-
Liczba zawartości
16 865 -
Rejestracja
-
Ostatnia wizyta
-
Wygrane w rankingu
257
Zawartość dodana przez Mitek
-
Cześć Pursuit 700 to bardzo dobra narta ale kupowanie jej -10 do wzrostu chyba nie jest idealnym doborem. Pozdrowienia
-
Cześć A ja mogę powiedzieć, że w 100% rozumiem Veterana i ... na tym skończę bo nie chcę nikogo obrazić. Pozdrowienia
-
Cześć Ja bym nie był taki ufny, że to coś da. Pozdrowienia
-
Cześć No ja też się tak staram. Liwa nas zmogła - nie przepłynęliśmy całej rzeki w zakładanym czasie. Ilość przeszkód była tak duża, że to było chyba U10. Filmik z pewnością już był bo to było chyba z 10 lat temu. To jest na odcinku do Kamieńca - praktycznie niespływalny o czym przekonaliśmy się po 11 godzinach walki gdy zabrakło wody w ogóle. Mam wrażenie, że to są rzeki (zwłaszcza płynięte na wiosnę), których na ciężko zrobić się nie da w jakimś rozsądnym czasie. Bywały przeszkody, których pokonanie wymagało częściowego wypakowania i podniesienia kajaka na wysokość półtora metra i przepchnięcia przez otwór między konarami padłych drzew a wszystko na głębokiej wodzie w terenie bagiennym. I to jest właśnie najfajniejsza zabawa. Pozdrowienia
-
Cześć A sama Osa czy sąsiednia Liwa... tak wygląda pływanie w obszarze źródłowym Liwy na przykład: Pozdro
-
Cześć Jak czytam temat to jakbym słuchał 17 letniego Kacpra. Pozdro
-
A po co ma próbować??? Pozdro
-
Cześć Z pewnością będziesz się dobrze bawił,czego niniejszym życzę. Pozdrowienia
-
Cześć No właśnie to powinno być dla Ciebie oczywiste jak zaczynasz doradzać. A jak już pytasz... zależy od kobiety - gabarytów - ale jak myślimy o dziewczynie jak żona pytającego to problemów nie powinna mieć (jeżeli rzeczywiście jeździ jak opisał czyli na poziomie instruktorskim) żadnych. Jazda będzie trochę kanciasta. Tylko, że taki dobór jest absolutnie bez sensu. Lepiej po prostu GS a nie za długa SL. Pozdro
-
Cześć Z całym szacunkiem ale jeżeli doradzasz to powinieneś doskonale wiedzieć jak zachowują się narty poszczególnych grup w jeździe, co dzieje gdy weźmiesz dłuższą czy krótszą itd. Pozdrowienia
-
Cześć Rawkę chyba najrozsądniej zacząć w Rawie - tam jest taki zalew, to za nim. Można wcześniej ale chyba nie ma sensu. Musisz liczyć raczej 4 dni niż 3 do ujścia bo jest sporo przenoszenia - elektrownie i hydrotechnika. Nie spodziewaj się jednak jakichś totali. Dawna zwałkowa Rawka to już historia, no chyba żebyś płynął w kwietniu to może będzie ciekawiej. Chociaż może przesadzam, to jednak nie Czarna Hańcza. Z rzek o trochę podobnym charakterze polecam prawą Skrwę. Ciekawa z dużymi dobowymi wahaniami poziomu wody na jazach i młyńskich zastawkach. Ciekawe i jedyne w swoim rodzaju doświadczenie jak stawiasz namiot 10 metrów od rzeki a rano masz ja prawie pod progiem. My planujemy Wierzycę - płynął ktoś? Pozdrowienia
-
Cześć Tylko rada Moruńka - nic innego. A narty będziesz jej po prostu nosił jak ją będą plecy bolały, choć nad tym też trzeba po prostu popracować bo to młoda dziewczyna przecież. Pozdrowienia
-
Cześć Pomysł z rowerem jest świetny, aczkolwiek piesze wyprawy prze las do sklepu z jakiegoś zadupia też mają swój urok. U mnie ten rower mógłby nie wypalić z dwóch powodów. Po pierwsze, ciężko w jedynką go wsadzić albo do niej przypiąć. Po drugie spożycie browaru na kajaku, wyklucza jazdę na rowerze raczej. Pozdrowienia
-
Cześć To Maciek to WKG, bo już się gubię? Pozdrowienia
-
Cześć Chyba masz rację. Jakby to były trzy dni to słabo ale cztery to jest sporo rzek, koło 100, które robisz całe. Ja bym tam w ogóle nie płynął Wdą - szkoda na krotko. Zresztą samemu płyniesz bardzo szybko więc szacunek może być zaniżony. Brda - jeżeli trzy dni - od samej góry, że Świeszyna - chyba najpiękniejszy odcinek rzeczny. Ale też nigdy nie płynąłem wariantem kanałem, więc jest jakieś wyzwanie a podobno jest ciekawy, no i niepływany. Wda - podobnie - odcinek do Wdzydz. Pozdrowienia
-
Cześć Nie, nie, źle zrozumiałeś. Odcinki Brdy i Wdy które podałeś dla mnie są irracjonalne bo gro pływania to jeziorowo. Nigdy bym tak nie wybrał jakbym mia dzielić te rzeki... po postu, wybacz, jakbyś ich nie znał. W obu przypadkach marnujesz jeden dzień na wielkie jeziora - z poziomu kajaka bez sensu, ale może inaczej myślę. Pozdrowienia
-
Cześć Dziwnie pływasz. Pozdrowienia
-
