Skocz do zawartości

Finkenberg - Penken


wojtek pw

Rekomendowane odpowiedzi

Uwaga ! To co napisałem poniżej jest skierowane raczej dla narciarzy jeżdżących rodzinami na wypoczynek.

To nie jest tekst dla "prawdziwych" narciarzy którzy jeżdżą od otwarcia do zamknięcia na prawdziwych długich nartach +20 od wzrostu, którzy pokonują kolejne kilometry i przewyższenia i nie mają czasu na pójście do toalety (nie czekają na żony które idą do toalety). Nie chodzą do barów choćby tylko na apfelsrtudla i kawę. Oczywiście pogoda dla nich im gorsza tym lepsza bo to prawdziwi twardziele, a stok po ratraku to rzecz okropna bo nienaturalna. Ja natomiast lubię słońce i coś zjeść na stoku, chodzę też do toalety. Lubię mieć wybór jak chodzi o trasy. 

Tegoroczne ferie w ostatnim tygodniu stycznia spędziliśmy w miejscowości Finkenberg. Plan był taki aby odwiedzić najwięcej miejsc w Zillertal ale z powodu fatalnej pogody nie udało się, skończyło się na najbliższym Finkenbergu ośrodku Penken i jednym dniu na koniec w Hochzillertal. Ostatnie lata od 2010 roku spędzaliśmy tylko we Włoszech i syn miał już dość sztucznego śniegu i słońca. W Austrii było wszystko na odwrót. Ale do rzeczy.

Pogoda. Jednym słowem okropna, na 6 dni tylko 2 ze słońcem, pozostałe 4 dni to opady śniegu, jednego dnia spadło ponad 30 cm. Zachmurzenie duże i bardzo duże, mgła okropna, właściwie w ciągu dwóch dni trudno było się poruszać z powodu bardzo ograniczonej widoczności, czasami widać było na kilka metrów do przodu trudno mówić w takich warunkach o przyjemności z jazdy a przede wszystkim o bezpieczeństwie. I tu plus dla państwa z drugiej strony przełęczy Brenner, tam zazwyczaj słoneczko było przez 4 a nawet 6 dni, opady śniegu jeżeli były to krótkie i mało intensywne. Mgła - nie przypominam sobie. Może rzeczywiście mieliśmy ogromne szczęście.

Trasy. W większości trudne i bardzo trudne, bez względu na oznakowanie. W większości oznakowane jako czerwone i czarne. Słynna Harakiri chyba mocno przereklamowana, te 78 % ma np. Piculin (Kronplatz) i chyba nie jest wcale łatwiejsza. Tras niebieskich jak na lekarstwo, większość oznakowanych jako niebieskie to dojazdówki. Zresztą o tyle są niebezpieczne że zapełnione tłumami narciarzy poszukujących łatwych tras a tu niespodzianka to tylko wąski łącznik pomiędzy czerwoną a czerwoną. Jedyna chyba w miarę szeroka niebieska to trasa o ile pamiętam nr 14. Zawsze przeżywała najazd narciarzy poszukujących czegoś łatwiejszego i szerokiego. Generalnie było na niej dość niebezpiecznie zwłaszcza, że w dolnym odcinku, gdyż do 2 wyciągów zjeżdżali także narciarze z dwóch innych tras. Dochodziło często do kolizji. Oznakowanie tras w mojej ocenie jest złe, numery tras na planach nie odpowiadają numerom na trasach. W przypadku mgły to bardzo utrudnia poruszanie się po ośrodku. W pierwszym dniu trochę pobłądziliśmy i trzeba było zjechać do Mayrhofen bo było już po 16. Wiem teraz że taksówka z Mayrhofen do Finkenberg kosztuje 15 euro. Za to parkingi to duży plus, bez względu na opady odśnieżone idealnie, a poza tym w dużej części wielopoziomowe i zadaszone.

