Cała aktywność
Kanał aktualizowany automatycznie
- Z ostatniej godziny
-
Nawet nie będę próbował dyskutować. Rybelek pyta jak zrobić szpinak - pewnie wiecie. Pozdro
- Dzisiaj
-
Pierwszy raz kiedy dokładnie zrozumiałem, że należy kontrolować lekarzy wyglądał u mnie tak. Poszedłem z bólami w górnej części żołądka, wyglądało mi to na woreczek żółciowy (moja mama miała kamienie). Lekarz docent, wizyta prywatna, tłum ludzi. Wysłuchał mnie, dotknął i mówi tonem boga i 100% pewnością - pan nie ma kamieni to helicobacter. Wypisał receptę. Ale ja, jak to ja sprawdziłem co mi przepisał i patrzę - penicylina! Kurczę na to jestem uczulony. O to lekarz już nie spytał. Poszedłem do drugiego i okazało się, że mam kamienie i skończyło się laparoskopią. To była nauczka na całe życie. Może lekarz myli się tylko raz na 50 diagnoz ale... może to akurat trafić na mnie. Całe szczęście, że wiedza jest teraz dostępna łatwiej. Są portale dla medyków - można się zalogować, są wyspecjalizowane portale dla chorych gdzie można znaleźć dużo więcej jak wie specjalista, bo skupiają całe społeczności danej choroby. Oczywiście jest multum nawiedzonych, oszustów, znachorów itd. Podstawowe jest to, że nasz system jest niewydolny i trzeba się umieć w nim poruszać.
-
To ja Ci opiszę przypadek żony. Kilka lat temu. Silne bóle stawów zwłaszcza w nocy jakiś niedowład i ból lewej nogi itp. Nie da się spać w nocy. Badanie w kierunku boreliozy. Wynik niepewny, na pewno był kontakt. Rezonans kregosłupa - nic specjalnego nie widać. Wizyta, oczywiście płatna, u kilku różnych dobrych specjalistów: neurologa, reumatologa nie mówiąc o internistach. Brak konkretnej diagnozy. Nie wiadomo co robić a objawy coraz gorsze. Pomogła telefoniczna rada siostry. Też lekarza, ale larygologa pracujacego w szpitalu w Luksemburgu. Powiedziała tak: "U nas w Luksemburgu jak obserwujemy podobne objawy a diagnoza nie jest oczywista, to zakładamy, że to jest borelioza i ładujemy stosowny antybiotyk. Zrób to samo." Zrobiła i zdecydowanie pomogło.
-
7 dni po 450 km dziennie niegroźne? Przecież nie ma mowy o wyspaniu się, o regeneracji w trakcie. Regularny wyścig kolarski to wiele dni jazdy po 150 czy nawet 200 km. W peletonie z obstawą, ekipą do regeneracji i możliwością wyspania się. Klasyczny maraton 42 km to wyzwanie dla biegacza, duży wysiłek, ale po zakończeniu wypoczywasz, wysypiasz się. A tu? Nie znam się na tym, ale obawiam się, że taki ekstremalny tydzień wysiłku a zwłaszcza niedospania dla organizmu, z którego czerpie się ostatnie rezerwy jest groźny. Nie w perspektywie kilku następnych tygodni, ale całego życia.
