-
Liczba zawartości
5 395 -
Rejestracja
-
Ostatnia wizyta
-
Wygrane w rankingu
212
Zawartość dodana przez Marcos73
-
Tadeusz, kupiłem 4 pary używek w swoim życiu, nie licząc dla dzieci - bo tego było sporo, a to inna bajka. Wszystkie dorosłe, każde z innego źródła, lecz wszystkie "świeże" modele. 2 pary ze zdjęć, 2 pary organoleptycznie. Więcej sprzedałem używek niż kupiłem. Ale jedne ze zdjęć od Brunera - jest ok, drugie ze zdjęć z FB - też jest ok, trzecie bezpośrednio od prywatnego sprzedawcy, twierdził, że są prawie nowe - kłamał, bo na miejscu okazało się, że nie są prawie - tylko nowe. Dla Maksa kupowałem chyba 2 sezony temu narty bo stare były już ciut za krótkie, a nowe - kupione na wyrost jeszcze za długie (SL). Wyjazd miał na lodowiec w październiku, nowych jeszcze nie było, stare w tym rozmiarze wymiecione, a używek jak na lekarstwo. Ale pojawiły się używki po sezonowym użytkowaniu, w KRK. Pojechałem je obejrzeć i kupić. Po zawodniku i to dość dobrym - nowe z Head już dostał, a sprzedawał 4 pary z zeszłego sezonu (2 x GS + 2 x SL - startowe i treningowe). A że to było tuż przed sezonem, a narty leżakowały w garażu, wyobraź sobie wszystkie 4 pary były tak zasmarowane jakimś smarem bazowym, że nic nie było widać. Kupiłem startowe, bo mniej używane i wizualnie lepiej wyglądały, a smar w pracy (bo syn miał wyjazd) ściągałem z godzinę. Więc to co my amatorzy robimy z nartami pieszcząc nasze cuda ma się nijak do pewnych standardowych zachowań. Ja bym książki nie oceniał po okładce. Narta świeża, ale ani to narta zawodnicza lecz dla bardzo dobrego amatora. Mało osób takie narty kupuje, bo już niestety aby coś z tych nart wykrzesać, to trzeba umieć jeździć. Cena adekwatna do wartości narty, raczej bym sprzedawcy nie podejrzewał o jakiś przekręt z góry. Trochę wiary w ludzi. A narta na tyle dobra, że żaden amator nie jest w stanie wyklepać ją w sezon, czy dwa. pozdro
-
Cze Jeśli jesteście na początku drogi wszyscy, to szkolenie pewnie tak będzie wyglądało: 1 dorosły z instruktorem, 1 dziecko z instruktorem i jeden rodzic z drugim dzieckiem czekający w pogotowiu, w razie draki. Nie ma się co pchać w Alpy, nie uciekną a i tak oprócz pięknych widoków nic z tego nie skorzystacie. Na pierwszy raz proponuję miejscówkę, gdzie będzie relatywnie tanio, a większość kasy przeznaczyć na szkolenie przede wszystkim siebie i przy okazji dzieciaków. Zwardoń, to nie jest taki zły pomysł (macie niedaleko, (a raczej po drodze), jak i cały Wiślański obszar), Kolega Adam..Duch z forum to bardzo dobry instruktor, pomoże opanować cały wyjazd i sprzęt. Miejscówki są tanie, ale trzeba się liczyć z tym, że za bardzo w Zwardoniu oprócz stoku to nie ma atrakcji. Zawsze można do Istebnej na termy podjechać - bo jest niedaleko. Generalnie skupić się na nauce, bo opanowanie przez Was podstaw w dobrym stopniu nie będzie w przyszłości ograniczać wyboru miejscówki. Nie namawiam, ale polecam. pozdro
-
Witek, uwierz, ale myślałem o tym samym, ale nie chciało mi się szukać. pozdro
-
Albo Kordian leżący zagrzebany na środku stoku w białym maskującym ubraniu, będąc na manewrach w okolicy i akurat zmieniający pozycję strzelecką 😉 To też może mieć miejsce. Przykładów może być sporo. pozdro
-
Mitek, nie ma się co szarpać i drążyć tematu. Ja tam nie byłem, nie wiem jakie jest tam nachylenie, ale chyba nie najgorsze, trasa pusta, bo przed otwarciem, ze zdjęć widać, że żadnych przełamań, widoczność dobra i dobry przegląd trasy jest. Jedyne niespodzianki - to może dzika zwierzyna, chcąca przemaszerować przez stok. Aby się puścić kawałek na krechę, nie trzeba zamykać stoku od razu. Są przecież miejsca, gdzie masz pełen przegląd trasy. Trzeba zachować bardzo dużą ostrożność i mieć wystarczające umiejętności, aby szybko zareagować. A tu czasu przy dobrym przeglądzie i widoczności jest sporo. Można oczywiście się spróbować na prawdziwym wyścigu, ale tam już trzeba jeździć. Grimson chyba bardzo zachowawczo tam jechał, ale patrząc na wskazanie prędkościomierza, może się wydawać że to dużo. W rzeczywistości - nie jest to aż tak szybko (nie mówię, że jest wolno, ale nie jest to prędkość przy której przestaje się panować nad torem jazdy), zważywszy na jego masę, narty i stopień przygotowania trasy. Ponadto dobrze się trochę oswoić z prędkością, bo strach przed nią skutecznie blokuje rozwój. Takie próby wykonują nawet dzieciaki, a czy jadą znacząco wolniej - to nie wiem. pozdro ps. Niech przebije te magiczne 100 km/h i może da sobie spokój.
