Skocz do zawartości

Moje Mielno


grimson

Rekomendowane odpowiedzi

Takie tam z jedndniowki w Mielnie.

Pierwsza wizyta w Mielnie od 2020 roku. Plaza została naprawiona po sztormie, który uszkodził jedną z lepszych tego typu miejscówek w PL.

Na miejscu sporo ludzi, ale bez tłumów. Pogoda piękna. Sporo lokalów z gastro już otwartych. 

Droga do i z Mielna Ok, bez korków. Szczególnie z powrotem było pusto, przejechane na esce Koszalin- Szczecin 100km na tempomacie bez redukowania prędkości. 

IMG_5624.jpeg

IMG_5620.jpeg

IMG_5609.jpeg

IMG_5608.jpeg

IMG_5625.jpeg

Edytowane przez grimson
  • Like 2
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

35 minut temu, Mitek napisał:

Bardzo proszę o przybliżenie technologii "naprawiania plaży po sztormie" - może jakieś dane wyspecjalizowanej firmy albo coś...

Plaża w Mielnie nie do poznania - Balticport - Nieruchomości nadmorskie

ja się pytam forumowego experta od wszystkiego, czy opisane w linku działania były wykonane zgodnie ze sztuką?

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Cześć

Rzeczywiście mój błąd -przepraszam - bo dla mnie plaża to określenie jednoznaczne,genetyczne i NIE DA się jej ustabilizować, chyba, że zabudujesz ją betonowym falochronem. Ty rozumiesz to zupełnie inaczej i dla Ciebie dziennikarz napisał te populistyczne bzdury.

Pozdro

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

5 minut temu, Mitek napisał:

Oczywiście.

Niestety w podobny sposób myśli - nie myśli raczej spora część społeczeństwa. Masz własne zdanie na temat mierzenia temperatury możesz mieć w każdym temacie. Niestety nie jest to zabawne bo masz też głos.

I na tym polega forum, możliwość swobody wypowiedzi. Dla niedoszłego pilota F16 także.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Tak tylko wypowiedzi powinny być sensowne.

Np. mnie łączysz z pilotowaniem F-16 i Penatgonem - gdzie wiadomo, że od zawsze mam poglądy zdecydowanie pacyfistyczne, głoszące łączenie ludzi a nie dzielenie itd. Mam wrażenie, że po prostu inaczej nie umiesz, nie umiesz wyjść poza swoją ścieżkę myślenia. 

Ja rozumiem zachwyt nad "naprawą" plaży. Dla części ludzi plaża kojarzy się z tego typu infrastrukturą i wizerunkiem. Natomiast zapewniam, że pierwszy sztorm zabierze cały piach do linii wydm bo taka jest dynamika środowiska. Plaża oczywiście natychmiast się odbuduje bo na tym odcinku wybrzeża przeważa zdecydowanie akumulacja i ... tyle.

Naprawić można towarzyszącą plaży infrastrukturę dla plażowiczów, jak chodniczki, kosze na śmieci czy dojścia, falochronami palowymi zmniejszyć intensywność oddziaływania falowania, żeby korzystanie z kąpieli było nieco bezpieczniejsze (coś za coś bo falochron generuje inne zagrożenia) itd.

Sprytnie pociągnięto solidną kasę (oczywiście ze znienawidzonej przez paru debili Unii - ci najbardziej ciągną i korzystają na tym, żeby było śmieszniej) co ładnie populistycznie sprzedano w artykuliku dla 4 letniego dzieciaka.

Zapraszamy do Mielna na wakacje, mamy zupełnie nową idealną plażę!

Taka prawda.

 

Edytowane przez Mitek
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

4 godziny temu, grimson napisał:

Nieś kaganek oświaty, niech jasność wiedzy rozjaśni mrok średniowiecza, niekompetencji, kołtuństwa i zaprzaństwa. Swoją drogą nie jesteś teraz w Pentagonie, doradzając twardogłowym jakby tu jeszcze lepiej uderzyć na obiekty w Iranie?

Nie zaczepiaj nikogo po pięćdziesiątce. Serio. To nie są ludzie – to gatunek przetrwania. Twardzi jak chleb z ubiegłego tygodnia, szybcy jak kapcie babci lecące w twoją stronę.
Zanim skończyli 2 lata, potrafili rozpoznać nastrój matki po stuknięciu garnkiem w kuchni. W wieku 5 lat mieli klucz do domu na sznurku i wiedzieli, że „obiad jest w piekarniku – podgrzej, ale nie spal”. W wieku 7 lat gotowali zupę pomidorową bez przepisu, a w wieku 9 już wiedzieli, jak uszczelnić kran i uciec przed psem sąsiada z wiadrem na głowie. Z łatwością obsługiwali pralkę Franię i potrafili wymienić dętkę w rowerze.

