Pogoda dopisuje, mamy tropiki w Polsce, więc co tu robić jak nie spędzać dnia w wodzie i na wodzie. Betonowe brzegi, kąpieliska w jeziorze typu basen, to nie nasze klimaty. Wybieramy więc drugi (dziki) brzeg jeziora Powidzkiego.
Nasza plaża.
Mamy towarzystwo.
Tu mój syn z wydrą.
Pies czuje się jak ryba w wodzie, tylko co ktoś przepływa obok chce podpływać i sprawdzać czy wszystko w porządku.
Z brzegu jezioro prezentuje się fajnie, ale dopiero z wody widać kolor wody.
Jest niesamowity.
Niemalże szmaragdowy.
Są też znaki kardynalne i sporo mielizn (przy większych jednostkach pływających trzeba uważać), choć nie każdy umie czytać znaki.
Jeszcze jedno.