Skocz do zawartości

Spiochu

Members
  • Liczba zawartości

    3 729
  • Rejestracja

  • Ostatnia wizyta

  • Wygrane w rankingu

    25

Odpowiedzi dodane przez Spiochu

  1. W dniu 8.08.2023 o 00:53, Wujot2 napisał:

    Widzisz, tutaj na forum np. dla Mitka nie jest problemem twierdzić, ze przeciętny rowerzysta powinien bez problemu przejechać 200 km w terenie, Ty twierdzisz, że nie jest problemem osiągnąć w rok na nartach poziom PI. Czyli w działalności móżdżkowej - wszystko zależy od nas. Ale jak rozmawiamy o działalności mózgowej to nagle mówisz o przeciętnej (na wzór tej narciarskiej z BT). Trochę dziwi mnie ta zmiana postawy. Bo tu i tu jest podobnie - masz zaparcie i chęć pracy to osiągniesz wiele.

    Mój średni syn wszedł do branży programistycznej bardzo późno - gdzieś mając 27 lat. Bo wcześniej na parę lat ugrzązł w McKinsey & Co. Już samo wbicie się na ten rynek było lekkim problemem, bo parę "straconych" po studiach lat trzeba było szybko nadrobić. Popracował w software housie, później podkupił go startup, syn doszedł do wniosku, że tylko czołówka światowa jest warta uwagi. I po pracy przychodził do domu gdzie siedział przy podręcznikach, zadaniach i problemach które udostępniały te firmy. Procesy i wymagania były tam dokładnie opisane. Każdy ma to dostępne, i każdy może się przygotować. Co miesiąc, dwa, startował do wybranych przez siebie firm, gdzie na miejsce aplikowali ludzie z całego świata. Za 7-mym razem (gdzieś blisko rok mogło to trwać) się udało. W firmie,  po kolejnych rozmowach, dostał propozycję pracy nie tylko jako szeregowy programista ale też dwa inne stanowiska, w tym bycie szefem (inżynierem projektu) niewielkiego samodzielnego zespołu. Tu akurat zaprocentowały umiejętności z McKinsey, co nowa firma od razu wyłapała. Czyli w ciągu roku pracując trochę po godzinach podniósł swoją wartość lekko biorąc 3-4 x.  I wszedł do ligi z której już nie spadnie. 

    Odnosząc to do mojej drogi życiowej to takiej szansy na progres nie miałem. To były wydarte drobne procenty gdzie wynik okupiony był godzinami pracy w dni powszednie, soboty, niedziele. Efekt raczej niewspółmierny, choć tak bardzo nie narzekam, bo później trochę odpuściłem. Dlatego osią mojego rozumowania nie było mówienie o tej przeciętnej co daje się nosić przypadkowi (czyli tych co się zwożą w Białce) tylko o tym, że są teraz niesamowite możliwości dla pracowitych, zdolnych i takich co mają strategię na siebie. Być może są to jakieś promile (choć tego nie wiesz bo ich nie ma już w krajowych statystykach). Ale dla mnie to są realne osoby - koledzy moich dzieci z którymi jeździli na obozy, młodzieńcy którzy u nas bywali albo z którymi imprezowali. Jakby więcej takich znam, jak tych o których napisałeś...

    Dlatego, jak napisałem, zazdroszczę. Mógłbym być w życiu dobrym inżynierem, ale w komunie perspektyw dla tego nie było (w nowej Polsce na początku też nie) i trzeba było robić coś innego... Troszkę mi szkoda.

    Przykład  progranowania twojego syna to NIE jest narciarski poziom PI, który prawie każdy może osiągnąć, choć nie w rok czasu.

    To jest poziom czołówki Polski FIS. Potrzebne są do tego odopiednie zdolności, psychika, determinacja i wieloletni świadomy i prawidłowy trening (nauka).  Dodatkowo trochę szczęścia. Wystarczy, że któregoś punktu zabraknie i szanse przepadają. On się dostał do firm, do których tysiącom innych się nie udaje, choć też wiele razy próbują.

     

    Piszesz, że nie miałeś takich szans. Identycznych nie, ale inne dużo większe. Dla zaradnych i odważnych lata 90-te to były najlepsze czasy w dziejach.  Dorabiali się dużo głupsi od Cieibie i startujacy bez żadnych perspektyw. Jedni handlowali byle czym, inni zarobili kapitał za granicą i kupowali śmiesznie tanią ziemię pod miastami. Jeszcze inni wchodzili w nowe branże, gdzie w kraju nie było prawie żadnej konkurencji. Znam przynajmniej kilka takich przypadków. Głównie z Twojej lub trochę młodszej grupy wiekowej. Teraz o taki spektakularny rozwój trudniej, bo rynek się już wyregulował.

