
Wujot2
Members-
Liczba zawartości
647 -
Rejestracja
-
Ostatnia wizyta
-
Wygrane w rankingu
13
Zawartość dodana przez Wujot2
-
Jeśli chodzi o Shimano to w segmencie elektrycznym stworzyli automatyczną skrzynie biegów do roweru - recenzje są bardzo pochlebne. Ale nie tylko oni - są konkurenci z chyba jeszcze ciekawszymi rozwiązaniami. Tak, że w elektrykach szykuje się rewolucja. Na razie mnie to nie interesuje więc zbytnio tego nie śledzę. Ale upierdliwość codziennego serwisu (maks co drugi wyjazd trzeba czyścić napęd) powoduje, że te skrzynie Piniona (są też inne) ciągle mi wracają przed oczy... Jak trochę więcej jeździłem to miałem po prostu dwa rowery na zmianę - jeden był w serwisie, a drugim jeździłem i co dwa tygodnie, miesiąc zamianka. Było to wygodne (bo serwis na sąsiedniej ulicy) i, wbrew pozorom, tanie. Teraz jeżdżę mniej, ale do serwisu daleko, na myjnię też 6 km (myjka w domu trochę słaba), a czasu mało więc mi to wraca przed oczy. Codzienne użytkowanie rozwiązałem tym bezobsługowym rowerem, ale dalsze wyjazdy trzeba rower przygotować, szczególnie, że zdecydowana większość to drogi gruntowe. Z tymi skrzyniami biegów główny problem tkwi pewnie w ramach - mały wybór i wysoki, z tego powodu, koszt. ale jak napisałem, gdybym robił wielodniowy wyjazd "po świecie" to wybrałbym to rozwiązanie.
-
Jeszcze zajrzałem do neta i jest fajny artykuł o rowerowej "skrzyni biegów" (pinion) https://rowertoja.pl/pinion-rowerowa-skrzynia-biegow/ Są tam też rowery trekkingowe np Cena pod 14 k z amortyzatorem od Suntour nie wygląda tutaj super okazyjnie ale gdybym planował jazdę "przez kontynent" w warunkach gorących i zimnych przez miesiące to bezstresowy napęd to kapitalna sprawa. No i znalazłem cos dla siebie (oczywiście tak na pierwszy rzut oka). Niestety na łańcuchu.
-
Bardzo ciekawym (i absolutnie używanym) rozwiązaniem są rowery Cavaliere gdzie jest pasek klinowy i skrzynia biegów. Jak poczytasz to praktyczna sprawność tego systemu jest nie gorsza od klasycznego układu, co ważne także waga nie jest większa. Widziałem (i rozmawiałem) je u zawodników jeżdżących DH, enduro, mtb. Wygląda, że alternatywa jest, jakkolwiek kosztowna. Sam mam jeden rower na pasku klinowym i bezobsługowych łożyskach i to jest... rewelacja. Co jakiś czas go myję i na tym obsługa się kończy. Po prostu genialne, żadnego szejkowania, żadnych regulacji, smarowania - nic się nie dzieje. Nogi czy tam spodnie zawsze czyste. Podejrzewam, że w tym Cavaliere szansa uszkodzenia napędu jest bez porównania mniejsza jak w układzie klasycznym. I to nie tylko z powodu mniejszej komplikacji, mniejszej "objętości" ale też jest wyżej (popatrz na foty) W każdym razie bardzo mi ten rower przemówił do wyobraźni... Dla mnie cudo.
-
O co chodzi z sztuczną inteligencją i cybernetyką? Jest zagrożeniem bo będzie za nas sprzątać???
-
Kradzieże to bym przeżył, choć ci obecni to mają wskaźnik x10 względem poprzedników. Natomiast istotniejsze jest to, że nikt tak systemowo Państwa nie rozwalał jak ta banda. Jak przyjdzie Ci coś załatwić w sądzie albo poślesz dziecko do szkoły to zobaczysz, że są też znacznie ważniejsze sprawy. Nie mówiąc o polityce zagranicznej czy niszczeniu demokracji. Szkoda gadać bo sprzątanie po nich może zająć dekady. A może nigdy się nie uda. Ale sądząc po wypowiedzi - należysz do tej milczącej większości co na wybory nie chodzi?
