Skocz do zawartości

moruniek

Members
  • Liczba zawartości

    2 825
  • Rejestracja

  • Ostatnia wizyta

  • Wygrane w rankingu

    52

Zawartość dodana przez moruniek

  1. Idziemy dalej. Jest widokowo. Zaczynamy społeczną inspekcję ośrodka Dwie Doliny (jutro wstawię więcej zdjęć). Tak by było wiadomo gdzie jesteśmy. Owce na wypasie. Bacówka. Nadal widokowo. Kapliczka. I sama kapliczka. Jaworzynka zdobyta. Widok na druga stronę Dwóch Dolin. Jutro wstawię relację z Wierchomli i tego co zostało z wyciągów po stronie Szczawnika.
  2. Dziś typowy dzień w górach, będzie nieco przydługo, relację z Dwóch Dolin wstawię dopiero jutro, bo padamy z nóg. Dziś były dużo chodzenia, jazda na koniach, kolejny dzień wykorzystany do cna. Zacznę nietypowo, bo od końca relacji wyjścia w góry. Parking (na powrocie), na tym ledwie kilkanaście aut, dodam że parking darmowy. Parę osób podjeżdża. Szczawnik płynie. Są takie miejsca odpoczynku. Robi się widokowo. Schronisko Bacówka, dobre jedzenie. Obok ktoś zbudował obozowisko. Widokowo cd. c.d.n.
  3. moruniek

    Kadencja na rowerze

    Taka krótka zajawka z dnia dzisiejszego, więcej w
  4. Druga część wyprawy rowerowej zupełnie inna. Owce. Podjazdy i zjazdy. Brak asfaltu, bruku itp. Przekraczanie brodów na rowerze. Byki. Podjazdy. Zjazdy. Cerkwie. Jeszcze więcej jazdy. Konie. Więcej koni. Jazda na dziko. Po mniejszych lub większych wertepach. A tu moja córka wraca na koniu.
  5. Były też kaczki. Ładne widoczki. Więcej widoczków. Ptaki trzymane na uwięzi. Ładnie zagospodarowany teren w Muszynie. Rodzinna jazda. Magiczne Ogrody. Te są fajnie zrobione. Jest tam widokowo. Zadbano o detale. Widokowo. Niektórzy mają fantazję. Chwila relaksu z żoną. c.d.n.
  6. Dzisiejsza relacja, to nieco przydługa relacja rowerowa. Było wszystko, od pięknego słońca rano, po padający deszcz wieczorem. Jazda rano to kilka godzin, później moja córka przesiadła się na konie, a my dalej na rowerach. Pani od koni poprowadziła nas takimi trasami, o których istnieniu nawet Mapy Czechy nie mają pojęcia. Trochę było podjeżdżania, ale po każdym podjeździe jest zjazd. Relacja dopiero teraz, bo właśnie wróciliśmy na kwaterkę. Zaczynamy klasycznie - są ścieżki rowerowe. Nie wiem czy tu ktoś nie pomylił malowania ? Są mostki. Jest widokowo. Czyta woda. Miejsca do odpoczynku. Rzeźby z kwiatów. Takie oto rowerowe kwietniki. Kolejne wiaty do odpoczynku. Ładna architektura. c.d.n.
  7. moruniek

