-
Liczba zawartości
15 527 -
Rejestracja
-
Ostatnia wizyta
-
Wygrane w rankingu
230
Zawartość dodana przez Mitek
-
Cześć He he no to jest ból z tym wstawaniem. Swego czasu, którejś wiosny, zaplanowałem dłuższą trasę. Plan był na wyruszenie o czwartej więc pobudka 3.30. Otworzyłem oczy, patrzę (śpimy pod oknem dachowym) a okno jakieś dziwne. no ale się zwlokłem, umyłem zęby, zrobiłem kawę i wyjrzałem na dwór... a tam śnieg leży. Zmodyfikowałem na szybko ubiór i o 4.00 ruszyłem ale wyjście było walką. Zrobiłem wtedy (tu muszę się pochwalić - wybacz) 286km, w terenie mieszanym, z dwoma brodami, niesieniem roweru przez zarośnięty kanał, który gdy robiłem ślad wydawał mi się drogą, jedną gumą i awarią nawigacji pod koniec co poskutkowało koniecznością zatrzymywania się na każdym skrzyżowaniu ścieżek bo byłem gdzieś w jakimś podwarszawskim lesie ale za cholerę nie wiedziałem dokładnie gdzie itd. Jeden z najfajniejszych rowerowych dni. Dlatego: warto rano wstać! Trochę masz daleko do tej pracy bo jakby to było te 30-35 km to idealna odległość. A śmiganie bez ludzi - całkowicie rozumiem i też dlatego jeździmy rano. Wierz mi, że to co się dzieje w naszym mieście to rowerowy horror. Dzisiaj jadąc do pracy krótszą trasą robiliśmy statystyki i wyszło, że czerwone światło respektuje co 5 rowerzysta na przykład. Jednego pacana wyprzedzaliśmy 4 razy i cztery razy omijał nas jakby nigdy nic na światłach i jechał między samochody. Mówię Ci masakra. Jeżeli chodzi o elektryki zaś to ten odsetek jest bardzo prosty: Wszyscy!!! spotkani dzisiaj właściciele wspomaganych rowerów nawet nie zwalniali przed światłami. Dlatego tak zazdroszczę Ci tego lasu. Pozdro
-
Cześć No to powinien zweryfikować to podejście. Po pierwsze na zdjęciu ma założoną dużą z przodu ale i chyba coś dużego z tyłu - więc jechał miękko - i jeżeli tak było to super - byle nie za miękko ale lepiej jak trochę za miękko niż za twardo bo wartość treningu siłowego jest w tym momencie mała a kolan szkoda. Pozdro
-
Cześć Kiedyś tak było, obecnie pracujemy bo to daje okazje do jazdy na rowerze a nie odwrotnie. To zasadnicza różnica. 😉 Zresztą jak rozumiem to Grimson też do pracy pojechał a - i tu tylko zazdrościć - drogę ma fajną, przez las, nie to co nasze chamskie kostkowane ścieżki. POzdro
-
Cześć No widzisz a my tak mamy codziennie. No z tą czwartą to przesadził bo tak się wstaje na ultra ale 5.30 i od 6.00 na rowerze to codzienność. Później po mieście źle się jeździ - tłuszcza wylega. Pozdro
-
Cześć Pierdoły piszesz Wiesławie. Przejechanie 200km w terenie, czy nawet 250km nie powinno być problemem dla kogoś kto jest w miarę objeżdżony. Średnia wystarczy 15km/h co Ci daje niecałe 17h na 250km i jeszcze masz z półtorej godziny dnia. Ultramaratonów nie wygrywa się średnią tylko ciągłą jazdą, niespaniem itd. tu tkwi cymesik. A maratony MTB to zazwyczaj koło 100km nie więcej na długich trasach a zwycięzcy idą tam czasami ze średnimi pod 30km/h - to inna liga. My mówimy o wycieczkach terenowych dostępnych dla każdego kto jeździ na rowerze chociaż trochę. Na MTB i oponie 2.25 na asfalcie to robię setkę w 4 i pół godziny bez wysiłku, bez żadnego wysiłku. W terenie - zależy od trudności - średnia spada ale teren jest zazwyczaj zmienny, po podjazdach są zjazdy część to szutry czy dobre ścieżki itd. i się wyrównuje. Na Pomorskiej, która dobrze znam i jest uważana za trudny ultramaraton MTB średnia z jazdy była 19km/h. Aha i jeszcze jedno - ważne. My inaczej postrzegamy to co robimy. Ty piszesz o zwiedzaniu, objeżdżaniu wszystkiego, szukaniu pięknych miejsc itd. My też to robimy... czasem. Ale celem głównym jest jazda jako taka. Piękno trasy czy terenu ma tu mniejsze znaczenie bo nie o to chodzi. Jeżeli jazda jest ciekawa, to może być równie dobrze pod domem byleby nie było ludzi - to jest element najważniejszy. Pozdro
