Skocz do zawartości

Estka

Members
  • Liczba zawartości

    1 225
  • Rejestracja

  • Ostatnia wizyta

Zawartość dodana przez Estka

  1. To ja będę chodzić w kasku przez cały czas! Wprawdzie ludzie się będą gapić, ale za to po roku moje IQ wyniesie 300
  2.   Ale zakładając, że większość producentów rozróżnia buty dla dziewczynki i kobiety, oraz dla chłopca i mężczyzny, to określmy, kiedy dziecko staje się narciarsko-obuwniczym dorosłym? Czy tą granicą jest osiągnięcie pełnoletności, czy może wcześniej?   Przykład: Ja w wieku 14 lat miałam 165 cm i 50 kg. W wieku 18 lat - 170 cm i 55 kg. Moja koleżanka w wieku 14 lat miała 160 cm i 45 kg, a w wieku 18 lat - 165 cm i 50 kg. Czyli ona jako 18-latka miała moje wymiary z 14 roku życia. Stopy przez te 4 lata może urosły każdej z nas o rozmiar, a może nawet nie. I co ważne, ona zawsze była silniejsza ode mnie, mimo że była mniejsza. Więc - kiedy ona powinna wejść w dorosłe buty, a kiedy ja?
  3. Dodam, że: Po pierwsze - za buty płacimy przed wygrzaniem, a nie po. Po drugie - nie wiem ile wzrostu ma nasza nastolatka, ale 55 kg to średnia waga dorosłej kobiety.
  4.   Co to znaczy: "niby dobre rozmiarowo"? To znaczy, że są dobre? Czy jednak niedobre? My tych butów nosić nie będziemy, więc nie pytaj nas o opinię tylko swoją córkę. To jej mają pasować, nie nam. Jak woli 90, kup 90, a jak lepiej jej w 120, kup 120. My możemy jedynie kolor ocenić .   Jeżeli buty są ok, to nie ma potrzeby ich wygrzewać, ale jeśli córka będzie się skarżyć na jakieś uwieranie, to po to jest ten system, aby uwierania nie było. W zeszłym sezonie kupiłam synowi inny model Headów (flex 110) i buty były dobre. W tym roku stopa mu urosła, ale jakoś się wbił. W domu powiedział, że da radę w nich jeździć, ale na stoku zaczęły się schody. Po dwóch dniach podjechaliśmy do serwisu, który miał maszyny, buty zostały wygrzane i znowu były dobre.
  5.   Hmm, tu "podpucha", tam "niegrzeczny"... Nie znamy się osobiście, ale zaczynam podejrzewać, że nie jesteś żadnym szacownym dziadkiem Kuby, ani zasłużonym weteranem, tylko dojrzewającym gimnazjalistą .
  6.   Jeżeli podejrzewasz, że osiągnęła już wymiary docelowe, to bez obaw możecie pomyśleć o damskich butach. Ja 13-latkowi kupowałam buty dorosłe (flex 110), bo miał stopę, wzrost i wagę mało dziecięce . Tylko, że mój nadal rośnie, więc w przyszłym roku czekają nas kolejne zakupy... . Kilka razy skarżył się na zimno, ale odpowiednie skarpety załatwiły sprawę. Szukaj takich, które przede wszystkim grzeją - z wełny lub innych nitek, oznaczonych i opisanych jako b.ciepłe.
  7.   Tradycyjny, staropolski, wywinięty orzeł.
  8.   Kiedy robiłam prawko, instruktor wkurzał się, że jeżdżę jak "dostawca pizzy" . Kiedyś po kolejnym zakręcie bez redukcji i hamowania, kazał mi zjechać na pobocze "bo w końcu musi być zjebka". Spore problemy miałam z gasnącym silnikiem i... z przekraczaniem dozwolonej prędkości. A teraz gdy jest kilka pasów, a ja stoję pierwsza, to spod świateł ruszam pierwsza. Zawsze . Ale jara mnie to tylko wtedy, gdy samochód ruszy cicho. Najbardziej lubię jazdę płynną, i jako kierowca, i jako pasażer. Jak mój pasażer leci do przodu, to jest to dla mnie obciach i zawsze przepraszam . Przyśpieszać lubię, hamować (gwałtownie) nie. Prędkość lubię, ale przeciążeń nie znoszę, mdli mnie na sam widok "sprzętów" w parkach rozrywki.
  9.   1. Oczywiście, że nie taki, bo przecież ja tutaj wszystko piszę i biorę na poważnie. Albo jeszcze bardziej .    2. Zaproś mnie kiedyś na taką przejażdżkę samochodem, a ja udowodnię Tobie i Twojej tapicerce, że przeciążenia wcale nie są takie fajne...
  10. Estka

