Skocz do zawartości

Narty pod FR z opcją podejścia.


SzymQ

Rekomendowane odpowiedzi

Rozważam zakup tanich nart pod tury na najbliższy sezon. Raczej zjazd bez szaleństw + niewymagające podejścia niż wyrypy czy sprint. Coś znalazłem, ale nie wiem czy nie za krótkie przy 181 cm wzrostu: https://www.olx.pl/d/oferta/narty-zjazdowo-skiturowe-zag-big-178-cm-dl-wiazania-diamir-fr-CID767-IDOibJm.html. Jeśli te są faktycznie za krótkie, to wyporności szukać w długości czy szerokości, żeby postawić pierwsze kroki poza trasą? Czy możecie podać jakieś przykładowe wartości długości i szerokości pod butem dla mojego wzrostu?

Edit: Ewentualnie jeszcze 184 cm o ile wiązanie przyjmie mojego buta, ale chwilkę im trzeba poświęcić: https://www.olx.pl/d/oferta/narty-skiturowe-skitury-CID767-IDSGfQz.html

Edytowane przez SzymQ
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Podstawowe jest to, że to narciarz jeździ a nie narta. Ta jest dostatecznie szeroka aby poradzić sobie w miękkich warunkach. Ale dzieląc włosa na 4 to w przypadku freeridówek gminny konsensus falenicko-otwocki mówi, że jazda zaczyna się od 95 mm i okolic +5-10 cm do wzrostu. To przy założeniu bardzo niewielkiego dojścia i traktowania wiązań szynowych jako zabezpieczenie wycofu przy źle rozpoznanej linii. W przypadku nart freeturowych gdzie dojście jest jak najbardziej obecne schodzi się w dół z szerokością do powiedzmy 85 mm i maks wzrost (to jest kompromis zagłębiacko-karpacki). 

Ale ta narta z innego powodu jest dziwna, czy jak wolisz nietypowa. Otóż ona jest bardzo mocno taliowana. Miało to służyć wycinaniu ładnych łuków na krawędzi na twardym (i tu działa) a szerokość ma podnosić nośność. Tyle tylko, że to tu tak nie działa. Jako umysł ścisły w jednej sekundzie zrozumiesz, ze nośność będzie najwyższa pod stopą i tam decyduje się o nacisku na podłoże. Szerokie zaś piętki i dzioby są "znakomitymi" magazynami śniegu dodatkowo utrudniającymi skręt. Idealna narta w miękkich warunkach dla mnie to taka co ma szerokość pod stopą, promień skrętu >20 m i trochę węższy tył. I oczywiście prosto ścięty, nie podgięty tył. Bardzo cenię też reaktywne przody jako, że nie zapieprzam w nieznanym terenie. 

Nie zmienia to postaci rzeczy, że na tych ZAG na pewno da jeździć. Jako ciekawostkę podam, ze ZAG według mnie jako pierwszy wyprodukował narty według tej koncepcji. Dość szybko podjęły ją inne firmy (Dynastar Cham, Rossignoll - Bandit, Dynastar Legend) choć w trochę mniej radykalnej formie (R ok 17 m). Jeździłem akurat na wszystkich z nich i chyba były zbyt reaktywne, na wykroty szczególnie. Legend najlepsza akurat ją bardzo lubiłem. Ale i tak wolałem Mantrę.

Oddzielną kwestią jest stan kupowanych nart. Coś może świetnie wyglądać i być paździerzem bo przejechała ileś tam. U mnie czułem przy lekkich konstrukcjach, ze po 20 dniach na śniegu to już jest sporo gorzej a po 40 było do niczego (ale to przy lekkich nartach) te mogą być lepsze. Tak czy tak przy tej cenie założyłbym, że to złomy. Na pierwszy rok możesz kupić. Choć nawet wiązania później nie wykorzystasz. 

Jeszcze popatrzyłem na fotę i to wygląda na dziwny montaż do fr, bo strasznie z tyłu - jak do sportowej slalomki. W fr jeździ się bardziej centralnie. W warunkach miękkich, przy skręcie krótkim o wiele lepiej taka narta się rotuje,  przy długim (bandowym) jest podobnie. 

  • Thanks 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dziękuję bardzo za to kompendium wiedzy 🙂. Wywraca dość mocno moje myślenie o zakupie nart.

Po przeczytaniu nasuwa mi się jednak pytanie chyba bardziej o strategię albo technikę - może zechcecie mnie oświecić. Jak patrzę na warunki w kraju to raczej nie spodziewam się metra śniegu poza tatrami. Ledwo spadnie trochę śniegu, do otwarcia Loli daleko, a na forum relacje kolegi ze Szrenicy, która latem wygląda jak przypadkowa plątanina rowów i kamieni w różnych rozmiarach. Kiedy ja próbuję swoich sił na warstwie wątpliwej grubości, gdzie głębiej dziobem mogę w coś zaryć (albo już zaryłem i chciało wyrwać z wiązań), to idę na tyły, żeby utrzymać dzioby wysoko. Sprzęt chyba 129/95/119, 173cm z rockerami. Wiązanie na -3cm od TC wg taśmy. Wygląda mi to tylko ciut gorzej niż mantra w specyfikacji opisanej powyżej pod freetour. Jak powinienem próbować sobie poradzić z tym problemem, żeby nie skończyło się poważną kontuzją? Siedzieć dalej na tyłach czy sekret tkwi gdzie indziej? 

P. S. Oczywiście jeździ narciarz, bo obok w radosnych podskokach  zasuwa bardzo doświadczony (na trasie i poza) narciarz na GS-ach, który nie wygląda jakby w ogóle coś zagrażało jego kolanom...  

