Skocz do zawartości

sese

Members
  • Liczba zawartości

    1 043
  • Rejestracja

  • Ostatnia wizyta

Zawartość dodana przez sese

  1. sese

    Nieaktualne

      Ad 1) W pełni się zgadzam, choć czas drogi powrotnej bardzo się wahał - powrót z ostatniego wyjazdu zajął nam zaledwie 13,5 h (do Wro), ale był też wyjazd gdy ta sama trasa zajęła 18,5 h... Kluczowe dla skrócenia czasu powrotu okazało się wybranie wariantu z pociągiem i ominięcie korków w Bazylei. Przy lepszym zaplanowaniu tankowania, można byłoby zejść do 12 - 12,5 h. Ad 2) Z relacji grupy warszawskiej wynika, że w samym Saas Fee kurtaxa wynosiła "jedynie" 3,5 franka, a kwatery można było ustrzelić nawet za 8-10 franków za dobę, więc jest jakieś pole do zbicia kosztów... Niestety espresso lub piwo na stoku to minimum 8 franków i tego się nie przeskoczy... Ad 3) To faktycznie kuleje - skibusy działające jedynie w weekendy (na początku sezonu), hektary do przejścia na piechotę między wyciągami, brak przygotowania stoków od samego rana i nieśmiertelny komunikat "nachste info um 11:30", minimum 45-50 minut żeby przemieścić się z dołu na samą górę. Ad 4) Tu miałem szczęście - na tyle wyjazdów trafiłem tylko na jeden dzień w którym nic nie działało... Trzeba jednak mieć na uwadze fakt, że w Saas Fee góry są znacznie wyższe i o wiele bardziej lawiniste niż gdziekolwiek indziej (widzieliśmy na YT lawinę schodzącą na Saas Fee od strony Doma, który przecież ma 4545 mnpm). To moja osobista obserwacja, ale przez ponad 20 lat jeżdżenia do Austrii nigdzie nie widziałem tyle mniejszych i większych lawinisk tuż obok trasy, a już totalną "nowością" były lawiny schodzące na trasy.   Co do sezonówek na nadchodzący sezon to z wersji budżetowych zauważyłem też Ski&Fun Card, która jest bardzo zbliżona do Sunny Card, ale ma też Dachstein West i Krippensteina: Snow&Fun - Hinterstoder, Wurzeralm, Hochficht, Kasberg,  Feuerkogel, Dachstein West, Dachstein Krippenstein za 428 Euro w jesiennej promocji (cena z 2017 r) Sunny Card - Hinterstoder, Wurzeralm, Hochficht, Kasberg, Heiligenblut, Ötscher, Kössen, Hochkar i Maso Corto za 405 Euro w jesiennej promocji (cena z 2017 r)
  2. Jeżdżenie wąskim śladem nie ma nic do rzeczy. Mimo wieloletnich prób odzwyczajenia się sam nadal jeżdżę stanowczo za wąsko - wewnętrzne powierzchnie butów mam wręcz masakrycznie skatowane krawędziami. Natomiast żadna z posiadanych przeze mnie nart (Volkl Racetiger, Volkl Gotama, Salomon Enduro, Dynastar Cham 107, Rossi Bandit SC 80) poza kilkoma, czasami kilkunastoma ryskami na dziobach nie  ma żadnych śladów mogących stanowić efekt mojego stylu jazdy. Autor wątku miał najwidoczniej peszka i trafił na wybrakowaną parę. @ Yankee - wyślij te zdjęcia do SAT albo do głównej siedziby Volkla powinni zareagować. Świetnie byłoby gdybyś dołączył zdjęcie paragonu.
  3. sese

    Wasze dzienne przebiegi

    Miałem miejscówkę ski in/ski out (dosłownie 8 m od trasy 22a) na samym końcu Hinterglemm. Znajomi uparli się, że chcą mieć Francję w Austrii Wyszło po 25 Euro/osobę/dzień
  4. sese

