Skocz do zawartości

Dlaczego Polacy nie mają wyników w narciarstwie alpejskim!?


narciarz70

Rekomendowane odpowiedzi

Widzisz Mitku, dlatego uważam, że nasz mistrz się jeszcze nie urodził. Nie jesteśmy gotowi na jego przyjęcie. Wpierw musimy stworzyć system, udoskonalić go na takim materiale jaki posiadamy. To brutalne jednak obecne dzieciaki posłużą za króliki doświadczalne. Po to właśnie, by ich następcy mogli sięgać po laury. Ty zapewne doskonale wiesz jaka ciężka praca nas czeka. Wszystkich, bo i Wy z nizin bardzo możecie nam pomóc.

 

Pozdrawiam, radcom 


Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jeżeli rodzice płacą za szkolenie to rodzice i dziecko decydują o stopniu zaangażowania  jeżeli  za szkolenie płaci Państwo to Państwo i dziecko decyduje o stopniu zaangażowania.  Słyszałem  że w Austrii są dwie szkoły narciarskie (ogólno Austriackie). Dziecko w szkole sportowym aby dostać promocje z klasy do klasy musi poza ocenami zdobyć odpowiednią ilość punktów w zawodach. Jeśli tego nie osiągnie przechodzi do zwykłej nie sportowej klasy. W Polsce oparte to jest n KORowcach (Klub Oszalałych Rodziców) to oni decydują jak mają więcej pieniędzy i determinacji to mogą ciągnąc karierę syna/corki dłużej jak nie mają to wypadają z gry bez względu na chęci dziecka i lub trenera.  


Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jeżeli rodzice płacą za szkolenie to rodzice i dziecko decydują o stopniu zaangażowania  jeżeli  za szkolenie płaci Państwo to Państwo i dziecko decyduje o stopniu zaangażowania.  Słyszałem  że w Austrii są dwie szkoły narciarskie (ogólno Austriackie). Dziecko w szkole sportowym aby dostać promocje z klasy do klasy musi poza ocenami zdobyć odpowiednią ilość punktów w zawodach. Jeśli tego nie osiągnie przechodzi do zwykłej nie sportowej klasy. W Polsce oparte to jest n KORowcach (Klub Oszalałych Rodziców) to oni decydują jak mają więcej pieniędzy i determinacji to mogą ciągnąc karierę syna/corki dłużej jak nie mają to wypadają z gry bez względu na chęci dziecka i lub trenera.  

Cześć

To nie jest takie proste. Wyniki powinny mieć odzwierciedlenie w dofinansowaniu ale bardzo często jest tak, że sportowiec nie objawia się od razu. Często okazuje się, że dopiero po jakimś, często długim, czasie następuje przełamanie i trening zaczyna przekładać się na wyniki. W sporcie dziecięcym powinien być doceniany nie tyle wynik ile postęp i zaangażowanie w treningach i dopiero te dwie zmienne w połączeniu z wynikami dają jakiś prognostyk na przyszłość. Dobrzy trenerzy i kluby o trym wiedzą i fanie byłoby gdyby zrozumieli to również rozdzielający kasę.

Zaangażowanie rodzica jest sprawą pierwszoplanową. Zaangażowanie nie tylko finansowe ale czasowe, motywujące itd. To zaangażowanie jednak nie może się przekładać na udział w decydowaniu o formach i rodzaju szkolenia, metodach treningowych itd. jeżeli trener sobie na takie coś pozwoli to jest zgubiony. W porządnych klubach rodzic nie powinien mieć wstępu do szatni.

Jeżeli rodzic zaczyna miotać się, próbując wpływać na decyzje trenerskie, powołując się na fakt udziału finansowego w szkoleniu to i tak nic z takiego działania nie będzie i należy się takiego zawodnika pozbyć. Pozdrowienia


Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Szczyrk i Karpacz.....  

To kiedy nasi zawodnicy będą trenować na śniegu ???   za miesiąc ??? ..  no chyba że przyjdzie halny i wszystko się przesunie na styczeń...

