz tułów a jeszcze bardziej kręcisz głową. Wiem, kask, gogle, ale trochę da się. Nawet u mnie staruszka, gdzie głowa nie kręci sie już tak swobodnie. 🙂 To są odruchy, nawet sie nad tym nie zastanawiam, ale tak właśnie robię. Nie zawsze, nie wszędzie, ale często. A już szczególnie gdy mocno zmieniam tor jazdy, np. przejeżdżam na drugą stronę trasy. Faktem jest, że cokolwiek bym nie zrobił nic to nie da, gdy cię nagle z tyłu "zaatakuje" kamikadze. Szczęśliwie, poza tym jednym opisanym razem, gdzie prędkości były niewielkie, nic takiego mi się nie przytrafiło.
-
Jak nie można jak można. 🙂 Jedziesz w dół stoku, powiedzmy krótkim skrętem w korytarzu 4-5 m i zamierzasz zmienić linię jazdy, przesunąć ją w prawo o powiedzmy 5 m. W trakcie jazdy, będąc w skręcie w prawo, obracasz głowę do tyłu na ile dajesz radę i patrzysz czy ktoś nie zamierza ci przypakować od góry. Mnie, z racji wieku coraz trudniej skręcać głowę do tyłu, ale jeszcze daje radę. To samo gdy się chcę zatrzymac z boku. Zawsze przed zatrzymaniem, ale jeszcze jadąc, patrzę na ile można w górę czy ktoś nie nadjeżdża.
-
Też tak robię, a już zwłaszcza gdy przejeżdżam w poprzek stoku. I staram się jechać z boku stoku. Ale w przypadku drozda to by nic nie dało. Podobnie w tym okropnym filmiku, gdzie snowbordzista przypakował w narciarza. Niestety takich wariatów nie brakuje
-
Kompensacji jak się to dzis mówi. Nie amortyzujesz garbików. Ale i tak jest dobrze i życzyłbym każdemu amatorowi co najmniej tak w takich warunkach.
-
Oczywiście, że młody człowiek zachował się jak palant. Obronić się trudno. Mnie kiedyś też trafił od tyłu taki palant. Podobnie do Ciebie jechałem swoim rytmem dość gęstym śmigiem. Musiałem go zdenerwować. 🙂Nawet go później dogoniłem, ale tylko spojrzałem mu wymownie w oczy. Niewiele w nich zobaczyłem. 🙂Pomaga jazda bokiem stoku, ale wtedy tez tak jechałem. Dla odmiany mnie zdarzyło się przejachać po tyłach nart pewnej niemieckojęzycznej pani. Moja 100% kulpa. Przewróciła się, ale na szczęście bez żadnych konsekwencji. Natychmiast podjechałem do niej i mocno przepraszałem. Nawet pomagać przy wstaniu nie musiałem, bo wstała sama. Rozeszliśmy sie w uśmiechach. I jeszcze jeden interesujacy przypadek, tym razem dotyczący mojej siostry. Być może o nim już pisałem. Kilka lat temu, chyba w Zillertal, w stojącą na stoku siostrę przywalił znienacka 10-12 letni chłopak. Przewróciła się, chyba był mały wstrząs mózgu jak się potem okazało. Ojciec chłopaka (Austriak?), natychmiast podjechał i bardzo przepraszał. Chciał przekazać swoje dane, ale nie wzięliśmy. Po powrocie do domu (Belgia) siostra odczuwała bóle głowy spowodowane - jak sądziliśmy - wypadkiem. Tomograf. Wynik okazał się zaskakujący. Bóle powodował nie uraz, ale łagodny guz mózgu, tzw. oponiak, który rozwijał się od dawna. Wypadek spowodował, że siostra zrobiła szybkie badanie. Zabieg okazał się szybki i skuteczny. I tak, paradoksalnie, austriacki chłopak wpadając na nią nieostrożnie na nartach być może uratował jej życie. 😉
-
Dzięki. Po prawdzie zanim mi tego nie wszczepiono też nie znałem nazwy pacemaker. Nie byłem pewien czy z tym da się jeździć a raczej czy da się w miarę przyzwoice jeździć. Chyba tak, ale przekonam się po wyjeździe w Dolomity za 10 dni.