Generalnie Penken to raczej ośrodek dla młodych, silnych i dobrze jeżdżących. To nie jest ośrodek dla uczących się jazdy na nartach, tych którzy słabo jeżdżą i dla rodzin z dziećmi. Chyba że dziecko "sprzedało się" do przedszkola. Przygotowanie tras było delikatnie mówiąc średnie. Ratrak chyba nie jest ulubionym narzędziem obsługi ośrodka, może tak był o z powodu ciągłych opadów a może to założenie, że tak ma być. Rozmawiałem z wieloma Polakami jeżdżącymi rodzinnie (rodzice plus dzieci) i wszyscy byli rozczarowani pogodą i przygotowaniem tras. I tutaj jest wielki plus dla ośrodków włoskich.

W ośrodku mało jest w mojej ocenie barów, restauracji i toalet w stosunku do ilości narciarzy. Do damskich toalet były ciągle jakieś koszmarne kolejki. I to jest minus w stosunku do Włoch. W menu dominują różnej wielkości i kolorów parówy i parówki, do tego rozgotowany makaron polany czerwoną mazią i to nazywane jest nie wiadomo dlaczego spaghetti. Obrazu dopełniają kawa z mlekiem o niezapomnianym smaku pomyj (cafe latte) za 4 euro i herbatka w kubeczku z arcopalu za 3 euro.

A teraz trochę pozytywów poza parkingami. Wielki plus to apartamenty (kwatery prywatne) tańsze i o lepszym standardzie niż we Włoszech a może przypadek, nie wiem. Bez wątpienia Penken to dobry wybór dla młodych, bezdzietnych i dobrze jeżdżących narciarzy, także dla jazdy poza trasami, i dla freestyl'u. O Hochzillertal trudno coś powiedzieć po jednym dniu, chyba że jest tam chyba trochę więcej ludzi i trasy raczej łatwiejsze. Plus to duży zadaszony parking w Kaltenbach i szybka kolejka w górę.

Zrobiliśmy trochę zdjęć zwłaszcza w dni słoneczne może uda się tutaj zamieścić.

 

 

Załączone miniatury

  • DSC01233.JPG
  • DSC01234.JPG
  • DSC01241.JPG
  • DSC01260.JPG
  • DSC01241.JPG
  • DSC01265.JPG
  • DSC01273.JPG
  • DSC01287.JPG
  • DSC01281.JPG
  • DSC01285.JPG
  • DSC01294.JPG
  • DSC01291.JPG
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • Odpowiedzi 53
  • Dodano
  • Ostatniej odpowiedzi

Top użytkownicy w tym temacie

Top użytkownicy w tym temacie

 No, chyba faktycznie nie podobało Ci sie tam, ale wiesz, tu jest dużo wielbicieli I Austrii i samego Zillertalu :), ja osobiście uważam tę dolinę za numer jeden. Na pogodę większego wpływu nie mamy, zreszta jeżdziło się i jeżdzi w róznych warunkach, natomiast co do tras, warunków i pozostałych rzeczy mam odmienne zdanie niż Ty.  Zresztą poczytaj Sobie moje relacje  :) Moja rodzinka, a ja szczególnie,  kochamy Włochy, ale do pojeżdżenia wybieramy Austrię. Pewnie narażę się, ale uważamy, że w Austrii wybór tras, poziom trudności , infrastruktura o niebo przewyższają te same we Włoszech. Pozdrawiam i życzę naprawdę zadowolenie z wyjazdów narciarskich bo to ma być wypoczynek i fun :)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach


 

Prawie zwymiotowałem od Twojego narzekania  ;)

Wybrałeś dla rodziny ośrodek z trudnymi trasami, to tylko świadczy o Tobie,

a mogłeś wcześniej przerzucić się na łatwiejszy Hochzillertal.

W dodatku w szczycie sezonu wybrałeś topowy i bardzo popularny ośrodek.