Letnie dni spędzali na świeżym powietrzu – od rana do zmroku. Bez komórek, za to z konkretnym planem: trzepak, rzeka, kapsle i wracanie do domu po ciemku z kolanami wyglądającymi jak mapa szlaku bojowego. I jakoś przeżyli. Czasem trzeba było łatać kolano domowym sposobem z użyciem śliny i liścia babki. A jak bolało – to się nie płakało, tylko słyszało: „Nie boli, nie urwało”. Jedli chleb z cukrem, pili wodę z węża ogrodowego (pełną mikrobiomu, którego dziś zazdrości niejeden jogurt). Nikt wtedy nie miał alergii. A jak miał, to się nie przyznawał.

Większość z nich przeszła minimum jedną próbę porwania przez obcych… albo przez własnych kuzynów na wakacjach u cioci. Znają 15 sposobów usuwania plam z trawy, smaru, krwi, błota i atramentu z pióra wiecznego – bo kiedyś człowiek musiał wyglądać czysto, zanim wrócił do domu.
To jeszcze nic. W swoim życiu przeżyli:
– radio tranzystorowe,
– telewizor czarno-biały,
- gramofon do odtwarzania muzyki z płyt winylowych,
– magnetofon szpulowy i kasetowy,
– walkmana,
– magnetowid (z funkcją „tracking”),
– płyty CD i discman,
– a dziś trzymają tysiące piosenek w kieszeni i… tęsknią za szumem kasety przy przewijaniu ołówkiem.

A jak już zdobyli prawo jazdy, to jechali Fiatem 126p na drugi koniec Europy – bez noclegów, bez klimatyzacji, bez GPS-a. Wspomagali się tylko atlasem drogowym, gdzie całe Niemcy mieściły się na dwóch stronach, a w kieszeni mieli waluty różnych krajów w kwotach ledwo wystarczających na przeżycie. I jakoś dojechali. Bez Google Translate, za to z uśmiechem i kanapką z jajkiem w bagażniku.
To ostatnia generacja, która wie, jak wyglądało życie bez internetu, bez zasięgu, bez zmartwień o baterię w telefonie – bo go po prostu nie było. Ci ludzie znają różnicę między telefonem stacjonarnym a telefonem „na sznurze w przedpokoju”, oni mieli zeszyt z przepisami, a nie aplikację i nie potrzebowało przypomnienia o urodzinach – bo się pamiętało albo... się nie przychodziło.
Pokolenie 50 to ludzie, którzy:
– potrafią naprawić wszystko taśmą izolacyjną, spinaczem i kombinerkami,
– mieli tylko jeden kanał w telewizji i jakoś się nie nudzili,
– wiedzą, co to "przewijanie palcem" – ale w książce telefonicznej,
– i wiedzą, że jak nie odbierasz, to „znaczy żyjesz – oddzwonisz”.
Oni są inaczej zbudowani. Mają w sobie azbest emocjonalny, odporność z PRL-u i refleks ćwiczony na trzepaku. Ostatni prawdziwi ninja codzienności.

Nie zaczepiaj pięćdziesięciolatka. On widział więcej, przeżył więcej i ma w kieszeni miętówki, które mają więcej lat niż twoje dziecko. On przeżył dzieciństwo bez fotelika, bez kasku i bez filtra przeciwsłonecznego, edukację bez laptopa i młodość bez scrollowania. Nie potrzebuje Google’a, bo ma instynkt.
A mimo to ma więcej wspomnień niż cała twoja galeria w chmurze.

  • Like 2
  • Thanks 1
  • Haha 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

3 godziny temu, kordiankw napisał:

Nie zaczepiaj nikogo po pięćdziesiątce. Serio. To nie są ludzie – to gatunek przetrwania. Twardzi jak chleb z ubiegłego tygodnia, szybcy jak kapcie babci lecące w twoją stronę.
Zanim skończyli 2 lata, potrafili rozpoznać nastrój matki po stuknięciu garnkiem w kuchni. W wieku 5 lat mieli klucz do domu na sznurku i wiedzieli, że „obiad jest w piekarniku – podgrzej, ale nie spal”. W wieku 7 lat gotowali zupę pomidorową bez przepisu, a w wieku 9 już wiedzieli, jak uszczelnić kran i uciec przed psem sąsiada z wiadrem na głowie. Z łatwością obsługiwali pralkę Franię i potrafili wymienić dętkę w rowerze.

