Skocz do zawartości

a_senior

Members
  • Liczba zawartości

    2 909
  • Rejestracja

  • Ostatnia wizyta

  • Wygrane w rankingu

    38

Zawartość dodana przez a_senior

  1. a_senior

    Nalewki

    Może nie 50 lat temu, ale..., niech policzę..., jakieś 38 lat temu, a więc w pełnej krasie stanu wojennego, do produkcji nalewek i innych trunków uzyskiwałem podstawowy surowiec we własnym mieszkaniu. Skrzyknęliśmy się w kilku, jeden z nas był chemikiem, i zaczęli produkcję, której jednym z motywów była walka z reżimem. Czyli pozbawianie go ewentualnych zysków ze sprzedaży alkoholu. Każdy z nas zorganizował część potrzebnego sprzętu. Chemik - chłodnicę i oczywiście know-how, ja - m.in. bańkę na mleko z odpowiednim wyjściem. Zacier robiliśmy z cukru. Po dwukrotnej destylacji, przepuszczeniu przez aktywny węgiel dostawaliśmy wysokoprocentowy, czysty, powiedzmy spirytus, który używaliśmy do produkcji różnych napitków. Przez 2-3 lata aparatura krążyła cały czas pomiędzy 4 mieszkaniami (dołączył mój ojciec). Zabawa była przednia. I emocji nie brakowało, bo podobno milicja węszyła. Zasłaniało się okna, ale resztki po destylacji, wylewane do kibla, mogły zdradzić. Nikt nigdy nie wpadł.
  2. a_senior

    Trochę HUMORU

    I jeszcze jeden fragment. Krótki kurs z tego samego filmu. Też trochę o wbijaniu kijków. Z polskimi napisami. https://youtu.be/ZQnITJAOxko
  3. a_senior

    Trochę HUMORU

    Dwa fragmenty kultowego dla Francuzów filmu "Les bronze font du ski" (u nas był pt. "Slalom niespecjalny"). Dotyczą m.in. wbijania kijków, po ichniemu "plante les batons". W pierwszym, instruktor (*) pokazuje klasyczny skręt NW, po ichniemu "flexion-extension". Czyli zejście w dół, wbicie kijka, wyjście w górę. Klient, ten w żółtym ma w pewnym momencie dość, pada, instruktor proponuje mu kieliszek ciepłego wina. Pod koniec tego fragmentu jeszcze raz upomina go w sprawie wbijania kijków. A drugi fragment to sen kursanta. I teraz już wiadomo z czym kojarzy się Francuzom "plante les batons" i dlaczego się śmieją, gdy to słyszą.   (*) Gość chciał wynająć atrakcyjną instruktorkę, bo przez cały film jedno mu w głowie, ale zamiast niej przeszedł ten w niebieskim.   https://www.youtube....h?v=ccX82HusMuY https://www.youtube....h?v=TmQ_HI2RQP8
  4. Moja siostra jest lekarzem laryngologiem specjalizującym się w zawrotach, błędnikach i tych rzeczach. Do tego pracuje w szpitalu w Luksemburgu, gdzie mają świetnie wyposażony gabinet. Kiedyś, gdy wspólnie zjeżdżaliśmy w podobnych warunkach, choć nie tak ekstremalnie mglistych, wytłumaczyła mi dlaczego dostaje się nudności gdy błędnik wariuje. Normalne zjawisko.
  5. a_senior

    Rower - 2019

    Moja cykloza przechodziła różne fazy. Niewątpliwie istnieje, ale jakby zmieniła akcenty. W każdym razie dzień bez roweru to dzień stracony. Mam kilka rowerów, z których najczęściej używam... mieszczucha. Nawet dzisiaj. Wybrałem się na samotną krótką (ok. 30 km), asfaltową z krótkim odcinkiem terenowym wycieczkę podkrakowską. I po chwili wahania pojechałem na mieszczuchu. 3 biegi w piaście, słabo hamujące hamulce bębnowe. Nie przebierałem się w żadne specjalne ciuchy. I była radocha.
  6. a_senior

    Rower - 2019

    Jak inni napisali. D... musi się ułożyć. Kiedyś, w dobie skórzanych siodełek, układało się siodełko. (Moje najwygodniejsze siodełko w życiu było właśnie takie: twarde, skórzane.) I dalej tak niekiedy jest, ale dziś dla amatorów królują siodełka żelowe, które się nie formatują. Eksperymentowałem z wieloma siodełkami, ale najlepiej wypadło to: Selle Royal lookin. Selle royal produkuje różne typy siodełek, te lookin to taki mtb-trekking. W każdym razie mnie podeszło.
  7. a_senior

