Skocz do zawartości

Veteran

Members
  • Liczba zawartości

    1 114
  • Rejestracja

  • Ostatnia wizyta

Zawartość dodana przez Veteran

  1. Witam   Temat na tapecie.    Obracałem samochód bez problemu przy 30, 40 km na godzinę. Ale model bez "systemów". Mocne przykręcenie kierownicy i jednoczesne pociągnięcie za hamulec postojowy(klasyczny). Kółeczko robi bez problemu. Tylko gładki placyk!  Uderzenie kół o coś wystającego to szansa na wywrotkę na bok.  Można trenować wychodzenie z poślizgu.  Przypomina to trening  amatora na tyczkach. Wszytko za późno!  I to bez stresu, że nas  rozjedzie ciężarówka. Obrót o 180 st zdarzył mi się i żonie bez żadnej "interwencji". Nagle, błyskawicznie. Nawet nie wiadomo z jakiego powodu. Na szczęście nikt na nas nie najechał.   Z innych ciekawostek zimowych. Usiłowałem dotrzeć w  ten wtorek do domku w Koninkach. Łańcuchy na przednie koła. Z początku szło do góry. W pewnym momencie coś pękło w jednym z nich(łańcuch markowy). I piekielnie hałasował. Ale błyskawicznie tworzące się małe zaspy jakoś zwalczałem rozpędem . By ostatecznie utknąć.  A liczyłem na dojazd. Przede mną stał samochód. A przed nim wąska droga  z nawiewanym śniegiem, którego wysokość rosła błyskawicznie.    Za kilka godzin przyjechała specjalistyczna maszyna. Traktor z napędem na cztery koła. Duże przednie z łańcuchami.  Spycharka. Łyżka obrotowa dużym wysięgiem. Gościa chwycili za d..pę wywlekli do tyłu do miejsca, gdzie można jakoś zawrócić.  Przy okazji urwał przedni błotnik. Przy ich pomocy i pomocy łańcuchów udało mi się obrócić samochód. I po przetartej jeszcze jako tako drodze spieprzać niżej do cywilizacji.   Następny dzień  na stoku. Cudowny naturalny śnieg.  Pierwsza godzina. Jeszcze prawie nie tknięty po porannym ratrakowaniu.  Na stoku tylko jeden starszy narciarz. I cudownie ośnieżone drzewa. Dziesięć zjazdów na miodzie.  Po pięciu kilometrach jazdy korek do Mszany Dolnej.  Z daleka widać było migające światła policyjne. Po dwóch i pół godzinach ruszyłem.  Znowu miłe uczucie jazdy do przodu.   Auto z systemami, to  cudowne urządzenie. Nie wpada w poślizg, jeśli się nie udaje rajdowca.  Poślizgi na oblodzonej drodze to jedno zagadnienie. Auta zakopane w masach śniegu na wąskiej, górskiej drodze, może mniej niebezpieczne, to jeszcze inna sprawa.   Pozdrawiam 
  2. Witam   Pięćdziesiątka to piękny wiek, ale jaki odległy...Tak sobie myślę...   - gdy człowiek - zostawszy niedawno nominowany na narciarza - to życie staje się w  zimie piękne. Bajkowe krajobrazy wysokich gór jeszcze  przed nim, - jeszcze jeździ, tyle lat... - jeszcze jeździ "świetnie". Ale AMP, Świebodzin Cup i inne poważne imprezy nie dla  niego.  Za trudne slalomy.  Ostatni w kolejce do startu, po godzinie rozgrzewki.   Zaliczony do najstarszej grupy "po pięćdziesiątce".   To może skitury. Cisza, nieskalana  biel śniegu...Z góry by jeszcze jakoś poleciało. Ale to podejście...    Pozdrawiam
  3. Witam   Ja kręcę szybko stopami. Mając nadzieję, że to mi pomoże na nartach i  poza nartami.   Pozdrawiam
  4. Witam   Girlandy można jechać na dwóch nartach. Ale też można na jednej.  Szczególnie odstokowej.  Na przystkowej  też można próbować i zobaczyć co z tego wychodzi.  Np.  przejście w skręt od stoku.   Można się bawić w takie próby nudząc się jazdą na stoku. Na dowolnych nartach.   Pozdrawiam
