Skocz do zawartości

Bieg Kreta


mig

Rekomendowane odpowiedzi

39 minut temu, Mitek napisał:

Cześć

Sorry Cyniczny ale nie do końca rozumiem ten Twój przelicznik. Z 10km rozumiem ale co do Kreta ni cholery. Limit jest 100h, rekord 66h czyli limit jest bardzo wyśrubowany jak na moje oko tylko, że ja się na bieganiu nie znam i nie biegam ale skąd wziąłeś 25 i 45 h nie ma pojęcia.

Bieg Kreta ma dwa dystanse - krótki 148km i hardcore 377km, ja wziąłem do przykładu dane z tego krótkiego i tam limit jest 45h i rekord trasy 18:30 (z 2022 roku) - http://www.kbsobotka.pl/regulamin-biegu-kreta-2023/, Ty wziąłeś z tego długiego.

Co do kwalifikowanych biegów to wcale nie oto chodzi, aby nie brać leszczy, bo impreza trwałaby bardzo długo, tylko żeby leszcze nie porywali się z motyką na słońce i nie zrobili sobie wielkiej krzywdy na trasie.

Długość trwania imprezy org określa wprowadzając właśnie limity, po tym czasie zwija metę, wyłącza monitoring i koniec imprezy. Kto na trasie to może sobie kończyć we własnym mniej lub bardziej turystycznym tempie.

No i the last but not least, bieg Kreta na krótkim dystansie nie jest biegiem kwalifikowanym, takim jest tylko dystans hardcore.

Edytowane przez cyniczny
dodanie informacji
  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

5 godzin temu, cyniczny napisał:

Bieg Kreta ma dwa dystanse - krótki 148km i hardcore 377km, ja wziąłem do przykładu dane z tego krótkiego i tam limit jest 45h i rekord trasy 18:30 (z 2022 roku) - http://www.kbsobotka.pl/regulamin-biegu-kreta-2023/, Ty wziąłeś z tego długiego.

Co do kwalifikowanych biegów to wcale nie oto chodzi, aby nie brać leszczy, bo impreza trwałaby bardzo długo, tylko żeby leszcze nie porywali się z motyką na słońce i nie zrobili sobie wielkiej krzywdy na trasie.

Długość trwania imprezy org określa wprowadzając właśnie limity, po tym czasie zwija metę, wyłącza monitoring i koniec imprezy. Kto na trasie to może sobie kończyć we własnym mniej lub bardziej turystycznym tempie.

No i the last but not least, bieg Kreta na krótkim dystansie nie jest biegiem kwalifikowanym, takim jest tylko dystans hardcore.

Cześć

A Ok, nie wiedziałem, że są dwa.

No to właśnie piszę o leszczach. Każdy kto podejmuje taką decyzje nieświadomie jest dla mnie słabym. Co innego jak gość jedzie żeby przejechać w limicie ze świadomym założeniem, ze świadomością swoich sił i słabości - to jest gość, nawet jak się nie złapie w limit.

Z tą metą bywa różnie - zależy od organizatora. Pachulscy robią imprezy z duszą - moim zdaniem - i często czekają po nocy na jakichś ambitnych a słabszych zawodników mimo, że są już po limicie i za to dla nich wielki szacun. A u innych organizatorów było tak, że pomimo, że byliśmy w limicie i jeszcze była prawie pól doby czasu to praktycznie było pozamiatane bo większość się wycofała ze względu na pogodę a czołówka już dawno była na mecie. Dobrze przynajmniej, że browary były w opór bo zostało - to na plus.

Rozmawiałem z Arturem - moim kolegą z pracy, który biega maratony płaskie ale też i biegi terenowe i mówi, że z jego punktu widzenia to jest bez sensu. Po prostu w ogóle nie rozważą takich dystansów bo wielokrotnie przekraczają akceptowalne dla niego normy. W terenie bieganie jest podobno zupełnie inne i wymaga znacznie lepszego przygotowania bo mięśnie zaczynają boleć znacznie szybciej ze względu na konieczność kontroli równowagi oraz podłoża. Ja to sobie tego w ogóle nie wyobrażam i teraz widzę po tej rozmowie, że na rowerze to jest po prostu luz i nie da się tego tak prosto porównywać jak np. jazdę na rowerze po asfalcie i w terenie - dwie różne rzeczy a już nie mówię o płaskim profilu i górkach.

