Skocz do zawartości

Marcos73

Members
  • Liczba zawartości

    5 221
  • Rejestracja

  • Ostatnia wizyta

  • Wygrane w rankingu

    207

Zawartość dodana przez Marcos73

  1. Piotrek, nie wiem jak Twój berlingo się sprawuje, ale ja kiedyś się przymierzałem do zakupu XTR (berlingo wersja osobowa). Odpuściłem, bo mnie nie przekonał silnik 1,6 D (ale to było do przełknięcia jeszcze) oraz skrzynia 5-cio biegowa (a to już nie bardzo). Samochód był wówczas dość drogi, a to tylko ucywilizowana blaszanka. Ale kupił to kumpel i miał z tym samochodem masę problemów (sprzęgło), do tego stopnia że próbował reklamować z wymianą na nowy samochód. Oczywiście się nie udało i zaraz po skończeniu leasingu poszedł w świat. Pewnie podobnie jak Ty, zakup jako samochód rodzinno-użytkowy. Znam sporo opinii użytkowników takich samochodów (bo przyjeżdża do nas sporo podwykonawców i podmiotów współpracujących - a raczej ich kierowców) i tak naprawdę to przekrój wszystkich tego typu samochodów użytkowych. Był Fiat Doblo z silnikiem 1.2 w benzynie i kierowca stwierdził, ze to największe gówno jakim jeździł. Silnik nie nadaje się do takiego samochodu. Teraz przyjeżdża Dacią jakąś z 1,5 D i mówi że jest w chuj lepsza od Doblo. Mamy też Mercedesa Citana w firmie (nie nasz ale kolegi co podnajmuje od nas miejsce magazynowe na hali) i narzeka na jego awaryjność, a że to Mercedes na koszt przeglądów i dostępność części (a tak de facto to Renault). Miał jakąś gówniana stłuczkę i robili mu to chyba z pół roku, bo nie było części. Przyjeżdża także gość Toyotą Proace, ale tą większą z 2.0D i jest z niej bardzo zadowolony. Kumpla córka jeździ Caddy (też nim do nas różności przywozi) i z jej opinii to nie ma problemu z Caddy - ale to tez 2.0D - ten to blaszanka. Z tym że to nówka sztuka z salonu, ale to ich kolejny VW użytkowy - maja jeszcze 2 Craftery. Wbrew pozorom, to aż takiego wyboru nie ma, jest to wybór prosty, mimo iż de facto wszyscy producenci maja w ofercie takie samochody, to większość z nich to bliźniacze konstrukcje. Ja osobiście mając takie wymagania rozważyłbym jednak Caddy albo Turana (na którego być może można dostać niezły rabat - bo te samochody mocno straciły na popularności). Turan chyba w wersji 5-cio osobowej ma bagażnik o pojemności 850 l - więc kosmos nawet w porównaniu do skody SuperB. Jest chyba tańszy od Caddy przy tym samym wyposażeniu. Najlepiej jechać, zobaczyć i porównać. pozdro
  2. Wstrząsające😀 Jeździsz na nartach, rowerze, robisz cokolwiek? Czy tylko skoki bungee…. bez liny. Zdrowia życzę. Może coś w psychiatrii się ruszy po wyborach.