-
Każda była lepsza od tej teraz. I to znacząco lepsza. Jest różnica czy masz zwykłą obstrukcję czy dur brzuszny jednocześnie z salmonellą.
-
Warto jest ustalić, czy mówimy ogólnie o władzy rozumianej jako państwo (mam wrażenie, że to miał na myśli Mariusz) czy mówimy o tej konkretnej władzy. Bo jeśli o tej drugiej to jest do cna zła i głupia.
-
Wrzuciłem do map trasę Mikołów - Zillertal. Wyszło 8,5 godz i 830 km. Tak się zastanawiam czy robiąc całościowy rachunek w którym jest nie tylko dodatkowe paliwo (w dwie strony powiedzmy 150 litrów i jeszcze eksploatacja wozu, no i winiety) ale też czas (dwa dni robocze dodatkowego siedzenia w aucie) rzeczywiście jest sens jazdy tak daleko? Przyjąłbym, że siedzenie w aucie to dodatkowe 400 zł kosztu/os. Czyli wyszło mi na transporcie powiedzmy +800 zł/os. Czy o tyle będzie taniej na karnetach i spaniu? Les2Alpe jest niezłym ośrodkiem ale na pewno nie lepszym jak ten Zillertal.
-
Fundamentalną przyczyną była akcja promocyjna dzięki której nabyliśmy karnety sezonowe za 222 CHF. Były na trzy ośrodki Saas Fee, Saas Ground (z tych wyciągów zaatakowaliśmy nieskutecznie Weissmies) i Saas Almagel (to już był lekki skansen). Jak się okazało, dla większości tanio nie wyszło... I nie chodzi o koszty noclegów (te były całkiem niewysokie) ani o wyższy koszt dojazdu. Tylko te "kwaterkowe" dni. I też ta odległość, niby 250 km dalej jak np Ischgl to niedużo, ale robiło istotną różnicę. Korzystając z szwajcarskich promocji odwiedzaliśmy też Andermatt (jeden dzień w tygodniu był po 10 CHF) - ten ośrodek był też fajny, stromy i rozbudowany. Modernizowali go na potęgę wymieniając co się dało. Jak jeździliśmy to była taka mieszanka skansenu i nowoczesności.
-
Napisałem to konkretnie o Zbychu, on mieszka w Bydgoszczy. Czyli +300 km w jedna stronę.
-
Muszę powiedzieć, że Twoja złośliwość, delikatnie mówiąc, jest nie trafiona. Szczególnie, że Tomek w skrócie powiedział co ma do "zarzucenia" Szwajcarom. I miał rację, jakkolwiek "swoją" rację. Nie wiem jak to wyglądało u niego, ale największy pechowiec z naszej ekipy na 10 dni w Saas Fee miał tylko jeden dzień jazdy. Słownie - jeden. Więc bierzesz 10 dni urlopu, jedziesz 3000 km po to aby siedzieć przez 9 na kwaterce. Mnie to nie dotykało, bo brałem skitury i robiłem tematy. Tutaj Szwajcarzy byli bardzo w porządku - główna stacja w środku ośrodka, Moena dla skiturowców zostawiała otwarte boczne drzwi. Wchodziło się do wielkich hangarów, przez kolejne warsztaty naprawcze, przechodziło do sekcji socjalnej, tam można było skorzystać z toalet (może nawet pryszniców) i przenocować. Na końcu była kartka z prośbą aby dalej już