Dokonałeś dwóch nietrafionych wyborów i to trzeba wziąć na swoją klatę.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Narzekanie to polska specjalność , jak tu tak to opisałeś to ja już nie chcę wiedzieć co się działo na miejscu .Pewnie zamiast się cieszyć urlopem to Wy pewnie tylko szukaliście powodów do narzekania i urlop zepsuty .Pogody nie przewidzisz , sam wybrałeś ten ośrodek mniej do siebie pretensje ,a nie do całego świata 

 

 

ps Wyjazd sylwestrowy na 11 dni JEDEN dzień słońca i nikt nie jęczał  .Coś jeszcze ? 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Po pierwsze. Nie narzekałem. MarioJ mam poczucie winy z powodu Twojego samopoczucia.

 

Po drugie to nie ja wybrałem lecz syn poparty przez żonę. 2:1. Syn dobrze jeździ i jest zadowolony a ja z żoną we mgle musiałem trochę się pomęczyć czekając na nią, żeby się nie zgubiła.

 

Po trzecie. Napisałem to dla małego ostrzeżenia dla tych którzy uczą się jeździć lub słabo jeżdżą (i pewnie niestety nigdy nie będą dobrymi narciarzami bo ten stan ich zadowala) jak moja żona. Także dla tych którzy muszą opiekować się jak ja słabiej jeżdżącymi.

Jeszcze raz podkreślam to co już wcześniej napisałem, Penken to jest super miejsce dla dobrze jeżdżących, do jazdy poza trasowej. Widziałem wielu narzekających Polaków i dlatego m.in. to napisałem. To nie jest miejsce dla przyzwyczajonych do Białki.

 

Po czwarte. Malin nie narazisz się pisząc, że wybór tras, poziom ich trudności i infrastruktura w Austrii o niebo przewyższają włoskie. Szanuję Twoje zdanie ale mam inny pogląd na sprawę. Uważam, że nie można uogólniać. W każdym kraju są lepsze i gorsze ośrodki, większe i mniejsze, z lepszą i gorszą infrastrukturą. Jakbym był złośliwy to zapytałbym co sądzisz o porównaniu Hochkar i Kronplatz pod względem jakości wyciągów. Ale to bez sensu. Każdy ma swoje ulubione miejsca ja także. Ewidentną przewagę Włoch widzę pod względem pogody, po wielu latach mam wrażenie że po drugiej stronie przełęczy Brenner jest znacznie więcej słońca.

 

Pozdrawiam

Wojtek

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Tomal. Tak a propos Polaków to ja szczególnie uwielbiam tych Polaków co lepiej wiedzą, zwłaszcza w temacie co inni czuli i przeżywali w tym czasie.

 

Pozdrawiam życząc trochę wiary w ludzi.

 

Wojtek

Wybierz się kiedyś na narty z Jurkiem Byd  to zobaczysz jak wygląda prawdziwe narciarstwo przez duże N  

 

Nie doszukuj się złośliwości ! ,najlepiej sam bez żony 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Białka jest tutaj symbolem pewnego sposobu uprawiania i postrzegania narciarstwa w Polsce, można oczywiście napisać, że i Grapa - Litwinka, Witów, Czarna Góra to to samo. Napisałem o Białce ponieważ większość z marudzących na wyciągach i stokach rodaków mówiła "ach lepiej było do Białki pojechać". Jako, że był to drugi tydzień ferii warszawsko-wrocławsko- szczecińsko-opolskich kontekst był oczywisty.

 

Nawiążę tu jeszcze do wypowiedzi tomala, który napisał że narzekanie to polska specjalność i powiem, że bezzasadny zachwyt byle czym to także takie nasze i swojskie. Widziałem nieraz ludzi którzy po raz 10 jechali do jakiegoś przeciętnego niczym nie wyróżniającego się ośrodka, bo tam fajnie i kanapa 8 - osobowa jest i na terenach pow. 2.500 metrów się jeździ. I byli zachwyceni, bo nie chciało im się pojechać 50 czy 100 km dalej i zobaczyć coś innego, nowego bardziej atrakcyjnego, ponieważ zachwycali się rzeczami banalnymi i oczywistymi po wyrwaniu się na świat ze swojego grajdołka (mniejsza o nazwę bo znowu ktoś zacytuje).