-
Cze Nie przesadzajcie z tymi negatywami, narty są świeże, mają góra 2 sezony, bo wcześniej były i-speed, krawędź jest gruba, to porządna decha, nawet bardzo. To, że ktoś zasmarował po sezonie grubo i zostawił, to chyba dobrze. To top model sklepowy i chyba najlepsza narta Head dla ludu. Ta narta jest wystaczającą aż nadto dla każdego bardzo dobrego amatora. Żaden komórkowy GS jest niepotrzebny do amatorskiej jazdy stokowej, ta narta będzie więcej niż bardzo dobra. Natomiast dla przeciętnego, czy początkującego amatora będzie bardzo trudna. pozdro
-
Uderzyłeś się w pierś, ale żeby 2 razy? Chory jesteś😉. E-race to fajne narty, ja jeździłem, a raczej przymierzyłem e speed 180 cm, chyba bez pro, dlatego mi nie szło😀. pozdro
-
Ale to e speed, nie e-race. A 184 to już taki master. To różne deski, ale wyglądają tak samo. pozdro
-
Wystarczy spojrzeć na drzewa pod jakim kątem rosną w stosunku do trasy, ale to jest dość krótki odcinek, potem się wypłaszcza, ale niemniej jednak sporo osób tam schodziło, bo robi wrażenie. Tragedii nie ma, da się zjechać, ale jak ten Włoch - to trzeba umieć. Trochę inaczej niż na Twoim zdjęciu, widziałeś - dojazdówka wąska, normalnie dla większości "poczekalnia" i dopiero się jedzie, a nie wskakuje się na ta trasę z rozbiegu. pozdro
-
To złudzenie, jak jazda Włocha w Madonnie która wrzuciłeś niedawno. Tam jest bardzo stromo, jednak kamera tego nie oddaje. W tym przypadku płaszcza rzeczywiste nachylenie.
-
Wystarczająco stromo i długo, nam z Damiano wystarczył 500m odcinek czerwonej i to takiej se. Tam można grubo ponad 100 jechać. pozdro
-
Odpuść, wydaj ta kasę na jazdę. Przyjdzie czas - przyjdzie rada. Jak poczujesz, że możesz wszystko 😉 to wypożyczysz, spróbujesz, kupisz. pozdro
-
Cze Jeśli chcesz sprawdzić śmig - to wjedź w śnieg przy trasie, jak te skręty będą siłowe - znaczy trzeba ćwiczyć. Co do narty - nie wiem kiedy zmienili malowanie - na niebieskie - chyba 2 sezony temu. Mogą być z wyprzedaży posezonowej, faktycznie tylko 1 sezon na śniegu. Raz na niej jeździłem. Sztywna decha. Ma ciąg w dół. No ale na Rusinie to nie było gdzie pojechać na niej 😉. pozdro
-
A Victor - sprzedałem, bo nie mogłem SF przeglądać. Za mało zbajerzona. Ale można było fajki od niej odpalać, bo tam jest jakiś piezoelektryk, Jak się ją wygięło i nagle puściło, to iskry szły. pozdro
-
Pierwsza Gigantka sklepowa, top sklep jeśli chodzi o head-a.Jeździ się na niej normalnie, a dzięki elektronice można z niej dzwonić i wysyłać SMS-y. Nie ma przeglądarki internetowej. To model sprzed 3-4 sezonów. Nowe podobno maja tą funkcję, ekran jest za dodatkową opłatą 😉. Miałem podobne - e-race pro. Żółty to szybki kolor. Dość poważna narta. pozdro
-
Ale ja z rzadka jeżdżę bez Żony. Nie zawsze jest Dzień Dziecka 😉 pozdro
-
Cze Nie wiem, czy po tylu latach jest to możliwe, bo jak poproszę Żony, aby zawiozła do pralni, może mnie podejrzewać, że kogoś mam😉. Co roku pyta i co roku jest kategoryczne „nein”. Taka zmiana rodzi podejrzenia. Lepiej nie ruszać 💩 póki nie śmierdzi😀. pozdro ps. Na zdjęciach nie widać.
