Skocz do zawartości

Mitek

Members
  • Liczba zawartości

    15 954
  • Rejestracja

  • Ostatnia wizyta

  • Wygrane w rankingu

    242

Zawartość dodana przez Mitek

  1. Mitek

    zmiana krawędzi

    Cześć Proszę Cię nie udawaj, że nie wiesz o co chodzi. Pozdro
  2. Mitek

    zmiana krawędzi

    Cześć Fredi tez ma rację tylko, że na tym etapie doprowadzi to do totalnej rotacji i siłowego obracania nart a nie postawienia ich na krawędzi. Lobo ma rację, że ruch wychodzi ze stawów skokowych ale operujemy obrazowym uproszczeniem - przechylanie kolan i bioder. Wujot - zbyt skomplikowałeś sprawę a podkreslając role wykroku moim zdaniem popełniasz błąd. Doprowadzi to do - tak czestego obecnie - jeżdżenia z duzym wykrokiem i tzw pedałówy czyli znacznego ruchu nart względem siebie w trakcie przekrawędziowania. Prowadzi to do ograniczenia ruchomości w biodrach i w efeklcie do blokowania pozycji. Wykroku nalezy raczej unikac a to, że pojawia sie on samoistnie wynika z budowy anatomicznej ale jest skutkiem a nie przyczyną, Pozdrawiam
  3. Mitek

    zmiana krawędzi

    Cześć Teraz już wiesz. Wyciągnij wnioski. POzdrawiam serdecznie
  4. Mitek

    Lem na nartach

    Cześć Pouczyłeś Tadzia/nas o tym co i jak i na tym proponuje poprzestać. O sofizmatykę równie dobrze możnaby oskarżyć Ciebie. W przeciwieństwie więc do Ciebie mój ojciec pamięta tamte czasy doskonale ale siedzi cicho bo jako wojskowy zostalby z pewnością przez oczytanych historycznie zaliczony do zbrodniarzy i morderców. Tak widzę ten historyczny kontekst dzisiaj. To, że jeździłem w drugim tygodniu stanu wojennego na Kasprowym nie czyni ze mnie (a może w książkowym kontekście historycznym czyni) osoby za ten stan odpowiedzialnej i z ówczesną władzą kolaborującej. Co więcej nie czyni mnie równiez w żaden sposób za nic winnym tak jak nie czyni za nic winnym bohatera pierwszego postu. W żadnym kontekscie. Pozdro Użytkownik Mitek edytował ten post 29 wrzesień 2011 - 12:49
  5. Mitek

    Lem na nartach

    Cześć Tadziu daj spokój nerwom. Koledzy wiedzą o czym piszą bo żyli w tamtych czasach a Ty byłes jeszcze zbyt młody by to ogarnąć. Pozdrawiam i apeluje o spokój.
  6. Mitek

    zmiana krawędzi

    Cześć Jadąc patrzymy przed siebie kontrolując stok poniżej. Jeżeli zmieni sia ramie przez które zerkamy to znaczy że przekroczylismy linie spadku stoku. Pozdro
  7. Mitek

    zmiana krawędzi

    Cześć Ja nie bardzo rozumiem o co chodzi a pytający juz z pewnoscią zagubi sie w meandrach Twoich przemysleń Maćku. Zmaina krawędzi to: na płaskim stoku: jadąc na wprost pochylamy jednoczesnie kolana i biodra w kierunku zamierzonego skrętu - tułów lekko pochylamy w drugą stronę aby zrekompensowac ruch kolan i bioder. Jesteśmy w skręcie, którego promień zalezny jest od stopnia pochylenia kolan i bioder, promienia narty. Po przejechaniu linii spadku stoku dośc szybkim ale płynnym, jednostajnym i jednoczesnym dla obu nóg ruchem pochylamy kolana i biodra w druga stronę. Zmian krawędzi następuje gdy nasze ciało znajduje się nad nartami. Zadnym obrotów, pługów i innych tego typu elementów tam nie ma. Cwiczymy na płaskim bezpiecznym stoku. Zerknij na na temat: http://www.skiforum....?t=27535&page=1 gdzie omówiona jest prawidłowa pozycja jak i zmiana krawędzi - polecam ćwiczenia na sucho. Serdecznie pozdrawiam Popatrz jescze na temat
  8. Mitek

