Jump to content

Wojcio

Members
  • Posts

    154
  • Joined

  • Last visited

  • Days Won

    1

Everything posted by Wojcio

  1. Przy ostrej jeździe opona może się na chwilę rozszczelnić przy feldze i wypuścić powietrze bez powstania dziury. Po drugie to normalne, że opony bezdętkowe puszczają trochę i trzeba je pompować regularnie. Po trzecie mleko wysycha - pół roku i trzeba wymienić. Czyli nie musi być dziury, by ubywało i trzeba sprawdzać, czy nadal jest płynne mleko (można próbować przez potrząsanie kołem, ale pewniej jest zajrzeć do środka). Co do pompki - ciśnienie 120psi i wygląd (szczupły) sugerują, że nie jest to dobra pompka do enduro - zdecydowanie do szosy. Sam używam używam pompki podłogowej a na wycieczki plastikowego badziewia z deca i nabojów. Plastikowego badziewia bo lekkie i tanie i przy tych ciśnieniach działa, nabojów bo dają szansę na uszczelnienie rozszczelnionej opony bezdętkowej. Do tego zawsze mam zapas mleka. Podobno super pompki to Lezyne - ale uważaj - mają inne modele High Pressure (do szosy) i inne High Volume do grubych opon. Sugeruję dużą pompkę z manometrem - warsztatową, którą od biedy da się uszczelnić oponę i nią przygotowujesz się do jazdy, a mała pompka tylko na awarie (ale bez inflatora albo CO2 może nie dać rady).
  2. Poszukałem jeszcze po necie i wychodzi, że w starszych modelach fis GS płyta była do 342. Ale to tez sporo.
  3. Na pendrive można trzymać dane, których utrata jest dla nas bez znaczenia. pendrive nie żyje wiecznie, ma ograniczoną liczbę zapisów i zawartość można zmienić. Jeśli chcemy przechowywać zdjęcia, których nie da się już odtworzyć i utrata będzie dla nas stratą, to trzeba podejść do tego inaczej. Jak ktoś musi na pendrive, to na trzech - dwa w domu, jeden poza domem, ale to mało wygodne. Ja sugeruję połączenie nośnika fizycznego z usługami chmurowymi. Osobiście zdjęcia trzymam na dysku sieciowym w domu oraz w chmurze Apple. Do tego regularnie robię kopie na innym dysku (napęd z dwoma dyskami w układzie lustrzanym) oraz w chmurze Microsoft. Mam wiec 4 a praktycznie 5 kopii z czego dwie są jest poza siecią, co stanowi zabezpieczenie przed atakami ransomware, dwie zaś w chmurach. Nie jest to idealne dla danych wrażliwych, ale na zdjęciach nie mam nic wstydliwego. Zaufanie jednemu pendrive to proszenie się o kłopoty - to się psuje, gubi, kasuje przypadkiem, traci integralność systemu plików i co tam kto jeszcze chce. Minimum to 3 kopie - jakaś chmura, dysk roboczy i okresowa kopia w szafie. Dysk może być SSD, jak przeszkadza, że się kręci.
  4. Czy ja twierdziłem, że płytę można rozsunąć? Nie. To też był element mojego niedowierzania.
  5. To brzmi wręcz nieprawdopodobnie, by nowe, męskie narty nie przyjęły normalnego, męskiego buta. Po drugie - masz płytę z dwóch kawałków, które można rozsunąć? Nie twierdzę, że mogę pomóc, ale mam ten sam rozmiar stopy.
  6. Na jednym wyjeździe szkoleniowym były dostępne narty testowe. W tym seniorskie, fisowskie gigantki jakiejś włoskiej manufaktury (kosztujące grube tysiące). Na tych nartach codziennie ktoś doznawał kontuzji. Spróbowałem, przeżyłem, ale czułem się jak na dwóch szynach kolejowych, zaś do wyboru miałem albo cięty skręt przy prędkości dla mnie mocno niekomfortowej albo stare techniki z czasów prostych, dwumetrowych nart. To był jeden zjazd, na którym uratowałem kolegę, co je wziął dla siebie w w ogóle sobie nie radził. Uważam, że do