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Nie siedzi się na tyłach cały czas. Jazda na nartach to balans przód-tył. Dzioby nart służą do inicjacji skrętu mniej lub bardziej delikatnie (zależnie od twardości warstwy śniegu).

Druga sprawa, to jak nie ma odpowiedniej pokrywy śniegowej to się nie jeździ, chyba, że znasz świetnie teren, masz narty spisane już na straty i nie boisz się zaryzykować kontuzji.

  • Thanks 2
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

13 godzin temu, SzymQ napisał:

Dziękuję bardzo za to kompendium wiedzy 🙂. Wywraca dość mocno moje myślenie o zakupie nart.

Po przeczytaniu nasuwa mi się jednak pytanie chyba bardziej o strategię albo technikę - może zechcecie mnie oświecić. Jak patrzę na warunki w kraju to raczej nie spodziewam się metra śniegu poza tatrami. Ledwo spadnie trochę śniegu, do otwarcia Loli daleko, a na forum relacje kolegi ze Szrenicy, która latem wygląda jak przypadkowa plątanina rowów i kamieni w różnych rozmiarach. Kiedy ja próbuję swoich sił na warstwie wątpliwej grubości, gdzie głębiej dziobem mogę w coś zaryć (albo już zaryłem i chciało wyrwać z wiązań), to idę na tyły, żeby utrzymać dzioby wysoko. Sprzęt chyba 129/95/119, 173cm z rockerami. Wiązanie na -3cm od TC wg taśmy. Wygląda mi to tylko ciut gorzej niż mantra w specyfikacji opisanej powyżej pod freetour. Jak powinienem próbować sobie poradzić z tym problemem, żeby nie skończyło się poważną kontuzją? Siedzieć dalej na tyłach czy sekret tkwi gdzie indziej? 

P. S. Oczywiście jeździ narciarz, bo obok w radosnych podskokach  zasuwa bardzo doświadczony (na trasie i poza) narciarz na GS-ach, który nie wygląda jakby w ogóle coś zagrażało jego kolanom...  

Przede wszystkim jeśli mówimy tutaj o narciarstwie poza trasowym, takim powiedzmy permanentnym, to spektrum śniegów jakie się spotyka jest wprost trudne do wyobrażenia. Od puchu po beton z zastrugami albo lód. Taki autentyczny świecący. Jeździ się na depozytach przechodzących w gips, co dwa metry zmiana. Jeździ się na szreniach. Jeździ się po jagodzinach i trawie, w zapadających się pustkach, w sytuacji gdy śnieg jest już tak nawodniony, że traci spoistość, albo hamuje jakbyś był na gumie. Są warunki na których nie ma mocnych i jak wyjdziesz ze schroniska to możesz się pośmiać (przez łzy). Nikt, nawet czołówka świata, tam nie wygląda. Mój kumpel, który jest jednym z nestorów polskiego skituringu, ukuł na to powiedzenie "zdobywanie niskości" (to na wzór zdobywania wysokości). Każdy kto po ciężkiej walce dotarł kiedyś cało na dół i oddychał z ulgą, że to już się skończyło, doskonale to rozumie. Najgorsze z najgorszych warunków powstają gdy po deszczu przyjdzie ochłodzenie i góra złapie lód. Kanaliki z deszczu rzeźbią strukturę w głąb warstwy śniegu osłabiając jego nośność absurdalnie i jak się wywalisz to dosłownie znikasz pod powierzchnią. 

Wobec tego czasem możesz sobie delikatnie pompując, skakać po zasypanych garbach w puchu mając niewyobrażalny fun a innym razem rozpaczliwie walczyć o każdy skręt w szreni korzystając z półpługu. Przekładanka też jest całkiem przydatną techniką i całkiem stosowaną. W świecie poza ośrodkowym każdy chwyt jest dozwolony, także i jazda na tyłach jak na nartach wodnych. Jedziesz jak warun pozwala. 

 

  • Thanks 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Rozumiem. Nie mam doświadczenia ani w zdobywaniu wysokości ani niskości. Zdobywanie wysokości to wiedza, której praktyczne podstawy zdaje się można zdobyć podczas krótkiego szkolenia. Większym wyzwaniem zdaje się być zdobywanie niskości. Macie pomysł jak zacząć praktykę bez nadmiernego ryzyka? Kojarzy mi się tak na szybko, że w Jaworkach jest wytyczona trasa, która nie jest "uprawiana". Może gdzie indziej bywają podobne. Czy to jest jakiś sensowny początek drogi do narciarstwa pozatrasowego w PL czy jakoś inaczej? Co ewentualnie w dłuższej perspektywie? Bo jak na razie jedyną sensowną działalnością na jaką sobie pozwoliłem w tym temacie było nadużywanie uprzejmości forumowiczów i całkowite poleganie na ich doświadczeniu i znajomości tras 🙂

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jedyny sposób to jeździć dużo i zacząć od freeride bo na skiturach jazdy się człowiek nie nauczy. Nie wiem też czy Polska jest dobrym miejscem na naukę. Przede wszystkim brakuje zarówno miejsc jak i warunków pogodowych. Bo często jest mało śniegu poza trasą, nie wiem też jak jest z przejezdnością naszych lasów i nie wiem czy są odpowiednie spady...

W każdym razie na Dolnym Śląsku nie potrafiłbym wskazać miejsca (ON) gdzie można byłoby się uczyć. Najbliżej jest w w Austrii (Chopoka nie liczę). Masz tam multum ośrodków z kapitalnym potencjałem blisko wyciągów i wiele z nich jest blisko Polski. I na to bym namawiał. Natomiast warto abyś pamiętał, że 50 m od trasy narciarskiej to jest inny świat, gdzie bez problemu można zginąć, i od początku traktować to poważnie. Czyli jeździć w ekipie, mając abc i umiejąc tym się posługiwać, warto pomyśleć o plecaku lawinowym. Opanować metodę redukcyjną Muttera (ocena zagrożenia lawinowego).