W okolicach alpejskich lodowców sezon trwa już od 2 miesięcy....   Wierzysz w to że 2-3 miesiące różnicy w długości trwania sezonu ( w najmniejszym przypadku ) można zniwelować

na sali gimnastycznej albo na skier`s edge itp ???   

Owszem będą wyjazdy w alpy.... ale to będą wyjazdy... a nie pobyt !....  

Ile dzieciaków w Szczyrku i Karpaczu po zajęciach szkolnych już biegnie na stok  ??   domyślić się można że 0...

 

Klimat się zmienił... i nic nie poradzimy....  

Samozaparcia rodziców również...   Jak moja siostra trenowała to tata o 6.00 rano pakował ja do auta...jechał z Cieszyna do Ustronia... dwie godziny później albo sistra sama wracała autobusem albo ją zabierał....  i do szkoły...  W ciągu roku opuszczała mnóstwo godzin lekcyjnych bo zawody, treningi itd...  ale że zdolna była to świadectwo z czerwonym paskiem i tak było... W sumie u mnie tez czerwony pasek był...tyle że gdzie indziej...  

Miałem 7 lat jak tata zapisał mnie do klubu tenisowego w Ostravie bo tenis w Czechach był na o niebo lepszym poziomie.... I pewnie zawoziłby mnie codziennie na trening gdyby nei stan wojenny i zamknięcie granic...     i tyle z mojego tenisa...  Siostra jeszcze przeniosła się w liceum do Zakopanego do Szkoły bo tam mogła się rozwijać... ale w wieku 17 lat pojechała na Rumunii na mistrzostwa bloku wschodniego.. ale pierwsze tyczki przegubowe były na wagę złota to zamienili na zwykłe no i trochę pechowo wjechała bo urwała w kolanie wszystko co było do urwania... Wsadzili ją zatem z zagipsowaną noga do pociągu...36 godzin w podroży.. jak jej w Piekarach zjedli gips z nogi to już wiadomo było że po zawodniczym narciarstwie...  ( sorki za off top )

 

Czemu o tym piszę.... Chciałbym by moje dzieci jeździły na nartach ładnie i technicznie... ale wiem że w Warszawie nie zrobię z nich zawodników bo nie ma ku temu możliwości...  Niemniej jednak staram się by jeździli dużo i dobrze...  patrząc realnie na możliwości zdecydowałem się na inne sporty....  Olaf 7 rok chodzi na aikido a mały 3 rok na piłkę....  Patrząc jednak na ogólny poziom ruchowy ich rówieśników - robię to na zasadzie troski o ich zdrowie i rozwój...  W sumie i tak jestem bardzo dumny że dzięki mojemu samozaparciu ( bo przecież każdy z nich chciał zrezygnować nie raz..nie dwa z wyjścia na trening bo wolałby pograć  na komp ) są dosyć wysportowani... Może nie na poziomie zawodniczym... ale sportowca amatora tak.

 

I tak przychodząc do szkoły.... patrząc jak rodzice przy plus 3 wysyłają dzieci w zimowych kombinezonach  bo przecież wieje....  jak widzę co dają do jedzenia... jak widzę że samochodem mało nie wjadą w drzwi bo z parkingu trzeba przejść 200 m...   to nie jestem zdziwiony później czytając że obecnie tylko 10 % dzieci w szkole ma wydolność fizyczną taka jak ich rówieśnicy 30 lat temu


Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Cześć

Kontynuując w kwestii narciarstwa zerknijmy na forum. Gro dyskusji nie dotyczy tego jak lepiej jeździć ale jakie narty kupić, jaka kamerkę na kask, rękawiczki czy inne nie mające znaczenia detale. Gdzie tu miejsce na sport?

Pozdrowienia

 

Nie ma co generalizować, zresztą dużo na temat jazdy jest powiedziane. Osoby które naprawdę to interesuje (trenują) wiedzę biorą od swoich trenerów, instruktorów, opracowań, a nie tylko z forum, które jest małym wycinkiem polskiego narciarstwa. Miejsce na sport to stok , a nie forum.


Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Cześć

Kontynuując w kwestii narciarstwa zerknijmy na forum. Gro dyskusji nie dotyczy tego jak lepiej jeździć ale jakie narty kupić, jaka kamerkę na kask, rękawiczki czy inne nie mające znaczenia detale. Gdzie tu miejsce na sport?

Pozdrowienia

 

Zauważ że porady w nauce jazdy (ocena video) umierają ze względu na brak osób mogących poświęcić na to czas

oraz ze względu na brak kultury czy wręcz chamstwo wielu ludzi tam się wypowiadających w przeszłości.


Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

 

Zaangażowanie rodzica jest sprawą pierwszoplanową. Zaangażowanie nie tylko finansowe ale czasowe, motywujące itd. To zaangażowanie jednak nie może się przekładać na udział w decydowaniu o formach i rodzaju szkolenia, metodach treningowych itd. jeżeli trener sobie na takie coś pozwoli to jest zgubiony. W porządnych klubach rodzic nie powinien mieć wstępu do szatni.

Jeżeli rodzic zaczyna miotać się, próbując wpływać na decyzje trenerskie, powołując się na fakt udziału finansowego w szkoleniu to i tak nic z takiego działania nie będzie i należy się takiego zawodnika pozbyć. Pozdrowienia

  Siostra utrzymuje kontakt z dawnymi kolegami z klubu.... Jeden z nich jest trenerem grupy kilku - kilkunastu zawodników, których rodzice mówiąc delikatnie maja kupę forsy...  i wychodzą z założenia że dzięki temu ich dzieci będą miały wyniki....  Mają więc wszystko łącznie z wakacjami w Chile bo tam śnieg... Spędzają na stokach w sumie spokojnie z 6 miesięcy. I co....

i nic...   Jak to on powiedział:  Pracuję z nimi bo płacą mi kupę kasy... i nie przyjmują do wiadomości ze to wciąż gównarzeria, która nie myśli o treningu i wysiłku ale o tym by ukradkiem obalić flaszkę, skręcić jointa....   chłopaki i dziewczyny raczej w gondolkach zajmują się rozpinaniem strojów niźli dopinaniem butów...itd... itd...  I czy rodzice przyjmują to do wiadomości... Absolutnie...

Absolutnie nie...

 Kasa to nie wszystko..... Zaangażowanie finansowe wzrosło... Ciśnienie rodziców też.... Ale ogólny poziom zaangażowania i motywacji...jest o niebo niższy...  Justyna Kowalczyk, Kamil Stoch Czy Adam Małysz... to są wybitne jednostki.... ale jednostki.


Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Nic ująć Piskoor dodać  można że w Polsce jest słabszy poziom medycyny i po urazach które w narciarstwie są częste mniej zawodników będzie wracało do czynnego uprawiania sportu.  Nasza szansą jest rodzeństwo Kosteric  jak się trafi to będziemy przez chwile potęgą. Całościowo raczej nigdy. 


Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jak trudno wychować zawodnika na światowym poziomie(top) najlepiej obrazuje przykład sióstr Radwańskich.

Po pierwszych sukcesach Agnieszki wydawało się ,że sukces Urszuli jest  pewny, tym bardziej ,że jej tenis wydawał się

bardziej poukładany.

Ale okazało się,że mimo lepszych warunków fizycznych i świetnych warunków do trenowania nic z tego nie wyszło.

 

Czy nasz przyszły Mistrz już się urodził?

 

Myśle,że tak ---trzeba Go tylko znależ. :)


Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

W tym wątku jest niestety odpowiedź na postawione pytanie. Nie mamy sukcesów, bo już przed startem uważamy się za przegranych. Przykre ale prawdziwe. Cóż, ja nadal pozostanę optymistą szukającym talentu na miarę PŚ. Wolno mi...

 

Pozdrawiam, radcom

Bycie realistą nie oznacza uważania się za przegranego....Raczej przemawia za nami kilkadziesiąt lat historii..

A szukać pewnie.... można... w sumie ja tez gram w lotto ;-)


Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Trzeba by na początek zabronić rodzicom wystawiania zwolnień z WF dla swoich pociech. Małżonka pracuje w oświacie i twierdzi że jest to nagminne. W moich czasach zwolnieni z WF zapraszani byli do walca. My graliśmy w piłkę, a ci którym się za piłką ganiać nie chciało, ciągali przez godzinę walec dookoła bieżni.


Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Na wynik potrzebna jest masowosc

 

 

a masowośc bierze sie ze sportu szkolnego, który skutecznie uwalono.... coś tam nieśmiało kiełkuje, no ale , jest jak jest...

Nikt nie napisał (może to oczywiste?), że produktem ubocznym takiej poszukiwanej masowości , tych szkołek, klubików, drużyn sks, orlików  etc, opócz oczywistego i podstawowego czyli  sita talentów,  jest masowy kontakt ze sportem (czasem tylko wystarczy z  jego namiastką) a nie tylko z podskokami na lekcji WF i wyciem na stadionie. Kontakt z rywalizacją, umiejętnością  wygrywania ale i przegrywania i wyciagania wniosków, z uporem, wysiłkiem do granicmożliwości i determinacją własną i innych. Po prostu otrzymujemy 'produkt' zdrowszy, znacznie lepiej przystosowany nie tylko do sportu ale do zycia i nieuchronnej rywalizacji. A tysiące dzieci, które nie będą mistrzami nie zapomną tego czego sie nauczyły. Warto odtworzyć to co zostało zmarnowane.Niestety efekt nie jest natychmiastowy, praca i koszty będa juz teraz a laury zbiora następcy, a to w obecnym systemie jest niedopuszczalne i nieopłacalne.... :-(


Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Co do motorków, to u nas prężnie działa kilkoro tatusiów. Pięciolatki motorkami robią rzeczy, których ja nigdy bym nie zrobił. Nie dlatego, że jestem przeciw, ale po prostu nie mam ciągu do motorów. (oduczył mnie Kobus) A jeżeli chodzi o ogólny rozwój fizyczny współczesnych dzieci, to jest tragicznie. Wiele wody w Wiśle upłynie by kolejne pokolenia osiągnęły sprawność fizyczną choćby moją. A jestem dzieckiem dekady Towarzysza Edwarda...

 

Pozdrawiam, radcom 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Co do motorków, to u nas prężnie działa kilkoro tatusiów. Pięciolatki motorkami robią rzeczy, których ja nigdy bym nie zrobił. Nie dlatego, że jestem przeciw, ale po prostu nie mam ciągu do motorów. (oduczył mnie Kobus) A jeżeli chodzi o ogólny rozwój fizyczny współczesnych dzieci, to jest tragicznie. Wiele wody w Wiśle upłynie by kolejne pokolenia osiągnęły sprawność fizyczną choćby moją. A jestem dzieckiem dekady Towarzysza Edwarda...

 

Pozdrawiam, radcom 

Oj chciałbym, mieć nawet niewielkie górki w mojej okolicy żeby na motorach pojeździć ( tam gdzie wolno !!! ) Póki co zadowolony jestem że w okolicy jest coś na kształt toru gdzie można nauczyć się jeździć... swoją droga to jak po 20 latach przerwy wsiadłem na motor.. ( ostatni to simson enduro ) to brutalnie zweryfikowałem twierdzenie że na crossie się człowiek nie męczy...  po pierwszej godzinnej jeździe szklanki utrzymać w ręku  nie mogłem :-).. a i nogi porządnie w kość dostają..

Oj nie wrócą chyba czasy kiedy sport dla dzieciaków to była rozrywka...

jak dostałem pierwszy zegarek ze stoperem to chyba z miesiąc robiliśmy z kolegami wyścigi wokół domu na czas :-)


Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dołącz do dyskusji

Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.

Gość
Dodaj odpowiedź do tematu...

×   Wklejono zawartość z formatowaniem.   Usuń formatowanie

  Dozwolonych jest tylko 75 emoji.

×   Odnośnik został automatycznie osadzony.   Przywróć wyświetlanie jako odnośnik

×   Przywrócono poprzednią zawartość.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz bezpośrednio wkleić grafiki. Dodaj lub załącz grafiki z adresu URL.

×
×
  • Dodaj nową pozycję...