Skocz do zawartości

Wzloty i niewzloty... czyli jak moja jazda zmieniała się w czasie


bakkz

Rekomendowane odpowiedzi

Jeszcze małe uzupełnienie. Znalazłem w sieci ćwiczenie, sprawdzające siłę przywodzicieli nóg. Należy stanąć na ręczniku na gładkiej podłodze(kafelki). Rozstawiając nogi na 60-80 cm. Siłą mięśni należy równo ściągnąć nogi do siebie. Pytanie, czy rozsuwając nogi wzdłuż "nart" , np. o stopę i stojąc jednocześnie na obu - da się je jednocześnie poruszając wyrównać?  Na ręczniku jest ciężko, bo jest duże tarcie, ale na śniegu?

 

Pozdrawiam

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • Odpowiedzi 227
  • Dodano
  • Ostatniej odpowiedzi

Top użytkownicy w tym temacie

Top użytkownicy w tym temacie

Byłem dzisiaj na Jaworzynie Krynickiej popróbować Waszych rad i sugestii na większym pochyleniu. :)

 

Potwierdził się problem z trzymaniem wewnętrznej krawędzi lewej narty. Prawą mogę inicjować i precyzyjnie kontrolować krawędź, w lewej wymaga to sporego skupienia.

 

W kwestii wspomnianego pullbacku nie jestem go w stanie zrobić zgodnie z opisem DK10. U mnie póki co efektywniejsze jest cofnięcie narty wewnętrznej i mocniejsze wejście w język. W prawej nodze dzieje się to automatycznie, przy lewej muszę o tym pamiętać. Dzieją się wtedy dwie rzeczy: poprawia się zakrawędziowanie i zwiększa się wychylenie do przodu (a przynajmniej tak to czuję).

 

Próba pullbacku poprzez wysunięcie narty zewnętrznej kończy się u mnie lekkim przejściem na tyły i tendencją do powrotu do pozycji frontalnej (to może być kwestia przyzwyczajenia do jazdy w ten sposób ). Ale myślę, że połączenie ruchu cofania narty wewnętrznej i z ruchem zacinania/wysuwania/objeżdżania może dać ciekawy efekt. Coś podobnego pokazywał JF Beaulieu w swoich filmach.

 

Póki co skupiałem się na wewnętrznej krawędzi narty lewej, płynności ruchu i unikaniu blokowania układu oraz na utrzymywaniu torsu w pionie. Dzisiaj łepetynie brakło mocy obliczeniowej na kolejne elementy. :D

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 2 tygodnie później...

Kilka spostrzeżeń po trzech dniach jazdy na nartach slalomowych:

 

Plusy:

+ tzw. „fun factor”, frajda z jazdy na tym jest niesamowita,

+ są bardzo żywe i dają solidnego kopa przy przekrawędziowaniu; może być tylko lepiej,

+ inicjacja i utrzymanie toru jazdy na twardym podłożu są bardzo łatwe,

+ jazda manewrowa po muldach z przeskakiwaniem z nasypu na na nasyp to czysta przyjemność,

+ ułatwiają przypomnienie sobie prawidłowego wbijania kija,

+ szybko wychodzą wszelkie zakłócenia balansu przód-tył, timingu i ogólnie uwypuklają niedociągnięcia techniczne,

+ uda płoną żywym ogniem,

+ permanentny banan na twarzy.

 

Minusy:

- ciężko o precyzję i kierowalność przy większej prędkości,

- łatwiej uślizgują w ciasnym łuku przy większej prędkości,

- im szybciej jadę, tym bardziej chcą jechać w linii spadku stoku w krótkim skręcie; to może być kwestia techniczna lub psychologiczna; być może z braku objeżdżenia tych nart podświadomie boję się mocnego zakrawędziowania, bo blokuje mnie psychika i dlatego spłycam skręt,

- w mokrym miękkim śniegu okrutnie się zapadają, choć dla mnie jest to plus, bo daje możliwość dodatkowej pracy nad ustawieniem nóg,

- wszystko dzieje się szybciej,

- przez trzy dni kopyrtnąłem się więcej razy niż przez trzy sezony; 4 gleby w 3 dni, jedna przypadkowa, bo wiązanie wypięło się na nasypie, choć nie czułem żadnej siły skrętnej na nodze, wyszedł z tego piękny szczupak, oprócz tego trzy razy podparłem się butem wewnętrznym o stok, mniej więcej tak: https://www.youtube....Ej9GynjKw&t=68s.

