Skocz do zawartości

Najgorsze dzwony jakie mieliśmy na nartach,


a_senior

Rekomendowane odpowiedzi

Na kanwie ostatnich wpisów w wątku "Ku przestrodze", linku do artykułu o wypadkach, który podała Beata, ciekaw jestem jakie były wasze najgorsze dzwony. Czyli wypadki, które albo były groźne same w sobie albo zostawiły "trwałe piętno", choć wydawały sie niezbyt groźne. W jakich sytuacjach i okolicznościach je mieliście? Może przyda się to innym.

Sam nie mam za bardzo się czym "chwalić". Oczywiście leżałem na nartach wielokrotnie, zwłaszcza w młodości dumnej i chmurnej, gdy umiejętności i wyobraźni było niewiele, a chęci i brawury aż za dużo. Kilka razy niegroźnie naciągnąłem wiązadło, raz, na Nosalu w jego trudniejszej górnej partii, lekko zwichnąłem kciuk. Najgorszy w skutkach upadek zdarzył sie na łatwym stoku Malino Brdo (Rużomberok) na Słowacji w 2004 r. Byłem tam z córką na niedawno kupionych nartach o promieniu 21 m, carvingowych, ale z dość dużym promieniem skrętu. Niedawno przesiadłem się z 2 m ołówków i jeszcze tych nowych nart dobrze nie czułem. Było dość twardo a miejscami bardzo twardo. Przyzwyczajony do jazdy na wprost pojechałem na tych moich nowych "carvingach", dość szybko prosto w dół, tak jak to zwykłem robić poprzednio na ołowkach. Ale to były inne narty. W pewnym momencie jedna z nart na twardym podłożu złapała krawędź, a że jechałem dość szybko, wyrzuciło mnie w powietrze i padłem całym sobą na prawe biodro. Uderzenie było solidne. Biodro bolało, ale wyglądało, że nic wielkiego sie nie stało. Niestety stało się, bo do dzisiaj go czuję jak i kręgosłup w prawej części lędźwiowej. Od tej pory nigdy już nie jeżdżę szusem w dół jak to zwykłem wcześniej robić. Zawsze wężykiem, wężykiem. 🙂

  • Haha 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Janské Lázně, 2017 rok, drugi dzień wyjazdu w okolicach Trzech Króli, pierwszy zjazd dnia. W pewnym momencie na stoku zrobiło się dość tłoczno, spokojnie odbiłem do boku hamując, nagle poleciałem do przodu, nie wiem czy ja coś zrobiłem, czy coś było pod śniegiem. Złamany lewy kciuk, około 1 cm przemieszczenia, pod stokiem jakoś mnie tam poskładali, ale nie udało mi się złożyć kości na wprost. Ostatecznie już w powrocie do domu, kilku konsultacjach, zdecydowałem się na operację, oczywiście prywatnie. Chyba jakieś 3 tygodnie chodziłem z drutami , a potem rehabilitacja. Minimalnie straciłem zakres ruchu, ale ogólnie kciuk jest sprawny i nie przeszkadza mi na co dzień. 

IMG-0001-00001.jpg

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

17 godzin temu, Jan napisał:

w lutym 1972 roku puściłem się z Piekiełka w Szczyrku, wiązania Kadra 3 nie zadziałały, złamaną nogę gipsowali w Bielsku

Toś był wtedy szczyl. 🙂 Kadra 3 (tylko bezpiecznik na przód, tył był na fix) dobrze wiem co to było i co było warte. Ale wtedy były tylko takie i Bety, choć te ostatnie chyba później się pojawiły. Zresztą wart był pac pałaca. Mimo wszystko kilka razy te Kadry 3 mi wypięły i od złego wyratowały. 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

W mojej najbliższej rodzinie ze mną włącznie to kilka zerwanych więzadeł uszkodzonych i szytych łąkotek, złamania obojczyków piszczeli ,kości strzałkowej nadgarstków żeber i jeszcze wiele innych😕 jeszcze złamanie miednicy i odgryziony język na szczęście przyszyty. Wstrząśnienia mózgu i wylew podpajenczynowy mojej córki a i jeszcze otwarte złamania nosa 😁 Golgotą była czerwona.