szkolenia właściwe są narty niewyczynowe, o promieniach pośrednich między SL a GS, a narty sportowe, wymagające prędkości i dynamiki powinny wchodzić nie po 4-6 dniach nauki, ale po kilku dobrych sezonach, gdy narciarz już ma wyrobione stanie na narcie, balans i kontrolę nad nartami. Nie narta wymusza postępy, tylko narciarz świadomie wybiera coraz lepsze narty. Dla mnie warunki do jazdy na narcie GS (równy, twardy śnieg i mało ludzi) zdarzają się równie rzadko jak śwież puch. Z drugiej strony nie należy się uczyć na sklepanych, tępych śmieciach. Ja nie powinienem jednak się tu mądrzyć, bo w początku „kariery” miałem tak przypadkowy sprzęt jak można było mieć za komuny. Regle 28, Polsport Compact Alu 212 a następnie „wspaniałe” Kastle, które po kilku latach okazały się nartami skiturowymi, ale w czasach przed internetem nikt o tym nie wiedział i tylko dziwne były te dziury w czubach 🙂.
  7. Moja córka zaczęła jazdę przed 4 urodzinami, a od 5 jest w klubie narciarskim, co oznaczało regularne treningi i poza jazdą w górach szkolenie na Szczęśliwicach w Warszawie, zawody, tyczki itd. I jak obserwuję - dzieciaki zaczynają na nartach typu "multi event" - grafika jak w sportowych, ale takie uniwersalne. Dzieci na początku nie startują w slalomie, ale w gigancie, który zwykle jest dość gęsto ustawiony - stosownie do promienia nart. W wieku lat 8 miała juniorskie gigantki i to był najwyższy model w danej długości, ale te narty nie były dłuższe niż wzrost. Podobnie inne dzieci w grupie. I na tych nartach jeździła w każdych warunkach, także poza trasą - ale (już nie pamiętam dokładnie promienia) - to się nazywało GS, ale promień był 14m a długość 135cm. Nie uważam nart sportowych za optymalne do nauki, ale za optymalne do rywalizacji sportowej. Obecnie (lat 15) nadal ma juniorskie gigantki (promień 21m). Nadal jednak (z uwagi na swoją masę oraz fakt, że w wielu zawodach jest na tej samej trasie z młodszymi i slalomy są gęste) nie decyduje się na nartę seniorską, mimo, że slalomki ma już seniorskie (Rossignol Athelte FIS) i je uwielbia. Do tego na jazdę z rodzicami (co zwykle oznacza po południu, po porannym treningu i w miękkich warunkach) wybiera slalomki. Gigantkę rekreacyjnie bierze tylko na idealne warunki (dobry śnieg i mało ludzi), bo nie bawi jej jazda ześlizgami, a cięty skręt na gigantowej narcie sportowej to już są spore prędkości. Podsumowując - na wybór nart dla 8-9 latka główny wpływ powinien mieć nie wiek, ale poziom umiejętności - doświadczenie narciarskie. Ważne są też cele - sportowe czy przygodowe. To ma być przyjemność, a nie walka ze sprzętem. Na zdjęciu zawody 3 dni po 8 urodzinach i w tym sezonie.
  8. Spytałem się córki, która stosunkowo niedawno była dziesięciolatką (a obecnie startuje w MPP i jest demonstratorem PZN) - NIE - chyba, że jest mega zdolny. Sportowa narta powyżej wzrostu nie ułatwia nauki. Córka powiedziała, że może oddać swoje stare slalomki Fisher 145cm - są trochę długie, ale da za darmo (odbiór w Warszawie), ale sugeruje nartę bardziej rekreacyjną i nowszą.
  9. Problem trzeciej dawki dla naszych nastolatków dotyczy też Włoch. Ja natomiast uzyskałem w sprawie Austrii odpowiedzi od ich ministerstwa zdrowia, ambasady w Warszawie i portalu Austria.info. Praktycznie 3 różne. Najlepsza była z ambasady, że praktycznie to nie wiadomo jak jest, bo same przepisy, które mają obowiązywać od 1 lutego nie są opublikowane. Austria info napisali że nie ma mowy - trzeba trzecią dawkę, zaś infolinia ministerstwa, że choć nie ma na to przepisu, to można robić testy, ale ta informacja już na gębę. Jedynie uruchomienie trzeciej dawki w Polsce jest rozwiązaniem problemu. Nie - nie spędzę ferii w Polsce chyba, że na ski turach, ale córka jest umówiona na treningi z austriackim klubem i mamy roczne karnety.
