Skocz do zawartości

Upadki na nartach,jak często i dlaczego upadamy?


Kuba99

Rekomendowane odpowiedzi

Widziałam wczoraj relację z polskich stoków na temat wypadków. Jako jedną z przyczyn podano brak odpowiedniej aklimatyzacji. Domyślam się, że dotyczy to głównie osób, które wyjeżdżają z innego regionu Polski przed świtem i przyjeżdżają prosto na stok.


Warto z rana trekking zrobić wówczas.
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • Odpowiedzi 215
  • Dodano
  • Ostatniej odpowiedzi

Top użytkownicy w tym temacie

Top użytkownicy w tym temacie

Witam

 

To prawo wyboru jest w życiu mocno ograniczone. Tylko nie chce się tego widzieć, albo się jest na tyle niedorosłym, że się o tym nie wie.

 

Nie ma się własnej rodziny, ale się ma rodziców, którzy się męczyli, by zapewnić byt dziecku. Wychować go. I liczyli, że kiedyś będzie wsparciem, choćby duchowym dla nich, czy zapewni kontynuację rodu. To już jest poważne ograniczenie. Dalej nie ma się rodziny, nie zna rodziców. Absolutny luzak. Ale jest społeczeństwo, którego środki ratują luzaka. Podejmuje się akcję poszukiwawczą, naraża życie ratowników, nie mówiąc o tak "prymitywnej" sprawie jak kasa. To są ograniczenia. 

 

Każdy ekstremalny sport jest egoizmem. Uprawia się go w warunkach pewnego "komfortu". Nie wnikając we "wpółczynnik", ilu w danej dyscyplinie nie dożywa(lub nie zostaje kaleką) na liczbę uprawiających, do śmierci. "Ekstremalnym sportem" jest przecież wojna. I czasami się wydaje, że niektórym jest jej brak. Wtedy szukają(szukali) szans w ISIS.

 

Pozdrawiam

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

To dlaczego jeździsz na nartach? Niepotrzebnie ryzykujesz zniszczenie życia poza nartami.


Myślisz naprawdę zero-jedynkowo.


Bzdura. Będziesz miał grubszą piankę na głowie to pochłonie więcej energii co zimniejszy szanse pęknięcia czaszki itp.. Głowa zostanie wyhamowana na dłuższej drodze - mózg ulegnie mniejszemu przeciążeniu.  Gdyby tak nie było to używanie kasków w ogóle nie miałoby sensu.


Chcesz, to w to wierz. Ja swoje przeczytałem i nie wierzę. Ulubione cytaty, jaki mam z tego okresu brzmą (o ile dobrze pamiętam):

"Jeździj na nartach w kasku w sposób, w jaki byś jeździł bez niego".
oraz
"Po ryzykownej sytuacji zadaj sobie pytanie, czy pojechałbyś tak samo bez kasku. Jeśli odpowiedź brzmi 'nie', zmień swoją jazdę"

Autor obydwu jest (był?) ratownikiem górskim i lekarzem. Niestety, jego strona przestała być utrzymywana.
 

Masz takie podejście czy o co chodzi?


Ja właśnie nie twierdzę, ze nic się nie stało. Moim zdanie stało się i to na tyle poważnie, że trzeba wyciągnąć wnioski, żeby ryzyko powtórki ograniczyć do minimum, bo przy powtórce może być gorzej.
Ale w sumie Zając ma rację. Wasza jazda, wasze życie. Mi to krzywdy nie robi.

Pozdr
Marcin
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

 

Myślisz naprawdę zero-jedynkowo.

 

Tylko to da 100% pewności.

 

 

Chcesz, to w to wierz. Ja swoje przeczytałem i nie wierzę. Ulubione cytaty, jaki mam z tego okresu brzmą (o ile dobrze pamiętam):

"Jeździj na nartach w kasku w sposób, w jaki byś jeździł bez niego".
oraz
"Po ryzykownej sytuacji zadaj sobie pytanie, czy pojechałbyś tak samo bez kasku. Jeśli odpowiedź brzmi 'nie', zmień swoją jazdę"

 

Tak właśnie jeżdżę. Jedyna różnica to uderzenie głową w tyczkę, które czasem można zaryzykować, gdzie w kasku jest niegroźne a bez byłoby co najmniej bolesne.

 

Zaprzeczanie fizyce nie zwiększy mojego bezpieczeństwa.

Dlaczego chce kupić lepszy kask? Bo wiem że nic więcej w tej sytuacji nie mogę zrobić.