 

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

11 minut temu, Mikoski napisał:

W mojej najbliższej rodzinie ze mną włącznie to kilka zerwanych więzadeł uszkodzonych i szytych łąkotek, złamania obojczyków piszczeli ,kości strzałkowej nadgarstków żeber i jeszcze wiele innych😕 jeszcze złamanie miednicy i odgryziony język na szczęście przyszyty. Wstrząśnienia mózgu i wylew podpajenczynowy mojej córki a i jeszcze otwarte złamania nosa 😁 Golgotą była czerwona.

 

Cześć

No to konkret jednak - my nie mamy szans z tym elaboratem.

Natomiast, wszystkie moje solidne dzwony były wynikiem głupich pomysłów. Słowo, że nie pamiętam jakichś takich przypadków, że jadę i tu dzwon. Zawsze wiązało się to jakimś debilizmem,

Np. swego czasu - chyba koniec lat 70 - na Butorowym, jadąc krzesłem namierzyliśmy jakieś dziewczyny idące drogą (tam asfalt szedł w poprzek stoku - zawsze był zaśnieżony). Wpadliśmy na pomysł, że je przestraszymy skacząc przez drogę. Niestety zapomnieliśmy, że przed progiem, na którym poprowadzona była droga jest rów. Najazd był solidny i na wprost więc rów pojawił się w ostatnim momencie i nie było szans aby go jakoś "zgasić" czy przeskoczyć. Wbiliśmy się dziobami po kolei. Narty zostawały w rowie a my po pięknym locie nad drogą wbijaliśmy się w śnieg za nią. Wszyscy wyrwaliśmy paski z wiązań.

Aplauz dziewczyn połączony z ich dzikim śmiechem był słyszalny na Krupówkach.

Nikomu nic się nie stało.

 

 

  • Like 1
  • Haha 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

3 minuty temu, Mitek napisał:

Cześć

No to konkret jednak - my nie mamy szans z tym elaboratem.

Natomiast, wszystkie moje solidne dzwony były wynikiem głupich pomysłów. Słowo, że nie pamiętam jakichś takich przypadków, że jadę i tu dzwon. Zawsze wiązało się to jakimś debilizmem,

Np. swego czasu - chyba koniec lat 70 - na Butorowym, jadąc krzesłem namierzyliśmy jakieś dziewczyny idące drogą (tam asfalt szedł w poprzek stoku - zawsze był zaśnieżony). Wpadliśmy na pomysł, że je przestraszymy skacząc przez drogę. Niestety zapomnieliśmy, że przed progiem, na którym poprowadzona była droga jest rów. Najazd był solidny i na wprost więc rów pojawił się w ostatnim momencie i nie było szans aby go jakoś "zgasić" czy przeskoczyć. Wbiliśmy się dziobami po kolei. Narty zostawały w rowie a my po pięknym locie nad drogą wbijaliśmy się w śnieg za nią. Wszyscy wyrwaliśmy paski z wiązań.

Aplauz dziewczyn połączony z ich dzikim śmiechem był słyszalny na Krupówkach.

Nikomu nic się nie stało.

 

 

Wyrwaliscie te panny ? 😜

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

7 minut temu, Mitek napisał:

Cześć

No to konkret jednak - my nie mamy szans z tym elaboratem.

