-
Liczba zawartości
15 978 -
Rejestracja
-
Ostatnia wizyta
-
Wygrane w rankingu
243
Zawartość dodana przez Mitek
-
Cześć Twoje podejście jest z gruntu złe. Celem ma być przyjemność z jazdy a nie zaliczanie kolejnych stopni wtajemniczenia, które często niewiele o narciarzu mówią. Mimowolnie stałeś się ofiarą własnego podejścia do narciarstwa - potrafisz wykonać w miarę poprawnie ćwiczenie ale nie potrafisz jeździć. W jeździe nie widać radości a to prosta droga do tramwajarstwa, którego początki już masz ugruntowane. Powinieneś przede wszystkim zacząć jeździć na nartach a nie ćwiczyć jazdę bo wtedy nigdy nie nabierzesz swobody, pewności i naturalności. Cała sprawa polega na tym, że Ty już wiesz jak jeździć. Byłeś na kursach masz doskonałą świadomość tego jak porządna jazda powinna wyglądać. Jesteś więc o ten podstawowy krok do przodu w porównaniu ze wszystkimi innymi początkującymi - czyli z 95% narciarzy na trasach. Brakuje Ci objeżdżenia i odruchów, które wypracujesz tylko i wyłącznie jazdą a nie ćwiczeniami. To tak jak z jazdą samochodem - kurs trwa ileś tam jazd z instruktorem. Później już jeżdżenie z nim nie ma sensu. Trzeba samemu nabrać doświadczenie, odruchów. Tu jest to samo. Przede wszystkim miękkość i automatyzm reakcji. To czy wycinasz taki czy inny łuczek nie ma znaczenia liczy się skuteczność. Któryś z kolegów napisał, że dwa tygodnie na muldzistej ściance. Ja bym powiedział dwa trzy lata jazdy w różnych warunkach, na różnych nartach w różnych śniegach itd. Pozdrowienia serdeczne
-
Cześć Tak tylko Ci się wydaje, że to takie fajne - zaufaj. Pozdrowienia
-
Cześć Po prostu taką ma pracę. To takie dziwne, czy śmieszne? Praca zresztą ciężka i odpowiedzialna czego wielu nie docenia i nie rozumie. Pozdro
-
Cześć Andrzeju wyniki eksperymentu o którym piszesz to dość oczywista sprawa, o której wielokrotnie pisaliśmy na forum również. Nie zawężałbym tej kwestii do SL tylko napisał o dobrych nartach po prostu. Większość nart jest ,mniej lub bardziej zła z wyjątkiem nart sportowych. Pozdrowienia
-
Cześć Dzięki za tak wyczerpująca odpowiedź. Nie kwestionuję czyichś wyborów ani nie sugeruje ich zmiany. Chodzi mi jedynie o pewien porządek w nazewnictwie. Jak sam napisałeś materiał jest skierowany do ludzi słabo zorientowanych i myślę, że właśnie w takich materiałach (i komentarzach do nich warto o to zadbać). Narta SL jest ściśle zdefiniowana jako narta do slalomu i z tym związana jest jej konstrukcja i właściwości. Są one zupełnie inne niż popularne narty o małym promieniu, które często nawet nie maja nic wspólnego z SL w sensie konstrukcyjnym ani koncepcyjnym. Charakterystyczną cechą narty SL jest fakt, że słabo spisuje się ona w długim skręcie ze względów oczywistych. Myślę, że skoro piszemy o nartach dobrze zachować pewną jednolitość pojęć, wtedy łatwiej się rozmawia. Pozdrowienia
-
Cześć Chodzi taki Pan z kółeczkiem na kijku jak policjanci przy wypadkach i mierzy. Pozdrowienia
-
Cześć A Ania ma jeszcze starszą siostrę Martę, też wspaniałą dziewczynę i też świetną narciarkę, zawodniczkę i trenerkę. Co do ruchu to zastanów się czy w momencie o którym mówisz jest to narta zewnętrzna w skręcie czy już się coś z nią dzieje. Sugeruję abyś nie próbował na siłę mi "dokopać" czy też w inny sposób pokazać jaki jestem durny bo tylko się kompromitujesz takim podejście tylko zajął się normalną rozmową na forum. Mogłoby być fajnie. Pozdrowienia
-
Czekałem kto po poście Michała się odezwie. Nie zawodzisz.
