Skocz do zawartości

star

Members
  • Liczba zawartości

    10 457
  • Rejestracja

  • Ostatnia wizyta

  • Wygrane w rankingu

    41

Zawartość dodana przez star

  1. Dla Jeremy’ego Heitzs też bez problemu.
  2. star

    Via ferraty w Dolomitach

    Brzmi sensownie, choć dookoła cim jest szlak normalny w miarę, gdzie kumple poszli odpoczynkowo gdy my w okolice sorapis ciut ambitniej, natomiast same via ferraty także łatwe aż tak nie są wg wycen (nie byłem) https://climberries.pl/via-ferraty-tre-cime/ z okolic cinque torri szliśmy ale w innym kierunku, ładnie tam https://www.bergfex.pl/sommer/lagazuoi-cinque-torri/touren/klettersteig
  3. star

    Via ferraty w Dolomitach

    Arco jest trudne. Polecam Cortinę. Jest ikonicznie. Trasy o różnej trudności.
  4. A gdzie ja relacje z jazdy autem po kamieniołomie wstawię?
  5. Co Ty. SO to Wersal w porównaniu ze SF i to jego największa wada;-)
  6. Skąd znasz ten portal? Jak chcesz to zacznij przecież nikt ci nie broni.
  7. Nie sypiam ze swoimi lekarzami jeśli o to pytasz, może to i dziwne, ale jednak. PS. Proponuję zawiesić dyskusję bo niebezpiecznie się robi... dziś przeleciałem przez kierę i wpadłem do rowu, ale jako, że opodal był koci grzbiet wiec stosując tą technikę spadłem jak kot na cztery łapy... znaczy na grzbiet, szczęśliwie bez zadraśnięcia.., choć mogłem testować jak to jest ze służbą zdrowia w cz.
  8. Ja niestety też. Jak lekarz miał do wyboru którą nogę spieprzyć i nie mógł się zdecydować spieprzył obie na dwa różne sposoby. Akcja na cito choć jak się okazało można było poczekać i operować w akademickim czy Trzebnicy, ech… tego rzeźnika też ktoś tam polecał… po błędach brnął i leczyć chciał wapnem zły zrost zamiast łamać ale u innego leczył staw rzekomy wapnem no comments.
  9. Lexi cię wyjaśnił, nie będę strzępił języka. Pozdrawiam ze Szklarskiej, single track z rana jak śmietana, rano fajne temperatury - teraz warto wziąć się na chwilę za robotę. Fotki nie wrzucam po pierwsze quota po drugie nie chcę wk… tych co w biurze;-) straszny wyrąb lasów się dokonuje…
  10. Widzisz tylko ja mam wątpliwości skąd to zaufanie się bierze…
  11. W wielu rzeczach masz rację. Jednak w opisanej sytuacji za mało danych podałeś aby dokonać sensownego wyboru. Słusznie Lexi prawi, czasem operator jest inny niż osoba przyjmująca czy decydująca, to też warto wiedzieć. Przykład dra Koprowskiego we Wrocku, on habilitacji ni profesury nie miał, formalnie chyba nie był ordynatorem ale w praktyce on decydował o zabiegach i często robił trudniejsze przypadki.
  12. Nie wiem czy jest to optymalna strategia, zresztą nawet i tu można lepiej lub gorzej wybrać szpital do którego podjedziesz. Mitek dobrze prawi.
  13. Widzisz oczywiście masz rację choć pojęcie pilna bywa względne. Ale oczywiście, czasem wszystko kliknie i nie ma co rozkminiać. Polecenia różne zaś bywają - jedna pani drugiej pani… podobnie z zakupem nart, tylko tu odpowiedzialność jakby mniejsza i ryzyko.
  14. Mitku inaczej tego nie można nazwać, jeśli nie rozróżniłaś operacji od farmakoterapii. Moja rodzina, ew. rodzina mej żony wyrównuje statystykę lokalną. A globalnej nie znasz, więc nie ma co gadać. Kontakty pomagają, zwiększając szansę, ale dodatkowa diagnoza może także pomóc, chyba, że zamiesza w głowie. Wtedy może trzecia. Ale można liczyć na fart i zawierzyć, choć i na tym można się sparzyć. Wg mnie to nie jest takie proste jak próbujesz sugerować. Nie wiem skąd u Ciebie przekonanie, że byłeś bezwypadkowym instruktorem, idealnym doradcą ortopedycznym.... może rzeczywiście jesteś omnibusem... a może to lans i brak dogłębnej analizy, kto cię tam wie?