Pozdro

Edytowane przez Mitek
  • Like 2
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

2 godziny temu, Mitek napisał:

i często czekają po nocy na jakichś ambitnych a słabszych zawodników mimo, że są już po limicie i za to dla nich wielki szacun.

To wyraz szacunku do startujacych ale i promocja.. tak czy siak godne najwyzszego uznania postepowanie i oznaka KLASY - pamientam taki bieg narciarski na 50km w Oslo  gdzie na mecie Krol Norwegii czekal na ostatniego zawodnika (z Argentyny) znacznie ponad godzine gdzie wszyscy "jego" reprezentanci i wszyscy inni juz dawno skonczyli bieg..

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

30 minut temu, Lexi napisał:

To wyraz szacunku do startujacych ale i promocja.. tak czy siak godne najwyzszego uznania postepowanie i oznaka KLASY - pamientam taki bieg narciarski na 50km w Oslo  gdzie na mecie Krol Norwegii czekal na ostatniego zawodnika (z Argentyny) znacznie ponad godzine gdzie wszyscy "jego" reprezentanci i wszyscy inni juz dawno skonczyli bieg..

Marecki, niby tak, ale organizator ponosi spore koszty w związku z przedłużeniem imprezy (zabezpieczenie trasy, pomoc medyczna etc.). Ponadto nie wiem w jakim stopniu odpowiada za biorącego udział w takiej imprezie. Więc kwalifikacje są jak najbardziej uzasadnione, a jeśli ktoś startuje z przeświadczeniem, że mu się uda, choć nigdy nie próbował w swoim zakresie - bo chce się sprawdzić, bo mu się wydaje - to jest idiotą do kwadratu. To tak jakbyś codziennie wyciskał 10 x sztangę 30 kg i po 3 miesiącach stwierdził że 1 raz wyciśniesz 150 kg, bo nie ma bata, bo 10 x 30kg to 300kg, więc ze 150kg nie powinno być problemu. A jednak może być.

Chyba w tym chodzi o magię cyferek, Piotrek chyba dobrze napisał, przebiec 100m w 10 sek. to nic, bo to tylko 100m, przeczłapać 200 km to jest wyczyn. Nie ważne że strata 2 tygodnie - ważne, że przeszedłem te 200 km. Ale tu chyba nie o to chodzi - choć niektórzy maja takie cele - zrobić to, zwykle na początku przygody.

pozdrawiam

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

22 minuty temu, Marcos73 napisał:

Marecki, niby tak, ale organizator ponosi spore koszty w związku z przedłużeniem imprezy (zabezpieczenie trasy, pomoc medyczna etc.). Ponadto nie wiem w jakim stopniu odpowiada za biorącego udział w takiej imprezie

Nie wiem...po prostu takie cos mi imponuje - przypadek ktøry podalem za przyklad odbyl sie pewnie z 10 lat temu a wlasnie tylko dla tego go zapamietalem...

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

3 minuty temu, Lexi napisał:

Nie wiem...po prostu takie cos mi imponuje - przypadek ktøry podalem za przyklad odbyl sie pewnie z 10 lat temu a wlasnie tylko dla tego go zapamietalem...

