
a_senior
Members-
Liczba zawartości
2 603 -
Rejestracja
-
Ostatnia wizyta
-
Wygrane w rankingu
23
Zawartość dodana przez a_senior
-
Maćku, Kurdziel mówi do ludzi, Ty do inżynierów. 🙂 Np. pojęcie momentu siły nie jest powszechnie znane i rozumiane, a siła jak najbardziej. 🙂 Trochę to nielogiczne. Przy określeniu kodu już się uwzględnia długość podeszwy, bo w kodzie są wartości momentu siły wyrażone w Newtonometrach. Zatem ta śmieszna cyferkę 🙂, którą ustawia się jako początkową nastawę, powinna zależeć tylko od kodu. Chyba że czegoś tu nie rozumiem. Np. początkowo przyjmuje sie jakąś wzorcową długość podeszwy i potem koryguje wg. tej buta klienta. No i zostaje jeszcze jeden problem. Ten kod dla maszyny obliczany jest zapewne za pomocą tabelki lub programu podobnego do tego, który znajdziemy w licznych kalkulatorach czy tabelach DIN. Jak wiadomo podaje się tam zakres wagi czy wzrostu, w którym znajdziemy nasz parametr. Jeśli ważę powiedzmy 81 kg, a zakres podaje się - załóżmy - od 80 do 100 kg - to wybieram właśnie ten zakres, choć moja waga znajduje się na samym brzegu. No i stały problem z określeniem umiejętności. Mówi o tym trochę Marek Żurawiecki w swoim filmiku. Do tego można jeździć wolno, ale dynamicznie albo szybko i mało dynamicznie. 🙂 https://youtu.be/OlOoAbTjen4?si=xX3TLua1sp98VNaS
-
Fakt, ale dobrze wiedzieć, że na skali wiązania np. 6 to naprawdę znaczy 6 a nie na przykład 8, bo dla tych dwóch wartości siła wypinająca jest inna. I nawet dla Ciebie jest to ważne, bo też ustawiasz na jakieś tam konkretne cyferki, które odpowiadaja konkretnej sile. W ogóle dziwię sie skąd u niektórych takie nieufne i lekceważące podejście do w sumie prostej rzeczy (przynajmniej w sensie konecepcji i rezultatów) jak owa maszyna do wiązań. Za 40-50 zł masz pewność, że wiązania są OK pod względem skalowania. Niczego to nie zepsuje. I co tu wydziwiać. Nikt nie mówi by sprawdzać wiązania co chwilę, nawet darowałbym sobie takie sprawdzenie w nowych wiązaniach, ale po paru latach? Przynajmniej raz.
-
Bo tak twierdzi Mitek? Fachowiec od sprężyn, modułu Yanga, itp. ? Jedyny w miarę kompetentny człowiek w tym temacie na forum jest Maciek S. Narciarz i inżynier mechanik. Być może głos rozstrzygający miałby doświdczony serwisant obsługujacy owe maszyny. I wiesz co? Przy okazji zapytam w krakowskim Windsporcie (tu robiłem diagnostyke wiązań) i być może w innym miejscu. Jakie odchyłki i jak często notują przy ustawianiu wiązań wg. wskazań maszyny? Jeśli do 1 to można olać, jeśli więcej to już jest gorzej.
-
Czyli jak widać nie doświadczyłeś tych problemów. Moje doświadczenie narciarskie, nawet troche dłuższe od Twojego, podpowiada trochę coś innego. No i mam trochę wiedzy inżynierskiej. 🙂 Sprężyny z upływem lat trochę tracą swoje fabryczne parametry, o czym się np. można przekonać w samochodach. Dwukrotnie w życiu sam wymieniałem sprężyny z tyłu bo "siadły". 🙂
-
Ciekaw jestem skąd to wiesz. Kiedyś był tu wątek o ustawianiu wiązań i wiele wtedy wyjaśniliśmy. Myślę, że większość narciarzy, ja również, olewa sprawdzenie wypięcie wiązań na maszynie. Podobnie jak chodzę do dentysty tylko wtedy gdy coś boli, niestety. Ale problem jest i bez sensu jest jego negowanie. Pamiętam do dziś wpis niejakiego Mirka Nowaka, kiedyś aktywnego forumowicza. Spotkałem go kiedyś i jego 14 letnią córkę na Mosornym. Opowiadał o złamaniu nogi przez córkę z powodu wadliwego wiązania. Różnica między wskazaniami na podziałce a rzeczywistością, jaka wyszła na maszynie, wykazała 2.5 jednostki DIN! Wiązanie było ustawione o 2.5 DIN za mocno. Polecam również filmik T.Kurdziela w tym temacie. Sporo wyjaśnia. https://youtu.be/0k250BgBWNA?si=X9k7TSwO1ZuTgQku
-
Pewnie trochę przynudzam tymi zdjęciami, które niewiele sie róznią od siebie. Mimo że jestem tu często (teraz była ponad miesięczna przerwa) i widzę to samo, ale wciąż mnie te widoki zaskakują. A to inne światło, a to mgiełki, a to zmieniająca się z porami roku roślinność. I tym swoim zaskoczeniem spontanicznie dzielę się z innymi. A tak bardzo nie ma co teraz zazdrościć. Zimno. Zamykamy chałupę do wiosny.