    Widać zresztą, że obaj nie myślimy biznesowo. Zastanawia nas kariera specjalisty, lub budowanie firmy produkcyjnej od podstaw. Tym czasem wystarczyło kilka lat temu zostać pośrednikiem nieruchomości. Zero wymaganej wiedzy, zerowe ryzyko, można nawet być przygłupem. Trzeba tylko dobrze kit cisnąć i szybko dzwonić na nowe ogłoszenia. Od jednej transakcji koszą po kilkadzisiat tysięcy, więc pewnie najlepsi zarobili więcej od Twojego syna.

     

    • Like 1
    • Thanks 1
  2. 1 godzinę temu, Mitek napisał:

    Cześć

    Tak jak wyjdzie. Traka mam od Czerniawy. Zresztą pozostałe podjazdy już jechaliśmy i są łatwe.

    Pozdro

    Zmierz sobie czas, a jeśli nie da rady czegoś podjechac to zanotuj jaki odcinek. Jak będzie okazja to też spróbuję.

  3. Godzinę temu, grimson napisał:

    Korekta z mojego doświadczenia. Branża motoryzacja.

    W zależności od lokalizacji, b.dobry inżynier może otrzymać 15k brutto, dobry 10-12k, młody 6-8k. W słabej lokalizacji zarobki idą 2-6k PLN w dół, dla tych lepszych inżynierów.

    To mniej wiecej to samo co napisalem. Mialem na mysli zarobki "na reke". Brutto to tak absurdalny twor ze nie ma sensu z niego korzystac. Powinno sie podawac netto dla pracownika albo koszt pracodawcy.

  4. 12 godzin temu, Marcos73 napisał:

    Teraz możliwości pracy na etacie są bardzo duże, jest niedobór pracowników (w moich czasach był ich nadmiar), pracownik (dobry) poniekąd może stawiać warunki, a pracodawcy już nie podchodzą do tego - jak nie Ty to 200 czeka w kolejce, bo tak nie jest.

    Jak brakuje inżynierów to słyszę już od dzisięcioleci.

    A realia? Gdy zmianiam pracę na 100 wysłanych CV z 90 firm nawet nikt się nie odzywa. Na rozmowach większość kręci nosem na "wysokie" oczekiwania finansowe.

    W obecnej firmie są ogromne braki w dziale konstrukcyjnym, ale podobno nie ma chętnych. Wszystkie projekty opóźnione. Na propozycję żeby wystawić ogłoszenie z wysokimi (ale i tak poniżej 10k) widełkami płacowymi, zarząd mówi że tak to nie robią. 

    Cały czas brakuje milionów ludzi do pracy, ale tylko za gównianą stawkę. Jak ktoś zaoferuje lepsze pieniądzę (i to wcale nie z pułapów Wujota) to jest 100 chętnych na  miejsce.

     

    • Like 2
    • Thanks 1
  5. 11 godzin temu, Wujot2 napisał:

    Dodam, że teraz o tyle się zmieniło, że dla pracowników otworzyły się bezstresowo rynki unijne. Można nawet będąc w Polsce pracować dla mocnych światowych podmiotów. Dwóch moich synów tak zarabia - jeden jest rezydentem w sąsiednim kraju, drugi mieszka tutaj, pracuje w domu, a na spotkanie z szefową lata raz na pół roku do Hiszpanii (a firma ma siedzibę na Malcie). Trzeci co prawda ma umowę z firmą polską, ale tam robi dla amerykanów. 

    Jeśli ktoś jest wysokiej klasy fachowcem to pułapy zarobków są naprawdę grube. Moim zdaniem to droga o wiele pewniejsza, szybsza i lepsza od takiej organicznej pracy jak ją wcześniej opisałeś. Akurat sporo o tym wiem bo w moich firmach szczytowo pracowało do 50 osób (dobrych fachowców) i doskonale wiem co to znaczy żonglowanie miedzy kosztami pracy, ryzykami a rynkową ceną usług. Wbrew temu co się wydaje @Spiochu margines manewru jest tam bardzo mały, a taśmowe upadki firm z mojej branży w latach 2000-2004 dowiodły, że na rynek mocnych nie ma. 