 

Jak na razie tyle. Miałem nadzieję, że uda się dzisiaj filmik zrobić, ale moja lepsza połówka musi w pierwszej kolejności wyzdrowieć. Bardzo jestem ciekawy swoich wygibasów. :D

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

lobo, jestem całkowicie przekonany, że coś musi być nie tak, bo na pewno na razie jeżdżę jeszcze zbyt siłowo, szczególnie jak staram się zmusić nartę do jazdy bardziej w poprzek stoku, a prędkość próbuje mi ją prostować. Dzisiaj pewnym utrudnieniem był też na pewno ciężki śnieg. Przy mniejszych amplitudach skrętu (lecz nadal bardzo dalekich od jazdy w linii spadku stoku) jest w porządku, ale wciąż muszę pamiętać, żeby nie robić skrętu przez pochylenie. Jeszcze nie widziałem swojej pozycji od czasu Śnieżnicy, a potyczki z nadmiernym pochylaniem były w międzyczasie liczne i intensywne. Nie miałem jeszcze także okazji zobaczyć się na slalomkach. Muszę cierpliwie poczekać i póki co zmagać się z pozycją na czuja.

 

Gdy uda mi się złapać flow, uda nie płoną. Tylko jak na razie są to krótkie odcinki i raczej na mniejszym nachyleniu, ale wtedy narty mnie nieco bardziej słuchają, więc je i tak mocniej podkręcam w poprzek stoku. Samo palenie pojawia się gdzieś koło 30 intensywnego skrętu, tak na oko. Nie miałem czasu policzyć, bo mi refleksu brakuje i łepetyna przeciążona. Co by nie mówić, zabawa jest przednia.

 

W każdym razie czuję, że każde nadmierne wypuszczenie nart i cofnięcie pozycji narta szybko próbuje karać. Trzeba się pilnować, ale to też jest element rozrywkowy. :D

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Coś jest nie tak - mięśnie nie powinny tak reagować. 

Nie powinny, jezeli jednak plona to znaczy, ze jazda nie jest swobodna.

Miesnie mecza sie to zrozumiale, trzeba dac im odpoczac podczas jazdy.

Ja daje odpoczywac miesniom tak, ze zmieniam na krotko technike.

Wystarczy kilkanascie skretow krotkich przetracic kilkoma dlugimi albo odwrotnie.

Zadna filozofia.

Moim wspol zjezdzaczom zalecam czesto jazde z max iloscia skretow.

Wtedy wychodzi jak potrafimy zmeczyc poszczegolne miesnie a od pewnego pozimu umiejetnosci

potrafimy odnalesc, co w jezdzie zmienic aby dac im (miesniom) odpoczac (jazda swobodna) a nie przerywac jazde.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

lobo, jestem całkowicie przekonany, że coś musi być nie tak, bo na pewno na razie jeżdżę jeszcze zbyt siłowo, szczególnie jak staram się zmusić nartę do jazdy bardziej w poprzek stoku, a prędkość próbuje mi ją prostować.

 

Gdy uda mi się złapać flow, uda nie płoną. 

Daj nartom jechać własnym promieniem, czyli "woź d...ę", to kosztuje niewiele :D W czasach dawno minionych, na ołówkowych slalomkach DYNAMICA, VR 27 o szerokości pod butem 58mm, usiłowałem jeździć tnąc tyłami - czasami wychodziło ale było to męczące, szczególnie dla mięśni ud, kończyło się na wcieraniu wieczorem dużej ilości Bengaya. FLOW - być może czując to, właśnie ciągniesz "po promieniu". 