Cześć Szczerze mówiąc nigdy nie widziałem roweru na kajaku czy kanu i w ogóle tego nie łączyłem ale pomysł jakiś jest. Jak jeździsz sam to bardzo dobra taktyka i rzeczywiście znacząco obniża koszty. Swego czasu woziłem na dachu Mondeo nawet słynnego Uboot'a. A co było zabawy żeby go samemu wrzucić na samochód... W parę osób to już się robi słabo wykonalne a koszt transportu staje się często pomijalny. Swoją drogą 400 pln za transport to bardzo dużo, w sensie daleko bo akurat prezentowana na zdjęciu firma ma dobre ceny. Zazwyczaj kalkulacja nam się zamyka w 250 pln ze wszystkim za 5 dniówkę i około 300 pln za 7 dniówkę. Myślę, że to strawne ceny. Oni zarabiają na turach godzinowych gdzie masz pakiet za 50 dych przy żadnych kosztach tak naprawdę. Co do kajaka to jest mój nr 1 absolutnie. Jest dostatecznie pakowny, bardzo stabilny, ma sporą wyporność i ekstra nautykę. Takie Necky Zoar na przykład choć jest podobne ale ma mniejszą pojemność i wysoko linię wody czego nie lubię ale jest parę cm węższy - jak nie miałeś okazji to spróbuj bo to też dość popularny kajak turystyczny u nas. Mam kumpla, który tylko takim pływa i innym nie chcę - jest szczupły i ma ponad 190cm. Pozdrowienia
-
Cześć A jak Ty wiozłeś na tej 430 rower??? Czy to w ogóle jakaś inna koncepcja taktyczna była? Pozdrowienia
-
Cześć Chodzisz albo chodziłeś kiedyś do kościoła Jurek, nie w celach oglądania architektury tylko msze i te sprawy? Pozdrowienia
-
Cześć Ciężko będzie to rozkminić choć mam wrażenie, że Ty mówisz o takim dużym rozwidleniu, które jest w okolicach Szyszkowa a moja historia była niżej, jakieś kilometr przed miejscowością Zbory-Młyn. Wiesz jak to się zmienia. Swego czasu ze słynnego jazu w Chełstach na Welu sprowadzało się kajaki dwa metry i ognia na bystrze. Później spadło drzewo zaraz za jazem i praktycznie trzeba było przenosić ze sto metrów. Pozdro
-
Cześć Sztywno i na zawsze. Pozdrowienia
-
Cześć Wypadki na stopniach zawsze są bardzo niebezpieczne - np. słynna akcja w Nowym Targu. Ja staram się unikać dużych regulowanych rzek - boję się. Wolę targać kajak przez bagna, w niedostępnym terenie szukać wody itd. Pozdrowienia
-
Cześć Nie jest tak do końca. Ja płynąłem Nidę dwa razy i różnice były wprost nie do uwierzenia. Na Białej Nidzie, niedaleko miejscowości Bizoręda jest stary nieczynny młyn z zastawką. Za pierwszym razem trudno było się zmieścić w świetle przepływu. Rok albo dwa później od lustra wody do spągu mostka było ponad dwa metry. Obraz rzeki zupełnie inny i inne pływanie. Na Nidzie niebezpieczne są sztuczne progi, których pokonywanie trzeba bardzo przemyśleć, skontrolować z lądu i robić tylko z asekuracją sztywną albo w ogóle przenieść. Na Pilicy też są takie sztuczne progi ale w innym miejscu rozwoju rzeki choć wygląda to podobnie. Robiliśmy niektóre z kumplem dwójką z towarem bez specjalnego ryzyka (inna woda i inna konstrukcja) a i tak skończyło się łowieniem worów z odwoju nie mówiąc w wyciąganiu sprzętu. Na każdej rzece można sobie krzywdę zrobić tak samo jak na każdym stoku Jurek. Pozdrowienia
-
Cześć He he, wiesz, jestem z wykształcenia geologiem i dla mnie skała to skała a osad to osad, głaziki to nie otoczaki a kamień to jest budowlany - mój błąd, sorry. Tak jak slalom to konkurencja sportowa w narciarstwie alpejskim a nie jazda ze skrętu w skręt czy śmig. Z tego co piszesz wynika, że my płynęliśmy przy dość małej wodzie (lato). Rozdwojenie pamiętam jedno: lewa odnoga stająca i wąski (na kajak) dość szybki odpływ w prawo. Popłynąłem tam jedynką sprawdzić czy dwójki przejdą i nie dawałem rady później wyjść pod prąd. Nie było kontaktu więc poczekali i popłynęli tym zastawionym odcinkiem. Okazało się, ze prowadzi on do starego, nieczynnego od lat młyna z rozmytą zastawką i resztkami stawu i na tej zastawce kolega a koleżanką (pierwszy raz na kajakach) wywalili się. Dotarłem do nich lądem i widzę taki obrazek: Wszyscy stoją na brzegu i płaczą ze śmiechu a w tym stawiku (na oko 10 m średnicy) kumpel (który generalnie zawsze wszystko wie najlepiej) zbiera rzeczy w takim lepkim bagnie - bajka dla oczu. Opisane bystrza były dość iluzoryczne. Trochę było ciągania na jakiejś starej hydrotechnice ale nie pamiętam, żeby to była jakaś katorga. Dziwi mnie dlatego Twój opis bo płynęliśmy na ciężko więc powinniśmy targać non stop. Generalnie bardzo fajna rzeczka a płynięta z Wartą przez Działoszyn i zakole po prostu super. Co do "za rogiem" to czasami badamy z lądu i... przebijamy się brzegiem - miała taka sytuacja miejsce chyba ze trzy razy. Lepiej się trochę pomęczyć niż ryzykować zniszczenie sprzętu czy kasację - na przykład przy niestabilnych zawalach. Pozdrowienia serdeczne Pozdrowienia