nie wchodzić, więc nie wiem co tam mieli. Ale widok tego co przeszliśmy (jak fabryka) daje pojęcie co to jest taka stacja. Ale z drugiej strony... Kiedyś z tajemniczych powodów zamknęli metro. W oficjalnym komunikacie podali, że powodem był wiatr - zbyt duży aby wypuścić narciarzy. Ale mieli pecha, bo przespacerowaliśmy się na te 3600 m npm i nagraliśmy filmik pokazując, ze wiatr miał wtedy prędkość dosłownie 0 m/s. Złożyliśmy skargę, "awantury" robiliśmy zresztą wielokrotnie. Czasem coś osiągnęliśmy - łaskawie wywieźli nas na górę z nartami (bo wtedy wozili bez nart), częściej nie. Także w przypadku awarii metra, co na początku sezonu jest głównym środkiem komunikacji, wystarczyło dokończyć choćby dość prowizorycznie ostatnie 100 m trasy (reszta była w stanie idealnym) na jednej z kanap i wpuścić tam narciarzy. Ale w planach było otwarcie tego wyciągu za tydzień. I było za tydzień. A, że przez awarię metra cały ON tydzień nie chodził... Kogo to obchodzi? Szwajcaria jest bardzo specyficzna. Są tam zresztą inne babole. To, że jazdę zaczyna się w trzech miejscach a każda udostępnia inny kawałek ośrodka i nie ma wygodnego połączenia. Trzeba łazić albo ostro kijkować. Z przystanku skibusa narciarskiego do najbliższego wyciągu trzeba dygać co najmniej 500m. Tego łażenia jest dużo (np na Felskinie). Mając buty skiturowe to nie jest problem, ale na alpejskie to słabo. Później życie zweryfikowało trochę moją początkową opinię, że zamykają ośrodek pod byle pretekstem. Otóż gdy otworzyli ON po opadzie to na trasę zeszła całkiem spora lawina, widać tam było podcięcie snowboardowe i było spore ryzyko, że ktoś tam leży. Jak tam akurat przejeżdżaliśmy to na lawinisku pracowało pierwszych dwóch ratowników. Zatrzymaliśmy się z Kamilem i Bettim wyciągnęliśmy nasze ABC i w piątkę zaczęliśmy sondować najbardziej prawdopodobne miejsce gdzie mogli być przysypani, a jednocześnie mieli tam szansę tylko na krótkie przeżycie. Sprawdziliśmy to miejsce do momentu jak przyjechała cała potężna ekipa (ze 30 osób). Wtedy szef akcji bardzo ładnie nam podziękował, ośrodek już był oczywiście zamknięty. Zrozumiałem wtedy, że jest to bardzo specyficzne miejsce, bo po pierwsze na miejscu jest wiele bardzo stromych miejsc a nad tym wszystkim wiszą olbrzymie ściany czterotysięczników z potencjalną rzeźnią dla wszystkiego poniżej. Tam topografia nie sprzyja klasycznemu ON. Dlatego dla mnie jest to genialny ośrodek. Lepszy od Zermatt, lepszy od Espace Killy czy 3V ale jednocześnie przyjmuję ze zrozumieniem opinię, że to najgorszy ośrodek narciarski w Europie.
-
Zarabia państwo - poprzez belkę, posiadacze obligacji mniej tracą.