    Wasze dzienne przebiegi

    Skoro mowa o przebiegach. Dla Jurka (z Byd) i jego ekipy przebieg dzienny poniżej 70 km/10.000 m przewyższenia to poważny powód do wstydu. Zazwyczaj tych kilometrów jest więcej. Dużo więcej. I tak dzień w dzień... Czasami nawet 100 dni w sezonie...  Podziwiam.   Jeżdżąc z nimi zazwyczaj w połowie drugiego/trzeciego dnia mówiłem pas, częściowo z powodów kondycyjnych, a częściowo z chęci zatrzymania się, wypicia kawy lub zjedzenia ciacha...  W tym sezonie robię zaledwie po 20-30 km dziennie w obawie o stan kręgosłupa, ale 16 marca 2016 roku był taki dzień... Magiczny dzień...  120 km jazdy 22.000 m przewyższenia    skiline 16.03.2016.pdf   53,06 KB   250 Ilość pobrań   Jak widać na wykresie był czas i na piwo i na dwa espresso. Nie ograniczałem się do jednej trasy - jeździłem tam gdzie mi się podobało. Od niebieskich po czarne. Jak mi się nudziło to zmieniałem stok... Zresztą aż do przerwy przed 13:00 nie zdawałem sobie sprawy że tego dnia mogę pobić życiówkę. Wtedy sprawdziłem GPS i uznałem, że "idę na rekord". Zaczął się wyścig z wyciągami i uciekającymi minutami.  Nie wiem czy kiedykolwiek to powtórzę, ale wiem jedno - to było chyba najlepszych osiem godzin w moim życiu... 
  5. Mitku zazwyczaj podpisuje się obiema rękami pod Twoimi postami, ale nie tym razem. Skoro oddalony ode mnie o 300 km ośrodek narciarski  gorąco zaprasza mnie na nartowanie i zapewnia, że warunki śniegowe są doskonałe, a trasy przygotowane rewelacyjnie, to jadąc tam chcę dostać dokładnie to co mi oferowano i o czym mnie zapewniano. Jeśli w tzw. międzyczasie nie było halnego, ani ulewnego deszczu, ani innej katastrofy klimatycznej to mam pełne prawo spodziewać się, że warunki śniegowe będą nie mniej, nie więcej ale doskonałe, a trasy przygotowane rewelacyjnie. Nie po to wydaję kasę na paliwo, bramki na A4, jedzenie, karnet i ewentualnie nocleg, żeby na miejscu, na własnej skórze, przekonywać się o tym, że ktoś ewidentnie zaklina rzeczywistość lub wręcz mnie oszukuje... Oczekuję tylko, albo aż tego, aby włodarz danego ośrodka był w stanie obiektywnie i rzetelnie ocenić produkt który mi oferuje. Jeśli ma deficyt śniegu lub nie ogarnia kwestii związanych z przygotowaniem stoku, to niech napisze wielkimi literami na swojej stronie: "Uwaga! Przetarcia i kamienie". Tylko wtedy będę miał szansę ocenić czy 89 zł za jazdę po przetarciach i kamieniach to dobra oferta czy nie. Skoro właściciel ośrodka liczy sobie za karnet jak w Austrii, infrastrukturę