Można spróbować jakoś się doklejać, jak jeździłem z Jurasem to dość często matkowałem takim nowicjuszom. Ekipa to podstawa. 

W każdym razie bariera wejścia jest poważna bo to koszt sprzętu (niemały), koszt jazdy bardzo duży (uważam, ze po 100 dniach w terenie można mówić o pewnym obyciu), a przecież nie będziesz miał 100% czasu na off piste. Nawet ja, przy mega determinacji, nie przekraczałem 80% ( na końcu bo zaczynałem od 20%). A dosłownie jeśli jest jakikolwiek, nawet najgorszy warun to jadę gdzieś obok. Dalej kurs, jeden albo i dwa. No i praca nad ekipą bo po pewnym czasie wiesz, że to rzecz najcenniejsza.

Jazdę na jako takim poziomie (skuteczną) trzeba opanować szybko bo wtedy można odbić się dalej i wejść w skitury czy skialp. To jest zupełnie inna jakość - nikogo z tego kierunku już do ON nie ciągnie. Chyba, ze na freeride czy tam freetour. 

Edytowane przez Wujot2
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jeszcze odpowiem na pytanie gdzie zacząć? W Ischgl!

Genialny freeridowy ośrodek, wystawy we wszystkich kierunkach, więc można się dopasować do słońca czy kierunków wiatrów. Terenu jest tam tak dużo, że freeridowe sępy nie są w stanie zepsuć tam wszystkiego. Ja tam zawsze coś potrafiłem znaleźć do jazdy, w tym i bardzo już wymagające linie. Do tego zainstalowane stada dział hukowych, więc bezpiecznie (trzeba tylko czasem z głową podejść do formacji wklęsłych). Duża przepustowość wyciągów. Nie są to może tak spektakularne obszary jak np Krippenstein, ale na tym ostatnim 2 godziny i po warunie, a w Ischgl konkurencja dość mała. Po 11:00 mało kto już ma tam siły do offpiste. 

Oczywiście Espace Killy jest może nawet lepsze od Ischgl ale sporo dalej.

Edytowane przez Wujot2
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@Wujot2 Ja tu od razu sprostuję, bo poczułem się mocno przeceniony 🙂

skialp poza wszelkimi możliwościami - brak obycia w zimowej działalności górskiej (nawet raczków z plecaka nie wyjmowałem),

- freeride, jak Twój - jeśli nawet istnieje niezerowe prawdpodobieństwo, to po zaokrągleniu będzie pewnie zerem :).

Ja tu szukam na razie piaskownicy, a nie wyzwań takiego kalibru 🙂

Dzięki Panowie za wszystkie posty, lektura była bardziej treściwa niż cała książka o skitourach. 

P. S. Spróbuję chyba pomyśleć jakoś poważniej o tym Pilsku, bo już po raz kolejny jestem na nie odsyłany. Gdyby się nie udało, to już chyba zostanie tylko Rachowiec, o ile Adam da zielone światło na marcowym zlocie 🙂

 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

42 minuty temu, SzymQ napisał:

@Wujot2 Ja tu od razu sprostuję, bo poczułem się mocno przeceniony 🙂

skialp poza wszelkimi możliwościami - brak obycia w zimowej działalności górskiej (nawet raczków z plecaka nie wyjmowałem),

- freeride, jak Twój - jeśli nawet istnieje niezerowe prawdpodobieństwo, to po zaokrągleniu będzie pewnie zerem :).

Ja tu szukam na razie piaskownicy, a nie wyzwań takiego kalibru 🙂

Dzięki Panowie za wszystkie posty, lektura była bardziej treściwa niż cała książka o skitourach. 

P. S. Spróbuję chyba pomyśleć jakoś poważniej o tym Pilsku, bo już po raz kolejny jestem na nie odsyłany. Gdyby się nie udało, to już chyba zostanie tylko Rachowiec, o ile Adam da zielone światło na marcowym zlocie 🙂

 

Widzę, że z jakiś powodów nie myślisz o Alpach. Mam wiele sympatii do tego co mamy na miejscu ale... to jest przepaść jeśli chodzi o możliwości i tempo nauki. W każdym razie zrób pierwszy krok i kiedyś opowiesz czym się to skończyło. Może podróżą w krainę wolnego narciarstwa. 😉

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

22 godziny temu, SzymQ napisał:

Dziękuję bardzo za to kompendium wiedzy 🙂. Wywraca dość mocno moje myślenie o zakupie nart.

Po przeczytaniu nasuwa mi się jednak pytanie chyba bardziej o strategię albo technikę - może zechcecie mnie oświecić. Jak patrzę na warunki w kraju to raczej nie spodziewam się metra śniegu poza tatrami. Ledwo spadnie trochę śniegu, do otwarcia Loli daleko, a na forum relacje kolegi ze Szrenicy, która latem wygląda jak przypadkowa plątanina rowów i kamieni w różnych rozmiarach. Kiedy ja próbuję swoich sił na warstwie wątpliwej grubości, gdzie głębiej dziobem mogę w coś zaryć (albo już zaryłem i chciało wyrwać z wiązań), to idę na tyły, żeby utrzymać dzioby wysoko. Sprzęt chyba 129/95/119, 173cm z rockerami. Wiązanie na -3cm od TC wg taśmy. Wygląda mi to tylko ciut gorzej niż mantra w specyfikacji opisanej powyżej pod freetour. Jak powinienem próbować sobie poradzić z tym problemem, żeby nie skończyło się poważną kontuzją? Siedzieć dalej na tyłach czy sekret tkwi gdzie indziej? 