    Rower - 2019

    A ja smaruję. Właśnie tym woskowym White Lightening.
  8. a_senior

    Pasje

    To podobno najlepsze organy w Krakowie, choć do tych najlepszych w Polsce im pewnie daleko. Ja słyszałem ją na organach oliwskich. Ta toccata i fuga d-moll jest piękna i do pewnego stopnia niesamowita. Bo brzmi jakby powstała w XX wieku. Muzyka bez granic czasowych. Bach napisał wiele wspaniałych kompletów preludium+fuga na organy i instrumenty klawiszowe (bo fortepianu w dzisiejszym rozumieniu wtedy jeszcze nie było). Moim dzwonkiem w telefonie jest fuga nr 2 c-moll z I t. Das Wohltemperierte Klavier. Ale to wszystko jest mocno off narciarskie. Choć nie do końca.
  9. a_senior

    Podsumowanie sezonu

    Fajny wątek. Niestety u mnie coraz mniej narciarstwa rzeczywistego a coraz więcej wirtualnego. Na nartach byłem w tym sezonie dwa razy. Pierwszy, nietypowy w Witowie. Narty były przy okazji, bo głównym celem było spędzenie Wigilii i Świąt BN w szerszym rodzinnym gronie w naturze. No powiedzmy, naturze mocno ucywilizowanej. Było bardzo sympatycznie, rodzinnie i było też trochę narciarstwa. Mój prawie 3 letni wnuczek odbył swój pierwszy udokumentowany zjazd na nartach, a ja przekonałem się, że nowe Volkl SL to jest to.   https://photos.app.g...UdEiSSPN1h6j5i6   No i tydzień w Saalbach, o którym już pisałem. Pogoda i zdrowie dopisało.   https://photos.app.g...8Hbfx1e8HYqkx79
  10. a_senior

    Pasje

    Chyba nie skorzystam, ale przekażę żonie. Ona lubi nowinki. Muzyka poważna jest moja pasją od dawna, choć nie mam (prawie), żadnego wykształcenia muzycznego. W przeciwieństwie do żony i dzieci. Bacha poznałem i pokochałem stosunkowo późno. A prawie nowym odkryciem jest jego Wielka Msza h-moll, którą "odkryłem" rok temu. Nawet wstydzę się napisać ile razy od tej pory ją odsłuchałem. I dziwię się, że tak rzadko jest grana. Na pewno jest kosztowna do pełnego wykonania w filharmonii czy kościele, ale dlaczego tak rzadko słychać jej fragmenty w radio? Np. muzycznej dwójce. A niektóre aż się proszą. Wesołych Świąt Ci życzę. I Zdrowych.   Aha, w dyskusji z Warszawiakami nie wyciągał bym zakurzonych stereotypów. Po pierwsze, niechęci galicyjsko-kongresowe to przeszłość. Z różnych powodów już bardzo słabo obecne. Wydaje mi się, ale tylko wydaje, że może być coś na rzeczy u Poznaniaków z ich wciąż obecną niechęcią do Warszawy i jej mieszkańców. Po drugie, "prawdziwych Warszawiaków już nie ma". Nawet moja 80 kilku letnia ciotka, która odbudowywała Warszawę z powojennych zgliszcz pochodzi z Krakowa. O pochodzeniu obecnych Warszawiaków nawet szkoda mówić, bo wszyscy wiemy jakie jest. Ale jeden z moich wnuków jest już rodzonym Warszawiakiem. A po trzecie, będąc częstym gościem w Warszawie, choćżem Krakus, nabieram coraz większej sympatii to naszej stolicy i jej mieszkańców. "Warszawa da się lubić".
  11. a_senior

    Pasje

    Ktoś kto zna, ceni i kocha Bacha nie może być zły. Ja nie widzę u mojego Krajana (Wieliczka to prawie Kraków, ba, to będzie wkrótce Kraków ) żadnego zła, kurestwa czy płatności. Może Ci zaszedł za skórę?  Nie czytam niektórych wątków, np. tego o polityce, więc mogło mi coś umknąć. Póki co traktuje Krajana jako pełnowartościowego forumowicza. Narciarsko początkującego, ale w wielu innych dziedzinach mocno zaawansowanego. Wesołych Świąt.
  12. a_senior