-
Zależy na jakim poziomie chcesz się bawić. Jeśli do spacerów po Karkonoszach to można nabyć używany zestaw na wiązaniach szynowych, nowe buty i ciuchy na dany dzień. Ale w momencie gdy pojawiają się wielodniowe wyprawy z elementami wspinaczkowymi to w zasadzie nie da się zaoszczędzić. Na przykład ABC - >>1800 zł. Możesz kupić używany badziew ale od tego zależy życie kolegów i Twoje (więc kupujesz sprzęt odpowiedni). Teraz mini zestaw wspinaczkowy to MicroTraction (350 zł), 2 śruby lodowe (500 zł), czekan (>300 zł), do tego lina, pętle z dyneemy (pewnie z 250 zł), raki (też z 500 zł), uprząż (>200 zł), karabinki (6 szt w tym 2-3 HMS - 300 zł), a jeszcze Tiblock, bloczek awaryjny, prusiki. Więc tu wychodzi powyżej 2000 zł. Kask przewietrzany - tu nie ma nic tanio - 500 zł. Tylko te dwie grupy wyposażenia to 4,5 K. Dobra kurtka zewnętrzna od 1000 zł, SS - jak zaoszczędzisz to 400 zł, spodnie - tu też nie ma tanio. Sweter puchowy kolejne 600 zł. Bielizna - tu pewnie można trochę zaoszczędzić. Ale z drugiej strony jak idziesz na tydzień w góry gdzie masz dosłownie po jednej sztuce sprzętu to nie ma sensu kupować tanio - bo nauczyłem się, że wydajesz wtedy kasę 2x. Więc dolna warstwa to też 1500 zł. Do tego rzeczy co ich nie wymieniłem a więc łapawice, rękawice i rękawiczki, kominiarki. I nagle na ciuchy idzie 4000 zł. A dalej harszle (250), zestaw naprawczy (200), światło (300) i pewnie trochę drobiazgów co ich z głowy nie wymieniłem (typu okulary na lodowiec, gogle). Jak dodasz do tego plecak to w 10 K się może zmieścisz. Ale jak chcesz mieć lawinowy to +3K. To wszystko bez sprzętu narciarskiego - na nim najłatwiej przyoszczędzić. Ale tylko pod warunkiem, ze jesteś zdeterminowany, bo bardzo często są to zestawy "dla wroga" a co najwyżej "dla przyjaciela". "Dla siebie" na 100% nie kupisz. Moje dwa "wymarzone" zestawy do jazdy (minimalistyczny i freetour) kosztowały prawie tyle co reszta. Patrząc na innych skiturowców w głębi gór to nie zauważyłem tam nigdy opcji budżetowych, ludzie mają super wyposażenie, przeważnie z górnej półki. I co najśmieszniejsze przeważnie prezentują adekwatny do tego poziom techniczny, czy tam górski.
-
Na skiturach najdroższe relatywnie, na wagę, są... ciuchy. Kilogram od 1000 - 3000 zł. Wiązania też dają radę - nawet do 4500 zł za kilogram! Narty tanizna, buty też OK. Lekki sprzęt wspinaczkowy - też bardzo drogi (3000zł/kg). Kosztowny też jest pobyt: za nocleg z piwem (niewielkim) i zniżką - 60+ euro. Oczywiście w schronisku. Plecak to 10 kg wyposażenia, więc zakładając 1000 zł/kg wychodzi 10 000 zł. Na sobie kolejnych parę. To tak skromnie licząc. A jak zechcecie zrobić jakieś tematy z lokalnym przewodnikiem to też trzeba wyskoczyć z kasy. Narciarstwo ośrodkowe jest bardzo tanie- za 15 000 zł jeszcze do niedawna można było opędzić sezon 60 dni na nartach (250 zł/dzień) 🙂
-
Skitury to bardzo kosztowny rodzaj narciarstwa.
-
Doskonale rozumiem Twoje rozumowanie. Ale dla mnie te 25 dni w Saas Fee to były... najlepsze jazdy w życiu! 🙂 🙂 🙂 Kapitalne ośrodkowe możliwości off piste, w tym poranne zjazdy do Saas Almagell. Klasa jazdy porównywalna z Aiquille du Midi a w ramach "darmowego" karnetu. Wychodzisz z podziemnego tunelu i jesteś czasem dosłownie sam w epickiej dolinie. Cztery dostępne czterotysięczniki, w tym dwa łatwo. Cudowny ośrodek o nieograniczonych możliwościach, jak jest pogoda wchodzisz na czterotysięczniki albo zaliczasz ten zjazd do Saas Almagell, jak nie to eksplorujesz freeridowe opcje. Wszędzie strome linie, krajobrazy nieprawdopodobne -trzeba ostro zadrzeć głowę do góry aby z Saas fee poogladać Dom (najwyższy czterotysięcznik w okolicy). Trudno uwierzyć ale w ciągu tych 25 dni nie zdołałem zaliczyć wszystkich ratrakowanych tras w ON. wszystko to było w ramach 220 CHF - czyli na biedaka. Tylko pieruńsko daleko...