 

tomal odnośnie Twojego wpisu z 14:42 to przeczytaj dokładnie mój pierwszy post albo chociaż początek :D. Nie wymagam czytania ze zrozumieniem tylko czytania. Może to za dużo. Ten temat nie jest dla jedynie słusznych PRAWDZIWYCH NARCIARZY.

 

Pozdrawiam

Wojtek

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

 

Po drugie to nie ja wybrałem lecz syn poparty przez żonę. 2:1. Syn dobrze jeździ i jest zadowolony a ja z żoną we mgle musiałem trochę się pomęczyć czekając na nią, żeby się nie zgubiła.

 

 

Szacunek, że dbasz o bezpieczeństwo swojej rodziny.

Ale poświęcając interes syna, straciła Twoja żona.

Demokracja w rodzinie nie zawsze się sprawdza :-)

 

Polecam Ci porzucić Austrię, i sprawdzić Francję w marcu lub kwietniu.

Spełnienie Waszych wymagań co do słońca, to tylko Włochy i Francja.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Uwaga ! To co napisałem poniżej jest skierowane raczej dla narciarzy jeżdżących rodzinami na wypoczynek.

To nie jest tekst dla "prawdziwych" narciarzy którzy jeżdżą od otwarcia do zamknięcia na prawdziwych długich nartach +20 od wzrostu, którzy pokonują kolejne kilometry i przewyższenia i nie mają czasu na pójście do toalety (nie czekają na żony które idą do toalety). Nie chodzą do barów choćby tylko na apfelsrtudla i kawę. Oczywiście pogoda dla nich im gorsza tym lepsza bo to prawdziwi twardziele, a stok po ratraku to rzecz okropna bo nienaturalna. Ja natomiast lubię słońce i coś zjeść na stoku, chodzę też do toalety. Lubię mieć wybór jak chodzi o trasy. 

 

Choc naleze do tak nielubianego przez Ciebie gatunku (metrs niegu jest lepszy od 50cm, ratrakow nie trawie, tlumu nie lubie, muzyka na stokach jest nahalna itp) , to powiem Ci cos: jezeli miales fun i Rodzina byla zadowolona, zmeczyles sie, zjadles cos ciekawego - to Twoje, Twoj wybor i basta

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Rozumiem, że brak czasu na czytanie to wszystko powoduje, bo kto ma czytać ze zrozumieniem jak nie jan koval.

Ja lubię "ten gatunek" narciarzy fascynatów tylko napisałem, że to nie dla nich. Co jest oczywiste i nie wymaga chyba tłumaczenia: nie lubię tłumów, muzyki na stokach itp. atrakcji. Szanuję możliwość dokonywania wyborów i ratrak jest jego częścią.

Oczywiście nie znoszę oszołomstwa także tego które polega na zjeżdżaniu bez przerwy na posiłek i toaletę jedną trasą cały dzień i tym podobnych przegięć, ale to inna sprawa.

 

Apel do wszystkich: Kochani Bracia i Siostry; Czytajcie powoli i ze zrozumieniem, to naprawdę nie boli.

 

Pozdrawiam

Wojtek

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Witam!

 

Bądź uprzejmy "wojtek pw" przypomnieć mi kilka rzeczy. Bo ja w czasie pierwszego wyjazdu w Alpy(piszę o Hintertuxie) byłem na Penken z kolegami. Wyjazd kolejką z Finkebergu( z ok. 700 m na 1700 m). Potem jakieś krzesło i góra(ok. 2000 m). Musiałem tu wszystkie ciekawsze trasy objechać w ciągu jednego dnia, bo tyle jest ośrodków w Zillertal... I zjeżdżało też w stronę północną do takiej kotliny, nad którą wisiały liny kolejki z Meiyrhofen(poprawić?). Do tego uroczego miasteczka nie było zjazdu z tej kotliny. Po jej przeciwnej stronie był wyższy szczyt ok. 2200m na który jechało krzesło. Z niego w dół prowadziły dwie trasy jedna łatwiejsza, a druga stromsza i bardziej frirajdowa.