-
Nie, brakuje kawałka. Trzeba sie włączyć w główna trasę. Ale ogólnie trasy przygotowane dobrze, choć jazda po sztucznym śniegu jest... hmmm, taka sobie.
-
Narty po staremu - Volkl SL, ale nowy sprzęt to stymulator serca. Niestety lub stety. 🙂
-
A ja dziś Kasina. Pierwsze narty od dwóch lat, ale z nowym sprzętem (pacemaker). Na szczęście nie przeszkadzał. 🙂 Ludzi mało, pogoda super, śnieg - tylko sztuczny. Luty, a śniegu niet. Panie, co to się dzieje!
-
Właśnie mniej więcej tak uczyłem moją córkę śmigu. Nawet bez odciążenia, poza tym, które samo wychodziło naturalnie. Duża częstotliwość. Nie pamietam ile lat miała, ale w okolicach 8-9. Nie było rotacji, weszła w to, czyli w śmig, od razu.
-
Bądź okrutny, wrzuć. 🙂 Można pozazdrościć, ale i pomarzyć.
-
Nie mam wyrobionego zdania na ten temat. Mnie straż nie przeszkadza i nigdy mi nie dopiekła. Wydaje mi się, że zajmują się takimi sprawami, np. gonią źle parkujących, do których szkoda policji. Ale tylko wydaje mi się.
-
I słusznie. To dotyczy strażników (i strażniczek :)) miejskich. Małej grupy, której praca i obowiązki zbliżone są do policji, gdzie przechodzi się na emeryturę wcześnie. Aby nie było. Jestem zdecydowanym zwolennikiem wydłużenia wieku emerytalnego dla obu płci do 67 roku życia a nawet dłużej. Z wyjątkiem wyjątków. Sam przestałem pracować w wieku 73 lat.
-
Pogratulować i... pozazdrościć. 🙂 Byłem w Livigno, Bormio i Izolacji w 2011 r. a więc dawno temu. Dobrze wspominam pobyt i... pogodę. Bormio nie ma co żałować bo takie sobie, Livigno, obie domeny, b. dobre, Izolacja urzekająca. To dobre slowo. Bormio też urzeka jako miasteczko. Stare, z tradycjami różnymi. Pamiętam pyszne grzańce i likiery serwowane "a volonte" na lokalnym festynie. Toteż nie stroniliśmy od nich. 🙂 Św. Katarzyny nie spróbowaliśmy, daleko było bo spaliśmy między Livigno i Bormio. W hotelu na wys. 2000 m. Niezły urobek przywieźliśmy ze strefy wolnocłowej. Wy też? 🙂
-
Tam jest taka szkoła w stronę Mszany. A ja mam mnóstwo wspomnień, ale jedno szczególne i bardzo... romantyczne. Zima 82'. Koniec lutego, może początek marca. Dopiero co ogłoszony stan wojenny. Pojechaliśmy na ok. 10 dni do naszego (wtedy ojca) domku w Szczawie. Żona, ja i półtoraroczne dziecko. Na ogół w zimie tam nie jeździlismy, ale tym razem wyjątkowo tak. Wodę nosiło się od sąsiadki, ostro paliło w piecu, mycie w miedniczce. I codziennie, naprzemiennie, tzn. raz żona, raz ja, jechaliśmy na narty do Lubomierza. Drugie zostawało z dzieckiem. Trzeba było zejść pół godziny na dół do samochodu (nota bene VW 1302 - garbus), podjechać 6 km do wyciągu, pojeździć na nartach ile się dało, wrócić do Szczawy, podejść w godzinkę mocno pod górę po ciemku i rozkoszować się ciepłem różnorakim. 🙂 W Szczawie też była mała stacja narciarska, ale ta w Lubomierzu o niebo lepsza. Ot wspomnienia...
