Skocz do zawartości

a_senior

Members
  • Liczba zawartości

    2 909
  • Rejestracja

  • Ostatnia wizyta

  • Wygrane w rankingu

    38

Zawartość dodana przez a_senior

  1. Niezły materiał o budowie kolei na Kasprowy i nie tylko. Temat mi bliski bo od tej kolejki i od Kasprowego zaczęło się moje narciarstwo. Przez kilka lat jeździłem tylko tu.
  2. Chodzi Ci o wstawkę Jana z dwoma ładnymi zdjęciami? Gdzie tu mowa o zajebistym wyczynie? Sympatyczna wstawka, ładne zdjęcia z niebanalnej, bardzo wysokogórskiej wycieczki. Tylko przyklasnąć. Ja bardzo lubię czytać i przegladać takie "publikacje". Moja najwyższe wysokość w życiu, do tego osiągnięta kolejką to Aiguille du Midi na ponad 3800 m. Już sie wtedy czułem jakbym wypił sporego kielicha.
  3. Bo trochę różnic między kobietami i mężczyznami jest. 🙂 Kobiety średnio biorąc są słabsze fizycznie od mężczyzn, ale bardziej gibkie. Czyli mają większą nas mężczyzn ruchomość w stawach. Widać to nawet w jeździe na nartach. Prócz anatomicznych różnic jest jeszcze kilka istotnych dotyczących ich reakcji i codziennych zachowań. O tym szybko przekonasz się po pewnym czasie wspólnego życia z partnerką. 🙂
  4. To nie byłoby takie złe. Dodajmy, że Jan był tylko administratorem, do tego sprawnym, nie właścicielem KN. Właściciel kiedyś nawet mnie proponował administrację, ale nie podjąłem się. I słusznie zrobiłem, bo Jan był lepszy, zresztą to kiepska fucha.
  5. Nawet nie mam gdzie bo żona wszędzie kwiaty sadzi. 🙂 A poza tym odpadłoby sporo przyjemności. Bo najpierw jest spacer, potem zbieranie, które też jest dla mnie przyjemnością i powrót z obciążonym plecakiem. No i ciężko byłoby wyhodować krzaków na 20 kg owoców. To jest ok. 40 l. Podobnie z borówkami zwanymi niesłusznie przez niektórych jagodami 🙂. Są te amerykańskie, nawet mamy trochę posadzonych, ale to nie to. BTW w tym roku nie obrodziły.
  6. Oto ręka zbieracza jeżyn. Obrodziło w tym roku rekordowo. Zebrałem czernic (to po tutejszemu) ok. 20 kg. Dżemy, soki, nalewki. Rekordowo obrodziły też śliwki. A to się zdarza raz na 3-4 lata. Sąsiadka zbiera i zbiera. Myślę, że kilkanaście wiader uzbierała z kilku drzew (podrzucam zdjęcie). Sama nie pędzi, ale jak to w kawale o bacy, wszyscy w okolicy tak. 🙂
  7. a_senior

    Życzenia urodzinowe.

    Dołączam się. 100 lat, ale w zdrowiu. 🙂
  8. To zależy co rozumiesz pod tym pojęciem. Takie czysto zawodnicze, których i tak w sklepie nie kupisz, się nie nadają, ale już takie sztywne, z cienkim kapciem tak. Moje obecne Fischery RC4 130 sa całkiem wygodne i wytrzymuję w nich spokojnie cały dzień. Często nawet nie rozpinam na krótkich postojach.
  9. Prawda. Mnie pomogło dołożenie płaskich wkładek do kapcia. Wkładasz pod wkładke którą już masz. Można je kupić w sklepach narciarskich. W jednym z butów dokładałem nawet te wkładki 2x. Pomogło.
  10. Ale jest jeszcze inny mieszkaniec Krakowa, też Andrzej, do tego profesor. I co ciekawe dobrze znał się na akustyce. 🙂 I też był prezydentem. Czy dobrym? Nie mnie oceniać, bo to też rodzina. 🙂 A co do reszty Twojej wypowiedzi to się z nią całkowicie zgadzam.
  11. Zawsze mnie interesowało czym od pewnego czasu podpadły Janusze i Grażyny. Skąd się to wzięło i dlaczego padło na te imiona? W najbliższej rodzinie mam i Janusza i Grażynę. Jedno i drugie jest profesorem. Bogu dzięki że nie padło na Andrzeja. 🙂
  12. a_senior