Tak, to godne pochwały. Ale to impreza wysokiej rangi, no i był Król.. więc ważna persona, więc koszty idą na bok. Brawa dla Niego, że poczekał. Ale z reguły to przedsięwzięcie biznesowe i musi się spinać finansowo. 

pozdrawiam

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

52 minuty temu, Marcos73 napisał:

Marecki, niby tak, ale organizator ponosi spore koszty w związku z przedłużeniem imprezy (zabezpieczenie trasy, pomoc medyczna etc.). Ponadto nie wiem w jakim stopniu odpowiada za biorącego udział w takiej imprezie. Więc kwalifikacje są jak najbardziej uzasadnione, a jeśli ktoś startuje z przeświadczeniem, że mu się uda, choć nigdy nie próbował w swoim zakresie - bo chce się sprawdzić, bo mu się wydaje - to jest idiotą do kwadratu. To tak jakbyś codziennie wyciskał 10 x sztangę 30 kg i po 3 miesiącach stwierdził że 1 raz wyciśniesz 150 kg, bo nie ma bata, bo 10 x 30kg to 300kg, więc ze 150kg nie powinno być problemu. A jednak może być.

Chyba w tym chodzi o magię cyferek, Piotrek chyba dobrze napisał, przebiec 100m w 10 sek. to nic, bo to tylko 100m, przeczłapać 200 km to jest wyczyn. Nie ważne że strata 2 tygodnie - ważne, że przeszedłem te 200 km. Ale tu chyba nie o to chodzi - choć niektórzy maja takie cele - zrobić to, zwykle na początku przygody.

pozdrawiam

Cześć

W wypadku zawodów ultra koszty organizatora w trakcie imprezy są niewielkie. Trasa nie jest z zasady w jakikolwiek sposób oznakowana bo nawigowanie należy do elementu ocenianego i nie można skracać. Możesz np. zejść z trasy i udać się na nocleg (który sam sobie załatwiłeś już w trakcie trwania zawodów) ale później musisz zacząć z miejsca w którym opuściłeś trasę. Nie ma ptk. kontrolnych bo masz znacznik, który rejestruje Twoje położenie, to fajne bo można śledzić on-line. Zawodnicy startują na własną odpowiedzialność na zasadzie absolutnej samowystarczalności tak, że jak złamiesz sobie nogę to do drogi musisz się doczołgać sam i wezwać sobie pogotowie itd.

POzdro

  • Thanks 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Nie wiem jak biegowe, ale rowerowe mają bardzo różne formuły. Począwszy od punktów kontrolnych tudzież żywieniowych np. Bbtour, poprzez jazdę dokładnie po trasie ale bez żadnych punktow, a skończywszy na kilku obowiązkowych segmentach oraz starcie i mecie, a resztę trasy każdy sobie sam układa np RTP.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

W biegach ulicznych międzyczas jest mierzony co 5 km, trasa obstawiona przez wolontariuszy,  każde skrzyżowanie przez policję i jeden zespół medyczny na 5 km. Się nie zgubisz ani nie pobiegniesz na szagę. Każdy, w swoim zgłoszeniu startowym wpisuje swój ostatni czas na określony dystans, i jeszcze pare lat temu organizatorzy czekali na ostatniego uczestnika. Teraz, niestety, koszty ponad planowego wstrzymania ruchu w mieście na to nie pozwalają. Choć, jeśli organizatorem biegu jest miasto, robią wyjątek dla Pani Parasolki, po prostu wypuszczają ją wcześniej, przed oficjalnym startem, bo i tak ulice zamykane są 30 min przed biegiem. W biegach terenowych, pomimo limitu, zazwyczaj czekają.

i jeszcze a'propos czasu - dla mnie osobiście ewentualna życiówka to wisienka na torcie. Poza tym wiem, ile wysiłku mnie to kosztuje, chociaż to tylko 10 km. Tym bardziej chylę czoła dla ultra.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 2 tygodnie później...
W dniu 17.04.2023 o 06:44, cyniczny napisał:

@Spiochu

Czemu bierzesz limit z imprez ultra do wyników wyczynowców? Przecież takie porównanie jest po prostu z dupy. Limity są ustalane przez orgów według różnego klucza i nijak się mają do rzeczywistych wyników osiąganych przez zawodników. Czasem limit to połowa najlepszego wyniku, czasem 70-80%.