  15. No właśnie z pierwszym zdaniem w całej rozciągłości się zgadzam. Myślę, że trochę zadbałeś, żeby dobrze trafić i trochę miałeś farta. Niestety z farta czasem czynimy regułę... a to tak nie działa.
  16. A ja spotkałem dziewczynę, właśnie na oddziale zakażeń, u której po zawierzeniu jednemu autorytetowi rozpoczęła gehennę złożoną z 20 operacji. Tu nie ma propagandy. Przecież zgadzamy się co do meritum. Specjalista. Tyle, że ja proponuję powiedzieć sprawdzam.
  17. Bo wolę mieć szansę 70 niż 30 procent tym bardziej, że nie o kasę, a zdrowie, a nawet życie chodzi. Poważna sprawa. Jeśli mogę wydać kilka stówek aby się upewnić to czemu nie? Doświadczenie podpowiada, że czasem spece grają w inną grę niż my, piszą doktoraty czy habilitacje, ciekawi są przypadku, mają kasę na zabiegi czasem nasz interes wcale nie jest priorytetem tak mi się zdaje. Każdemu komu się powiodło szczerze gratuluję, komu się sprawa omskła szczerze współczuję i polecam więcej przezorności następnym razem… warto dać sobie większą szansę lepiej niż mniejszą, choć pewności nigdy nie ma…
  18. Poszukaj go na fb, byłem na takim wyjeździe, fajne chłopaki. Jaro z Trójmiasta, a także jeszcze ktoś z Bydgoszczy oprócz Gajowego znajdziesz na fb, na własną odpowiedzialność.
  19. My z mamą jeździliśmy do takiego co w oczy patrzył i zioła przepisywał. Za rzeką. Krzywdy nam nie zrobił, czy pomógł, tego nie wiem. Stare czasy. Domu bym mu nie podpalił. Znałem następnego który kości nastawiał. Kolejka przed domem zacna. Syn też nastawiał. Raczej bym nie polecał. Choć ostatnio z żoną poszliśmy do osteopaty coś jak Paprzycki tyle, że z doktoratem. A tam high tech duży monitor do analiz rezonansów wiedza spora. Jak dźgnął to pomogło... ale z jednej strony z drugiej już nie bo ponoć się usztywniła. Uczucia miałem mieszane, już chciałem go bić, ale jak pomogło. Najważniejsze, że nad morze pozwolił jechać, powiedział co ćwiczyć i takie tam. Wolałbym ortopedę, ale żonie nie wytłumaczysz, mądrala, profesor;-)
  20. Przecież tam nie są informacje tylko o OIOMach. A czy po takich zabiegach możesz trafić na OIOM jeśli nie wiesz a coś ci się wydaje to rozsądnie zapytać ew sprawdzić w necie zabiegi wspomniane zgoła odmienne zacznijmy od bardziej krwawego https://endoproteza.info/staw-biodrowy/zagrozenia-i-powiklania/ nomen omen mogłem powiedzieć ojcu żeby się nie wygłupiał i po schrzanionej endoplastyce stawu biodrowego się nie wygłupiał i wychodził z tego oiomu ew żeby sam sobie poszukał krwi a nie rodzinie głowę truł. Gdybym tylko wiedział to co tobie się wydaje, głupi ja, głupi ojciec w sumie nic dziwnego. Tylko tu sami mądrale od siedmiu boleści. Naprawdę zanim coś napiszecie sprawdźcie w necie aby się dalej nie wygłupiać i kompromitować. Pięć minutek i zaraz wpadnie wam w ręce jakiś artykuł medyczny w temacie i nic się wam nie będzie już wydawało.
  21. Ja nie byłem, czemu akurat Salbach, ale mogę podać przykładowe statystyki o które pytał Mitek samych zakażeń (nie błędów w diagnozie czy innych podczas zabiegu lub operacji) może komuś otworzą się oczy https://www.rynekzdrowia.pl/Finanse-i-zarzadzanie/Zakazenia-szpitalne-W-Polsce-3-na-10-pacjentow-OIOM-zmaga-sie-z-co-najmniej-jednym,256739,1.html