-
Wreszcie dojechałem na wieś. Widoki porażajace. 🙂 https://photos.app.goo.gl/U6oLp7KRG2pF7GR98
-
Zależy gdzie mieszkasz. W Krakowie jest kilka punktów. Wystarczy wpisać w googla "diagnostyka wiązań narciarskich kraków" by je znaleźć. Z drugiej strony nie wpadaj w panikę. 🙂 Choć taką diagnostyke warto i powinno się robić co jakis czas to mało kto ją robi. Ciekaw jestem ilu forumowiczy ją zrobiło. W Twoim przypadku na pewno warto sprawdzić w jakimkolwiek serwisie, nawet w tym przy pólku, czy dobrze ustawiłeś wiązania.
-
Zawsze można dać link np. do GP. Oto dziadek przy pracy. 🙂 https://photos.app.goo.gl/DzfTusjsumN6DDRf8
-
Na stoku maszyny diagnostycznej raczej nie znajdziesz. Tylko w większym i porządniejszym serwisie. A warto to zrobić co jakiś czas, szczególnie w używanych wiązaniach. Chodzi o to, że skala w jednostkach DIN na wiazaniach może się różnić od prawdziwej skali wynikającej z rzeczywistej siły wypinającej. Np. ustawiasz 7 na skali, bo tak wynika z kalkulatora (podajesz różne parametry typu wiek, masa, stopień zaawansowania...), i wydaje ci się, że jest OK. Ale nie jest, bo to 7 tak naprawdę powinno być 8, bo sprężyna np. osłabiła się z biegiem lat. I takie różnice wykryje tylko maszyna diagnostyczna. Kilka lat temu zrobiłem taki test w wiązaniach żony. Niewiele używane Volkl SC z Markerami. A test zrobiłem, bo wiązania nie wypieły na stoku i żona uszkodziła sobie kolano. Padło więc podejrzenie, że winne były wiązania. I co wyszło? Z kalkulatora wychodziło 5. A po teście na maszynie było 5 z przodu, ale 4 z tyłu. W obu nartach tak samo. Czyli tyły były ustawione przed testem o 1 za dużo, tak naprawdę na 6, choć 5 na skali wiazania. Czy to tłumaczyło kontuzję żony? Nie wiadomo, ale być może tak.
-
Ale by się zjadło. Właśnie mi przypomniałaś, że muszę zadzwonić z życzeniami do pewnego Poznaniaka, Marcina.
-
Mam nadzieję. Też byłem w projekcie (CTA), który miał m.in. rozkminić ciemną materię. 🙂 Tyle że jak uczy życie, po rozkminieniu tego, pojawią się kolejne niewyjaśnione byty, które zapewne też rozkminimy i... never ending story. I czy nie jest to czasem sugestia na istnienie "transcendencji"? 🙂
-
Zacytowałem prof. Meissnera. Tobie też polecam posłuchać tego wykładu. Nie wchodząc w szczegóły, energia w naszym Wszechświecie składa się z ciemnej energii, ciemnej materii i materii widzialnej, czyli typowych cząstek, z których np. zbudowane jest nasze ciało. O ciemnej energii nie wiemy nic, o ciemnej materii też niewiele. Sporo wiemy jedynie o materii widzialnej, której jest tylko ok. 4%.