Jak już koniecznie chcesz porównywać te dyscypliny i trudność w uzyskaniu jakiegoś wyniku (choć dalej twierdzę że to bez sensu) to chociaż rób to z namiastką rzetelności. Czas 35 minut na 10km jest o około 35% dłuższy od rekordu świata na tym dystansie. Stosując analogiczny przelicznik dla biegu Kreta uzyskujemy czas niespełna 25h (limit to 45h). I czy to dalej taka bułka z masłem i tylko kwestia determinacji, aby taki wynik osiągnąć? IMHO nie, ale czy da się to porównać do wyników osiąganych przez zawodowców i tu również twierdzę że ni huhu.

A czy ludzie faktycznie bardziej jarają się długimi dystansami, no cóż- dyskusyjne. Choć może częściej wprost wyrażają swój podziw dla ultra, bo mają bezpośrednią styczność z tymi ludźmi - często gęsto to ich koledzy/koleżanki z pracy, rodzina, sąsiedzi. A zawodowców to co najwyżej w TV mogą pooglądać;-)

Nie zrozumiałeś, takie porównanie było celowe. Mimo, ze 35 na dychę to bardziej poziom rekordu w biegu kreta (profesjonalny rekord nie został jeszcze ustalony) to przeciętny człowiek nawet przejście w limicie postrzega jako coś znacznie trudniejszego niż te 35'.

 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

W dniu 15.04.2023 o 17:38, cyniczny napisał:

@Mitekjasne. Generalnie tak jak pisałeś próbujemy porównywać/wartościować rzeczy nieporównywalne. Natomiast to co może ciągnąć ludzi do ultra bardziej niż do krótkich dystansów to fakt, że wbrew pozorom poziom wytrenowania, czy odpowiednia technika ma w ultra znacznie mniejsze znaczenie. A dochodzą do głosu zupełnie inne cechy o których już wcześniej pisałem m.in. odporność na kiepską pogodę, na małą ilość snu i umiejętność szybkiej regeneracja w slabych warunkach - konieczna zwłaszcza przy wielodniowych imprezach.

Imprezy wielodniowe z czasem liczonym non stop, powinny być zabronione,  realizowane tylko na zamkniętej trasie, lub z obligtoryjnymi przerwami na sen. To co widzimy w wielu imprezach to są wyścigi zombie. Podziwiam wyczyn sportowy, ale tacy zawodnicy stanowią powazne zagrożenie dla innych uczestników ruchu na drodze, czy szlaku. Osoba, która nie śpi kilkadziesiąt godzin jest równie niebezpieczna jak pijany sebiks wracający z imprezy rowerem.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

11 godzin temu, Spiochu napisał:

Imprezy wielodniowe z czasem liczonym non stop, powinny być zabronione,  realizowane tylko na zamkniętej trasie, lub z obligtoryjnymi przerwami na sen. To co widzimy w wielu imprezach to są wyścigi zombie. Podziwiam wyczyn sportowy, ale tacy zawodnicy stanowią powazne zagrożenie dla innych uczestników ruchu na drodze, czy szlaku. Osoba, która nie śpi kilkadziesiąt godzin jest równie niebezpieczna jak pijany sebiks wracający z imprezy rowerem.

Rzeczywistość odbiega od Twoich wyobrażeń i na imprezach wielodniowych wypadków jest niewiele i zazwyczaj zagrożenie stwarza otoczenie, a nie sam uczestnik.

  • Like 2
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

11 godzin temu, Spiochu napisał:

Imprezy wielodniowe z czasem liczonym non stop, powinny być zabronione,  realizowane tylko na zamkniętej trasie, lub z obligtoryjnymi przerwami na sen. To co widzimy w wielu imprezach to są wyścigi zombie. Podziwiam wyczyn sportowy, ale tacy zawodnicy stanowią powazne zagrożenie dla innych uczestników ruchu na drodze, czy szlaku. Osoba, która nie śpi kilkadziesiąt godzin jest równie niebezpieczna jak pijany sebiks wracający z imprezy rowerem.