-
W sumie to te zestawy dostałem - więc darowanemu... Ale podstawowe jest to, że to jest strasznie badziewne (jakość stali) i mega niewygodne w pracy. Tak mnie to wkurzało (jak tego przypadkiem musiałem użyć), że wreszcie postanowiłem się temu przyjrzeć i znalazłem porządne mini narzędzia. Jeśli chodzi o Knipex to w sumie są 4 narzędzia do wyboru: dwa z gładkimi szczękami i dodatkowym przełożeniem siły model 86 00 10 lub 12 i te dwa co wybrałem. Nie ma tu dodatkowego przełożenia ale jednak szczypce z ząbkami i wgłębienie w środku wydały mi się lepiej przypasowane do takich doraźnych napraw. W domu mam większe, z gładkimi szczypcami i jest to bardzo często używane narzędzie.
-
EDC na rower, nie dotyczy to tylko mtb... ale trochę dotyczy. Bo pewnie prędzej coś się tam trafi, a i też do cywilizacji dalej. Jakiś czas temu postanowiłem uporządkować swoje wożone narzędzia, bo to co miałem było dość ciężkie, kompletnie nieporęczne i w sumie bez sensu. Obydwa zestawy ważyły po około 200 g. Woziłem ten dolny. Ten wyżej nie miał skuwacza do łańcucha, ten niżej zaś klucza do szprych. Obydwa miały sporo niepotrzebnych końcówek. Do pracy... obydwa beznadziejne. Po przeszukaniu dokładnym sklepów zestawiłem coś takiego. Mamy tutaj: - najmniejsze szczypce Knipex - bez najmniejszych problemów odkręci się tym wentyl presty czy szprychę i każdą (do M36) interesującą nas nakrętkę - piękną grzechotkę Promat, o tyle ciekawą, że gniazdo hex jest też w rączce - przedłużka hex (element niewiele waży a bardzo podnosi funkcjonalność zestawu), uwaga nie każda przedłużka chowa się w rączce grzechotki - być może inne trzeba by leciutko zeszlifować - skuwacz TOPEAK CHAIN TOOL SUPER, zostawiłem tylko główną część - bity, tak naprawdę potrzebujemy tylko 5 imbusów, dodałem jeszcze torx z hamulców, trzy końcówki "zastępujące" imbusy i bardzo dobrze się klinujące. Oraz zrobiłem... mini nożyk bo zauważyłem, że czasem coś takiego się przydaje. Wagę widzicie - narzędzia są niewielkie, ale to precyzyjne cacuszka, którymi nieźle się pracuje. Tak zestawia się skuwacz. Wprost komfortowy skuwacz. Grzechotka z przedłużką, to już bardzo wygodne narzędzie nawet w dużej łapie. Przy gorszym dostępie można mieć klucz T lub dzięki przedłużce zwiększyć trochę odległość od gniazda. Trzy opcje pracy pozwolą zawsze łatwo się dostać. Sama grzechotka waży tylko 47 g ale całkiem kosztuje - blisko 100 zł. Za 20x mniej możecie alternatywnie nabyć taki wkrętak kątowy. Waży 10 g więcej, nie jest tak płaski (no i nie jest grzechotką) ale powinien też dać radę. Jeszcze co do Knipexa - wybrałem konsekwentnie model XS (10 cm) ale możecie też pomyśleć o S (12,5 cm) ponad 20 g więcej. Razem wygląda to tak Ponieważ wszystko jest tutaj podłużne, to składa się do takiego pięknego pakieciku W tej samej wadze jest wszystko (a tam były braki) i są to prawdziwe narzędzia. W dodatku możemy dobrać bity pod nasz rower i potrzeby, a nawet przez redukcję hex-1/4" zabrać końcówki do nakrętek. Jak ktoś potrzebuje. Choć Knipex daje radę.
-
Narty pod FR z opcją podejścia.