    Nauka jazdy dzieci

    Cześć Dzieki przekaże chłopakom bo to ich praca. Wiecie co jest najsmieszniejsze: Przez ostatnie pół roku chłopcy mieli 5 a czasami 6 treningów po co najmniej póltorej godziny w tygodniu z wyłączeniem okresu wakacyjnego (choc nie do konca bo mieli obozy w tym kadrowy gdzie mieli 6 - 7 godzin treningu dziennie). Myslałem, że po Pucharze, bedą chcieli odpocząć a juz wczoraj umówili sie przez telefon i kazali się wieźć na dojo gdzie spędzili prawie 3 godziny, dzisiaj to samo. Choroba jakaś??? Pozdro serdeczne
  9. Cześć Pełnego chyba mi się nie udało zrobić. Co do długości tas zaś to zawsze liczę na czas a raczej czas w finkcji przyjemności czy tez przydatności do konkretnego rodzaju jazdy a nie na długość. NIjednokrotnie zdarzało mi się, że pomimo wielu dziesiątek kilometrów tras wokoło jeździło się praktycznie na jednej dwóch ze wzgledu na ich wyjatkową "jakość" w danym dniu, momencie itd. i nie chodzi tu wcale o jakies stromizny czy inne "legendy". Czasmi zwykła niebieska dojazdówka jest w stanie dać więcej funu niż owiany sławą ekstrem. Pozdro serdeczne
  10. Cześc Jak jedziesz pełnym długim skrętem to może byc te 3-4 razy więcej km. Pozdro
  11. Cześć Przeczytaj mój post. Flex to tylko sugestia, informacja, że jeden but danego producenta jest twardszy niz drugi - I KONIEC. Nic więcej nam nie mówi. Mozna sobie zakładać, że np: od 60 do 80 to buty miękkie, 90-110 średnio twarde, 120 i więcej twarde ale to bedą tylko subiektywne założenia bez wartości obiektywnej. Pozdrawiam Kiedyś popełniłem taki temat: http://www.skiforum....ead.php?t=25920 Zapraszam
  12. Cześć Maciek bo sie przestane do Ciebie odzywac w końcu. Kto pisze, że koniecznie flex 130 czy inny??? Jest wyraźna sugestia o przewadze buta twardszego nad miękkim i tyle. Sprawa dotyczy początkujących oszczędzenia im wydatków na pierwszego kapcia, który i tak jest praktycznie w 100% źle dobrany i tyle. Większośc narciarzy zaawansowanych czy tez doświadczonych wybiera buty twardsze jako lepiej sprawdzające się w uzytkowaniu. Czy 130 - niekoniecznie. Co do unifikacji flexu to prace trwaja juz chyba pare lat i częściowo przynajmniej zostało to dokonane. Pamięctać jednak nalezy, że to jest tylko, pewna sugestia a nie obiektywny wskaxnik i dobrze że to podkreślasz. Pozdrawiam serdecznie Cześc Kolejny magik. Misiek zdecyduj się. Zmieniłeś buty na twardsze i jest super ale męczysz się w twardzielu więc po co sie męczysz?? Absolutnie niezrozumiały post. Pozdro serdeczne Użytkownik Mitek edytował ten post 21 wrzesień 2011 - 09:29
  13. Cześć Chetnie odpowiem ale przykro mi że dyskutujemy a Ty nie traktujesz nas poważnie i nie czytasz moich postów i postów Jarka. W przeciwnym razie doskonale byś wiedział ile mamy lat, kim jesteśmy, ile lat jezdzimy itd. Technika przez 30 lat zmieniła się ale polega to na ewolucji a nie na rewolucji więc jak ktoś śledzi i nadąża to jest na bierząco. W innym wypadku tzw wtopa. Dla mnie lekko tracisz wiarygodnośc. Pozdr Użytkownik Mitek edytował ten post 21 wrzesień 2011 - 00:30
  14. Cześc Macku odpowiedź sam przeciez znasz. To tak jak z tzw. "nartami wybaczającymi błędy". Zobacz ile jest takich pytań na forum i juz masz odpowiedź. Przecież sama idea takich nart jest absurdalna. Pozdrawiam serdecznie
  15. Cześć To opinie obiegowe i mity. Miękkich butów dobrze dopasować się nie da właśnie ze względu na ptk 2 i 4. Ostatnio miałem okazję kilkakrotnie służyć pomocą narciarkom przy dobieraniu obuwia. Wierzcie mi nie było to wymarzone zajęcie, pochłoneło w kazdym wypadku kupę czasu ale żona organizuje damskie wyjazdy na narty i coraz to nową dziwczynę z jej ekipy trzeba wyposażać. Za każdym razem były to narciarki dla, których był to byt pierwszy lub zamiana była wymuszona niewygodą dotychczasowego. Na nartach parę sezonów traktowanych jak czysta rekreacja lub narciarz sezonowy. Za każdym razem jak widziałem to co koleżąnki robily z butami na poczatku wołało o pomstę. Nie umiały ich wkładać, zapinąć, satnąć w nich, chodzić - nic. Każdy ruch przyczył idei prawidłowego wykorzystania buta. Parcie na buty miękkie było silne. Za każdym razem dobieralismy but średniotwardy (80-90) bez żadnych bajerów