Cześć

Piotrze jak się na czymś nie znasz to naprawdę warto czasami zamilknąć. Na maratonach w których jechałem nie było żadnego wypadku a imprez już parę było. Zawodnicy z czołówki zresztą jadą tak szybko, że gdy przychodzi czas na sen są już na mecie. Czasy zwycięzców na maratonach MTB czy gravelowych średniej długości - 500/600 km oscylują w okolicach niecałej doby. W długich maratonach - śpią regeneracyjnie ale niewiele i to im zupełnie wystarcza do pełnego funkcjonowania. A środek stawki śpi praktycznie normalnie bo jedzie się dość szybko. Oczywiście są też goście, którzy mają taktykę bardzo wolnej jazdy ciągłej ale tego zupełnie nie rozumiem, bo po prostu nie pracuje. Generalnie znacznie łatwiej jest o wypadek w Warszawie na rowerowej ścieżce. Zapewniam.

Pozdro

Edytowane przez Mitek
  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

32 minuty temu, Mitek napisał:

Oczywiście są też goście, którzy mają taktykę bardzo wolnej jazdy ciągłej ale tego zupełnie nie rozumiem, bo po prostu nie pracuje.

I wielu doświadczonych ultrasów wie, że taka taktyka nie przynosi żadnych korzyści. Poziom zmulenia jest tak duży, że jedziesz bardzo wolno, dodatkowo taka jazda w żaden sposób Cię nie regeneruje i w końcu organizm musi się poddać i iść spać, ale już na znacznie dłużej. Dlatego większość z nich kładzie się na 2-3h w ciągu doby i to równie dobrze może być kwatera, jak i przystanek autobusowy. Wyjątkiem bywa pierwsza doba wyścigu, gdzie najlepsi potrafią przejechać dwie nocki bez snu - często widać to właśnie na MRDP.

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

12 godzin temu, Spiochu napisał:

Nie zrozumiałeś, takie porównanie było celowe. Mimo, ze 35 na dychę to bardziej poziom rekordu w biegu kreta (profesjonalny rekord nie został jeszcze ustalony) to przeciętny człowiek nawet przejście w limicie postrzega jako coś znacznie trudniejszego niż te 35'.

 

Podstawowy błąd poznawczy - złudzenie ponadprzeciętności.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

2 godziny temu, cyniczny napisał:

Rzeczywistość odbiega od Twoich wyobrażeń i na imprezach wielodniowych wypadków jest niewiele i zazwyczaj zagrożenie stwarza otoczenie, a nie sam uczestnik.

Większość sebiksów wracjących z baletów też nie ulega wypadkom. Mała skala zjawiska to mało przykładów, ale niestety się zdarzają. Nie trzeba nawet daleko szukać, najbardziej znany polski ultras Robert Karaś miał jakiś czas temu wypadek na wyścigu po wielu godzinach bez snu. (trasa zamknięta po pętli). Wraz z popularyzacją ultra, wypadków będzie przybywać.

 

1 godzinę temu, Mitek napisał:

Cześć

Piotrze jak się na czymś nie znasz to naprawdę warto czasami zamilknąć. Na maratonach w których jechałem nie było żadnego wypadku a imprez już parę było. Zawodnicy z czołówki zresztą jadą tak szybko, że gdy przychodzi czas na sen są już na mecie. Czasy zwycięzców na maratonach MTB czy gravelowych średniej długości - 500/600 km oscylują w okolicach niecałej doby. W długich maratonach - śpią regeneracyjnie ale niewiele i to im zupełnie wystarcza do pełnego funkcjonowania. A środek stawki śpi praktycznie normalnie bo jedzie się dość szybko. Oczywiście są też goście, którzy mają taktykę bardzo wolnej jazdy ciągłej ale tego zupełnie nie rozumiem, bo po prostu nie pracuje. Generalnie znacznie łatwiej jest o wypadek w Warszawie na rowerowej ścieżce. Zapewniam.

Pozdro

Cała czołówka śpi znikomą ilość czasu a w krótszych imprezach wcale. Inaczej by nie wygrywali.  Najlepsi na świecie nie śpią po kilka dni z rzędu, albo drzemią po 1-3h. To im wystarcza by jechać dalej, ale żeby ocenić "pełne funkcjonowanie" musiałbyś zrobić badania psychotechniczne. Swoją drogą to byłby bardzo ciekawy eksperyment.

