Skocz do zawartości

Technika jazdy w górach/ w zime


Spiochu

Rekomendowane odpowiedzi

Ostatnio, podczas pobytu w Istebnej. miałem okazję spotkać się z niesprzyjającymi warunkami na drodze.

Jako, że posiadam zwykłe miejskie autko (FWD, dodatkowo obniżone i bez łańcuchów) a moje umiejętności są mocno średnie to bywało wesoło.

 

Myślę, że dobrze by było przedstawić w tym temacie porady odnośnie techniki jazdy w takich ciężkich warunkach i ewentualnie przygotowania auta.  Proszę o opinie bardziej doświadczonych kierowców.

 

 


Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • Odpowiedzi 57
  • Dodano
  • Ostatniej odpowiedzi

Top użytkownicy w tym temacie

Top użytkownicy w tym temacie

Myślę że nauka jazdy samochodem w trudnych warunkach, będzie dokładnie t

ak samo wyglądać jak teoretyczna nauka jazdy bazująca na poradach z forum. Swoje trzeba przejechać, parę razy zakopać by czegoś się nauczyć. Wydawało mi się, że po przeszło 30 latach kierowania samochodem i paru kursach jazdy operacyjnej jestem niezłym kierowcą. Dwa lata temu miałem okazję brać udział w zimowym kursie jazdy na lotnisku IMOLA w Finlandii i tam moje umiejętności boleśnie zderzyły się z warunkami panującymi na specjalnie do tego przygotowanym pasie startowym. Manewry wykonywane na żywym lodzie przy prędkości 80 km/h pokazały ile potrzeba miejsca by bezpiecznie wychodzić np. z poślizgu i o ile na przygotowanym torze fajnie to wychodziło, o tyle w warunkach ruchu drogowego na wyjście z takiego poślizgu większy wpływ ma szczęście niż umiejętności kierowcy. Lepiej wydać parę groszy i skorzystać z pomocy profesjonalisty niż uczyć się jazdy od anonimowego forowicza.

Cześć

Ja szczerze mówiąc nie znam knifu na lity lód innego poza kolcami.

Pozdro


Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Cześć
Ja szczerze mówiąc nie znam knifu na lity lód innego poza kolcami.
Pozdro

Przy normalnych drogowych podjazdach wystarczą łańcuchy. Rzadko ten lod jest calkiem lodowo-gladki. Troche Trudniej bezpiecznie zjechać. ..... no ale z łańcuchami 80km/h to raczej mało mądre, po litym lodzie w gorach to raczej biegi 1-2.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

 

Myślę że teoretyczna nauka jazdy samochodem w trudnych warunkach, będzie dokładnie tak samo wyglądać jak teoretyczna nauka jazdy na nartach bazująca na poradach z forum.

 

Nawet tylko teoretyczna wiedza będzie lepsza niż jej brak. Co roku, zimą, widuję pod blokiem, kierowców palących gumę w miejscu bo spadło 5cm śniegu. Sam część teorii znam ale zapewne to tylko jej niewielki procent.

 

Jeśli chodzi o praktykę, gdzie w takim razie polecacie wybrać się na szkolenie?


Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Nawet tylko teoretyczna wiedza będzie lepsza niż jej brak. Co roku, zimą, widuję pod blokiem, kierowców palących gumę w miejscu bo spadło 5cm śniegu. Sam część teorii znam ale zapewne to tylko jej niewielki procent.

 

 

Jeśli chodzi o praktykę, gdzie w takim razie polecacie wybrać się na szkolenie?

Cześć

Po meczu, Piotrze, po meczu...

Popzdro


Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Nawet tylko teoretyczna wiedza będzie lepsza niż jej brak. Co roku, zimą, widuję pod blokiem, kierowców palących gumę w miejscu bo spadło 5cm śniegu. Sam część teorii znam ale zapewne to tylko jej niewielki procent.
 
Jeśli chodzi o praktykę, gdzie w takim razie polecacie wybrać się na szkolenie?


Palący gumę na śniegu dobre haha kto im dał prawo jazdy ?

