Skocz do zawartości

Palant na stoku


Veteran

Rekomendowane odpowiedzi

Bocian 74,

masz całkowitą rację pisząc o wariatach. Niestety Mitek (a Adam chyba też) przekładają to na wszystkich. Z ich postów wynika, że ten kto jeździ słabo (czytaj stwarza zagrożenie) nie ma prawa przebywać na stoku. Zabrać karnet, połamać narty, zakopać w śniegu :) Oczywiście piszę to żartem, ale ich ton jest jednoznaczny i mało przyjazny.

W zeszłym tygodniu wróciłem z Austrii, przy ostatnim zjeździe pomagałem mojej grupie "specjalnej troski". Kiedy na nich czekałem stojąc za grupą austriaków nagle dostałem strzała od pana tak po sześćdziesiątce. Pan dojeżdżał do tej grupy i prawdopodobnie przejechał się po kawałku lodu. Wyskoczył z nart na swoim koledze, a we mnie przypakował "z byka". Trzeźwy, przeprosił, zapytał czy wszystko ok. I co? miałem mu zabrać karnet, albo narty? Wg Mitka takie coś nie ma prawa się zdarzyć!

Siniak mam do dzisiaj, ale nie wzywałem policji, bo panu się po prostu przydarzył wypadek - rzecz dla Mitka niewyobrażalna!

Nie uznaję chamstwa na stoku, walczę z pijaństwem, ale wypadki się zdarzają i nie można nikogo relegować za to ze stoku. ORMO się skończyło - ja je pamiętam.

 

pozdrawiam

R


Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • Odpowiedzi 95
  • Dodano
  • Ostatniej odpowiedzi

Top użytkownicy w tym temacie

Top użytkownicy w tym temacie

Bocian 74,

masz całkowitą rację pisząc o wariatach. Niestety Mitek (a Adam chyba też) przekładają to na wszystkich. Z ich postów wynika, że ten kto jeździ słabo (czytaj stwarza zagrożenie) nie ma prawa przebywać na stoku. Zabrać karnet, połamać narty, zakopać w śniegu :) Oczywiście piszę to żartem, ale ich ton jest jednoznaczny i mało przyjazny.

W zeszłym tygodniu wróciłem z Austrii, przy ostatnim zjeździe pomagałem mojej grupie "specjalnej troski". Kiedy na nich czekałem stojąc za grupą austriaków nagle dostałem strzała od pana tak po sześćdziesiątce. Pan dojeżdżał do tej grupy i prawdopodobnie przejechał się po kawałku lodu. Wyskoczył z nart na swoim koledze, a we mnie przypakował "z byka". Trzeźwy, przeprosił, zapytał czy wszystko ok. I co? miałem mu zabrać karnet, albo narty? Wg Mitka takie coś nie ma prawa się zdarzyć!

Siniak mam do dzisiaj, ale nie wzywałem policji, bo panu się po prostu przydarzył wypadek - rzecz dla Mitka niewyobrażalna!

Nie uznaję chamstwa na stoku, walczę z pijaństwem, ale wypadki się zdarzają i nie można nikogo relegować za to ze stoku. ORMO się skończyło - ja je pamiętam.

 

pozdrawiam

R

W jaki sposób rozpoznajesz narodowość narciarzy na stoku ?


Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Też tak uważam, ale bez samosądów jak napisałem Mitkowi

 

ps.

też popełniłem to przestępstwo -w oczach Mitka  niedopuszczalne - chyba mamy bana na jego stoku :)

Mitek - bez urazy

 

pozdrawiam

R

Cześć

Jakie uraza Robert - spoko.

Wielokrotnie pisałem o konieczności wytworzenia w środowisku świadomych narciarzy braku jakiegokolwiek przyzwolenia dla jazdy niebezpiecznej czy po prostu bezmyślnej.

Dla mnie stwierdzenie, że: "wszystko się może zdarzyć" jest nieakceptowalne bo jest formą przyzwolenia. "Jechałem, kontrolowałem a tu ktoś gwałtownie skręcił i się nie wyrobiłem." - ot... wypadek zdarza się. W ten sposób możemy wytłumaczyć każdego i każdą sytuację interpretować na wiele sposobów.

Nie wiem skąd wziąłeś wizje samosądów bo reakcja poprzez zwrócenie uwagi czy też zawiadomienie służb mogących zareagować takim samosądem nie jest.

