Ranking
Popularna zawartość
Treść z najwyższą reputacją w 11.07.2023 w Odpowiedzi
-
Ja tam jestem mało porządny a już rowerzysta kompletnie żaden.... nawet nie aspiruje bo nie wiem co to znaczy.. ps. ..dzięki @Mitek za Twoje patenty - skompletowałem dość fajny "set" - do mojego "żwirka" wchodzą 3 Namysłowy - u mnie we wsi nikt nie ma więc mam pretekst żeby sie przejechać na stacje benzynową dwie wsie dalej.. 😀5 punktów
-
Nie idz tą drogą...oparta jest ona na błędnym przeświadczeniu że w lecie alkohol jest główną przyczyną utonięć - błąd ...główna przyczyną utonięć jest woda..4 punkty
-
3 punkty
-
..masz Pieter "po drodze"....... po drodze jak pojedziesz po wino do Klasztoru kamedułów to na piwo do drugiego - Benedyktynów (niewiele zbaczając) ...a to już prosta droga żeby wstąpić do zakonu "pijarów" czy jakoś tak.... 🙂3 punkty
-
A gdzie i jaki browar? Bo mnie kusisz pijaku jeden. Widziałeś kiedyś, żeby się ktoś w alkoholu utopił? Zdecydowanie topią się w wodzie. 🤪 Raczej poszerzenie naczyń albo bardziej rozwalenie regulacji, zamiast się obkurczać na zimnie, to mogą się rozszerzyć, tracisz przez to więcej ciepła.3 punkty
-
Ciężko mówić o jednej przyczynie utonięć. To raczej duże uproszczenie. Z czasów kiedy jeszcze trenowałem ratownictwo wodne został mi wryte na całe życie, nigdy nie wchodź do wody po alkoholu. Zostały mi też dystanse, które pływam w otwartych akwenach, coraz częściej w towarzystwie moich dzieci. Moja córka, obecnie 10 lat, potrafi przepłynąć ze mną ponad 1000 metrów, skoro ona potrafi to nie powinno być to trudne dla dorosłego człowieka, wymaga jedynie odrobiny treningu i chwili czasu. Podstawową w mojej ocenie przyczyną utonięć, jest jednak brak umiejętności pływania i nie piszę tu o osobach które potrafiąc przepłynąć 20 metrów, twierdzą, że potrafią pływać. Druga przyczyna to brak systemowej nauki pływania w polskich szkołach (to co się obecnie odbywa, w niektórych placówkach, raczej stanowi działania pozorowane). Nie uczymy praktycznie pływania w otwartych akwenach. Nie uczymy o zagrożeniach i nie informujemy o nich. Gro utonięć w rzekach, to tak zwane czarne punkty. Miejsca np. ujścia jednej rzeki do drugiej, zachęcające płytką wodą i piaseczkiem. Bardzo często osoby w takich miejscach topią się będąc w wodzie po kolana. Zostają zassane przez zapadające się podwójne dno. Wypadnięcia z wszelkiej maści łódek, tu często po alkoholu podczas wędkowania, to kolejny klasyk. Wejścia do wody po długotrwałym przebywaniu na słońcu, tu można zaliczyć też nagłe wpadnięcie do wody np. z materaca. Mam też tak zwane utonięcia suche. Ile razy wchodząc do wody w słoneczny dzień schładzaliście stopniowo organizm ?3 punkty
-
Przecież mam aspergera. Ty pijaku. A co do terapii to wlasnie mam detoks, dlatego taki wk... chodzę i przyp... się do byle czego.3 punkty
-
3 punkty
-
Przeor Marek zaprasza wszystkich wyznafcuf tejże wiary. Wyznawcy VoDu także. Zakon Pijorów jest otwarty dla wszystkich. pozdrawiam2 punkty
-
2 punkty
-
1 punkt
-
Też nie wiem co znaczy, ale aspiruję. A że aż 3 browce wchodzą, to nie przypuszczałem, bo zawsze to jakieś wąskie się wydawało.1 punkt
-
Head już był, teraz z innej beczki. Każdy rejon plazy ma inna nazwę na cześć słynnego Włocha/ Włoszki. Była Sophia Loren, a nasz fragment nazywa się tak: przypadek? Nie sadze 😉1 punkt
-
