
a_senior
Members-
Liczba zawartości
2 550 -
Rejestracja
-
Ostatnia wizyta
-
Wygrane w rankingu
16
Zawartość dodana przez a_senior
-
Dzięki. Czyli zużycie + trudne zakładanie. Ja zmieniłem z ciut za dużych Salomonów z flex 110 z powodu zużycia i... chęci poznania nowego. :) Salomony zakładało się łatwo bez względu na temperaturę. Zresztą te Fischery RC4 130 też zakładało mi się w miarę nieźle, z naciskiem na w miarę, o ile nie było mrozu. Problem się pojawił przy próbie założenia butów, które przez noc leżały w temp. -5 stopni lub lepiej. Po 15 minutach myślałem, że albo sie wścieknę albo... pójdę wygrzać buty do knajpy. Sęk w tym, że w pobliżu nie widziałem żadnej. Ostatecznie włożyłem stosując opisany wyżej "patent". Ten "vacum" w nazwie buta to IMHO lekka ściema. Ja swoje wygrzewałem w specjalnym kosmicznym urządzeniu i różnicy z przed i po nie poczułem. Może dlatego, że jestem ścisłowcem. :) Ale Fischery mi dobrze leżą i nie mam zastrzeżeń z jednym, istotnym wyjątkiem. Ograniczone możliwości regulacji bocznego pochylenia cholewki (popularnie canting). Fischer stosuje specjalne podkładki. Używam czerwonej. Bardziej pochylić na zewnątrz się cholewki nie da, bo nie ma odpowiedniej podkładki. A trochę brakuje pomimo twierdzenia żony, że mam proste nogi. :) Rozważę jeszcze prawdziwy canting czyli podcięcie od spodu podeszwy. Wymieniałeś podkładki, które znajdują się w środku botka na jakieś inne, np. Sidasa?
-
Miałeś i co? Wymieniełeś na inne bo te Ci nie leżały? Co było w nich nie tak?
-
OK, nie chciało mi się. :) Byłem zmęczony, w nowym miejscu. Wyjątkowo ciężka jazda w Austrii, korki, śnieg, ślisko, strach przed blokadą. Mimo wszystko umiejętność zakładania zimnych, sztywnych butów może sie przydać. Np. Dawno nie byłem na Kasprowym, ale kiedyś jeździłem tam regularnie. Przeważnie szedłem z Kuźnic na piechotę pod dolne krzesło Goryczkowej. Spokojnie w 1 h, choć rekord (miałem wtedy 18 lat) wynosił ok. 30 min. Buty narciarskie w plecaku. Jeszcze raz przypomnę moje "odkrycie". Nie da się rozchylić dolnych połowek zimnych, sztywnych butów. Przynajmniej nie w Fischer RC4 Curv 130. Nie się, a przynajmniej mnie sie nie udało, wcisnąć stopy stając na jednej nodze i próbując sforsować dolną część skorupy. Jedynie co pomogła to wciśnięcie od góry palcami rąk pięty od tyłu. Może się ta rada komyuś przyda.
-
Mitku, nie czytaj mnie jeśli sprawia Ci to kłopot lub dyskomfort. Albo tylko rzuć okiem na moją pisaninę bez kompletnego czytania. Tak jak ja robię w stosunku do Twojej od pewnego czasu. 😉
-
Nie tyle usztywnić co trzymać ręce z przodu i tylko punktować kijkami. Właśnie z nadgarska. Bardzo dobrze pokazuje to Morgan w filmiku, który podajesz, choc filmik nie jest akurat o tym. BTW z moim tłumaczeniem. :)
-
Oczywista sprawa, że buty najlepiej zakładać ciepłe, a przynajmniej nie bardzo zimne. Ale wbrew temu co pisze Mitek, nie zawsze się da albo raczej nie zawsze jesteśmy na tyle zdeterminowani by były one ciepłe. W moim przypadku wiozłem narty i buty w boxie na dachu samochodu. Było juz późno by je nosić do pokoju (skądinąd nie wiem jaka byłby reakcja recepcjonistki gdybym przeparadował przed nia z dwoma parami butów). Narciarnie odkryłem nazajutrz. Buty zakładałem na stojąco (nawet nie było gdzie usiąść) przy wyciągu. Umęczyłem się, ale nie żałuję, bo wypraktykowałem metodę z wciskaniem pięt, która okazała sie bardzo skuteczna. Teraz bez większych problemów jestem wcisnąć stopę do bardzo zimnego buta.