 

To całe harakiri to jest przy zjeździe z Penken do tej kotliny? Zjeżdżało się tam faktycznie jakimś dość mocno stromym terenem. Pojęcia nie mam. Jeśli w 1993 roku istniało to na pewno zjeżdżałem, bo nie było do pomyślenia, że odpuszczę najtrudniejszą trasę, raczej robiłem odwrotnie. Z Penken nie było wtedy połączenia z Lanersbach(Vorderlanersbach), więc trzeba było podjechać samochodem do góry.

 

Do Penken zjechaliśmy na nartach. Od cywilizowanej trasy, jakiś zjazd przez las, polany, potem droga biegnąca ukośnym trawersem w stronę Finkenberg. Łąki pod lasem nad domami były już bez śniegu. Za to zdrowo je wtedy polewali gnojówą z grubej rury, aby milki miały obfite, smakowite sianko. Jeśli mowa o chodowli, to okazało się, że w Lanersbach,  w miarę topnienia śniegu, wyłaniały się przy bauerhofach kupy cenionego obornika. Tuż obok eleganckich pensjonatów. Potrafili cenić te cenne dla zdrowia rzeczy.

 

Pozdrawiam

 

 

 

 

 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

....  Apel do wszystkich: Kochani Bracia i Siostry; Czytajcie powoli i ze zrozumieniem, to naprawdę nie boli.

najpierw ubawił mnie twój pierwszy post,

potem przeczytałem zamieszczone komentarze,

zawahałem się czy dobrze odczytałem intencje,

przeczytałem końcowy apel i uspokoiłem się

:)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Punkt widzenia zawsze zależy od punktu siedzenia, po przeczytaniu tego tematu http://www.skiforum....ien-w-soelden/ 

zastanawiałem się czy jechać do Austrii,choć Schladming miałem już w planach,śniegu nie było ,prognozy były kiepskie,jednak pojechaliśmy,śnieg spadł i był to mój najlepszy narciarski wyjazd w życiu pod każdym względem :)

W zeszłym roku we Włoszech mieliśmy 2/6 dni słońca, w tym roku 5/5 w Austrii ,nie ma reguły ,choć rachunek prawdopodobieństwa wskazuje na Włochy ,Francję.

Autor tej relacji kiepsko trafił ,porównań było już mnóstwo ,każdy ma swoje racje ,osobiście na kolejny wyjazd znów wybrałbym Austrię.

 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dziadku Kuby10 masz niesamowitą pamięć, ja tylu szczegółów dotyczących tras nie pamiętam co Ty. Chyba muszę odczekać ze 20 lat :). Co do wyjazdu na górę to faktycznie najpierw wsiadamy do wiekowej 4 - osobowej gondolki, później do kolejnej większej chyba 8 - osobowej (już nie krzesełka). A później mniej więcej jak opisałeś. Zjechać na nartach do Finkenbergu nie można, tylko do pierwszej kolejki na 1750 m. Chyba że czegoś nie zauważyłem w tej mgle. Jeżeli domyślam się o czym piszesz to gratuluję fantazji. Z ośrodka i do ośrodka można dostać się z 3 miejscowości: Finkenberg, Mayrofen, Muhlbach. Dla dobrych narciarzy najciekawsze trasy są "w górze" 60 - 65 od przełęczy Horberg. Dla słabych trasy najbardziej na zachód, powyżej Muhlbach czyli miejscowości najbliżej autostrady. Tam też jest snowpark który miał dużo amatorów. Obok snowparku jedyna nowa, czysta i w miarę pusta toaleta w ośrodku :D.

Co do zapachów to jeszcze nie ta pora, trzeba poczekać do wiosny.

 

mlodzio, starałem się, żeby było zabawnie. Jak widać mam nietypowe poczucie humoru, mało zrozumiałe. Pisałem z pozycji ojca rodziny, któremu prawie dorosły syn ucieka w góry, ojciec chciałby, ale nie może, bo wolno jeżdżąca żona ciągle gubi się we mgle i przepełnionych toaletach. A później ma słuszne pretensje, że niby uciekamy. Ale mniejsza o intencje. Odbiór był zły ponieważ Austria to miód, malina i nie można przestrzec. Dlatego na początku zamieściłem apel do PRAWDZIWYCH aby nie krytykowali ponieważ to nie do nich, ale gdzie tam, musieli dać odpór wrogowi którego we mnie nie mają.