do utrzymania stoku ma taką samą (albo lepszą) jak w Austrii i dodatkowo zapewnia mnie, że w Szczyrku poczuje się jak w Austrii (albo lepiej), to do cholery mam prawo wymagać tego żeby warunki na stoku i poziom obsługi  klienta były "jak w Austrii". Zresztą ostatni weekend pokazał mi, że przy odrobinie dobrych chęci można zrobić ośrodek "jak w Austrii" oddalony zaledwie 147 km od Wrocławia...  A jeśli ktoś próbuje robić mnie w przysłowiowe bambuko to powinien spodziewać się 2 rzeczy: 1) że do upadłego będę walczyć o zwrot wszystkich poniesionych kosztów  2) że moja noga więcej w tym ośrodku się nie pojawi (vide Czarna Góra w której od momentu powstania tego ośrodka pojawiłem się zaledwie 3 razy)   PS. Wszedłem przed chwilą na stronę szczyrkowski.pl i znalazłem określenie: "Jak na tą porę roku warunki na trasach wyśmienite." To ma być rzetelna informacja o warunkach na stoku ?!? Mitek pewnie będzie wiedział czego się spodziewać, ale 90% klientów SMR już nie...  
  6. Świetny wątek. Rzetelny, wyczerpujący i w miarę obiektywny (wbrew tytułowi) przegląd niemal wszystkich ośrodków oferujących večerní lyžování Dla mnie odkryciem sezonu jest Kopřivná. Spędziłem tam ostatni weekend i jestem pod wielkim wrażeniem. Jest to przykład, że można zrobić namiastkę alpejskiego ośrodka pośrodku totalnej czeskiej wsi. Przyjemny i rewelacyjnie utrzymany stok, wyśmienita i szybka infrastruktura, fajne możliwości noclegowe i restauracyjne... Trzy minusy: - nie wiem jakiego rodzaju bramki zastosowali włodarze ośrodka i czy są oryginalne bramki Leitnera, ale tylko jednej osobie z naszej czwórki karnet działał zbliżeniowo. Pozostałe trzy osoby (w tym ja) zmuszone były do każdorazowego wyciągania skipassu. - po zakończeniu nocnej jazdy praktycznie brak szans na zjedzenie czegoś na miejscu. Hotelowe restauracje w dwóch hotelach umiejscowionych na stoku wypraszają swoich gości punkt o 22:00, a kuchnie są zamykane jeszcze wcześniej. Szkoda bo jedzonko w hotelu Kopřivná jest po prostu wyśmienite.. - małe kombinowanie z cenami w hotelach - pojawiliśmy się w hotelu Brans bez wcześniejszej rezerwacji i miła pani w recepcji skasowała nas na cenę 2 razy wyższą od tej która jest oferowana na booking.com. Co ciekawe, gdy byliśmy na miejscu to booking.com w ogóle nie wyświetlał Bransa jako dostępnej lokalizacji, a dosłownie kilka minut po zameldowaniu hotel ten nagle pojawił się w ofercie wyszukiwarki...    Pozdrawiam   PS. Rung został Ci Zieleniec i Dziku
  7. sese