-
Niestety, oglądając w zwolnieniu filmik z kontuzjowaną snowboardzistką stwierdzam, że zdecydowanie większą winę ponosi chłopaczek. Na zwolnieniu widać, że dziewczyna jest w trakcie skrętu w lewo i w momencie zderzenia jechała, nawet nie w skos stoku, ale już w linii spadku. Chłopaczek nadjeżdża z góry, jest początkującym i to prowadzący go dorosły ponosi odpowiedzialnośc za niego. Odrębną kwestią są warunki na trasie, czyli znaczne jej przeludnienie. Ja w tych warunkach swojego wnuka bym nie zabrał do jazdy za mną. A sam nie pojechałbym z oczywistych powodów, bo za płasko i za nudno. :) A dlaczego napisałem niestety. Bo nie lubię snowboardzistów na trasie. Unikam ich jak mogę. Nigdy nie miałem żadnej "nieprzyjemności" w spotkaniu z nimi, ale wiem, że my, czyli narciarze i oni - snowboardziści jesteśmy bardzo niekompatybilni na stoku.
-
Mam bardzo podobne odczucia. Też najkrótsze, najwęższe i najtwardsze buty do tej pory. Były wygrzewane i odbarczana była jedna kostka. Po kilku dniach jeżdżenia buty się ułożyły i są bardzo wygodne. Trochę brakuje mocniejszego pochylenia cholewki na zewnątrz. I niestety mocniej sie juz nie da.
-
Chętnie bym Cię zobaczył jak wkładasz moje buty. 28. Dodam, że mam mocne dłonie. A do Mitka. Oczywiście, że unikam wkładania zimnych butów, ale nie zawsze sie da. Zresztą i później, gdy buty wyciągałem z ocieplanej narciarni łatwo się ich nie wkładało. Przyznam, że to pierwszy raz w życiu kiedy mam kłopoty z wkładaniem butów. Może dlatego, że wcześniej jeździłem w butach o flexie 110.
-
Właśnie to, gdy but zmarznie. Dodajmy twardy. W pierwszym dniu wyjąłem buty z boxa z temp. minus kilka. I po paru próbach myślałem, że nie będę w stanie ich założyć. Żadne rozchylanie przy pomocy języka pokazane na filmiku Witka. Stopę należy wkładać skosem, ale i to nie pomagało. Ostatecznie wymyśliłem sposób. Wciskałem palcami (wskazującym i środkowym) obu rąk tył pięty od góry. I dało radę. Z wyjmowaniem juz nie było problemu. Też trzeba stopę ustawic skosem.
-
Jeździłem w tylnowłazach przez kilka lat na poczatku lat 90-tych. Kupiłem z przeceny na jeden wyjazd. Zostały na wiele. Nie wspominam ich najlepiej. Do tego były ciut za małe. Ale te kurdzielowe wyglądają o wiele lepiej. Moje miały dwie klamry u góry cholewki, brak możliwości dociśnięcia przodów. Tu jest z tym lepiej. Pewnie znajdą chętnych. Pomimo 7-ki z przodu nie zamierzam iść w tę stronę. Obecne twardziele Fischera (130) wkłada się na mrozie z najwyższym trudem, choć wypraktykowałem sposób, że robi się to w miarę łatwo. Ale po włożeniu i dopięciu klamer można jeździć cały dzień bez żadnego dyskomfortu. Po to by się schylać bez większych problemów do zapięcia klamer ćwiczę codziennie skłony w przód na wyprostowanych nogach. 🙂 I każdemu starszemu to radzę. Wtedy nawet nie pomyśli o tylnowłazach. 🙂
-
Ja tam wielkiego A-frame nie widzę. Fajna jazda po mało nachylonym i gładkim stoku. W sam raz na rozrywkowy carwing. Trochę Ci ręce uciekaję do tyłu po skręcie. A na ew. A-frame często pomaga większe pochylenie cholewki na zewnątrz (pop. canting).
-
Google coś mówia tylko o angulacji koron w stomatologii, ale wierzę Ci na słowo. Po angielsku czy francusku określenie jest logiczne, bo pochodzi od słowa "angle" - kąt. Czyli "ukątowienie". 🙂 Sprawdziłem w Larousse (taki referencyjny słownik francuski), co znaczy słowo "angulation". Jedyne podane znaczenie dotyczy właśnie narciarstwa: "Postawa narciarza, w której stawy (kolana i biodra) są przesunięte względem osi ciała."
-
Austria zamknięta od poniedziałku!!! Idiotyzm trwa...
a_senior odpowiedział Gabrik → na temat → Gdzie na narty?