    Urubko

    Pod K2 siedzi w namiocie kilkunastu chłopa, którzy codziennie miotają się między chęcią zrealizowania swojej pasji, a możliwością przeżycia. Jednemu w końcu puściły nerwy i wyrwał na szczyt, a inni pod wpływem wzburzenia powiedzieli kilka niemiłych słów. I tyle. Nie wiemy, jak naprawdę było, jak wyglądały wcześniejsze rozmowy i kłótnie, jakie były ustalenia odnośnie całej wyprawy, więc chyba lepiej nie oceniać tak jednostronnie. I na dodatek publicznie.
  11. Ta nasza dyskusja przypomniała mi pewien wywiad (pierwsza minuta) :  
  12.   Nie ma mowy. Spiochu musi być sam, żeby było mu przykro!   Ps. Z Twojej relacji wynika, że taki "najarany i cieplutki maksymalnie" stałeś się właśnie po tym megadzwonie. Więc ci świadkowie to... lepiej, żeby ich za wielu nie było     .
  13.   Jesteś również na ostatnim, więc się aż tak nie ciesz...
  14.   W takim razie... ja Ciebie umieszczam na mojej liście forumowych szaleńców stokowych . Oto ona: 1. Spiochu.
  15.   Proszę mnie natychmiast wykreślić z tej listy  . Nigdzie nie napisałam, że panicznie boję się upadku.  Napisałam, że najbardziej bałam się "szpagatu", bo w porównaniu z innymi upadkami wydawał mi się najmniej przyjemny. Moja druga gleba wynikała z przeszarżowania. Nie przewidziałam (a powinnam), że na pustym stoku będę nagle musiała ominąć przeszkodę. Wystraszyłam się, nie upadku, tylko tego, że na pełnej prędkości zderzę się z własnym mężem. Mój upadek był konsekwencją uniknięcia zderzenia.
  16.   Nikt, kto panicznie boi się upadku nie jeździ na nartach. Ani zawodnicy, ani goprowcy, ani ci co tylko pługiem, ani dzieci, ani ich mamy. Nikt. Bo gdyby się bali, to by nie jeździli. To po pierwsze. Po drugie - nikt tak naprawdę nie lubi się wywalać na nartach. Tylko, że niektórzy starają się tego unikać (nawet kosztem prędkości czy efektywności), a inni starają się mniej. To trochę, jak z unikaniem mandatów na drodze. Nikt nie lubi ich płacić. Tylko, że jedni jeżdżą zgodnie z przepisami, a inni liczą na to, że nikt ich nie złapie. Ci pierwsi też nie mają gwarancji, że nigdy nie zapłacą, bo zawsze mogą coś przeoczyć, zapomnieć się, czy zagapić. Ale starają się bardziej od tych drugich.
  17.   Miałam w życiu 2 upadki, które sporo mnie nauczyły: 1). Kiedy zaczynałam jeździć i często płużyłam, najbardziej bałam się "szpagatu". Kiedy go w końcu zrobiłam, przekonałam się, że moje obawy były słuszne, bo boli to tak, jak sobie wyobrażałam . 2). Syn, widząc moją zachowawczą prędkość, namawiał mnie na "puszczenie nart". W końcu postanowiłam się przełamać i pojechać jak najszybciej, ale po przekątnej stoku (dla bezpieczeństwa). Stok był pusty (co kontrolowałam cały czas), ale nade mną jechał mój mąż. W pewnym momencie on zrobił ruch, jakby chciał przeciąć mój tor, a ja spanikowałam i na pełnej prędkości zrobiłam odwrót... Nauczyłam się, że lepiej jeździć wolniej, niż mieć ciągle przed oczami ziemię zbliżającą się do mojej twarzy.   Pozostałe upadki nie nauczyły mnie niczego. No, może szybkiego podnoszenia się, żeby ciuchy nie przemokły .
  18. Widziałam wczoraj relację z polskich stoków na temat wypadków. Jako jedną z przyczyn podano brak odpowiedniej aklimatyzacji. Domyślam się, że dotyczy to głównie osób, które wyjeżdżają z innego regionu Polski przed świtem i przyjeżdżają prosto na stok.
  19. Estka