-
A byłeś? pozdro
-
Janek, moim zdaniem uchylne tyczki, wprowadzenie nart taliowanych to była swoista rewolucja sprzętowa, przede wszystkim w sporcie, natomiast sama jazda - amatorska to raczej ewolucja. 20 lat temu - to już narty taliowane były bardzo mocno zakorzenione i wypierały systematycznie ze stoków narty proste. Sam śmig przeszedł modernizację i już nie wygląda jak kiedyś, dużo mocniej korzysta z geometri narty. Ale nadal to jest śmig. Jazda cięta wywodzi się ze sportu i praktycznie wszyscy z niej korzystamy. Bo to jazda szybka. Na mniej stromych odcinka, przepłaszczeniach fajnie się bujnąć na krawędziach. Narty jadą dużo szybciej, a przede wszystkim stabilniej niż na płasko (Szczególnie przy bardzo mocno taliowanych nartach). I nie ma nic w tym złego. Ważne aby to wprowadzać stopniowo do swojej jazdy, a nie od tego zaczynać. Kiedyś, na nartach prostych było trudniej. Sam początek był trudny, a w miarę zdobywania umiejętności jazda stawała się łatwiejsza. Teraz się zmieniło. Po wyjściu z pługu, a nawet go pomijając wystarczy delikatnie postawić narty na krawędzi i zaczynają skręcać. Jest to banalne. Ale to jest złudne. Dlatego popieram Twoje słowa, jedź w Alpy uczyć się jeździć. Tam gdzie są strome i wymagające stoki. Na popierdółkach, to można się tylko bujać. Jazda cięta na wysokim poziomie, jest bardzo trudna. Jest banalna na płaskich odcinkach, gdzie trzeba szukać prędkości, a diametrialnie trudniejsza, gdzie trzeba tą prędkość kontrolować. Na stromych odcinkach przede wszystkim uciekać z linii spadku stoku, a nie postawić narty na krawędzi i i wzdłuż tej linii jechać. Bo skręty powodują w tym przypadku przyśpieszanie, nie zwalnianie. Wielu później tak uczonych osób zderza się ze szklanym sufitem, bo niby robią wszystko jak trzeba, a narty jadą coraz szybciej. Tutaj wcześniejsze literki z narciarskiego abecadła są nie do przecenienia. pozdro
-
Cze Nieprzyjemny zapach w głównej mierze zależy od specyfiki człowieka oraz jego umiejętności się ubierania na stok. Goretex nie posiada żadnej ociepliny, więc ten nieprzyjemny zapaszek nie ma się gdzie magazynować. Może być jedynie brudny z zewnątrz, natomiast jako tako jest bezzapachowy. Nie tworzą się na nim zacieki, a że to wierzchnia warstwa jak peleryna - nie widzę sensu aby go prać. Membrana to najważniejsza rzecz w tym ubiorze, pranie nieodpowiednie może ją zniszczyć. Samemu raczej bym tego nie prał, choć są specjalistyczne środki. U mnie na razie działa i niech tak zostanie. Mnie to nie przeszkadza. Mój organizm praktycznie całe ciepło wydala przez głowę, więc wkładki w kasku piorę nader często, bo maja bezpośredni kontakt z ciałem. Bielizna, skarpety także. Warstwę drugą - czyli bluzę techniczną rzadziej. Awaryjną puchówkę - wcale - zakładam przy siarczystych mrozach, wówczas się człowiek nie poci. Ja się przyzwyczaiłem do odzieży nieocieplanej. Wada to marznące dupsko na zimnym krześle. Ale ma dużo więcej zalet niż wad. Drugą wadą, to cena - ale w patrząc z perspektywy czasowej, to warto było. pozdro
-
