Skocz do zawartości

Marcos73

Members
  • Liczba zawartości

    5 395
  • Rejestracja

  • Ostatnia wizyta

  • Wygrane w rankingu

    212

Zawartość dodana przez Marcos73

  1. Mitek, ten wyścig był i jest specyficzny do dzisiaj. 50km odcinek kocich łbów wymagał modyfikacji sprzętu aby to przeżył. Moim zdaniem pochodną szosy jest przełaj, a grawel to dość nowa konstrukcja, gdyby nie rozwój techniczny rowerów mtb nie zostały by stworzenie w takiej formie jak jest teraz. Byłaby to jedynie modyfikacja rowerów przełajowych. Jednak mimo podobieństw wizualnych - rower ma całkiem inną geometrię niż szosa. Od wynalezienia opony pneumatycznej do momentu powstania pierwszych MTB minęło 100lat. Tak naprawdę ten fakt zainicjował niesamowity postęp w budowaniu rowerów. W latach 80-tych powstał pierwszy MTB, w latach 90-tych wprowadzono pierwsze amortyzatory przednie a dopiero w ok. 2000 rowery z zawieszeniem full. Nasze "proste" mtb - w momencie zakupu nie były takie proste. O ile pamiętam Mój Cube był to dość wysoki model HT wówczas, Twój pewnie podobnie. Cena 2850 (mój chyba koło trójki z haczykiem kosztował) na dzień dzisiejszy po uwzględnieniu wzrostu cen to wartość między 7-9 tys. Za tą kwotę nawet dzisiaj można kupić bardzo dobry rower, a nie podstawowy model. Ja jak kupowałem to absolutną nowością były koła 27,5 i takie mam, choć chwile później weszły 29. Było rok 2013/14 o ile pamięć mnie nie myli. Szosa czy przełaj to rowery stricte do ścigania się. Powstała szosa endurance jako rower dalekiego zasięgu dla amatorów. Obecny gravel to zlepek szosy endurance i rowera mtb. Kierownica zapożyczona z szosy do dowód na to, że jest to rower przeznaczony na długie trasy, bo jednak jej kształt jest bardziej dostosowany do budowy anatomicznej człowieka. A wrzutka zdjęcia Treka z prostą kierą, świadczy o tym, że te rowery chcą coraz to mocniej wjeżdżać w trudny teren. pozdro
  2. Tak, pewnie masz rację, ale w porównaniu np do typowej terenówki jak Defender - to był samochód luksusowo wykończony 😉. Poniekąd nadawał się do codziennego użytku, jako terenówka jak i samochód rodzinny. pozdro ps. Samochody amerykańskie nigdy nie słynęły z jakości wykończenia.
  3. Mario, tu oczywiście jest spór i Amerykanie roszczą sobie do tego prawo, jednak generalnie SUV to samochód o nadwozi samonośnym, a Jeep jest zbudowany na ramie. Można przyjąć że był protoplastą i pomysłodawcą obecnych suv-ów, jednak był to tylko dobrze wykończony samochód terenowy. Toyota stworzyła samochód na bazie Corolli. Przede wszystkim był to pierwszy samochód o nadwoziu samonośnym, który nic wspólnego nie miał z samochodami terenowymi, oprócz napędzanych 2 osi i wyglądem przypominał terenówkę. Nota bene chwilę później Toyota zaprezentowała model RAV4 EV o napędzie elektrycznym. Zasięg wówczas wynosił 190km. Samochód był praktycznie bezawaryjny. pozdro
  4. Pierwszym suv-em była Toyota RAV4. pozdro
  5. Maras, ale ja mam baterię lecz kupując nie skojarzyłem modelu Inverse. Mój ładuje podczas jazdy baterię. Był podejrzanie tani. A rzekomy silnik to prądnica. pozdro
  6. Zabierzemy Wam rowery następnym razem, dla nas to nie problem. pozdro
  7. Jest przecież Zwardoń, a Piotrek będzie jak nie jeden to drugi. Ja zabieram elektryka, na wszelki wypadek, żebyś mi czasami nie odjechał, po zakupie nowego sprzętu. Trzeba nie tylko przyjechać, ale również ...... zabrać rower 😉. Bo ostatnio byłeś i nie miałeś. pozdro