Rekreacyjni ultrasi zwykle działają dokładnie tak jak powinno to wyglądać czyli śpią po minimum 5-6 godzin na dobę.

 

Godzinę temu, cyniczny napisał:

Podstawowy błąd poznawczy - złudzenie ponadprzeciętności.

To Ty wcześniej nie zrozumiałeś napisanego tekstu, więc może tutaj poszukaj przyczyny błędów.

Edytowane przez Spiochu
  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Godzinę temu, cyniczny napisał:

I wielu doświadczonych ultrasów wie, że taka taktyka nie przynosi żadnych korzyści. Poziom zmulenia jest tak duży, że jedziesz bardzo wolno, dodatkowo taka jazda w żaden sposób Cię nie regeneruje i w końcu organizm musi się poddać i iść spać, ale już na znacznie dłużej. Dlatego większość z nich kładzie się na 2-3h w ciągu doby i to równie dobrze może być kwatera, jak i przystanek autobusowy. Wyjątkiem bywa pierwsza doba wyścigu, gdzie najlepsi potrafią przejechać dwie nocki bez snu - często widać to właśnie na MRDP.

Cześć

Patrzymy trochę z innej perspektywy bo Ty piszesz bardziej o szosie a ja bardziej o gravelu z kierunkiem typowego MTB. Wydaje mi się zresztą, że w sensie zmulenia, rozumianego jak znużenie (ale zaznaczam tylko mi się wydaje bo sam nigdy szosowo tak nie jechałem) jazda w ultra szosowych jest trudniejsza ze względu na pewną monotonię jazdy na bardzo długich odcinkach. W MTB jest duża zmienność nawierzchni, jazda wymaga ciągłej aktywności i uwagi co nas - że tak powiem rozbudza i zmusza do działania a na szosie jak masz asfalt kilometrami i jazda polega na utrzymaniu tempa to może być bardziej nużące - jak tak mam przynajmniej ale nie wiem czy dobrze kombinuję bo tu nie mam doświadczenia.

Pozdrowienia

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

5 minut temu, Spiochu napisał:

Większość sebiksów wracjących z baletów też nie ulega wypadkom. Mała skala zjawiska to mało przykładów, ale niestety się zdarzają. Nie trzeba nawet daleko szukać, najbardziej znany polski ultras Robert Karaś miał jakiś czas temu wypadek na wyścigu po wielu godzinach bez snu. (trasa zamknięta po pętli). Wraz z popularyzacją ultra, wypadków będzie przybywać.

 

Cała czołówka śpi znikomą ilość czasu a w krótszych imprezach wcale. Inaczej by nie wygrywali.  Najlepsi na świecie nie śpią po kilka dni z rzędu, albo drzemią po 1-3h. To im wystarcza by jechać dalej, ale żeby ocenić "pełne funkcjonowanie" musiałbyś zrobić badania psychotechniczne. Swoją drogą to byłby bardzo ciekawy eksperyment.

Rekreacyjni ultrasi zwykle działają dokładnie tak jak powinno to wyglądać czyli śpią po minimum 5-6 godzin na dobę.

 

To Ty wcześniej nie zrozumiałeś napisanego tekstu, więc może tutaj poszukaj przyczyny błędów.

Cześć

Wiesz Karaś to absolutna skrajność. ja raczej staram się operować przykładami z mojego życia lub z wyścigów w których brałem udział i ludzi znam lub widziałem jak jadą i w jakiej formie dojeżdżają. Poza tym - to o czym pisałem wcześniej do Cynicznego - operuje przykładami raczej z MTB lub imprez gravelowych, które są krótsze a jazda jest typowo interwałowa a to duża różnica.