  10. Mogą jechać bomble urodzone po 1 września 2006 - one mogą używać testów. Problem jest z młodzieżą urodzoną przed tą datą a jeszcze przed 18 urodzinami.
  11. https://pl.wikipedia.org/wiki/Bieg_zjazdowy
  12. To ja wyjątkowo w sprawie zasad w Austrii. Otóż od 1 lutego ważność certyfikatu po 2 dawkach jest skrócona do 180 dni (dotyczy użycia wewnątrz kraju, bo na granicy zostaje europejska zasada 270 dni). To oznacza, że córka oraz grupa jej znajomych nie mogą pojechać na obóz w ferie bo są za młodzi by przyjąć 3 dawkę i za starzy by użyć Holiday Ninja Pass (czyli testowania na miejscu 3 razy w tygodniu). 🤯 Paragraf 22. Na razie szukamy rozwiązania ale nie wygląda by było jakieś, jeśli nie dopuszczą w Polsce 3 dawki dla młodzieży !!!
  13. W ostatnich latach narciarstwo kojarzy mi się bardziej z przegrzaniem, niż wyziębieniem. Dlatego sam wolę wersję czterowarstwową, bo ocieplana kurtka, nawet na koszulkę (i ochraniacz kręgosłupa) to już dużo, a przy 4 warstwach można zrezygnować z ocieplacza, wybrać cienki polar, lekki hardshell i przeżyć. Ważne są dla mnie suwaki wentylacyjne pod pachami i na spodniach. Dodam, że jestem zmarźlakiem na granicy niedowagi. Trzeba być gotowym na wszystko, ale dawno nie przeżyłem ekstremalnego zimna (a pamietam jak marzłem w dwóch puchówkach i z ocieplaczami elektrycznymi w butach, mając na głowie kominiarkę, kask i kaptur od kanadyjskiej puchowej parki).
  14. Za dwa tygodnie do Zell am See. Karnety roczne są, kwatera zarezerwowana, ale z uwagi na sytuację pandemiczną szansę szacuję na 20% 😨 To będzie nasz 3, a córki 4 wyjazd w tym sezonie, jak się uda. Poniżej wspomnienie z końca grudnia. IMG_0173.mp4
  15. Nie myślałem o pchaniu się w kolejce. Nigdy nie spotkaliście kolejki poprowadzonej pod górkę lub z górki, z wyznaczonym przejściem siatką, gdzie nie ma miejsca na jodełkę lub ustawienie się w poprzek? I bez kijków leci się do przodu lub do tyłu na innych ludzi? Poza tym kije przydają się na dojazdach. Także w trakcie jazdy. Raz na szkoleniu zostawiliśmy kije a instruktor poprowadził nas na czarną trasę z muldami - sam się wywalił.
  16. Tak jak wyobrażam sobie jazdę bez kijków, to nie wyobrażam funkcjonowania w kolejkach do wyciągu gdy kierunek ustawienia nart jest wymuszony tłumem i kije są niezbędne do manewrowania.
  17. Popularnym wśród Polaków, z powodu dojazdu, jest region Zell am See, który teraz ma wspólny karnet z Saalbach (i z Kaprun). Tras bardzo dużo. Jednak park wodny raczej spa a nie zabawa i drogo. Do tego zjazdy do miasta wszystkie są dość trudne, więc bardziej wrażliwi na stromiznę wracają kolejką. Dla rodzin fajny jest Maiskogel (w Kaprun). Wszystkie ośrodki na karnecie są dość blisko siebie, ale nie wszystkie są połączone wyciągami. Aby było taniej można mieszkać w Bruck albo Niedersil lub Piesendorf - kilka minut samochodem a kwatery tańsze. Karnet dla mojego dziecka (15) kosztuje 50% dorosłego. Z Warszawy jazda w około 11h jak nie jest jakiś trudny dzień i to bez jakiegokolwiek przekraczania prędkości. Byłem w tym sezonie. Pamiętajcie, że na wjazd do Austrii 3 szczepienia albo dwa i test. I maseczki muszą być FPP2 a nie chirurgiczne czy jakieś szaliki. Bez certyfikatu nie wejdziesz na wyciąg - są wpisywane w karnet.