  8. Ja bym tak szybko nie ferował wyroków, SUV-y też miały umrzeć śmiercią naturalną i miała być to chwilowa moda. Ale maja się dobrze na tyle, że sam stałeś się posiadaczem takiego i nota bene sobie go chwalisz. Jedynie samo nazwa Gravel jest nowinką, bo pierwowzory były już dawno - w połowie XX wieku (dużo szybciej niż powstał rower MTB - chyba koniec lat 70-tych ) z powodzeniem stosowane w wojsku, zastępujące oddziały konne. Pomysł odgrzebany w USA i stworzony na potrzeby tamtejszego rynku (znając życie podpatrzone i stworzone na bazie popularnych samoróbek). Maja masę dróg utwardzonych, jednak o nawierzchni zbyt wymagającej dla klasycznej szosy. Rowery dalekiego zasięgu w lekki teren i asfalty, szeroko wykorzystywane w bikepacking-u, który w Stanach jest bardzo popularny. Rower sporo się różni od szosy jak również od przełajowca, przede wszystkim jest długi i wyższy, co dodaje mu stabilności, a pozycja jest wyższa i bardziej wygodna. Rower do pokonywania długich dystansów w zróżnicowanym terenie. A dzięki geometrii rodem z MTB można się obyć bez przedniego amortyzatora i zamontować dość szerokie opony, nawet bezdętki, ale jest równie stabilny jak rowery górskie. No i zasadnicza cecha która go różni od mtb- jest bardzo szybki, a brak jakiekolwiek amortyzacji, sprawia że jest jeszcze prostszy. Szkoda że Mitek nawet nie rzucił "do przemyślenia". Bo z jego opisów - tego co robi na rowerze wynika, że to propozycja idealna na kolejne X lat. Mitek nie jest zdecydowana większością. Zdecydowana większość nie przejeżdża w ciągu 500 km i nie jeździ na nim nieomal codziennie. Z jego doświadczeniem i sprecyzowanymi celami do czego i gdzie się ten rower ma sprawdzać, zakup takiego samego roweru mija się z celem. pozdro
  9. Tak, prawda, ale nie myślę tu o regulowaniu wszystkiego, raczej o szlakach mocno uczęszczanych i zatłoczonych. Niestety, elektryki spowodowały że rowerów i osób słabo jeżdżących będzie przybywać. Powtarzam ponownie, przeciw elektrykom nic nie mam, bo sam w sobie nie jest groźny. A pewne zachowania na szlakach powinny być standardem, ale niestety nie są i tutaj tkwi problem. pozdro
  10. Wiesiek, gdzieś mi to mignęło, ale z gruntu rzeczy na szlakach współdzielonych, nie dedykowanych taka zasada powinna być stosowana. Dziwi mnie fakt, że tak trudno jest to uregulować i wprowadzić proste zasady jak choćby kodeks FIS na stokach. W pewnych obszarach to idzie tak kurwa opornie, a przecież to takie proste. Wiele obszarów turystycznych jest we władaniu lasów Państwowych i żeby nie dało się tego oznakować i uregulować, zważywszy na fakt, że LP to bardzo bogata firma i w jej kasie zostaje 98% kasy ze sprzedaży drewna. Parków narodowych jest nie aż tak dużo i niech je leśnicy wspomogą albo Państwo do spółki. Pojawiły się rowery w lasach, więc jest potrzeba, aby to uregulować. Kiedyś rowerzysta był ewenementem, ale czasy się zmieniły. Wprowadzić zasadę jak tylko chłopek - szlak pieszy, chłopek + rower szlak współdzielony - sam rower szlak rowerowy. A teraz jak zarządca ustali w regulaminie tak jest. Raz tak, a raz tak. Ponadto uważam, że ludzie, którzy chodzą po górach czy też jeżdżą po górach, lubią i szanują przyrodę to osoby raczej na poziomie i rozgarnięte. Zasada młodszy ustępuje starszemu miejsca, czy tez przepuszcza osoby podchodzące czy schodzące na przewężeniach, w górach nie jest niczym nienaturalnym, wręcz jest to normą. Jak wzajemne pozdrowienia na szlaku. Buractwo i syfiarzy oczywiście trzeba tępić. Miejsca nie zabraknie, nawet dla rowerów elektrycznych, bo nie uważam że jest coś złego, bo elektryk nie jest niebezpieczny - tylko kierowca. pozdro