P. S. Oczywiście jeździ narciarz, bo obok w radosnych podskokach  zasuwa bardzo doświadczony (na trasie i poza) narciarz na GS-ach, który nie wygląda jakby w ogóle coś zagrażało jego kolanom...  

Nie zaczynaj się uczyć na pokrywie 50cm puchu, bo na początku tego nie pojedziesz. Do nauki to idealne jest 20-30cm miękkiego na twardym podkładzie.

Generalnie początki na freeride (taki idealny miękki śnieg) są trudne. Trzeba ćwiczyć, próbować, aż się to załapie, patrzeć na innych w terenie. Trzeba też ćwiczyć do bólu jazdę śmigiem na tzw. „Zniszczonej” trasie w kraju. Sam też miałem wiele podejść, pytałem kolegów to większość miała trudno na początku.

Zwracaj uwagę na takie rzeczy jak: przesuwanie balansu przód tył za pomocą minimalnych ruchów stawami w biodrach i w stawie skokowym, kolana idą za tym automatycznie. Pozycja rąk, np. Zbytnie wychylenie rąk do tyłu już zmienia niekorzystnie środek ciężkości. Ręka plus kijek to jest znacząca waga. Kolejna rzecz to w miarę równomierne obciążenie obu desek i narty w miarę blisko siebie. I ostatnia sprawa to prawidłowa pozycja związana z ugięciem w biodrze i ugięciem kolan w skręcie.

W skutecznym freeride musisz powyższe aspekty dobrze i świadomie kontrolować. Są też dobre książki gdzie opisują techniki jazdy freeride. Jeśli potrzebujesz, to poszukaj.

 

Jeśli chodzi o miejscówki, to w Polsce da się coś znaleźć, ale musisz śledzić warunki i pogodę i ładować na opad bez względu na dzień tygodnia. Wcześniej powinieneś sobie ten teren sprawdzić i rozpoznać, aby w powder day nie tracić czasu na zastanawianie się pod którym wyciągiem masz jechać.

Trasa fis w Szklarskiej. Pod wyciągiem górnej sekcji krzesła fis.

Cernohorskie sedlo, stara czarna trasa, obecnie nie utrzymywana, znajdziesz na starych ski mapach.

W Czarnej Górze można trafić takie sytuacje po dużym opadzie, że jedna trasa przy wyciągu jest wyratrakowana a druga nie, ale jest na niej już jakiś podkład. Po świeżym opadzie masz na tej drugiej trasie łatwy pseudo offpiste do nauki. Przykładowo trasy A i B, albo C i D.

Czasami nawet w Zieleńcu uprawiałem offpiste. Pomiędzy trasami albo na niewyrównanych trasach.

To tyle, resztę szukaj i doświadczaj. Za piątym razem w końcu wyjdzie.

 

Edytowane przez MarioJ
  • Thanks 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

29 minutes ago, MarioJ said:

Trzeba też ćwiczyć do bólu jazdę śmigiem na tzw. „Zniszczonej” trasie w kraju.

Zaraz wyjdzie, że te moje problemy w pewnych śniegach wywodzą się z tego, że jadę zbyt spokojnie... Spróbowałem raz zrobić stop poza trasą i narty faktycznie stanęły bezkompromisowo w miejscu, a ja poruszałem się dalej po okręgu w kierunku gleby :D. Nabrałem wtedy przekonania, że poza trasą nie robi się gwałtownych ruchów... A Ty mi tu śmigi zalecasz... Chyba faktycznie trzeba patrzeć na innych, zamiast niepotrzebnie kombinować... Cenne rady dzięki 🙂

 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Cześć

He he - Nie tyle wyjdzie ile tak po prostu jest. Dynamika nie oznacza gwałtowności czy miotaniny, zwłaszcza w narciarstwie. "Na szybkości" jazda jest po prostu łatwa a już w niesterylnych warunkach osiągnięcie pewnego minimum prędkości jest warunkiem powodzenia a do tego potrzeba trochę odwagi ale i doświadczenia w jeździe delikatnej. Miękkość jest na nartach podstawą.

Mario w sposób obrazowy opisuje pewne niuanse techniczne niezbędne do jazdy poza trasą ale jak się spokojnie zastanowisz to po prostu musisz porządnie technicznie jeździć i tyle. Świadomość wyważenia czy też "prowadzenie ciała rękami" to po prostu podstawy techniczne jazdy w ogóle a nie tylko jazdy free. Do tego dochodzi perfekcyjny śmig w każdym aspekcie tej ewolucji - od delikatnego płynięcia po skoczny gdzie element jazdy praktycznie nie występuje.

Pozdrowienia

Edytowane przez Mitek
  • Like 2
  • Thanks 2
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

10 godzin temu, SzymQ napisał:

Zaraz wyjdzie, że te moje problemy w pewnych śniegach wywodzą się z tego, że jadę zbyt spokojnie... Spróbowałem raz zrobić stop poza trasą i narty faktycznie stanęły bezkompromisowo w miejscu, a ja poruszałem się dalej po okręgu w kierunku gleby :D. Nabrałem wtedy przekonania, że poza trasą nie robi się gwałtownych ruchów... A Ty mi tu śmigi zalecasz... Chyba faktycznie trzeba patrzeć na innych, zamiast niepotrzebnie kombinować... Cenne rady dzięki 🙂

 

 

Forum to nie jest miejsce prowadzenia pełnego instruktażu narciarskiego. Traktujesz zbyt dosłownie moje słowa. To co ja pisze to bardziej checklista co warto umieć żeby się wogóle rzucać na freeride.