  5. Witam   Skończył się temat rozgrzewka?  Jakie wnioski końcowe?  Pewnym jest, że rozgrzewka nie zaszkodzi. W szkółkach narciarskich wprowadza pewien rodzaj dyscypliny, pewien konieczny element, jak msza przed bitwą pod Grunwaldem. Zawodnicy rwą się do walki. A dowódca nie jest w stanie przekazać kilku najważniejszych informacji.   W  PŚ  czeka się  nieraz na start(po wystartowaniu pierwszego) nieraz godzinkę i więcej. Trzeba być cały czas cieplutkim. Sama herbatka, czy inny napój nie wystarczy.    Z dawnych czasów taki obrazek. Od połowy Nosala gigant Klubu Wysokogórskiego. Miejscowi  wspinacze dostawali w d. od jednego takiego z Katowic na tych zawodach. Więc wpisali do Klubu, być może miejscowego cieślę, może stolarza. Pamiętam go, bo jechał parę osób przede mną. Ubranko miał liche. Nart nie pamiętam jakie, ale pewnie lepsze od ciuchów. Rozgrzewał  się papieroskiem.  W pewny momencie rzucił  peta na śnieg i wystrzelił. Tyczki świerkowe czerwone i niebieskie się zakołysały. Honor Zakopanego został uratowany.   Często dawniej się rozgrzewałem. Dwadzieścia obrotów rękami. Z dziesięć niby przysiadów. Z reguły nikt tego nie robił. Być może wcześniej, gdy tylko wyciąg  wywiózł pierwszych na górę, była już pierwsza solidna rozgrzewka. Ale też mam wątpliwości, ponieważ zdarzyło mi się tak wcześnie zjeżdżać.  Rozgrzewający się  wyskakiwali z krzesełka i jak szaleni pędzili w dół.  Koledzy z  forum rozgrzewający się  solidnie przez piętnaście minut przed pierwszym zjazdem są godni podziwu.  I często jeżdżą w nieznanych mi miejscach.   Teraz już nawet nie macham rękami(czasem gdy jest zimno). Powolutku jadę w dół, sprawdzając znaną doskonale trasę. Czasem można trafić na niespodziankę i warto o tym miejscu pamiętać. Drugi zjazd nieco szybszy. Po kilku zjazdach już było mi ciepło. Trasa jeszcze nie zryta. Ludzie jeszcze nie dojechali w wystarczającej liczbie. Byłem teraz rozgrzany i kondycyjnie przygotowany do  kilku przyjemnych zjazdów z szybkością  i częstością skrętów takimi jak lubię.    Niestety nie trwa to długo. Ponieważ zmęczenie,  postępująca degradacja stoku, gwałtownie zmniejszają moją kondycję narciarską. Nieco się poprawia po zjedzeniu kanapki, herbatce, kawie.  Na  jeden, dwa zjazdy.  Potem rozsądek nakazuje powrót do kaloryfera i kapci. Ciepły prysznicek lub wanna.  Ciało napełnione radością mięśniową.  Dla tych chwil warto zwlec się z łóżka wcześnie rano jechać sto kilometrów w jedną stronę. Wyrabiając sobie przy okazji kondycję kierowcy.    Pozdrawiam
  6. Witam   Nie żartuję z Twoich nóg!   Ale jak pojedziesz na jednej narcie. Na początku odstokowej, to spróbuj  poruszać kolanem do stoku i od stoku. Może  ci się uda pojechać prosto. Nie będzie to też jazda  tylko na krawędzi. Jak ci się uda na samej krawędzi(2 mm metalu!) pojechać prosto(stok musi być ekstremalnie twardy), to  czapka narciarska z głowy!   Pozdrawiam
  7. Witam   Nie znosiłem rozgrzewki podchodząc z Kuźnic na Goryczkową. Narty, buty, żarcie. Ale co było robić? Nie było szans na zjazd  z Kasprowego bez rozgrzewki. U konia 4,5 razy wyjazd. I to w południe. Więc robiło się tą cholerną narciarska kondycję i jednocześnie rozgrzewkę. Tylko sił nie starczało na ewolucje. Stąd pewne braki w tym zakresie.   Pozdrawiam
  8. Witam   Doprawdy wstyd się przyznać. zawsze w rodzinie, biurze uchodziłem za tzw. typa sportowego. Ruszam się dość często cały rok. Nieco roweru. W brzydkie dni stacjonarny. jakieś prace remontowe na świeżym powietrzu. Dawniej nieco tenisa. Przebieżki po Beskidach.  Bieganie w dół po piargach, to czas z  przed pół wieku.   A teraz cholera dziadyga. W tym San Anton. Jeszcze żyję. Tydzień za sobą w tym sezonie na nartach.  Rozglądam się po stoku, czy zobaczę jakieś siwe włosy.  Czy bardziej pomarszczoną twarz. Góra w wieku mojego syna. Większość  wnuki. Cholery sobie radzą. Mimo trzepania na niewidocznych muldach jadą. Ja też. Nogi jakoś wytrzymują porcję trzepania. Ale marzę o sztruksie  na Zarabiu. Jak z boku było nieco równiej, mimo sporej warstwy nowego śniegu. To zrobiłem kilkanaście przyzwoitych skrętów. Trasa, gdyby był wygłaskana, nadawałaby się na szus. A dramat dla aktywnego seniora.   