  22. Gdyby wszystko było transparentne to sam byś wiedział i ty i Witold jakie są statystyki powikłań. Ale jakimś dziwnym trafem nic na ten temat nie wiecie. Nikogo nie straszę. Zachęcam to rzetelnej diagnostyki. Ile razy mam powtarzać. Jednoznaczna diagnoza. Kilku specjalistów, lepiej wybitnych. A o tym, że pacjent coś ukrył to kolejny mit przecież wypełniasz formularz, można też pacjenta dopytać. W przypadku zakażania u ojca dowiedziałem się że ma złe ciało. Statystyki to jawne są dostępne. Każdy może je znaleźć. Nawet jeśli wszyscy którzy siedzą w temacie wiedzą że są niedoszacowane. Każdy przypadek jest inny, ryzyko jest różne. Ale rzadko lekarz o nim informuje, a powinien. Proste pytanie do Ciebie i Witka: o jakich zagrożeniach informował was lekarz przed zabiegiem? Już nie pytam o statystyki bo widać, że jesteście jak dzieci we mgle.
  23. Żeby nie było że sieje defetyzm. Podam przykład pozytywny (moja ostatnia diagnostyka też ok) niestety jeden z nielicznych w naszej rodzinie bez komplikacji. Choć czy rzeczywiście. U mamy pojawił się nowotwór. Rezonans wszystko jasne. Operacja. Gdzie? Warszawa to jasne. Ze Skierniewic to oczywiste. Dwóch dobrych specjalistów, jeden z nich ordynator. Ordynator kazał zostawić rezonans na kominek jak to się zwało. Skończyło się, że straciłem tydzień. Wg niego nieoperacyjny takich nie podejmują się u nich na oddziale. Leczenie w rejonie, chemia (okazało się, że na ten typ guza chemia nie działa ale o tym później). Drugi z lekarzy zwlekał niby mama była w jakiejś kolejce ale niedorzecznej, w końcu załapałem że chodzi o łapówkę, ten przechwalał się jak Mitek, czego on nie zoperował. W kuluarach w poczekalni opinia o nim niejednoznaczna. W międzyczasie uderzyłem prywatnie do poprzedniego. Tego ordynatora. On swoje. Na koniec wizyty spytałem co mam robić. I patrz pan w końcu odpowiedział. Wysłał mnie do Łodzi gdzie nomen omen mieszkałem. Tam jest jedyny Zorro w kraju co wytnie. I wyciął. Potem został krajowym koordynatorem chirurgii onkologicznej. Tam nie było przypadków. Lśniące buty, lśniący oddział. Perfekcjonista. Mimo, że jedna ze starszych sal operacyjnych w kraju. Mimo to mało powikłań. Niestety chwilowa słabość zdrowia wykorzystano, pewno za uczciwy… ech. Mama przeżyła kilkanaście lat. Mimo skazania na pewną śmierć przez dwóch specjalistów. Bez komentarza. Ale to nie ta historia sprawiła że nieco mniej ufam lekarzom.
  24. Spoko. Miałeś farta. Mam ci zazdrościć? Zrozum, że procedury są po to, aby zmniejszyć ryzyko. Ty je podjąłeś bardziej lub mniej świadomie. Udało się. I git. Nie ma co rozkminiać. Ale proszę nie twórzcie ze swoich udanych odosobnionych przypadków recepty na sukces. Chyba, że jak coś pójdzie nie tak będziecie płacić rentę gościom którym doradzaliście. Moja recepta jest prosta. Kilku specjalistów. Jednoznaczna diagnoza. Zmniejszone ryzyko. To proste. Znacznie niż bujanie się pół życia po szpitalach i niekończące się poprawki. Jeśli znacie statystyki to spoko. Jak nie to nie ma co się wygłupiać. Bo przypominacie gościa co zjechał z Kasprowego na krechę. A potem tworzy legendę. Po czasie dochodzi do wniosku, że w sumie to nic takiego, każdy może.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...