-
A dlaczego nie? Nie napisałem "lepiej", ale "ładniej". De gustibus. 🙂 Nie porównywałem "ładności" w różnorodnych warunkach z wykorzystaniem wszelkich umiejętności czy niuansów technicznych, ale konkretne dwa przejazdy w podobnych warunkach. Do tego dodałem mnóstwo 🙂
-
Bo takie są kobiety po prostu. 🙂 Pretensjonalne, pełne foch, oczekiwań i do tego bardzo kosztowne. Jak w tym kawale o kobiecie i kangurze. Ale co by było gdyby ich nie było. Szaro, nudno, beznadziejnie. No i długo jako gatunek nie pożylibyśmy. 🙂 Piotrkowi życzę jak najlepiej w poszukiwaniach. Trzeba cierpliwości, odporności i trochę szczęścia. "Pomodlę" się za niego by mu dobrze w tym temacie poszło. Pewnie to przypadek, ale moje modlitwy czy raczej dobre myśli, pomogły dwóm dziewczynom w pracy. Skarżyły mi się, że nie mogą znaleźć partnera. Dziś obie mężate i dzieciate. I chyba szczęśliwe.
-
Sam siebie cytuję. Okazuje się, że stacje jest nieczynna i wystawiona na sprzedaż od wiosny zeszłego roku. Nie wiem jak się ta sprzedaż skończy, ale może i zamknięciem stacji. Szkoda byłaby z różnych powodów.
-
Nie porównuję. Wspomniałem o mojej córce w kontekście jazdy Piotra, gdy jedzie w podobnych warunkach. To był żart, choć przyznaję, że jazda mojej córki mi się b. podoba. 🙂 I jak dla mnie jedzie ładniej niż Piotr. 🙂 Natomiast wspomniałem przy okazji dla prezentujących swoje jazdy i umiejętności, by robić to w odpowiednich warunkach, które umożliwią pokazanie i ocenę co jadący naprawdę potrafi. To powinny być może nie super trudne trasy, ale takie dość wymagające, powiedzmy przyzwoite czerwone. Jazda po łagodnej niebieskiej, jakimkolwiek stylem, niewiele pokazuje.
-
Niestety nie mam. By mieć trzeba kogoś kto Ci taki filmik zrobi. 🙂 Na narty jeżdżę/jeździłem przeważnie z towarzystwem, które filmów nie robi. To ja robię innym. Raz w Saalbach poprosiłem żonę. Słabo to wyszło. https://photos.app.goo.gl/1mrz8jtEwWaHEmb2A I niczego więcej nie mam. Ta popierdółka to Lubomierz blisko mojej Szczawy. W górnej części solidna czarna. Niezły stoczek na krótki wypad. Wiele wspomnień mnie z nim łączy.
-
To może faktycznie ten tip rocker za tym stoi. Ale pamiętaj, że na tych nartach nie jeździ się na wprost, czyli z górki na pazurki. 🙂 One nie są do tego. Taka jazda może sie źle skończyć. Pamiętam ten mój pechowy upadek. Początek tego wieku. Niedawno kupiłem nowe narty, już carvingowe, Elany o promieniu skrętu 21 m. Długie na 186 cm. Poprzednio były slalomki Volkla, ale jeszcze te klasyczne. P30 bodajże. 200 cm długości. Promienia skretu nikt nie podawał. 🙂 I na takich nartach zjeżdżało się w dół bez ograniczeń i obaw. I pewnie dlatego odruchowo pojechałem tak na tych moich nowych "carvingach". Rożomberok, Słowacja. Dość szybo przejażdżałem na wprost odcinek mocno zlodzony. I nagle, bez żadnego ostrzeżenia złapałem krawędź, wybiło mnie w powietrze i przywaliłem prawym biodrem w czysty lód. Na szczęście to był ostatni zjazd. Jakoś doczłapałem do autobusu i pojechaliśmy (byłem z córką) do domu. Dlatego uważaj. Wężykiem, wężykiem... 🙂 Dorzucam jeszcze dwa zdjęcia z tego mojego pechowego wyjazdu. 2004 r.