Tadek, Ty chyba z założenia jesteś oportunistą i zaczynasz sprawiać wrażenie misia o bardzo małym rozumku, a wiem że tak nie jest. Czytaj ze zrozumieniem, a jeśli już chcesz coś przytaczać, to rób to rzetelnie. Śpioch opisał swoją drogę do narciarstwa, była klasyczna. Samodzielnie nauczył się carvingu z netu, mała różnica wobec innych, On już kurwa umiał jeździć. Polecał narty SL, oczywiście, a czy doczytałeś ciąg dalszy? Zapiszcie do klubu, znajdź ekipę i trenuj jazdę sportową. To oczywiście ma sens, żaden leszcz, pseudocarver nie przejedzie więcej niż 3 tyczki na SL. Bo tam „czystej” jazdy ciętej jest 10%, reszta to skręty sytuacyjne, wyroby śmigopochodne. Tadeo, wrzucił film Tomka. Oglądnąłeś go??? Jest chronologiczny. Po opanowaniu śmigu, zaczął wprowadzać u Niego jazdę ciętą. Tak samo będzie z Victorem i to jest droga do sukcesu. Piszesz bzdury, równie dobrze każdy kursant prawa jazdy oczekiwałby od instruktora, że będzie jeździł jak Latvala po zdaniu egzaminu. Czy kurwa uważasz, że jak dostanie Polo WRC na kursie, zamiast Yariski to tak się stanie? Bo jeżeli tak, to jesteś idiotą. Dobry kierowca objedzie Yariską leszcza w RS3, musi być jeden warunek, nie autostradą ale zakręty. pozdro
-
Tadziu, sklerotyku, już wrzucałem - na narty muza. Nie odkryłeś, niestety. Peszek, ale muza ok. pozdro
-
Adaś, pytanie zasadne, co ktoś rozumie pod pojęciem nauka, a przede wszystkim czego i jakich wyników oczekuje w jakiej perspektywie czasowej, jak nauka będzie wyglądała i jak ją ma zamiar realizować. Pomijam fakt sprawności fizycznej, która trzeba mieć. Problemy stwarza m. in. internet oraz producenci tworząc marketingowy bełkot. O ile poradniki internetowe nie są takie złe, bo jest masa filmów naprawdę wartościowych dla osób praktycznie na każdym poziomie. Problem jest w ludziach, którzy notorycznie chcą iść na skróty. Cała batalia idzie o nartę, która ma pomóc w nauce, ciężko kogoś przekonać, że narta o takich parametrach przy pewnych wcześniejszych założeniach pomoże, a nie przeszkodzi. Są elementy nauki, gdzie sama narta nie ma znaczenia. Victor pyta dlaczego jest tak źle? Odpowiedź jest prosta, ludzie złudzeniu, że można się tego nauczyć podczas tygodniowego wypadu na narty góra dwóch. Samo przeświadczenie, że krótkie skręty można wykonywać tylko na krótkiej narcie. Co oczywiście nie jest prawdą. Ale faktycznie, narta mocno taliowana, krótka, postawiona na krawędzi pojedzie po mniejszym łuku, niż narta długa i mniej taliowana. Ale jazda cięta, z kontrolą toru i prędkości - to szczytowa technika i bez opanowanych podstaw dążenie do niej jest błędem. A niestety tak się dzieje. Amatorzy oczekują bardzo dobrych wyników i widocznych postępów w bardzo krótkim czasie, a to niestety jest dość długotrwały proces. Gro amatorów oczekuje że bedą jeździć jak zawodnicy, instruktorzy (którzy w wielu przypadkach byli zawodnikami) w dużo krótszym czasie niż Oni na to poświęcili. Niestety tak się nie da. Nikt by nie szkolił zawodników w takim wymiarze i czasie, wiedząc, ze amator zrobi to 3x szybciej. No trzeba się nad tym zastanowić. Bramki, tyczki to tylko dodatkowa umiejętność - creme de la creme, zwieńczenie umiejętności narciarskich. Na słowa amatora "chciałbym jeździć jak ten gość na stoku, ale niekoniecznie po bramkach i tyczkach", odpowiem: "jak będziesz tak jeździł, to bramki i tyczki nie będą dla Ciebie stanowić żadnego problemu". Wiedzy szkoleniowej nie mam, ale doświadczenie stokowe spore, bo trochę lat na nartach jeżdżę, moim zdaniem szkolenie amatorskie powinno się kończyć na krótkim skręcie - modern śmig, gdzie są elementy odciążenia, sterowania i jazda z użyciem krawędzi. Jazda, która umożliwia kontrolę toru i prędkości. Jazdę