    Pasje

    Ja Was bardzo przepraszam, ale prawdziwą pasję do pływania to ma on.
  8. Dziś było odrobinę sentymentalnie. Takie kolejne moje magiczne miejsce na ziemi. Byłem przy piętrzeniu tego zalewu, teraz zwanego jeziorem. Jezioro Klimkowskie, bo o nim mowa, to dzisiejszy bohater opowieści. Nasze Mavrovo. Mały kameralny zalew, z rewitalizacją nabrzeża w 2020, wygląda malowniczo. Wjazd na parking na stanicy to 10 zł, w zamian bezpłatne toalety, prysznice i infrastruktura. Dno trochę muliste, mało wody, więc wchodzisz po osadach dennych, jak Ci przeszkadza, to polecam buty do wody. Jest tam malowniczo. Góry, woda, czego chcieć więcej w ten upalny dzień. Sama zapora wodna. Tu pływamy z dzieciakami dystanse. Odrobina słońca i naprawdę pięknie. Tu widać strzeżone kąpielisko. Sprzęt służb w gotowości. To pomost pływający. Nawet przy niskim stanie wody, fajne miejsce do odwiedzenia. Takie oto pniaki. I jeszcze jedna panoramka. Narobiliśmy z żoną tych zdjęć. To dam jeszcze jedno.
  9. Tym razem padło na Tylicz, miałem akurat po drodze nad zalew w Klimkówce (polecam). Master Ski wygląda tak, jak poniżej. Za krzaków coś tam niby widać. Tu kolejna podpora. Z pewną dozą nieśmiałości, przez mosteczek. Budowa mocno zaawansowana. Tu widać już stację dolną. Praca cały czas wre. I jeszcze jedno takie. To co mnie zaskoczyło jednak bardziej, to ilość prac ziemnych prowadzonych w Tylicz Ski. Tu mamy mocno rozkopany dół głównego stoku. Być może jeszcze tam podjadę przyjrzeć się bliżej, temu co się tam dzieje. I jeszcze jedno.
  10. Dziś słodko-gorzko. Słodko bo moja córka pierwszy raz pojechała na koniach w teren. To tak trochę jak przejście z oślej łączki na duży stok. Po wcześniejszych, dość intensywnych dniach, dziś dzień regeneracji. Wybór padł na Piwniczną i baseny. Te są raczej kameralne, wewnętrze (ciepłe) dostępne tylko w czepku pływackim (przypadkiem posiadaliśmy). Baseny z fajnym widokiem na Kicarz. No właśnie, Kicarz, to ten gorzki smak dzisiejszego dnia. Ustrzelone ptaszysko, wracające z łupem. Córka ruszała na konie ze Szczawnika, więc raz jeszcze obejrzałem wyciąg. Też raczej gorzki smak. Podpory w raczej dobrym stanie. Krzesła ? I sama trasa.
  11. Tu widać pierwsze efekty prac, przecież to górna stacja kanapy z wyciągu trasy nr. 6, a leży sobie w trawie. Wieża widokowa na Słotwinach. Diabelski Kamień. Podchodzę szlakiem czerwonym. Tu dość pusto, jakby nikt tu nie chodził. Można przybić piątkę z podróżnymi w gondolce. Miejscami fajnie. Znajome widoki. Bar zamknięty. Sanie gotowe do transportu towarów. Jeszcze jedno ze szczytu. Pogoda zaczyna się łamać. Knajpy mają zgromadzony zapas drewna na zimę. Takie ceny jadła na górze. Jeszcze jedno zdjęcia infrastruktury narciarskiej. Schodzimy jeszcze inną drogą leśną. Kolejny fajny dzień za nami.
  12. Tak dla przypomnienia gdzie jesteśmy. Lubię ten widok. Na posiłek udajemy się do schroniska. Oto i one. Tu pilnuje sympatyczny pies. I info gdzie to jest. W oczekiwaniu na obiad syna (na ziemniaki czekaliśmy tylko godzinę, a kurczak był na wpół surowy), udaję się by sprawdzić jak tam postępy przy budowie nowej kanapy (opisałem to wczoraj). Stoki czekają na zimę. Tylko tego śniegu brak. I kolejne. c.d.n.
  13. Jesteśmy prawie na miejscu. Stok dobrze przygotowany do zimy. Armatki czekają w gotowości. Tu nawet informują o godzinach otwarcia. Jest widokowo. Na górze robi się tłoczno. Sporo osób wchodzi od strony Krynicy zielonym szlakiem lub drogą gospodarczą. Część wjeżdża kolejką. I jeszcze takie. Gałka lodów (duża) na szczycie 4,5 nie jest źle. Widokowo cd. c.d.n.
  14. Relacja z dnia wczorajszego, nieco przydługa z zdobywania Jaworzyny. Chcieliśmy wchodzić raczej sami, niż w tłumie innych osób i to się udało. Szlak opracowałem posiłkując się Mapy.cz gdzie były ładnie rozrysowane wszystkie drogi leśne, gospodarcze. Wg. prognoz miało cały dzień lać, jak było widać na zdjęciach. Z tego miejsca ruszamy. Spotykamy konie. Widać cel naszej wycieczki. Więcej koni (ludzi brak). Asfalt przechodzie w taką oto drogę. Dalej tak. Czasem nawet coś tam widać. Docieramy do szlaku. Co do oznaczeń, wysokość w zegarku i na poziomicach na mapie kompletnie nie zgadza się z tą na tabliczce. Miejscami jakby ktoś nie był pewien gdzie idzie. Szlakiem do góry. Ten całodzienny opad deszczu. c.d.n.
  15. moruniek