-
Pisząc o niespokojności miałem na myśli to samo co T. Kurdziel. Narta, a ściśle jej przód, ma tendencję do łapania skrętu niechcianego, takie szarpanie na boki, przy jeździe na wprost albo nawet w niewielkim skosie. Wiadomo, nie da się, a raczej trudno jest zjeżdżać na współczesnych typowych nartach carvingowych na wprost, tak jak to było możliwe na nartach prostych. One zawsze będą miały tendencję do haczenia przy jeździe na wprost. Ale liczy się jak duża jest ta tendencja. T. Kurdziel trochę tłumaczy dlaczego. Ja mam sporo doświadczeń związanych z modyfikacją krawędzi przodów nart. Kiedyś zauważyłem, że w różnych nartach, i to tych z górnej półki, przody krawędzi są fabrycznie różnie przygotowane. Np. w Atomic SL9, typowej drugiej slalomce Atomica, krawędzie przodów były fabrycznie wyraźnie przytępione, wręcz półokrągłe. Przez przód rozumiem odcinek ok. 10 cm z przodu, gdzie krawędź spotyka sie ze śniegiem. A w analogicznej Fischer SC krawędzie były ostre na całej długości. Podobnie w Elanach o promieniu skretu 21 m, których nazwy nie pamiętam. Ostre na całej długości. To właśnie w nich przydzwoniłem przed laty całym swoim jestestwem w lód. I te narty z ostrymi krawędziami, co zresztą logiczne, miały właśnie tendencje do większej "niespokojności". Zacząłem różne eksperymenty z tępieniem i ostrzeniem przodów krawędzi i trochę wniosków zebrałem. Dlatego napisałem, że mówiąc o niespokojności dziobów warto pamiętac i o tym. Myślę, że Ty masz na mysli bardziej stabilność jazdy w skos stoku, lepsze trzymanie krawędzi. Być może różnica w zachowaniu między Volklem SL i Dynastarem wynika, jak pisze Michał, z obecności tip rockera w Volklach. Dynastary pewnie ich nie mają. Ten tip rocker ładowany jest obecnie w większości amatorskich nart, nawet tych z górnej półki. Temat kontrowersyjny, firmy mają jakiś powód by to robić. Mnie on nie przeszkadza. Jeszcze co innego to klepotanie przodów. W Volklach stosowano nawet takie śmieszne urządzonko UVO by to zmniejszyć. Teraz, jak się zdaje Volkl rozwiązał to inaczej.
-
Dobrze mówi, choć trochę upraszcza a raczej niedopowiada. Sporo jest o niespokojności dziobów w jeździe na wprost i tłumaczy o co tu chodzi. Im dłuższa narta, w tym przypadku slalomka, tym większe myszkowanie dziobów, bo te są szersze. To prawda, ale nic nie wspomina o krawędziach, a ściśle o krawędziach w okolicach dziobów. W zależności o marki i modelu mogą być mniej lub bardziej podcięte, mniej lub bardziej ostre i to ma duży wpływ na "spokojność" dziobów nart w jeździe. Nie mówi też nic o tip rockerze, czyli małym podniesieniu dziobów do góry. Myślę, choć nigdzie nie znalazłem potwierdzenia, że on może mieć wpływ na ten problem. Mój najgorszy w skutkach upadek w życiu, które odczuwam do dziś, związany był z upadkiem na lodzie w jeździe na wprost na nartach o promieniu 21 m. Krawędzie dziobów były b. ostre. Ale ogólnie ma rację. Jeśli slalomka to nie za długa. Jeździłem na 165 i 170 cm. Różne modele. Obecnie jest 170 cm, ale wolałbym 165 cm, choć różnice nie są porażające. 🙂