Letnie dni spędzali na świeżym powietrzu – od rana do zmroku. Bez komórek, za to z konkretnym planem: trzepak, rzeka, kapsle i wracanie do domu po ciemku z kolanami wyglądającymi jak mapa szlaku bojowego. I jakoś przeżyli. Czasem trzeba było łatać kolano domowym sposobem z użyciem śliny i liścia babki. A jak bolało – to się nie płakało, tylko słyszało: „Nie boli, nie urwało”. Jedli chleb z cukrem, pili wodę z węża ogrodowego (pełną mikrobiomu, którego dziś zazdrości niejeden jogurt). Nikt wtedy nie miał alergii. A jak miał, to się nie przyznawał.

Większość z nich przeszła minimum jedną próbę porwania przez obcych… albo przez własnych kuzynów na wakacjach u cioci. Znają 15 sposobów usuwania plam z trawy, smaru, krwi, błota i atramentu z pióra wiecznego – bo kiedyś człowiek musiał wyglądać czysto, zanim wrócił do domu.
To jeszcze nic. W swoim życiu przeżyli:
– radio tranzystorowe,
– telewizor czarno-biały,
- gramofon do odtwarzania muzyki z płyt winylowych,
– magnetofon szpulowy i kasetowy,
– walkmana,
– magnetowid (z funkcją „tracking”),
– płyty CD i discman,
– a dziś trzymają tysiące piosenek w kieszeni i… tęsknią za szumem kasety przy przewijaniu ołówkiem.

A jak już zdobyli prawo jazdy, to jechali Fiatem 126p na drugi koniec Europy – bez noclegów, bez klimatyzacji, bez GPS-a. Wspomagali się tylko atlasem drogowym, gdzie całe Niemcy mieściły się na dwóch stronach, a w kieszeni mieli waluty różnych krajów w kwotach ledwo wystarczających na przeżycie. I jakoś dojechali. Bez Google Translate, za to z uśmiechem i kanapką z jajkiem w bagażniku.
To ostatnia generacja, która wie, jak wyglądało życie bez internetu, bez zasięgu, bez zmartwień o baterię w telefonie – bo go po prostu nie było. Ci ludzie znają różnicę między telefonem stacjonarnym a telefonem „na sznurze w przedpokoju”, oni mieli zeszyt z przepisami, a nie aplikację i nie potrzebowało przypomnienia o urodzinach – bo się pamiętało albo... się nie przychodziło.
Pokolenie 50 to ludzie, którzy:
– potrafią naprawić wszystko taśmą izolacyjną, spinaczem i kombinerkami,
– mieli tylko jeden kanał w telewizji i jakoś się nie nudzili,
– wiedzą, co to "przewijanie palcem" – ale w książce telefonicznej,
– i wiedzą, że jak nie odbierasz, to „znaczy żyjesz – oddzwonisz”.
Oni są inaczej zbudowani. Mają w sobie azbest emocjonalny, odporność z PRL-u i refleks ćwiczony na trzepaku. Ostatni prawdziwi ninja codzienności.

Nie zaczepiaj pięćdziesięciolatka. On widział więcej, przeżył więcej i ma w kieszeni miętówki, które mają więcej lat niż twoje dziecko. On przeżył dzieciństwo bez fotelika, bez kasku i bez filtra przeciwsłonecznego, edukację bez laptopa i młodość bez scrollowania. Nie potrzebuje Google’a, bo ma instynkt.
A mimo to ma więcej wspomnień niż cała twoja galeria w chmurze.

I myślą. No i niestety to już nie jest po 50 ale stukające 60 - tak jak i u ciebie zresztą. A Grimsonowi nie musisz pisać takich epistoł. On to wszystko wie, nie widział ale słyszał przeczytał, zna źródła i ma wyrobione zdanie, jedyne słuszne.

A co do opisanych przez Ciebie szczegółów to, aż dziwne ile rzeczy pasuje...

Pozdro

Edytowane przez Mitek
  • Haha 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dołącz do dyskusji

Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.

Gość
Dodaj odpowiedź do tematu...

×   Wklejono zawartość z formatowaniem.   Usuń formatowanie

  Dozwolonych jest tylko 75 emoji.

×   Odnośnik został automatycznie osadzony.   Przywróć wyświetlanie jako odnośnik

×   Przywrócono poprzednią zawartość.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz bezpośrednio wkleić grafiki. Dodaj lub załącz grafiki z adresu URL.

×
×
  • Dodaj nową pozycję...