Skocz do zawartości

Estka

Members
  • Liczba zawartości

    1 226
  • Rejestracja

  • Ostatnia wizyta

Zawartość dodana przez Estka

  1.   Oczywiście, że lepiej (no chyba, że ktoś robi takie błędy, że szkodzi swojemu zdrowiu). Tylko, że teraz nie rozmawiamy o wyższości ruchu nad bezruchem, ale o jakości uprawianych przez nas sportów.
  2.   To zależy gdzie i po co biegniesz . Bieganie jest znacznie trudniejsze, niż się wydaje. Kilka lat temu mój syn miał lekcje z trenerem przygotowania fizycznego (m.in. czucie głębokie), bo chciał lepiej biegać (trenuje piłkę nożną). Pamiętam jak trener uczył go nowego ułożenia sylwetki, różnych rodzajów biegu potrzebnych na boisku (na całych stopach, sprintu, biegania ekonomicznego). Sama byłam zaskoczona ile tego jest i jak wiele dają takie lekcje.
  3.   Gdyby do naszej dyskusji dołączyli trenerzy od ww. dyscyplin i skomentowali to, co widzą na ulicach, salach, basenach czy lodowiskach to okazałoby się, że jest gorzej, niż nam się wydaje.   Mnie wystarczy spojrzeć na osiedlowy NW. Wiesz ile osób nie ma świadomości, że kije, jakie mają w rękach to kije trekkingowe, a nie do NW? I, że z tymi kijami nie da się uprawiać NW, z uwagi na inną budowę kijka (inna rączka, inna nóżka ). Ale gdy ktoś się nie zna i nie widzi różnicy, to patrzy, że idzie sobie pan, czy pani, drogą i trenuje. Pytanie tylko, co trenuje ?   Tak samo z naszymi nartami. Laik popatrzy - jeden jeździ z kijkami, a drugi bez. Pewnie ten bez kijków jeździ lepiej, bo się nie musi ani odpychać, ani podpierać...
  4. Tak się zastanawiam i dochodzę do wniosku, że odpowiedź na pytanie Harpii jest prostsza, niż nam się wydaje.   Każdy z nas "uprawia" na co dzień (lub od święta) przynajmniej kilka dyscyplin sportowych: - bieganie - jazdę na rowerze - Nordic Walking - pływanie - jazdę na łyżwach - jazdę na rolkach - taniec (dyskotekowy i weselny ) - i inne A ilu z nas uczyło się tego pod okiem profesjonalnego trenera? Nikt? Prawie nikt? A przecież każda z tych dyscyplin wymaga znajomości techniki, jeżeli ma być wykonywana poprawnie. I przy każdej można tego trenera wynająć (mówię o ostatnich latach). Tylko, po co? Co jest trudnego w bieganiu? Nic. Każdy miał wf i każdy potrafi. Jedynie zawodowi lekkoatleci jakoś słabo sobie radzą, bo ciągle muszą się tego uczyć . A jak potem wygląda w praktyce amatorska wersja sportu? No cóż, mamy osiedlowych biegaczy walących stopami o asfalt, ludzi używających kijów do NW jak laski, łyżwiarzy hamujących przy użyciu bandy, pływaków uprawiających wszystkie style równocześnie, o tańcu nie wspomnę. Ale każdy zapytany - zna, kocha i potrafi.   Ps. I tak samo jest z jazdą na nartach: "Kolega pokazał mi w zeszłym roku, jak się zjeżdża, a resztę doszlifowałem sam. Teraz już jeżdżę super. Skąd wiem? Bo jeżdżę szybko. A wiadomo - im ktoś szybciej zjeżdża, tym bardziej umie. Kije? Po co mi kije, skoro umiem bez?" .
  5.   Jest jedna sytuacja, w której kijki w rękach wyglądają gorzej niż ich brak. Niestety, to domena kobiet: niektóre początkujące panie trzymają kijki narciarskie tak, jak babunie kijki do Nordic Walking. Ręce uniesione dość wysoko, kijki bez założonych pasków, trzymane prostopadle do ziemi lub końce skierowane do dziobów nart . 
  6. Mnie nie przeszkadza, gdy ktoś nie ma kijków. Jest wolność i jak ludzie chcą, to mogą jeździć nie tylko bez kijków, ale nawet bez butów i nart. Problemem jest tylko to, że wśród bezkijkowców jest bardzo wielu słabych, ale jeżdżących szybko narciarzy. A słaby i pędzący bezkijkowiec jest dużo większym zagrożeniem dla innych od słabego i pędzącego kijkowca. A to już mi przeszkadza.
  7.   Nie zgadzam się. Kijki służą do trzymania i to jest ich podstawowa rola . Gdy nie ma się czego trzymać, to łatwo się wywalić. Potwierdzają to sami bezkijkowcy, kiedy machają rękami w powietrzu, próbując się "czegoś" złapać podczas jazdy .
  8.   Ci, którzy atakują innych kijami w kolejce, będą też atakować parasolami na schodach . Niby prosta czynność - trzymać kijki (lub parasol) końcówką w stronę ziemi, a wielu przerasta .
  9. Estka