-
Cześć A to dziwne. Ja nie pamiętam, żeby tam były jakieś parkingi. Jechało się na maksa i stawało przy drodze gdzie popadnie, dość blisko. Tej drogi z czerwonym chodniczkiem też nie było tylko szutrówka lekko rozjechana. Szkoda... A skakałeś do dziury? Jest niezły efekt, co? Pozdro
- 138 odpowiedzi
-
- podróż moruńka
- bałkany
-
(i 2 więcej)
Oznaczone tagami:
-
Cześć No my właśnie jakoś nie,... no nie leży nam ten pociąg, choć byliśmy sporo razy na takich wycieczkach z jakimiś znajomymi i było bardzo fajnie ale później ten powrót pociągiem i jechanie z dworca po nocy do domu... Ale to jest z pewnością najlepsza droga aby zwiększyć zasięg i trzeba ja rozkminić. No to miłej wycieczki życzymy niniejszym! A z drugiej strony Wisełkę już gość - nijaki Jacek Tomczak - pozamiatał w niecałe 24h - 500km, a trasa wcale nie jest technicznie łatwa bo jest sporo traw, nierówne wały, trochę nieprzyjemnych singli itd. - na gravela lub MTB, w zależności od wytrzymałości rąk, dłoni. 🙂 Jadąc spokojnie nawet obciążonym rowerem to te 200-250km robi się za dnia bez problemu, więc startując z domu jest jeszcze setki możliwości..., myślę oczywiście o trasach poprowadzonych generalnie poza asfaltami bo na asfaltach ta przelotowość jeszcze wzrasta. Pozdro
-
Cześć Co Ty kurde?? Kolega jest mało doświadczony i jak każdy mądry człowiek szuka bardziej doświadczonego partnera/ów do chodzenia bo chce się uczyć odpowiedzialnie. Zgłasza się Mario, który wie o co chodzi i nie jest debilem jak podejmuje jakieś zobowiązania, bo sporo już w górach bywał. Lepiej wyrzucić kasę na anonimowy kursik...? Pozdro
-
Cześć Ale powiedz mi jedno, bo nas nurtuje z Rybelkiem: Co to za pomysł, żeby jechać k.....a do Łodzi? A na Wiśle Radek Gołębiewski już złamał 1000 km dzisiaj przed 7.00. Teraz jest na 1023km a nie jedzie nawet dwie doby... Drugi Szymon Kutt - ten który wygrał w tym roku Pomorską, traci już do niego jakieś 3h ale zrobił teraz postój na stacji benzynowej a Radek chyba jeszcze dzisiaj się nie zatrzymywał. Poza tym do mety pozostało mu jakieś 150 km to mu się nie opłaca stawać. Nawet siku dowiezie. pozdro
-
Cześć Kawałek He he - całe 5 metrów dojścia ale to plażka wiejska. Są śmietniki i ławeczki a za nimi płot i stacja hydrogeologiczna gdzie często bywamy. Jak rozumiem Ty masz jakiś telefon czy coś bo w najbliższy weekend jesteśmy u nas na wsi ale następny i następny - planów nie ma. Wiatru jak trzeba życzę i jakby co w kontakcie. POzdrowienia serdeczne
-
Cześć Sprawy dwie: Co to jest za nazwa miasteczka 2xPP z niemieckimi ulicami...??? I jeszcze ten szlak rowerowy... dla dzików czy może dziki? Krzysio jak pisze relacje to jakieś takie klarowne a Ty marek same enigmatyczne stwierdzenia... A ja bym chciał na mapie znaleźć gdzie jesteś - tak jak Krzysztofa śledzę. Na Stóg Izerski - jeżeli tam będziemy to chyba oczywiste, że z Rybelkiem. Pozdrowienia serdeczne
-
Cześć Marek, czasami się wjeżdża czasami wpycha albo wnosi - tego się na C.D. spodziewam między innymi. Ale to takie marzenie max. Na razie jedziemy z Rybelkiem w przyszłym roku Wisłę 1200 więc trzeba utwardzić tyłki jak się da bo to - wbrew pozorom nie za przyjemna trasa - przynajmniej dla mnie. Ja to najbardziej lubię metę i imprezę na mecie, po przejechaniu całości. Trzeba szybko uzupełnić mikroelementy a piwo jest najlepsze. Marek mówię po każdym podjeździe jest zjazd i wszystko się wyrównuje jakbyś jechał po płaskim - sprawdzałem. Pozdro