 

Pozdrawiam

Wojtek

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ja powiem tak - autor wątku przed wyjazdem do Finkenbergu po pierwsze nie odrobił pracy domowej. Czyli nie zapoznał się wirtualnie z mapkami, topografią, rozkładem stoków, tras i wyciągów. Wskutek powyższego nie wiedział że takie harakiri do rodzinnej jazdy się raczej nie nadaje. Nie zwrócił też uwagi na bijącą po oczach czerwień poprzeplataną gdzieniegdzie czarnymi wstążkami. Po drugie nie spojrzał na kamerki i nie zauważył że w okresie feryjnym pomiędzy Knoren a Horbergiem przewalają się niezliczone tłumy narciarzy, które lubią się kumulować w okolicach 8 osobowej kanapy Tappenalm. Po trzecie "zafixował" się na ośrodku Penken/Rastkogel/Eggalm, pomimo tego że na tym samym karnecie miał dostępne 400 km innych, może nawet lepszych tras.

 

W głowie mi się nie mieści jak można być w centrum Zillertalu i narzekać na cokolwiek...

Jeśli szukamy czegoś odpowiedniego dla rodzinnych zjazdów i koniecznie nie chcemy ruszać samochodu to wbijamy się na Rastkogel i tam szalejemy na krótszych bądź dłuższych niebieskich trasach. Jest ich niewiele, to fakt, ale przecież wiedzieliśmy że jedziemy do Finkenbergu a nie do Białki.  

Jeśli przeszkadza nam mgła to albo wsiadamy w ekspresowego busa i za 20 minut jesteśmy przy dolnej stacji Tuxa, a potem modlimy się o to żeby potrójny Gletscherbus wywiozł nas wysoko ponad mgłę czy chmury.

Ewentualnie uderzamy na Ahorna w Mayrhofen i tam upajamy się  niesamowitą trasą o przewyższeniu 1300 m. Zjeżdżamy nią 10 razy i idziemy do domu :). Zgubić się na niej nie zgubimy (nawet w dzikiej mgle) bo cała trasa, poza górną polaną, idzie cały czas w lesie.

A jeśli uznamy że jednak możemy wsiąść za kółko to w poszukiwaniu słońca ruszamy w stronę Zillertal Areny, Hochzillertalu czy Hochfugen... I pewnie to słońce w końcu znajdujemy.

A jeśli i to nam nie pasuje to po prostu jedziemy w marcu do Włoch i nie narzekamy na forum :)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

 

Cześć

Na narty jeżdżę z rodzina odkąd jesteśmy razem.

To o czym piszesz to norma, która może się zdarzyć wszędzie.

Narty nie są dla wszystkich tylko dla tych, którzy się do tego nadają.

Nigdy więcej nie próbuj ze mną dyskutować bo nie masz o narciarstwie zielonego pojęcia.

Pozdrowienia

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

A ja pogratuluje Ci szczescia do pogody w Włoszech. Jezdze tam od kilkunastu lat i mi średnio wypada tak 3,5/2,5 = słońce/chmury. Ostatnie kilka lat te 2,5 to potezne sniezyce z huraganowym wiatrem lub dla odmiany 'slepą ciszą', kiedy nawet w południe jest ciemno...

 

reszta - jak uwagi Sese.... :-). Jedynka  z logistyki.

 

W przyszłym roku jedz do Folgarii-Lavaronne, jak chcesz podam ci namiary na niezły hotel. Dzieciaki będa miały radochę, a niebieskich i łatwych czerwonych tras  - w bród, do wyboru i koloru, w lesie, ponad lasem na południowym i polnocnym zboczu.

 

 

PozdrawiamM

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zjechać, zhepać, zdeptać a na dokładkę dołożyć sierpowego i pokazać swoją wyższość na odchodne. Dziwią mnie potem głosy zastanawiających się i lamentujących dlaczego coraz mniej ludzi się udziela na forum a samo Forum zaczyna przypominać słup ogłoszeniowy firm organizujących wyjazdy komercyjne. Skoro już na wejściu "fala" ustawia sobie niektórych w narożniku...       