Ostatnio w paru imprezach jeździł z nami kumpel traithlonista właśnie. Gość wytrenowany i do tego młodszy ode mnie chyba ze 12-13 lat i .... żadnej imprezy nie ukończył. Na łatwych tempowych przelotach gdzie sztuka polegała na utrzymaniu dobrego tempa był nie do dogonienia ale gdy zaczął się teren górki, dołki typowy interwał gościa pozamiatało na 30-40 km. Po prostu inna specyfika treningu i wykształcone inne umiejętności.Zresztą zauważyłem to nie raz, że np. za większością typowo mazowieckich szosowców nie jestem w stanie się utrzymać dłużej jak parę km ale gdy zaczną się górki goście już się gubią i tu bardzo dużą role gra technika operowania przełożeniami na przykład oraz świadomość do jakiego poziomu możesz się dojechać na podjeździe aby zjazd rozpocząć z pełną kontrolą a nie na limesie, bo wtedy rzeczywiście o wypadek nietrudno albo trzeba na zjeździe po prostu odpoczywać zamiast zdobywać za darmo kilometry.

Pozdro

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

33 minuty temu, Mitek napisał:

Cześć

Wiesz Karaś to absolutna skrajność. ja raczej staram się operować przykładami z mojego życia lub z wyścigów w których brałem udział i ludzi znam lub widziałem jak jadą i w jakiej formie dojeżdżają. Poza tym - to o czym pisałem wcześniej do Cynicznego - operuje przykładami raczej z MTB lub imprez gravelowych, które są krótsze a jazda jest typowo interwałowa a to duża różnica.

Ostatnio w paru imprezach jeździł z nami kumpel traithlonista właśnie. Gość wytrenowany i do tego młodszy ode mnie chyba ze 12-13 lat i .... żadnej imprezy nie ukończył. Na łatwych tempowych przelotach gdzie sztuka polegała na utrzymaniu dobrego tempa był nie do dogonienia ale gdy zaczął się teren górki, dołki typowy interwał gościa pozamiatało na 30-40 km. Po prostu inna specyfika treningu i wykształcone inne umiejętności.Zresztą zauważyłem to nie raz, że np. za większością typowo mazowieckich szosowców nie jestem w stanie się utrzymać dłużej jak parę km ale gdy zaczną się górki goście już się gubią i tu bardzo dużą role gra technika operowania przełożeniami na przykład oraz świadomość do jakiego poziomu możesz się dojechać na podjeździe aby zjazd rozpocząć z pełną kontrolą a nie na limesie, bo wtedy rzeczywiście o wypadek nietrudno albo trzeba na zjeździe po prostu odpoczywać zamiast zdobywać za darmo kilometry.

Pozdro

O takich właśnie przypadkach piszę. Karaś to typowy przykład  profesjonalnej czołówki ultra. W mtb jest dokładnie to samo. Wisła 1200 czy Carpathia Divide jadą prawie bez snu. W dłuższych imprezach na świecie śpią minimalne ilości.  Jeden z najbardziej znanych zawodników Sofiane Sehili zasłynął nawet jako człowiek, który "nie śpi".

W takich tematach, nie możemy się opierać na przykładach z naszego życia, bo nigdy nie wejdziemy na ten poziom. Na mecie możesz spotkać zwycięzców, ale znim tam dotrzesz, to oni już odpoczną. Jak kiedyś wziąłem udział w ultra to biegłem/szedłem 20h non-stop*, a ludzie do których się podłączyłem pocisnęli 28h, nie tylko bez snu, ale nawet bez dłuższych przerw, a to był tylko amatorski poziom.

 

*-najdłuższa przerwa 15-20min, na zjedzenie obiadu

 

Edytowane przez Spiochu
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 10 miesięcy temu...

Dołącz do dyskusji

Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.

Gość
Dodaj odpowiedź do tematu...

×   Wklejono zawartość z formatowaniem.   Usuń formatowanie

  Dozwolonych jest tylko 75 emoji.

×   Odnośnik został automatycznie osadzony.   Przywróć wyświetlanie jako odnośnik

×   Przywrócono poprzednią zawartość.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz bezpośrednio wkleić grafiki. Dodaj lub załącz grafiki z adresu URL.

×
×
  • Dodaj nową pozycję...