  11. Cze Przeczytałem wszystkie wpisy i trwa (jak to zwykle bywa) zażarta walka 😉, więc dorzucę swoje 5 groszy. Mitku, każda nowinka techniczna musi być zaaprobowana przez UCI i prawdopodobnie na takim rowerze nie można startować, bo przepisy na to nie pozwalają. Zerkając pobieżnie na przepisy, to nawet na przesunięcie siodełka przód-tył "ponad" normę aprobatę musi wyrazić UCI. Inaczej nie będziesz mógł na nim startować. Być może - a gravel to nowinka i dopiero to zaczyna się tworzyć jakieś przepisy ma i być może wspólne z rowerami szosowymi czy też przełajowymi. Są one inne niż np w rowerach MTB. A że gravel to pochodna szosy, to tak może póki co przez jakiś czas być. Przede wszystkim jest określona szerokość maksymalna która nie może przekraczać - bodajże 50 cm. Nawet wyczytałem, że UCI przejęło pieczę nad MŚ na .... trenażerach. Moim zdaniem, Twój światopogląd skutecznie blokuje Twoje możliwości. Już dawno dobiłeś do granic możliwości Twojego roweru, ale niestety wg. mnie tego nie zauważasz. Kupiłeś rower podstawowy, który x lat temu był bardzo dobry dla Ciebie, ale na dzień dzisiejszy Cię mocno ogranicza. Wyrobiłeś na nim siłę, wytrzymałość, dupsko utwardziłeś i pewne elementy technicznej jazdy nabyłeś. Nowy, lepszy, inny rower wbrew Twojej opinii nie będzie ułatwieniem, ale da Ci nowe możliwości i poszerzy spectrum tego, co i gdzie na rowerze można jeździć. Odnoszę nieodparte wrażenie, znamy się osobiście i jeździliśmy na nartach razem, że w narciarstwie analogicznie przespałeś prawdopodobnie czas, kiedy mogłeś nauczyć się jazdy ciętej sportowej na nartach taliowanych. Bo wiem, że miałeś takie możliwości, jesteś bardzo dobrym klasykiem i nauka nowoczesnej jazdy 20-30 lat temu przyszła by bardzo łatwo. Ale prawdopodobnie wydarzyło się to, co w przypadku rowerowania. Tylko krowa nie zmienia poglądów - tak to mogę skwitować. I nikt z nas Cie do niczego nie zmusza i nikt Ci nic nie wmawia. Ja czy Piotrek staramy się Ciebie przekonać, że można inaczej. Można na początek kupić narty z pianki w markecie i uczyć się na nich jeździć. Ale te narty są dobre tylko przez pewien okres. Jeśli w pewnym momencie nie wymienisz na sprzęt twardszy, o lepszej konstrukcji, to ograniczenia tego sprzętu skutecznie zablokują rozwój. Bo na twardych, czy wręcz zlodzonych stokach nie będą trzymać, słabo będą oddawać energię, będą po prostu za słabe aby się na nich dalej rozwijać. I nie wiem co byś robił, to będzie tylko rzeźba. Jesteś już na takim etapie, że słuszną decyzją będzie zakup dość mocno spersonalizowanego roweru, który Ci będzie służył przez lata. Oglądałem kiedyś filmik, jak 3 kumpli jechało gdzieś w Beskidach na szosach jakiś kosmiczny podjazd. Jeden z nich był czynnym zawodnikiem z czołówki PP w kolarstwie. Jako jedyny tego nie wyjechał, bo go porwali z domu i zabrał pierwszy lepszy rower. Oni, ale jednak amatorzy wyjechali, a było tak stromo, że trudno mu się szło w butach kolarskich, bo prowadził rower. Ale w żadnym razie im nie zarzucił, że poszli na łatwiznę, nie tłumaczył się zmęczeniem, tylko swoja głupotą, że nie sprawdził, gdzie jadą, a na zestawie napędowym, który miał zamontowany nie ma możliwości aby taką stromiznę wyjechać. Nawet on nie da rady. Po prostu się nie przygotował, bo miała być to "zwykłe" kółko z przyjaciółmi. Jeszcze słowo o szlakach w górach. To moim zdaniem ludzie którzy chodzą po górach, jeżdżą na rowerach (nie mówię o okazyjnych piechurach "szlakami" rodem z Krupówek) to osoby o wysokiej kulturze osobistej i tak jak wskazał Wujot, kto, gdzie może jeździć, spacerować wskazuje zarządca terenu w regulaminie. Jest możliwa symbioza rowerzystów i pieszych, w szczególności, że w wielu wypadkach tabliczka gościa z plecaczkiem informuje tylko, że na pewno ten szlak można pokonać pieszo. Jak ktoś się zapuści tam na rowerze i będzie go pchał na całej długości, to nie może mieć do nikogo pretensji, a jak przeszedł, to znak jest właściwy, bo da się go przejść piechotą. Piesi