    Rowerem po Austrii

    Bo po prawdzie na razie to trochę bez sensu. To obniżenie wagi, ale i wydajności w przypadku full MTB, ma jak najbardziej sens. Sam to odczuwam w górach, w których obecnie spędzam pół roku. Ale e-HT? Po co mu ograniczać performance a waga ma mniejsze znaczenia. Myślę jednak, że i w tym sektorze pojawią się "lekkie" rowerki. A po co komu e-MTB? Oczywiście, wszędzie można z buta, ale lepiej byłoby wyjechać. U mnie dochodzi coraz mniejsza wydolność związana z wiekiem i kłopotami sercowymi w sensie medycznym. 🙂 Wspomaganie byłoby mile widziane. Ale jest i wiele innych aspektów. Mój niewiele warty finansowo full MTB trzymam w górach u sąsiadki w stodole. Przez pół roku i mnie i jej tu nie ma. Spędzam go w mieście. Mógłbym ten lekki e-MTB trzymać w Krakowie w piwnicy, ale strach że ukradną, bo jego wartość byłaby już konkretna. I pewnie na myśleniu w moim przypadku się skończy. W komentarzu do filmiku, który cytowałem ktoś wspomniał i chwalił Orbea M10. Ponoć lekki. Można kupic nowy za 19000 zł, a używany (niewiele) w Decathlonie za 12000 zł. I jeszcze jeden komentarz odnośnie e-bików (znów wątek sie rozjechał, ale mam nadzieję, że dzięki Wieśkowi wróci na tory :)). Głównie to moda. Do tego trochę szkodliwa. O ile e-MTB, nawet e-HT mają sens, każdy kto trochę jeździ po górach zrozumie, o tyle w innego typu rowerach i innych typach jazdy, sens jest co najmniej wątpliwy. Oczywiście z wyjatkiem osób starszych i/lub z ograniczonymi możliwościami fizycznymi i jeszcze kilkoma wyjątkami. Ale takie e-bike kupuje się dla dzieci. Chyba po to by sie mniej męczyły. 🙂 Jeżdżą nimi umięśnieni faceci po namorskich, płaskich ścieżkach (coraz częstszy widok niestety). W radio Kraków, które lubię i słucham, jest audycja "Małopolska na dwóch kółkach", a główna wygraną rower elektryczny.
  13. a_senior

    Rowerem po Austrii

    Niestety nie mam. Refleksu zabrakło. Właściciel podał te 18 kg. I w moich rękach mniej więcej sie zgadzało.
  14. Ale wreszcie trzeba trafić na tę swoją połówkę. Inaczej jest do d... Człek się robi zgryźliwy, markotny. A jak już znajdziesz tę swoją, zakotwiczysz się, to wcale lepiej nie będzie, nowych tamatów do narzekania sporo się znajdzie ;), ale będzie dużo ciekawiej. Ja już tak ciekawie żyję od 49 lat. 🙂 Za rok stuknie 50. Liczę na premię od państwa. Reasumując. Zwiększ swoje wysiłki w celu znalezienia swojej połowy. 🙂 Wbrew temu co czasem piszesz, wydajesz się osobnikiem interesującym dla przedstawicieli płci pieknej. 🙂
  15. a_senior