-
No to proszę wytłumacz mi gdzie robię błąd w rozumowaniu. Z mojej perspektywy wygląda to tak. Złapałem milion kleszczy. Nie wygląda, że jestem chory ale czuję się zaniepokojony. Mam wielkie kłopoty z wbiciem się do lekarza POZ, do tego mam dobrze płatną pracę. 1. Szukam wizyty prywatnej. za drobne 300 zł wbijam się tam i dostaję skierowanie (100% płatne) lub nie dostaję bo lekarz autorytatywnie powie - nic panu nie jest (?). Teraz płacę kolejne 300 zł za test z którym wracam (lub nie) do specjalisty. 2. Po stu tel. rejestruję się do mojej przychodni. Godzina jest taka, że muszę wziąć wolny dzień. Niby nic nie płacę, ale jestem w plecy 300 zł. Dostaję skierowanie na badania. Płatne. Dalsza ścieżka - kolejna wizyta u domowego. Czyli kolejne 300 zł. 3. Robię szybko test (to pobranie krwi - nie widzę tu niebezpieczeństwa - ?). Trwa to chwilkę, odbieram wynik idę lub nie do specjalisty. Sprawa załatwiona. W wariancie trzecim oszczędzam i czas i pieniądze. Jak widać opieka zdrowotna to przede wszystkim logistyka. Od lat leczę się prywatnie, ale nie przypadkowo. Wybieram tych lekarzy co pracują w szpitalach. Najlepiej na stanowiskach. Jak trzeba będzie to się tam bez problemu wbiję na dodatkowe badania lub interwencję. Jak dotąd pięknie to działa. W kwestii badań zaś zauważyłem, że lekarze dość oszczędnie przepisują diagnostykę (biorąc pod uwagę koszty). Jestem na przykład u ortopedy (prywatnie) ze złamaną kością ramieniową i rentgenem z SOR. Ogląda i mówi (do siebie) fajnie byłoby mieć tomografię ale, zawieszenie głosu, to kosztuje. I koniec. Mówię - panie doktorze ubezpieczenie pokryje. No to wypiszę panu skierowanie. Lekarz optymalizuje diagnostykę, ale przecież ona nie jest jakaś droga. Do 1000 zł bardzo dużo badań da się zrobić. Ogólnie perspektywa pacjenta jest inna jak lekarza. I niezależnie od tego, że lekarze dysponują wiedzą to przecież MOJE ŻYCIE i trzeba patrzeć im na ręce. Zbyt ważna sprawa aby mieć pełne zaufanie. W tym konkretnym przypadku spokój psychiczny @Spiochu może być wart tych 300 zł. Oczywiście wiedząc, że wynik nie musi być jednoznaczny.
-
Za dużo roboty. 🙂 No może z wyjątkiem zupy i sosu. Oczywiście smażone na patelni jak najbardziej, ale ile można ich zjeść. Te moje to zapewne świerkowo-jodłowe, bo z takiego lasu zbierane.
-
ŁUKI PŁUŻNE I. Jadąc łukiem płużnym lub z poprzedniego skrętu, przejdź do pługu, przenieś ciężar ciała na nartę zewnętrzną skrętu, zwiększaj obciążenie narty zewnętrznej skrętu kierując kolano w przód, do środka skrętu. II. W końcowej fazie sterowania powtarzaj cykl w drugą stronę. Amen!
-
Cześć Piotrek nie wiedziałeś, że glazurnik czy fizyk ma takie samo prawo do oceny działań medycznych jak lekarz? Dziwne. A już oczytany artysta fotografik to Cię przykrywa czapką. 🙂 POzdro
-
Wchodzą statsy z porannego chodzenia po pustym już lesie:
-
pięknie, prosto i zrozumiale napisałeś bez tej całej teoretycznej instruktorskiej papki
-
Cześć Trochę wyrwałeś z kontekstu niestety bo najpierw w poście odniosłem się do specyfiki MRDP i jego trudności. Carpatia Divide też nie każdy przejedzie ale 95% ultra tak. Mówimy o osobach regularnie jeżdżących a nie przypadkowych. To zresztą łatwo sprawdzić: Wstajesz rano i jedziesz - w terenie mieszanym powiedzmy 200km a na szosie powiedzmy 300km jak przejedziesz bez problemu i następnego dnia wsiądziesz na rower i pojedziesz z przyjemnością to możesz jechać i przejedziesz ultra. W ultra ważna jest taktyka jazdy bo ważne jest dojechanie więc jazda taka aby sobie i sprzętowi nic się nie stało a to niełatwe jak masz limit. Pozdro
-
No tu jednak się nie zgodzę. Mimo iż w MRDP jadą nieprzypadkowi uczestnicy to w tegorocznej edycji co czwarty nie dojechał w ogóle do mety, a w limicie zmieściła się tylko połowa uczestników. Zupełnie inaczej by to wyglądało gdyby limit był na poziomie 20 dni czyli średnia dobowa około 160 km. Takie wyprawy robi już sporo osób, również z bagażami, choć to dalej od course duży wysilek. W wielu ultra to właśnie wyśrubowany limit znacząco podnosi trudność zawodów.