Kilka okołocovidowych doświadczeń z kilku krajów. Jechałem samochodem do Włoch (Paganella) z 1-dniowym postojem w Austrii i wracałem z postojem w Czechach. W Austrii w motelu zero pytań odnośnie paszportu covidowego, zero maseczek. W knajpie austriackiej w okolicy Brenner maseczki na wejściu. O paszport covidowy sam się z ciekawości zapytałem i wtedy kelnerka sprawdziła nie bardzo do tego się przykładając. Czyli cokolwiek bym jej pokazał byłoby dobrze. Na wjeździe do Włoch żadnych kontroli. W hotelu sprawdzali covid pass z podobną dokładnością co kelnerka w Austrii. Na dolnych stacjach często sprawdzają covid pass. Teoretycznie wszędzie należy chodzic w maskach, w pomieszczeniach zamkniętych nawet w FFP2. Czyli nawet jadąc na nartach trzeba mieć założoną maseczkę. W praktyce mało kto jeździ z maseczką, choć zdarza się. W gondolach zdecydowanie wszyscy jeżdżą w maseczkach. Zwrócono mi dwukrotnie uwagę, gdy miałem ją założoną niechlujnie. Ale w środku ristorante czy rifugio na stoku tłok i pełno ludzi bez masek, bo jak tu jeść w masce. 🙂 A wirus, jeśli się trafi, hula swobodnie. W Czechach w restauracji 0 maseczek czy covid passów. -
Tłumaczenie na polski "Narciarza Doskonałego" Le Mastera jest takie sobie. Lepsze, ale też nie idealne, jest tłumaczenie "Narciarstwa na poziomie". Duże fragmenty "Narciarza Doskonałego", choć przetworzone przez autora, są w książce Z. Stanisławskiego "Narty 2" (2005 r.). Stanisławski starannie tłumaczy pewne zwroty. I używa jednak pojęcia "pozycji kontrrotacyjnej" a nie "kontry" czy "kontrowania". Ale faktycznie sama "kontrrotacja" to, jak piszesz, technika jazdy, ruch a nie pozycja. Używa terminu "angulacja" (bioder czy kolan) i daje do tego przypis, że takie określenie w polskim nie występuje (nie ono jedne, niestety ;)). Można by je zastąpić słowem "ukątowienie", ale to kiepski pomysł. Jak dla mnie angulacja jest potrzebnym i logicznym terminem. Warto też pamiętać o jeszcze jednym terminie: "antycypacja" i nie mylić go z "kontrrotacją", choć pewne podobieństwa występują. No i chwała Stanisławskiemu, że u niego mulda to zagłebienie terenu, a garb to wzniesienie. Dlatego mamy efekt wirualnego garbu, a nie wirtualniej muldy. :) Odnośnie jazdy karwingowej i zwiazanych z nią aspektów technicznych. Można dużo teoretyzować, ale to po prostu trzeba poczuć. Mnie przyszło to dość łatwo, choć ideału nie osiągnąłem i już nie osiągnę. Wiek + ograniczenia kręgosłupowe, zwłaszcza w skręcie w lewo. Nie jestem w stanie mocno angulować :) bioder, ale nadrabiam to mocniejszym pochyleniem całego ciała w skręcie. I jakoś to idzie, nieźle opanowałem płynne skręty z kompensacją jak sie to po polsku mówi, BTW również w klasycznej jeździe. Sama jazda karwingiem daje sporo frajdy, ale jak wiadomo nie wszędzie ma sens. Na stromszym czy zmuldzonym terenie lepiej się sprawdza krótki mieszany skręt. Ale na średnio nachylonym, w miarę gładkim karwing to prawie nirwana. :)
-
Było już o tym. Formalnie "cuff alignment" to zmiana pochylenia bocznego cholewki poprzez regulację bocznych "śrubek". Niestety nie ma standardu i nie zawsze można regulować przy pomocy pokręcania imbusa. W Atomicu jak widać trzeba specjalne szpejo albo obcążki z wąskimi końcówkami. A w Ficherach jest jeszcze gorzej, bo pochylenie dokonuje się przez wymianę podkładek. BTW, taki sobie patent. "Canting" to zmiana bocznego pochylenia buta poprzez zmianę spodu buta. Albo jego boczne podcięcie podcięcie albo wymianę. Po agielsku to rozróżniają, w innych językach, a już na pewno w polskim i francuskim, na obie te akcje używa sie jednego słowa "canting". Taki uzus i już. A na butach różnych firm w okolicy owych "śrubek" regulacyjnych pojawia się albo napis "canting" albo "cuff alignment". Wystarczy wiedzieć, że w obu przypadkach chodzi o to samo. 🙂
-
Austria zamknięta od poniedziałku!!! Idiotyzm trwa...
a_senior odpowiedział Gabrik → na temat → Gdzie na narty?