Swego czasu kolega - znakomity narciarz - jechał ścianką na Kaskadzie. Wąsa linia, szybki śmig wzdłuż lasu. Niestety w pewnym momencie na linii jego jazdy pojawiła się narciarka, która wyjechał spomiędzy drzew na trasę. Zdarzenie było na tyle zaskakujące i nieszczęśliwe, że jednym sposobem uniknięcia uderzenia był wydłużenie skrętu w którym był i wjechanie w las. Niestety pod śniegiem leżało powalone drzewo czy kołek pod które wjechała jedna narta. Upadek i komplet w kolanie. Kolega jakoś dotarł na Jaworzynę gdzie poprosił Gopr o pomoc. Zwózka akią, operacja, rehabilitacja, praktycznie sezon z głowy - kolega była sportowcem (skoki na batucie). Opisy sytuacji słyszałem z jego ust wielokrotnie i choć narciarka popełniła ewidentny błąd ani razu nie wspomniał o pretensjach czy też ustalaniu winy. Jak przyczynę wypadku zawsze uznawał swój brak przezorności, wybór zbyt "cienkiej" linii itd.

I taka postawa dla mnie jest wzorowa. 

Dopuszczając możliwość uderzenia w kogoś sankcjonujemy to zdarzenie jako możliwe i normalne. Dla mnie to zupełnie chora interpretacja.

Pozdrowienia 

PS

W opisanej przez Ciebie sytuacji widać od razu elementarny błąd - hamowanie czy wykonywanie manewru powyżej stojących. Tpo nie wypadek tylko nieznajomość podstawowych zasad bezpiecznej jazdy Robercie.


Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

 

Dla mnie stwierdzenie, że: "wszystko się może zdarzyć" jest nieakceptowalne bo jest formą przyzwolenia. "Jechałem, kontrolowałem a tu ktoś gwałtownie skręcił i się nie wyrobiłem." - ot... wypadek zdarza się. W ten sposób możemy wytłumaczyć każdego i każdą sytuację interpretować na wiele sposobów.

TUTAJ SIĘ RÓŻNIMY :)

 

Nie wiem skąd wziąłeś wizje samosądów bo reakcja poprzez zwrócenie uwagi czy też zawiadomienie służb mogących zareagować takim samosądem nie jest.

WYNIKA Z TWOICH WPISÓW (również wcześniejszych)

 

 

Dopuszczając możliwość uderzenia w kogoś sankcjonujemy to zdarzenie jako możliwe i normalne. Dla mnie to zupełnie chora interpretacja.

Wypadki się zdarzają. Wg Twojej teorii "DOPUSZCZENIE MOŻLIWOŚCI" = akceptacja na wypadek. 99% powodujących wypadki na stoku robi to z braku doświadczenia i nie przewiduje samego zdarzenia jak i jego skutków. Nie można ich za to mordować :)

 

W opisanej przez Ciebie sytuacji widać od razu elementarny błąd - hamowanie czy wykonywanie manewru powyżej stojących. Tpo nie wypadek tylko nieznajomość podstawowych zasad bezpiecznej jazdy Robercie.

ALE TO MIAŁEM GO ZA TO ZAKOPAĆ, CZY TYLKO MU NARTY POŁAMAĆ :):):)

 

 

Pisałem dużymi literami w Twoim tekście, bo nie umiem wklejać cytatów kawałkami. 

Mam nadzieję, że żaden jeżdżący informatyk mnie za to nie potępi :)

 

pozdrawiam

R


Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Pisałem dużymi literami w Twoim tekście, bo nie umiem wklejać cytatów kawałkami. 
Mam nadzieję, że żaden jeżdżący informatyk mnie za to nie potępi :)
 
pozdrawiam
R


W kwestii cytatów- w edytorze wyłączasz pstryczek pierwszy po lewej i w trybie tekstowym jest wszystko jasne. Dzielisz cytat i każdy fragment otaczasz znacznikami [quote ...] i [/quote ], między tak przygotowanymi blokami wpisujesz swoją odpowiedź.