ciętą wówczas każdy może rozwijać we własnym zakresie, bo wcześniejsze literki już zna. Zarówno zawodnicy jak i amatorzy uczą się do pewnego momentu z tego samego elementarza, z tą różnicą że zawodnik ma dużo więcej kartkówek, jazda po wyznaczonym - zadanym torze, jazda w warunkach i aurze, która nikomu nie odpowiadają, non stop ,ktoś stojący z boku nie wiadomo czemu się przypierdala, w kółko powtarza te same ćwiczenia, no i dużo się uczy, aby się dostać do następnej klasy. A amatorzy? Często wagarują, jak się uczą to po łebkach, chodzi do szkoły z rzadka, ale oczekują sukcesów bo są wyjątkowi i przecież jest to banalnie proste. Zawsze znajda powód, aby się nie uczyć, a to narty za długie, albo za krótkie, a to buty chujowe, a to stok nie przygotowany, a to dzisiaj ślisko bardziej niż wczoraj, a to zimno albo kropi itp. pozdro
-
Dokładnie tak jak napisałeś, jeśli jadę w towarzystwie - to ośrodek jest tylko dodatkiem. Przecież nie tłuczemy Rusina - bo jest taki zajebisty 😉. Trzeba się spotkać, pogadać, zjazdy są na rozgrzewkę, bo na kanapie można czasami zamarznąć. Ja mało ośrodków zwiedziłem, bo nie czuję takiej potrzeby. Przy naszych popierdółkach to i tak każdy alpejski jest duży. 600km tras to jakiś kosmos. Taki ośrodek to przynajmniej dla mnie na parę ładnych sezonów. W Nassfeld byłem chyba z 9 razy, a to przy tym mizeria (tylko 170km tras). Dopiero niedawno objechałem cały, bo mnie kumpel wyciągnął. Na zasadzie, że przejechaliśmy wszystkie trasy, a i tak nie udało się nam w 1 dzień. Bo jak była fajna - to min 2x trzeba było zjechać. Lubię ośrodki, które znam, bo łatwo się w nich przemieszczam i jeżdzę po trasach które lubię, są ciekawe w mojej opinii, raczej mało uczęszczane - głównie dlatego, że infrastruktura nie rozpieszcza. pozdro
-
Cze Jeśli to specjalistyczna odzież, z membranami i jest prana od wielkiego dzwonu, chyba lepiej oddać do pralni chemicznej. Nie jest to aż taki wysoki koszt, szczególnie jak się ma dość drogi ubiór. Generalnie, to ważne jest się odpowiednie ubieranie (warstwowe), możliwość założenia lub ściągnięcia jednej z warstw - gwarancją że się człowiek nie spoci. Narty to aktywność, więc lepiej się cieniej ubrać - niż za ciepło. Niedobory ciepła to można intensywnością jazdy skompensować. Drugą sprawą - kluczową, moim zdaniem to dobór kolorystyki. Ja przede wszystkim preferuje praktyczność oraz kolorystykę uniwersalną. Jeszcze jak producent przemyśli projekt i zrobi wstawki z ciemnych materiałów tam, gdzie istnieje możliwość zabrudzenia, to praktycznie można go nie prać, bo nie ma takiej potrzeby, o ile się go używa tylko na narty. Ja swojego Peak Performance nigdy nie prałem, ma 8 sezonów i pewnie 250-300 dni na śniegu. Membrana działa, a i żaden z Kolegów czy też żadna z Koleżanek nie zwrócił mi uwagę, że jest brudny 😉, bo tego nie widać. No i ma zasadnicza zaletę, nie ma żadnej ociepliny, bo to de facto kombozon do freeride jako pierwsza warstwa. Nie przemaka, ale jakoś specjalnie nie grzeje, jest wiatro-odporny, posiada wiele kanałów wentylacyjnych zapinanych (kurtka i spodnie). Trudno w tym się spocić w wiosennej pogodzie, a przy warstwowym ubieraniu ciężko zmarznąć w mroźne dni. Na duży mróz mam drugi, bardzo słabo ocieplany, raczej do zdjęcia - bo ładny 🙂, ale mimo wszystko i tak ma wstawki z czarnego materiału w miejscach narażonych na zabrudzenie. pozdro