i udziwnień. Na poczatku uzykowabnia zawsze były problemy (zazwyczaj zbyt mocna zapinanie, brak stopniowania zapinania na początku) które mijaly po najdalej dwóch dniach i paru popradach. Wszystkie, które miały wczesniejsze doświadczenia z mięciutkimi butami chwaliły dobór, narty mniej latały, nie czuly się jakby miały nogi w miękkiej gąbce itd. Po tym jak zrozumiały podstawową sprawę, ze but narciarski nie służy do chodzenia, opalania, wioslowania i nie wiem czego jeszcze tylko do jeżdżenia, że wkłada się go na stojąco i na ciepło jeszcze parę podstawowych reguł nie zamienią się już na buty bardziej miękkie bo wiedzą co but twardszy im daje. POPzdrawiam serdecznie
  16. Cześć No to gratulacje za pomysł. Nie zgodze sie jednak, że na sucho nie mozna buta prawidłowo obciązyć. Na nartach przyjmujmy pozycje zrównoważoną i jeżeli w staniu nie jesteśmy w stanie jej utrzymać to znaczy, że nie jest ona prawidłowa. Myslę, że po prostu zbytnio "wisisz na językach" i stąd ten problem. Rzeczywiście w temparaturze sklepowej cięzko jest ocenić twardośc - no może nie tyle twardośc ile o ile but stwardnieje na mrozie ale po to mamy włśnie flex i próby jego unifikacji aby mieć jakis wskaźnik. Pozdrawiam serdecznie
  17. Cześć Na podstawie moich doświadczeń osoba poczatkująca kupuje buty za duże w ponad 90 % przypadków nawet wtedy gdy miarki i doradcy mówią co innego. Zwróc uwagę na przecietny stok i oceń jaki procent narciarzy poprawnie w butach stoi 10-15% myslę, że max. Reszta stojąc na nartach prostuje moge co juz uniemozliwia praktycznie prawidłowe korzystania z buta i prawidłowe jego dobranie. Zgadzam sie, że trafiony dobór buta za pierwszym razem ( rozmiar, ksztalt skorupy, twardość - choc to duże uproszczenie) byłby deałem ale wydaje mi się, że jest wyjatkowo rzadko osiągalny. Pozdrawiam serdecznie
  18. Cześć Drodzy koledzy większośc z Was - z obu stron barykady traktuje sprawę dośc pobieżnie a posty Wiesia swoja przesmiewczością nic nie wnoszą poza dziecięcą w wymowie manifestacją. Osoba początkująca - tak jak niektórzy byli uprzejmi zauważyć - nie ma pojęcia jakie powinny byc odczucia przy uzykowaniu buta narciarskiego nie mówiąc o świadomym mierzeniu takowego. Zgadzam się w zupełności z tezą, że: - twardośc buta nie ma nic wspólnego z jego wygodą (buty wyczynowe to inna bajka i dawanie taklich przykladów jest bez sensu z założenia) (buty skitourowe Wiesiu też mają rózne twardości) - lepszy but troche twardszy niż za miękki Korzystając z tych rad należałoby dopasowac początkującemu but jak najtwardszy aby uniknąc wielokrotnego wymieniania na coraz wyższy model. Jest to jednak w praktyce równie rzadko możliwe do zrealizowania jak nauka bezpługowa. Początkujący nawet jeżeli przy pomocy miarek, doświadczonego i przkonywującego doradcy dobiora taki but nie będą go potrafili poprawnie uzytkować i cała procedura staje się bez sensu. Nauka korzystania z buta narciarskiego trwa - jak wszyscy wiemy dośc długo. Nie rozwodząc się zbytnio polecam drogę realnie się sprawdzającą. Kupno pierwszego buta dowolnego lub porzyczanie prze co najmniej dwa sezony z założeniem, że przez ten czas robimy postępy co najmniej od czasu do czasu kontrolowane przez instruktora. W tym czasi nie tylko uczymy sie jeźzić na nartach bo przez dwa lata i tak sie nie nauczymy ale przede wszystkim uczymy sie odczuć, które nam w trakcie nartowania towarzyszyc powinny. Uczymy sie równiez korzystac z butów w sposób prawidłowy - tak aby miec bazę do opanowania korzystania z nich w sposób dla nas optymalny. Dopiero potem kupno buta i tu sugeruje but praktycznie docelowy. Czy to ma byc 120 czy 90 nie ma znaczenia. Dla jednych to 120 to bedzie optimum dla innych 90 bedzie na granicy ich akceptowalności i potrzeb. Kupowanie butów przez osobe, która nigdy nie miała narta na nogach i nawet nie próbowała wcześniej będzie zawsze pomyłką latego dobrze jest nawet oprzed kupnem pierwszego buta pojechac pare razy na stok i sprawdzic o co wogóle chodzi. Dotyczy to w mniejszym stopniu dzieci bo buty dla nich i tak dobierane są we wstępnym etapie nie tak dokładnie. Pozdrawiam serdecznie Użytkownik Mitek edytował ten post 19 wrzesień 2011 - 10:13
  19. Mitek