    Palant na stoku

      Nie tylko dla Ciebie. Fajnie by było, żeby było tyle stoków, ilu narciarzy i każdy miałby swój . Tym razem, pewnie z racji pogody, faktycznie w Białce było sporo osób. Ale też my tym razem nie byliśmy nastawieni na "wyjeżdżenie się maxa", więc szukaliśmy stoków i godzin, gdzie były spore prześwity. Natomiast wcześniej zdarzało mi się bywać w Białce (w wysokim sezonie) i jeździć w 6 osób po kilometrowej trasie, czy w 3 osoby po fisowskiej. Z tym, że my lubimy jazdy nocne, kiedy są największe luzy na stokach.
  10. Estka

    Palant na stoku

    W tym sezonie byłam tylko w Białce, więc zbyt wiele nie widziałam, ale trochę zobaczyłam:   - Na całym stoku narciarzy jeżdżących bez kijków szacowałam czasem na 40% (liczyłam jadąc kanapą). - Coraz więcej rodziców (lub opiekunów) uczy swoje dzieci. Niestety, wśród nich są również słabo jeżdżący rodzice. Widziałam całe rodziny jeżdżące (bez kijków, a jakżeby inaczej) jakimś nieprzewidywalnym wężykiem. Rozmawiałam o tym z instruktorem. Mówił, że widzi, jak rodzice podpatrują, co robi instruktor, a potem próbują to powtarzać z dziećmi - często niepoprawnie lub zupełnie na odwrót . - Mam wrażenie, że coraz więcej dorosłych jeździ "pługiem na krechę", tak jak niedouczone dzieci. Ręce bez kijków podskakujące w rytm nierówności, obłęd w oczach, szczęście na twarzy... Jak widziałam takich kamikaze (czasem dwóch naraz, ścigających się), to stawałam i czekałam, aż się wywalą, a ja wtedy mogłam bezpiecznie zjechać. - Dzieci jeżdżących "pługiem na krechę" nie ubywa. Jedna dziewczynka przejechała obok mnie, kilka metrów przed bramkami, tak blisko, że usłyszałam tylko jej krzyk i zdążyłam zamknąć oczy, czekając na szarpnięcie. Ona nie była w stanie skręcić, a ja nie miałam na to czasu. Na szczęście starczyło milimetrów, uff. - Ludzi wpadających na pełnym gazie do kolejki też nie ubywa, chociaż chyba coraz rzadziej sypią śniegiem przy hamowaniu. Więc jest postęp .  - W temacie deptania po nartach... to i mi najeżdżali, i ja też czasem kogoś przyblokowałam, ale zawsze staram się uważać (a swojemu dziecku zwracam uwagę). Wiadomo, że inaczej najedzie ktoś, kto nie chce najechać, a inaczej ktoś, kto ma to centralnie w dup..e (i mam wrażenie, że przodują w tym młodsze i starsze dzieci).   Ps. Poza tym Białka była totalnie biała, bo śnieg sypał właściwie bez przerwy przez cały nasz pobyt. Stoki przygotowane, a pan z dmuchawą czyścił kanapę tuż przed siadaniem. Czy można chcieć więcej? 
  11. Estka

    Palant na stoku

      Niestety nie mam, ale może i dobrze, bo jazdę zakończyłam efektownym szpagatem , po którym płakałam z bólu i ze śmiechu równocześnie.  Jechaliśmy tak tylko raz i jak pisałam - w celu pokonania mojego strachu przed prędkością. Nie widziałam nigdy potem, aby jakiś instruktor jechał w ten sposób z kimś tak szybko (on trzymał za końce kijów, ja za "rączki"). Trasa była czerwona.
  12. Estka

    Palant na stoku

      Kiedy uczyłam się jeździć instruktor postanowił przełamać mój lęk przed prędkością. Wiózł mnie "na kijach" jadąc tyłem. Jechaliśmy slalomem naprawdę szybko i jakoś nikt nie ucierpiał. Albo się to umie, albo się nie umie. A jak się nie umie, to się nie bierze za naukę innych. A w przypadku mojej koleżanki ważna była jeszcze reakcja instruktorki. Ani przepraszam, ani pomocy - a to przecież też była lekcja dla tych dzieciaków.
  13. Estka