 Nie ma filmu i trudno coś na pewniaka zawyrokować ale obstawiam że jednak wisisz na obcasach a taka jazda kosztuje.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Żeby wisieć, to raczej nie, ale lepiej zrozumiałem teraz wytykanie przez Was zostawanie w tyle. Na nartach 176/186 cm tego w ogóle nie czułem przy zwalaniu się do skrętu. Natomiast na slalomce przy wyjściu ze skrętu narta wyraźnie przywołuje do porządku i przy spóźnieniu reakcji próbuje zostawić mnie daleko w tyle. Zdarza się to rzadko i głównie gdy przeginam pałę. Tylko, że robię to w zasadzie cały czas. :D

 

Wożeniu miejsca, w którym plecy kończą swą szlachetną nazwę, mówię stanowcze nie. :P ;)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Żeby wisieć, to raczej nie, ale lepiej zrozumiałem teraz wytykanie przez Was zostawanie w tyle. Na nartach 176/186 cm tego w ogóle nie czułem przy zwalaniu się do skrętu. Natomiast na slalomce przy wyjściu ze skrętu narta wyraźnie przywołuje do porządku i przy spóźnieniu reakcji próbuje zostawić mnie daleko w tyle. Zdarza się to rzadko i głównie gdy przeginam pałę. Tylko, że robię to w zasadzie cały czas. :D

 

Wożeniu miejsca, w którym plecy kończą swą szlachetną nazwę, mówię stanowcze nie. :P ;)

Czyli kłania się ...poczciwe cofnięcie stóp, bez tego nart nie dogonisz, ale też pozycja na nartach musi być zrównoważona, jak tutaj:

Trzeba być trochę z przodu przed wejściem w skręt. To są moje zwłoki wycięte z filmiku w stopce, na slalomkach, co prawda nie jestem "wzorcem z Sevres" ale...

Załączone miniatury

  • pozycja zrównoważona.jpg
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Nie powinny, jezeli jednak plana to znaczy, ze jazda nie jest swobodna.

Miesnie mecza sie to zrozumiale, trzeba dac im odpoczac podczas jazdy.

Ja daje odpoczywac miesniom tak, ze zmieniam na krotko technike.

Wystarczy kilkanascie skretow krotkich przetracic kilkoma dlugimi albo odwrotnie.

Zadna filozofia.

Moim wspol zjezdzaczom zalecam czesto jazde z max iloscia skretow.

Wtedy wychodzi jak potrafimy zmeczyc poszczegolne miesnie a od pewnego pozimu umiejetnosci

potrafimy odnalesc, co w jezdzie zmienic aby dac im (miesniom) odpoczac (jazda swobodna) a nie przerywac jazde.

Cześć

Świetne rady, świetny post.

Pamiętaj jednak Fredi, że jesteś doświadczonym narciarzem, który takie rzeczy robi automatycznie a odpowiednia taktykę jazdy w sensie ekonomiki ma we krwi.

Kolega - przy całym szacunku dla niego i jego parcia - jest tak napięty na  postęp i analizę własnej jazdy, że mięśnie ma napięte już jak wstaje z łóżka. Tylko spokój może Cię uratować Bakkz.

Jeździj po to żeby było fajnie a nie po to żeby było ... wiemy o co chodzi.

Pozdrowienia serdeczne

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

....  lepiej zrozumiałem teraz wytykanie przez Was zostawanie w tyle ....

....  na slalomce przy wyjściu ze skrętu narta wyraźnie przywołuje do porządku i przy spóźnieniu reakcji próbuje zostawić mnie daleko w tyle ....

sam tego doświadczałem jednak szybko zrozumiałem dlaczego,

 

metodą prób przekonałem się że:

.... kłania się ...poczciwe cofnięcie stóp, bez tego nart nie dogonisz, ale też pozycja na nartach musi być zrównoważona  ....

w dodatku mam satysfakcję że znajduję TU na forum potwierdzenie na "swoje odkrycia".

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Hmm, lobo, na czuja jestem nawet bardziej z przodu, choć może to być tylko wrażenie. Muszę to jak najprędzej zweryfikować. Staram się dać nartom mnie objechać dookoła i w końcowej fazie, w zasadzie to w chwili przekrawędziowania lub tuż po przekrawędziowaniu, gdy się spóźnię, pojawia się niekontrolowane wybicie z narty, a u mnie poszerza się uśmiech, że mnie wierzchowiec próbuje zrzucić z siodła. :)

 

Dzisiaj podświadomie włączyło mi się wbijanie kija, nawet o tym za bardzo nie myślałem. To bardzo pomagało w przeciwdziałaniu odchyleniu.

 

Mitku, hehe, coś w tym jest, ale jak jeździłem na luzie po swojemu, to na mnie kubeł zimnej wody wylaliście. Podczas jazdy muszę mieć element wyzwania i cel, do którego mogę dążyć, bo to mi daje większą radość niż trasa, po której się przemieszczam. Sam też doskonale wiesz, że luz nie pojawia się znikąd. :)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

A bo ja straszny panikarz jestem i jak się uczepię, to niczym ten rzep. :D ;)

 

Nie mam strachu przed odchyleniem, jedyne co, to zbyt długo pozwalam nartom się objeżdżać i gdy w momencie kiedy oddają energię zostaję za bardzo z tyłu, narty wybijają i nogi prują wprzód, bo spóźniam się jeszcze minimalnie z ustawieniem ciała. W efekcie jestem właśnie zbyt długo w odchyleniu, tracę nieco rytm, a energia zamiast mnie rozpędzić, wybija mnie w górę. Się poprawi, ale nie jestem przyzwyczajony do tempa, w jakim wszystko dzieje się na slalomkach. :)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Witam!

 

Wszystko się niestety dzieje w czasie. Jak facet ma 10,2 s na setkę to dla kompletnego laika sportowego zejście  poniżej dziesiątki to - co to za problem? Jeszcze potrenować i te głupie dwie dziesiątki się urwie. Mając piętnaście s na setkę tu urwanie sekundy nie jest wielkim problemem. Czasem wystarczy zmienić buty.

 

Nieraz tak się zastanawiałem dlaczego coś nie wychodzi. Próbuję i próbuję. I nic. Jadę  kilkadziesiąt km na godzinę - może dwa razy, a   może tylko  50% wolniej niż jakiś tam przyzwoity zawodnik(nawet z PŚ) w tym samym miejscu. Co jest? On już zainicjował skręt i jedzie na drugiej narcie jako zewnętrznej? A ja jeszcze nie doszedłem do tego stanu. Mógłbym z filmu w sieci zmierzyć jego czas, w jakim zmienił krawędzie nart(zmiana krawędzi zwana "transition"). Ja też sobie zmierzyłem ten ze swojego filmu. Wyszło dwa razy więcej. Mierzę ślad nart(moment gdy obie są płaskie na śniegu). Mam kilka metrów. A niego prawie nie widać. Jestem za wolny! Dużo za wolny!.  Mam te piętnaście es na setkę. On ma dziesięć. I nie wiadomo co bym robił, to najwyżej urwę jeszcze sekundę. On jest o rok świetlny do przodu. Jazda na krawędziach wymaga odpowiedniego zakrawędziawania nart. Nie może to być kąt 15, 20 st. A raczej 45 i nieraz znacznie więcej.  Aby tak było musi być odpowiednia szybkość i odpowiedni promień zakręcania. I przy tejże szybkości należy, przykładowo, skrócić ten "transition". Tu jest pies pogrzebany. Pies jest dużo wolniejszy, ma reakcję organizmu odpowiednią do setki w 15 s. Zawodnicy z PŚ też są różni. Jedni w slalomie mają 10,2 inni 10,1 a taki Hirscher, czy Feliks schodzą poniżej dziesiątki. Czasem wygra ktoś z 10,1 bo śnieg to nie bieżnia i stok mu w tym dniu szczególnie odpowiadał.

 

Pozdrawiam

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 2 tygodnie później...

