Cała aktywność
Kanał aktualizowany automatycznie
- Z ostatniej godziny
-
No wiesz, 600 km kajakiem + kilka setek rowerem, mając lat 56 i do tego Parkinsona, to chyba nie jest przeciętniakiem. Jest ponadprzeciętny. Nawet, jeśli to obrona przed chorobą. Chyba, że te kilometry zrobił przez „całe” życie. Ale rozumiem o czym piszesz. Chcieć to móc.
-
Jak zwykle nie kumasz młotku. Wkurza mnie twój pozerski język i stąd post. Nazywając warunki śniegowe, które opisuje Victor gnojem to komu chcesz zaimponować? Chyba sobie bo dzieci tu żadnych nie ma a normalni ludzie nie reagują entuzjastycznie na taką prostotę. Żona się na to nabiera czy córka? No bo już naprawdę nie wiem co myśleć. Victor też się zabawia z tym określeniem typu "szuranie" (Victor szuranie w kopnym śniegu...chłopie...?) nie wiem po co ale ty to po prostu jesteś inteligentny jak łopata a wyczucie masz jak grabie. Ogarnij się to może jakoś wyjdziesz na ludzi.
-
Cześć Sprawność ponadprzeciętna...? Z pewnością, biorąc pod uwagę, że gość kuleje i powłóczy nogą oraz ma permanentne zachwiania równowagi a przez 35 lat pracował jako księgowy siedząc na dupie prze kompem to z pewnością nie jest "przeciętny". Ale gość - będąc naprawdę słabego zdrowia ma zajebisty łeb i motywację - bo to jest klucz, czy też klucze. Celowo podaje taki przykład aby pokazać, że każdy może, KAŻDY. No chyba, że sobie znajdzie jakieś wytłumaczenie... 🙂 Pozdro
- Dzisiaj
-
Włochy stały się w ostatnich latach lewackim stanem umysłu. Co ciekawe, rząd jest u nich prawicowy. Niezależnie od tego czy to ma sens, wszelkie formy przymusu powodują we mnie odruch wymiotny.
-
Okej, podałeś przykład gościa, którego sprawność fizyczna jest ponadprzeciętną, pierwszy też nie jest zwykłym Kowalskim. Abstrahując od tych przykładów, powrót do formy sprzed kontuzji zależy od wielu czynników, i Ty dobrze o tym wiesz. Ale rację masz, że nie ma co kwękać, tylko brać życie za rogi. A taki motywujący przykład dostałam dzisiaj…
-
A mnie choooy strzela że znowu strzelasz z dupy. Do czego niestety już się przyzwyczaiłem. Co innego, jakbyś zaczął tu być wazeliniarzem. Spróbuj, a nie pożałujesz. Zobacx najpierw, co zacytowałem z wypowiedzi Victora. Potem możesz się głąbie odzywać. Tylko z sensem.
-
Daj pan spokój, nie mam czasu na zabawy w Photoshopie/Paint
-
Jak czytam takie posty to mnie kurwa wstrząsa ograniczenie umysłowe twórcy. Rozumiem, że na narty chodzi do obory - bo ja wolę na stok.
-
Cześć Nie ma to aż takiego znaczenia a nawet powiedziałbym, że marginalne. Mam na to wiele przykładów a taki najbardziej spektakularny to przyjaciel, który w przeciągu roku odniósł dwie kontuzje - zerwanie więzadła pobocznego z konieczną rekonstrukcją oraz zerwanie Achillesa ale zdążył jeszcze w trakcie przepłynąć kajakiem samotnie prawie 600km i odbyć dwie czy trzy wyprawy rowerowe po kilkaset km. I nie byłoby w tym nic dziwnego gdyby nie fakt, że ma Parkinsona (kontuzje były w jakiś sposób związane z tym schorzeniem bo jest to już ten etap). Było to w zeszłym sezonie - gość 56 lat. Ale takich przykładów mam znacznie więcej, a może nawet więcej niż przeciwnych. Travis Pastrana jest rocznik 83, więc też nie jakiś gnój. Ale to oczywiście jest fajny ale skrajny przykład. Pozdro
-
JEŚLI JEST JESZCZE KTOŚ CHĘTNY NA ZLOT, A CHCIAŁBY SPAĆ W HALCE, to informuję, że ZOSTAŁY TYLKO DWIE WOLNE DWÓJKI !
-
I żeby było jasne, nie kwękam.
-
ściema - można sobie narysować
-
Inaczej wraca się po kontuzjach mając lat -dzieścia, a inaczej jak masz pół wieku na karku.