    Rowerem po Austrii

    Pozazdrościć. 🙂 Piękne zdjęcia. Nie myślicie o elektrykach? Wczoraj spotkałem w moich górach młodą parę. Dziewczyna podjechała do mnie z zapytaniem: "Wiesiek?" :). Pomyliła się. Ale przy okazji pogadaliśmy. Chyba mieszkają za granicą i przyjechali na wakacje w swoje rodzinne strony szukając dawno niewidzianego Wieśka. Anyway zapytałem o ich rowerki. Elektryki, ale jakieś delikatne. Wziąłem toto do ręki. Podobno jedynie 18 kg. A mój full nieelektryczny waży 16 kg. Ten elektryk nie ma tak mocnego wspomagania jak ten ważący 25-26 kg, coś za coś, ale jakieś ma. Stwierdzili, że poprzednio jeździli na takich 25 kg elektrykach, ale przeszkadzał im ich duży ciężar, zwłaszcza na zjazdach. Te ich nowe rowerki to jakiś Specialized. Tu link do więcej na temat:
  16. O ile pamiętam to faktycznie zatrzymailiśmy się w tej knajpce. Jeśli coś postawiłem to było to piwo. 🙂
  17. W sensie nachylenia czy rodzaju śniegu to nie. Taka przyzwoita czerwona. Trudność polegała na tym, że w takich warunkach nie widzisz dobrze po czym jedziesz. Dołek czy górka? Nie widać tego. I to jest ta trudność, którą chciałem pokazać. Ja tego nie lubię. Jadę wtedy zachowawczo i ostrożnie. Od lat to samo. Atomic SL9 150 cm. Wciąż się dobrze trzymają. Gorzej, że córka wciąż jeździ w butach o flexie 70. Namawiam by je upgradowała, ale ona wciąż nie ma czasu. Faktycznie przy trójce dzieci może go nie mieć za dużo. 🙂 Powiedzaiabym dość trudne miejscami. Ale tylko dość. No i jazda po nieprzygotowanym. Skutecznie i pewnie jedziesz, ale moja córka pojechałaby po tym w tym samym stylu co na filmiku, który podałem. Krótki skręt dynamiczny. Ona tak ma i tak lubi. 🙂 Pamiętam jej zjazd z Palikota, tfu.. Palinkopfa w Ischl. 🙂 Jedna z dwóch czarnych. Stromo jak cholera, a ona tym swoim tanecznym krótkim skrętem. Tyłek dotykał ziemi. Niestety nie zdążyłem sfilmować.
  18. Wracam jeszcze do tego. Słaba widoczność to także brak rozeznania podłoża. Nie widzisz dobrze struktury terenu, sniegu. Wszystko wydaje się szare, płaskie. A nie jest i może boleśnie zaskoczyć. Niektórzy mimo to radzą sobie w takich warunkach nieźle. Tu moja córa w Ischgl w 2013 r. I jej mama w niebieskim, która radzi sobie nieco gorzej. A tata też nie bryluje w takich warunkach pomimo dobrego wzroku. 🙂
  19. Też tak sądzę. I podobnie sądzą "moi" instruktorzy francuscy, których filmiki "tłumaczyłem". 90% spędzają na tego typu nartach i to nie tylko ucząc innych, a pozostałe 10% na czyms do jazdy off.
  20. Masz na myśli wizytę w IPN? Podszedłem do tego wbrew pozorom lekko, półżartem. Ale ciekawy byłem, czy coś w teczkach na mnie nie ma. Ta firma, którą odwiedzałem w Paryżu to była Alpfa Stanisława Zasady, a ściśle jej francuska filia informatyczna. W swoim czasie dość znana. Myślę, że SB mnie namierzyło bo byłem w owym czasie potencjalnym kandydatem na jakiegoś TW. Wtedy, 1988, łatwo do pracy za granicą, do tego legalnie, się nie wyjeżdżało. Anyway, na TW się nie nadawałem i nie nadaję. Za gadatliwy jestem. 🙂
  21. Z posądzeniami o współpracę TW różnie bywa. Na początku 1988 zacząłem mieszkać we Francji. Czekając 2 miesiące na przyjazd rodziny często odwiedzałem polskich kolegów (i koleżanki 🙂) w firmie informatycznej w Paryżu. Nudziło mi się i często tam zajeżdżałem pogadać, zwłaszcza w weekendy. Po jakimś czasie zauważyłem, że rozmowy stały sie z ich strony delikatnie mówiąc chłodne. Potem przyjechała rodzina, więc moje wizyty u nich się skończyły. Ponownie zobaczyliśmy się po jakimś czasie. Dowiedziałem się, że doszedł do nich sygnał, że pracuję dla sbecji i dlatego tak często u nich bywam by się coś dowiedzieć. Rzecz w tym, że z sbecją nigdy nic nie miałem wspólnego. 🙂 No może poza sąsiadem, skądinąd porządnym gościem. 🙂 A już w latach 90. znalazłem się na tzw. liście Wildsteina. Z imienia i nazwiska. Kolega zaczął sie ze mnie naigrywać. 🙂 "A mnie tam nie ma" - prowokował. 🙂 Niechętnie poszedłem do IPN by wyjaśnić sprawę. I dostałem glejt, że jestem czysty. Ten gość z listy to była inna osoba. A propos elektryków. Siostra ma mały apartament w Alpach w okolicach Genewy. W tym samym budynku podobny apartament niedawno wykupiła rodzina z Polski, spod Łodzi. Przyjechali elektrykiem. Bardzo zadowoleni. Mają dwa elektryki, ładują z paneli w domu pod Łodzią i jeżdżą po Europie elektrykiem. I sobie chwalą. I bądź tu mądry. 🙂
  22. Mam to wszystko. 🙂 Przez lata się uzbierało, ale w takich warunkach w Kappl, o których pisałem, zdecydowanie wolę zostać w knajpie. Bo życie mnie nauczyło i tego, że można sobie łatwo w tych warunkach zrobić krzywdę. Nigdy nic bardzo złego sobie na nartach nie zrobiłem. Ale kilka epizodów było. M.in. lekko ponaciągane ścięgna właśnie we mgle. Wydaje ci się, że stoisz, a jedziesz i... naciągasz sobie ścięgno. 🙂
  23. Przy marnej widoczności niczego nowego się nie nauczysz, techniki nie poprawisz i możesz sobie zrobić ziazi. Jedziesz usztywniony i tylko myślisz jak dojechać cało na dół. A jak sie zatrzymasz, to nie wiesz czy jeszcze jedziesz czy już stoisz. Pamiętam pewien pobyt w Kappl. Co mądrzejszy zostali w knajpie, ale moja żonka powiedziała, że nie przyjechała na narty by siedzieć w knajpie i wraz z córką pojechała na czerwona trasę. Mgła, padający śnieg. Dobrze jeżdżąca córka wyszła z tego "eksperymentu" bez szwanku, żonka - z bolącym, nabrzmiałym kolanem po jakimś upadku. Efekt - do końca pobytu zwiedzanie okolicy na piechotę a po powrocie do domu, artroskopia i te rzeczy. Na szczęście wszystko dało się wyleczyć.
  24. I ja sie pod tym podpisuję rekami i nogami. 🙂
×
×
  • Dodaj nową pozycję...