    Nauka jazdy dzieci

    Cześć Dzieci zaczynalem uczyć w wieku 2 lata i 10 m. Kacper i 2 lata i 4 m. Amelka i co z tego wynika? Jakie to ma znaczenie. Czytajcie z łaskie swojej ( to też do Maćka Keicama) wszystkie moje posty a nie tylko pojedyncze jeśli łaska. Wróćcie więc z łaski swojej do mojego ostatniego postu z poprzedniej strony, póxniej przeczytajcie ten do, którego się odnieśliście i na koniec odpowiedzcie bo mam wrażenie, ze odnosicie się - tak zresztą jak większośc postów w tej dyskusji do poszczególnych zdań a nie do przekazywanej całościowo myśli. Chetnie podsumuje całość - co zresztą było juz zrobione na poczatku tematu. Po pierwsze nigdzie postulat, ze to rodzice powinni uczyć swoje dzieci nie padł a już napewno nie w moich postach. Przeczytaj spokojnie jeszcze raz. Uczenie dzieci jazdy na nartach przez kogoś kto sam nie umie a już najgorzej gdy wydaje mu się, ze umie bo na przykład już dlugo jeździ czy coś takiego to oczywista bzdura i masz rację. Tylko, ze nikt z nas tego nie napisał. Dla ułatwienia wklejam jeszcze raz mój post: "Jezli rodzic nie wie o co chodzi nie ma szans. dziecko bardzo szybko sie zorientuje, że próbuje uczyc je laik w temacie i - słusznie zresztą - nie da sobie wciskac przysłowiowego kitu. Sytuacja gdy rodzic może uczyc dzieci jest idealna ale - tak jak postulat o prawidłowo dobranym stoku - jest rzadko realizowalna po prostu. Pozostaje wersja uczymy się razem, która tez nie zawsze skutkuje. Ja osobiście wole miec dzieci na włsnośc w trakcie nauki - że tak nieładnie powiem. Rodzic batrdzo często nawet dobrze jeżdżący nie wie co chcemy osiągnąc i jakimi środkami a gdy opiekujemy sie grupką 7-8 czy 10 8-latków nie ma czasu na tłumaczenia. Z doświadczenia wiem też, że jednym a największych błedów rodziców jest nadopiekuńczość w wielu jej aspektach: - nie rób tego bo coś sobie zrobisz - on nie da rady (oczywiście głosno aby on chociaż jeszcze nie próbował od razu załozył, ze tej rady nie da) - nie zimno Ci (w momencie gdy dziecko osiągneło wreszcie stan skupienia nad zadaniem) itd. itp. Dlatego z tymi rodzicami to nie jest takie jedniznaczne. W tym temacie mamy wiele przykładów rodziców, którzy wprowadzili swoje dzieci w swiat nart, pokazali je im, zaszczepili w dzieciach dążenie do spędzania zimowych dni na powietrzu w ruchu, oswoili ze sprzętem, górami itd. Nauczyć jeździć na nartach ich nie mogli i nie moga bo sami ledwo jeżdżą. Zrobili jednak te rzeczy, które mogli w sposób wzorowy i za to im chwała. Sam uwielbiam pływać wpław. Jest to praktycznie moje jedyne zajecie nad wodą stojącą. awsze też chciałem nauczyć pływac dzieci. Oswiłem je z wodą w każdej postaci. Potrafiły skakć, nurkować, pływać