Tak jak Wujot pisał, na freeride spotyka się różne warunki śniegowe. Na górze masz puch, a niżej może być kartoflisko i trzeba to jakoś przejechać. Umiejętności wywodzące się ze śmigu często są potrzebne do przejazdu po różnych kartofliskach, z wierzchu miękkich albo całkiem twardych.

W powder oczywiście jeździmy miękko, a ruchy są powolne. Tak jak pisze Mitek.

 

Jeśli chodzi o miejscówki, to doświadczenie Wujota w Alpach jest tutaj bezcenne. Model freeride, jaki on z kolegami wypracował w Alpach jest unikalny na skalę co najmniej polską. Każde jego słowo tutaj o Alpach to jak korzystanie z przewodnika, za którego musiałbyś zapłacić 10 tys zł. A macie to tutaj za darmo.

 

  • Like 1
  • Thanks 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

11 godzin temu, SzymQ napisał:

Zaraz wyjdzie, że te moje problemy w pewnych śniegach wywodzą się z tego, że jadę zbyt spokojnie...

Faktycznie prędkość i zdecydowanie przeważnie bardzo pomagają. Niestety po drugiej stronie jest rosnące ryzyko poważnych obrażeń. Na przykład można pojechać zdecydowanie w szreni, tyle tylko, że podczas upadku wpadamy jak między potłuczone szkło. Pocięcie spodni to może być bardzo łagodna kara. Podobnie jest z jazdą zagrożoną kamieniami czy pieńkami drzew. Przy pewnym doświadczeniu uderzenie od spodu narty nie powinno robić większego wrażenia ale aż do momentu gdy nam wypnie nartę. Ale jest to wskazanie do wyższego prowadzenia dziobów. Bo o ile uderzenie od dołu, jak wspomniałem powinno skutkować szybkim przejściem na drugą nartę i szybkim sprowadzeniem narty na śnieg to uderzenie centralnie przodem wypina tył. Skutkiem może być utrata zębów.  W ogóle na freeride jesteśmy zdecydowanie bardziej zagrożeni upadkiem na przód. W każdym razie kontrola toru na małej prędkości to podstawa.

Ważne jest też aby widzieć linię jazdy daleko w przód - niejako myśleć o wiele bardzie strategicznie jak w normalnym narciarstwie. To zresztą jest duży problem bo jednocześnie trzeba bardzo uważnie obserwować bliższe otoczenie aby wyłapać czy czegoś nie ma pod śniegiem i bieżącą linię. Dla mnie to jest czasem największa trudność jazdy offpiste - konieczność obserwacji na trzech dystansach równocześnie. Mam wrażenie, że głowa mi się gotuje. Dosłownie.

Edytowane przez Wujot2
  • Like 1
  • Thanks 2
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

26 minutes ago, MarioJ said:

Forum to nie jest miejsce prowadzenia pełnego instruktażu narciarskiego. Traktujesz zbyt dosłownie moje słowa.

Spokojnie, spokojnie 🙂 Nie oczekuję, że nauczę się freeride z forum i stawiam na praktykę. Pytam, dostaję odpowiedzi i wyciągam wnioski. Napisałeś o śmigu, GSy obok szły ostrym śmigiem - mój wniosek: następnym razem spróbuję w podobnych warunkach śmigu. Nigdzie nie pisałem, że chodzi mi o puch. Przez freeride rozumiem szerokie spektrum warunków śniegowych (których nawet nie potrafię nazwać). Pytam o pomysły na takie, które powodują, że zaczynam się bać na łagodnym nachyleniu. 

44 minutes ago, MarioJ said:

Każde jego słowo tutaj o Alpach to jak korzystanie z przewodnika, za którego musiałbyś zapłacić 10 tys zł. A macie to tutaj za darmo.

Tak z czystej sympatii to powiem Ci, że obaj tak samo mocno doceniamy te wypowiedzi. 😉

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Skoro już gadamy o offpiste to napiszę o tym co najbardziej decyduje o powodzeniu. Otóż nie jest perfekcyjna umiejętność jazdy na nartach. Od niej ważniejsza jest choćby umiejętność oceny zagrożenia linii i taktyka jazdy grupy. Ale podstawą jest (podobnie jak na wojnie) logistyka. Czyli znalezienie się w odpowiednim miejscu oraz znalezienie tam tematu do jazdy. Tutaj uczyłem się od Jurasa (JurekByd), który jest w tej materii mistrzem świata.  Ma niewiarygodnego nosa by dosłownie w ciągu sekund zidentyfikować tematy nieznane nawet lokalsom. Choć ma też czasem umiejętność wkopania się w "niezłe" przygody, z których wychodzi z tarczą. Otwartość na przygody to zresztą cecha freeridera. Ale z przygotowaniem na nie, wariantami rezerwowymi i zapasem czasu.  

W każdym razie rasowe freeride to nie jest jazda w luźnym lasku na Pilsku w grupie konkurencyjnych sępów walczących o ten sam spłachetek świeżego. 

  

24 minuty temu, SzymQ napisał:

 Pytam o pomysły na takie, które powodują, że zaczynam się bać na łagodnym nachyleniu. 

Na początek spróbuj konsekwentnie jeździć na spadach 30-35 stopni. To taka graniczna wartość gdzie jazda jest jeszcze przyjemna a niebezpieczeństwa umiarkowane (pamiętaj, że od 35 stopni stoki są częstokroć mocno zagrożone lawinami). Później stopniowo zejdź na mniejsze kąty.