-
Cześć A na Wiśle Radek Gołębiewski właśnie przejechał koło mojego domu. Od startu - czyli w 30 godzin przejechał 685km. POzdro
-
Cześć To nie jest spęd, tylko zawody. Wybieram to co mi bardziej odpowiada a ja lubię rywalizację - sakwiarstwo mnie nie ciągnie - musi być pewien element rywalizacji czy walki. Nie boję się konfrontacji z innymi, często lepszymi, a do tego ja lubię poznawać ludzi, lubię być wśród ludzi, fajnych ludzi a te imprezy są gwarancja poznania wielu świetnych ludzi - wiem bo sprawdziłem. To nie jest spęd. Pozdro
-
Cześć Nie bardzo. Limity są tak dobrane, że na upartego można tą trasę przejść więc o jakim wytrenowaniu mówimy? Być może koledzy jeździli okazjonalnie i stąd taka konieczność ale gdy jeździ się codziennie bez względu na porę roku - problem przygotowania staje się drugorzędny. Większymi problemami w tym momencie są awarie, kontuzje i... pogoda. Na dwa pierwsze elementy masz duży wpływ poprze przygotowanie a przede wszystkim rozsądną przemyślaną jazdę. Trzeci jest niestety sprawdzalny ale nie do końca przewidywalny w "skali rowerowej" takiego przedsięwzięcia i może być decydujący - taką sytuację miałem w zeszłym roku na Sudovii. Poza tym mamy taki plan, żeby jeździć razem na imprezy i jak Rybelek nie będzie chciał albo będzie chciał jechać gdzie indziej to tam pojedziemy bo zajebistość robienia razem takich rzeczy jest warta wszystkiego. Pozdro
-
Cześć Wiesz, kiedyś myślałem, że nigdy w życiu nie przejadę 100km na rowerze - że to niemożliwe, ale jak pierwszy raz zrobiłem około 300km jednego dnia w terenie mieszanym z gumą awarią nawigacji itd. nie widzę ograniczeń. Widzisz, być może to tani truizm z tą głową ale.... taka jest prawda, że więcej zależy od psychiki niż poziomu wytrenowania. Oczywiście musisz mieć przygotowanie i objeżdżenia z długimi trasami i długotrwałym wysiłkiem oraz technikę pozwalającą nie zabić się gdy jesteś zmęczony ale psychika i to w dość szerokim aspekcie jest kluczowa. Pozdro
-
Cześć Wiesz... ja nie rozpatrujemy tego we kategorii jakichś "przygotowań" treningów itd. Po prostu jeździmy sobie na rowerach bo lubimy. Wypadałoby pojeździć w Karpatach - skoro to Carpatia ale nie ma to znaczenia - trzeba po prostu jeździć stale. I Wisła jedzie: wisla-1200-2023 – PoKoP (kolarstwoprzygodowe.pl) Pozdro
-
Cześć A jaki może być inny cel? To najtrudniejszy maraton MTB. 18km przewyższenia na 600km robi wrażenie ale...wszystko i tak naprawdę tkwi w głowie. W Izerach zazwyczaj mieszkam pod Lwówkiem, w Pławnej. Ale kumpel ma też dom w Pobiednej, który zresztą pomagałem remontować. Inny kumpel mieszka w Szklarskiej w centrum, Wolimierz dworzec, itd. Ten Twój pomysł mnie strasznie nęci. Musze namówić Rybelka. Jako, że jeździmy na rowerach praktycznie codziennie przez cały rok to nie mamy juz jakiegoś parcia na wyjazdy rowerowe ale rowery zawsze można zabrać a teraz jak Z pewnością dam Ci znać co i jak. Pierwszy tydzień sierpnia to spływ a później mamy jechać właśnie w Izery ale wiesz... to taka perspektywa czasowa, że możemy równie dobrze znaleźć się na Suwalszczyźnie. Pozdro
-