  3. Cze Piotrek, wszystko zależy jaki (nowy/używany), do wszystkiego, czy jako dodatkowy. Teraz to coś sensownego wyhaczyć to bardzo trudno. Silniki z kosiarek o wątpliwej trwałości. Caddy to sensowne auto w stylu Berlingo z uznanym TDI i można w manualu kupić. Nie wiem czy to ostatni dzwonek. Alternatywa to Turan VW - może być tańszy bo w dzisiejszych czasach to niepopularna bryła nadwozia, aczkolwiek praktyczna. Superb sensowny sporo droższy. Kumpel ma 1.5 TSI i jest w trasie bardzo oszczędny mimo gabarytu samochodu to daje radę. Natomiast DSG mają opinię szybkich skrzyń, ale są drogie w naprawach i dożywają 200tys. km. Potem już cuda się zaczynają dziać. Chociaż są przypadki że padają dużo wcześniej. Automat to wygoda podczas jazdy zarówno w trasie, jak i w mieście. Tempomat ma sens z automatem. Mamy takiego małego forda w firmie jak caddy, z jakimś małym dieslem, wcale nie taki oszczędny a i przejechał 100 000 i sypie się na potęgę. Kupujemy większy od niego, Fiata Scudo ale z 2.0 dieslem, bo już do większości ładują 1.5. Jak nie potrzebujesz 2 samochodów, to kup jeden porządny. Bo jednak samochód to koszty. Jak bierzesz leasing, to warto do raty te 200 netto dopłacić i kupić samochód jaki chcesz użytkować w dłuższej perspektywie. pozdro
  4. Cze Byłem dzisiaj z młodym w galerii na obiedzie (Żona w Wa-wie i se musimy jakoś radzić) i stało to Jeco i Omoda. Wizualnie J z zewnątrz i wewnątrz (ale tyko przez szybę zaglądałem) jest ok. Mnie nie powaliło na kolana, ale źle nie wygląda, mógłbym nim jeździć bez problemu. Dość duży samochód. Stosunek ceny do tego co ma w standardzie jest naturalnie rewelacyjny. O jakości się nie wypowiadam, bo nie wiem. Wnętrze wyglądało dobrze. Tyle widziałem, tylko miejsce pasażera i kierowcy. A jak finalnie będzie się sprawować, czas pokaże, pierwsze wrażenie robi bardzo dobre. Myślę, że musimy się przyzwyczajać do widoku na drogach chińskich samochodów. Do Koreańczyków przywykliśmy i wiele osób je chwali. Mój wspólnik jeździ obecnie już drugą KIA i jest zadowolony. Drugi ma 2 Hyundai i też sobie chwali. Ten pierwszy też chce kupić chińczyka, ale jeszcze go nie ma w PL. Ale to jakiś gruby temat bo kosztuje 3 stówki. Nazwy nie pamiętam, bo jest jakaś pojebana. W każdym razie dojebany jak RR, ale on lubi takie błyskotki. Ja bym tego w życiu nie kupił. Ale o gustach się nie dyskutuje. pozdro
  5. Moja córka też nie jest zainteresowana byciem kierowcą. Może zrobi kiedyś. Nie jest jej potrzebne póki co. pozdro
  6. Jeszcze nie ma prawa jazdy, ale zbiera. Mam nadzieję, że tak dobrym jak narciarzem. Ma bardzo wyważony charakter. Raczej dobrym. W realu jeździł już samochodem, nie ma z tym problemu ( oczywiście nie w normalnym ruchu), kartingi także, a ostatnio w wirtualu dużo jeździ. Symulatory są co raz lepsze i pewnie coś dają. Okaże się. Zacznie od Pandy😀. Potem będzie jeździł tym, na co go będzie stać, nie inaczej. pozdro
  7. Nie, swego czasu syn ( jak był mały) mocno zajawił się pociągami. Dostał wówczas z jakiejś okazji książkę o lokomotywach. To raczej tam to wyczytałem, bo czytaliśmy wspólnie. Ale nie wykluczam. pozdro
  8. No już nie bądź taki czepialski😉. Ty wiesz z autopsji, ja to gdzieś wyczytałem, bo mnie zaciekawiło. Ale pewnie sporo osób o tym nie wie. pozdro