    Kadencja na rowerze

    Króciutka zajawka, więcej zdjęć w podróży moruńka. Było fajnie, córka (i żona) dały radę zrobić ponad 50 kilometrów i się dobrze bawiły. Tak było. I dalej. Jeszcze takie. Sama rzeka. Więcej zdjęć w
  16. I ostania część relacji. Część drogi po drodze powiatowej, tam nie robiłem zdjęć, ze względów bezpieczeństwa. Tu bardzo fajny fragment. Widok na Poprad. Jedziemy dalej. Granica państwa. Tak informacyjnie. Tu można było odpocząć. I napić się specyficznej w smaku wody. p.s. Jeszcze będą kolejne wyprawy rowerowe, podczas tej części urlopu.
  17. Nad rzekę zjeżdżamy wielokrotnie. Czasem płynie ona dynamiczniej. Pozujemy na jej tle. Bawimy się w przekraczanie granic. Tu zdjęcia z mostku. I w drugą stronę. Tak to Polska. Czasem trasa rowerowa, przyklejona do drogi. Dobrze oznaczona. c.d.n.
  18. Słowacja cd. Bardzo przyjemna jazda. Takie oto miejsce do odpoczywania. Tu możemy wrócić do kraju, my jedziemy dalej. Tak dla informacji, gdzie jesteśmy. Czasem przez wsie. Jakby ktoś szukał info, przez jakie. Tu mogłaby powstać druga Białka. Poprad, ach ten Poprad. I jeszcze jedno. c.d.n.
  19. Trzymają trochę zwierząt, na uwięzi. Tu stan obrazujący ich zainteresowanie zwiedzającymi. Są jakieś młode osobniki. Kolumny "ala" antyczne. Dobra, jeszcze Was pomęczę. Spaceruje się przyjemnie, gałka lodów 5 zł. Wstęp za darmo. Dalej robi się ciekawiej. My dopiero zaczynamy. Polska na wypasie. Ostrzeżenia dla rowerzystów. Faktycznie jest ślisko, rano lał deszcz (wg. prognoz miało padać cały dzień). Granica, my pierwszy raz na rowerach, więc z pewną dozą nieśmiałości. Jedziemy dalej. Słowacja, nie leje wszędzie betonu, asfaltu. c.d.n.
  20. Wczoraj było rowerowo. Tak rodzinnie, z córką, żoną i synem. Syn już wymiata, poszła mu siła, więc zajeżdża kolegów na nizinnym MTB, reszta mojej ekipy jechała z nami pierwszy raz ponad 50 kilometrów na rowerach. Dziewczyny były zadowolone, co pokazuje właściwy dobór trasy oraz inne atrakcje po drodze (nie samym rowerem człowiek żyje, tak wiem ciężko w to uwierzyć, ale wiecie, są jeszcze narty 😉 np.). Zaczynamy. Tak trochę asfaltowo, chodnikowo, nieciekawie. Tu Muszynka sobie płynie. Zaczynają się wydzielone ścieżki. Jest nas więcej. Jesteśmy w Muszynie. Pewnie gdybym był sam, nie wpadłbym na pomysł by się akurat tu zatrzymać ? Czego się jednak nie robi dla córki. Całkiem miłe miejsce. c.d.n.
  21. moruniek

    Jaworzyna Krynicka

    Na Jaworzynie stawiają nową kanapę. Wstawiam kilka zdjęć z prac budowlanych (doceńcie, że specjalnie dla Was i własnej ciekawości schodziłem z góry by ponownie się na nią wdrapywać, bo wchodziłem od strony Muszyny), więcej zdjęć z Jaworzyny wstawię jutro (jak je obrobię do Podróży moruńka), dziś jeszcze relacja z rodzinnej wyprawy rowerowej (wczorajszej), rodzinnie zrobione ponad 50 kilometrów (córka dała radę i była zadowolona). Tu (nieco powyżej 5, na 3) leży sobie i czeka na ponowny montaż górna stacja z 6. I z drugiej strony. Na Słotwinach, też jakby jakieś prace ziemne. A na 5 cisza, spokój. Zaraz, na dole coś się jednak dzieje. Raczej to jeszcze nie przebudowa bo góra nie ruszona. Z góry 6 jakby coś zginęło, coś się jednak pojawiło. Panowie intensywnie pracują. I widok na stok. Od dołu, widok na górny peron. Zdemontowane podpory koło basenu na wodę.
  22. Jesteśmy u celu naszej dzisiejszej podróży. Oto i informacja, co to za miejsce. Tu opis projektu. Warto tam podejść. Spotykamy takie jeszcze okazy. Są miejsca by odpocząć. Stojaki rowerowe. Schodzimy skrótem. Nadal widokowo. Watry. Tu ktoś zwozi drewno z lasów i zasypał potok.
  23. A teraz zmiana miejscówki, powrót latem tam gdzie bywam zimową porą. Krynica i okolice. Nasz cele po przyjeździe, tak by nie tracić połowy dnia to krótki rekonesans po górach, tak około 10 kilometrów +/-. Ruszamy, jest widokowo. Idziemy, nie spotykamy żywej duszy po drodze. Tak jakby narciarsko się robi. Są grzyby. Ule i pszczoły. Cały czas podziwiamy piękne widoki, tu jakby ciut bardziej zurbanizowane. Docieramy do niebieskiego szlaku, dalej nikogo nie spotykamy. Mnóstwo kapliczek. Dalej widokowo. Na szlaku. Idziemy dalej. c.d.n.
  24. moruniek

    MTB - wątek sprzętowy

    Wracając ad rem, dojechaliśmy do Krynicy, będę testował rower w okolicznym terenie. Zmieniłem gripy, te są skręcane na 2 śruby (ODI Rouge) i to poprawiło mój komfort, ich użytkowania. Mała rzecz a cieszy.
  25. moruniek

    Zegarek

    Nie wiem jak Tam u Was za oceanem. U nas wymieniają na nowe i dają 2 letnią gwarancję od daty wymiany (do tego ostatniego zmusiła producentów dyrektywa UE).
×
×
  • Dodaj nową pozycję...