-
Cześc I dlatego właśnie tak Cię Michale lubię! Dzięki. Pozdrowienia
-
Cześć Tylko w geodezji a i to nie w 100%. Natomiast jest to miara kątowa jakby nie było. Pozdrowienia
-
Cześć Wojtek nie chcę nic nikomu udowadniać ani do czegoś przekonywać. Zastanawiam się po prostu dlaczego tak jest. Zauważyłem, ze procenty niewiele mówią a stopnie tak. Myślę, ze to po prostu pójście na łatwiznę - przeliczają z mapy ale już nie podają miar kątowych. Dlaczego jest taka standaryzacja w oznaczeniach drogowych czy budownictwie...? Pozdrowienia
-
Cześć Zadałem pytanie całej rodzinie. Wszyscy stwierdzili, że jakby ich ktoś zapytał o kat nachylenia czegoś to podali by w stopniach. Dzieci stwierdziły, że podawanie w procentach jest chore. Pozdrowienia
-
Cześć Czyli stopnie a nie procenty - proste. W teodolitach masz dokładności rzędu sekundy. Widocznie dokładność w minutach jest wystarczająca a rozwijanie skali do stopni nie ma sensu z przyczyn oczywistych. Pozdrowienia
-
Cześć No właśnie tego nie rozumiem bo to jakaś niekonsekwencja. Witak a co to jest MOA? Pozdro
-
Nachylenia zbocza czy warstw skalnych to też kąt i mierzysz go jako kat a nie jako procent. Wszystko sobie możesz przeliczyć. Pytanie po co liczyć jak można podać po prostu pomiar. Pracowałeś kiedyś z Meridianem czy jakimkolwiek klinometrem - wszystko jest w stopniach. Pozdrowienia
-
Cześć Zastanawiające jest w takim razie dlaczego wszystkie urządzenia do pomiaru odległości i kąta w terenie wyskalowane są w kątach i jednostkach pochodnych a nie w procentach. Pozdrowienia
-
Cześć Gdzie jest grzebień wiemy ale dlaczego to jest grzebień może ktoś wie? Żadne miejsce na FIS nie jest ani trudne ani specjalnie strome ale gdy staniem na przykład w miejscu gdzie zaczyna się ów Grzebień i dotrze do nas, ze to trasa zjazdowa to inaczej to wygląda. Pozdrowienia
-
Cześć No wiesz przy takich tradycjach rodzinnych... Anie pamiętam jak miała lat 7, jak ją Mietek szkolił, przygotowywał do wyczynowego treningu. Jak uczyłem Kacpra jeździć to trochę się wzorowałem na jego metodzie: jazda , jazda jazda. Pozdrowienia Pozdrowienia
-
Cześć Troszkę wyrwałeś zdanie z kontekstu. Kolega Francuz miał jakieś założenia realizacji filmu i do jego celów ( jazda w tłumie, pokaz szybkiej zmiany technik na malej prędkości) zastosowanie proponowanych prze niego nart było lepsze. Na GS w takich warunkach musiałbyś zdecydowanie więcej używać technik ślizgowych i śmigów a myślę że Jeremy chciał wyglądać lekko, łatwo i przyjemnie. Poza tym mam wrażenie, że na GS to on się słabo czuje po prostu. Gdybym miał kręcić taki film wybrałbym Mastery bez dwóch zdań. Tylko, że dla mnie niektóre sekwencje jazdy w tłumie, które sś w jego filmach w ogóle by się w nich nie znalazły - przy ilości ludzi przekraczającej pewną akceptowalną z punktu widzenia bezpieczeństwa i przyjemności wartość po prostu polecam zmianę stoku i tyle. Pozdrowienia
-