 

 

że trzeba wyciągnąć wnioski, żeby ryzyko powtórki ograniczyć do minimum, bo przy powtórce może być gorzej.

 

Problem w tym, że to nie przypadek, gdzie cisnąłem na maxa i się "nie udało". Tutaj ryzyka powtórki prawdopodobnie nie można ograniczyć, oprócz nie jeżdżenia na nartach czy poruszania się tylko ześlizgiem z V<20km/h.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ale osoby bojaźliwe: oswajać z upadkami, gdyż paniczny lęk przed gleba może być właśnie przyczyną upadku lub pogorszyć jego konsekwencje.

 

Nikt, kto panicznie boi się upadku nie jeździ na nartach. Ani zawodnicy, ani goprowcy, ani ci co tylko pługiem, ani dzieci, ani ich mamy. Nikt. Bo gdyby się bali, to by nie jeździli. To po pierwsze.

Po drugie - nikt tak naprawdę nie lubi się wywalać na nartach. Tylko, że niektórzy starają się tego unikać (nawet kosztem prędkości czy efektywności), a inni starają się mniej.

To trochę, jak z unikaniem mandatów na drodze. Nikt nie lubi ich płacić. Tylko, że jedni jeżdżą zgodnie z przepisami, a inni liczą na to, że nikt ich nie złapie. Ci pierwsi też nie mają gwarancji, że nigdy nie zapłacą, bo zawsze mogą coś przeoczyć, zapomnieć się, czy zagapić. Ale starają się bardziej od tych drugich.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

"upadki narciarskie"

Nie kazdy chce ich unikac...(ja i wielu moich znajomych)
Dobrze, ze sie zdarzaja... (zabezpieczaja przed nastepstwami grozniejszych)

Ja unikam, choć się czasami potrafią przytrafić i zazwyczaj nie mam pojęcia co było przyczyną ;)

Wolę unikać, bo wszystkie złamania kości, zwichnięcia i zerwania wiązadeł moich znajomych na nartach były efektem "niegroźne" wyglądających wywrotek. Te spektakularne z dużą prędkością, chmurą śniegu i wieloma koziołkami zazwyczaj kończą się zebraniem sprzętu i otrzepaniem się.
Dlatego lepiej na wszelki wypadek jak tylko można to uniknąć.
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

 

Nikt, kto panicznie boi się upadku nie jeździ na nartach.

 


Osób, które bardzo boją się upadku jeździ całkiem dużo. Czasem jest to lęk wręcz paniczny.

Przykładów znam wiele:

Moja mama, siostra, koleżanka Sary, forumowa Estka, większość emerytów itd.

 

 

To trochę, jak z unikaniem mandatów na drodze. Nikt nie lubi ich płacić. Tylko, że jedni jeżdżą zgodnie z przepisami, a inni liczą na to, że nikt ich nie złapie. Ci pierwsi też nie mają gwarancji, że nigdy nie zapłacą, bo zawsze mogą coś przeoczyć, zapomnieć się, czy zagapić. Ale starają się bardziej od tych drugich.

 

W pełni zgodnie z przepisami to w PL prawie nikt nie jeździ. Są natomiast tacy co cisną grubo ponad normę i tacy co przepisy przekraczają tylko trochę. Mandaty płacą podobnie często bo Ci pierwsi mają zawsze włączone janosiki, CB radio i dobrze znają nawyki Policji.

 

 

1). Kiedy zaczynałam jeździć i często płużyłam, najbardziej bałam się "szpagatu". Kiedy go w końcu zrobiłam, przekonałam się, że moje obawy były słuszne, bo boli to tak, jak sobie wyobrażałam :wacko:.

2). Syn, widząc moją zachowawczą prędkość, namawiał mnie na "puszczenie nart". W końcu postanowiłam się przełamać i pojechać jak najszybciej, ale po przekątnej stoku (dla bezpieczeństwa). Stok był pusty (co kontrolowałam cały czas), ale nade mną jechał mój mąż. W pewnym momencie on zrobił ruch, jakby chciał przeciąć mój tor, a ja spanikowałam i na pełnej prędkości zrobiłam odwrót... Nauczyłam się, że lepiej jeździć wolniej, niż mieć ciągle przed oczami ziemię zbliżającą się do mojej twarzy.

 

W obu przypadkach o upadku zadecydował głównie paniczny strach. W tym drugim sama to opisałaś.