Z większymi dziećmi faktycznie są problemy. Ale Austria i tak ma łagodniejsze przepisy dla narciarzy niż Włochy. Mając 3 szczepienia i tak muszę przedstawić na wjeździe (teoretycznie, bo podobno nikt tego nie sprawdza) test covidowy. Tego ostatniego w Austrii nie potrzebowałbym. Jadąc do Włoch śpię 1 noc w Austrii, więc nawet 48-godzinny PCR zrobiony w Polsce może okazać się przeterminowany. Nie wiadomo czy ważność testu zaczyna się z chwilą badania czy ogłoszenia wyników. Najlepiej byłoby zrobić szybki test antygenowy na granicy włoskiej, ale nie wiem czy taka możliwość istnieje. Ostatecznie zrobię test antygenowy w Austrii w pobliżu miejsca noclegu. Mimo wszystko wszelkie te ograniczenia + szczepienia mają sens. Powiedziałbym nawet że wielki sens, bo ratują ludzkie życia, a nic cenniejszego nie mamy. Wystarczy porównać liczbę zgonów na 1 mln mieszkańców z ostatniego tygodnia w Polsce (64) i w Austrii (8). -
Gabrik, kupiłeś kurs Morgana jak sądzę. On bardzo ładnie tłumaczy co i dlaczego. Generalnie na szerokość bioder, chyba, że masz bardzo szerokie, wtedy węziej. :) W praktyce różnie to bywa i niekiedy trzeba szerzej. Cały czas mamy na myśli rzut pionowy, bo odległość między stopami to inna inszość.
- 9 odpowiedzi
-
- jazda w skos stoku
- ześlizg boczny
-
(i 1 więcej)
Oznaczone tagami:
-
To raczej narty czy wiązania rentalowe. Używane w wypożyczalniach, stąd łatwość przestawiania wiązań. Te demo jak sądzę podobnie do Mitka, różnią sie tylko wzmocnioną powłoka górną.
-
Nie. Pokolorowałem dopuszczalny limit zdjęć bez konieczności zapisywania się czy podawania danych karty. Nawet byłbym skłonny cos zapłacić, ale bardzo nie lubie podawać danych swojej karty, nawet debetowej. Właśnie chciałem dokolorować jeszcze jedno, ale już żądają danych karty.
-
Ja przeskanowałem całą moją kilkutysięczną kolekcję zdjęć analogowych. Jeśli zachowały się negatywy (czy pozytywy, czyli slide'y), to stosowałem skaner do negatywów Nikon Coolscan V ED. Pełna rozdzielczość to 4000 dpi (dots per inch) co i tak znacznie przewyższa ziarnistość klisz. Rewelacyjna jest opcja odszumiania ICE. Usuwa wszelkie zanieczyszczenia, plamy, kurze, ale niestety tylko dla błon kolorowych. Zdjęcia papierowe skanowałem banalną drukarką HP. Rozdzielczość 600 dpi, w zupełności wystarczająca do formatów typu pocztówka lub mniej. Dzięki świetnej opcji skanera ICE obrazów kolorowych nie musiałem odszumiać. BW poprawiałem Fotoszopem lub prostym viewerem FastStone. To zdjęcie stara z palcem retuszowałem właśnie FastStonem. Wszelkie poprawki typu kontrast, naświetlenie, kolory poprawiałem początkowo Fotoszopem, później FastStonem i bardzo często edytorem zdjęć w Google Photos. Wbrew pozorom bardzo skuteczny. Cała operacj skanowania trwała kilka miesięcy. Ale coś trzeba robić na emeryturze, nawet jeśli się jeszcze trochę pracuje. :) Polecam jeszcze rewelacyjną możliwość kolorowania zdjęć BW na MyHeritage. Płatny, ale pewna liczbę zdjęć można pokolorować bezpłatnie. Namiar dał mi kiedyś forumowicz Yoss. Efekty kolorowania są niesamowite. Dla porównania trzy zdjęcia starego, przedwojennego Krakowa, dokładnie Wawelu. Oryginał BW skanowany drukarką i poprawiony "ręcznie" w Fast Stone, pokolorowany przez google'a i pokolorowany przez MH. Tyle uwag, może się komuś przydadzą. Wnuki docenią. :)
-
Takich językowych paradoksów znajdziesz w życiu niemało. Ale można to jakoś wytłumaczyć. "Narciarz doskonały" w oryginale wydany był w 1998, gdy świat dopiero odkrywał narty taliowane. "Narciarstwo na poziomie" (Ultimate skiing) wydane zostało w 2009, gdy te narty już mocno zadomowiły się w narciarskim świecie. Zacytuje tylko fragment wstępu autora: "Najważniejsze tematy poruszone w "The Skier's Edge" (Narciarz Doskonały) zostały tutaj zrewidowane i uzupełnione pod kątem zmian, jakie pociąga za sobą wprowadzenie nart taliowanych". Od siebie dodam, że dużo lepsze jest polskie tłumaczenie.