-
Cześć Wiesz Marek, ja już dokładnie nie pamiętam ale "łuk alpejski" to osadzona historycznie nazwa konkretnej ewolucji, chyba jeszcze przedwojenna. Gdzieś mam w materiałach a może Adam będzie pamiętał. Co tu maj,ą na myśli to nie wiem dokładnie. Pozdro
-
Cześć Po nieco nieudanych MŚ, Katarzyna Niewiadoma zdobyła srebro na ME. Zawody może mniejszej rangi ale startowała praktycznie cała czołówka więc sukces wartościowy. No niestety Demi Vollering lepsza i to solidnie lepsza. Pozdro
-
Akurat MRDP to specyficzny wyścig i można do niego przystąpić spełniając założone kryteria - ukończony jeden z wyścigów wymienionych w regulaminie albo udokumentowanie przejechania na raz 900 km czy 1000km czy coś. Groźne? MRDP to skrajnie trudny wyścig ale co tu może być groźnego poza opisywanymi przez Cynicznego drobiazgami? Najlepsze czasy robią przygotowani i zaprawienie w bojach, często byli kolarze więc to dla nich norma. Dla osoby, która jeździ na rowerze regularnie przejechanie trasy ultra w limicie to nie problem a powraca się do pełnej równowagi pewnie do tygodnia - jak po każdym solidniejszym wyzwaniu np. po kajakach, jak chcesz płynąć a nie stać z prądem. Pozdro
-
Ludziska, sorry, ale nie bierzcie się za porady dotyczące boreliozy na forum narciarskim, bo kolega to i kolega tamto, a potem ludziom robią krzywdę szarlatani. Od tego są specjaliści, jak nie przyzwoity internista, to spec chorób zakaźnych. Przy braku objawów testów się nie robi, a nauka za tym jest mocna. Nie będę się tu rozpisywał, bo nie chce mi się walczyć z mitami i kazuistyką.
-
No to będzie się działo. Na ten rok skończyłem.
-
Cześć Mleczaj rydz to zdefiniowany gatunek zgodny w opisie z podanym przez Ciebie. Inne mleczaje to po prostu inne gatunki i -szczerze mówiąc pierwszy raz słyszę, żeby ktoś nazywał je rydzami. Różnice są przecież ewidentne tak w cechach owocnika jak i w środowisku, w którym się pojawiają. Dla mnie dość dziwne. Wiadomo, że znakomita większość grzybów jest jadalna lub nietrująca ale żeby zbierać coś w ciemno...??? A powracając do rydzów... absolutnie zajebiste oczywiście z patelni czy tam blachy ale kiszone również polecam - choć sami takich nie robimy ale jedliśmy z raz czy dwa. My głównie marynujemy grzyby oraz spożywamy od razu w różnych postaciach. Nie wyobrażam sobie jak można nie zbierać grzybów. Fajna zabawa nawet z czyszczeniem i obróbką a zdarzały się i całą paka - jak jeszcze mieliśmy pickupa. A już wyjazdy z ekipą w jakieś lasy na grzybowe weekendy ze zbieraniem i wieczornymi imprezami przy obróbce - zajebiste. Pozdro
-
Dziś w lesie od 6.30. Ludzi nie ma, grzyby gdzieś się pochowały po nocnych przymrozkach w tygodniu. Znaleziona cała jedna sztuka:
-
A pamietasz moderatora ze skiforum, gdy jeszcze była tu moderacja?
- Wczoraj
-
Zawody w drifcie pod twoim domem też powinny być spoko. To dobrzy kierowcy są, świetnie panują nad autami. Jeżdżą szybko i bezpiecznie.
-
-
-
Wszyscy do szeregu. Zrobić miejsce na drodze bo Pan jedzie.
-
Na wiki piszą, że ten podział trwa od wielu stuleci: