KubaR
Members-
Liczba zawartości
242 -
Rejestracja
-
Ostatnia wizyta
Zawartość dodana przez KubaR
- Poprzednia
- 1
- 2
- 3
- 4
- 5
- 6
- 7
- Dalej
-
Strona 2 z 8
-
Młodsza 10, starsza 12.5. Wiesz trudno mi jest się do tego odnieść, bo nie mam pojęcia jak jeździsz (a szkoda bo wielokrotnie miałem chrapkę na jakieś spotkanie, jeszcze za czasów ŚP Polczakówki np.), a chyba nawet ważniejsze jest jak definiujesz "dobre jeżdżenie". Dla mnie to nie tylko poprawność techniczna ale przede wszystkim w jeździe musi być widoczne "to coś" jakiś "pazur". Trudno mi to zdefiniować, kiedyś w jakiejś dyskusji tutaj (która chyba zaginęła w ramach awarii) pisałem, że "u nas we wiosce" mówiło się, że ten ktoś "stoi na narcie". Może to trochę jest to o czym pisze Mitek: To po prostu widać - choć wg mnie lepiej to widać w średnim i długim skręcie. Pytanie o to instruowanie, a raczej o stosunek instruowania do jeżdżenia. Taka ciekawostka - zawsze uważałem, że dzieci powinny być nauczone podstaw ale w momencie kiedy już jeżdżą to ilość instruktażu powinna zmaleć na rzecz kilometrów w zróżnicowanym terenie, nauczeniu się czucia nart, a potem tyczek by nauczyć się jak wyciągać z narty prędkość. Jak już narty przyrosną do łapek to wtedy instruktaż z korekcją potencjalnych błędów. Taki solidny trening z instruktażem to już w latach średnio-nastoletnich. Zresztą zwolennikiem objeżdżenia byłem tez u dorosłych - kiedyś miałem tu dyskusję z gościem który bardzo dużo ćwiczył na stoku i ja ośmieliłem się mu doradzić by przestał tak kurczowo trzymać się tych ćwiczeń i nie rezygnując z nich zaczął w przewadze jeździć w zróżnicowanych warunkach. Zarówno ten klient jak i kilkoro innych raczej się nie zgodzili... Dlaczego ciekawostka? Ano jakiś czas temu kupiłem sobie książkę "No hill to fast" - taka biografia braci Mahre z elementami porad technicznych. Wiem, że to dość dawne czasy ale uderzyły mnie ich wynurzenia o trenowaniu dzieci: "First, a youngster has to learn ski fast. Then he must aquire a technique to bring the speed under control. Finally, good coaching will refine that technique, and make the kid use it to go still faster. The wrong way is to teach a kid a totally refined technique before he has developed his own potential to go fast. Overcoaching is a tragic mistake.". Mnie to bardzo uderzyło, zwłaszcza jak przyglądam się dzieciom różnych znajomych. Zresztą sam miałem w zeszłym roku moment, że zauważyłem, iż wprowadzenie u młodszej dużej liczby ćwiczeń i mocniejszego instruktażu (przez instruktora a nie mnie ofkorz) spowodowało, że zaczęła jeździć bardziej "uważnie" zwracać w swojej jeździe na więcej rzeczy uwagę, ale przestała jeździć swobodnie, eksperymentować z tym jak narty jadą, jak je przyspieszyć itp. Po prostu potwory jeżdżą mniej i nie z taką intensywnością jakby mogły i powinny. Nie naciskam, odpuszczam. Być może to błąd bo nie będą tak jeździć jakby mogły, ale może nie znienawidzą nart przez nawiedzonego ojca (choć i tak młodsza mówi o mnie, że jestem kosmitą). Może w kontekście podejścia do nart, na pewno nie w technicznym. Liczba błędów które miałem zawsze, do tego ostatnie prawie 20 lat wyłącznie na nartach skiturowych i w kapciach (sprzęt zajzdowy kupiłem z powrotem w 2020) powoduje, że to co się nauczą przez naśladownictwo (a niestety dzieci się tak uczą najszybciej i najskuteczniej) nie będzie zbyt dobre...
-
Co do bezpieczeństwa - jeżeli chodzi o przestrzeganie zasad bezpieczeństwa na stoku to pełna zgoda. Jeżeli zaś chodzi o bezpieczeństwo dziecka to chyba jeździ trochę za ostrożnie (aczkolwiek żona już jej nie dogania). Zresztą mam takie wrażenie, że szczególnie rodzice mają nieco za nisko ustawiony próg bezpieczeństwa w stosunku do dzieciaków. No i potem dzieciaki, szczególnie jak już są nieco starsze jeżdżą z cały czas zaciągniętmy "ręcznym" i nie potrafią "dać narcie jechać". A jeżdżące dzieciaki powinny, za przeproszeniem, zapierdalać aż się kurzy. Powód do zmartwień jest bo widzę podobne błędy jakie ja mam. Razi mnie to po prostu. Tutaj też są dwa aspekty. Mam wrażenie, że sam padłem ofiarą tego o czym piszesz, ale w drugą stronę. Tak bardzo nie chciałem, żeby narty moich bab były emanacją moich ambicji, że im chyba za bardzo odpuściłem. Inna sprawa jest taka, że obie nie mają za grosz zacięcią do rywalizacji ergo mocny nacisk sportowy sensu by nie miał. Aczkolwiek młodszą mocno ciągnie poza trasę 😄 Natomiast brak objeżdżenia po tzw. tyczkach niestety wyjdzie później. Aby móc powiedzieć, że się dobrze jeździ na nartach trzeba mieć bazę na którą moim zdaniem składa się: a) ileś tysięcy km przejechanych w róznych warunkach, od przygotowanej trasy przez muldy(garby), lód, świezy snieg, zmięk po jaja, szreń, odsypy, las, stromizny, z plecakiem, bez plecaka, po nocy, we mgle, po lesie itp. itd. b) dużo jazdy po tyczkach (z przewagą giganta) I o ile a) jestem w stanie jakoś jej/im zapewnić to z b) są pewne kłopoty - co prawda próbuję lekko popchnąć młodszą, idę nawet w koncepcje, że sobie razem na jakieś treningi giganta pojeździmy. Więc nie zawsze te zapędy tyczkarskie rodziców można uznać za stracone jeżeli nawet kariery nie będzie. Zawsze coś w nogach zostanie. Kuba
-
To co napisałeś jest cholernie mądre po mojemu. To nie tylko kwestia opiekuna-wzorca. To również kwestia tego, że dzieci najefektywniej uczą się przez naśladownictwo oraz, choć mniejsza, (po osiągnięciu okresu dojrzewania) wpływu genetyki (a konkretnie pewnych stosunków długości w ciele np. długości kości udowej, stosunku długości nóg do długości tułowia itp.). Niestety trochę mnie to martwi, bo o ile starszej córce włączył się jakiś opór przed nartami (jeździ w miarę, podobnie do Matki) i choć jeździ to cały czas twierdzi że nie chce. A w okresie do mniej więcej 7 roku zycia to zapinkalała aż miło było popatrzeć. Młodsza lubi i dużo jeździ ale niestety ponieważ w okolicy rózne grupy narciarskie wyginęły (tzn. ludize je prowadzacy kiedyś nie robią tego przez caly sezon ndla lokalsów, tylko żerują na tygodniowych grupach przyjezdnych w czasie ferii) to jeździ głównie ze mną. No i niestety zaczynam zauważać pewne cechy mojej jazdy u niej. Pocieszam się tym, że jak madrzy napisali "In that age overcoaching is common mistake" 😄 Kuba
-
Bywam tam często z dzieciami ale bardzo rzadko jest na kimś oko zawiesić. Wręcz mam odczucia jakby na tym stoku bilety sprzedawali w systemie selekcji odwrotnej.... Naprawdę kogoś tak dobrze jeżdżącego tam widziałeś? Kuba
-
Część, Moje obie dziewczyny jeżdżą na Voelkl racetiger Pro Jr. jedna (11 lat) na 150cm druga (9 lat) 130 cm. Wybrałem bo normalna w miarę konstrukcja - sandwich ze ściankami bocznymi, pomimo tego, że górna warstwa to tylko mata z włókna. Narta jest dośc przyjazna że młodsza mało waży (26kg) to sobie z tymi 130cm dała radę bez problemu. Co prawda ja się jej nie opierdala to karakoni podobnie do Twojego, ale nad nartą panuje bez problemu jak mi się uda ją do jakichś ćwiczeń zmusić. Zresztą z powodu tej wagi musiałem dokupić drugie wiązania (fabyrcznie są DIN 2- 7) i ustawianie dla niej siły wypięcia 2 oznaczałoby, że wiązanie pracowałoby na granicy zakresu. Ten Rossignol ma konstrukcję która mnie trochę odrzuca w nartach (nawet dla młodzieży) tzn skorupa typu CAP + rdzeń z czegoś.
-
Eeee, Mitek, przesadzasz! Wszystkie swoje baby w ten sposób uczyłem. Fakt, że tylko jedna to przetrzymała (poznałeś ją) i już dwadzieścia lat z okładem jakoś sobie radzimy. Kuba
-
Jak dasz termin to spóbuję ogarnąć. Z tym, że ze mnie żaden VIP, smętne zwłoki bardziej. A co do pogadania to z moejj strony nie ma problemu, pytanie jak ze strony słuchaczy... Kuba
-
o to może się ruszę 😄 Skoro w tym roku kupiłem narty zjazdowe to pasuje się w tym podciągnąć nieco. Kuba
-
Ostrożnie nie znaczy powoli 😄 Po za tym Ty to mlody jesteś....
- 63 odpowiedzi
-
- 2
-
-
- skręt na nartach równoległych
- jednakowe zakrawędziowanie
- (i 2 więcej)
-
Hej, Moim zdaniem to nie jest kwestia czy adaptacja czy inne narty tylko adaptacja i właściwy dobór sprzętu. tak po kolei: Adaptacja Większość osób które znałem i miały jakieś pojęcie o nartach generalnie nie miała problemu z nartami, generalnie jechali na tym co mieli. Oczywiście różnice były bo inaczej się jeździ na narcie skiturowej, freerajdowej inaczej na nartach typowo sportowych. Jak weźmiemy amatorskie zawody to praktycznie na każdej narcie zjedziesz wszystko. oczywiście kwestia pewnej łatwości i osiąganego czasu. Nie wiem, może za słabo jeżdżę ale generalnie dla mnie narty po prostu jeżdżą i róznice to widzę między gigantową czy slalomową lub freerajdową z ponad 10 cm pod butem ale już rozróżnianie slalomek miedzy sobą jest dla mnie magią. Sprzęt Oczywiście należy korzystać ze zdobyczy techniki ale czy wszyscy muszą jeździć na nartach zawodniczych czy para-zawodniczych? W poście z dzisiaj piszesz, że nie rozumiesz pojęcia "wybaczania błędów". Dla mnie to jest dość oczywiste - narta sportowa im lepsza tym bardziej jest projektowana do precyzyjnego prowadzenia. To nie tylko jest kwestia zakrawędziowania ale również balansu przód tył czy obu tych rzeczy na raz. To jest realizowane przez obie sztywności, szczególnie tą poprzeczną. I dla większości z nas takowa narta będzie super ale na przygotowanym stoku. Do tego, jeżeli ktoś chce narty tego typu to muszą (a może powinny) być odpowienio przygotowane, głównie naostrzone. Wtedy te ""kopy" "katapulty" "przyspieszenia" idealne prowadzenie nie dość że działają to jeszcze dają radochę. I nie jest to szczególnie trudne, zwłaszcza jak jedziemy naturalnym dla danej narty promieniem - wystarczy zrównoważona pozycja i odpowiednie pochylenie narty. Ale jak stok robi się nieco gorszy, pojawiają się odsypy, zmięk to aby narta jechała tam gdzie chcemy musimy z jednej strony być znacznie bardziej skoncetrowani z drugiej wkładać więcej eneregii. To jest chyba w miarę oczywiste - precyzyjna narta znacznie bardziej reaguje na to po czym jedzie, zmienia się kąt zakrawędziowania przy wjeździe w g. i albo będzie nam ten skręt zacieśniać albo wręcz przeciwnie. Ergo aby utrzymać je w takim sklręcie w jakim chcemy by jechała musimy zacząć pracować - czasami wystarczy tylko zmiana obciążeń przód tył, czasem trzeba dodać jakieś ogólne odciążenia, czasem po prostu ją wziąć za przysłowiową mordę. Narta nieco mniej sztywna poprzecznie aż tak mocno nie reaguje. Z drugiej strony na idelanie przygotowanym również nie będzie tak super "cięła". Podobnie jest jak porównamy narty o praktycznie tej samej konstrukcji i promieniu oraz różnej szerokości pod butem (np. tak jak Nordica robi Spitfire RB jako 72 76 i 80) te najwęższe będą naszybsze w przejściu z krawędzi na krawędź ale też najsztywniejsze poprzecznie, te najszersze nie będą tak szybkie w przejściu ale w gorszych warunkach zapewne "spokojniejsze". I teraz dochodzimy do jednej z ważniejszych rzeczy - celu. Cel No i właśnie pytaniem jest co chcemy robić w tym naszym narciarstwie. Jeżeli chcemy przed dwie godziny po przygotowaniu stoku, jak jeszcze jest on zmrożony zapierdzielać ile bozia dała to proszę bardzo idźmy w nartę sportową (i odpowiednio przygotowaną). Ale jak mamy się bujać ileś godzin np. z dzieciakami czy tylko dla frajdy to czy aby ba pewno jesteśmy zdecydowani na ciągłą koncentrację i wkładanie całej naszej mocy? Inną sprawą jest kwestia szkoleniowa czy treningowa. Np. dla pomocy w wejściu na krawędź można spkojnie kogoś postawić na slalomce czy nawet na takich wynalazkach jak fun-carvery (chyba już wyginęły) czy blade, podobnie przy ćwiczeniu balansu tył przód. Ja jestem już starszawy i po prostu sobie spokojnie pojeżdżę, stąd właśnie wybór takich X9. Nawiasem mówiąc po kilku dniach jazdy mam takie wrażenie, że charakter tych nart spokojnie by pozwalał na użycie ich w jakichś zawodach typu gigant dla amatorów czy jakiś branżowy zapewne dla znakomitej większości ze znacznie lepszym efektem niż typowych gigantówek. Stąd nieco mnie bawią hasła typu: Bo wychodzi, że jednak jeżdżę znacznie słabiej niż myślałem o ambicjach nie wspominając..... Chyba And_Rand tu napisał, że nie rozróżnia nart w danej klasie, bardziej wyczuwa różnice między klasowe. Ja przyznam się, że mam podobnie, trochę bym to rozwinął o przygotowanie nart głównie kąty krawędzi. Na zachowanie narty niezwykle, moim zdaniem, wpływa kąt podniesienia krawędzi. Manipulując nim, a zwłaszcza np różnicując ten pod butem a tymi z przodu i z tyłu. Stąd tak naprawdę w momencie dyskusji i porównania ta i tamta narta powinniśmy być pewnie, że one były tak samo przygotowane. Tak się rozpisałem, może mam potrzebę nagadania się po okresie niedostępności. Kuba
-
Mnie bardzo spasowały własnie X9 (sezon 19/20). W tym roku po XX latach posiadania wyłącznie sprzętu skiturowego (w różnych typach i szerokościach tudzież twardościach buta) kupiłem sobie z powortem zjazdowe (właśnie owe X9). Jako jedyna para nart na ubite stoki (głównie) wydają mi się pewnym optimum. Sam pomysł takich hybryd bardzo do mnie przemawia. Kuba
-
Andrzej, wcześniej pisałeś podobnie o rozmiarze 26.5. To nie do końca jest tak. Owszem większość firm robi buty tak, że jeden rozmiar skorupy obejmuje niejako dwa rozmiary: połówkę i cały. Zwykle jest też tak, że układ jest taki: cały i następującą po nim połówka (czyli 26 i 26.5, 27 i 27.5). Piszę zwykle bo np. Scarpa (ale to buty skiturowe głownie) ma układ numeracji taki, że w jednej skorupie jest połówka i następujący po niej rozmiar (czyli 26.5 i 27, 27.5 i 28). W butach które znam zwykle długośc jest tak dobrana, że jest zbliżona do większego z tych sparowanych numerów a mniejszy jest realizowany przez bardziej mięsisty botek. Teraz w doborze butów nawet tylko na długość ważny jest również kształt stopy. Ja przykładowo mam rozmiar stopy 26.3 cm ale najdłuższy mam duży palec i do tego skierowany do wewnątrz (kształt stopy typu banan). Ergo w żadnym bucie 26.5 wziętym z pólki się nie mieszczę. W tzw. młodości buty zjazdowe zwykle miałem wąskie i wtedy rozmiar 27 dawał radę - stopa się klinowała w bucie tak, że było ok. Potem, kiedy zacząłem mieć wyłacznie buty skiturowe było podobnie - tzn w butach Dynafita serii TLT (2,3,700 niestety nie 4,) czy ZZero było ok. Ale po zmianie "kopyta" okazało się, że w skorupie 27 - 27.5 pływam. Radą okazało się kupno butów 26.5 (dla Skarpy skorupa 26.5-27) i modyfikacja skorupy - zrobienie miejsca na duży palec. W tej chwili kupuję 26.5 i z zalożenia modyfikuję skorupę. To własnie jest różnica w kaształcie. Atomica się nie dało do mojej stopy zmodyfikować, Nordicę tak.
-
Jestem. Narysuj sobie. Uwzględnij pojęcie kąta rampowego. Kiedyś nawet Fischer robił buty dla kobiet z większym kątem rampowym argumentując to tym, że kobiety mają przykurcze Achillesa od chodzenia w butach na obcasie. Jeśli chodzi o cytat z sidasa to tak jest ale jeżeli but nie ma sztywnej cholewki. W bucie narciarskim kat podudzia w stosunku do gleby/narty jest zależny od pochylenia cholewki i jej konstrukcji. Można go zmienić albo zmieniając jej kąt nachylenia (buty z takową regulacją) albo zmieniając kąt pomiędzy podudziem a samą cholewką (np poprzez włożenie/wyjęcie spojlerów - czyli klinów umieszczanych między łydką a tylną ścianą cholewki). Przy niezmienionej cholewce podniesienie pięty nie zmienia kąta między podudziem i nartą tylko pomiędzy podudziem a stopą zwiększając go. Natomiast klin pod piętę buta by sprawę zmienił podobnie jak podniesienie tyłu wiązania ale wtedy odczucia mogłyby by być dziwniejsze. Akurat to intensywnie sprawdzam co roku bo dwóch parach skiturowych mam stare wiązania dynafita gdzie jest niezerowy kąt rampowy, a we freerideowych G3 Onyx które mają zerowy kąt rampowy. Na początku przy każdej zmianie ciut to czulem, po jakimś czasie się przyzwyczaiłem. Kuba Wysłane z mojego SM-G970F przy użyciu Tapatalka
-
Jeżeli będziesz miał circa podobnie zapięte to cholewka się nie zmienia. Czyli circa od kostki do wyjścia z goleni z cholewki linia jest zachowana. Klin pod piętę spowoduje, że stopa zamiast leżeć płasko (a tak naprawdę pod kątem jakieś 4-5 stopni - kąt rampowy buta) będzie podparta pod piętą. Czyli kostka pójdzie do góry. Sumarycznie kąt pomiędzy golenią a stopą się wtedy zwiększy. Klin pod piętę się wsadza jak ktoś ma problem ze zbyt dużym pochyleniem buta (objawem może być ból okolic łydki i achillesa, ból rozcięgna podeszwowego czy drętwienie przedniej spodniej części stopy). Czasami klin się również wsadza jak buty są ciut za krótkie. A masz wsadzone spojlery do buta? Nordica pochylenie cholewki opiera na spojlerach - przynajmniej moje GPX tak mają. Kuba
-
Z Twojego opisu wynika, że w technicach miałeś cholewkę bardziej pochyloną niż w Nordicach. Wsadzenie klina spowoduje, że bedziesz się czuł jakby cholewka była mniej pochylona: kąt między stopą a golenią będzie mniejszy. Kuba
-
Ojej.... Blizzard Thermo Firebird... Tlałki na takich jeździły, pół liceum o takich marzyłem... Potem się udało zdobyć Rossignoll SM VAS... Kuba
-
Po mojemu to raczej VR-17, a potem VR-27. Ładny opis początków tam (po prawej stronie na dole): https://books.google...epage&q&f=false Z innej strony o wspomnianym w tej notce Michele Arpin był artykuł w którymś numerze Ski z lat 1983-1984 ze zdjęciem i podpisem: "He's one passion is to touch the ski" Edit: znalazłem w Google books (choć bardziej bym się ucieszył gdybym go znalazł po przeprowadzce....): https://books.google...epage&q&f=false Kuba Użytkownik KubaR edytował ten post 17 luty 2020 - 12:02
-
O ile dobrze pamiętam to maks na Striefie to jest 40stopni czyli 85%. Kuba Wysłane z mojego SM-G970F przy użyciu Tapatalka
-
Piszę o górze kotłów czyli te najstromsze miejsca. Zaraz pod grzbietem. Jak wrócę do domu mogę znaleźć model okolic Kasprowego z nachyleniem. Cały kocioł jest dość płaski. Kuba Wysłane z mojego SM-G970F przy użyciu Tapatalka
-
Góra kotłów na Kasprowym ma powyżej 30stopni czyli powyżej 57% (45 stopni to nachylenie 100%). Nachylenie 35% to tylko około 20 stopni. Kuba Wysłane z mojego SM-G970F przy użyciu Tapatalka
-
he, he. A ja pójdę górą a Ty doliną..... Ostatnią kurtkę stricte narciarską miałem w latach 80-tych. Potem już tylko kurtki "górskie" + warstwy grzewcze, czasem antywiatrowe. Aktualnie chcę kupić kurtkę typowo narciarską tzn. z lekką ociepliną i dość pancerną powierzchnią. Dlaczego dokonuję migracji w stronę odwrotną? Najczęściej obecnie jeżdżę z dziećmi. Na razie, a podejrzewam, że jeszcze przez 2 lata ze starszą i myślę, że z 3-4 z młodszą nie spocę się aż tak bardzo. Jeżdżę na luzaczku, coś tam im pokazuje, czasem się pogonimy. Nawet jak nie jeżdżę z nimi to jeżdżenie na wyciągu traktuję jak relaks - chcę sobie pojeździć, a nie w każdym momencie jechać na 99%. Wystarczy mi 70. Ergo raczej się nie przemęczam. Podobnie nie mam i nie kupię slalomek, komórek itp. wystarczą mi takie lepsze allroundy (à propos: szukam takich o konstrukcji gigantki ale promieniu tak z 17m i długości circa 180cm). Kurtkę chcę mieć pancerną tzn. taką, że jak we mnie dzieciak wjedzie, zahaczę się o coś to nie zostanie z niej natychmiast firanka. Niestety nie lubię sztywnych azbestów z GTX'ów więc i tak musiałbym mieć dwie kurtki. Oczywiście na skitury/pseudo-freerajd to mam inny zestaw: bielizna wełniana, na wierzch hybryda. W plecaku na postoje i załamki pogody stary, służbowy, gruby primaloft himountaina zwany "waciokiem". Czasem do tego lekki GTX. I do tego jestem skąpy mentalnie - szkoda mi fajnego sprzętu na katowanie na wyciągu Kuba P.S. a i jeszcze jedno. Kieszeń na karnet rękawie
-
Wiązanie skiturowe dla koleżanki
KubaR odpowiedział MarioJ → na temat → Biegówki / Skitury / Ski-alpinizm
Trochę przesadzasz. Do ostrej jazdy to w "stajni" Fritschi jest Vipec. To o czym piszesz to tylko wyeliminowane wady(labo niedogodności) klasycznych JSW. Wręcz sensowność zastosowania niektórych z tych rozwiązań zależy bardziej od sztywności wzdłużnej narty, a inne (np. fajny bezpiecznik) mogą mieć ogólnie pozytywny aspekt. Do tego dochodzi jeszcze kwestia ergonomii. Przykładowo w Plumach i Dynafitach Speed Turn support jest przełączany przez obracanie wiązania (i czasem trzeba przyklęknąć), nieobrotowa piętka w Vipec'ach umożliwia uwolnienie pięty bez wypinania się z wiązania (podczas zjazdu po długiej a płaskiej dolinie bardzo fajne). Co do 200-250g na nodze to jak do Plumów, dynafitów doliczymy skistoper to ta różnica praktycznie znika. Dodatkowego ciężaru poniżej 200g nikt w miarę normalnie chodzący nie poczuje, nawet jak zrobi +1000 w górę. Jak biega to co innego. Mam takie wrażenie, że ostatnio waga sprzętu jest jakimś takim fetyszem. I o ile zejście z wagą wiązania z ~1kg na nodze do 0.5kg, czy nart z 1700g na 1200g jest wielkim postępem to już różnice 200g bardziej dają nam lepsze samopoczucie niż realny zysk w naszym wędrowaniu. No chyba, że się startuje w zawodach albo robi Haute Route w 24 godziny. Umiar cechuje mistrza. Podobno. Kuba -
Wiązanie skiturowe dla koleżanki
KubaR odpowiedział MarioJ → na temat → Biegówki / Skitury / Ski-alpinizm
????? Że sie tak zapytam: na czym polega to niedobranie poza wagą? Narta jest typowym allrounderem skiturowym i wiązanie też jest typowym allrounderem skiturowym. Jak takie wiązanie wpłynie negatywnie na nartę, na jazdę na niej itp. Jedyny trochę negatywny aspekt to faktycznie siła wypięcia, tu odpowiednik Dynafita czyli jakieś ST jest od 4 DIN. Kuba -
Z pewnym poślizgiem ale się włączę. Mam wrażenie, że o nartach mam jakieś drobne pojęcie. Ba nawet mam jakieś uprawnienia instruktorskie związane z górami i jazdą na nartach (choć nie stricte narciarskie). Z dziećmi spędzamy z Martą kupę czasu. Indoktrynacja była wieloletnia i wielotorowa - dzieciaki bywały z nami w górach na nartach wiele razy (Nuśka 1 raz w przerobionych pulkach transportowych - domontowałem fotelik samochodowy - pod Łabskim Szczytem jak miała 7 miesięcy). Potem bywała (a potem bywały) wielokrotnie gdzieś w górach z wykorzystaniem nosidełek - aczkolwiek miało to interesujący evfekt uboczny: nie bardzo mogła szczaić o co biega z tym wyciągiem - przecież narty są poto by można było iść w góry, odwiedzić Ciocię w schronisku a nie jak chomik jeździć w te i wewte Zresztą jak miała circa 2.5 roku to jak coś robiłem z nartami to się jej nie dało z nich zgonić. Zdjęcie załączone jest z bananem na ustach i hasłem "Nusia jeździ narty!" Ale pomimo tego wszystkiego dzieci do nauki oddałem instruktorom. Naprzód na nauczanie indywidualne, potem w takiej szkólce klubiku. Oczywiście jak jedna i druga złapała o co biega to oprócz jeżdżenia z instruktorem (a teraz klubem) jeżdżą co najmniej drugie tyle ze mną tyle, że tutaj nauczanie sprowadza się przypomnienia "zasad na stoku" a jeździ sobie totalnie dla przyjemności. Dlaczego tak - ano uważam, że nie znam się na pracy z dziećmi, nie do końca jestem przekonany, że moje nawyki i układ ciała jest dobrym wzorcem, a dzieci kopiują rodziców/trenerów. Więc padło na instruktorów czy trenerów. Być może mi było łatwiej bo ich wszystkich znam a połowa z nich była kiedyś moimi kursantami..... Moim zdaniem kupa czasu z dziećmi na nartach TAK ale jeśli mamy jakiekolwiek zastrzeżenia co do swoich kompetencji (nawet cierpliwości) to lepiej oddać fachowcowi. Kuba
- Poprzednia
- 1
- 2
- 3
- 4
- 5
- 6
- 7
- Dalej
-
Strona 2 z 8
