Skocz do zawartości

Dany de Vino

Members
  • Liczba zawartości

    1 265
  • Rejestracja

  • Ostatnia wizyta

  • Wygrane w rankingu

    6

Zawartość dodana przez Dany de Vino

  1. Mam (b. prymitywną) kuchenkę gazową, bez wiatraczków, płomień tylko z dołu. Rusztowanie ustawiam nisko (na przedostatnim "schodku"), temp. nastawiam na 80% "mocy" (u mnie to jest 6. Tak jak pisał Mitek: ~ 70 minut i gotowe.
  2. Zapomniałem dopisać: przygotowane ciasto postaw do wyrośnięcia we w miarę ciepłym miejscu (np. w zimie na kaloryferze, lub jeśli masz piekarnik elektryczny to możesz w piekarniku nastawionym na 40 stopni C). Czas wyrośnięcia zależy od siły zakwasu. Jeśli masz zakwas "stary/silny" to wyrośnie już po 4 godzinach. Jeśli świeży to około 7/8.
  3. Obiecany przepis na chlebek: Podaję ci wypracowany przeze mnie przepis typu: „jak zrobić aby się naprawdę udało” i jeśli będziesz się trzymał tej procedury to się uda. Przepis jest na 1 bochenek chleba. Ja robię to z 400 deka mąki żytniej razowej ( ilość wg podziałki na miarce). Typ mąki 2000 ale nie musi być dokładnie taki, możesz użyć 750 i nie musi być razowa, to już sprawa indywidualna, może być zwykła żytnia) Robię to tak: do miski wsypuję (odmierzoną taką plastikową/szklaną kuchenną miarką) mąkę żytnią 0.4 kg i około pół łyżki stołowej soli, ale to do smaku (ja staram się ogólnie używać mało soli). Mieszam to „na sucho”, bo się łatwiej wymiesza. Następnie dodaję (nie naraz ale na kilka razy po trochu) szklankę ciepłej wody i miącham aż się zrobi gliniasta masa. Wtedy dodaję zakwas ~ 4 łyżki stołowe. Znowu miącham. Jak chwilę pomiącham dodaję pomieszane różne ziarna i miącham. Ziaren ogólnie daję sporo, bo około 3/4 szklanki. Ziarna różne. Żona to miesza w sporym słoju, tak że mam przygotowane na kilka pieczeń. Ziarna różne, co tam lubisz (np. słonecznik, suszone owoce goi, czarnuszka itp, nie żałować kminku! Niektórzy dodają płatki owsiane, ja nie bo jem owsiankę na śniadanie, więc nie mam sensu). Znowu miącham. Jeśli ciasto jest zbyt twarde, stopniowo dodaję letniej wody (dolewam tak po 1/8 szklanki) i miącham. Co dodam wody to ciasto na chwilę robi się luźniejsze, a po chwili miąchania znowu staje się za twarde, więc znowu wody, znowu miącham itp... Docelowo, ogólnie wody ma wejść: trochę więcej jak 1 szklanka (na tą ilość z jakiej ja robię. Z wodą lepiej trzymać proporcje, bo inaczej nie mam jak ci określić gęstości/twardości ciasta, ma być "luźnie"). Cała procedura trwa około 20/30 minut. (pierwszy raz pewnie zejdzie ci dłużej). Następnie „wrazić” ciasto do wyłożonej papierem do pieczenia formemki. Ugłaskać łyżką, tak żeby chleb był w miarę równy (maczaj przy tej czynności łyżkę w zimnej wodzie – będzie łatwiej) i posmarować wierzch ciasta oliwką. To już właściwie po robocie. Zostawiam to na około 5/6 godzin (można na noc. To czas na wyrośnięcie ciasta, a potem piekę około 70 minut.
  4. Oczywiście, dostaniesz przepis (taki żeby wyszło). I nic się nie lękaj. Wyjdzie. Daj mi tylko kilka godzin, bo akurat mam młyn.