Na śniegu ruszaj prawie ze bez gazu minimalnie ewentualnie ale naprawdę lekko z wyczuciem żeby pod kołami nie sobie nie wyslizgac , jak bedzie problem z ruszeniem wtedy tzw bujanie przód / tył
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

To cytat z mojego postu który napisałem na skionline rok temu:

Cześć

Jeździłem sporo z Kuzajem po litym i takim prawie litym na kolcach i przyczepność jest lepsza niż czasami na suchym. Natomiast jazda po śliskim z kimś kto umie to jest magia.

Pozdro

 

Cześć

Palący gumę na śniegu dobre haha kto im dał prawo jazdy ?

Na śniegu ruszaj prawie ze bez gazu minimalnie ewentualnie ale naprawdę lekko z wyczuciem żeby pod kołami nie sobie nie wyslizgac , jak bedzie problem z ruszeniem wtedy tzw bujanie przód / tył

Nie no weź Tomek się ogarnij. Piotrek nie jest dzieckiem.

Pozdro


Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Temat ma charakter ogólny, więc pasuje zarówno "elementarz" jak i bardziej nietypowe sposoby.

 

 

 

Na śniegu ruszaj prawie ze bez gazu minimalnie ewentualnie ale naprawdę lekko z wyczuciem żeby pod kołami nie sobie nie wyslizgac , jak bedzie problem z ruszeniem wtedy tzw bujanie przód / tył

 

Zagadnienie nie jest aż tak banalne jak mogłoby się wydawać

Warunki z jakimi miałem do czynienia to częściowo zlodzone podłoże przykryte 20-30cm śniegiem, również mokrym.

Praktyka wskazała następujące rezultaty:

- Ruszanie z dwójki, nieskuteczne, gaśnie slink.

- Z jedynki lekko prawie bez gazu, ruszał ale potem się zakopywał.

- Z jedynki lekko i później mocno po gazie - najlepszy efekt, udawało się przebić najdłuższy odcinek.

Raz dokopałem sie kołami do szklistego lodu na podjeździe i tylko wtedy metoda się nie sprawdziła.

 

Metoda przód-tył + łopata, bez tego nigdzie bym nie wyjechał. W trasie, podjazdy z dużego rozpędu na dwójce i z mocno wciśniętym gazem. Pomagała kontrola trakcji ale w zakręcie i tak szedł lekko bokiem. Zjazdy na jedynce lub dwójce, krótkie hamowania tak by tylko minimalnie załączał się abs. 

 

W śniegu na miękkim podłożu w Zwardoniu (podjazd utrzymywany ratrakiem) zakopałem się w połowie i wycofałem auto na parking niżej. Z racji odległości 200m od wyciągu zrezygnowałem z dalszych pób. Widziałem jednak później gościa który podjechał obniżonym swiftem. Tylko rozpędzał się 100m wcześniej do jakiś 60-70km/h.


Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Temat ma charakter ogólny, więc pasuje zarówno "elementarz" jak i bardziej nietypowe sposoby.
 
 

 
Zagadnienie nie jest aż tak banalne jak mogłoby się wydawać
Warunki z jakimi miałem do czynienia to częściowo zlodzone podłoże przykryte 20-30cm śniegiem, również mokrym.
Praktyka wskazała następujące rezultaty:
- Ruszanie z dwójki, nieskuteczne, gaśnie slink.
- Z jedynki lekko prawie bez gazu, ruszał ale potem się zakopywał.
- Z jedynki lekko i później mocno po gazie - najlepszy efekt, udawało się przebić najdłuższy odcinek.
Raz dokopałem sie kołami do szklistego lodu na podjeździe i tylko wtedy metoda się nie sprawdziła.
 
Metoda przód-tył + łopata, bez tego nigdzie bym nie wyjechał. W trasie, podjazdy z dużego rozpędu na dwójce i z mocno wciśniętym gazem. Pomagała kontrola trakcji ale w zakręcie i tak szedł lekko bokiem. Zjazdy na jedynce lub dwójce, krótkie hamowania tak by tylko minimalnie załączał się abs. 
 