Dobra, w końcu udało się cosik nagrać. Przyznam że wydawało mi się, że udało mi się nieco bardziej poprawić zamek od kurtki. Bez względu na to frajda jest okrutna – 3. dzień jazdy, i Chargery stoją nietknięte. Chciałbym zobaczyć ujęcie z tyłu, ale to już daje jakieś pojęcie wyglądu moich dziwactw. :)

 

Skręt w miarę krótki:

 

Skręt długi:

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Witam!

 

Jako etatowy Twój komentator. Pięknie! Ale rzuciły mi się pewne rzeczy. Brak jakby luzu - jazdy  "bezmyślnej". Jazda z ciągłą burzą myśli w głowie. Ta faza skrętu ma być taka, po niej to... itd.  Przy całkowitym wyproście  jakaś taka sylwetka "napięta". Głowa pochylona w dół, plecy przesadnie zaokrąglone i widać ciut za małe wychylenie w przód. Później pojawia się to co nazywane jest "angulation"(counterbalancing). Takie jakieś przesadnie duże, jakby na stoku był słup, o który można było walnąć górą ciała. To się mi wydaje sztuczne, bo nie omijamy żadnych tyk. Tym bardziej, że dzisiaj nie wali się je barkiem(slalom) tylko odpycha ręką i wcale nie jest potrzebne takie załamanie.  Niejaki Greg Gurshman jest zdaje się absolutnym przeciwnikiem tego załamania. Ja dawniej próbowałem uzyskać większe zakrawędziowanie nart, przez to załamanie i pewną dozę kontrrotacji. To preferuje Harb, którego rady mnie nieco zaprowadziły w ślepą uliczkę.  Do tego trzeba być raczej szczupłym i elastycznym. Więc u gościa z brzuchem robi się to na siłę. Więc mi przeszło.

 

Ja jestem pod urokiem jazdy Shifrin na YT "Shifrin Free  Ski GS". Spokojna, bardzo elastyczna jazda. jakby zupełnie bez wysiłku.  Jakiś purysta może by się tam może dopatrzył "A". Jej ciało jest bardzo luźne, w ciągłym, bardzo płynnym ruchu. Mógłbym bez przerwy oglądać ten filmik i  marzyć by się nieco zbliżyć do takiej swobody. Oczywiście tylko na idealnym  stoku. Wydaje mi się, że nie należy przesadzać w poprawności. Starając się za bardzo coś poprawić, jazda staje się sztuczna. Oczywiście należy dążyć ciągle, jeśli ktoś to lubi,  do coraz bardziej "idealnego" wykonania, ale to jest proces długotrwały. I jest ono wynikiem  jazdy w bardzo różnych warunkach. Wtedy ciało nabiera takich automatyzmów, że można jeździć z zamkniętymi oczami. Nie myśląc zupełnie o tym, co w danym momencie trzeba zrobić z ciałem.

 

Ja jestem maniakiem teoretycznym, więc proszę nie brać tego, co napisałem, zbyt poważnie i poczekać co napiszą inni. Bo może się okazać, że wyciągnąłem zupełnie fałszywe wnioski.

 

Pozdrawiam

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dobra, w końcu udało się cosik nagrać. Przyznam że wydawało mi się, że udało mi się nieco bardziej poprawić zamek od kurtki. Bez względu na to frajda jest okrutna – 3. dzień jazdy, i Chargery stoją nietknięte. Chciałbym zobaczyć ujęcie z tyłu, ale to już daje jakieś pojęcie wyglądu moich dziwactw. :)

 

Skręt w miarę krótki:

 

Skręt długi:

Pierwszy filmik: dużo lepiej!! Ale: ogranicz wykrok i odchylenie. To tak na szybko, bo właśnie obkładam się lodem po dzisiejszych "przygodach" :angry:

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

DK10, po raz kolejny jesteś nieoceniony, dziękuję.

 

Tam w ogóle nie ma luzu, byłem spięty jak barania torba, podobnie zresztą jak na poprzednich filmikach. Było tylko jedno podejście do nagrania, więc za bardzo się starałem o wszystkim pamiętać. :) Zobaczyłem jednak ręce, dzisiaj je nieco okiełznałem. Angulację/ukątowienie robię celowo, tylko może jeszcze zbyt przesadnie. Uwaga o sztuczności bardzo słuszna i jest częściowo związana z tym całym spięciem. Zacząłem iść w angulację, ponieważ widzę potencjał zwiększenia dynamiki przekrawędziowania bez przesadnej pracy mięśniami i przy niższej prędkości. Mikaela to jest klasa!