  5. Jak w tytule. To już chyba ostatni dzwonek na przygotowanie organizmu do sezony narciarskiego. Później już będzie raczej za późno, tak że bieżta się ludziska do ćwiczeń rozmaitych. Naprawdę warto wyeliminować "syndrom 3 dnia" i zakwasy. Nawet jeśli ktoś normalnie, cały rok, na co dzień uprawia jakieś sporty, to warto dołożyć do dziennej rutyny 20 - 40 przysiadów dziennie. Pomaga. Kilka lat temu pojechałem przed sezonem na halę narciarską do Druskiennik (Litwa), ot tak, żeby się rozruszać przed wyjazdem w Alpy i nie tracić tam czasu na rozruch. Planowałem trzy dni. Ponieważ gram w tenisa i jeżdżę na rowerku praktycznie cały rok, to nie przygotowywałem się do tego wyjazdu jakoś specjalnie. Po dwóch dniach nartowania ból mięśni (typu zakwasy) był tak duży, że musiałem zrezygnować z trzeciego dnia. Dlatego polecam 🙂...
  6. Spróbuj ciemnego razowego, tylko i wyłącznie na zakwasie (bez dodatku mąki pszennej i jakichkolwiek drożdży). Ja taki piekę od prawie 10 lat i jak gdzieś wyjeżdżam to zabieram (zachowuje świeżość do ponad tygodnia), a jak mi zabraknie, to krzywda jeść jakikolwiek inny. 🙂
  7. Dzięki Janie! Niestety nie wyrwę się przed zaplanowanym grudniowym terminem. Mieszkam około 1300km od Dolomitów 🙂 , kolega z którym wspólnie jeździmy też nie bliżej, więc krótki wypad nie wchodzi w grę. Wiesz przecież jak my to kombinujemy. Jeździmy trzy razy w roku na "klasyczne czterodniówki", tylko łączymy "trzy w jedno", czyli każdy poszczególny wyjazd to 12 dni na śniegu. W ten sposób tniemy np. koszty przejazdu o 2/3 🙂 ! Kupujemy też skipas sezonowy więc przy np. 36 dniach na śniegu wychodzi to b. rozsądnie. W tym roku mamy już rezerwacje na trzy wyjazdy: grudzień, luty i marzec. Jeślibyś chciał nas odwiedzić podczas któregoś z wyjazdów to zapraszamy, nocleg też się znajdzie. Pozdrawiamy serdecznie. 🙂
  8. Kurcze, mnie się sport nigdy nie kojarzył z alkoholem. Ani trochę. Nigdy na nartach nie zażyłem nawet łyka piwa. Jakoś mi to nie pasuje psychicznie. To samo podczas gry w tenisa, nawet w najgorętszy dzień. Po, to i owszem. Nawet często, ale w trakcie...? Nigdy. Nie dla zasady. Po prostu czuję się tam w górach tak wspaniale, że nie chcę i nie mam żadnej potrzeby tego zmieniać. Dlatego zawsze dziwił mnie handel alko na stokach, choć rozumiem że inni mogą lubić przepić małe piwko po prostu jako napój. Zresztą zgodnie z prawem drogowym we Włoszech dopuszczalne jest posiadanie we krwi kierowcy 0.5 promila. A więc kieliszek wina lub piwo można spożyć bez krępacji 🙂 . I na zdrowie.
  9. Zwykle kupujemy skipas sezonowy na daną okolicę, nie na "całość". Tak więc ważna jest zarówno cena sezonówki jak ceny kwater w danej okolicy. Ostateczna decyzja jeszcze nie zapadła, ale wszystko wskazuje na to, że właśnie tam. Kwaterki szukamy na ogólnodostępnych portalach, ale ze sporym wyprzedzeniem.
  10. Randogne, Switzerland, o ile pamiętam to Zinal. Piękna jazda. Jeździliśmy tam w 6-7 ośrodkach. W sumie na wszystkich jazda jak marzenie! Polecam.
  11. My planujemy ambitnie 36 dni na śniegu w Dolomitach (w czasie trzech wyjazdów). Pierwszy wyjazd do Val di Fiemme już w drugim tygodniu grudnia więc trzymamy kciuki za "Królową Śniegu"! 🙂
  12. Już pytałem, ale chyba w nieodpowiednim miejscu. Wybieramy się do Włoch, w Dolomity, rejon Wal di Fiemme w drugim tygodniu grudnia. Ma ktoś jakieś doświadczenia odnośnie warunków śniegowych w tym rejonie i w tym czasie? Bardzo prosimy o wszelkie info. Pozdr. :).
  13. Wybieramy się w drugim tygodniu grudnia na dwa tygodnie w Dolomity w regon Val di Fiemme. Ktoś z koleżeństwa ma jakieś doświadczenia odnośnie warunków śniegowych z tego rejonu i mniej więcej w tym terminie? Bardzo prosimy o wszelkie info. Pozdr. 🙂
  14. Jak w tytule. Przede wszystkim wielkie podziękowania dla Pana Andrzeja oraz jego całej ekipy/współpracowników, za przewrócenie do życia tego forum! Kłaniam się w pas i pozdrawiam serdecznie! 🙂