    Pasje

    To w połowie jak u mnie. W połowie, bo klasycznej współczesnej nie lubię, nie cenię, nie rozumiem i nie znam. Kolejność dowolna. W przeciwieństwie do muzyki Bacha. Tę znam i lubię a nawet dużo więcej. Dla mnie jest Bach i długo, długo nic. Gdzieś ktoś powiedział (nawet wiem kto), że jego muzyka to dowód na istnienie Boga. I jeśli ten istnieje w jakiejkolwiek "postaci" to się z tym całkowicie zgadzam.
  13. W zjeździe na nartach nie myślę o tym. Oddycham automatycznie. Przy pierwszych zjazdach muszę się wielokrotnie zatrzymać bo tracę oddech (starość). Po kilku zjazdach już jest dobrze.   Ale problem oddychania przy ćwiczeniach fizycznych, w tym podczas energicznych skrętów na nartach jest ważny i często popełniamy błędy. Np. w trakcie pompek. Początkowo brałem wdech przy podnoszeniu się i wydech przy opuszczaniu. Błąd, bo ma być odwrotnie. Trochę czasu minęło aż przeszło w automatyzm. Zatem to co Ci odpisał Jeremy ma sens.
  14. a_senior

    Pasje

    A to stąd ta ksywka yoss. Też to czytałem ostatnio.
  15. a_senior

    Pasje

    Podobnie jak narciarz. Ale jak już upadnie to wieje grozą. Na rowerze dawno nie leżałem, ale po ostatnim upadku (nie z własnej winy, złamał się rower na pół) ślady na kciuku mam do dziś. I tak już zostanie aż do.... Na nartach leżałem w tym sezonie raz, ale solidnie. Lędźwie "czułem" przez kilka tygodni. 
  16. a_senior

    Pasje

    Nie, ja studiowałem tę uczelnię od jedzenia (ujod czy jakoś tak ). Nasze studium wojskowe było na Piastowskiej. A oryginałów wśród wojskowych nie brakowało. Studiowałem gdzie indziej, ale do dziś pracuje na AGH.
  17. a_senior

    Pasje

    Nie należy jego wpisu brać na serio. Taki rodzaj wyluzowania tematu. To forum, jak każde inne, w którym nie wszyscy i nie zawsze piszą na serio. I bardzo dobrze. I jakoś nie wierzę w te jego "kobiety, wino, śpiew". Co najwyżej w wino.   Osobiście mam kilka pasji, a dwie główne sportowe to rower (nr 1) i narty (nr 2). I wiele innych. A w moim długim długim życiu, jak u większości z nas, sporo się działo. Pływałem wpław, chodziłem po górach, nad morzem, żeglowałem, jeździłem po świecie. Kiedyś namiętnie czytałem książki, dziś mniej, ale w przeciwieństwie do większości rodaków, wciąż to robię. Grałem też namiętnie w karty(*), konkretnie w brydża, choć wyżyn nie osiągnąłem. Gdybym jednak miał napisać o największej mojej pasji, to byłaby nią rodzina.   (*) To były czasy studiów. Fizyka, antresola budynku na Reymonta w Krakowie. Zajęta przez brydżystów. Grało się w każdej przerwie. A najwięcej po studium wojskowym (było coś takiego, trwało 8 godzin w każdy wtorek)  w nieodległym mieszkaniu kolegi. Na samym studium nie było możliwości. Tam grało się w kółko i krzyżyk.
  18. To i mnie musisz odróżnić, bo znam się nieźle na wszystkich wymienionych tematach. Na niektórych pobieżnie, np. bankowości, choć korzystam ze wszelkich udogodnień internetowo-mobilnych, nawet płacę google pay. Nieźle opanowałem obróbkę zdjęć i filmów. A komputery? Robię w nich od dawna. Dlaczego tyle tego? Bo mnie to wszystko ciekawi. Taka dusza inżyniersko-śrubkarsko-komputerowa. W rowerach grzebię od dziecka. Podobnie przy nartach, choć tu mniej roboty. Kiedyś serwisowałem samochody. Dziś odpuszczam, bo nie mam warunków lokalowo-zdrowotnych. Uwielbiam coś naprawiać, usprawniać. Moim największym wyczynem śrubkarskim była naprawa programatora w starych polskich pralkach automatycznych w dawnych peerelowskich czasach. Początkowo żaden serwis się tego nie podejmował. Ale kompletnie nie znam się na gotowaniu (choć byłem kucharzem na rejsie morskim ) i wielu innych dziedzinach, np. modzie.
  19. Dokładnie, jak to się z anglosaska błędnie mówi. Dzioby trochę jednak pracują, bo nawet wyślizgany śnieg nie jest idealnie gładki. Pisałem o własnych doświadczeniach z Fischer Race SC. 
  20. Morgan prezentuje sprzęt swoich kursantów. Odnośnie butów zdecydowanie poleca Fischer. Dlaczego? Bo podobno najlepiej pasują do budowy (morfologii) narciarza. Którego? Nie jest to jasne? A narty? Volkle, wiadomo jakie. Dlaczego? Prawdopodobnie dlatego, że jego partnerem jest właściciel sklepu w stacji, gdzie mieszka. Pokazuje i chwali też Dynastary (sklepowa slalomka) jednego z użytkowników.
  21. a_senior