-
No to przynajmniej jeden kierunek narciarski mi odpadł. Spędziłem we Włoszech na nartach sporo czasu - bo głównie tam pracowałem - więc nie ma co żałować.
-
Cholera. I tak właśnie rodzą się plotki. 🙂 Wydawało mi się, że ta informacja o mamie pochodzi właśnie od Ciebie. Cóż, starość nie radość. Na pewno. Fajne wspomnienia. W Krakowie też chodziliśmy na pobliskie górki, ale one były bardzo liche. Pamiętam taka ciężką, mroźną zimę. Bodajże 62/63. Dostaliśmy od natury dwa tygodnie wolnego w szkole. Na polu (jak to mówimy u nas) temperatury w dzień spadały do -20 a nawet jeszcze mniej. Ale co to dla nas. Chodziło się na sanki i narty na polanki pod Kopcem Kościuszki. Żadnych odmrożeń.
-
Cześć Jak już walicie tą martyrologią to ja zacząłem jeździć na nartach jako dziecko w wieku przedszkolnym w .... Koszalinie - tam wtedy mieszkałem. Do Warszawy przeprowadziliśmy się jak szedłem do 3 klasy i już wtedy byłem w miarę ogarnięty. Biorąc pod uwagę opowieści kolegów z gór to uważam to za całkiem niezłe osiągnięcie bo o wyciągach tam nie było mowy tylko szarpało się z buta na jakąś górkę a wyjazd była raz w roku na tydzień. Później już było trochę lepiej z możliwościami ale i tak to, że zdobyłem pełne uprawnienia to przejaw geniuszu, który należy szanować. Kuba... co tu opisywać albo udowadniać. Jak jedzie koleś, który trenował te parę lat to widać to OD RAZU po pewności, po powtarzalności i po agresji tak, ze proszę kolegów, zwłaszcza Andrzeja, o zaprzestanie konfabulacji. Mówimy o gościach, którzy mieli styczność z narciarskim wyczynem - trenowali parę albo paręnaście lat w reżimie a nie o tym, że każdy ma być byłym uczestnikiem PŚ. Myślałem, że to oczywiste ale... Żeby sprawdzić czy ktoś jeździ czy nie jeździ wystarczy kazać mu pojechać GS spełniający warunki nałożone przepisami. Wystarczy. Każdy trenujący przejedzie, każdy nietrenujący się pogubi i koniec. Można oczywiście zacząć później i katować bramki dochodząc do całkiem porządnego poziomu jazdy ale bez bramek się po prostu nie da. Pozdro
-
We Włoszech wszedł przepis od 1 listopada 2025 a z Austrią się rozpędziłem tu zasłyszana dyskusja bez sprawdzenia informacji w necie ( tu mój błąd teraz doczytałem że obowiązek jest dla/ do 15 lat ) https://pl.euronews.com/travel/2025/11/25/we-wloszech-kaski-narciarskie-sa-obowiazkowe-dlaczego-zmieniono-prawo-i-co-oznacza-dla-tur
-
Tracki ze Sports Tracker wszystko pokazują
-
Raczej odpada. Może to dotyczy zawodów lub jakichś specjalnych warunków a Tadeusz robi sobie po prostu jaja.
-
pozostaje Francja i Szwajcaria
-
Jeszcze takie info dla tych co jeżdżą bez kasku. Włosi i Austriacy będą karali za jazdę bez nich. Także @Mitek czas kupić jeżeli nie masz a planujesz wyjazd w te kierunki alpejskie . Tadeo jest również zdruzgotany 🤷♂️ choć kask ma ładny 😜
-
Andrzej ale to nie jest tak, że my wiemy, że nie byli zawodnikami, tylko o tej przeszłości zawodniczej ich nie wiemy. Jeżeli gość mieszka w górach, w tzw. cywilizacji, jeździ na nartach, od 16 roku szkoli to na bank jakoś sie tego nauczył. I raczej w ramach tej nauki jakiegoś treningu liznął. Możemy tylko powiedzieć, że nie dotarł do poziomu licencji FIS bo wtedy byłby do wytropienia. Tak jak to Marcos (chyba) pisał - są miejsca gdzie WF jest na nartach. Jezu, Andrzej, byłem na kawie u rzeczonej z miesiąc temu ale nic o tym, że jest matką nie mówiła.... Cóż, szybko to teraz idzie.... Ale na poważnie. Rzeczona owszem w wieku lat nastu jeździła fajnie ale było to takie bujanie się z krawędzi na krawędź, bardzo czysto ale jednak. Nawet była sytuacja, że się moja baba śmiała z niej i jej koleżanki, w odpowiedzi na ich przytyki do mnie, że poruszam się "starym stylem", że owszem jest stary, ma stary styl i ma narty turowe ale