Edytowane przez Wujot2
  • Thanks 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

6 godzin temu, Wujot2 napisał:

Skoro już gadamy o offpiste to napiszę o tym co najbardziej decyduje o powodzeniu. Otóż nie jest perfekcyjna umiejętność jazdy na nartach. Od niej ważniejsza jest choćby umiejętność oceny zagrożenia linii i taktyka jazdy grupy. Ale podstawą jest (podobnie jak na wojnie) logistyka. Czyli znalezienie się w odpowiednim miejscu oraz znalezienie tam tematu do jazdy. Tutaj uczyłem się od Jurasa (JurekByd), który jest w tej materii mistrzem świata.  Ma niewiarygodnego nosa by dosłownie w ciągu sekund zidentyfikować tematy nieznane nawet lokalsom. Choć ma też czasem umiejętność wkopania się w "niezłe" przygody, z których wychodzi z tarczą. Otwartość na przygody to zresztą cecha freeridera. Ale z przygotowaniem na nie, wariantami rezerwowymi i zapasem czasu.

 

Nad wyciągowy freeride preferuje skitur lub skialp. W tym wariancie zwykle trasę zjazdu widzi się z dołu albo się nią podchodzi. Wówczas ocenić można naśnieżenie, jest to na dużo czasu. Jeśli są to formacje wklęsłe to z dużą dozą pewności można uznać że są dobrze nawiane, a skałki nie wystają. Oczywiście to zawsze trzeba ocenić naocznie. Dążę do tego że w takich wypadkach można sobie pozwolić na szybszą jazdę. Przykładowo w Norwegii mieliśmy takie duże zbocze, które w przewodniku było opisane jako wklęsłe. Warstwa śniegu była gruba, naśnieżenie było solidne. Na świeżym śniegu można było cisnąć wg swoich max możliwości.

IMG_0499.thumb.jpeg.5de7b640a7071e2e2edca6ab13669e27.jpeg

 

Umiejętności mają znaczenie też w jeździe w lesie, oraz potencjalnie przy ucieczce przed lawiną. To ostatnie zawsze sobie biorą do serca, i to mnie stymuluje do ćwiczenia szybszej jazdy w terenie. A do tego jednak technika jest niezbędna. Im szybsza jazda, tym większy problem z równowagą, na co trzeba cały czas reagować.

Wiele aspektów jest potrzebnych do dobrej i bezpiecznej przygody. Technika narciarska jest jedną z nich.

 

  • Like 2
  • Thanks 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Cześć

Jasna sprawa, że zmiennych jest wiele ale chodziło mi o to aby podkreślić, że technika jazdy poza trasą to jest ta sama technika, którą jeździmy na trasie tylko... ma być dobra. A dobra to znaczy, pełna - w sensie umiejętności stosowania różnych technika od kątowych do ciętych i poprawna

Dlatego słusznym wydaje się planowanie jazdy sektorami z oglądaniem terenu stojąc i szczegółowym planowaniem toru jazdy w zakresie widocznym. Tu też potrzebne jest oczywiście duże doświadczenie - umiejętność czytania terenu, śniegu, spojrzenie w perspektywie bliskiej ale jednocześnie nie tracąc z pola widzenia obrazu całości aby się nie zapchać itd. To są pewne naturalne zachowania dla każdego narciarza, które kiedyś w części kształtowała zwykła trasowa jazda a zostały skutecznie wyeliminowane czy też zabite przez permanentne ratrakowanie i prostowanie geometrii stoków.

Pozdrowienia

  • Thanks 2
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

2 godziny temu, MarioJ napisał:

 

Nad wyciągowy freeride preferuje skitur lub skialp. W tym wariancie zwykle trasę zjazdu widzi się z dołu albo się nią podchodzi. Wówczas ocenić można naśnieżenie, jest to na dużo czasu.

 

Mnie bardzo pasuje koncepcja freetur. Dla niezorientowanych to sprzęt zbliżony możliwościami do freeridowego ale wyraźnie lżejszy i wygodniejszy w podchodzeniu. O ile w ciężkim secie freeridowym nie chciałbym robić więcej jak 300 m podejścia to w freeturowym może być, powiedzmy, do 1000 m. Zabieram go do ON i jeśli na miejscu znajdę super warun (rozumiany szeroko) to po prostu jeżdżę, ale w każdej chwili mogę nałożyć fokę i szybko podejść te 200-300 vertical. Dalej zjeżdżam do wyciągu i mogę powtórzyć zabawę. Czyli wykorzystuję na maksa wyciągi, ale nie jestem ograniczony tylko do "katalogu" linii z ON. Bo czasem nawet 100 m vertical otwiera zupełnie inne możliwości. Mam karnet narciarski i staram się go wykorzystać ale jednocześnie celem jest wykrojenie jak najlepszej jazdy. Bywało, że pojeździłem w ON przez godzinę, dwie - stwierdziłem, że ani warun ani linie nie są jakieś genialne i poszedłem zrobić jeszcze jakiś niski 3000 tysięcznik bo startowałem z 2500 npm a nie z 1400 (tyle był dół ON) i o 16:30 meldowałem się w aucie. Super sprawa - żadnej spiny a piękny temacik zaliczony mimochodem w dniu, który niczego nie rokował. 

Podstawowe jest jednak to, że ani freeride ani freetur nie traktuję opozycyjnie względem skituringu, tylko jako oczywiste, a wręcz niezbędne, uzupełnienie. Oczywiste, bo tylko w ten sposób można zdobyć konieczne obycie w jeździe. Na skiturach zjedziesz tyle ile wejdziesz, powiedzmy 2000 m up. Ale często, ze względu na dojście połogimi dolinami trzeba by z tego odjąć z 500 m jako dojazdówkę. Na freeride w ON rekordowo robiłem ok 14 000 m vertical (w Ischgl czy Soelden). Czyli ca prawie 10 x tyle co na skiturach. W freetour tak spektakularnej przebitki nie będzie ale też może to być razy 4-5. Za to w najwyższej jakości. W takim Soelden nauczyliśmy się (z Jurasem) na przykład tego, że kamienie pod śniegiem nie są specjalną przeszkodą w jeździe. Zaliczyliśmy tyle uderzeń, że spody wyglądały jak ostrzelane, a upadków (po pierwszych trzech) już nie było. Bardzo dużo nauczyły mnie te wyjazdy, jakkolwiek oczywiście nie wszystkiego. 