Wrócę do kraju. Może zobaczę gdzieś na stoku paru naszych cyborgów. Tyle lat jeżdżę i poza czasami jakimiś supermenami z AZS Cup nikt się mi nie rzucił w oko. Nawet na Mitek Cup też mnie nie zdołowano. Guma, trening, mydełko. No i połowa mojego wieku zrobiły swoje. ma się prawo do tych sekund.   Chyba nie zrezygnujemy z żona z nart. mamy jeszcze Koniki, Mosorny, Nawet FIS po sztruksie na Skrzycznym. Ale niebieskie wąskie w Alpach, to już nie dla nas. Prędzej czarne, rankiem po solidnej pracy ratraków.   Ale z jednego jestem dumny. Wczoraj na SZOł  W San Anton spiker podkreślał  elegancję jazdy na nartach równoległych. Wcześniej był pług. Było się przyzwoitym elegantem. Off piste. Na dramatycznie nienowoczesnym sprzęcie. A na MC(p.w.) dostałem pucharek za najstarszego uczestnika zawodów na Cz. G. I to za 67 lat. To była pomyłka, bo miałem siedemdziesiątkę. I jeszcze jakiś dobry człowiek w temacie VIP Activ pocieszył nas, że będzie lepiej na niebieskich w miarę przebytych kilometrów. Jakie dobre serce dla starego człowieka. Ty z tych, co obok nas śmigają dzielnie po niewidocznych dla nas muldach.  Trzeba przyznać, że jeszcze nikt mnie i żonę nie trafił. To się liczy. Krajowi supermeni są mniej wybredni.   Pozdrawiamy, życząc ciągłych opadów śniegu w przyszłości, już na początku astronomicznej jesieni. Pierwszy maj jako koniec sezonu wydaje się być okresem właściwym
  9. Witam   Napisałeś piękny tekst. Nie będę polemizował z Tobą. Nie ma to sensu. To jest spojrzenie indywidualne. Z pozycji konkretnego człowieka. Ja też bym mógł dość szczegółowo opisać swój życiorys, czy bliskich mi osób.  Co mnie bardziej interesuje, to spojrzenie bardziej ogólne.  Przyszłość to nieco wróżenie z fusów. Szczególnie, gdy zagłębiamy się w szczegóły.    Na razie nasza przyszłość wydaje się być nie najgorsza. ZSSR upadł. I to bezkrwawo. I bez użycia A bomby. W Polsce nastąpił bezkrwawy przewrót. Co wcale nie było oczywiste. Miałem kolegę, który był zaangażowany  partyjnie. Pewnego dnia mi opowiedział, że na zebraniu  w dzielnicy, któryś z członków powiedział - towarzysze jeszcze mamy czołgi. To było w okresie tworzenia Solidarności. Skóra mi nieco ścierpła, gdy to usłyszałem.   Jesteśmy w NATO. Polska weszła do Unii i kasa stamtąd nieźle zmodernizowała naszą infrastrukturę.  Jaki jest rozwój gospodarczy to widać. Gospodarczo jesteśmy w niezłym miejscu w Europie.  Rosja dzisiejsza to nie ZSSR. Choć Putin chętnie by podporządkował sobie Ukrainę, nasz bufor. Może jednak bardziej się zajmie Chinami, by mu nie urwali połowy Syberii.      Ale ocieplenie klimatu. Możliwe  stepowienie Europy.  Braki wody pitnej. Nie wiadomo jeszcze jakie ruchy ludności w poszukiwaniu lepszego życia, czy przeżycia. Nie wróżą nic dobrego. Przynajmniej nie ma narzekania, że ropa się zaraz skończy.   Na tym tle problemy nasze wewnętrzne to drobne pryszcze. PiS nie rozwali kraju.  Prezes nie będzie "Wodzem". Do tego potrzebuje jakichś bojówek w kolorowych koszulach. Nie widać ich na ulicy. Toruń to nie bojówkarze z pałkami bejsbolowymi.  Oczywiście młodsi niech walczą o swoją przyszłość. Starsi też mogą wyjść na ulicę ze swoimi hasłami.  Mamy Demokrację! Niedoskonałą, ale  jak mówi ktoś o dyktaturze to jest śmieszny.  Co dawniej znaczył zwykły milicjant, to mało kto chyba wie z forum.   A  ja też poznałem Polkę w Tunezji! Żyło się jej parszywie. Mąż nie był taki uroczy, jak przed ślubem. Miała dwójkę dzieci. Wiele razy próbowała wyjechać i zabrać je do Polski, do mamy. Możesz sobie jechać, ale bez dzieci!  Więc się wypłakiwała mojej koleżance, z którą pracowałem w szkole.     Pozdrawiam