Wujot2 odpowiedział SzymQ → na temat → Biegówki / Skitury / Ski-alpinizm
Nie, kupić za to foki z membraną (czyli pewnie folią), które mało nasiąkają i wytrzymają parę klejeń. -
Narty pod FR z opcją podejścia.
Wujot2 odpowiedział SzymQ → na temat → Biegówki / Skitury / Ski-alpinizm
To co w Alpach najbardziej mi odpowiada to różnorodność warunków w dużych ośrodkach. Na przykład: - jazda w linii lasu, w tym po dolinach potoków. Lasy tam potrafią mieć 45 stopni nachylenia i jak powiążecie to ze zwałkami to naprawdę jest elektryzujące. Z drugiej strony w wyżej położonym lesie z ekspozycją północną warun jest naprawdę często. Umiejętność jazdy w lesie to sprawa podstawowa. - strome hale z ekspozycjami na wszystkie strony świata. Tam błyskawicznie można nauczyć się jak zmienny jest śnieg w zależności od nasłonecznienia i kierunku wiatru. Po jednej stronie na przykład miękko na depozytach a po drugiej beton. To rano, a po południu beton odpuszcza i jazda jest przyjemna, a w depozytach grzęźniesz. Ale po przekroczeniu krytycznego nawodnienia na stoku zachodnim jazda staje się nie tylko trudna, ale po prostu niebezpieczna. Ale jak się przeniesiesz 500 m wyżej to jest OK. W dobrym ośrodku wędrujesz od miejscówki do miejscówki. Zwracając uwagę na kierunki świata, temperaturę i rodzaj śniegu. - mój najbardziej ulubiony teren to jazda po wykrotach, "wydmach" i parowach czyli w bardzo skomplikowanym terenie gdzie woda wyrzeźbiła i przetworzyła góry, robiąc z tego dosłownie labirynt. Znalezienie tam linii to niezła łamigłówka. Pamiętam niektóre z nich do dzisiaj dosłownie fotograficznie - więc chyba robiły wrażenie? Na przykład w Zauchensee gdzie jechałem korytem potoku przez kolejne wodospadziki skacząc z półki na półkę po dwa metry w dół. Na pionowej ścianie. Było dużo puchu (tak do ud) więc było to możliwe. - formacje wklęsłe i wypukłe. U nas to trochę teoria, a w Alpach codzienność, są miejsca porzeźbione rynnami - od takich na dżipa po głębokie wąwozy (na przykład Kuhtai) Kluczem do tego jest dostępność stromego terenu. Niektóre ośrodki jak na przykład wspomniany Ischgl "udostępniają" zdecydowanie większą (wielokrotnie większą) powierzchnię pod offpiste jak ratrakowaną. Ta ostatnia jest jednak bardzo cenna, bo zbiera na dole wszystkie linie i bez straty wysokości dostarcza do wyciągów. A przynajmniej ja tak widzę ten ośrodek. Wielu ludzi postrzega offpiste przez pryzmat puchu. Przyznam się, ze ja na początku też tak to myślałem. Cieszyłem się i liczyłem każdy puchowy dzień. Bo rzeczywiście jazda w puchu bezdennym, co mi się parę razy zdarzyło daje doznania wprost orgiastyczne. Trudno opisać to wrażenie lotu czy płynięcia... Z czasem dostrzegłem jednak, że po drugiej stronie jest zagrożenie lawinowe bo to jest po prostu czwórka. I teraz nie zależy mi na zbyt dużym opadzie (20 cm i OK). Można czerpać radość z jazdy w każdych warunkach nawet tych trudnych. Ta radość może być równie wielka. Czy satysfakcja ze zrobienia celu albo bycia w górach w każdych, często trudnych warunkach. Uważam, że powder nie jest ani celem ani środkiem. -
Narty pod FR z opcją podejścia.
