 
			cyniczny
Members- 
				Liczba zawartości290
- 
				Rejestracja
- 
				Ostatnia wizyta
- 
				Wygrane w rankingu10
Zawartość dodana przez cyniczny
- 
	Egoistyczne to są Twoje teksty - spróbuj na oponach 25 mm zjechać na sypkie pobocze lub choćby wjechać w studzienkę wtedy pogadamy, tu już Twoja empatia nagle się kończy co nie. Zgodzę się z Tobą - to jest debilna filozofia żeby ułatwiać komuś poruszanie się po drodze kosztem Twojego bezpieczeństwa. Problem w tym, że Ty na rowerze na drodze publicznej czujesz się gościem co to ma tylko przepraszać i spierdalać, ja czuję się pełnoprawnym uczestnikiem ruchu drogowego ze wszystkimi prawami i obowiązkami.
- 
	A dla mnie to totalna kolejna bzdura. Dla motorowerzystów też macie jakieś złote rady typu unikać DW, jeździć po gruntówkach lub kupić sobie motor z prawdziwego zdarzenia? Bo jeden hrabia z drugim nie jest w stanie zrezygnować z wożenia dupska samochodem i musi po 5 bułek do marketu oddalonego o 1 km dymać samochodem i mu rowerzyści przeszkadzają. To ja też mam świetną radę: jak nie jesteś w stanie bezpiecznie wyprzedzić jednego kolarza i Twój czas dojazdu do pracy/sklepu whatever wydłuża się przez to dwukrotnie, zrezygnuj z samochodu, bo nie powinieneś się poruszać nim po drogach publicznych.
- 
	Jak zwykle konfabulujesz i zarzucasz innym, że nie rozumieją tekstu, który piszesz. Może to jednak z Tobą jest coś nie tak. Nic nie pisałeś o tempie, a tylko i wyłącznie o tym, że nie wiesz czy jesteś w stanie przejechać 40-50km bez zatrzymywania się. cyt. "Nie wiem czy jestem w stanie przejechać 40-50km bez zatrzymania. Podejrzewam, że nie, ale nigdy nie próbowałem." I tu trochę refleksji - te internety są naprawdę zabawne: koleś, który przez rok szukał roweru, przeczesał internety wzdłuż i wszerz. W końcu znalazł idealny na którym wszystko go boli:, kark, tyłek, ręce, czasem kolana i nie jest (prawdopodobnie) w stanie przejechać na nim 40-50 km bez zatrzymywania. Dodatkowo przejechał na nim łącznie około 1 tys. km w ciągu roku co daje niewiele ponad 2 km na dzień. I ten koleś zabiera się za ocenianie (doradzaniem tego bym nie nazwał) sprzętu, wyposażenia i bagażu u innego rowerzysty. Ten zaś ukończył kilka ultramartonów i przejeżdża więcej w miesiąc niż ten pierwszy w rok - generalnie dzieli ich przepaść pod kątem doświadczenia w jeździe na rowerze. Dodatkowo tak mu zajebiście doradza, że pakuje go w najdroższy praktycznie możliwy ekwipunek bagażowy o wartości połowy roweru o ile nie więcej. Tak, te internety zawsze mnie rozbawiają. P.S. Wszelkie podobieństwo do osób i zdarzeń jest zamierzone:-)
- 
	Problem w tym, że większość pasów wymalowanych na ścieżkach rowerowych nic nie znaczy, bo nie mają odpowiedniego oznakowania pionowego. Stąd w świetle prawa nie są przejściami dla pieszych.
- 
	No to ja do rysunku i pisma technicznego używałem już tylko rapidografów (pierwsza połowa lat 90) - może tu tkwi różnica. Sam rysunek bardzo lubiłem - a juz chyba najbardziej przekroje. Jedynie elementy pisma technicznego mocno mnie irytowały - te wypełnianie tabelek pod rysunkiem itp.:-) Dodatkowo w podstawówce matula kazała mi przepisywać naprawdę sporo książek i niestety to też nic nie pomogło. Pisałem i dalej piszę jak kura pazurem.
- 
	W moim przypadku zupełnie nieskutecznie. Miałem rysunek techniczny (wraz z pismem) prawie przez całe technikum - nic to nie pomogło. A przy okazji minęły lata i okazuje się, że odręczne pismo właściwie odchodzi/odeszło do lamusa. Właściwie w ogóle nie używam, może nie licząc jakichś urzędów i druczków ale tam tez głównie "drukowane".