-
Którego wszechświata? 🙂 Posłuchaj dokładnie wykładu prof. Meissnera, który podałem. Zresztą na YT jest mnóstwo innych tego samego autora. M.in. mówi o wielu wszechświatach, również o takich, których nigdy, nawet teoretycznie, nie będziemy mogli podgladnąć. A w kontekście ciemnych energii i materii stwierdza, że tak naprawdę jesteśmy w stanie wytłumaczyć tylko 4% otaczającego nas świata. To bardzo niewiele. Mówi też sporo o LHC (wielki akcelerator w CERN) i o poszukiwaniach w nim cząstki Higgsa. Wykład miał miejsce w 2013 r. Dziś już wiemy więcej. A dla mnie osobiście zabawany jest fakt, że uczestniczyłem w niewielkim stopniu w tych pracach. Moje centrum komputerowe brało udział w dużym projekcie europejskim prowadzonym przez CERN. Niestety, im więcej wiemy w fizyce, tym odkrywamy, że coraz więcej jeszcze nie wiemy. I w sumie jest to bardzo optymistyczny wniosek. 🙂 Neurolodzy czy psychologowie + AI mogą wytłumaczyć skąd u ludzi bierze się potrzeba wiary w boga, religii. Skądinąd intuicyjnie to wiemy i rozumiemy. Ale fizycy, badając nasz świat od strony praw fizyki w nim obowiązujących starają sie pokazać, że trudno sobie wyobrazić istnienie owych praw, ich uniwersalność, prostotę, piękno bez udziału "transcendencji", czegoś z poza naszego układu wiedzy i pojęć. A z drugiej strony, odkrywając i tłumacząc nowe zjawiska, budując wciąż lepsze modele opisujące rzeczywistość fizyczną, zdają sobie sprawę, że wciąż przybywa pytań na które brak odpowiedzi. I świadomość, że tak naprawdę jesteśmy bez szans by na wszystkie odpowiedzieć. W cytowanym wykładzie polecam fragment o tzw. stałej kosmologicznej Einsteina. I to także nieuchronnie prowadzi do owej transcendencji. Myślę, że ta dyskusja mocno przekracza ramy forum narciarskiego. 🙂 Każdy sam wybiera swój model wiary lub jej braku. Chciałem tylko w oparciu o własne przemyślenia i wiedzę podkreślić, że nauka i wiara to dwa różne, nieprzecinające się wzajemnie i niewykluczajce się podejścia. Natomiast w żadnym stopniu nie można powiedzieć, że w świetle odkryć naukowych wiara w Boga traci sens. Ba, wobec tego co podałem wyżej i zacytowałem, istnieje silna sugestia, że jest wręcz przeciwnie.
-
Żeby to było takie proste. 🙂 Może nawet było w dobie oświecenia, ale dziś? Co najmniej połowa fizyków to ludzie wierzący, niektórzy nawet bardzo. Dlaczego wymieniam fizyków? Bo to ludzie, którym najbliżej do zrozumienia mechanizmów jakie rządzą wszechświatem. I na ogół właśnie oni wiedzą, że niewiele wiedzą. 🙂Te nasze, tzw. zdobycze naukowe, niewątpliwie ważne i przydatne w codziennym życiu, mają się nijak do zrozumienia jak ten wszechświat się kręci i o co w tym kręceniu chodzi. A w każdym razie mają niewiele. I bardzo często jakieś odkrycie czy wyjaśnienie ujawnia kolejne pytanie, na które nie ma odpowiedzi, vide ciemna materia. Ba, kosmologowie, którzy de facto są fizykami zajmującymi się wszechświatem, jego początkiem i ewolucją, i w pewnym sensie najbardziej kompetentni do odpowiedzi o sens i istnienie Boga (w świetle badań, które prowadzą), są często osobami wierzącymi. Inna sprawa co to znaczy "wierzący", ale mniej więcej wiemy o co chodzi. Np. ks. prof. Michał Heller. Wybitny kosmolog, BTW nauczyciel mojej żony, też kosmolożki przez lata i też osoby wierzącej. 🙂 Polecam wykład "Fizyka a wiara" innego fizyka, prof. Krzysztofa Meissnera. Tzw. cząstkowca (teorie dot. cząstek elementarnych), ale i kosmologa. https://youtu.be/291sutj35Mo?si=wQ7gQFE2u_9uun-wA ja. A ja. Mam oczywiście swoje przemyślenia i doświadczenia w temacie wiary. Określiłbym siebie jako osobę bardzo wierzącą, choć mało kościółkową. W ogóle sądzę, że to temat bardzo intymny. Każdy powinien swoje przemyślenia zostawić dla siebie (właśnie czynię wyjątek 🙂). Nie lubię ostentacji w okazywaniu swojej wiary.