W tym pierwszym to moje przypuszczenie gdyż nigdy na nartach szpagatu nie zrobiłem. Sara też nie i większość znanych mi osób także nie. (pomijam małe dzieci bo one często się tak przewracają ale nie jest to dla nich groźne ani bolesne) 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

 

Osób, które bardzo boją się upadku jeździ całkiem dużo. Czasem jest to lęk wręcz paniczny.

Przykładów znam wiele:

Moja mama, siostra, koleżanka Sary, forumowa Estka, większość emerytów itd.

 

 

W pełni zgodnie z przepisami to w PL prawie nikt nie jeździ. Są natomiast tacy co cisną grubo ponad normę i tacy co przepisy przekraczają tylko trochę. Mandaty płacą podobnie często bo Ci pierwsi mają zawsze włączone janosiki, CB radio i dobrze znają nawyki Policji.

 

Wszystko zależy od indywidualnych cech psychicznych oraz fizycznych. Miałem kilkanaście konkretnych "dzwonów" na nartach, uderzeń w hokeju, dachowania, uderzeń w bariery, karuzel itp. autem ( motorsport podnosi moją adrenalinę bardzo wysoko) nigdy nie zakładam, że coś może się wydarzyć - wypadek, uraz itd. Niemniej jednak zwracam dużą uwagę na innych użytkowników nie zawsze rozgarniętych na stoku czy drodze. Z wiekiem człowiek przewiduje więcej niż młody.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

 

Wszystko zależy od indywidualnych cech psychicznych

 

No właśnie a ja należę do tych raczej bardziej ostrożnych, tylko na forum postrzegają mnie jako ekstremalistę.

Mogę sobie cisnąć na maxa na gokartach albo między pachołkami na parkingu ale rajdówką między drzewami już bym się za bardzo bał i przez to prędzej bym wydzwonił. Obie skrajności są niekorzystne, zarówno za duża pewność jak i zbyt silny strach.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

"Jeździj na nartach w kasku w sposób, w jaki byś jeździł bez niego".
oraz
"Po ryzykownej sytuacji zadaj sobie pytanie, czy pojechałbyś tak samo bez kasku. Jeśli odpowiedź brzmi 'nie', zmień swoją jazdę"


Tak właśnie jeżdżę. Jedyna różnica to uderzenie głową w tyczkę, które czasem można zaryzykować, gdzie w kasku jest niegroźne a bez byłoby co najmniej bolesne.


To łatwo zweryfikować. Na następny wyjazd bez tyczek zostaw kask, zbroję i żółwia w domu i sprawdź, czy powyższa deklaracja jest prawdziwa.
Pozdr
Marcin
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

No właśnie a ja należę do tych raczej bardziej ostrożnych, tylko na forum postrzegają mnie jako ekstremalistę.

Mogę sobie cisnąć na maxa na gokartach albo między pachołkami na parkingu ale rajdówką między drzewami już bym się za bardzo bał i przez to prędzej bym wydzwonił. Obie skrajności są niekorzystne, zarówno za duża pewność jak i zbyt silny strach.

I doszliśmy do sedna tematu. Za silny strach blokuje wszystko. Mam taką zasadę jechać nie bać się ale z rozsądkiem.

Ktoś kiedyś zrobił mi zdjęcie jak jadę w zakręcie na dwóch kołach ( czułem, że tak było ale aż tak wysoko tego się nie spodziewałem) - nie wystraszyłem się ale z kolegami była analiza dlaczego tak się stało - za szybko i minimalnie zła linia.

W przełożeniu na narty czasami jest tak, że człowiek minimalnie coś spóźni, nie dociśnie, rozluźni się i wtedy albo opanuje sytuację lub zaliczy glebę ( bez urazów lub wywózka ze stoku w zależności od szczęścia ). 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

To łatwo zweryfikować. Na następny wyjazd bez tyczek zostaw kask, zbroję i żółwia w domu i sprawdź, czy powyższa deklaracja jest prawdziwa.
Pozdr
Marcin

 

Wiem jak jeździłem nie mając jeszcze zbroi i kasku. O wiele bardziej niebezpiecznie niż teraz. (choć byłem wtedy młodszy)

Bez kasku i zbroi (z uwagi na wagę) zjeżdżałem też z Piku Lenina, gdzie otarłem się o śmierć. Myślę, że to wystarczy.

Po co mam teraz jeździć bez kasku? Żeby się bardziej narażać dla udowodnienia czegoś na forum?

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

 

Osób, które bardzo boją się upadku jeździ całkiem dużo. Czasem jest to lęk wręcz paniczny.

Przykładów znam wiele:

Moja mama, siostra, koleżanka Sary, forumowa Estka, większość emerytów itd.