Wujot2 odpowiedział SzymQ → na temat → Biegówki / Skitury / Ski-alpinizm
Mnie bardzo pasuje koncepcja freetur. Dla niezorientowanych to sprzęt zbliżony możliwościami do freeridowego ale wyraźnie lżejszy i wygodniejszy w podchodzeniu. O ile w ciężkim secie freeridowym nie chciałbym robić więcej jak 300 m podejścia to w freeturowym może być, powiedzmy, do 1000 m. Zabieram go do ON i jeśli na miejscu znajdę super warun (rozumiany szeroko) to po prostu jeżdżę, ale w każdej chwili mogę nałożyć fokę i szybko podejść te 200-300 vertical. Dalej zjeżdżam do wyciągu i mogę powtórzyć zabawę. Czyli wykorzystuję na maksa wyciągi, ale nie jestem ograniczony tylko do "katalogu" linii z ON. Bo czasem nawet 100 m vertical otwiera zupełnie inne możliwości. Mam karnet narciarski i staram się go wykorzystać ale jednocześnie celem jest wykrojenie jak najlepszej jazdy. Bywało, że pojeździłem w ON przez godzinę, dwie - stwierdziłem, że ani warun ani linie nie są jakieś genialne i poszedłem zrobić jeszcze jakiś niski 3000 tysięcznik bo startowałem z 2500 npm a nie z 1400 (tyle był dół ON) i o 16:30 meldowałem się w aucie. Super sprawa - żadnej spiny a piękny temacik zaliczony mimochodem w dniu, który niczego nie rokował. Podstawowe jest jednak to, że ani freeride ani freetur nie traktuję opozycyjnie względem skituringu, tylko jako oczywiste, a wręcz niezbędne, uzupełnienie. Oczywiste, bo tylko w ten sposób można zdobyć konieczne obycie w jeździe. Na skiturach zjedziesz tyle ile wejdziesz, powiedzmy 2000 m up. Ale często, ze względu na dojście połogimi dolinami trzeba by z tego odjąć z 500 m jako dojazdówkę. Na freeride w ON rekordowo robiłem ok 14 000 m vertical (w Ischgl czy Soelden). Czyli ca prawie 10 x tyle co na skiturach. W freetour tak spektakularnej przebitki nie będzie ale też może to być razy 4-5. Za to w najwyższej jakości. W takim Soelden nauczyliśmy się (z Jurasem) na przykład tego, że kamienie pod śniegiem nie są specjalną przeszkodą w jeździe. Zaliczyliśmy tyle uderzeń, że spody wyglądały jak ostrzelane, a upadków (po pierwszych trzech) już nie było. Bardzo dużo nauczyły mnie te wyjazdy, jakkolwiek oczywiście nie wszystkiego. Jeśli chodzi o skitur to oczywiście jakość tej formuły można ocenić na wielodniowych trawersach robiąc, na przykład przejścia alpejskie. Mam na rozkładzie Alpy Otztalskie, Stubaiskie, Berneńskie, Silvrettę, Masyw Ortlera. O możliwości zaliczenia takich tematów jak Norwegia gdzie nie ma wyciągów ani heli, czy Karpat i innych dalszych gór nie wspominając. Skituring to wolność i ukoronowanie zimowego bycia w górach na nartach. Dla mnie też jest on ostatecznym celem. -
Narty pod FR z opcją podejścia.
Wujot2 odpowiedział SzymQ → na temat → Biegówki / Skitury / Ski-alpinizm
Skoro już gadamy o offpiste to napiszę o tym co najbardziej decyduje o powodzeniu. Otóż nie jest perfekcyjna umiejętność jazdy na nartach. Od niej ważniejsza jest choćby umiejętność oceny zagrożenia linii i taktyka jazdy grupy. Ale podstawą jest (podobnie jak na wojnie) logistyka. Czyli znalezienie się w odpowiednim miejscu oraz znalezienie tam tematu do jazdy. Tutaj uczyłem się od Jurasa (JurekByd), który jest w tej materii mistrzem świata. Ma niewiarygodnego nosa by dosłownie w ciągu sekund zidentyfikować tematy nieznane nawet lokalsom. Choć ma też czasem umiejętność wkopania się w "niezłe" przygody, z których wychodzi z tarczą. Otwartość na przygody to zresztą cecha freeridera. Ale z przygotowaniem na nie, wariantami rezerwowymi i zapasem czasu. W każdym razie rasowe freeride to nie jest jazda w luźnym lasku na Pilsku w grupie konkurencyjnych sępów walczących o ten sam spłachetek świeżego. Na początek spróbuj konsekwentnie jeździć na spadach 30-35 stopni. To taka graniczna wartość gdzie jazda jest jeszcze przyjemna a niebezpieczeństwa umiarkowane (pamiętaj, że od 35 stopni stoki są częstokroć mocno zagrożone lawinami). Później stopniowo zejdź na mniejsze kąty. -
Narty pod FR z opcją podejścia.