W śniegu na miękkim podłożu w Zwardoniu (podjazd utrzymywany ratrakiem) zakopałem się w połowie i wycofałem auto na parking niżej. Z racji odległości 200m od wyciągu zrezygnowałem z dalszych pób. Widziałem jednak później gościa który podjechał obniżonym swiftem. Tylko rozpędzał się 100m wcześniej do jakiś 60-70km/h.


No radzisz sobie i to całkiem dobrze grunt to spokojna głowa
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

W kwestii ruszania: gdy jest ślisko, ruszaj zawsze z ręcznego. Nawet minimalny ruch pojazdu w tył utrudni zachowanie przyczepności. Przy zbyt dużym nachyleniu/oblodzeniu ręczny i delikatne operowanie gazem i sprzęgłem nie pomoże. Ale jeśli jest upór, a potrzeba wysoka, tam gdzie przednionapędówka nie wjedzie przodem, doskonale poradzi sobie na wstecznym. :)

 

Przy zjazdach/lekkich uślizgach warto mieć zaplanowany tor jazdy zapewniający lepszą przyczepność. Dobrze jest myśleć o innych i bez potrzeby nie rozjeżdżać takich miejsc.

 

To wszystko oczywistości, ale chyba autorowi tematu o to chodziło. :)

 

Co do szkoleń, to koniecznie indywidualne z instruktorem obok. Ja polecam SJS, z Łodzi do Kielc nie masz daleko. Podobnie jak kurs w Finlandii opisany przez kordianakw, jazdy doszkalające szybko studzą zapał i uczą pokory.

 

BTW, te oponki zimowe to najpewniej hakkapeliitta.


Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Temat ma charakter ogólny, więc pasuje zarówno "elementarz" jak i bardziej nietypowe sposoby.

 

 

 

Zagadnienie nie jest aż tak banalne jak mogłoby się wydawać

Warunki z jakimi miałem do czynienia to częściowo zlodzone podłoże przykryte 20-30cm śniegiem, również mokrym.

Praktyka wskazała następujące rezultaty:

- Ruszanie z dwójki, nieskuteczne, gaśnie slink.

- Z jedynki lekko prawie bez gazu, ruszał ale potem się zakopywał.

- Z jedynki lekko i później mocno po gazie - najlepszy efekt, udawało się przebić najdłuższy odcinek.

Raz dokopałem sie kołami do szklistego lodu na podjeździe i tylko wtedy metoda się nie sprawdziła.

 

Metoda przód-tył + łopata, bez tego nigdzie bym nie wyjechał. W trasie, podjazdy z dużego rozpędu na dwójce i z mocno wciśniętym gazem. Pomagała kontrola trakcji ale w zakręcie i tak szedł lekko bokiem. Zjazdy na jedynce lub dwójce, krótkie hamowania tak by tylko minimalnie załączał się abs. 

 

 

Ruszanie tylko z 1ki, sprzegło z czuciem, (automaty robia to zwykle lepiej niz przeciętny kierowca).

Dizle mają tu zdecydowaną przewage, zwykle nie gasna nawet w czasie jazdy na wolnych obrotach pod nieduże wzniesienie.

Osobny temat to podjazd np. do kwatery w róznych dziwnych miejscach... :-)

W powolnych manewrach na parkingu i na krótkich podjazdach kontrola trakcji bardzo pomaga, jednak gdy stromego podjazdu jest kilkaset metrów to potrafi zadusić silnik... lepiej wyłaczyc to cudo  juz na dole. Jeżeli na drodze nie ma 'bezpiecznych' band ze sniegu lub barierek to nalezy uwzględnić, że po utracie przyczepności przód(tył) samochód ma tendencję do bocznych uslizgów wg nachylenia drogi czyli zwykle w dół zbocza (gdy droga na trawersie). Moze sie to nieprzyjemnie skończyć.... Przed podjazdem wskazane też zastanowienie się co zrobię  jak nie wyjadę, czy jest miejsce by zawrócić lub czy dam radę/potrafię wycofać sie tyłem (często po ciemku) tak by nie zakleszczyć się miedzy bandami i czy potrafię zsunać sie wtedy  po sliskim bez paniki.... to wcale nie takie trywialne ;).