 

W obu przypadkach o upadku zadecydował głównie paniczny strach. W tym drugim sama to opisałaś.

W tym pierwszym to moje przypuszczenie gdyż nigdy na nartach szpagatu nie zrobiłem. Sara też nie i większość znanych mi osób także nie. (pomijam małe dzieci bo one często się tak przewracają ale nie jest to dla nich groźne ani bolesne)

 

Proszę mnie natychmiast wykreślić z tej listy  :wacko:. Nigdzie nie napisałam, że panicznie boję się upadku

Napisałam, że najbardziej bałam się "szpagatu", bo w porównaniu z innymi upadkami wydawał mi się najmniej przyjemny.

Moja druga gleba wynikała z przeszarżowania. Nie przewidziałam (a powinnam), że na pustym stoku będę nagle musiała ominąć przeszkodę. Wystraszyłam się, nie upadku, tylko tego, że na pełnej prędkości zderzę się z własnym mężem. Mój upadek był konsekwencją uniknięcia zderzenia.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Proszę mnie natychmiast wykreślić z tej listy  :wacko:. Nigdzie nie napisałam, że panicznie boję się upadku

Napisałam, że najbardziej bałam się "szpagatu", bo w porównaniu z innymi upadkami wydawał mi się najmniej przyjemny.

Moja druga gleba wynikała z przeszarżowania. Nie przewidziałam (a powinnam), że na pustym stoku będę nagle musiała ominąć przeszkodę. Wystraszyłam się, nie upadku, tylko tego, że na pełnej prędkości zderzę się z własnym mężem. Mój upadek był konsekwencją uniknięcia zderzenia.

 

To jest Twoja wersja ale na mojej liście zostaniesz. :)

 

Małe wyjaśnienie do pkt. 2:

Gdybyś się tak nie bała to pojechała byś normalnie, jak każdy w podobnej sytuacji, czyli na krechę w dół a nie w poprzek "dla bezpieczeństwa".

Gdybyś się tak nie bała (tu faktycznie zderzenia nie upadku) to pewnie ominęłabyś męża bez gleby.

Jeśli chodzi o punkt. 1

Szpagat jest  bardzo dziwnym upadkiem. Poza małymi dziećmi, najczęściej zdarza się uczącym się i ostrożnym początkującym.

istnieje zatem przypuszczenie, że ten typ gleby charakterystyczny jest dla silnego strachu przed upadkiem.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

W takim razie... ja Ciebie umieszczam na mojej liście forumowych szaleńców stokowych :angry:.

Oto ona:

1. Spiochu.

 

Od zawsze starałem się poskromić lęk. Nareszcie się udało!

Nie dosyć, że trafiłem na taką zaszczytną listę to jeszcze na pierwszym miejscu!

Normalnie pękam z dumy. ;)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

No dobra, dorzucę 3 grosze wracając do tematu wątku ;)

Panicznie to na pewno nie, ale śmiało mogę się przyznać, że od tego sezonu boję się upadku :P

Wszystko skądś się bierze, u mnie z tzw. doświadczenia życiowego, które rok temu zaprowadziło mnie pod nóż tzn. igłę, gdzie dokonano małego zabiegu usunięcia przepukliny jądra miażdżystego krążka międzykręgowego w moim kręgosłupie. Z medycznego punktu widzenia wszystko jest ok, ale ja cały czas teraz już czuję że mam kręgosłup, zwłaszcza w odcinku lędźwiowym, zwłaszcza na muldach, kiedy sobie z narciarskiej radości podskoczę na hopce itp. Muszę tego unikać. Nie wyobrażam też sobie, co by było, gdybym w aktualnym stanie przywaliła o lód z rozpędu...

Nie przeszkadza mi to mimo wszystko starać się jeździć lepiej, a przez to też szybciej, bo bardziej używając krawędzi niż ślizgu.

W tym sezonie zaliczyłam już kilka upadków, wszystkie niegroźne, wynikające ze "zmęczenia materiału". Na Hintertuxie dosłownie zaplątały mi się 2x nogi na płaskim terenie przed orczykiem :D, jakiegoś tam wybicia na muldzie też nie opanowałam - zdarza się. To wszystko na małych prędkościach, bo jeśli już czuję że nogi słabną, to staram się maksymalnie kontrolować prędkość.