-
Jeśli sie moge wtrącić. Zamiast "Narciarz Doskonały" proponuję "Narciarstwo na poziomie". To update tego pierwszego. Można kupic w wersji elektronicznej i sobie wydrukować, jak ktoś, tak jak ja, lubi czytać na papierze.
-
Racja. Z tych co się wypowiadają na temat techniki jazdy, większość jeździ dobrze. Jak sądzę. 😉 Maciek to przy okazji instruktor z papierami. To oczywiście niczego nie przesądza, widziałem ostatnio instruktorów SITN, którzy jeździli co najmniej tak sobie, ale w końcu instruktor ma przede wszystkim dobrze uczyć, a niekoniecznie świetnie jeździć. Pomysł z wklejaniem własnych przejazdów przy dyskusji o technice uważam za słuszny. Tyle że nie każdy ma takie filmiki. Ja mam jeden zrobiony w 2005 r., gdy zaczynałem przygodę ze slalomkami, który z braku laku wielokrotnie pokazywałem. Od tej pory nie udało się zrobić żadnego sensownego. Bo trudno sensownym nazwać taki kręcony przez żonę w Saalbach w 2019 (też go chyba pokazywałem). :) https://photos.app.goo.gl/FoZZLc8Cny7AXh5S6
- 207 odpowiedzi
-
- 1
-
-
Ogólnie biorąc podnoszenie się tułowia (i kolan) to głównie efekt wirtualnego garbu i całej mechaniki jaka stąd wynika. Świetnie to tłumaczy Ron LeMaster w "Narciarstwie na poziomie", str. 90. BTW, Ron w swojej poprzedniej książce "Narciarz Doskonały" używa błędnego określenia "wirtualnej muldy", a ściśle tłumaczenie jest błędne. Do kupna "Narciarstwa na poziome" zachęcił mnie właśnie Maciek. To o czym pisze Maciek w powyższym cytacie świetnie wytłumaczone jest na str. 88-89 w opisie fazy przejścia, gdy "Twoje ciało uwalnia się od bocznej siły działającej w skręcie, a jego pęd pcha je w linii prostszej niż kierunek, w którym podążaja stopy. To jest moment, kiedy doświadczony narciarz czuje odciążenie i ma złudzenie, że przyspiesza." I to wszystko sie dzieje bez względu na rodzaj skretu. BTW, również na nartach prostych. Słynne wygięcie narty taliowanej w skręcie karwingowym i poźniejsze oddanie zgromadzonej energii jest tylko dodatkiem do efektu wirtualnego garbu. Ale wracając do wątpliwości Dany co do sensu rozważań teoretycznych dla amatorów, coraz bardziej przekonuję się, że nie należy ich przeceniać. Jakoś bez echa przeszedł wpis Plus80 o rozbieżności między tym co wie mózg a to co wykonuje nasze ciało. I coraz bardziej przekonuję się, że może warto wiedzieć to i owo w zakresie zrozumienia mechaniki skrętu, a ogólnie jazdy na nartach, ale o wiele ważniejsze jest to, co nauczy się i utrwali nasze ciało. Ba, w ogóle nie musimy rozumieć co i jak w zakresie fizyki jazdy, wystarczy, że odruchowo robimy to dobrze. A do tego celu potrzebne nam są ćwiczenia wspomagane, zwłaszcza w początkowej fazie, przez dobrego "instruktora". Piszę w cudzysłowiu, bo nie musi to być koniecznie prawdziwy instruktor z papierami. A potem... "ćwiczenie czyni mistrza". Dodajmy korygowane od czasu do czasu przez "instruktora".
- 207 odpowiedzi
-
- 4
-