Cześć Poniekąd zgadzam się z Adamem i Wojtkiem. Andrzej wykonał znakomitą robotę tłumacząc filmy kolegi z Francji. Instruktażowe filmy poruszania się po trasach są bardzo fajnie zrobione i przekazują sporo "oczywistości" o których większość narciarzy poruszających się po trasach nie wie albo nie zwraca na nie uwagi. Na podkreślenie zasługuje przede wszystkim pełna kontrola prędkości i toru jazdy poprzez dostosowanie techniki skrętu a NIE NABIERANIE SZYBKOŚCI I HAMOWANIE. Po drugie Jeremy pokazuje, że jadąc trzeba cały czas obserwować trasę ze sporym wyprzedzeniem, planować zjazd przed i w jego trakcie oraz modyfikować tor i szybkość przejazdu w zależności do warunków, ilości ludzi czy stromizny. Jednoznacznie wskazuje, że podstawą porządnej jazdy jest umiejętność swobodnego przejścia z technik ciętych poprzez ślizgowe do hamujących o odwrotnie bez faworyzowania jakiejkolwiek techniki czy bzdurnych bajek o stylu klasycznym czy carvingu. Poprzez formę przekazu i sposób jazdy pokazuje, że tylko pełne panowanie nad nartami pozwala cieszyć się jazdą w sposób nieskrępowany strachem przed upadkiem czy zderzeniem czym jednoznacznie zachęca do podnoszenia umiejętności technicznych i taktycznych. Zwłaszcza nacisk na ten drugi element - TAKTYKĘ JAZDY - jako główną ideę filmów wydaje mi się nadzwyczaj ważny i godny podkreślenia. Nie ma dla mnie znaczenia czy Jeremy jest zawodowcem i znalazł w ten sposób bardzo dobrą i skuteczną formę autopromocji czy też zakręconym na narciarstwo amatorem - zrobił sporo dobrej roboty, którą dzięki Andrzejowi dane nam było poznać. Powracając do doboru to myślę, że cała idea jego twórczości wymusza taki a nie inny dobór nart. Ma to wyglądać ładnie i łatwo - taki jest cel - i ma być w miarę łatwo realizowane - stąd taki a nie inny polecany czy też sugerowany dobór sprzętu. Na narcie typu GS o Masterze nie mówiąc można zrobić filmy podobne ale jazda zawsze będzie trochę bardziej szarpana i nie byłoby mozna zaprezentować takiej płynności w łączeniu technik. Jest to droga zbieżna z widoczną w ciągu ostatnich lat ( a dla mnie nie do końca słuszną) tendencją w modyfikacji systemów szkolenia, która stawia sobie za cel łatwość i szybki postęp kosztem uniwersalności i pewności. Łącząc jednak porady dotyczące jazdy z sugestiami doboru całość wydaje się spójna i konsekwentna. Pamiętajmy do kogo adresowany jest przekaz i czego ma uczyć - to są podstawy bezpiecznego i przyjemnego poruszania się na nartach. Taki film, czy cykl filmów mogłoby zrobić wielu narciarzy bo idea szkolenia poprzez jazdę jest mi bardzo bliska ale... trzeba było to wymyślić i zrealizować! Pozdrowienia serdeczne
-
Cześć Uwzględniając fakt, ze nieoficjalny rekord Polski amatorów w szybkości zjazdu na nartach (przygotowany pod zawody stok, narty DH lub specjalistyczne ze specjalnym smarowaniem, guma, plastrowanie itd.) wynosi niewiele ponad 130 km/h to szczere gratulacje. Pozdrawiam
-
Cześć 1. Co do skrzynki to myślę, że jeżeli dojdzie kiedyś do spotkania to nie będę się wymigiwał nawet jak "wygram". 2. Co do puchu to Wujot przytoczył fragmenty dyskusji w których wypowiadał się na ten temat KubaR. Jego zdanie jest o tyle dla mnie wiążące, że Kuba jest ratownikiem i skitourowcem ale przede wszystkim od wielu lat zajmuje się profesjonalnie badaniami nad śniegiem i jest instruktorem lawinowym Gopru. Jak widać z jego wypowiedzi raczej zawęża pojęcie puchu a nie rozszerza co jest zbieżne z moimi doświadczeniami praktycznymi jeżeli chodzi o odczucia z jazdy. W każdym razie nie uważam, żeby czas, który poświęcamy rozkminianiu tej sprawy był absolutnie stracony. Pozdrowienia