Do wyposażenie podanego przez Witka dodam porządne kable rozruchowe, aku w dizlach bywają na dużym mrozie nieobliczalne i padają znienacka..... (porządne, tzn. o srednicy kabli spawalniczych a nie przedłużacza do kosiarki). Powszechnie sprzedawana linka holownicza (polietylen zakonczony stalowymi hakami) jest ok na płaskim, do delikatnego przeciągniecia auta na kilka km. Gdy holownikiem jest traktor 80KM czy wrecz ładowarka budowlana (a taki sprzet odsnieża górskie drogi) to na delikatnośc nie ma co liczyć. Taka linka wytrzyma 2 szarpnięcia (pierwsze i ostatnie :-) ). Bywają linki konopne lub bawełniane z pętlą z jednej i zaciskiem z drugiej. Łatwiej taką skrzywić ramę  niż urwać.....

cdn....

W śniegu na miękkim podłożu w Zwardoniu (podjazd utrzymywany ratrakiem) zakopałem się w połowie i wycofałem auto na parking niżej. Z racji odległości 200m od wyciągu zrezygnowałem z dalszych pób. Widziałem jednak później gościa który podjechał obniżonym swiftem. Tylko rozpędzał się 100m wcześniej do jakiś 60-70km/h.

 

w takich warunkach nie wolno dopuszczać do 'buksowania' kół, które ekspresowo wtedy zakopią sie w sniegu a auto wygodnie usadowi sie na podwoziu....  :-), stwierdzając : tu sobie poczekam na traktor..... :-) Wtedy już tylko kilku kolegów (gdy małe autko) lub coś większego do ciągania.....

 

łancuchy - sporo juz było o tym na forum.....


Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Kable też wożę, a dodatkowo mały prostownik z lidla i 15m przedłużacz. Linkę mam zrobioną z taśmy używanej w samolotach transportowych do mocowania ładunku. Mam też gruby koc tak na wszelki wypadek. Większość szpeju mam spakowane w kole zapasowym, dzięki czemu nie zmniejsza mi się powierzchnia bagażnika. :)

Acha... jak jesteśmy przy kocu....  ;). W dużych górach, lub przy snieżycach (wtedy nawet na płaskim) gdy istnieje ryzyko korków lub postoju bo droga nieprzejezdna nie wybierajmy sie z resztką paliwa, taka  w sam raz na przejazd. Postój, 1-2 chocby godzinny przy mrozie kilkunastostopniowym i wyłaczonym silniku to niezłe przeżycie...... ;)


Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Kable też wożę, a dodatkowo mały prostownik z lidla i 15m przedłużacz. Linkę mam zrobioną z taśmy używanej w samolotach transportowych do mocowania ładunku. Mam też gruby koc tak na wszelki wypadek. Większość szpeju mam spakowane w kole zapasowym, dzięki czemu nie zmniejsza mi się powierzchnia bagażnika. :)

Cześć

Oprócz wymienionych przez Ciebie rzeczy ja wożę również: maszynkę gazową, dwa kartusze, siekierę, maczetę, mały namiocik, dodatkowy lewarek, saperkę, kompresor, menażkę + kubek, cztery talerze + komplet plastikowych sztućców, parę różnych linek, kalosze dla całej rodziny, sztormiak, 30 metrowa line asekuracyjną, kilka karabinków, nici, komplet śrub, duży komplet kluczy, jakieś smary i płyny i ... składany latawiec. :) :)

Wiem, że to zabawne i dlatego to napisałem ale poważnie wszystko to w samochodzie mam.

Pozdrowienia


Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Naprawdę tak Wam to traction control przeszkadza ? Mam jeden samochód z ASR/ESP czy jak to się tam nazywa a drugi bez i którym bym nie jechał to nie ma tragedii. Oczywiście opony zimowe. Automatyka jak dla mnie pomaga, szczególnie przy ruszeniu, ale głównie jeżdżę tak żeby nie musiała się włączać. Raz jechałem pod trochę dłuższą górkę z luźnym podłożem, dałem z ciekawości pełny gaz, a automat przydławił silnik, kontrolka świeciła cały czas, ale samochód wciąż się rozpędzał aż złapał pełną przyczepność i automat się wyłączył. Ot i po problemie, choć może to nie były prawdziwe góry no i to są diesle, więc trochę cięższe samochody

jACEK - CZYTAJ MNIE- W WARUNKACH, KIEDY "LEDWO" PODJEZDZASZ, ZADZIALANIE TC (sorry za duze), ktore dziala przez.........hamulce, moze stanowic roznice miedzy podjechaniem, a niepodjechaniem.

reszta ?

czy TC on czy off - dla mnie nie ma znaczenia

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

W kwestii ruszania: gdy jest ślisko, ruszaj zawsze z ręcznego.