  15. Gabrik, nie daj się wkręcać serwisantom w jakiś "super duper serwis". Nie masz jak wykorzystać jego skutków. Na twoim etapie (jak piszesz - początkujący ) to nie jest ci do niczego potrzebne. Ostre krawędzie przydadzą ci się dopiero jak zaczniesz jeździć skrętem ciętym (czyli na krawędziach) i to w specyficznych warunkach np.: po zlodzonych lub "betonowych" stokach lub na tyczkach. W każdych "normalnych" warunkach, to jest  jazda rekreacyjna po przygotowanym lub nieprzygotowanym stoku jakaś kosmiczna ostrość krawędzi nie jest ci do niczego potrzebna. Uczysz się i na tym etapie jeździsz "ześlizgiem" i bardzo słusznie. Następne etapy przyjdą później, masz na to czas. Smarowanie też ogarnij sam i do tego również nie potrzebujesz jakiś specjalnych smarów. Normalny "ogólnowojskowy"  i żelazko w zupełności wystarczy (nie walczysz na zawodach o ułamki sekund). Jak ci tu ktoś pisał: ciesz się jazdą i używaj życia na nartach! Ostrzenie krawędzi też da się samemu ogarnąć, tyle że w to trzeba zainwestować kilka stówek na sprzęt (dość szybko się zwraca i jaka wygoda!). Maszyny zużywają bardzo dużo krawędzi i narty ci na długo nie wystarczą. Przy ostrzeniu ręcznym zużywasz tyle krawędzi (metalu) ile trzeba i ani trochę więcej. Ja unikam maszyn za jednym wyjątkiem: jak potrzebuję splanować spody to przy okazji robią "podniesienie" krawędzi od strony ślizgu (twoje Atomici nie były jeszcze przeze mnie planowane więc ślizgi mają fabryczną grubość).                                                                    Pozdr. 
  16. ...napisałbym coś, ale u nas na Podlasiu aktualna temp. -9 i lampa, więc nie mam czasu na pisanie bo muszę ruszać na biegówki do Puszczy Knyszyńskiej. Polecam. Śniegu "skolko ugodno", zimowa sceneria w słoneczku jak z "Królowej Śniegu"! Jednym słowem rewelka!
  17. Brałem taki przypadek niedawno (trzy tygodnie temu). Znajomej zaczął odklejać się ślizg. Zadzwoniłem do zaprzyjaźnionego serwisanta. Diagnoza: jeśli to nie jest małe uszkodzenie kwalifikujące się do naprawy poprzez tak zwaną "wklejkę", to naprawa (przyklejenie ślizgu) przy cenie nart biegowych jest nieopłacalne (już choćby zbyt wysoka cena samego kleju + robocizna). Znajoma kupiła nowe biegówki i przekręcili jej wiązania. To wprawdzie radykalne, ale najskuteczniejsze rozwiązanie. Sorry.                                                                                 Pozdr.
  18.    Widziałem komunikat na BBC World News - wyłapali 98 obcokrajowców. Stoki w Austrii są otwarte tylko dla austriackich lokalsów.
  19. Możesz też jechać wyłącznie przez Niemcy, mniej niewiadomych.
  20. Ale za to jaki doping!      Rumunia: niedźwiedź gonił narciarza na stoku - Podróże (onet.pl)
  21. Panowie, spokojnie. Ceny alko w Szwajcarii nie powalają. Nie ma sensu targać tego ze sobą. Piwo jest tam droższe, ale reszta da się spokojnie ogarnąć.                                                Miłego spożycia .
  22. Tereny tu mamy pagórkowate, więc coś tam można od czasu do czasu 'zjechać", ale zjeżdżanie na biegówkach to zupełnie osobny temat.
  23. Wpadaj na Podlasie, coś zorganizujemy!
  24. No... wreszcie nam trochę sypnęło. Na razie tak wyglądają moje narty w pandemii - biegówki i Puszcza Knyszyńska. Tak czy inaczej, wrażenia super!                                         
×
×
  • Dodaj nową pozycję...