Takie pyfko w lodówce bytuje na stałe, więc możesz zaczynać eskapady 😁 A rowerkiem do roboty staram się jeździć we wtorki i środy. Ostatnio wtorki nawet terenowo częściowo, a w soboty szosa. Porządny rowerzysta nie pije w trakcie jazdy i nie wozi toreb, w których wina czy piwa można zmieścić. A że aspiruję to bycia porządnym to wiesz... A tak naprawdę to przy góralu mam sporą torbę podsiodłową, ale w szosie tylko maleństwo, reszta w kieszeniach. Więc nie udźwignę. Niestety z uwagi na słaby łeb, nawet jedno piwo czuję i jedzie się niekomfortowo.1 punkt
-
1 punkt
-
Marcowe w lipcu😉. Bez soku. Z lokalnego browaru. Mętne, ale dobre. pozdrawiam PS. Pszeniczne będzie w tym tygodniu w weekend po 2-óch miesiącach nieobecności. Jest kolejna okazja aby się napić 🙂.1 punkt
-
Ja jestem na razie obiecującym alkoholikiem, taki wchodzi dziś czwarty browar wieczorem:1 punkt
-
1 punkt
-
Dzień Dobry Mam na imię Marek i jestem alkoholikiem. pozdrawiam ps. Odebrałem z serwisu rower, nie mogłem się oprzeć.1 punkt
-
Dziś było fit z samego rana, bieganie boso po płazy. Teraz plażowanie, weszły pizzę na obiad podlane browarami. Żyć nie umierać1 punkt
-
No cóż? Dla mnie sezon niestety już się skończył. Z ostatniego marcowego wyjazdu wróciliśmy w połowie marca. Było dobrze, wręcz bardzo dobrze! Pogoda dopisała, więc pojeżdżone było po kokardkę 🙂! Apka pokazała ponad 1600km zjazdu w sezonie 2022/23 więc... co tu dużo gadać. Niestety zaraz po powrocie wpadłem w niezły kołowrót w robocie, istne urwanie kapelusza dlatego piszę dopiero teraz. Naprawdę jestem "syty" nart! Bardzo udany kolejny sezon. Jeździliśmy po około 6h dziennie. Rano rozjeżdżenie na sztruksie, a potem co kto lubi. Kolega wyskakiwał czasem obok nartostrad, ja raczej na. Zwykle tak ze dwie godzinki coś tam sobie ćwiczyłem. W tym sezonie głównie kontrolę szybkości na ściankach. Dalej nie jest tak jak bym chciał, ale postęp spory. Wreszcie załapałem o co chodziło Adamowi "Duchowi" gdy pisał, że musi być "miękko, mięciutko...". Przy śmigu hamującym, chcąc uzyskać większy opór narty, usztywniałem nogę zewnętrzną. Uniemożliwiało mi to płynne przejście do nowego skrętu, stąd "szarpanina" i poczucie, że coś jest nie tak... Oczywiście zasadniczy błąd ale sporo czasu zabrało mi aby to zrozumieć w praktyce. Ulga duża i poczucie swobody, pewności i płynności - bezcenne! Ale oczywiście jest jeszcze spory "room for improvement", co zresztą w sumie mnie cieszy, bo zabawa będzie z tym nadal... To by było tak z grubsza na tyle. Zwyczajowo wklejam kilka fotek. Pozdr4all 🙂 !1 punkt
-
Marcps, Myśmy tego nie wybierali. Byliśmy jak co dzień na jakieś 2500m i tam zaczynaliśmy zjazdy. Słońce itp... W pewnym momencie pojawiły się obłoczki i troskę wiatru. Nic nie zapowiadało zmiany pogody. Potem dosłownie z minuty na minutę wzmagał się wiatr. Poszedłem na siusiu i gdy wyszedłem to już chmury i sypie. My w dół a tam coraz gorzej. Byliśmy we dwójkę. W Szwajcarii oznakowania tras są nie takie jak w Austrii (rzadsze). Za cholerę w tej zamieci nie było widać następnej tyczki. Trasy zasypane i nie wiesz czy jeszcze jesteś na trasie czy już cholera wie gdzie. A tam jest gdzie spaść, to nie Italia gdzie wszystko jest "wylizane" i uładzone. Wiedzieliśmy, że poniżej nas jest stacja pośrednia. "Zjeżdżaliśmy" dosłownie po metrze lub pół metra bo nie wiesz czy zaraz ziemia się nie urwie. Często zsuwaliśmy się bokiem. Trwało to ponad godzinę. Wreszcie znaleźliśmy. Nawet sobie nie wyobrażasz jaka to ulga. Kolejka była zatrzymana ale postanowili wciągnąć nas na górę. Ośrodek już był zamknięty, wszyscy ewakuowani. Tam po około godzinie zwieźli nas z częścią obsługi na dół. Ot, przygoda... 🙂1 punkt