Cześć Marek pojechałeś raz i Cię sponiewierało - dla mnie to codzienność, choć nie raz byłem sponiewierany. Moją ambicją jest przejechanie Carpatia Divide - za dwa lata mniej więcej. Możemy podjąć to wyzwanie razem. Jazda codzienna, zaznaczam jazda a nie wożenie tyłka po bułki to - wierz mi to jest różnica w przyroście formy - zaufaj. W Izery jedziemy w drugim tygodniu sierpnia - tam bywamy, jeżeli chodzi o góry, najczęściej - zapraszam, zna fajne trasy ale nie podjazdy po parę km tylko całodzienne 100 i więcej km tripy z czterema czy pięcioma graniami. W terenie i nie w terenie. I jest wiele super ciekawych miejsc i fajnych znajomych na każdym kroku. Na nartach - tak jak piszę - jeżdżę bardzo mało. W zeszłym sezonie rzeczywiście chyba 5 czy 6 dni ale było jeszcze trochę biegówek. Dwa tygodnie to średnia z ostatnich lat, niestety ta średnia spada ale są fajne zamienniki. POzdro
-
NIE. Wyrwałeś z kontekstu zdanie i próbujesz mi udowodnić coś czego nie napisałem. Nie spinam się tylko proszę o minimum uczciwości. Pozdro
-
Cześć Drogi Piotrze zrezygnuj z udowadniania, że jesteś mądrzejszy i przypierdalania się tylko pogadajmy. Napisałem: "...To 90 to dla mnie kadencja optymalna. Oczywiście czasami jest trochę niżej czasami - ale rzadko - wyżej. Zresztą jak jadę to wiem, że np na 5 z kadencją optymalną mam 27,5-28, na 6 mam 31 km/h itd. A jak wieje około 5 m/s to na tych samych biegach jest już 26 i 28 km/h. " - trzeba być wyjątkowo niechętnym interlokutorowi lub słabo czytać po polsku aby nie zauważyć, że przytoczone prze Ciebie zdanie mające zdemaskować moją głupotę jest potwierdzeniem wcześniejszego, że "czasami jest trochę niżej". Bardzo nie lubię przypierdalania się dla zasady koledzy. Pozdro
-
Cześć Marku Drogi, zapewniam Cię, że moje pojęcie do jazdy po górach i do moich możliwości takiej jazdy nie opiera się na warszawskich ślimakach. Nie traktuj mnie jak debila. Organizm mam przystosowanym do długotrwałego wysiłku w stopniu, który nawet Ci się nie śni a długotrwały podjazd to właśnie taki wysiłek. Jedynymi elementami, które mogą być in minus są w moim wypadku dość dużą waga i sprzęt. Reszta przemawia za tym - i jestem tego pewien, że wkładam na dowolnym podjeździe każdemu sezonowemu rowerzyście - i tyle. Co do nart to ja od przynajmniej 10 lat praktycznie nie jeżdżę na nartach, raz z powodów zdrowotnych a później z braku czasu i... jak to się mówi - parcia. Z tego względu nawet nie próbuję się równać z kolegami, którzy jeżdżą - tak jak Ty - po kilkadziesiąt dni w roku. Po prostu przez te dwa tygodnie w sezonie to ja nawet nie zdążę się dobrze rozjeździć więc nie ma o czym mówić - podobnie jak Ty na towerze. Pozdro
-
Cześć Nie, jazda pod wiatr czy na podjeździe jest absolutnie porównywalna bo w obu wypadkach chodzi o opory i tyle. Jazda pod duży zmienny wiatr to te same problemy w równowagą natomiast jadąc pod wiatr możesz zrobić więcej w sensie technicznym aby jazda była szybsza - takie mam wrażenie ale jest to trochę nielogiczne więc piszę jedynie o wrażeniu. Ja wiem z jaką kadencją jeżdżę, jaka jest dla mnie optymalna, na którym biegu przy jakim wietrze, czy na jakim podjeździe. Jeżeli o czymś mówię/piszę to jest to czysta praktyka. Tak mam pomiar czasu włączony w nawigacji i sobie liczyłem. Nie przez godzinę tylko przez minutę. To wystarczy bo jeżdżę już świadomie. To 90 to dla mnie kadencja optymalna. Oczywiście czasami jest trochę niżej czasami - ale rzadko - wyżej. Zresztą jak jadę to wiem, że np na 5 z kadencją optymalną mam 27,5-28, na 6 mam 31 km/h itd. A jak wieje około 5 m/s to na tych samych biegach jest już 26 i 28 km/h. Nie muszę tego sprawdzać. Wiesz ja naprawdę dużo jeżdżę. Zdarzają się miesiące, że ponad 1000km/h - nie licząc jakichś startów i czasami na przelotach się nudzi, więc można liczyć albo - to mi się często zdarza - wpadam na niezłe pomysły w kwestii rozwiązań jakichś problemów w pracy, na przykład. Pozdro
-
???? Dobra?????
-
Kadencja zawsze. To jest klucz do poprawnej i ekonomicznej jazdy. Pozdro