 

 

 

 

Tego nie wiedziałem. Sprawdzę czy pomaga.

 

 

Oprócz wymienionych przez Ciebie rzeczy ja wożę również: maszynkę gazową, dwa kartusze, siekierę, maczetę, mały namiocik, dodatkowy lewarek, saperkę, kompresor, menażkę + kubek, cztery talerze + komplet plastikowych sztućców, parę różnych linek, kalosze dla całej rodziny, sztormiak, 30 metrowa line asekuracyjną, kilka karabinków, nici, komplet śrub, duży komplet kluczy, jakieś smary i płyny i ... składany latawiec. :) :)

Wiem, że to zabawne i dlatego to napisałem ale poważnie wszystko to w samochodzie mam.

 

Jakbym to wszystko spakowął do auta to by brakło miejsca na sprzęt narciarski ;)

 

 

Pare zapomnianych rzeczy

1/ opony - podstawa

2/ wylaczenie traction control podczas podjazdu -kluczowe

3/ jazda samochodem, z normalna skrzynia i "klasycznym" (tzw part time) - bajka na sniegu

 

1. Opony mam takie:

 

http://www.tyrerevie...tact-TS-850.htm

 

Jak widać prawie same pierwsze miejsca na ponad 20 różnych testów, opinie na forach też dobre. Chyba nic lepszego nie wymyślę. Ale to dalej zwykła zimówka a nie jakieś nordyckie.

 

2. Kluczowe jest to że w moim aucie wyłączyć się nie da. Można wyjąć jakieś bezpieczniki ale tracimy również ABS i światła stop.

No i mnie pomaga ta kontrola trakcji bo nie buja tak bardzo autem na boki. Wcześniej w Pandzie nie miałem takich bajerów (również ABS i wspomagania kier.) i w głębszym śniegu non stop trzeba było lekko kontrować kierownicą. Ale podjeżdżała pod górkę chyba rzeczywiście lepiej.

 

3. Skrzynie mam zwykłą 5-biegowy manual ale co to jest klasyczny "part time" to nie mam pojęcia.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Co do FWD i AWD czy 4WD, to bardzo lubię zasadę:
czym-lepsza-terenowka-tym-dalej-trzeba-i
 
FWD jest o tyle bezpieczniejszy, że raczej nie pozwoli wjechać w nadmierne paryje. Nie pozwoli też dynamicznie przyspieszyć w niekorzystnych warunkach, jeśli wpadnie w poślizg, to raczej podsterowny. Ale bez względu na napęd na śliskim wszystkie auta hamują tak samo, tzn. nie hamują. :)
 
Przednionapędówką jeździłem 12 lat, w tym czasie nigdy nie potrzebowałem łańcuchów, ale łopata wiele razy się przydała. Raz miałem sytuację, w której pozornie nie dało się podjechać. Jechałem na Biały Krzyż, kilkaset metrów dalej przy zabudowaniach był żywy lód. Przyjezdni zaczęli buksować, w końcu się zatrzymali i zdecydowali się nawrócić. Bez szans. Normalnie ruszyć się nie dało. Pchając auto też nie (próbowali, ale nie dało się ustać  :) ). Byłem mocno wkurzony, bo co za nierozgarnięty... kierowca zatrzymuje się na podjeździe, gdy pod kołami jest sam lód. Delikatne operowanie gazem i sprzęgłem nic nie dało, dwójka to samo. Zrezygnowany spróbowałem użyć ręcznego, żeby zatrzymać staczanie się pojazdu przy ruszaniu – bingo. Od tamtej pory był to mój najlepszy przyjaciel w FWD.
 