Natomiast, wszystkie moje solidne dzwony były wynikiem głupich pomysłów. Słowo, że nie pamiętam jakichś takich przypadków, że jadę i tu dzwon. Zawsze wiązało się to jakimś debilizmem,

Np. swego czasu - chyba koniec lat 70 - na Butorowym, jadąc krzesłem namierzyliśmy jakieś dziewczyny idące drogą (tam asfalt szedł w poprzek stoku - zawsze był zaśnieżony). Wpadliśmy na pomysł, że je przestraszymy skacząc przez drogę. Niestety zapomnieliśmy, że przed progiem, na którym poprowadzona była droga jest rów. Najazd był solidny i na wprost więc rów pojawił się w ostatnim momencie i nie było szans aby go jakoś "zgasić" czy przeskoczyć. Wbiliśmy się dziobami po kolei. Narty zostawały w rowie a my po pięknym locie nad drogą wbijaliśmy się w śnieg za nią. Wszyscy wyrwaliśmy paski z wiązań.

Aplauz dziewczyn połączony z ich dzikim śmiechem był słyszalny na Krupówkach.

Nikomu nic się nie stało.

 

 

Patrząc na moje przygody na nartach to teraz oceniam że to zawsze była moją wina, przeszacowanie sowich umiejętności 😕

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

22 minuty temu, Mikoski napisał:

Wyrwaliscie te panny ? 😜

Trochę nie o nartach.

 

My ( lotnicy Aeroklubu BB) wyrywaliśmy panny inaczej.

Sporo z nich opalało się po południu na zachodnim zboczu pomiędzy Szyndzielnią a Klimczokiem.

Braliśmy dwumiejscowy  szybowiec Bocian i przelatywaliśmy tak nisko jak się tylko dało.

Kolega z drugiej kabiny nawoływał przez megafon dziewczyny do spotkania wieczorem na "Pigalu" ( kto z BB ten wie )

DZIAŁAŁO właściwie 100% 🙂

 

 

Edytowane przez jurek_h
  • Like 1
  • Haha 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Cześć

Innym razem w starym Szczyrku kolega wpadł na pomysł aby uatrakcyjnić podróżującymi orczykami bieńkulowymi i jedynkowymi podróż.

Zjeżdżaliśmy na początek Bieńkuli i tu wbijaliśmy się w las gdzie trawersem jechaliśmy przez wszystkie cztery nitki. Cały patent polegał na tym aby tak jechać w taki sposób by przejeżdżać zaraz za ludźmi w miarę szybko, no i oczywiście a krzykiem. Zabawa była świetna dopóki kumpel nie wpadł na pomysł, że efekt będzie lepszy gdy będziemy przejeżdżać tuż przed ludźmi. Głupota tego pomysłu jest tak porażająca, że aż palce cofają się znad klawiatury...

No tu pierwsza próba przejazdu w nowej formule skończyła się już wizytą w Goprówce.

Pozdro

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

8 minut temu, jurek_h napisał:

Trochę nie o nartach.

 

My ( lotnicy Aeroklubu BB) wyrywaliśmy panny inaczej.

Sporo z nich opalało się po południu na zachodnim zboczu pomiędzy Szyndzielnią a Klimczokiem.

Braliśmy dwumiejscowy  szybowiec Bocian i przelatywaliśmy tak nisko jak się tylko dało.

Kolega z drugiej kabiny nawoływał przez megafon dziewczyny do spotkania wieczorem na "Pigalu" ( kto z BB ten wie )

DZIAŁAŁO właściwie 100% 🙂

 

 

No i kto przebije taki podryw? Jak nisko mógł polecieć Bocian aby ... później wylądował?

Pozdro

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

46 minut temu, Mikoski napisał:

W mojej najbliższej rodzinie ze mną włącznie to kilka zerwanych więzadeł uszkodzonych i szytych łąkotek, złamania obojczyków piszczeli ,kości strzałkowej nadgarstków żeber i jeszcze wiele innych😕 jeszcze złamanie miednicy i odgryziony język na szczęście przyszyty. Wstrząśnienia mózgu i wylew podpajenczynowy mojej córki a i jeszcze otwarte złamania nosa 😁 Golgotą była czerwona.