  10. Witam   Większość życia narciarskiego przejeździłem w rękawicach skórzanych. W Krakowie była kilkadziesiąt lat temu firma prywatna, która szyła znakomite rękawice narciarskie ze skóry cielęcej.  W podzięce za  wyniki w nauczaniu pierwszych kroków dostałem piętnaście lat temu wypasione skórki Rossignola z żelową ochroną palców z zewnątrz(uderzenie w tyczkę). Teraz jeżdżę w miękkich rękawiczkach za 100 zł.  Nie wiem w czym problem? Przed czym mają chronić?  Jeździłem też dynamicznie krótkim skrętem. Tylko, że ja praktycznie się nie wywracam, odkąd jeżdżę. Dawniej czasem raz, czy dwa razy na sezon.  Są większe problemy przy wywrotce niż dłoń, nadgarstek. Więc może lepiej jeździć a nie szukać środków zastępczych.    Pozdrawiam
  11. Veteran

    Nauka jazdy dzieci

    Witam   Generalnie jestem za fachowcami! Jak się nie umie remontować własnego mieszkania, to lepiej polecić jego wykonanie fachowcom.  Z tym,  że nie zawsze to zabezpieczy przed wyrzuceniem części pieniędzy w błoto. Ale to już można było wywnioskować wcześniej z mojego postu!   Pozdrawiam
  12. Veteran

    Nauka jazdy dzieci

    Witam   A dokładnie - samo stwierdzenie jest w porządku!   Niestety, stosowanie go w praktyce(alexa1) napotyka na trudności.    Pozdrawiam
  13. Veteran

    Nauka jazdy dzieci

    Witam   Świerzbi mnie język.  Utkwiło mi w głowie zdanie "najpierw leczy wady a potem idzie do przodu"...   Czytałem niedawno w sieci coś takiego. Młody zawodnik(junior) miał wady. Z filmu wynikało, że głównie robił A, nieco wlókł nartę wewnętrzną.  I była stagnacja na zawodach.  Metoda korekcji polegała na "oduczeniu" go jeździć. I na wpojeniu ewolucji podstawowych. H. Harb o tym dużo pisze. Trwało to sezon. Trudna korekcja, czegoś już zafiksowanego. Ale  powiodło się. Wrócił ścieżkę do przodu. Z początku go lali jeszcze bardziej, niż poprzednio. Ale potem stopniowo metoda przynosił korzyści czasowe wśród konkurentów.   Ale to był "zawodnik". I w takim przypadku najlepsza metoda jest tylko ta, która prowadzi do przyszłych sukcesów. Jestem starej daty i nie znam teraz wszelkich niuansów związanych ze szkoleniem od podstaw,  najzwyczajniejszych uczestników stoku. Którzy często kończą po paru godzinnych lekcjach. Lampka mi się zapaliła dlatego, że po leczeniu idzie się do przodu, a nie do tyłu, lub stoi się w miejscu przez kolejne lata. Wniosek jest prosty.  Teraz są takie metody, wpojone początkującym nauczycielom, że  tylko do  przodu...Da radę!  Nie ma miejsca dla słabych.    I jeszcze mam jedną wątpliwość. Co widać na dalekim horyzoncie?  Jakie stoki, jaki śniegi.  A może poręcze od schodów?  I od czego należy zacząć, by przygotować się do tych różnych ewentualności.   Pozdrawiam
  14. Witam   Może jakiejś płci...?     Pozdrawiam
  15. Witam   Popełniasz bardzo powszechny błąd! Jak się spytasz kogokolwiek na świecie, w dowolnym kraju-jak się mu żyje. To bardzo często padnie odpowiedź, że źle. Winien jest rząd, partie polityczne, złodziejstwo... Źle jest u Niemców i w Sierra Leone. To nie moja wina, że często słyszę z niemieckiej telewizji, jak jest komuś źle.  Niemiec nie kupuje DP.  Co najwyżej NYT, a głównie Bild.  Ewentualnie "Prawdę". Ten ze Stasi.   Dziennik Polski, znam. Lubiłem rano kupić drożdżówkę, DP i popijając kawę poczytać. Ciekawe były felietony na ostatniej stronie tatusia ŚP  Miecugowa. Dowcipnie pisał.  