    Tak, że patrząc z perspektywy mojej drogi życiowej, gdzie pierwsze kilkanaście lat to był zapieprz bez chwili wolnego czasu, bez urlopu, z ciągłą walką z rynkiem i organami państwowymi (UKS, US, ZUS, PIP), które traktowały takie firmy jako dojne krowy, to patrzę na moich synów, którzy osiągnęli lepszy poziom w 20-50% czasu, nie tracąc z oczu rodziny i zwiedzając świat to najnormalniej im zazdroszczę. W ich środowisku nie są niczym nadzwyczajnym. Są rzesze takich, wśród nich też tacy z 7 cyfrowymi zarobkami rocznymi. W euro. 

    Bardzo dobry iżnynier w przemyśle, czy manager niskiego szczebla zarobi 8-10 tys zł.  Przeciętny/dobry jescze  mniej. Nie znam nikogo, kto ma wyższą stawkę.  Czy przy tych cenach to naprawdę takie wielkie możliwości?  Jedyne opcje dla takich fachowców to własna fimra, albo wyjazd za granicę.

    7 cyfrowe zarobki to jest promil społeczeństwa, nie tylko polskiego ale i niemieckiego. Równie dobrze pasuje historia, że kolega szwagra wygrał w lotka.

    Realnie w Polsce większość ludzi zarabia w okolicach 5 tys. Jedynie na skiforum jest łatwo dostępny pułap 20-50k (o którym marzy nawet przeciętny niemiec)

    Co do marży w przemyśle to teraz zajmuję się zakupami. Wszyscy zaklinają, że to kilka %, ale realnie jedno zero zgubili. Zwykle dosjaje oferty różniące się o dziesiątki a czasem setki %. Na ten sam detal, w tej samej technologii.

    • Like 4
  6. 12 godzin temu, SzymQ napisał:

    Może dorzuć zebranie stu podpisów, ja też wtedy zbiorę kolejne sto 🙂

     

    Edit: W sumie to trzeba jeszcze ogarnąć jakiekolwiek finansowanie, bo Spiochu pewnie dużo wydaje obecnie na sporty ekstremalne 🙂

    Panowie, niestety moja osobowość to wręcz odwrotność skutecznego polityka. Musicie sobie znaleźć innego kandydata.

    • Sad 1
  7. 34 minuty temu, brachol napisał:

    Ile na wschodzie można zdobyć mandatów do Sejmu?

    W zeszłym tygodniu w wiadomościach w radio 357 podawali wyniki sondażu i frekwencja w wyborach ma być w okolicy 47% -myślę, że to jest największy problem w PL.

    Problem jest inny. Na kogo mam glosować? istnieje choć jedna partia z sensownym programem?

    • Thanks 1
  8. 3 godziny temu, Marcos73 napisał:

    Piotrek, czy Ty wiesz o czym piszesz? Człowieku, ja na studiach wszystkie wakacje spędziłem pracując w Niemczech. Tego powinien doświadczyć każdy, przed podjęciem normalnej pracy. Jeździłem na zbiory ogórków, płaca minimalna (5,5 marki/h). 100 godzin tygodniowo to norma. 90 dni (całe wakacje) w roku. Trzeba było być twardym skurwysynem żeby to przetrwać. Ludzie miękli (o dziwo ze wsi) po tygodniu - dwóch. Żadnych przerw, 7 dni w tygodniu, od świtu do zmroku z 0,5h przerwą, bo ogórki cały tydzień rosną. Duże były gówno warte. 12 klas ogórków. Szef codziennie dostawał wyciąg z sortowni ile jakiej klasy oddał, a zarazem wiedział ile zarobił (albo nie i wtedy obcyndalał wszystkich). 5 lat. Odłożone na mieszkanie, ale mało. Potem 4 lata na etacie. Jazda busem na okrętkę. W domu byłem jak marynarz. Jazda na limicie. Ponad milion km najechane. Dobrze płacili, więc nie jęczałem - ale córka urosła, nawet nie wiem kiedy. Bez dnia chorobowego i urlopu. Brałem ekwiwalenty.  Decyzja - zakładamy firmę. Wszystkie oszczędności wjebane, bo kredytu na obsługę nie dostanę. Nikt Ci nie da na krechę, a i nikt przedpłaty nie zapłaci. Firma w domu. Kolejne lata mieszkania z teściową na 60m kwadracie. Jak nam przywieźli do domu tira z miskami dla klienta do przepakowania to myślałem że się osram. Były wszędzie przez tydzień. 36 palet. Jeszcze musiałem to wszystko wnieść i wynieść z domu/piwnicy i obecnej mojej rowerowni. A Ty piszesz że łatwo??? Co Ty o tym wiesz.