na szlakach mają bezwzględne pierwszeństwo. Nawet na szlaku oznaczonym jako rowerowy - o ile zarządca w regulaminie nie wskazał, że jest to wyłącznie szlak rowerowy i jest zakaz ruchu pieszego. Zwykle jest to informacja, że jest możliwy wyjazd rowerem. Jest to zazwyczyczaj opisane w regulaminie, a nieznajomość z niczego nie zwalnia. Ogólnie wyznaczonymi szlakami można poruszać się pieszo, rowerem, konno i .... kajakiem. Więc jak ktoś ma ochotę i potrzebę, a nie jest to zaznaczone w regulaminie może zjechać kajakiem szlakiem pieszym 😉. Wrzucony przez Śpiocha film nie wywołał u mnie takich emocji, bo ani dziewczyna nikogo nie spycha ze ścieżki, ani na nikogo nie krzyczy, czy też nadmiernie nie gestykuluje. To że ludzie ustępują, to raczej normalne zachowanie, jak ustępowanie pieszym na ścieżce rowerowej, którzy przechodzą po pasach bez oznakowania pionowego, które w świetle przepisów przejściami nie są. No chyba nikt z Was nie jedzie na oślep w pieszych. Tak samo zjeżdżając w zimie samochodem po zaśnieżonej drodze widząc samochód próbujący podjechać ustępujemy mu drogi. Dla mnie to jest naturalny odruch, jak zejście na bok widząc rowerzystę który zjeżdża, lub podjeżdża na szlaku. Wyłączam debili, którzy pędzą na złamanie karku wśród ludzi. Większość rowerzystów zwykle dziękuje za ten miły gest ze strony pieszego. No chyba tak to powinno działać. Jeśli ruch jest zabroniony, to nie ma o czym gadać. Można rower prowadzić, ale nie można na nim jechać. Koniec i kropka. Tu przykład takiego zapisu z regulaminu zarządcy terenu: "Na terenie Bieszczadzkiego Parku Narodowego turystyka rowerowa dozwolona jest po drogach publicznych oraz (po wykupieniu opłaty wstępu na szlak) po oznakowanych trasach rowerowych. Z uwagi na bezpieczeństwo osób odwiedzających park i negatywne oddziaływanie rowerów górskich na zasoby przyrodnicze, poruszanie się rowerem po pieszych szlakach turystycznych nie jest dozwolone." pozdrawiam
  12. CBR centrum badawczo-rozwojowe, nie chciało mi się pisać. pozdro
  13. cze Nie bardzo rozumiem Twoją logikę. Mnie jakby ktoś dał taki zajebisty rower to bym się cieszył i na nim jeździł, a nie wydziwiał. Darowanemu nie zagląda się w zęby. Mało istotne ile jest wart, dostałem go za darmo. A zdjęcie poglądowe w jakim kierunku rozwija się nowoczesny gravel i jaki kształt przybiera. Budowa roweru to nie budowa wahadłowca. Bez przesady. Kupuje się gotowe komponenty i się je składa do kupy. Coś na kształt złożenia we własnym zakresie komputera. Przy Twoich sprecyzowanych oczekiwaniach wystarczy kupić dobre body a elementy które są nieodpowiednie wymienić na inne, bardziej dopasowane do Twoich potrzeb. Zdemontowane odsprzedać i stworzyć coś co będzie spersonalizowane dla Twoich potrzeb. Ja po przesiadce z Cube-a na rower o nowoczesnej geometrii początkowo miałem takie same odczucia jak Ty. Ale na dzień dzisiejszy stwierdzam, że przesiadka z powrotem jest niemożliwa. Sprawdzałem, bo na starym rowerze jeździ syn i sam sobie się dziwię, że w takiej pozycji można jeździć. Jechałem na nim parę km i była to katorga. Na nowym pozycja do jazdy jest dużo bardziej optymalna, mimo iż to taki semi rower Race-owy. W Decu, tak samo jak w Scott mają CBR i nie pracują tam leszcze. A że jeżdżą w PŚ i mają sukcesy świadczy o tym, że znają się na tym co robią. Niestety wypowiedź Śpiocha to prawda, która jest niestety smutna. Wspólnika żona pracuje w międzynarodowym koncernie na stanowisku kierowniczym. Opowiadała jak wygląda CBR i jak te same produkty się buduje w zależności od rynku na który trafiają lub potrzeb dużych odbiorców. Mają mieć określoną żywotność i z reguły mają być nienaprawialne. pozdro
  14. Marcos73