Ja byłem zawsze nieco zapalony w poszukiwaniu "prawdziwej prawdy". Jak zacząłem kapować nieco angielszczyzny, to odkryłem Empik obok Starego Teatru w Krakowie. A tu  na wieszakach sporo gazet z samego serca kapitalizmu. I to w czasach Gomułki. Władza wtedy dawała taki wentyl dla "kawiarnianych politykierów". Niech sobie poczytają. A w Jamie Michalika na Floriańskiej szły takie teksty o partii, że  być może, w przebraniu, przychodził sam sekretarz z pobliskiego komitetu wojewódzkiego, by się pośmiać z siebie.  W czasie służbowych wyjazdów do Warszawy(do Huty Warszawa) siadywałem, czekając na pociąg do Krakowa, w Empiku naprzeciw KC. I tu obrazoburczej prasy nie brakowało. Tu może wpadali czasem, poczytać,  urzędnicy z tego wielkiego gmachu. Jak widzisz jestem oczytany!      Proponowałem żonie bierzemy nasze emerytury i przenosimy się do Tunezji. Uczyłem tu ew. "terorystów". Wynajmie się apartament(takie określenia dużego mieszkania tu figurują). Średnio na miesiąc nieco ponad 100 Euro. Żywność nie jest droga. Byczymy się przez trzy czwarte roku na plaży. Nie chce. Byłoby nam cudownie. To taki wtręt w dyskusji.   Pozdrawiam
  16. Witam   Polityka mnie interesuje. Ale głównie bardziej z zewnątrz, patrząc na nasz kraj, niż  od środka. Jak się coś  dzieje u nas nas nadzwyczajnego, to staram się poczytać i  popatrzeć(tv), co inni  piszą, mówią.  Począwszy od Chińczyków, Japońców, Al Jazeera, CNN, BBC itd, itp. Wtedy okazuje się, że generalnie mieścimy się w normie. A nawet powyżej normy.     Z gospodarką podobnie. Gdzieś, ktoś tam na świecie pisze, robi statystki jak rozwijają się poszczególne kraje globu. Jakie mają zadłużenie(w % PKB), ile na głowę człowieka, jakie są swobody obywatelskie(np. czy warto wyjść na ulicę, nie obawiając się najgorszego ze strony władzy lub bez władzy). Żonie powtarzam, że należy zwracać uwagę na kilka naprawdę istotnych rzeczy.  Kurs złotówki do Euro, wzrost PKB, rezerwy NBP. Do tego procent bezrobocia(ktoś musi pracować na nasze emerytury).  By wymienić najważniejsze.  I znowu nie jest tak źle.    Są rzeczy dla mnie osobiście denerwujące. Przykładem jest grzebanie w śmietnikach. To nie godzi się naszemu krajowi! Nie winię tych ludzi. Chcą żyć. Czasem także wypić. Ich praca jest  ważna. To jest też dodatkowa segregacja odpadów.  Ale wydaje mi się, że to jest nie w porządku. Nie lubię też polityki na skróty. Mamy władzę, więc robimy na siłę to co nam się podoba. To są  jednak drobne pryszcze na  ogólnie zdrowym ciele.   Więc, ogólnie rzecz biorąc, nie jest źle.  Złotówka się trzyma. PKB rośnie. Bezrobocie niskie. NBP(wymienić prezesa!) ma spore rezerwy. ZUS nie pada. Jesteśmy sąsiadem Niemiec. Jakie to teraz szczęście!  Nie zawsze tak bywało! Dają robotę, kupują nasze wyroby(wcześniej zainwestowali w ich produkcję). Sprzedają, za prawie darmo, znakomite dziesięcioletnie samochody. Żyć nie umierać!   Z ciemniejszych spraw jest to,  że osobiście się starzeję. Wielu narciarskich smakołyków już się nie spróbuję. Są pewne obawy, czy Kuba(13 lat) dożyje sędziwego wieku w  licznej rodzinie. Do tego czasu nasz kraj może się zamienić w step.  W czasie wyżowej inwersji w zimie, ludzie w miastach będą padać jak muchy z powodu duszącego smrodu. Nieliczne rekiny w oceanach będą się przeciskać między butelkami po wodzie mineralnej i coca coli.    Cieszmy się Świętami! Dzieci i wnuki tego najbardziej teraz potrzebują. Wielu radosnych dni na nartach w sezonie. Amatorskim profi  dalszych szybkich postępów. I coraz lepszych wyników, w rozlicznych zawodach.  Zwykłym  śmiertelnikom tzw. "zdrowego wysiłku" i uchronienie się od wszelkich niebezpieczeństw na stoku.   Pozdrawiam    PS. Proszę uprzejmie nie przedstawiać mi argumentów typu:  "swobody obywatelskie", sądy, Prezes, zafałszowane statystyki, ukryte wydatki, praca obcokrajowców...Wiem o tym, jak wiem że mnie coś czasem boli.  Wtedy staram się o tym zapomnieć. 