Jeśli chodzi o skitur to oczywiście jakość tej formuły można ocenić na wielodniowych trawersach robiąc, na przykład przejścia alpejskie. Mam na rozkładzie Alpy Otztalskie, Stubaiskie, Berneńskie, Silvrettę, Masyw Ortlera. O możliwości zaliczenia takich tematów jak Norwegia gdzie nie ma wyciągów ani heli, czy Karpat i innych dalszych gór nie wspominając. Skituring to wolność i ukoronowanie zimowego bycia w górach na nartach. Dla mnie też jest on ostatecznym celem. 

  • Like 2
  • Thanks 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@Wujot2 dzięki za łopatologiczne wytłumaczenie. Dyskutowałem, a raczej pytałem na SO, bo mnie temat zaciekawił, troszkę o sprzęt. Nawet @MarioJ coś mi tłumaczył, ale teraz mam jasność jaki sprzęt do czego i dlaczego. Różnorodność nart, wiązań, butów etc. wprowadzała mętlik w mojej głowie. Teraz już coś wiem więcej.

Do nauki, zdecydowanie Alpy itp., jak pisaliście we wcześniejszych postach. Duże możliwości oraz prawdopodobieństwo trafienia świetnych warunków. Ale w PL też czasami się trafi ślepej kurze ziarko, nawet w Białce. Na zamknięciu sezonu dowaliło śniegu i między orczykami na FIS-ie były iście alpejskie warunki (były już nieczynne). Krótko ale fajnie. Można było w głębszym puchu popróbować sił. Ale to sporadyczne przypadki.

pozdrawiam

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

13 godzin temu, Wujot2 napisał:

Mnie bardzo pasuje koncepcja freetur. Dla niezorientowanych to sprzęt zbliżony możliwościami do freeridowego ale wyraźnie lżejszy i wygodniejszy w podchodzeniu. O ile w ciężkim secie freeridowym nie chciałbym robić więcej jak 300 m podejścia to w freeturowym może być, powiedzmy, do 1000 m. Zabieram go do ON i jeśli na miejscu znajdę super warun (rozumiany szeroko) to po prostu jeżdżę, ale w każdej chwili mogę nałożyć fokę i szybko podejść te 200-300 vertical. Dalej zjeżdżam do wyciągu i mogę powtórzyć zabawę. Czyli wykorzystuję na maksa wyciągi, ale nie jestem ograniczony tylko do "katalogu" linii z ON. Bo czasem nawet 100 m vertical otwiera zupełnie inne możliwości. Mam karnet narciarski i staram się go wykorzystać ale jednocześnie celem jest wykrojenie jak najlepszej jazdy. Bywało, że pojeździłem w ON przez godzinę, dwie - stwierdziłem, że ani warun ani linie nie są jakieś genialne i poszedłem zrobić jeszcze jakiś niski 3000 tysięcznik bo startowałem z 2500 npm a nie z 1400 (tyle był dół ON) i o 16:30 meldowałem się w aucie. Super sprawa - żadnej spiny a piękny temacik zaliczony mimochodem w dniu, który niczego nie rokował. 

Podstawowe jest jednak to, że ani freeride ani freetur nie traktuję opozycyjnie względem skituringu, tylko jako oczywiste, a wręcz niezbędne, uzupełnienie. Oczywiste, bo tylko w ten sposób można zdobyć konieczne obycie w jeździe. Na skiturach zjedziesz tyle ile wejdziesz, powiedzmy 2000 m up. Ale często, ze względu na dojście połogimi dolinami trzeba by z tego odjąć z 500 m jako dojazdówkę. Na freeride w ON rekordowo robiłem ok 14 000 m vertical (w Ischgl czy Soelden). Czyli ca prawie 10 x tyle co na skiturach. W freetour tak spektakularnej przebitki nie będzie ale też może to być razy 4-5. Za to w najwyższej jakości. W takim Soelden nauczyliśmy się (z Jurasem) na przykład tego, że kamienie pod śniegiem nie są specjalną przeszkodą w jeździe. Zaliczyliśmy tyle uderzeń, że spody wyglądały jak ostrzelane, a upadków (po pierwszych trzech) już nie było. Bardzo dużo nauczyły mnie te wyjazdy, jakkolwiek oczywiście nie wszystkiego. 

Jeśli chodzi o skitur to oczywiście jakość tej formuły można ocenić na wielodniowych trawersach robiąc, na przykład przejścia alpejskie. Mam na rozkładzie Alpy Otztalskie, Stubaiskie, Berneńskie, Silvrettę, Masyw Ortlera. O możliwości zaliczenia takich tematów jak Norwegia gdzie nie ma wyciągów ani heli, czy Karpat i innych dalszych gór nie wspominając. Skituring to wolność i ukoronowanie zimowego bycia w górach na nartach. Dla mnie też jest on ostatecznym celem. 

Cześć

Dla mnie skitouring nie jest i nie będzie nigdy "ostatecznym celem" ale z pewnością tego typu umiejętności poruszania się w górach na nartach tak w podejściu jak i w zjeździe, bez szlaku, czasami/często w terenie typowo wysokogórskim są moim zdaniem najwyższą formą narciarskiego wtajemniczenie a jednocześnie najpierwotniejszą.