    Palant na stoku

    Moja koleżanka też ostatnio spotkała palanta na stoku. Tylko, że w przeciwieństwie do Waszych, ten był... profesjonalny .   Dziewczyna jest totalnie początkująca. Kilka lekcji z instruktorem i kilka godzin samodzielnych. I właśnie podczas takiej samodzielnej jazdy, na niezbyt dużym i raczej pustawym stoku, przewróciła się. Upadek na tym etapie to rzecz normalna, tylko że na tym się nie skończyło. Leżała i zanim zdążyła się podnieść poczuła mocne uderzenie w plecy. Wjechała w nią... instruktorka jadąca tyłem z grupką dzieci. Nie wiem, czy zauważyła, ze poszkodowana płacze z bólu, ale zapytała ją tylko, czy wszystko w porządku i kiedy usłyszała nerwowe: "Tak", zajęła się dziećmi. Koleżance został na pamiątkę z siniak koło kręgosłupa i postanowienie, że kupi sobie ochraniacz na plecy, skoro nawet instruktorzy stanowią takie zagrożenie dla innych.
  14.   Oczywiście, że można . Na przykład, kiedy stoisz na rozjeździe i nie wiesz, gdzie pojechał Twój syn, dzwonisz do niego i na pytanie: "Pojechałeś na dół, czy skręciłeś w lewo?", słyszysz odpowiedź: "Oczywiście" (i dźwięk wyłączanego telefonu) .
  15. Wiadomo, że najlepiej mieć własny (dobry) sprzęt, ale bywa, że go nie mamy. Pożyczamy od znajomych, albo bierzemy z wypożyczalni. Znajomi dają, co mają, a wypożyczalnia - to, na co się zgadzamy. A zgadzamy się często na byle co . Bo się nie znamy, bo się spieszymy, bo nie wiemy, że można inaczej. Teoretycznie, może się zdarzyć, że trafimy na gościa, który sam da nam dobry sprzęt, ale to się raczej rzadko zdarza .   Jeżeli nie powiesz w wypożyczalni, czego dokładnie szukasz, to najprawdopodobniej dostaniesz miękkie i za duże buty oraz tzw. "narty dla początkujących", na dodatek sporo za krótkie. Dlaczego? Bo lepszy sprzęt jest dla tych, którzy szukają lepszego sprzętu.   Dzisiaj, po raz kolejny byłam świadkiem, jak pan dobierał dorosłym i dzieciom narty do wzrostu: stawiał je przed narciarzem i sprawdzał, czy czubki wylądują w okolicach szyi. Przy butach każdy podawał rozmiar, co ciekawe, na ogół podwójny: "Ja noszę jakieś 37, 38", "Poproszę 42, 43". Pan podawał jedną parę i zestaw narciarski był gotowy.   Czy można wybrać lepiej? Tak.   Narty: Powinny być dłuższe niż do szyi. Jeżeli mają rocker, to długość optymalna najczęściej wynosi: wzrost - 5 cm. Jeżeli nie mają rockera, to: wzrost - 10 cm. Jeżeli chcemy dłuższe, to bierzmy śmiało, a jeżeli upieramy się na krótsze, to odejmijmy jeszcze z 5 cm, ale nie więcej (nawet, jeśli dopiero zaczynamy przygodę z nartami). Jeżeli chcemy pojeździć na lepszych deskach, to zapytajmy o narty z rdzeniem drewnianym. Dzieciom, bez obaw, można wypożyczyć juniorskie narty równe wzrostowi, ewentualnie 5 cm krótsze.   Buty: Warto wiedzieć, że buty narciarskie nie mają rozmiarów: 39, 40, czy 42. Buty narciarskie mają rozmiary odpowiadające długości stopy w centymetrach (np. 25 cm; 25,5 cm). Dlatego dobrze jest zmierzyć stopy w domu (bo nie wszystkie wypożyczalnie mają miarki). Ponieważ buty w wypożyczalni mają środki dość mocno wydeptane, to można przymierzyć rozmiar mniejsze, ale nigdy dłuższe od stopy. Rozmiaru nie sprawdzamy stając w butach na baczność, tylko przyjmując pozycję narciarską. To samo dotyczy dzieci. Nie ma potrzeby, aby miały za duże buty, a często takie dostają. Wiadomo, że dziecko nie powie, że but jest za duży, bo ściśnięte klamrami przecież nie spadają . Przymierzmy na wszelki wypadek mniejsze niż planowaliśmy. Jak będą za małe, to dziecko na pewno nam powie . I wreszcie flex. Jeżeli już w miarę dobrze jeździmy, możemy poprosić o buty z wyższym flexem, np. 90, czy 100.   Ps. Nie napisałam o kijkach, bo zazwyczaj dostajemy dobrą długość. Nie pisałam o nartach „specjalnego” przeznaczenia, bo takie deski biorą osoby raczej dobrze zorientowane w sprzęcie. Nie pisałam o promieniach, czy szerokościach pod butem, bo ci, co o to pytają, też na ogół się znają.   Pisałam o tych wszystkich nartach, na które najczęściej mówimy - "jakieś", czyli: "Poproszę jakieś narty dla... (i tu wskazujemy konkretną osobę)" .
  16.   A czy za granicą spotkałeś kiedyś "koordynatora ruchu w WC", hę? Babcię, która siedzi przy koedukacyjnych toaletach i dyryguje kolejką czekających: "Teraz pan", "Teraz pani", "Proszę się przesunąć", itd. I każdemu wychodzącemu z kibelka podaje ręcznik papierowy (1 listek), do wytarcia rąk po umyciu. Spotkałeś kiedyś? Bo ja tak. Właśnie w Zieleńcu.
  17.   Że tak zapytam nieśmiało: W Białce też na bani? Bo jak tak, to ja też podziękuję...
  18.   Był. Dwa lata temu. http://www.skiforum....ale-szalenstwo/   Ciekawe, jak ta dyskusja potoczy się teraz...
  19. Estka