    Co powiedzieć dziecku... ;)

    Pomysł "najpierw instruktor, potem tata" jest jak najbardziej właściwy. Nie zepsujesz go w ten sposób, ale fajnie by było, gdybyś podjął "współpracę" z instruktorem. Staraj się, aby syn zawsze ćwiczył z tą samą osobą, bo wtedy ma ciągłość zajęć. Porozmawiaj z instruktorem, zaproponuj kijki, patrz, co robią na zajęciach i pytaj po zajęciach, co powinniście razem trenować. Niech to będzie cały plan treningowy, a nie przypadkowe ćwiczenia. Synowi przypomnij, że im lepszy narciarz (zawodnik), tym ma więcej zajęć z trenerem . Ucz syna rozróżniać dobrych narciarzy od kiepskich (Kiepski to nie tylko początkujący, ale również ten, kto jeździ niebezpiecznie!). Zwracaj uwagę na savoir-vivre stokowy (dzieci często wjeżdżają w innych, pchają się, jeżdżą po cudzych nartach). Do takich lekcji najlepsze są jazdy kanapą. Syn już jest duży i kontaktowy, więc wspólna nauka może być prawdziwą przyjemnością. Kto wie, może też się czegoś od niego nauczysz?   
  20. Estka

    Które buty

      To zależy od stylu jazdy.  Jeżeli szybciej zjeżdżamy, niż wjeżdżamy, to sprawdzenie butów "na siedząco" jest bardzo ważne, a jeżeli czyjś zjazd trwa kilka razy dłużej niż wjazd, to lepiej sprawdzić buty w pozycji stojącej .   Czyli - im lepszy narciarz, tym dłużej siedzi. Proste.
  21. Ja już kiedyś pisałam o najcieplejszych rękawicach, jakie widziałam do te pory. To był produkt Vikinga, niestety w obecnych kolekcjach niedostępny. Rozmawiałam z przedstawicielem firmy, może w przyszłości do tego wrócą. Rękawica była podwójna: wewnętrzna, z jakiegoś polaru, wzmocniona w wybranych miejscach (mogła być samodzielnym softshellem), a na nią wodo-, wiatro-, i resztoodporna rękawica z jakiegoś gore-texu. Takie rękawice od kilku dobrych lat używa mój mąż. Ubiera je nie tylko na narty, ale też na co dzień, gdy jest silny mróz. Jeszcze nie zdarzyło się, aby zmarzł w ręce. Może jakiś inny producent ma coś takiego w ofercie?
  22. Estka

    Gdy Cię w goleń but uwiera...

      Tylko, że tu nikogo nie interesuje Twoje zdanie, ani to, co chcesz nam, jako spamer, zaproponować...   Ps. Widziałeś kiedyś narty z bliska?
  23.   A cóż to za dyskryminacja? Panowie sobie jadą z podkładem muzycznym, a biedna dziewczynka a capella? Przecież wiadomo, że muzą jazda wygląda na szybszą...  
  24.   No i masz rację. Nie powinnam stosować takich skrótów, bo sama ich nie lubię. Ale cóż, gdy za dużo postów, a za mało listów... to wchodzą te sieciowo-śmieciowe zwyczaje w nawyk. Pisząc NW miałam na myśli Nordic Walking . Przepraszam wszystkich zdezorientowanych i/lub zaszokowanych .
  25.   Oczywiście, że lepiej (no chyba, że ktoś robi takie błędy, że szkodzi swojemu zdrowiu). Tylko, że teraz nie rozmawiamy o wyższości ruchu nad bezruchem, ale o jakości uprawianych przez nas sportów.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...