    Kasprowy No Limit

    Na youtubie jest blisko pięciogodzinna relacja z zawodów (nie mogę w tej chwili podlinkować). Organizacja robi wrażenie. Szacun. Obiecuję, że za rok przyjadę w charakterze cheerleadera...
  8. sese

    Kasprowy No Limit

    Wczoraj analizowałem przez dłuższą chwilę wyniki NoLimit i moją uwagę zwróciły właśnie te same nazwiska - Małgorzata Tlałka - Długosz i Hanna Miśniakiewicz. W PESEL-ach dzieli je aż 33 lata, a na mecie zaledwie dwie sekundy. Nieprawdopodobne... Dodatkowo fascynujące jest to, że filigranowa dwudziestojednolatka objechała tylu chłopa... This girl is on fire!!!
  9. Tylko takie opinie "szczypiorków" mogą spowodować wiele niepotrzebnych nerwów  albo prowadzić do bezsensownego wydania niemałych przecież pieniędzy. Proponuje poprzestać na zasadzie, że rad udziela ten kto się zna, a nie ten któremu się wydaje, że jego narta jest najlepsza na świecie. Czymś innym jest też wyrażenie opinii o użytkowanej przez siebie narcie (po warunkiem że trochę się na niej przejechało i sprawdziło się ją w każdych warunkach) a czymś innym jest sugerowanie zakupu posiadanego przez siebie sprzętu przy jednoczesnym wmawianiu, że jest to istny narciarski Święty Graal. Niezwykle łatwo jest doradzać wówczas, kiedy doradca wydaje nie swoje pieniądze i doradza anonimowemu forumowiczowi z którym prawdopodobnie nigdy się nie spotka na stoku. Osobiście wziąłem odpowiedzialność jedynie za doradzanie sprzętu dla swojej lepszej połowy i w tym doradzaniu kierowałem się jedną zasadą - kupno jak najbardziej profesjonalnego sprzętu za jak najniższą cenę. Według tego klucza "na pierwszy raz" zakupione zostały buty o flexie 100 oraz jeden z najwyższych modeli damskich desek Salomona - Salomon Constellation Gemma. Wiem, że prześmiesznie na takim sprzęcie wygląda osoba jadąca pługiem, ale żadna narta nie morduje i narciarka z pewnością z czasem dorośnie do swojego sprzętu .
  10. Mam propozycję do osób które krytykują Mitka czy Harpię, bądź wręcz ich obrażają: najpierw spędźcie tyle tysięcy godzin na stoku bądź to jako instruktor (a propos Mitka), bądź w jeździe sportowej (a propos Harpii), a dopiero potem bierzcie się za doradzanie komukolwiek nart, bądź formułowanie kategorycznych ocen która narta jest dobra, a która nie. Jeśli nie jesteście instruktorami i nie interesuje Was jazda sportowa, to zawsze możecie iść w ślady Jurka Byd i spędzać w sezonie średnio 100 dni na totalnie amatorskim "zwożeniu się". A to że takie zwożenie najczęściej oscyluje w granicach 70-100 km dziennie to zupełnie insza inszość Dziwnym zbiegiem okoliczności osoby które przejechały na nartach co najmniej kilkadziesiąt tysięcy kilometrów zaledwie po paru skrętach potrafią ocenić czy dana narta jest warta swej ceny...
  11. A propos  kasków. Wczoraj kurier przyniósł mi Poc'a Fornix. Kupiony w sklepie internetowym, fabrycznie zapakowany, z metkami, naklejkami itd. Na pewno nie był używany. Szkopuł w tym, iż przez sam środek skorupy przebiega bardzo wyraźna pręga - wybrzuszenie. Mam nadzieje, że widać to na zdjęciach. Przyjrzałem się zdjęciom kasków Poc'a w necie i żaden tego feleru nie ma. Może ktoś z użytkowników tej szwedzkiej firmy da znać czy tak ma być czy to jakiś defekt. Reklamacja/zwrot będą problematyczne bo sklep zagraniczny...
  12. Nie "umi" i jeszcze długo nie będzie "umić". Zdolność w miarę kontrolowanego i bezpiecznego zsunięcia się z górnej stacji wyciągu do dolnej nie jest równoznaczna z nauczeniem się jazdy na nartach. Z instruktora Dorota będzie korzystać do czasu opanowania jazdy na krawędziach, co połączone pewnie będzie z dodaniem kijów.
  13.   Niewierny Tomaszu, znaczy się Jurku Ostatnio oddałem moją lubą pod skrzydła pewnej doskonałej instruktorki. Zresztą w swoim czasie instruktorka ta udzielała się na forum, wyjeżdżała na forumowe wyjazdy i pewnie zna ją większość "starej forumowej braci". Nie będę podawał nicka, żeby nie było że jakaś reklama czy cuś... Pierwsze co nakazała Pani Instruktor to całkowite odłożenie kijów i ten stan ma trwać dopóki Dorota nie zacznie jeździć na krawędziach. Dwukrotnie się  zapytałem czy oby na pewno bez kijów i czy celowe jest pozbawianie kijów 35 letniej kobiety, a w odpowiedzi usłyszałem że tak ma być i koniec. Nie kwestionuję w żaden sposób metod szkoleniowych wychodząc z założenia, że nie wtrącam się w coś na czym się nie znam. Rezultat dotychczasowego - trzygodzinnego szkolenia jest oszałamiający, bo z poziomu osoby stojącej drugi raz w życiu na nartach Dorota weszła na level "jestem w stanie bez problemu zjechać z każdego stoku w Zieleńcu"   Mimo wrodzonej niechęci do bezkijkowców muszę zatem przyznać, że na bardzo wstępnym etapie szkolenia nawet dorosłej osoby to  jednak ma sens... Pozdrawiam
  14. sese