- 
	Jak dla mnie @Spiochu ma za mało jazdy: 50-60 wyjść na rower w ciągu roku, to raptem średnio raz w tygodniu (odliczona w tym zima, jak sam napisał). Zdecydowanie za mało, aby zbudować jakąś sensowną formę rowerową i dodatkowo przyzwyczaić niektóre części ciała do pewnych "niewygód":-)
- 
	Czyli jednak jesteś ponadprzeciętny w postrzeganiu rzeczywistości?
- 
	Podstawowy błąd poznawczy - złudzenie ponadprzeciętności.
- 
	I wielu doświadczonych ultrasów wie, że taka taktyka nie przynosi żadnych korzyści. Poziom zmulenia jest tak duży, że jedziesz bardzo wolno, dodatkowo taka jazda w żaden sposób Cię nie regeneruje i w końcu organizm musi się poddać i iść spać, ale już na znacznie dłużej. Dlatego większość z nich kładzie się na 2-3h w ciągu doby i to równie dobrze może być kwatera, jak i przystanek autobusowy. Wyjątkiem bywa pierwsza doba wyścigu, gdzie najlepsi potrafią przejechać dwie nocki bez snu - często widać to właśnie na MRDP.
- 
	Rzeczywistość odbiega od Twoich wyobrażeń i na imprezach wielodniowych wypadków jest niewiele i zazwyczaj zagrożenie stwarza otoczenie, a nie sam uczestnik.
- 
	Nie wiem jak biegowe, ale rowerowe mają bardzo różne formuły. Począwszy od punktów kontrolnych tudzież żywieniowych np. Bbtour, poprzez jazdę dokładnie po trasie ale bez żadnych punktow, a skończywszy na kilku obowiązkowych segmentach oraz starcie i mecie, a resztę trasy każdy sobie sam układa np RTP.
- 
	Bieg Kreta ma dwa dystanse - krótki 148km i hardcore 377km, ja wziąłem do przykładu dane z tego krótkiego i tam limit jest 45h i rekord trasy 18:30 (z 2022 roku) - http://www.kbsobotka.pl/regulamin-biegu-kreta-2023/, Ty wziąłeś z tego długiego. Co do kwalifikowanych biegów to wcale nie oto chodzi, aby nie brać leszczy, bo impreza trwałaby bardzo długo, tylko żeby leszcze nie porywali się z motyką na słońce i nie zrobili sobie wielkiej krzywdy na trasie. Długość trwania imprezy org określa wprowadzając właśnie limity, po tym czasie zwija metę, wyłącza monitoring i koniec imprezy. Kto na trasie to może sobie kończyć we własnym mniej lub bardziej turystycznym tempie. No i the last but not least, bieg Kreta na krótkim dystansie nie jest biegiem kwalifikowanym, takim jest tylko dystans hardcore.
- 
	@Spiochu Czemu bierzesz limit z imprez ultra do wyników wyczynowców? Przecież takie porównanie jest po prostu z dupy. Limity są ustalane przez orgów według różnego klucza i nijak się mają do rzeczywistych wyników osiąganych przez zawodników. Czasem limit to połowa najlepszego wyniku, czasem 70-80%. Jak już koniecznie chcesz porównywać te dyscypliny i trudność w uzyskaniu jakiegoś wyniku (choć dalej twierdzę że to bez sensu) to chociaż rób to z namiastką rzetelności. Czas 35 minut na 10km jest o około 35% dłuższy od rekordu świata na tym dystansie. Stosując analogiczny przelicznik dla biegu Kreta uzyskujemy czas niespełna 25h (limit to 45h). I czy to dalej taka bułka z masłem i tylko kwestia determinacji, aby taki wynik osiągnąć? IMHO nie, ale czy da się to porównać do wyników osiąganych przez zawodowców i tu również twierdzę że ni huhu. A czy ludzie faktycznie bardziej jarają się długimi dystansami, no cóż- dyskusyjne. Choć może częściej wprost wyrażają swój podziw dla ultra, bo mają bezpośrednią styczność z tymi ludźmi - często gęsto to ich koledzy/koleżanki z pracy, rodzina, sąsiedzi. A zawodowców to co najwyżej w TV mogą pooglądać;-)
- 
	@Mitekjasne. Generalnie tak jak pisałeś próbujemy porównywać/wartościować rzeczy nieporównywalne. Natomiast to co może ciągnąć ludzi do ultra bardziej niż do krótkich dystansów to fakt, że wbrew pozorom poziom wytrenowania, czy odpowiednia technika ma w ultra znacznie mniejsze znaczenie. A dochodzą do głosu zupełnie inne cechy o których już wcześniej pisałem m.in. odporność na kiepską pogodę, na małą ilość snu i umiejętność szybkiej regeneracja w slabych warunkach - konieczna zwłaszcza przy wielodniowych imprezach.