  18. Moim zdaniem narty wyczynowe nie są szybsze, tylko wyczynowi narciarze potrzebują innych nart. Ja jako amator po 50 cieszę się, że zmieniłem dość twarde i ciężkie narty (Head i.Magnum) na lekkie, szerokie Blizzardy Bushwacker - stworzone do ślizgania się po słabo przygotowanych, rozmiękłych stokach. Co innego córka - jak musi, to jeździ rekreacyjnie ze starymi, ale jak może to wybiera tyczki - ona nawet nie umie się "wozić" - zawsze ciśnie. Ja potrzebuję narty łagodnej, "łatwej", ona szuka takiej, z której wyciśnie więcej - do GS jeszcze juniorskiej, do SL już dorosłej komórki. Przecież (wiem z doświadczenia) dobra slalomka potrafi wysłać amatora w kosmos - złapanie złej krawędzi, albo katapultowanie po dociśnięciu w złej pozycji i BUM! Z kolei gigantową narta zawodnicza wymaga szybkości rzadko możliwej na trasach rekreacyjnych. Wiem, próbowałem - nie, nie byłem szybszy - byłem przerażony. Podpisuję się pod poradami - korzystać z wypożyczalni, testować, porównywać (kilka nart jednego dnia) - dopasować do siebie, a następnie rozwijać.
  19. Pisałem "z lat siedemdziesiątych" nie 90-tych. Po drugie chodziło mi o to, że slalom można przejechać także na nartach mocno różniących się od dzisiejszych nart slalomowych (tylko po co?). Jak ktoś jednak chce wystartować z zawodach typu "narciarskie mistrzostwa serowarów podlaskich" to może pojechać na nartach allround, czy "short turn" czy innych uniwersalnych, bo zakup kompletu SL+GS FIS to spora kasa (a dobrze mieć po kilka par 🙂 ). Ba, może mu nawet łatwiej będzie.
  20. Oglądaliśmy wczoraj na YT filmy z zawodów slalomowych z lat siedemdziesiątych - mistrzowie PŚ ganiali na prostych, długich, wąskich nartach slalom specjalny. I dawali radę. Dziś córka miała trening gigantowy i dla żartu pojechała (już nie na tyczkach ale na stromszym odcinku trasy) tak, jak na tych filmach, na swoich juniorskich gigantkach (R21, 175) - no całkiem jak na tych filmach się jej udało, szybkie skręty, przerzucanie tyłów, tylko piętkę zapomniała podnosić 🙂
  21. I pojechaliśmy! Tak było dziś - lekki mróz i takie słońce, że obiad na tarasie to przyjemność. W grudniu!!
  22. My kupiliśmy roczne karnety na Zell am See i okolice (Kaprun, Saalbach). Byliśmy w listopadzie (córka już dwa razy), jedziemy w Święta i na ferie. Jak jeszcze na Wielkanoc się uda, to będzie interes życia. Jak zamkną Austrię to jest procedura zwrotu. Praktycznie po drugim tygodniu jeździ się za darmo, a decyzja wyjazdu jest znacznie łatwiejsza jak karnet już kupiony. Wcześniej kupowaliśmy roczne karnety na inne tereny. Najlepszym interesem był rodzinny na Karyntię.
  23. Nie chwaląc się, też miałem takie szczęście w listopadzie. Trzeba chwytać chwilę, bo ferie mogą znów być słabe.
  24. Też uważam, że warto nowe narty potestować przed zakupem - nawet jeśli nie dokładnie ten sam model, to przynajmniej rodzaj - przesiadka na slalomkę to wyczuwalna zmiana. Zrób sobie te stare (serwis, sprawdzenie wiązań) i zobacz. Nawet w ubiegłym sezonie nie tylko testowałem narty z wypożyczalni (jedne nawet później kupiłem) ale trafiałem też na testy darmowe. Nawet raz pożyczyłem narty na weekend w Warszawie, aby mieć pewność, że sprawdzę wymarzony model (nie sprawdził się 🙂 ).
×
×
  • Create New...