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zjechać, zhepać, zdeptać a na dokładkę dołożyć sierpowego i pokazać swoją wyższość na odchodne (...) już na wejściu "fala" ustawia sobie niektórych w narożniku...       

 

To nie tak, ale jeżeli ktoś od pierwszych słów postu zaczyna krytykować jeden z lepszych ośrodków w AT (mam na myśli Zillertal w ogólności) to moim zdaniem trzeba zareagować. W innym przypadku po wirtualnym świecie rozniesie się fama, że ten Zillertal, a w szczególności Mayrhofen to syf totalny, sto razy gorszy od takiej Białki. W najlepszym przypadku ktoś sobie pomyśli - nie jedziemy do Zillertalu bo to nie jest miejsce na rodzinny wyjazd. I jedno i drugie stwierdzenie będzie fałszywe i wypaczone.

Dodatkowo autor wątku na potwierdzenie swojej krytyki podnosi niezwykle subiektywne i zmienne okoliczności, takie jak pogoda, mgła, kolejki do wyciągów, czy kolejki do WC. Problem w tym że 3 dni przed jego przyjazdem i 3 dni po jego wyjeździe żaden z wymienionych przez niego problemów mógł nie zaistnieć. Przykładowo podczas moich czterech czy pięciu tygodniowych pobytów w Zillertalu nigdy i nigdzie nie trafiłem ani na mgłę, ani na kolejki dokądkolwiek. Raz trafiłem na Tuxie na 80 cm opad śniegu (tyle spadło w przeciągu 4 godz) i raz na niesamowitą wichurę, która uziemiła wszystkie wyciągi w całej dolinie (z tego co miejscowi mówili to taka sytuacja miała miejsce pierwszy raz w historii Zillertalu). Nie przyszło mi do głowy narzekać, bo przecież to są wysokie góry, a jak jest w takich miejscach z pogodą to chyba każdy narciarz wie, albo przynajmniej wiedzieć powinien. A skoro daje się on zaskoczyć pogodzie albo nie potrafi do niej dostosować to niech nie narzeka, bo tym samym bezpodstawnie psuje opinię całemu, świetnemu moim zdaniem, ośrodkowi.

Nie zamierzam się w tym miejscu wdawać w dyskusję o wyższości AT nad I bo tak nie jest. Nartowałem już w AT, I, CH, F i w sumie wszędzie było bardzo dobrze albo jeszcze lepiej. Z logistycznych powodów (koszty dojazdu oraz upierdliwość podróży) najczęściej wybieram AT, ale do głowy by mi nie przyszło żeby hate'ować Włochy czy Francję. 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zjechać, zhepać, zdeptać a na dokładkę dołożyć sierpowego i pokazać swoją wyższość na odchodne. Dziwią mnie potem głosy zastanawiających się i lamentujących dlaczego coraz mniej ludzi się udziela na forum a samo Forum zaczyna przypominać słup ogłoszeniowy firm organizujących wyjazdy komercyjne. Skoro już na wejściu "fala" ustawia sobie niektórych w narożniku...       

Cześć

Przeczytaj sobie kolego parę pierwszych zdań z postu założycielskiego. Choć sam nie należę do opisywanej tam z wyższością i sarkazmem grupy ludzi to forma wstępniaka prosi się o taką a nie inną reakcję.

Pozdrowienia

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dołącz do dyskusji

Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.

Gość
Dodaj odpowiedź do tematu...

×   Wklejono zawartość z formatowaniem.   Usuń formatowanie

  Dozwolonych jest tylko 75 emoji.

×   Odnośnik został automatycznie osadzony.   Przywróć wyświetlanie jako odnośnik

×   Przywrócono poprzednią zawartość.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz bezpośrednio wkleić grafiki. Dodaj lub załącz grafiki z adresu URL.


×
×
  • Dodaj nową pozycję...