Co jest istotne, to że dzięki przygotowaniu fizycznemu uniknęłam iluś tam innych możliwych wywrotek. Przygotowanie kondycyjne do nart nie jest łatwe jeśli trzeba unikać dynamicznych ćwiczeń, podskoków, większego obciążenia itp. ale mimo wszystko się udało, co mnie bardzo cieszy. Zaskakująco skuteczne dla mnie były ćwiczenia pilates z elementami jogi, które stabilizują sylwetkę i uczą wyczucia równowagi. Cieszę się, że udało mi się zaliczyć cało i zdrowo wyjazd w Alpy, i jeszcze kilka potem jednodniówek.

Podsumowując: nigdy się nie bałam, ale teraz czuję respekt przed prędkością czy to na nartach czy np. na rolkach - czyli tam gdzie zahamowanie w miejscu nie jest takie oczywiste. Żeby czuć się w miarę komfortowo w takiej sytuacji, trzeba znać swoje możliwości i pracować nad formą fizyczną tak żeby nagła reakcja ciała nie wiązała się od razu z kontuzją.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Wy tu pitu pitu :) a ja objeździłem dziś nowe Elany Master.

Powiem krótko.

Zachowawcza jazda na nich to jak ................stosunek przerywany :)

 

To jest kosmos.

Ta narta ma napęd.

Przyśpiesza niewiarygodnie i nie wyobrażam sobie jak można z tego rezygnować w imię jakiegoś, czegoś, zwanego enigmatycznie "bezpieczeństwo" :)

Górka (Myślenice) pusta.

Warunki jak kiedyś.

Mega zima i prawdziwy śnieg.

Jest nas z 10 osób.

W drugim przejeździe w tyczkach wyciąłem "poczwórnego Rittbergera" :) Może to był jednak Axel?

 

Mega dzwon.

Zakurzyło się niemiłosiernie.

 

Temperatura -14 stopni.

Wszyscy zmarznięci a ja jak czternastolatek który dostał nowego iPhone :)

Najarany i cieplutki maksymalnie.

Mam świadków.

Poznałem kolegę z naszego forum.

Bartek.

Gorąco pozdrawiam, jeszcze nie raz pojeździmy.

 

Wracając do sedna tematu.

Nie wyobrażam sobie abym mógł na nartach skrzywdzić kogoś innego.

Jednak ograniczanie własnej frajdy nie wchodzi w rachubę.

 

Estka.

Możesz spokojnie dopisać mnie do Twojej listy.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Możesz spokojnie dopisać mnie do Twojej listy.

 

Nie ma mowy. Spiochu musi być sam, żeby było mu przykro! :angry:

 

Ps.

Z Twojej relacji wynika, że taki "najarany i cieplutki maksymalnie" stałeś się właśnie po tym megadzwonie. Więc ci świadkowie to... lepiej, żeby ich za wielu nie było :D  :D  :D .

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

zakladam, ze piszacy tutaj nie sa idiotami , bo musza byc chociaz zdolni do zarobienia pieniedzy na wyjazdy I sprzet.

jezeli nie "uzyskuje" sie adrenaliny z jazdy na nartach , to.........po co jezdzic na nartach???

dla mnie bez sensu 

Cześć

Dla przyjemności założenia ładnego śladu, poczucia czystości fajnego kawałka, samego przebywania w górach, dla - dla mnie jedna z najważniejszych rzeczy na nartach od zawsze - przyjemności przebywania z fajnymi ludźmi i jeszcze pewnie by się znalazło sporo.

Z Wami to jak z dziećmi Drodzy Jurku, Kubo, Śpiochu... można sobie wymyślić tyle działalności generujących adrenalinę na nartach, że naprawdę nie trzeba jej generować w czasie jazdy po normalnych trasach między ludźmi a takiej jazdy dotyczy hasło - dobry narciarz się nie przewraca.

To, że przytaczam czasami Zaruskiego czy uogólniam wynika z faktu aby uświadomić niektórym, że upadek nie jest celem ani miernikiem czegokolwiek. I nie zgadzam się z tym, że jak ktoś nie upadł to znaczy, że jeździł zachowawczo czy nie robił postępów.

Pozdrowienia


Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dołącz do dyskusji

Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.

Gość
Dodaj odpowiedź do tematu...

×   Wklejono zawartość z formatowaniem.   Usuń formatowanie

  Dozwolonych jest tylko 75 emoji.

×   Odnośnik został automatycznie osadzony.   Przywróć wyświetlanie jako odnośnik

×   Przywrócono poprzednią zawartość.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz bezpośrednio wkleić grafiki. Dodaj lub załącz grafiki z adresu URL.


×
×
  • Dodaj nową pozycję...