    Narty carvingowe

    Co sezon, w trakcie alpejskiego wyjazdu, pomagam koleżance (bardzo średni poziom) pożyczyć narty w wypożyczalni. Włochy, Austria. Tam proponują narty o długości ok. do nosa. I to wydaje się niezły wybór. Czyli w Twoim przypadku byłoby coś ok. 150-155 cm. Mimo wszystko wyraźnie więcej niż 142 cm. BTW, wagę masz wzorcową.
  22. a_senior

    Narty carvingowe

    Wszystkie obecnie sprzedawane w sklepach narty na trasy są nartami carvingowymi, czyli mocno taliowanymi. Czyli określenia "narty carvingowe" i "narty", przynajmniej do jazdy po typowych przygotowanych trasach to pleonazm czyli masło maślane.   Nart jest bezliku. Myślę, że wysokość w okolicy 155 cm byłaby w sam raz. Szukałbym, ale tu zdania są podzielone, nart z grupy "women", np Famous Rossignola czy Flair Volkl.
  23. a_senior

    Rower - 2019

    Podejrzanie tanie. Ale nawet 6 zł szkoda. Łatanie trwa moment i trzyma jak niełatana część dętki. Kiedyś, przed wielu laty kupiłem używany "góral". Scott Windriver. Mój pierwszy poważny. Wyglądał jak ten: https://www.pinkbike...photo/11226658/  Jeździł na nim zapalony rowerzysta, głównie w górach. Kiedyś złapałem gumę i wyjąłem dętkę do klejenia. Jakież było moje zdziwienie, gdy stwierdziłem na niej 23 łatki. Żadna nie puściła. 
  24. a_senior

    Rower - 2019

    Świento prawdo. Dlatego po każdej "gumie" trzeba zaznaczyć miejsce gdzie była dziura. Robimy to zaznaczając przy wentylku miejsce w oponie (i dętce) i potem, już po wyjęciu dętki i znalezieniu w niej dziury, trzeba koniecznie przebadać odpowiadające jej miejsce w oponie. 1/10 razy znajdziemy ukryty kawałek szkła lub inną niewidoczną "francę". Za mała dętka nie jest wskazana i to nie dlatego, że guma się nie rozciągnie. Problem zaczyna się po klejeniu łatki. Kleimy oczywiście na dętce bez powietrza. I po napompowaniu guma dętki się rozciąga, guma łatki też, ale niekoniecznie tak samo i  może uchodzić w miejscu klejenia. W przypadku wymiarowej dętki nie ma problemu, w przypadku za małej - może się pojawić. Przerabiałem osobiście.
  25. Prawie wszędzie na trasie. Slalomka radzi sobie całkiem dobrze również w małym puchu, w odsypach, w muldach. Owszem, dla każdych z tych warunków z osobna bardziej stosowna byłaby jakaś wyspecjalizowana narta, ale slalomka, przynajmniej ta "cywilna" czy sklepowa, w roli narty uniwersalnej bardzo dobrze się spełnia. Zresztą obejrzałeś filmiki Morgana z jego slalomkową propagandą. On używa jej w 95% trasowego jeżdżenia. Podobnie jak jego kompan Jeremy.   Porównanie do różnych rodzajów rowerów, choć kuszące, jest takie sobie. Bo czy slalomka to szosówka? A może raczej MTB? Do wycinania, przejeżdżania ciasnych skrętów, niekoniecznie bardzo szybko. Mój MTB, fakt trochę się zestarzał, świetnie sprawdza się w roli roweru uniwersalnego. Wszędzie na nim jeżdżę z wyjątkiem czysto miejskiego przemieszczania się.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...