mimo to one wypadają na zmianie rytmu na jakimś takim ustawionym gigancie a nie ten stary. Dopiero studia i treningi wtedy przestawiły na to, że w jeździe widać to coś. No u nas akurat to był jakiś OSIR (Ośrodek Sportu i Rekreacji). I ja chociaż częściowo płaciłem. Ale faktem jest, że np. w miejscu gdzie pracowała moja matka były zakładowe karnety na wyciąg. Zresztą każdy wyciąg obrastał tzw. krewnymi i znajomymi królika z czego już w czasach licealnych korzystałem. Całe liceum funckjonowąłem w ten sposób, że zastępowaliśmy z kolegami wyciągowych (najczęściej przy podkładaniu orczyków, czasem przy równaniu trasy pod wyciąg czy innych tego typu zajęciach) gdy w tym czasie owi wyciągowi oddawali się uciechom życia. W zamian jeździliśmy za darmo i bez kolejki (które w owych czasach były gigantyczne). To prawda w wieku pod koniec podstawówki zdyskontowałem narciarsko stan wojenny. Był na przepustki, a ja mogłem na legitymację szkolną.... Inna sprawa, że od circa 6 klasy na narty łaziłem sam, biorąc je na plecy i po prostu idąc z domu. Trochę pod górę, gdzie się owe narty przypinało i zjeżdżało do wyciągu. Swoją drogą w liceum to mieliśmy też fajnych nauczycieli, z naszą wychowawczynią to mieliśmy nie raz dialogi: - gdzieście byli w czwartek, - no chorzy byliśmy.... - wszyscy trzej? Gdzie byliście? - Pani Profesor, słońce, wiosna, kupa sniegu.... - Kasprowy? - nooo..... - To ja wam to usprawiedliwiam ale nikomu ani słowa!!! Facet który uczył WF a przy okzaji był jednym z animatorów narciarstwa ponieważ nas lubił to zawsze doprowadzał do tego, że mieliśmy WF na ostatniej lekcji. Z dwoma kolegami mieliśmy z nim taką umowę, że przez całą zimę chodziliśmy zamiast na WF to na narty. Inna sprawa, że jak się te narty do szkoły już wzięło coby pójśc po lekcjach, to często się już do niej nie dochodziło.... A jeszcze mi się taka ciekawostka przypomniała. W naszym liceum były rozgrywane takie zawody które można by było określić jako biathlon - zjazdowy. Była wyznaczona trasa ze szczytu Grzebienia, który jest pagórem niewybitnym ale rozpędzić się da, do tzw. "poniemieckiej strzelnicy". Trasa szła polami a potem leśną drogą, oczywiście nie była w żaden sposób zabezpieczona czy przygotowana, a kasku nikt nie miał. Jechało się pełną pytą. Jak się już dojechało na owa strzelnicę był mierzony międzyczas, a potem następowało strzelanie - pięć strzałów z KBKS. Po oddaniu ostatniego czas finalny. Oczywiście za pudła było doliczenie czasu... Dzisiaj to na samą myśl o czymś takim to by wszystkich wsadzili, a rodzice by szkołę z dymem puścili... Więc faktem jest, że będąc lokalsem miało się dużo łatwiej niż Ci co musieli przyjeżdżać "ze świata". Ale miało to też wady - myśmy się na przykład wstrzelili w okres kiedy lokalny klub nie działał. Ergo takiego porządnego formalnego treningu nie było. Chodziliśmy jesienią do lasu i wycinaliśmy tyczki które potem malowaliśmy farbą. Niebieska była jako taka, ale czerwona złaziła i wiecznie miało się ciuchy urypane, zwłaszcza na ramionach. Ale dało się jakieś proste giganty czy slalomy na sztywnych postawić - czasami tylko ktoś ze "znających się" dał jakieś dobre rady. Zwekslowaliśmy nieco z tematu, ale fajnie powspominać. Kuba
-
Skate To Ski czyli na rolkach z górki - techniki, porady, doświadczenia
Marcos73 odpowiedział KrzysiekK → na temat → Nauka jazdy
Piotrek, super. Ale mam pytanie, strasznie nienaturalnie wewnętrzna w skręcie jest wyginana w kostce. Czemu to służy? Dziwnie to wygląda, jak na to patrzę to już mnie w kostce boli😉. pozdro -
Cześć Jeżeli chodzi o gościa, który pomimo wielu kontuzji nadal działa sportowo to mi nasuwa się Waldemar Marszałek - z tego co pamiętam to miał kilkadziesiąt złamań i nadal wchodził do ślizgacza. pozdro