    Pasje

    kurna, no przecież przyjechałem, ale Tobie to to się robić nie chce, się wykąpał i zasiadł jak cysorz😉. Dzięki za spotkanie piwko i kolację oraz podwózkę do Krakowa. Ewcię osobiście pozdrowiłem i uściskałem (jak się kompałeś). No faktycznie przygrzmociła, ale że się odważyła wjechać w Ciebie? Musiałeś jej nieźle wleźć za skórę😀. Dzięki jeszcze raz za wszystko. Inni zainteresowani darmową kolacją i piwkiem pisać do mnie na priv. Podam adres za drobną opłatą. Powrót do Krakowa gratis😀. pozdro
  15. Mitek, tu masz nowoczesnego Gravela. Ja nie wiem, czy zrezygnowałbym z przedniego amortyzatora.
  16. Cze Ja o nich nie wspominałem, aby Cię nie drażnić w weekend😉. Czy to dobra opcja dla Ciebie? Nie wiem. Ja, w Twoim przypadku, najpierw bym sprawdził, jaki rower budować. Mieszkasz w Warszawie i nie powinno być problemu z wypożyczeniem na weekend gravela. Zrobić sobie weekendowego tripa po zróżnicowanym terenie. Bo Twój wybór jest dość precyzyjny. Albo fajny cross (uszosowiony MTB), albo gravel (uterenowiona szosa). Oba rowery będą szybkie, ale jednak różne, bo różnić je będzie geometria i przede wszystkim kierownice i osprzęt na nich zamontowany. Ponadto gravele zwykle pozbawione są jakiejkolwiek amortyzacji, co znacznie ogranicza ich możliwości terenowe. Kierownica z szosowym osprzętem też nie pomaga, nie bez przyczyny rowery enduro (czyli typowo do jazdy w bardzo trudnym terenie) mają pełne zawieszenie i szerokie kierownice. Może przemyślany cross? Osprzęt bardziej szosowy, czy też dedykowany gravelom na klasycznej kierownicy, z cieńszą oponą jednak jako HT z przednią amortyzacją. Warto te dwie opcje sprawdzić w terenie na własnym organiźmie. pozdro
  17. Marcos73

    Pasje

    A miałem zamiar jechać do Was, ale bym się wje…ł na minę😉. Poczekam aż skończysz, bo w weekend to nie bardzo chce mi się pracować. pozdro
  18. Cze Do normalnej jazdy w zróżnicowanym terenie model podstawowy HT mtb/cross jest zupełnie wystarczający. Natomiast jeśli już ktoś wie do czego ten rower będzie mu służył (jak we wszystkim, na nartach podobnie) kupuje się rower raczej dedykowany. Jazda enduro z elementami DH na podstawowym HT będzie bardzo trudna i niebezpieczna a czasami wręcz niemożliwa. Też w większości używam hamulca z przodu, a tylny zajechałem jak przód padł i korzystałem tylko z tyłu. Z przednią tarczą miałem początkowo problem, już się przyzwyczaiłem, a lokalnie to te podjazdy nie są długie i jakieś mega strome i na niej jestem w stanie wyjechać. Pytałeś o wyjazd na kopiec Piłsudskiego, pewnie pod kątem Wisły1200, bo tamtędy prowadzi trasa. Sprawdziłem, de facto ja tak samo jeżdżę, ale końcówkę jadę na wprost - trasą którą Wisła już wówczas z kopca wraca. Dlatego napisałem, że jedzie się raczej na wprost. pozdro
  19. Marcos73