  17. Veteran

    Nasze deski

    Witam   Z mojego skromnego doświadczenia wiem, że temat trudne narty jest podobny do tematu kąta krawędzi.  Chodzą różne bajki wśród narciarskiego ludu. By nie opierać się na szerokiej "literaturze". Kilka osobistych przykładów.   Jeździłem nie tak dawno na  tygrysach SL  Voelkla. Żona na SL 9. Tylko 5 cm poniżej wzrostu. Kąty stopniowo zmniejszałem, aż  do 86,5 st. Krawędzie zawsze były ostre.     Tygrysy dostała córka żony. Bardzo przeciętna narciarka.  Nie jest to jej pasja. Bez zmiany kąta. Narty prawie nie straciły sprężystości od nowości. Jeszcze czasem mnie kopały.  Kuba jeździ na SL9 żony. Też jeszcze sprężyste.   Jaki z tego wniosek. Córka powinna się zabić na mojej slalomce. A jej się fajnie szura. Żona powinna była mieć ew. slalomkę  minus 15 cm.  Na  SL9 nieco dłuższych widywałem potężnych chłopów.  Nie mówiąc o kątach, które powinny być super niebezpieczne, albo super trzymające na twardym.     Nie da się jeździć jedynie na nartach "kołkowatych". Nie twardych,  sprężystych, tylko kołkowatych. Kołek nie jest sprężysty.  Te twardości to też przesada. Mylone ze sprężystością.   Nie obawiam się żadnego "Mastera". Żona też. Nie wykorzystamy takiej narty. To raczej pewne. Należałoby zwiększyć swoją prędkość na stoku  o kilkadziesiąt procent. By poczuć jej zalety.   Pozdrawiam    
  18. Witam   Była jazda na forum - na slalomkach w puchu. Znam ten ból z autopsji. Dzisiaj  sprawdziłem(robię tak przed sezonem) jak to jest na biegówkach(raczej śladówki) w puchu?  "Puchu" nie było za dużo , bo ok 10 cm. I nie leżał na twardym podkładzie, tylko na trawie.     Mam nieco zużyty sprzęt. Buty skórzane z Krosna. Ale śladówka Kneissla.  Dobry do ćwiczenia równowagi.  Szczególnie w płaszczyźnie równoległej do nart.  Kilka razy mnie wzięło do tyłu i do przodu w czasie zjazdu. Ale opanowałem sytuację.  Pomyśleć, że nasi idole zapychają nieraz do 60 km/h na zjazdach.     Pozdrawiam
  19. Witam   Jak Wałęsa z Kwaśniewskim należy sobie podać rękę. Jest okazja, Święta. I przerwać tą bezsensowną dyskusję!  Każdy zostanie przy swoim zdaniu. I każdy orze jak może.  Jak każdy na forum. Jeden lepiej,  drugi gorzej.   Pozdrawiam
  20. Witam   Kto nie jeździł samochodem bez wspomagania kierownicy, hamulców. Z luzami w zawieszeniu i  kierownicy. Na prawie łysych  oponach letnich w  zimie, gdy była jeszcze zima.  To tego nie zrozumie, mimo najlepszego opisu.   Podobnie jest z nartami z przed kilkudziesięciu lat.  Nie tylko o same narty, samą technikę chodzi.  Ale o całą otoczkę, warunki uprawiania. Ubiór, dojazd.  To już historia. Więc nie ma co opisywać szczegółów.  Należy używać języka zrozumiałego dla większości.  Dzisiaj panuje kult  krawędzi. A szuranie jest jej przeciwieństwem.   Pozdrawiam
  21. Witam   Może się dzisiaj wydawać, że  na początku lat osiemdziesiątych i wcześniej szuractwo było pospolite. Szuractwo dzisiaj jest pospolite. Wystarczy wypożyczyć nartę minus 20 cm i wybrać się na gładki stok w Białce.  Wystarczy  tygodniowy staż i już się szura bez problemów.   Nie tak było kilkadziesiąt lat temu. Pierwsze to nie było ratraków. Owszem stok był "gładki" po sporych opadach śniegu. Był też gładki, gdy kilka dni wiało na Kasprowym. Po nocy był "gładki", ponieważ wszystkie muldy były wyrównane. Po przejechaniu paru tysięcy nart, nie był gładki tylko kopcowaty. Zarówno w puchu, jak i na tym wywianym szurnąć się nie dało tak łatwo. Raczej starano się(szczególnie lepsi w tej materii) nie szurać. Tylko tak prowadzić narty, by ślad ich w śniegu był maksymalnie wąski. Jeśli się nie mylę, ta technika skrętu nazywa się "sterowaniem". I jest całkiem i dziś bardzo przydatna.   