Zawsze bawi mnie podjazd na parking pod Słotwiny w Krynicy. Mało który „przyjezdny” daje radę wyjechać bez pchania po zatrzymaniu się pod górkę (w sumie miejscowym też średnio to wychodzi :P ). Moim poczciwym FWD bez szmerów-bajerów nigdy nie miałem problemu. Wielu kierowców próbuje rozwiązać sprawę gazem. Nie tędy droga, a przynajmniej nie w tym przypadku. :)
 
Przy wykopywaniu się z parkingu można zastosować jeszcze jedną technikę, ale trzeba bardzo uważać i mieć spore wyczucie w stopach. Należy niezwykle delikatnie dohamowywać, gdy koła buksują. Łatwiej wykonać w automacie.

 

Od kiedy jeżdżę AWD (nie mam kontroli trakcji) wydaje mi się, że zacząłem bardziej uważać niż FWD, bo trudniej o uślizg przy przyspieszaniu i bardzo łatwo jest uśpić czujność. Można się też nieprzyjemnie zaskoczyć, gdy tylna oś zaczyna żyć własnym życiem w pozornie niespodziewanym miejscu. Na śliskim nie ma żartów. Na szkoleniu awaryjne hamowanie na platformie poślizgowej było zdecydowanie najgorzej wykonanym przeze mnie zadaniem. Okazało się, że dynamiczne kopnięcie w hamulec i spokojne operowanie kierownicą było dla mnie nieosiągalne. Albo lekko hamulec i lekko kierownica, albo kopnięcie i zerwanie przyczepności zbyt dynamicznym obrotem koła.  :ph34r:

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach


 

2. Kluczowe jest to że w moim aucie wyłączyć się nie da. Można wyjąć jakieś bezpieczniki ale tracimy również ABS i światła stop.

No i mnie pomaga ta kontrola trakcji bo nie buja tak bardzo autem na boki. Wcześniej w Pandzie nie miałem takich bajerów (również ABS i wspomagania kier.) i w głębszym śniegu non stop trzeba było lekko kontrować kierownicą. Ale podjeżdżała pod górkę chyba rzeczywiście lepiej.

 

3. Skrzynie mam zwykłą 5-biegowy manual ale co to jest klasyczny "part time" to nie mam pojęcia.

 

 

Nie kupuje auta, w ktorym nie ma mozliwosci :

1/wylaczenia TC

2/ blokady centralnej

 

Co do 4x4:

 

"klasyczny" czyli Part Time - sprzegasz kola  tak, ze kreca sie  z rowna predkoscia obrotowa, niezaleznie od zakretu - daje najlepsza trakcje, ale nie mozna jezdzic na  suchym, bo urwiesz poloski

AWD (all wheel) - zwykle jest to tzw On-demand - czyli  staly naped jest zwykle na os przednia, w warunkach sliskich, automatycznie dolacza sie naped drugiej osi

All-time AWD : STALY  4x4 - (Subaru, niektore modele Toyoty, RR)

 

 

Zeby zamieszac: sa samochody, gdzie mozna wlaczac : 2x4, Part Time, albo AWD. Zwykle (poza Subaru) masz opcje low i high - niezaleznie od  tego, czy jest Part Time czy AWD

 

dodatkowo, mozesz miec blokade miedzy przednia i tylna osia - tzw central locking ( jeep, Lexus, niektore Toyoty)

 

z tego co wiem (moze niepelne) - tylko G-Class ma mozliwosc blokady wszystkich 3 mech roznicowych...

 

 

 

 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dołącz do dyskusji

Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.

Gość
Dodaj odpowiedź do tematu...

×   Wklejono zawartość z formatowaniem.   Usuń formatowanie

  Dozwolonych jest tylko 75 emoji.

×   Odnośnik został automatycznie osadzony.   Przywróć wyświetlanie jako odnośnik

×   Przywrócono poprzednią zawartość.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz bezpośrednio wkleić grafiki. Dodaj lub załącz grafiki z adresu URL.


×
×
  • Dodaj nową pozycję...