 

Pozdr

Marcin


Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Cześć

Robert jest zasadnicza różnica pomiędzy stwierdzeniem "zdarza się" a stwierdzeniem: "Popełniłeś błąd bo postąpiłeś tak i tak a powinieneś tak i tak. Mogłeś mi/koledze komukolwiek zrobić krzywdę. Nie rób tak więcej. "

Pozdro
 

 

I to jest to, który w dyskusji jest dla mnie akceptowalny - poprzedni wzbudza mój sprzeciw i stąd moja reakcja. danie mamy podobne na tego typu zdarzenia, co zauważyłem w innych wpisach, ale używamy różnego języka.

 

pod...Ro


Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

I to jest to, który w dyskusji jest dla mnie akceptowalny - poprzedni wzbudza mój sprzeciw i stąd moja reakcja. danie mamy podobne na tego typu zdarzenia, co zauważyłem w innych wpisach, ale używamy różnego języka.

 

pod...Ro

Cześć

Trochę mnie dziwi to co piszesz Robert bo z jednej strony krytykujesz mnie i Adama za ostry język i bezkompromisowość z drugiej strony pośrednio usprawiedliwiasz zachowania niebezpieczne. Niestety wobec jakiegoś zdarzenia z poważnymi następstwami nikt nie będzie rozkminiał czy przyczyna leżała po stronie chamstwa czy tez niewiedzy. Z tego co wiem niewiedza nie zwalnia od odpowiedzialności a jeżeli ktoś podejmuje decyzję o wyjściu na stok to moim zdaniem powinna to być decyzja świadoma.

Dlatego właśnie tak tępię postrzeganie narciarstwa jako jeszcze jednej weekendowej rozrywki. Jak zrobisz komuś krzywdę to ciężko później powiedzieć: sorry myślałem, że wyhamuje - a może to tylko jak tak postrzegam???
Pozdrowienia


Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Veteran - a wezwales policje?
Co nie zmienia tego, ze zycze NAJSZYBSZEGO powrotu do zdrowia Twej Malzonce!!!!!!!!
 
a propos mea culpa - wczoraj mialem blisko - w sumie moja wina - tzn nic sie nie stalo - jeden z jazdacyh Waska przecinka przewrocil sie bez powodu , wskutek czego nastepny narciarz - dobry - odjechal w bok zamykajac  moj tor jazdy - musialem skakac przez krzaki - oczywiscie, nic sie nie stalo, ale wg moich standartow zahowanie moje nie bylo najlepsze


Witam
Witam

Janie!

Parę informacji, jak to było i często jest.

Było domaganie się o dane z mojej strony. Była mowa o zawiadomieniu policji. Ale było dwóch facetów wyższych ode mnie, nie mówiąc o wieku. I twierdzących(tylko winowajca), że pani we mnie wjechała! Stałem poniżej żony, bo obawiałem się, że się ześlizgnie bez nart i pojedzie na ubraniu i będzie jeszcze gorzej. Jedyną metodą przekonania ich był sposób "amerykański", tj. wycelowania pistoletu w ich kierunku. Nawet bójka(bez szans na mnie) na narty i kijki nie wchodziła rachubę. Musiałem ubezpieczać żonę. Pojechali i zawiadomili gopr. Przyjechały dość szybko młode chłopaki. Jeden starszy z nich, znany nam od lat, jak jako dziecko jeździł po stoku. Sprawnie nieco usztywnił zgiętą rękę szyną i spytał się, czy zawiozę żonę do szpitala. Niech wezwą karetkę. Głupek wożący samochodem, musi w takim przypadku sobie odczekać na przyjęcie i ryzykować zdrowie wiezionego. Karetka to załatwia. Po gościach ani śladu na dole przy stacji. Nie czekali na protokół, na policję. Zresztą ten znany nam "goprowiec" raczej byłby bardzo niechętny, by bawić się w papiery. Zresztą nie wiadomo, czy to goprowiec. Na pewno ma jakieś papiery. Stacja jest biedna. A faceci mogą być nawet jego znajomymi, gdzieś z okolicy. I jakie będzie świadectwo. Że żona nie jest winna? Mąż i żona przeciwko dwom świadkom? Stok był pusty, innych świadków nie było. To są nasze realia. Dzisiaj się dowiedzieliśmy, że ortopeda w Wadowicach najbliższy termin ma 12 marca. Jedziemy prywatnie do Bierunia. To są dalsze realia.

Karta informacyjna, ze szpitala w Limanowej.