  9. Damian, tu się z Tobą zgadzam. Generalnie te nowinki to kolejne cegiełki ukrytych kosztów dokładanych do produktów za które finalnie zapłaci konsument (albo i nie, ograniczając zakupy lub rezygnując z nich definitywnie). Witek kupił Highlandera. Koszt pewnie ok. 300 tysi. Co składa się na jego cenę w PL. 1). Koszt wytworzenia 2). Koszt transportu 3). cło w wysokości 10% 4). Akcyza 18,6% 5). Marża sprzedawcy/ców (może być dystrybutor + podmiot sprzedający) 6). Podatek dochodowy od marży 7). VAT 23% od całości z powyższego wynika, że samochód po opuszczeniu fabryki jest na dzień dobry droższy min. 70% trafiając do PL. Technologia hybrydowa jest znana od lat i jest sensowną alternatywą dla stricte silników spalinowych. Prius jest brzydki, ale nie zapominajmy że to protoplasta hybryd i jest to pierwszy samochód o tym napędzie wprowadzony do masowej produkcji. Swoje zadanie spełnił. Toyota obecnie ładuje ten napęd do wszystkich swoich samochodów. Z ciekawostek, jeśli ktoś nie wie, to wszystkie lokomotywy manewrowe ( te które pamiętamy spalinówki przetaczające wagony) to hybrydy. Diesel to tylko generator prądu, wszystkie mają napęd elektryczny. Daj znać z wrażeń jazdy chińczykiem, dają 7 lat gwarancji do 150km. To wygląda atrakcyjnie vs tego co dają nasi rodzimi producenci. Być może otwarcie rynku na takie samochody ostudzi nieco i sprowadzi na ziemię europejskich producentów. Obecne ceny są nieuzasadnione niczym. Mam przykład w swojej branży. To miecz obosieczny. Ceny surowców mocno spadły, a dostawcy zatrzymali się na cenach covidowych. Wykończyli tym sposobem mniejszych odbiorców. Niestety znaleźliśmy bezpośrednich producentów i zaczęliśmy omijać dostawców. Finał jest taki, że dostawcy z rangi dyskontów w których się robiło tygodniowe zakupy spadli do roli żabki, w której raz w tygodniu kupuje się piwo i kostkę masła. Teraz się pakują likwidując biura i magazyny terenowe. Zjechali z cen, ale jest już za późno. To se ne vrati. Podobnie może być ze wszystkim, a przemysł motoryzacyjny nie jest jakimś wyjątkiem. pozdro
  10. Piotrek, sorry za off. Tadek, Chiny to największy producent samochodów na świecie produkując swoje i obce marki. Największym obecnie producentem jest Toyota jeśli chodzi o wolumen sprzedaży, jednak to w Chinach (swoich i obcych) produkuje się ich najwięcej. Mają know-how (sami im to daliśmy), jest to wysoko rozwinięty na dzień dzisiejszy technologicznie, tania siła robocza, doskonali kopiści i mentalność. Czy te samochody są złe? Nie mam bladego pojęcia. Natomiast każdy z tych samochodów jest zlepkiem wizualnym (pewnie technicznie także) samochodów europejskich i innych nacji. Generalnie to jeszcze chyba bym go nie kupił, obawiając się o serwisowanie i trwałość. To absolutne novum. Z jednej strony to dobrze, że wchodzi konkurencja w takiej formie, bo nasi producenci nieco odlecieli cenowo (chociaż to tak niezupełnie ich wina - gro kwoty to obciążenia akcyzowo-podatkowe). P{przykład mamy za wielką wodą, gdzie samochody są sporo tańsze. Bo nie mieli ceł oraz podatku VAT (nadal nie mają). Mimo 12 000 jurysdykcji podatkowych. Jednak nie są one wysokie. Świat się zmienia. Wczoraj gadałem z przyjacielem ze stanów, mieszka na florydzie. Kupił Teslę. Nie chodzi o jakieś oszczędności na paliwie, czy moc, lokalny patriotyzm itp. tylko ze względów praktycznych. Po Covidzie masę ludzi się przeprowadziło na Florydę i tworzą się gigantyczne korki. Autonomiczna jazda jest już na takim poziomie, że to było bodźcem do zakupu dla niego. Gadaliśmy przez wideorozmowę i był akurat w HomeDepot po jakąś ziemię bo palmy przesadzał w ogródku. Ma wykupiony jakiś abonament w Tesli (100 baksów/m-c płaci) i ma opcję