    Pasje

    Cze Początkowo myślałem, że jakoś dziwnie posadziłeś to drzewo, 15-lat temu to mogły być Twoje pierwsze ogrodnicze kroki😉. Jednak dobrze rośnie. Brawo Ty. pozdro
  20. Automatycznie mam + 5% do levelu, Jeszcze kask z Red Bull-a i jakieś szykowne wdzianko, pedały i buty z SPD i śmiało mogę startować w takim sprzęcie w PP, bo umiejętności wzrosną diametralnie. Ale o tym wiesz. Z takim sprzętem to nawet jeździć nie trzeba. A tak na poważnie, to nie znam się na tym, rower taki miał osprzęt i na takim jeżdżę. Hamulce zaproponował serwis, że są lepsze niż oryginały, cena ta sama - więc im zaufałem, bo to dość dobry sklep i serwis. Nawet ich nie oglądałem, bo po co?, a napis PRO zauważyłem, jak robiłem zdjęcie. Tobie też by się spodobał sklep i serwis, bo 10% rowerów maja z psa a reszta Scott-a (taki żarcik). Nota bene to mój rower wzbudził spore zainteresowanie serwisantów. Bo ładny, chociaż biały a i na przyzwoitym osprzęcie postawiony. W koło komina może być, a nawet na bardziej ambitna jazdę się nada. To co ja jeżdżę jest wystarczający, nawet aż nad to. Jedynie co to tylny hamulec bym zmienił, a raczej tarczę na większą, bo jest bardzo słaby w moim odczuciu. Nawet do dużej tarczy z przodu się przyzwyczaiłem i lokalnie wszystko wyjadę. pozdro
  21. Cze Dzisiaj kółko po krzakach bez zjazdów bo hamulce na dotarciu. Znowu jazda na pałę, ale dzisiaj było gorzej. Fajny lasek i ścieżki, ale jak poczułem że się wracam zacząłem kombinować . Droga jakakaś niedaleko, więc znalazłem ścieżkę prowadzącą w stronę cywilizacji. Niestety trafiłem na ogrodzoną posesję. Ostatnie pokrzywy to pikuś. Idę wzdłuż płotu, następny płot i następny i następny. Poparzony od stóp po głowę w końcu trafiam na posesję z bramką i kobietą wieszającą pranie. Zrobiłem kocie oczy i użyczyła mi przejazdu do głównej drogi. Chwilę nią jechałem i dzida w pierwszą boczną ścieżkę w następny lasek. A tam super ścieżka. wkońcu dotarłem na Kolną a tam ….. po zawodach. Vive la Feance! Postanowiłem przed wodopojem zrobić kółko do Skawiny . Ale coś tak szło opornie, że dostałem skurczy w łydkach. WTF? Zrzuciłem to na na dzisiejszą wczesną pobudkę, syn wracał z obozu, o 6.00 był w Krk, więc wstałem o 5-tej. Ale to nie to. Dolewali mi mleka do opon i napierdzieli powietrza ino ino. Po krzakach i korzeniach, kamorach to nie ma znaczenia, ale asfalty i szybkie szutry to porażka. Tarcze mam szwajcarskie z napisem PRO rzecz jasna, produkowane nieopodal … Pekinu😉. Tylko pomyślę i już koń staje dęba. Przód Tył pozdro
  22. Marcos73