Duże wrażenie robili na mnie zawodnicy z Zakopanego trenujący, np.  w Kotle Gąsienicowym. Był ustawiony  "wertikal" do gigantu od samej przełęczy. Szybko robiły się coraz głębsze wąskie rowki obok tyczek. W tych rowkach się skręcało. Miedzy nimi był kawałek "prostej".  Dodatkowym kłopotem było dociśnięcie nart do dna rowka. Inaczej była katapulta. Wszelkich szurań starali się uniknąć. Jak porobiły się muldy(dołki i kopki), to też szuranie nie było polecane Choć kopce  ułatwiają szurnięcie. Należało sprytnie manewrować w tym terenie, Trzymając narty równoległe i unikając większych ześlizgów. O szuraniu na szreni łamliwej, na ciężkim mokrym śniegu, wiosennej, głębokiej ciapie. Nie było mowy.  Najdziwniejsze jest dla mnie to, że sobie nieźle z tym radziłem. I to na nartach bez wspomagania, kontroli trakcji....Jak to robiłem?   Pozdrawiam
  22. Witam   Ja jestem po dwóch szusowaniach w Białce. Na ten sezon wystarczy. Przeniesiemy się na wiosnę do Jurgowa.   Resztki zaawansowania jeszcze we mnie tkwią.  Być może udało mi się osiągnąć tu 60 km/h, gdy było pusto, równo i dość stromo.  Napisałem już na forum , że średnio jeżdżę dwa razy wolniej niż czołówka PŚ. Wliczając w to zjazd. Może z wyjątkiem trasy z Koguta. Nie skaczę!. Choć może się zdarzyć czasem kilka metrów. Ale bardzo rzadko.   Pozdrawiam
  23. Witam   Pisałem tu niedawno o rozpoczęciu  skrętu(przekrawędziowanie nart -transition)  od ruchu stóp.  Dostałem burę. Nie całkiem chyba zasłużoną. Niżej jest link. Proszę zwrócić uwagę na drugi film. Fajna muzyczka(chyba sobie kupię jakiś gadżet do ucha na stok). I jakie proste ćwiczenia dla  mnie. Zero wysiłku.  A jakie skuteczne.  Wystarczy jednocześnie prostować jedną nogę a druga przyginać. Wjechawszy wcześniej na bardziej stromy stok. Genialne! Polecam! Znakomita metoda dla seniora.      Pozdrawiam Veteran   http://www.effective...on_and_eversion          
  24. Witam   Z całym szacunkiem nie bardzo. Masz duże doświadczenie wjeździe w puchu. Takie macie warunki na zachodzie Stanów. Choć wasi naukowcy przewidują tu coraz wyższą temperaturę i mniejsze opady.   W Europie było i jest inaczej.  Prawie od  prawie sześćdziesięciu  lat interesowałem się  nartami i  praktyczną jazdą. Była to tylko Europa.  Pojawiły się także  w Polsce pierwsze książki o  technice jazdy. Francuzka "Ski de France" . Austriacka "Śmig"(w tłumaczeniu).  Pierwsza gwiazda zjazdowa na wielką skalę Toni Sailer(?).  Zdobywca trzech złotych medali na Olimpiadzie w Innsbruku . Zwany "czarną błyskawicą". Robiono o nim filmy, jak szalał w puchu.  Byli Francuzi,  Włosi znani z ekstremalnych zjazdów. Nie wszystko dokładnie pamiętam.   Wszyscy ci ludzie jeździli na podobnych nartach. Nartach wąskich z dzisiejszego punktu patrzenia. I niewielkich różnicach w szerokości. Nartach, których głównym i jedynym tworzywem było drewno.  I to jeździli znakomicie. Bardzo pewnie, szczególnie w terenie bardzo eksponowanym.  Ale to byli pasjonaci. Po długiej praktyce w terenie.   Mam pewne doświadczenie własne. Mizerne zupełnie w porównaniu do tego co napisałem. Ale wystarczające, by się  nieco w tym orientować. Jeździłem w puchu na "ołówkach"(niech będzie ta konwencja). Sporo w okolicy Kasprowego. Nawet w Szczyrku. Kilkadziesiąt lat temu zimy były też różne.  Ale generalnie trwały dłużej. Mróz był większy. A opady o wiele bardziej obfite.  Puchu nieraz  nie brakowało. Ale też bardzo różne śniegi się przez lata spotykało na Kasprowym. Tu jest klimat alpejski. Nieraz góra była lodowata cała po halnym i mrozie po nim.  