środkiem jeziora w kole czy w rękawkach ale o samodzilenym pływaniu mowy nie było poza utrzymywaniem sie jako takim na wodzie. Pierwszy zanurzali sie w jeziorze gdy jeszcze nie umieli stac i chodzic i pływali w kołach. Zawodowcowi zajęło to niecałe trzy tygodnie ale dopiero jak trafili w jego ręce. Pozdrawiam serdecznie" Stawanie okoniem jest wynikiem czegoś - jeżeli zadamy sobie trud - a to niełatwe i spróbujemy zrozumieć o co im chodzi - problem zniknie. Ktoś kto jest instruktorem ma oczywistą przewagę gdy uczy włsne dzieci bo jest z założenia podwójnym autorytetem. Po pierwsze jako rodzic, po drugie jako instruktor. Juz to psychiczne uwarunkowanie powoduje, ze stawianie się jest znacznie mniej prawdopodobne. Po drugie trzeba tak jak pisałem starać się zrozumieć przyczynę. Ucząc małą Amelkę na przykląd zdawałem sobie sprawę, że cykl takiego dziecka jest bardzo krótki. Najczęściej zainteresowanie kończy się przed stanięciem na narty bo ubieranie i przygotowywanie zabiera tyle czasu, ze dziecko po prostu zaczyna się nudzić i wtedy informuje nas o tym stwiająć się i po prostu odpuszczamy, zajmująć się czym innym. Ponawiamy próbę gdy przyjdzie czas i to tez musimy po prostu wyczuć. Problemy zaczynają się gdy przestajesz być autorytetem. Kacper na przykład przyjmuje rady ode mnie w kwestii jazdy poza trasą czy w specyficznych śniegach, chętnie uczy się śmigu ale już na tyczkach po prostu mówi żębym nie zawracał mu głowy i zwraca się na przykład do Equipe'a bo wie, ze on się na tym zna o niebo lepiej ode mnie. I to jest uważam mój sukces bo potrafi odróżnić kto umie a kto nie. Male dziecko podobnie będzie akceptowało dopóki jest autorytet przekazany w sposób jednoznaczny dla niego. óxniej będzie gorzej. Z byciem dobrym czy złym rodzicem nie ma to nic wspólnego kochani. Pozdro Użytkownik Mitek edytował ten post 16 wrzesień 2011 - 15:27
  20. Mitek

    Nauka jazdy dzieci

    Cześć Ja uczyłem własne dzieci i uczyłem once dzieci i problem tkwi - na tej podstawie nie w tym kto uczy ale jak to robi. I to nie wina dzieci, że sie stawiają - zapewniam. Pozdrawiam serdecznie
  21. Mitek

    Nauka jazdy dzieci

    Cześć zdecydowanie lepiej jest gdy ma. Nawet shorty ale niech dziecko wie, że bawimy sie w cos razem, niech widzi jak sie narty zakłada, zdejmuje, jak sie na nich chodzi. Wtedy idzie zdecydowanie szybciej. I nie musi to byc żadne górka czy góra. Mozna wszędzie. To tak jak z sankami. Gdy idziesz z dzieckiem na sanki to przeciez też na nich jeździsz i sie z nim bawisz. Zawsze bawia mnie ludzie stojący na górce, ubrani w eleganckie spodnie i półbuty - separujący się od dzieci nawet w tak fajnym momencie. Pozdrawiam serdecznie
  22. Mitek