    Lido di Jesolo

    Jeszcze SUV -UAZ. pozdro
  23. Cze A propos serwisu, to udało się opanować serwis mojego białego rumaka. Niedaleko znalazłem serwis czynny do 19.00. Więc pojawiłem się taktycznie tuż przed zamknięciem. Generalnie rowerów dojebane w serwisie, bo sezon w pełni. Postawili diagnozę, tarcze, klocki, łańcuch - do wymiany. Napęd do czyszczenia i regulacji. Mleko w oponach uzupełnić. Reszta ok. Propozycja ze strony serwisu - odbiór po weekendzie. Oczywiście nie do przyjęcia. Przyszedłem przed zamknięciem, jakichś 2 klientów się pałęta i rozwija wizję przed sprzedającym że coś kupią. Na szczęście był szef, a że to robota sezonowa, każdy klient jest ważny. Podoba mi się gra, że ja wiem, że On wie, On wie, że ja wiem, a udajemy, że nie wiemy o co chodzi. Serwisant wyciągnął wszystkie potrzebne mi graty i naturalnie próbował mnie zbyć. Szybka piłka. Towar sprzedany i zero roboty. Ja oczywiście poza, że wszystko mam w dupie i na niczym się nie znam (a to akurat prawda😀) Poprosiłem o klocki i tylko przód, za 25 zeta, bo te się skończyły i se jakoś poradzę i w domu wymienię we własnym zakresie. Szef zauważył i poczuł piniądz, takiego klienta nie można wypuścić. Szwendaczy odpuścił, bo cudują, że silnik nie ten, a że bateria za mała, a to kolor brzydki i że się muszą zastanowić. Widziałem wqurw na jego twarzy, pewnie z godzinę się produkował. No to wąchamy się. Argument, że klocki trzeba będzie wymienić, przy zmianie tarcz, upada szybko, bo 25 zeta to mnie taxi do domu kosztuje i jest nie istotne. Głównie chodziło termin. Napominam mimochodem, że serwis, który mam pod domem, akurat dzisiaj do niego nie zdążyłem, bo zamykają o 17.00. Więc spina poślady, bo ma sygnał że raczej nie wrócę. Dzisiaj pracują (chociaż święto), tak de facto jest zamknięty sklep, tylko serwis wydaje umówione rowery. Podumał i jęczy że w czwartek mają dużo wydać i nie wie czy zdąży. Więc mówię: „Jak Panu nie pasuje czwartek, to może być środa😀, jak nie to jadę do domu zmieniać klocki”. No i zrobił na środę, ale na 20.00. Podobnie jak mój wspólnik czasami ma fantazję i wychodzi z założenia, biorę robotę, a jutro się będę martwił jak to zrobić. No nie nudzimy się dzięki niemu😉. Dzisiaj kółko light na dotarcie klocków, a w sobotę może …. Łączany, bo jest tam meta z belgijskim piwem, a w sobotę leją za darmo. pozdro
  24. Marcos73

    Sezon 2024/2025

    Cze Coś tam przeglądałem w necie i może by coś się znalazło w cenie do przyjęcia, nie na zasadzie ceny promocyjnej. Nie wiem jak Ty to realizujesz. Do ofert z Davos i St. Moryc nie doszedłem bo włos się zaczął jeżyć, w moim przypadku na …. plecach. Obecnie jeszcze (2 sezony max) wydaję bardzo dużo na narty. Przestałem to liczyć, bo nic to nie zmieni, a po co mam się wkurwiać. Na wyjazdach klubowych syna nic nie zaoszczędzę, jedynie na swoich/rodzinnych i tak też robię. Na szczęście ta gehenna zbliża się ku końcowi, zacznie się true life😀. Sprzęt ma kupiony już do końca jego „kariery”, zostały tylko pierdoły jak skarpetki, odzież termiczna i guma. Może kiedyś tam pojadę, jak się zbierze kilku śmiałków z kucharzami na pokładzie😀. Dwóch już jest! Jeden tuż za „płotem”. Nawet ze swoją służbą zdrowia możemy jechać. Jest to możliwe do realizacji w przyszłości, o ile nie okaże się, że dziurą budżetowa po takim wyjeździe nie będzie łudząco przypominać wielkością tych …. że szwajcarskiego sera😉. Zawsze pozostaje blisko i tanio Szwajcaria Bałtowska. pozdro
×
×
  • Dodaj nową pozycję...