autonomicznej jazdy. Takie trochę SF - jeszcze niedawno tylko w książkach było. Otóż poklikał w komórce i samochód sam do niego przyjechał. Jadąc do domu (ok. 17km) ani razu nie dotknął kierownicy ani żadnych pedałów. Samochód sam do domu zajechał. Jest fanem samochodów i pod domem stoi M4 po stage3 + jakieś X5 żony. Stwierdził, że jazda do pracy w korkach, to nie jazda i strata czasu (a jeździ 2 x w tygodniu), już się przekonał, że ta autonomia działa bardzo dobrze, wiec wsiadając do samochodu, wyciąga komputer i pracuje, a samochód sam dojeżdża do celu (ma ok 50min jazdy w korkach w jedną stronę). Ja wolę jednak europejski czy amerykański design - ten azjatycki do mnie nie trafia. Być może niedługo wszyscy będziemy jeździć chińczykami. pozdro
  11. Alfa się kończy - niestety. Zbyt długo projektowali samochody, mimo iż bardzo dobrze zrobione, to w momencie wejścia na rynek już były nieco przestarzałe. Samo wejście na rynek dobre, przede wszystkim cenowo, ale sobie wymyślili, że sa premium i czar prysł. Niestety już nikt nie kupuje samochodów sercem, tylko raczej głową. Na dzień dzisiejszy na świecie sprzedaż tych samochodów jest szczątkowa. Ale o dziwo nowy model (Junior) ma sporo zamówień. Myślę, że to nie uchroni Alfy przed upadkiem. Dramatycznie niska sprzedaż. Szkoda by było, bo to firma z tradycjami i rozpoznawalna marka. Samochody przez nich produkowane były ładne dla oka, ale kapryśne. Obiegowe opinie maja jakieś podstawy. Żeby było w temacie - też nie mieści się w plecaku, nawet POC-a 😉 pozdro
  12. To nie samochód sportowy, ale usportowiony. To raczej trochę odmienne światy. Polówka dawała frajdę z jazdy. Przykład z jazdy na narty - bardzo dobry. W Polo zajechałem w 50 min., w GL + 20min., chociaż wydawało się, że jadę podobnie sprawnie a warunki drogowe nieomal identyczne. A porównanie różnic mam, przed GLC byłem na jazdach próbnych Alfą Stelvio. W sumie to żałuję ze nie kupiłem, ale wówczas się tylko rozglądałem co kupić, bo miałem jeszcze pół roku w leasingu poprzedni samochód. Na pierwszy ogień poszło Stelvio Qadrifolgio. Kosmos. 3.0 benzyna 510 kucy + sportowe, regulowane zawieszenie + szpery na całym napędzie + skrzynia ZF z BMK-i. Hamulce jakieś bydlaki. Cena wówczas była 280 tys. brutto. Obie jazdy ta sama trasa z tego samego salonu. Wjazd na ślimak na autostradę (trochę miałem czasu aby się przyzwyczaić, bo trochę przez miasto trzeba było jechać - tryb race) od razu było czuć, że mimo iż to SUV, to jedzie nieźle. Pierwsze dohamowanie przed ślimakiem, to sprzedawca już miał pełno w gaciach, natomiast na ślimaku już był blady, nic nie mówił ale na bezdechu był, na szczęście szybko poszło i się nie udusił 😉. Trochę autostrady, ponownie nawijka na ślimak do zjazdu, znowu zbladł (tu juz później dohamowanie i jeszcze szybciej na ślimaku - bo warun b.dobry, gumy i hamulce rozgrzane - nie ceramiczne). Sama autostrada, nic specjalnego - idzie ino wartko. Powrót i cywilne Stelvio 2.0 benzyna 280 kucy Veloce z napędem na 4 buty - chyba wówczas dawali Torsena jak w audi. No samochód fajny, wszystko ok, natomiast potężna różnica między tymi samochodami. Na ślimaku to już ja byłem zesrany 🙂. Ledwo wyhamowałem, a i tak zacząłem nieco wcześniej, a w skręcie to zaczął niebezpiecznie płużyć przodem, bo było dla niego już zbyt szybko, chociaż mam wrażenie, że jechałem wolniej - ale to tylko wrażenie. Drugi ślimak już z dużą dozą ostrożności, jednak w porównaniu do innych użytkowników (2 pasy), sporo szybciej, bo w quadro to było w chuj szybciej. Nie kupiłem, bo zmienił się rok i ceny. Quadro skoczyło na 400 tysi, a zwykła na blisko 300 tysi. pozdro