Rozpoznanie IDC-10:
S42.2-Złamanie nasady bliższej kości ramiennej
W51.8-Uderzenie w lub zderzenie z inną osobą(w innym określonym miejscu)

Wywiad-Wstępne badanie przedmiotowe:

Pacjentka zgłosiła się…….
…..
Ból okolicy barku prawego, ruchomość ograniczona bólowo. Ruchomość, ukrwienie oraz czucie palców ręki prawej prawidłowe.
Zlecono rtg barku prawego, tk głowy. Wydano CD z rtg oraz tk.
Konsultowano ortopedycznie-unieruchomienie kończyny w opatrunku Velpeau, kontrola w Poradni Urazowo-Ortopedycznej za pięć dni.

Pozdrawiam
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Aż się gotuję gdy to czytam...

Prośba do Mitka, Adama i innych instruktorów o informacje jak postępować w podobnych sytuacjach.

Na siłową konfrontację nie ma szans, musimy zaopiekować się poszkodowanym, zabezpieczyć miejsce wypadku. W tym czasie winowajca palant zwieje. Co robić w takich sytuacjach?

Pozdr

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Aż się gotuję gdy to czytam...

Prośba do Mitka, Adama i innych instruktorów o informacje jak postępować w podobnych sytuacjach.

Na siłową konfrontację nie ma szans, musimy zaopiekować się poszkodowanym, zabezpieczyć miejsce wypadku. W tym czasie winowajca palant zwieje. Co robić w takich sytuacjach?

Pozdr

 

Nie jestem instruktorem, ale w pierwszej kolejności trzeba zabezpieczyć poszkodowanych. Czyli jeśli jesteś sam do tego, to jesteś na straconej pozycji.

Po zabezpieczeniu w sumie jedyna nadzieja, że znajdziesz na monitoringu (jeśli jest) coś, co pozwoli zidentyfikować sprawcę.

Pozdr

Marcin

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

VET:

no to chyba  musisz wystapic o pozwolenie o brOn... (wcale mi nie do smiechu, bo zrobiles to, co nalezalo) - tak jak koledzy napisali - zdjecia, im wiecej tym lepiej (osob, pozycji ofiary itp).....

 

MITKU: ten Twoj kolega ma szczescie - duzy odsetek wypadkow SMIERTELNYCH to wlasnie stos latwa trasa, dobrze ( I szybko) jadacy narciarz I nagla przeszkoda, ktora "zmusza" do wjechania w drzewa - I tu maly problem - jak wjedziesz w drzewa masz 50/50% szans, zeby sie zabic - czasami korzystniej wjechac w kogos... brutalne, ale prawdziwe

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Sprawa raczej była by prosta. To, że sprawcy pojechali sobie przed przybyciem pomocy to już by ich obciążało. W końcu to normalny wypadek w którym jest osoba ciężko poszkodowana i lepiej poczekać na policję bo potem ciężko się wytłumaczyć z ucieczki z  miejsca wypadku. Do tego ślady jakie pozostawiły narty na grafice wskazywały by na to kto na kogo najechał. 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Correct...zasada ograniczonego zaufania jak na drodze tak na stoku. Ze swojego doświadczenia powiem - pusty stok, francuski kurort, szeroka niebieska trasa, i przy średnio 5 narciarzy w promieniu 300m dostałem takiego strzała z tyłu, że 5 miesiące leczyłem bark. Mi sie pięknie jechało, jemu się pięknie jechało ale coś się wydarzyło...zdarza się. U nas tłok na stoku to patologia, ale dla takiej patologi trzeba mieć wyobraźnię. Jak się jednak już zdarzy to też trza się umieć zachować.

 

PS. Instruktor narciarstwa od niedawna stał się tzw. zawodem "uwolnionym". Szlag mnie trafia jak widzę, jakich ludzi i z jakimi umiejętnościami niektóre szkoły zatrudniają...ale rządzi kasa i popyt. Dla mnie każdy instruktor, przed wykupieniem lekcji powinien zrobić pokazowy przejazd ;-) 

 

Coś mi z opisu wygląda na to, że zdarzyło się, bo ten narciarz jechał za szybko i za blisko Ciebie. 

Bo nie mógł na chwilę zwolnić, o nie. 