    Zima przyszla

    A w takiej Szwajcarii Zermatt i Saas Fee odcięte od świata. Zamknięta główna droga w Saastal i kolej Tasch - Zermatt.  Z oczywistych względów wszystko stoi. Wydali nakaz pozostania w domach/hotelach.   W Saas Fee są nasi. Ze zdjęć na FB wynika, iż za bardzo nie przejmują się nakazem pozostania na kwaterze. Coś tam foczą, coś turują...Niby z ABC i ABS i po dolince, ale przy lawinowej piątce to  moim zdaniem igranie z życiem... Mam nadzieję, że wiedzą co robią...  Ciekawe czy uda im się jutro opuścić dolinę? Szczęśliwego powrotu do domu. Damy Helwetom 2 dni na ogarnięcie się i w piątek wracam tam z Wami  
  15. Spiochu skrobnij w sprawie Vacuum'ów do Hesi - przez 4 lata używała tych butów (może nadal w nich jeździ), a dodatkowo jako jedna z pierwszych osób w Polsce była bootfitterem Fischer Vacuum Fit (po kursie odbytym w fabryce Fischera)
  16.   Mitku w moim poście było jednak trochę sarkazmu. Sam powiedz co Twoim zdaniem jest lepsze dla narciarskiej latorośli (nawet tej startującej w amatorskich zawodach i mającej parcie na zwyciężanie): 1) wydanie kilku tysięcy złotych na fluorowe mydełka, thermobagi i inne gadżety? 2) wydanie kilku tysięcy złotych na kilkadziesiąt godzin indywidualnych zajęć z instruktorem? 3) wydanie kilku tysięcy złotych na co najmniej dwa wyjazdy szkoleniowe z tyczkami, wideoanalizą itd?
  17. sese

    Nasze rekordy prędkości

    Pan Roland nie jechał "na jajo". On wycinał piękne, długie, rytmiczne gigantowe skręty... Aż żałowałem, że nie miałem przy sobie kamerki bo filmik obrazujący to w jakim stylu "Starszy Pan"  pomyka na starych sklepowych racecarverach z pewnością zamknąłby usta co niektórym forumowym "mistrzom", a zwłaszcza fanatykom dopisków "RD" czy "FIS". Okazało się, że do szybkiej, stylowej i skutecznej jazdy nie trzeba "komórki", GS ani nawet "mastera", trzeba po prostu dobrego Narciarza. Oczywistym jest, iż warunki do jazdy w dniu 6 grudnia były idealne (tak jak podczas całego mojego wyjazdu). Podczas pierwszego zjazdu naliczyłem 6 (słownie sześć) osób na całej 9 kilometrowej trasie (nie licząc szkółek, których adepci o tej godzinie dopiero rozstawiali tyki i rozgrzewali się na osobnej, niedostępnej publicznie, trasie). Przy kolejnym zjeździe ilość ludzi wzrosła może o kilkadziesiąt procent, czego główną przyczyną było chociażby to że drugim skibusem dotarł do Saas Fee Juras, Aras i Wiola Dodatkowo każdy z forumowiczów, któremu w grudniu dane było dotrzeć do Saas Fee wie, że na trasie z Mittelallein sztruks widoczny jest nawet w okolicach 14:00. Każdemu kto próbuje deprecjonować jazdę poznanego przeze mnie Szwajcara, proponuje wrzucić linka z wykresem skiline'u podobnym do tego jak podlinkowałem wyżej. Wiem że sezonówkę na Saas Fee kupiło około 100 osób z naszego forum, więc co niektórzy mają szansę zmierzyć się z Rolandem. Pozdrawiam
  18. sese