-
Cześć Podparłem się stroną kolegi: https://nakreche.com...rodzaje-sniegu/ Tutaj definicja puchu jest taka jaką mam w głowie Czyli śnieg świeży sypki, nie przewiany, w którym nie nastąpiło zjawisko kompakcji czy jest pomijalne. W jeździe objawia się to dokładnie tak jak opisuje Rafał Urbanelis czyli ślad przez nas zostawiony jest praktycznie niewidoczny lub bardzo rozmyty. Śnieg zachowuje się bardziej jak ciecz lub ośrodek sypki ale zupełnie nie związany. W takim puchu miałem okazje jeździć dokładnie dwa razy w życiu, żeby było śmieszniej w Szczyrku. Śnieg z Twojego filmu jest, po pierwsze ewidentnie przewiany, po drugie wewnętrznie związany (zostaje wyraźny ślad, zbija się w grudki itd. Z tego też względu puch utrzymuje się bardzo krótko, potrzebuje specyficznych warunków w czasie opadu jak i po nim i np po 24 h raczej już z definicji nie jest to prawdziwy puch tylko to coś pomiędzy puchem, zsiadłym a gipsem. Te różnice są oczywiście płynne i można by zrobić coś w rodzaju wykresu przemian fazowych. Kluczowe jest dla mnie jednak to co kolega Rafał napisał o różnicach w odczuciach z jazdy w puchu i śniegach zsiadłych przy przewianych w różnym stopniu. No i co myślisz? Pozdrowienia
-
Cześc Stary ale ja nie mam żadnych pretensji do Ciebie. Pojawiło się pytanie i wyjaśniłem. Jeżeli firma uzna Twoje racje i okaże się, że narta była wadliwa to tylko jej i Tobie się chwali. Znając jednak dotychczasową historię rozwoju roszczeniowości może to być dla firmy niebezpieczny precedens. Ja miałem dwa razy taką sytuację z uszkodzonymi wiązaniami. Wiązania kupione używane na giełdzie na Okrąg w Warszawie. Za pierwszym razem wysłałem uszkodzony tył wiązania do siedziby Tyroli w Austrii - mamy rok 1988 albo 89. Po miesiącu przyszedł list z ich austriackiej agencji zajmującej się rynkiem wschodnim, że dostali z fabryki mają przesyłkę ale wiązanie gdzieś zgubili i żebym opisał o co chodzi. Jakoś to po angielsku skleciłem co pękło itd. i wysłałem. Po kolejnym miesiącu dostałem paczkę a w niej nowiutki komplet odpowiadającego mojemu zepsutemu tyłowi modelu i list z pytaniem czy jestem zadowolony bo jak nie to żebym odesłał i napisał co chcę. Oczywiście zesrałem się ze szczęścia - mam te wiązania do tej pory. Okazał się, że ten tył pochodził z wadliwej serii i by ł na to list serwisowy a że model nie był u nas w dystrybucji (bo u nas to wtedy z Tyrolii było chyba tylko 150) to do Polski nie dotarł i nie był nigdzie publikowany. Zresztą kto by go publikował i po co?? Za drugim razem sytuacja była praktycznie identyczna ale odesłano mi już tylko sam tył. Takie super profi załatwianie spraw czasami może okazać się - tak jak pisał Jurek - strzałem w plecy dla firmy. Pozdrowienia
-
Cześć No to szukam sekundantów. Nie wiem czy takie korespondencyjne sekundowanie się "nadaje"... Pozdrowienia