    Pług

      Na każdym stoku widzę dwie "wyróżniające się" grupy. 1 - bezkijkowcy, 2 - dzieci jeżdżące właśnie pługiem na krechę (i co ciekawe - zawsze jeżdżą same). Ta druga grupa to w zasadzie jest podgrupa grupy pierwszej . Obserwując dzieciaki na nartach stworzyłam pewien algorytm: dziecko podczas zjazdu ze stoku wykonuje tyle skrętów, ile miało lekcji z instruktorem. Więc z tego wynika, że Twoja dziewczynka z Mosornego nie była uczona pługu, jako techniki skręcania, tylko ktoś pokazał jej takie ułożenie nart, a potem już tylko cieszył się, że dziecko z każdej góry da  radę. Miała kijki?
  20. Estka

    Mackiewicz i Revol w kłopotach

      Pasja nie musi być ekstremalna, żeby rozwalić rodzinę. Zbieranie znaczków, czy siedzenie w knajpie też mogą być uzależniające . Mam na myśli ten moment, gdy dorosły człowiek zachowuje się jak dzieciak - wydaje ostatnie pieniądze, zostawia najbliższych, gdy go potrzebują, nie wywiązuje się ze obowiązków, itd. - bo musi się "realizować". To trochę jak z zakupoholizmem, czy hazardem.  I wcale nie uważam, że wszyscy himalaiści, czy inni ekstremalni, tak się zachowują. I dla odmiany, podejrzewam, że są faceci, którzy na własne dzieci kasy nie dadzą, bo muszą kupić kolejną... porcelanową laleczkę  .
  21. Estka

    Mackiewicz i Revol w kłopotach

      Oczywiście, że ważne. I zawsze mnie dziwi, gdy kobiety mówią, że szukają faceta z pasją. Mam wrażenie, że to taki nieprzemyślany banał. Bo pasja to coś ponad wszystko inne. To nie jest zwykłe hobby, ani zwykłe zainteresowania. Z pasją wszystko przegrywa. Kobieta również.
  22. Estka

    Mackiewicz i Revol w kłopotach

      Ale w przypadku himalaistów jest jeszcze ta niepewność: Co się z nim dzieje? Czy faktycznie zginął, czy leży gdzieś i czeka na pomoc. Przecież wielu z nich przepada bez świadków. Tak, jak Kukuczka - jego ciała nigdy nie znaleziono. Pewnie zginął od razu gdy spadł, ale czy na pewno? I w wielu przypadkach jest tak, jak z Mackiewiczem - najpierw trzymaliśmy kciuki, aby wytrzymał jak najdłużej, a potem każdy po cichu miał nadzieję, że umarł szybko, bez czekania na pomoc i bez cierpienia...
  23. Estka

    Za krótkie GS dla juniora

    Panowie, może podejdziecie do mojego problemu metodą... bardziej partyjną? Czyli - uzgodnicie wspólne stanowisko i wydacie jedno oświadczenie .   Ps. I najlepiej by było, aby było ono zbieżne ze stanowiskiem Spiocha .   Ps. A junior ma 14 lat, jeśli to ma znaczenie.
  24. Potrzebuję porady. Mój syn w tym sezonie spędzi tylko tydzień na stoku. Ma narty z zeszłego roku - juniorskie GS Fischera, długość 175 cm     Deski są fajne, tylko problem w tym, że od ostatniego roku syn utracił juniorskie gabaryty. Obecnie ma 181 cm i 76 kg. Czy może jeszcze na tych nartach jeździć? Nowych na pewno nie kupimy. Mogę coś wypożyczyć.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...