    Nasze rekordy prędkości

    Nie wiem czy wiara w nieśmiertelność przyświecała uczestnikom tego konkretnego wypadu do Ischgl, ale na Jurasowych wyjazdach spotkałem co najmniej kilku Dżentelmenów którzy właśnie kierują się dewizą "bardzo szybko, żadnych postojów, jazda od pierwszej do ostatniej gondoli". Poruszali się na stoku znacznie szybciej niż ekipa BraCuru zaś ich umiejętności i technika jazdy sprzeciwiają się uznaniu, że powodowali oni jakiekolwiek zagrożenie dla kogokolwiek na stoku. Dodać należy, iż byli oni znacznie starsi ode mnie (niektórzy prawie dwukrotnie), zaś umiejętności i kondycji szczerze im zazdrościłem.   A propos stylu "dzida w doł" muszę w tym wątku wspomnieć około osiemdziesięcioletniego Szwajcara o imieniu Roland, którego poznałem podczas ubiegłotygodniowego wyjazdu do Saas Fee. Zgadaliśmy się przy gondoli podczas oczekiwania na jej otwarcie (była 8:05, a gondole otwierali o 8:15). Mój rozmówca wyglądał zupełnie niepozornie - lekka nadwaga, w jednej ręce co najmniej 10 letnie Volkle RC, w drugiej pokrzywione i poobijane kijki bez talerzyków, na nogach stare buty bodajże Koflachy albo coś równie archaicznego.   Podczas półgodzinnej wspólnej jazdy na górę ten miły "Dziadziuś"  poinformował mnie, że raz w sezonie organizuje sobie dzień na nartach "tylko dla siebie" i że 6 grudnia 2017 roku jest właśnie tym dniem i że zamierza podczas tego dnia dziesięciokrotnie pokonać zjazd z Mittelallein do Saas Fee (zjazd z 3500 mnpm na 1800 mnpm, długość trasy 9 km). Patrząc na mojego rozmówcę powiedziałem, że mocno trzymam za niego kciuki i życzę mu powodzenia, ale jakoś nie byłem w stanie uwierzyć, że zrobi te blisko 20.000 m przewyższenia bez jakiegokolwiek odpoczynku, zwłaszcza, że dosyć poważnie zasapał się idąc z gondoli do kreta.  Wjechaliśmy na górę, założyliśmy narty i ruszyliśmy w dół. Na trawersie byłem jeszcze pierwszy, ale po wykonaniu pierwszego lewego zakrętu, Pan Roland śmignął koło mnie z prędkością błyskawicy i zaczął stopniowo się oddalać. Poniżej  pośredniej stacji dogoniłem go na tyle żeby złapać z nim kontakt wzrokowy, ale aż do dołu nie zbliżyłem się do niego na odległość mniejszą niż 50 metrów.  Podczas ściągania nart przy dolnej stacji gondoli osiemdziesięcioletni Pan Roland z rozbrajającym uśmiechem zapytał mnie dlaczego tak wolno jeżdżę i co to ma znaczyć żeby on musiał czekać na osobę znacznie młodszą od jego syna...  Zjechaliśmy wspólnie jeszcze dwa razy. Ani razu się nie zatrzymaliśmy, w sumie to nawet ani razu nie zwolniliśmy. Mimo jazdy na pełen gwizdek nie dane było mi wyprzedzić Pana Rolanda i za każdym razem czekał na mnie kilkanaście, może kilkadziesiąt sekund na dole. Dzisiaj odnalazłem go na skiline.cc - https://www.skiline....day/e7bl4cvek7a Tego dnia przejechał on min 81 km (faktycznie więcej bo skiline oblicza odległość według najkrótszej trasy a ta była 6.12.2017 zamknięta) i pokonał ponad 17.000 m przewyższenia. Każdy jego 9 km zjazd był szybszy niż czas wjazdu gondolą i kretem. Nie zrobił ani jednej przerwy... Nie był na piwie ani na kawie... Dodam, że na górze było około - 20 stopni... Respekt, wielki respekt... Szczęki do dziś szukam na podłodze...
  19.   Z góry przepraszam za OT, ale skoro już w dwóch postach pojawił się temat ekoskóry (skóry ekologicznej) to proszę znawców tematu o rozwianie wątpliwości. Do niedawna byłem przekonany że pod pojęciem ekoskóry mieści się tkanina nie mająca nic wspólnego ze skórami naturalnymi - czysty syntetyk, nazywany niekiedy skajem. Jakiś miesiąc temu w programie motoryzacyjnym znawca od tapicerek samochodowych utrzymywał natomiast, iż ekoskóra nie jest tym samym co skaj, ale są to poddane procesowi klejenia i prasowania drobno zmielone resztki skór naturalnych (odpady z produkcji skórzanych tkanin, ubrań czy tapicerek) Pytanie zatem: ekoskóra = skaj czy nie?   A w temacie smarów jedna dygresja - podczas ubiegłorocznych zakupów u jednego z dystrybutorów smarów zadałem pytanie o to kto kupuje najdroższe smary z serii top finish, po 500 czy nawet 700 zł za 30 gramowe opakowanie. Byłem pewny, że grupą docelową dla tego typu smarów są zawodnicy przynajmniej na poziomie kadry narodowej. Odpowiedź była zadziwiająca - najdroższe materiały serwisowe - topowe pilniki, wypasione imadła, smary 100 % fluoro czy thermobagi kupują najwięksi amatorzy, a całkowicie specyficzną grupą klientów kupujących wszystko co najdroższe i w ich mniemaniu najlepsze są rodzice dzieciaków startujących w amatorskich zawodach  typu Family Cup. Rekordziści wydają na gadżety serwisowe po kilka tysięcy PLNów i zawsze argumentują to ponoć jednym zdaniem: przecież mój synek/córka muszą mieć to co najlepsze bo inaczej przegrają. Doszło też do sytuacji kiedy w przeddzień jakiś zawodów na Dolnym Śląsku dwóch tatusiów licytowało się o ostatnią tubkę smaru top finish.     Życzę wszystkim forumowiczom tak hojnych rodziców PS. Choinka za pasem
  20. sese