-
Tak mi się przypomniało w temacie... nie, nie powodzi 2024, ale wyborów, nie tylko tych ostatnich. Słowa z piosenki W. Młynarskiego "Ludzie to kupią": Ludzie to lubią, ludzie to kupią, byle na chama, byle głośno, byle głupio. Prorok jaki czy co? 🙂 https://youtu.be/F4Ux_12X6UM?si=V0LjNToCPOra0Y-g
-
Na pewno znasz sie na tym lepiej niż ja. Pamietaj jednak, że choć beneficjentami są producenci broni, to niektórzy tracą. Zresztą nie tylko o wojnę w Ukrainie tu chodzi. I nawet nie o to jak naprawdę zareaguje na konkretny incydent ten czy inny nowy prezydent USA. Ważne jest, i to jest przekonanie mojej amerykańskiej koleżanki, która BTW należy do dobrze prosperującej klasy średniej, co różne oszołomy typu Kim czy Putin myślą o jednym czy drugim kandydacie. I kogo sie bardziej obawiają. Liberalnej kobiety czy faceta oszołoma, któremu lepiej nie wchodzić w drogę? A ja podzielam te jej obawy. Na kogo bym głosował? Bez naczenia, bo i tak nie mogę. 🙂 A komu kibicuje? Oczywiście, że Kamali.
-
Wszystko to prawda, ale jak sądzisz, z kim będzie sie bardziej liczył, a ściśle przed kim będzie miał większego pietra taki Kim czy Putin? Przed Kamalą czy Donaldem?
-
Wczoraj spotkałem się z parą Polaków żyjących w Stanach od 40 lat. Mieszkają w Bostonie. Ona pracuje w służbie zdrowia, on, elektronik, pomimo 75 lat, pracuje w firmie produkującej między innymi podzespoły dla wojska. Dobrze się im powodzi. Pytałem na kogo zagłosują. On na Kamalę, mimo że stwierdził, że za prezydentury Donalda, powodziło mu się lepiej niż za Bidena. A ona na Donalda. Dlaczego? Bo na niepewne, nieprzewidywalne czasy lepszy jest nieprzewidywalny facet, którego różne światowe goźne oszołomy będą się bały. I niestety coś w tym jest.
-
Czyli wychodzi na to, że w 1968 r. korzystaliśmy z wirwirączki. Na pewno nie narzekaliśmy. Natomiast dzięki Maciejowi S. wiem z jakiego programu się uczyliśmy na kursie PI. To był ten zeskanowany przez niego, z którego korzystał w 1969 r. Były w nim np. dwie kristianie: rotacyjna i rotacyjna lekka. 🙂Niestety moje stare materiały zaginęły w pomrokach dziejów. 🙂 Zostały mi jakieś z 1971 r.
-
Mitku, a ile to Ty miałeś latek w marcu (lub kwietniu) 1968 r. ? 😉 3-4? 😉 Zostały mi w pamięci osiołki. Może były to kucyki, raczej nie konie, na pewno nic spalinowego. W sumie, bez znaczenia. Pobyt wspominam jako niezwykły i wspaniały. Samotnia odcięta w pewnym sensie od świata zewnętrznego, wokół zima, świeży śnieg, codzienne wieczorne tańce, wspaniały instruktor, a my młodzi, dopiero wchodzący w dorosłe życie. Aha, a kilkugodzinne podejście w świeżym sniegu z pełnym narciarskim ekwipunkiem to nie jest bułka z masłem. No chyba że ma się 18 lat. 🙂
-
Fakt, kilka wspomnień z Murowańca. 🙂 Na przełomie grudnia i stycznia 1968 r. spędziłem tydzień na moim pierwszym kursie narciarskim w życiu. Ćwiczyliśmy na pobliskim pólku i jeździli oczywiście w Gąsienicowej. Ale w kwietniu 72' (z dokładnościa do roku) spędziłem 2-3 dni w Murowańcu. Wybrałem się samotnie, ale spotkałem w schronisku kilku znajomych z roku. Może Jan też wtedy tam był. 🙂 Wieczorem graliśmy w brydża, palili papierosy, spaliśmy w śpiworach (chyba) na marnie ogranym strychu, a w dzień oczywiście jeździłem samotnie z Kasprowego.
-
Wieczorny spacer.
-
Nic nie przepadło. Wchodzisz na siebie :), klikasz profil a potem "Moja aktywność" po prawej stronie. Wszystkie Twoje 109 wpisów można odczytać wraz z całymi wątkami. Ttlko zdjęcia i filmy (i linki do nich) sprzed awarii są niedostepne. Sam się o tym niedawno przekonałem przekopując sie przez swoje ponad 2100 wpisów. Ile tam głupot nawypisywałem. 🙂
-
Nie, mnie nie chodzi o NW. Dobrze to tłumaczy Jeremy w któryś z jego filmów. Mówi, że w pewnym momencie ciało idzie lekko w górę i wyglada na to, jakbyśmy celowo go podnosili. A tak nie jest, to jest tylko bierna reakcja na dodatkowy nacisk. Dokładnie chodzi mi o to: https://youtu.be/c_fve7MYHDg?t=678