    Nauka jazdy dzieci

    Cześć Jezli rodzic nie wie o co chodzi nie ma szans. dziecko bardzo szybko sie zorientuje, że próbuje uczyc je laik w temacie i - słusznie zresztą - nie da sobie wciskac przysłowiowego kitu. Sytuacja gdy rodzic może uczyc dzieci jest idealna ale - tak jak postulat o prawidłowo dobranym stoku - jest rzadko realizowalna po prostu. Pozostaje wersja uczymy się razem, która tez nie zawsze skutkuje. Ja osobiście wole miec dzieci na włsnośc w trakcie nauki - że tak nieładnie powiem. Rodzic batrdzo często nawet dobrze jeżdżący nie wie co chcemy osiągnąc i jakimi środkami a gdy opiekujemy sie grupką 7-8 czy 10 8-latków nie ma czasu na tłumaczenia. Z doświadczenia wiem też, że jednym a największych błedów rodziców jest nadopiekuńczość w wielu jej aspektach: - nie rób tego bo coś sobie zrobisz - on nie da rady (oczywiście głosno aby on chociaż jeszcze nie próbował od razu załozył, ze tej rady nie da) - nie zimno Ci (w momencie gdy dziecko osiągneło wreszcie stan skupienia nad zadaniem) itd. itp. Dlatego z tymi rodzicami to nie jest takie jedniznaczne. W tym temacie mamy wiele przykładów rodziców, którzy wprowadzili swoje dzieci w swiat nart, pokazali je im, zaszczepili w dzieciach dążenie do spędzania zimowych dni na powietrzu w ruchu, oswoili ze sprzętem, górami itd. Nauczyć jeździć na nartach ich nie mogli i nie moga bo sami ledwo jeżdżą. Zrobili jednak te rzeczy, które mogli w sposób wzorowy i za to im chwała. Sam uwielbiam pływać wpław. Jest to praktycznie moje jedyne zajecie nad wodą stojącą. awsze też chciałem nauczyć pływac dzieci. Oswiłem je z wodą w każdej postaci. Potrafiły skakć, nurkować, pływać środkiem jeziora w kole czy w rękawkach ale o samodzilenym pływaniu mowy nie było poza utrzymywaniem sie jako takim na wodzie. Pierwszy zanurzali sie w jeziorze gdy jeszcze nie umieli stac i chodzic i pływali w kołach. Zawodowcowi zajęło to niecałe trzy tygodnie ale dopiero jak trafili w jego ręce. Pozdrawiam serdecznie Pozdrawiam serdecznie Użytkownik Mitek edytował ten post 16 wrzesień 2011 - 08:58
  23. Mitek

    Nauka jazdy dzieci

    Cześć Masz racje mój błąd - bardzo przepraszam. Choc tu tez bym rozgraniczył dzieci tzw. przypadkowe, trafiające do instruktora bez żadnego przygotowania czy tez czegos co nazywam indoktrynacją, na zasadzie kaprysu rodziców czy też presji środowiska i sytuacji, od dzieci poczatkujących ale z zaszczepionym narciarskim bakcylem. Zgodzisz się, że w pierwszym przypadku często nauka to męka, w drugim zazwyczaj przyjemność i powód do szybkiej satysfakcji. Pozdrawiam serdecznie
  24. Mitek

    Nauka jazdy dzieci

    Cześć Zbyszku za to zdanie: "Dziecko do lat "szkolnych" nie bardzo rozumie co od niego chcemy...gdy stwierdzi, ze skończyła się zabawa" Masz minus totalny albo zupełnie inaczej rozumiemy pewne słowa. Uczyłem setki dzieci w wieku szkolnym i jeżeli wiedziały czego chcą były idealnymi uczniami. Zabawy szukały jednostki - reszta były to napięte na postępy narciarskie harpagany - szkoda że tak późno i szkoda że bez perspektyw. Pozdro serdeczne
  25. Cześć Nie mam w pracy głosników więc podkładu nie słyszałem ale filmik naprawdę fjany. Pozdrawiam serdecznie
×
×
  • Dodaj nową pozycję...