    Nasze rekordy prędkości

      Na czym polegało niebezpieczeństwo??? Z całym szacunkiem, ale obejrzałem filmik 3 razy i nie widzę żadnych zagrożeń. 1) stok szeroki, równy, można powiedzieć gładki jak stół 2) ludzi praktycznie nie ma 3) pojedynczy narciarze są wymijani/wyprzedzani ze sporym marginesem 4) widoczność doskonała 5) może styl i technika jazdy kumpli BraCuru nie powala na kolana, ale  panują nad nartami i moim zdaniem wiedzą co robią 6) prędkość jazdy umiarkowana - na pewno nie jest to styl "kamikadze"   PS A nazwanie osób widocznych na filmiku grupą "paru ryzykancko jeżdżących dupków" jest delikatnie mówiąc chamskie Użytkownik sese edytował ten post 13 grudzień 2017 - 21:23
  21. Dzisiaj nabyłem Salomon X Max 120. Kupiłem je praktycznie bez mierzenia. To znaczy prawego buta założyłem na zwykła cienką skarpetę na max 2 minuty i uznałem, że jest ok. Lewego  nawet nie wyciągałem z kartonu. Zresztą nie zamierzałem kupować butów, ale obniżka ceny z 1899 zł na 899 zł zrobiła swoje. Może to głupota z mojej strony, ale w 100 % zaufałem Salomonowi że kolejna ewolucja ich produktu może być tylko wygodniejsza i lepsza od poprzedniej  (wcześniej miałem trzy pary impactów - o flexie 80, 100, 110) Dopiero teraz założyłem je na nogi i od 30 minut przechadzam się po mieszkaniu. Są jak kapcie. Opłacało się zaufać  
  22. Przepraszam za zdublowane posty... Taki urok korzystania z komórki która straciła na chwile połączenie ze światem. Już zgłoszone do admina. Jak jesteśmy już przy temacie serwisu, a w szczególności Koeniga, to powiedz Arnoldowi, Bartkowi lub Tomkowi o tym, że po serwisie masz strukturę na krawędziach. Następnym razem już jej nie będzie... Nie będziesz musiał szaleć z prawidłami i pilnikami. A co do fabrycznego podniesienia krawędzi to już parę lat temu pisałem o tym co w fabryce robi Volkl z krawędziami, żeby każdemu zapalił się banan na twarzy podczas pierwszej przejażdżki na nowych nartach No chyba, że ktoś zrobi "przegląd zerowy" i zniszczy dzieło made in germany  
  23. Master niestety chyba jeszcze nie widziałeś co potrafi zrobić kamień od struktury z krawędzią... "Zwykle" ostrzenie od spodu nie usunie tych nacięć, może je co najwyżej pogłaskać . Osobiście raz widziałem efekty naniesienia struktury na krawędź i doskonale pamiętam ile czasu i siły kosztowało ich usunięcie. Pozdrawiam
  24. Master niestety chyba jeszcze nie widziałeś co potrafi zrobić kamień od struktury z krawędzią... "Zwykle" ostrzenie od spodu nie usunie tych nacięć, może je co najwyżej pogłaskać . Osobiście raz widziałem efekty naniesienia struktury na krawędź i doskonale pamiętam ile czasu i siły kosztowało ich usunięcie. Pozdrawiam
  25. Master niestety chyba jeszcze nie widziałeś co potrafi zrobić kamień od struktury z krawędzią... "Zwykle" ostrzenie od spodu nie usunie tych nacięć, może je co najwyżej pogłaskać . Osobiście raz widziałem efekty naniesienia struktury na krawędź i doskonale pamiętam ile czasu i siły kosztowało ich usunięcie. Pozdrawiam
×
×
  • Dodaj nową pozycję...