Pozdro

 

  • Like 2
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Godzinę temu, Marcos73 napisał:

Do nauki, zdecydowanie Alpy itp., jak pisaliście we wcześniejszych postach. Duże możliwości oraz prawdopodobieństwo trafienia świetnych warunków. Ale w PL też czasami się trafi ślepej kurze ziarko, nawet w Białce. Na zamknięciu sezonu dowaliło śniegu i między orczykami na FIS-ie były iście alpejskie warunki (były już nieczynne). Krótko ale fajnie. Można było w głębszym puchu popróbować sił. Ale to sporadyczne przypadki.

To co w Alpach najbardziej mi odpowiada to różnorodność warunków w dużych ośrodkach. Na przykład:

- jazda w linii lasu, w tym po dolinach potoków. Lasy tam potrafią mieć 45 stopni nachylenia i jak powiążecie to ze zwałkami to naprawdę jest elektryzujące. Z drugiej strony w wyżej położonym lesie z ekspozycją północną warun jest naprawdę często. Umiejętność jazdy w lesie to sprawa podstawowa.

- strome hale z ekspozycjami na wszystkie strony świata. Tam błyskawicznie można nauczyć się jak zmienny jest śnieg w zależności od nasłonecznienia i kierunku wiatru. Po jednej stronie na przykład miękko na depozytach a po drugiej beton. To rano, a po południu beton odpuszcza i jazda jest przyjemna, a w depozytach grzęźniesz. Ale po przekroczeniu krytycznego nawodnienia na stoku zachodnim jazda staje się nie tylko trudna, ale po prostu niebezpieczna. Ale jak się przeniesiesz 500 m wyżej to jest OK. W dobrym ośrodku wędrujesz od miejscówki do miejscówki. Zwracając uwagę na kierunki świata, temperaturę i rodzaj śniegu.

- mój  najbardziej ulubiony teren to jazda po wykrotach, "wydmach" i parowach czyli w bardzo skomplikowanym terenie gdzie woda wyrzeźbiła i przetworzyła góry, robiąc z tego dosłownie labirynt. Znalezienie tam linii to niezła łamigłówka. Pamiętam niektóre z nich do dzisiaj dosłownie fotograficznie - więc chyba robiły wrażenie? Na przykład w Zauchensee gdzie jechałem korytem potoku przez kolejne wodospadziki skacząc z półki na półkę po dwa metry w dół. Na pionowej ścianie. Było dużo puchu (tak do ud) więc było to możliwe. 

- formacje wklęsłe i wypukłe. U nas to trochę teoria, a w Alpach codzienność, są miejsca porzeźbione rynnami - od takich na dżipa po głębokie wąwozy (na przykład Kuhtai)

Kluczem do tego jest dostępność stromego terenu. Niektóre ośrodki jak na przykład wspomniany Ischgl "udostępniają" zdecydowanie większą (wielokrotnie większą) powierzchnię pod offpiste jak ratrakowaną. Ta ostatnia jest jednak bardzo cenna, bo zbiera na dole wszystkie linie i bez straty wysokości dostarcza do wyciągów. A przynajmniej ja tak widzę ten ośrodek. 

Wielu ludzi postrzega offpiste przez pryzmat puchu. Przyznam się, ze ja na początku też tak to myślałem.  Cieszyłem się i liczyłem każdy puchowy dzień. Bo rzeczywiście jazda w puchu bezdennym, co mi się parę razy zdarzyło daje doznania wprost orgiastyczne. Trudno opisać to wrażenie lotu czy płynięcia... Z czasem dostrzegłem jednak, że po drugiej stronie jest zagrożenie lawinowe bo to jest po prostu czwórka. I teraz nie zależy mi na zbyt dużym opadzie (20 cm i OK). Można czerpać radość z jazdy w każdych warunkach nawet tych trudnych. Ta radość może być równie wielka. Czy satysfakcja ze zrobienia celu albo bycia w górach w każdych, często trudnych warunkach. 

Uważam, że powder nie jest ani celem ani środkiem. 

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

21 minut temu, Wujot2 napisał:

Wielu ludzi postrzega offpiste przez pryzmat puchu. Przyznam się, ze ja na początku też tak to myślałem.  Cieszyłem się i liczyłem każdy puchowy dzień. Bo rzeczywiście jazda w puchu bezdennym, co mi się parę razy zdarzyło daje doznania wprost orgiastyczne. Trudno opisać to wrażenie lotu czy płynięcia... Z czasem dostrzegłem jednak, że po drugiej stronie jest zagrożenie lawinowe bo to jest po prostu czwórka. I teraz nie zależy mi na zbyt dużym opadzie (20 cm i OK). Można czerpać radość z jazdy w każdych warunkach nawet tych trudnych. Ta radość może być równie wielka. Czy satysfakcja ze zrobienia celu albo bycia w górach w każdych, często trudnych warunkach. 

Wujot, ale nic nowego nie odkryłeś. Na trasie jest tak samo. Początkowo każdy marzy o idealnie wyratrakowanej gładkiej trasie i śniegu z włoskich Alp. Ale z czasem nabywania umiejętności i doświadczenia cieszy nawet jazda w deszczu czy muldach po szyję. Offpiste - pewnie tak samo. Bezdenny puch - zajebiste, ale później każdy inny rodzaj śniegu tak samo cieszy, czasami nawet bardziej.

pozdrawiam

  • Thanks 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dołącz do dyskusji

Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.

Gość
Dodaj odpowiedź do tematu...

×   Wklejono zawartość z formatowaniem.   Usuń formatowanie

  Dozwolonych jest tylko 75 emoji.

×   Odnośnik został automatycznie osadzony.   Przywróć wyświetlanie jako odnośnik

×   Przywrócono poprzednią zawartość.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz bezpośrednio wkleić grafiki. Dodaj lub załącz grafiki z adresu URL.

×
×
  • Dodaj nową pozycję...