Były w temacie jakieś odniesienia i porównania do jazdy samochodem. Mi narciarstwo pod względem zachowania sporej części ludzi na stoku przypomina właśnie jazdę autem, tylko bez żadnych przepisów ruchu.

Dlatego jest tyle wypadków.

Taka analogia drogowa - bramki na autostradzie a1. Jedziesz sobie spokojnie 150, wyprzedzasz praktycznie wszystkich. Nagle są bramki, 6 otwartych, ograniczenie 40 km/h, jadę 70 i ludzie jakby dostali zbiorowego pierdolca - wszyscy mnie wyprzedzają, Nie ma wyznaczonych linii to się pchają i wręcz ścigają kto pierwszy, byle być szybciej w kolejce.

Jak któregoś lata otworzyli bramki na weekend, to po 3 godzinach musieli postawić radiowóz na sygnale, żeby pilnował - tyle było stłuczek na tych stu metrach. 

 

Sytuacja z żoną Veterana to w ogóle jakiś dramat. 

Czasami dobrze jest jednak jeździć z kamerką na kasku. 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Przeciez policja  POWINNA byc o tym zawiadomiona - ten nieby "Gopr -owiec" tez sumienia zbyt czystego nie ma - jezeli znal debili MUSI ich ujawnic przed policja. jeszcze jeden haczyk - jezeli debile maja  karnety to prawdopodobnie tez I maja zdjecie w danych osrodka - wystarczy sprawdzic, ktorzy z posiadaczy karnetow bawili w danym osrodku, a nawet mozna zawezic czas odczytania danego karnetu w malym zakresie czasu "okolo wypadku" I wtedy masz szanse, ze  z doslownie paru ludzi rozpoznasz debili....

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Też się nieraz zastanawiałem co zrobić w takiej sytuacji,pytałem ostatnio agenta ubezpieczeniowego,powiedział ,że najważniejsze są dowody i papiery ,zgłosić od razu do GOPR-u, na policję i do ubezpieczyciela ,zrobić zdjęcia ile się da ,im więcej hałasu ,tym lepiej ,bo zostaje więcej śladów,że takie zdarzenie miało miejsce.Od policji dostaniemy protokół,z gopru to nie wiem ,może też.Jest monitoring ,kamery na stoku ,kamery na bramkach ,ktoś ten karnet kupił ,może kartą ,jakoś go znajdą ,a co innego taki młodzian goprowiec powie na stoku ,a co innego jak zeznaje przed sądem pod przysięgą. 

Takie zachowania trzeba tępić ,nie chodzi tylko o wypadek ,bo te zawsze będą się zdarzały ,ale ucieczka z miejsca wypadku jest karygodna. Tak na prawdę nikt z  nas nie wiek jakby się zachował w podobnej sytuacji,oby się nie dowiadywać.

 

Życzę żonie szybkiego powrotu do zdrowia.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Też się nieraz zastanawiałem co zrobić w takiej sytuacji,pytałem ostatnio agenta ubezpieczeniowego,powiedział ,że najważniejsze są dowody i papiery ,zgłosić od razu do GOPR-u, na policję i do ubezpieczyciela ,zrobić zdjęcia ile się da ,im więcej hałasu ,tym lepiej ,bo zostaje więcej śladów,że takie zdarzenie miało miejsce.

Z moich, przykrych, doświadczeń wynika że bardzo przydają się świadkowie. Jeśli są to warto zadbać o pobranie kontaktów.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Moja koleżanka też ostatnio spotkała palanta na stoku. Tylko, że w przeciwieństwie do Waszych, ten był... profesjonalny :wacko:.

 

Dziewczyna jest totalnie początkująca. Kilka lekcji z instruktorem i kilka godzin samodzielnych. I właśnie podczas takiej samodzielnej jazdy, na niezbyt dużym i raczej pustawym stoku, przewróciła się. Upadek na tym etapie to rzecz normalna, tylko że na tym się nie skończyło. Leżała i zanim zdążyła się podnieść poczuła mocne uderzenie w plecy. Wjechała w nią... instruktorka jadąca tyłem z grupką dzieci. Nie wiem, czy zauważyła, ze poszkodowana płacze z bólu, ale zapytała ją tylko, czy wszystko w porządku i kiedy usłyszała nerwowe: "Tak", zajęła się dziećmi. Koleżance został na pamiątkę z siniak koło kręgosłupa i postanowienie, że kupi sobie ochraniacz na plecy, skoro nawet instruktorzy stanowią takie zagrożenie dla innych.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Moja koleżanka też ostatnio spotkała palanta na stoku. Tylko, że w przeciwieństwie do Waszych, ten był... profesjonalny :wacko:.