 

To ja cienki Bolek jestem,bo tylko dwukrotnie pęknięte żebra na wyjazdach. Raz na Tuxie jesienią,pierwszy zjazd po dotarciu na szczyt deskarzy mnie skosił,paradoksalnie bardzo dobrze jeżdżący na desce że sztywnymi wiązaniami, dwie godziny jeszcze pojeździłem zanim nie zaczęło napierd...drugi przypadek Czechy, gosciu wybiegł niespodziewanie na stok i go dupnąłem.

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Teraz, Mitek napisał:

No i kto przebije taki podryw? Jak nisko mógł polecieć Bocian aby ... później wylądował?

Pozdro

To zależało tylko od odwagi albo głupoty trzymającego stery.

Szyndzielnia jest ok. 750 m wyżej od lotniska w BB a odległość jest mała.

To nie niosło żadnego ryzyka, poza bliskością zbocza.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

1 minutę temu, jurek_h napisał:

To zależało tylko od odwagi albo głupoty trzymającego stery.

Szyndzielnia jest ok. 750 m wyżej od lotniska w BB a odległość jest mała.

To nie niosło żadnego ryzyka, poza bliskością zbocza.

A ja myślałem, że na najbliższej łące,jak fajne były 😁😁

Szybownictwo kapitalna sprawa,szkoda że tego nie doświadczyłem.

Edytowane przez Edwin
  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

No to ja kibicuję od zeszłego sezonu Pannie Scheib - no akurat dzisiaj to mam w drugim luz a także Emmie Aicher - jako przyszłej zdobywczyni wielkiej kuli po wygranych we wszystkich konkurencjach.

Pancerny styl jazdy Robinson jakoś nigdy mi nie odpowiadał. A Ljutic ... to kibicują wszyscy. 🙂

Pozdro

Edytowane przez Mitek
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Wiesz ja za Marynę kciuki ściskam już od 6 czy 7 lat i... Więc może już nie ściskać...

Wiesz to jest dziwne i moim zdaniem u niej rozgrywa się tylko i wyłącznie w psychice. No zobacz na ten ostatni GS. To przejście było jedynym kluczowym miejscem, które trzeba było dobrze przejechać... Kto jej k.... doradza?

Pozdro

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

6 minut temu, Mitek napisał:

Wiesz ja za Marynę kciuki ściskam już od 6 czy 7 lat i... Więc może już nie ściskać...

Wiesz to jest dziwne i moim zdaniem u niej rozgrywa się tylko i wyłącznie w psychice. No zobacz na ten ostatni GS. To przejście było jedynym kluczowym miejscem, które trzeba było dobrze przejechać... Kto jej k.... doradza?

Pozdro

To proste i skomplikowane za razem. 

Mówimy o światowym, koszmarnie wyśrubowanym topie.

Niuanse rosną do granic decydujących o sukcesie lub porażce.

Maryna jest i tak "debeściara" 

Z polskiego "zaplecza" postraszyła alpejskie potęgi!!!

Dla mnie to fenomenalne.

 

 

 

 

Edytowane przez jurek_h
  • Like 3
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jasne ale szkoda.

Wiesz wczoraj śledziłem SG i powiem Ci, że koncepcja robi się trochę chora. Puszczanie konkurencji szybkiej przy pogodzie z cyklu jak zawieje to widac a jak nie to nic nie widać jest trochę chore.

Dzisiaj dziewczyny też jechały na niezłym Kasprowym.

Właśnie ruszył drugi przejazd a w Eurosporcie na 1 Snooker a na 2 Golf.

Pozdro

  • Sad 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dołącz do dyskusji

Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.

Gość
Dodaj odpowiedź do tematu...

×   Wklejono zawartość z formatowaniem.   Usuń formatowanie

  Dozwolonych jest tylko 75 emoji.

×   Odnośnik został automatycznie osadzony.   Przywróć wyświetlanie jako odnośnik

×   Przywrócono poprzednią zawartość.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz bezpośrednio wkleić grafiki. Dodaj lub załącz grafiki z adresu URL.

×
×
  • Dodaj nową pozycję...