 

lobo, ten wykrok to jest straszna franca. Jak jadę dłuższy skręt bez napinki, to mam czas cofnąć nogę i o tym w miarę pamiętam. Ale poczułem dzisiaj, że trzeba zawęzić ślad. Prowadzenie lewej nogi na krawędzi wewnętrznej jest już lepsze, ale dalej wymaga pracy. Z odchyleniem czasem nie nadążam, szczególnie jak narta dostanie gazu na wyjściu. Nadal muszę zmuszać ciało do zmian, ale jestem dobrej myśli.   :) BTW, co się napodziało?

 

Witek, dzięki! :)

 

fred, celowo staram się unikać jazdy frontalnej, chcę spróbować angulacji, ale póki co wygląda to sztucznie, jak zauważył DK10.

 

juice, na płaskim łatwiej jest mi wykończyć, jak robi się stromiej, blokuje mnie technika i odrobinę psychika. Pracuję nad tym.

 

Dziękuję wszystkim za porady i wsparcie!

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

 

 

   :) BTW, co się napodziało?

 

 

Kontuzja nr 1 - pas biodrowo-piszczelowy, obawiam się że to już jest stan przewlekły. Przyjechałem z tym, no i pogorszyło się.

 

Kontuzja nr 2 - poważnie naciągnięte więzadło poboczne przednie w lewym kolanie, czyli teraz mam do pary bo z prawym jest problem od dawna :angry: Najgorsze jest to że kolano załatwiła mi para mocno starszych panów którzy postanowili zsiąść z kanapy prosto na tyły moich nart, w rezultacie na jednej z nich powstała dźwignia która skręciła mi staw kolanowy. Ból był potworny, wiązanie oczywiście nie puściło. 

  Jak widać nie trzeba spektakularnej gleby by się poturbować, wystarczy para siedemdziesięciolatków niezbyt kontrolujących swoje ruchy. Po prostu pech. 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Kontuzja nr 1 - pas biodrowo-piszczelowy, obawiam się że to już jest stan przewlekły. Przyjechałem z tym, no i pogorszyło się.

 

Kontuzja nr 2 - poważnie naciągnięte więzadło poboczne przednie w lewym kolanie, czyli teraz mam do pary bo z prawym jest problem od dawna :angry: Najgorsze jest to że kolano załatwiła mi para mocno starszych panów którzy postanowili zsiąść z kanapy prosto na tyły moich nart, w rezultacie na jednej z nich powstała dźwignia która skręciła mi staw kolanowy. Ból był potworny, wiązanie oczywiście nie puściło. 

  Jak widać nie trzeba spektakularnej gleby by się poturbować, wystarczy para siedemdziesięciolatków niezbyt kontrolujących swoje ruchy. Po prostu pech. 

 

.. najczęściej tak jest :/ . Wszyscy moi znajomi, którzy  mieli w życiu kontuzje na nartach, nabawili się ich, albo podczas stania, albo ruszania z miejsca ( koleżanka zerwała więzadło krzyżowe), ja naciągnęłam poboczne przy zjeździe z kolejki ... takie glupie wypadki. A nieraz czlowiek zaliczył solidną glebę, gdzie narty fruwaly po stoku i nikomu nic sie ( odpukac )  nie stało .

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dołącz do dyskusji

Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.

Gość
Dodaj odpowiedź do tematu...

×   Wklejono zawartość z formatowaniem.   Usuń formatowanie

  Dozwolonych jest tylko 75 emoji.

×   Odnośnik został automatycznie osadzony.   Przywróć wyświetlanie jako odnośnik

×   Przywrócono poprzednią zawartość.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz bezpośrednio wkleić grafiki. Dodaj lub załącz grafiki z adresu URL.


×
×
  • Dodaj nową pozycję...