Wujot2 odpowiedział SzymQ → na temat → Biegówki / Skitury / Ski-alpinizm
Faktycznie prędkość i zdecydowanie przeważnie bardzo pomagają. Niestety po drugiej stronie jest rosnące ryzyko poważnych obrażeń. Na przykład można pojechać zdecydowanie w szreni, tyle tylko, że podczas upadku wpadamy jak między potłuczone szkło. Pocięcie spodni to może być bardzo łagodna kara. Podobnie jest z jazdą zagrożoną kamieniami czy pieńkami drzew. Przy pewnym doświadczeniu uderzenie od spodu narty nie powinno robić większego wrażenia ale aż do momentu gdy nam wypnie nartę. Ale jest to wskazanie do wyższego prowadzenia dziobów. Bo o ile uderzenie od dołu, jak wspomniałem powinno skutkować szybkim przejściem na drugą nartę i szybkim sprowadzeniem narty na śnieg to uderzenie centralnie przodem wypina tył. Skutkiem może być utrata zębów. W ogóle na freeride jesteśmy zdecydowanie bardziej zagrożeni upadkiem na przód. W każdym razie kontrola toru na małej prędkości to podstawa. Ważne jest też aby widzieć linię jazdy daleko w przód - niejako myśleć o wiele bardzie strategicznie jak w normalnym narciarstwie. To zresztą jest duży problem bo jednocześnie trzeba bardzo uważnie obserwować bliższe otoczenie aby wyłapać czy czegoś nie ma pod śniegiem i bieżącą linię. Dla mnie to jest czasem największa trudność jazdy offpiste - konieczność obserwacji na trzech dystansach równocześnie. Mam wrażenie, że głowa mi się gotuje. Dosłownie. -
Narty pod FR z opcją podejścia.
Wujot2 odpowiedział SzymQ → na temat → Biegówki / Skitury / Ski-alpinizm
Widzę, że z jakiś powodów nie myślisz o Alpach. Mam wiele sympatii do tego co mamy na miejscu ale... to jest przepaść jeśli chodzi o możliwości i tempo nauki. W każdym razie zrób pierwszy krok i kiedyś opowiesz czym się to skończyło. Może podróżą w krainę wolnego narciarstwa. 😉 -
Narty pod FR z opcją podejścia.
Wujot2 odpowiedział SzymQ → na temat → Biegówki / Skitury / Ski-alpinizm
Jeszcze odpowiem na pytanie gdzie zacząć? W Ischgl! Genialny freeridowy ośrodek, wystawy we wszystkich kierunkach, więc można się dopasować do słońca czy kierunków wiatrów. Terenu jest tam tak dużo, że freeridowe sępy nie są w stanie zepsuć tam wszystkiego. Ja tam zawsze coś potrafiłem znaleźć do jazdy, w tym i bardzo już wymagające linie. Do tego zainstalowane stada dział hukowych, więc bezpiecznie (trzeba tylko czasem z głową podejść do formacji wklęsłych). Duża przepustowość wyciągów. Nie są to może tak spektakularne obszary jak np Krippenstein, ale na tym ostatnim 2 godziny i po warunie, a w Ischgl konkurencja dość mała. Po 11:00 mało kto już ma tam siły do offpiste. Oczywiście Espace Killy jest może nawet lepsze od Ischgl ale sporo dalej.