  13. Tego typu samochody, o takiej konfiguracji (hotchatch, sportowe etc.) to samochody którymi chce się jeździć. Mają w sobie to coś, że wciągają w jazdę, a że zwykle można w nich tą granicę mocno przesunąć (lepiej się prowadzą, zwykle mają lepsza przyczepność, hamulce itp.) to jeździ się w nich lepiej oczywiście. Dodatkowe bodźce (jak choćby wydech), powodują że jeździ się nimi szybciej, a cała reszta sprawia, że po pewnym czasie jeździ wie tym samochodzie na swoim/samochodu limicie. To są samochody do jazdy, nie do przemieszczania się. Ja osobiście w samochodach bardziej cenie całokształt konstrukcji, niż wybrane elementy, jak np. niektórzy - moc. Jest ona chyba najmniej istotna w mojej ocenie. Może jest to istotny parametr dla osób, dla których najważniejsze jest odejście ze świateł 😉. Różnica jest spora między standardowym samochodem, a takim usportowionym. Kiedyś Polo było w serwisie i dostałem zastępczo jakąś skodę. Wówczas mieliśmy drogę do firmy (z 1,5 km) tak dziurawą, że jazda Polo tym fragmentem to był kosmos. W skodzie na standardowym zawiasie owa zniszczona droga się "wyprostowała". Jadąc tym samochodem, myśle "japrd jaki to zajebisty samochód". Na porocie do domu mam światła wyjazdowe z tej dziurawki (już jest zrobiona na szczęście całość, nowa nawierzchnia) i lewoskręt na 2 pasmówkę. Ruszyłem jak Polo i na szczęście był przystanek bo bym wyprostował zakręt 🙂. No qrła pojechało jak chciało. Trakcja przy Polo - zerowa. Jak napisałeś, podświadomie jesteś w tym samochodzie dużo bardziej skoncentrowany na jeździe, a w jeździe długodystansowej, jest to strasznie męczące. Po pewnym czasie zaczyna cię męczyć owe zbyt twarde zawieszenie, gdzie samochód znajduje każda nierówność, męczy wydech, a manualna skrzynia nie pozwala na jakieś leniwą zmianę (automat byłby chyba bardziej wygodny). Trzeba cały czas kontrolować prędkość, bo jednak samochód bardzo szybko się rozpędza (duży silnik i mała masa). Moja wersja to było raczej takie body do tunigu. Z wyposażenia komfortowego to tylko podgrzewane fotele, lusterka grzane i sterowane elektrycznie, szyby elektryczne, czujniki przód/tył i centralny zamek. Miał tylko ogranicznik prędkości (nie tempomat) i czujnik zmierzchu (do świateł - dzień/noc). Nawet czujnika deszczu nie było. Ale dzięki temu było lekkie. Jako tako to bardzo dobra konstrukcja - w pełni funkcjonalne Polo z zacięciem do jazdy. Taki niemiecki pragmatyzm. W obydwóch MB które mam - ten nie ma. O ile w GLC jest zajebisty wydech, tylko co z tego, samochód jest tak wyciszony, że w środku kompletnie tego nie słychać. Samo wnętrze uspokaja. Mam i łopatki przy kierownicy, tryby sportowe etc. Nigdy tego nie używałem. Te samochody nie krzyczą do ciebie "jedźże chłopie", raczej "po chuj się tak śpieszysz". Mnie narty SL mocno angażują, więc w wysokie góry wybieram GS. Nieznaczy to że jazda jest pozbawiona ikry, zaangażowanie w jazdę podobne, z tym że ze względu na różnicę w parametrach tych nart i techniki preferowanej w jeździe jestem w stanie wytrzymać kondycyjnie dużo dłużej, bo na GS 3km odcinek to jak na SL 1-1,5km. A tam niestety sa trasy dłuższe niż w PL. pozdro