- 
	Jeśli chodzi o rowery to jest wiele ultra gdzie ukończenie w limicie jest trudne. Sztandarowym przykładem jest mrdp i limit 10 dob na ponad 3 tys.km.
- 
	Mi ultrasi imponują nie tyle osiąganym poziomem sportowym, a niezwykłą odpornością psychiczną na wielogodzinny wysiłek, załamania pogody czy walkę z sennością. Tego przy krótkich wysiłkach niema. Rzadki jest widok wycofującego się zawodnika w biegu na 10km, nie licząc kontuzji. A w biegach 100 i więcej km to norma. Dodatkowo ludzie o których piszesz bijący rekordy Polski, Europy czy Swiata to zazwyczaj zawodowcy, których te biegi to niejako praca. W ultra bardzo często występują zwykli amatorzy mający normalną pracę, rodziny, obowiązki, bez wielkiego zaplecza lekarzy, masażystów, psychologów itp
- 
	Sportowo Zaksa wygląda lepiej, ale doskonale pamiętam sezon 20-21 gdzie w sezonie zasadniczym Zaksa zmiażdżyła wszystkich, a w finale przegrała z Jastrzębiem 2:0. Tak czy siak patrząc na mecze naszych drużyn wiem, że nie zabraknie ani jakości ani waleczności.
- 
	Może nie obrażonych, a wkurwionych na takie uogólnianie. Bo Twoje stwierdzenie właśnie było takim zajebiście wielkim uogólnieniem, nie uwzględniającym ani terminu wyjazdu, ani odpowiedniej strategii na dany ośrodek, ani nawet potrzeb innych ludzi. U Ciebie tylko czarne białe duże ośrodki be, małe super. Bez sensu. I nie piszę tu jako wielbiciel wielkich ośrodków, choć byłem w kilku i zawsze fajnie sobie pojeździłem. Generalnie poza sezonem zazwyczaj jadę do dużego ośrodka, często takiego w którym nigdy nie byłem, wyjazd raczej na pogodę i warunki śniegowe. Ludzi wtedy niewielka liczba, a jest szansa na największą liczbę tras otwartych z których wybiorę sobie 2-3 i będę katował. W top sezonie wybór zazwyczaj pada na małe ośrodki lub duży, ale warunkiem jest, że go dobrze znam. Znam przepływy ludzi, miejsca i godziny gdzie się może korkować. I gołosłowny nie będę w tym sezonie w grudniu byłem w Ischgl na otwarcie sezonu i było świetnie. Wszystko otwarte zero kolejek do kolejek i takie tłumy na stoku - niedziela 13:09 A wczoraj wróciłem z 4 dniówki po Ostitirolu, odwiedzone małe ośrodki Heiligenblut, Kals-Matrei, Sillian i St Jakob i praktycznie też nigdzie nie stałem i często gęsto sam na trasie.
- 
	Z tego co pamiętam to chyba jednak słowa jego matki, a nie jego samego.
- 
	To ja tylko dla porządku, Pawlak mawiał "u mnie słowo droższe pieniędzy". Niby mała różnica, ale jednak:-)
- 
	Czy kierowca jest jeden czy dwóch?
- 
	Serio odpowiadam - nie mam pojęcia. Dodatkowo nie mam pojęcia jak faktycznie się zachowam w obliczu tak wielkiego zagrożenia. Możemy tu sobie gdybać/ zastanawiać się i oby tylko na tym się zakończyło, ale widzę jak najbardziej sens pozostania i bronienia ojczyzny. Bardzo dużo ludzi zginęło, abym ja i moja rodzina mogła żyć w wolnym kraju. Stąd czuję w sobie niejako obowiązek zrobienia wszystkiego co możliwe, aby ten kraj takim pozostał. I przynajmniej w mojej wyobraźni nie dopuszczam do siebie myśli o ucieczce - ale tak jak pisałem obym nigdy nie musiał się przekonać jak będzie naprawdę.
- 
	Może z pragmatyki, bo jak każdy by spierd.... byle dalej, to w końcu braknie miejsc gdzie jeszcze można to zrobić. Jeśli nie Tobie to Twoim dzieciom/wnukom. Dodatkowo w przypadku wielkiej gremialnej ucieczki ucierpią Ci najbiedniejsi/najstarsi/najmniej zaradni. Zazwyczaj nie mają szans na ucieczkę - i jakoś mi się to nie widzi z moim światopoglądem/sumieniem. Natomiast mogę sobie wyobrazić sytuację, gdy uciekałbym ze swojej ojczyzny w przypadku wojny - gdyby to mój kraj byłby agresorem.

 
					
						 
					
						