 

Dziewczyna jest totalnie początkująca. Kilka lekcji z instruktorem i kilka godzin samodzielnych. I właśnie podczas takiej samodzielnej jazdy, na niezbyt dużym i raczej pustawym stoku, przewróciła się. Upadek na tym etapie to rzecz normalna, tylko że na tym się nie skończyło. Leżała i zanim zdążyła się podnieść poczuła mocne uderzenie w plecy. Wjechała w nią... instruktorka jadąca tyłem z grupką dzieci. Nie wiem, czy zauważyła, ze poszkodowana płacze z bólu, ale zapytała ją tylko, czy wszystko w porządku i kiedy usłyszała nerwowe: "Tak", zajęła się dziećmi. Koleżance został na pamiątkę z siniak koło kręgosłupa i postanowienie, że kupi sobie ochraniacz na plecy, skoro nawet instruktorzy stanowią takie zagrożenie dla innych.

Wydaje mi się że sunący tyłem instruktorzy to polska specjalność. To zawsze jest ryzykowne.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Wydaje mi się że sunący tyłem instruktorzy to polska specjalność. To zawsze jest ryzykowne.

 

Kiedy uczyłam się jeździć instruktor postanowił przełamać mój lęk przed prędkością. Wiózł mnie "na kijach" jadąc tyłem. Jechaliśmy slalomem naprawdę szybko i jakoś nikt nie ucierpiał. Albo się to umie, albo się nie umie. A jak się nie umie, to się nie bierze za naukę innych.

A w przypadku mojej koleżanki ważna była jeszcze reakcja instruktorki. Ani przepraszam, ani pomocy - a to przecież też była lekcja dla tych dzieciaków.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Moja niedawna historia - może i bez skutków zdrowotnych, ale za to obnażająca poziom niektórych osób na stoku.

 

Chopok, z miesiąc temu, zjeżdżam z dziewczyną w dość dużym tłoku, nagle widzę przed sobą zderzenie narciarza ze snowboardzistą. Deskarz leży na ziemi, wyje z bólu i trzyma się za plecy. Narciarz gdzieś zniknął. Podjeżdżam do snowboardzisty, aby zapytać, czy nie potrzebuje pomocy:

 

- Żyjesz, wszystko ok?

- Nie, nie jest k.... ok!

- Wezwać pomoc?

- Sp.... mi koleś z oczu!

 

Ja trochę zbity z tropu nie pojechałem, tylko rzuciłem czymś w rodzaju: "O co Ci chodzi? Chcę jedynie pomóc.", na co on dokuśtykał do mnie i... strzelił mnie w twarz... Wydarłem się na niego wespół z dziewczyną i dopiero wtedy zrozumiał, że to nie ze mną się zderzył. "A to sorry...". Jego uderzenia niemal w ogóle nie poczułem, ale sytuacja tak mnie wkurzyła, że po zjechaniu do stacji aż przystanąłem na chwilę, bo mi się nogi trzęsły ze zdenerwowania.

 

Najzabawniejsze jest to, że choć nie mam co do tego pewności, wydaje mi się, że to on najechał na plecy tamtemu narciarzowi, który prawdopodobnie w jego mniemaniu "zajechał mu drogę". Przypominam, że był duży tłok. Potem próbował mnie pouczać, że jak się nie umie jeździć, to się nie wychodzi na stok. Pierwszy raz w życiu tak bardzo żałowałem, że akurat nie miałem na kasku kamery, bo jeszcze tego samego dnia furiat byłby na YouTube.

 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dołącz do dyskusji

Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.

Gość
Dodaj odpowiedź do tematu...

×   Wklejono zawartość z formatowaniem.   Usuń formatowanie

  Dozwolonych jest tylko 75 emoji.

×   Odnośnik został automatycznie osadzony.   Przywróć wyświetlanie jako odnośnik

×   Przywrócono poprzednią zawartość.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz bezpośrednio wkleić grafiki. Dodaj lub załącz grafiki z adresu URL.


×
×
  • Dodaj nową pozycję...