  14. Cze Szło ciężko, bo mi się nie chciało, jakoś się zmusiłem, ale wiesz jak się nie chce to jest mase powodów, aby ci się nie chciało jeszcze bardziej 🙂. W pierwsza stronę było trochę pod wiatr, ale na szczęście jakaś babka jechała do domu na elektryku i pociągła mnie z 15km, na powrocie już z wiatrem i dobrze się jechało. Tak de facto to wiatru podczas jazdy czasami nie czuć, ja tylko wiem jak idzie ciężej niż zwykle - to zazwyczaj jest delikatnie pod wiatr. pozdro
  15. Mitek, to coś Ala SL, daje masę frajdy z jazdy, ale na dłuższą metę jest męczący. Wydech brzmi przyjemnie, ale po 200km zaczyna Cię drażnić. Niby można normalnie jeździć, ale w zależności od charakteru kierowcy się nie da, bo prowokuje do nienormalnych zachowań. Ruszając ze świateł nagle jest paka na zegarze. Daje dużo pewności, ale musisz znać jego granice. Uczucie „mogę wszystko” raczej prędzej niż później skończy się w rowie. Jednak sprawia dużo frajdy, ale znajduje dziury w pozornie równej drodze. Cały czas angażuje. Wyprzedzanie innych to zawsze redukcja i ogień. Mniej więcej dla mnie to narty SL. Na dłuższe trasy wolę MB, da się tym pocisnąć, nieźle się prowadzi, jednak jest dużo bardziej komfortowy i 1500km w nim to pikuś. Podobnie jak dłuższe narty o charakterze GS. pozdro
  16. Bo nigdy w życiu nie ostrzyłeś nart😀. pozdro
  17. @brachol btw. Przyszedł mi ten plecak z Elana, za te pieniądze to petarda. Podstawowy sprzęt wchodzi bez problemu, coś więcej tam upchać, może być słabo. Nawet nieźle wykonany, ma twarde składane dno i w razie potrzeby można go złożyć na płasko. pozdro
  18. Trzeba było mówić - bym Ci kupił - 20 jurków kosztował mię. pozdro
  19. Kupiłem ten dodatkowy, jak Ty. Tani nie był. ale jak komplet to komplet. pozdro
  20. Marcos73

    rower :)

    Cze Ja nie jestem fanem kolarstwa szosowego, ale wrzutka Mitka (dla osób które się tym interesują, albo cokolwiek maja o tym pojęcie) obrazuje jak mocno są wytrenowani i silni są zawodnicy. Ale dla przeciętnego rowerzysty może dać to fałszywy obraz, bo na filmie nie widać który to kilometr, widok z drona, czy z przodu nie oddaje podjazdu. Wartości % mało co komu mówią, jedynie prędkość .... która dla bulwarowego rowerzysty nie jest kosmosem. Ja też nie mam jakby pełnego obrazu, bo na szosie nie jeżdżę, tylko mtb więc sprzęt inny a zatem inne prędkości jazdy, opory, osprzęt, pomijam fakt siły etc., bo to nieporównywalne. To sport zawodowy, liczy się wynik, taktyka jazdy, właściwy dobór sprzętu na dany wyścig, praca zespołu itp. pozdro
  21. My z Marasem w Białce bywamy, więc już wiesz z kim tańczysz😉. Alpy to są wyjazdy budżetowe😀, aby na koniec sezonu poślizgać się w Białce. Stać nas, a co😜. pozdro
  22. Wiesiek, masz rację ale z moich małych doświadczeń w tej formie wyjazdowej stwierdzam, środek transportu to podstawa bo „szkłem się dupy nie da utrzeć”. Na tak długą trasę i w takiej formie wyjazdowej, przejazd dla pasażerów musi być komfortowy. Traffic i tym podobne to nie są samochody do transportu 9-ciu osób na takiej trasie. Na budowę można ludzi takim samochodem wozić, a nie na narty. Ostatni wyjazd do Ischgl na którym byłem z Jarem (a raczej z Tomkly’m) odbywał się w Masterze wersja autobus 9 osób. Tomek się postarał, a z dopłatą za komfort nie było problemu. Miejsca w sroc, każdy ma swój fotel rozkładany i przyjeżdżasz na miejsce wyspany i taka forma mi pasuje podróżowania. Miejsca więcej niż w klasycznym autokarze. Niestety, takie busy powinny być normą. Wcale nie wychodzi to tak tanio, za to towarzystwo jest bezcenne i koszty są mniej istotne. pozdro
  23. Qrwa, ale ten język… jak się mogłeś tego nauczyć🤔. pozdro
×
×
  • Dodaj nową pozycję...