Szreń łamliwa też była częstym zjawiskiem. Przewiany puch, różne "kalafiory" też nie był rzadkim widowiskiem.     Jeździło i zjeżdżało.  Śnieg był zawsze "naturalny". Nawet gdy został ubity w swój sposób przez setki narciarzy.  Technika jazdy(skrętów) była , można powiedzieć dwojaka. Z oporu(narty kątowo ustawione, choćby przez moment) i narty równoległe.  Nie dyskutowano wtedy  o szczegółach  techniki, tak jak dziś.  Dobry był ten, kto w różnych śniegach jeździł pewnie, szybko, "ładnie". Jego tajemnicą było jak to robić. Z biegiem czasy pojawiły się coraz bardziej szczegółowe analizy ruchu narciarza(np. "Joubert").  Dotyczące kwestii równowagi, szybkości zjazdu. Były też narty krótsze, szersze, bardziej wyspecjalizowane. Interesowało się nimi środowisko wspinaczy.     Nie chcę dyskutować o jeździe w puchu. Nie jeździłem na dzisiejszych nartach i nie będę jeździł. Jestem za stary na eksperymenty. Zapewne się  o wiele lepiej jeździ, niż ja to robiłem na swoich.  Nikt przecież nie rezygnuje z  nowych rozwiązań w samochodzie. Jak to jest bez wspomagania, czy kontroli  poślizgu? Siedziałem na tyłach na stoku mało stromym. Dziś tak wyśmiewane, przez tych, co nigdy nie mieli takich nart na nogach. Nie było innej możliwości wyciągnięcia dziobów z pod śniegu. Przy stromszym stoku szybkość była za duża(nie dla mistrzów typu Toniego S.) ale dla mnie. Skręt bardziej podkręcony był trudny. Wąskie narty grzęzły, obciążone nierówno.  Długo by jeszcze pisać...W zapasie rzeczywiście trzeba mieć bardzo dużo doświadczenia, by robić triki. Wszak najlepsza narta nie jeździ sama...   Pozdrawiam
  25. Witam   Ewolucja jest związana ze sposobem uprawiania tego sportu(rekreacji).  Związana także z terenem do jego uprawiania.  Teren naturalny  i  teren "sztuczny". Ten pierwszy istniał zawsze i dalej istnieje poza przygotowywanymi trasami.  Trasy przygotowywane to stosunkowo nowa sprawa. Począwszy od wprowadzenia maszyn do ubijania, armat do produkcji sztucznego śniegu.  Wreszcie wyciągów powodujących, że  narty to sama przyjemność 'bez wysiłkowego" zjazdu.    Sposób uprawiania tego sportu też bardzo się zmienił.  Dawniej narty były sportem elitarnym. Dostępnym największym zapaleńcom. Nawet mieszkańcy gór ich nie używali, ponieważ mieli większe zmartwienia, by  jakoś wyżyć w tym terenie. Teraz  narty to jest głównie rozrywka.  W pewnym sensie na równi  z barem po nartach,  czy  basenami.  Jedzie się na narty, bo to jest modne. Ładnie się wygląda w stroju narciarskim. Jest się przez tydzień "sportowcem".    Wszystko to pociąga za sobą ewolucję w sprzęcie. Który powinien być   ułatwiający  jak najbardziej jego uprawianie.  Przy okazji warto  zauważyć w jakim kierunku poszła ewolucja narty do jazdy w terenie naturalnym. Tu trudno mówić o karwingu. Jeździe na krawędzi. Na ubitym równo stoku. Narta tu  spotyka najróżniejsze rodzaje śniegu.  Łącznie ze szklistym lodem. Do jazdy w puchu głębokim upodabnia się do narty wodnej.  Zresztą lepsza jest w tym przypadku deska śnieżna. To też przykład ewolucji "narty".   Sądzę, że ewolucja pójdzie dalej w kierunku głębokiej specjalizacji.  I jeszcze lepszych właściwości nart wyspecjalizowanych. Przykład lepsze trzymanie na lodzie, uczucie  łatwości skrętu, szybkości nauki na nim. Itp.  Na pewno producenci coś zawsze wymyślą. Choćby tylko jakiś gadżet. Inaczej  zadławi się motor napędowy kapitalizmu, jakim jest  ciągłe  kupowanie czegoś nowszego.   Pozdrawiam
×
×
  • Dodaj nową pozycję...