    pozdrawiam

    Masz rację, żle się wyraziłem.  Nie chodzi mi o to że łatwo, bo było bardzo trudno, ale że mogłeś uzyskać lepsze efekty niż Twój rówieśnik na zachodzie czy ktoś mlody obecnie. Opisujesz właśnie możliwości. Praca w nimeczech za super stawkę. Tak, to wtedy była kilkukrotność przeciętnych polskich stawek i masa nadgodzin. Podziwiam, że wytrzymałeś, ale to była możliwość uzyskania przewagi. Niemiec czy Szwajcar nie mógł wyjechać się dorobić mieszkania w krótkim czasie, nawet w tak koszmarnych warunkach. Moja siostra na kawalerkę w Łodzi, zarobiła w 4 miesiące w Stanach, pracując jako kelnerka. Teraz to chyba tylko dawanie d.. w Dubaju pozwoliłoby jej na taki zarobek.

    Firmę produkcyjną otworzyłeś w domu i z własnych oszczędności. Brak kredytów to była też mniejsza konkurencja. W PL był jeszcze burdel i mogłeś tak zrobić, Niemiec pewnie byłby dojechany regulacjami.

    A skąd wziąłeś kult zap....  to nie wiem, ale nie wymagaj go od innych. Każdy zasługuję na normalną pracę i miejsce do mieszkania. Oczywiście nie musi mieć kamienicy w Krakowie, ani apartamentu w Szczyrku, ale jesteśmy już wystarczająco bogaci, by 8h spokojnej pracy starczało na podstawowe utrzymanie i niewielką rezerwę oszczędności.

  9. 6 minut temu, Marcos73 napisał:

    Piotrek

    Ty jesteś jednak kosmitą. Ja poświęciłem 20 lat swojego życia żeby robić dobrze innym "Piotrkom"? Upadłeś na głowę w dzieciństwie? Jakbym policzył swoje godziny pracy przez ten czas to już dawno powinienem być na emeryturze. Umowa o pracę to nie zsyłka. Ja oferuję takie czy siakie warunki, a ktoś to przyjmuje lub nie. U nas jest stała obsada, wszyscy na umowę o pracę, bardzo mała rotacja personelu. Viktor pisał, granice otwarte i możesz w BE pracować za dwu lub trzykrotnie wyższa stawkę. Trzeba tylko ruszyć dupsko, nie jojczeć. To co mam zawdzięczam tylko naszej pracy i poświęceniu kosztem wolnego czasu, stresu i wyrzeczeń. Zapracowałem, to odcinam kupony. Ty tu będziesz stawiał diagnozę, skąd mam. No jeszcze czego, świat się kończy.

    Córka po dwóch latach dostaje 5-cio cyfrową pensję, a skończyła SWPS (nie Oxford) i ma tylko licencjat. Ale nauczyła się biegle 3 skandynawskich języków (chociaż nigdy w żadnym z tych krajów nie była). A Ty mając pińć metrów do granicy PL/DE masz problem z nauka niemieckiego. Stań przed lustrem i rzetelnie oceń swoje możliwości i wartość. Może zostań operatorem koparki albo spawaczem. Tam nie trzeba siły przebicia. Trzeba tylko robić i to szybko i dobrze.

    pozdrawiam

    Dorobiłeś się ciężką pracą, ale również dlatego że miałeś odpowiednie zdolności i warunki w PL. Gdybyś podobną firmę prowadził na zachodzie też byś dobrze żył, ale nie dorobiłbyś się tak łatwo, bo musiałbyś więcej płacić pracownikom. Tylko o to chodzi. Na zachodzie różnica między etatowcem a drobnym przedsiębiorcą jest mniejsza.  Dodatkowo w PL etatowcy placą znacznie wyższe % podatki niż Ci prowadzący działalność, lub życjący z wynajmu.

    Twoja córka nauczyła się 3 języków, ja tylko jednego, ale skończyłem dwa techniczne kierunki i kilka kursów branżowych. Nie widzę specjalnej różnicy w poziomie kompetencji.  Teraz zajmuje się czymś nowym co w sumie dobrze mi wychodzi, ale na spawcza czy operatora koparki to się akurat nie nadaję.   Poza tym jest szereg osób, które nie dadzą rady ani nauczyć się 3 języków, ani skończyć politechniki.  Oni też muszę normalnie żyć, a nie walczyć z długami.

  10. 19 minut temu, SzymQ napisał:

    Jak to socjalizm już był?! Zamach na sądownictwo, zamach na prawa kobiet, próba Lex Tusk, teraz Lex Audyt Obywatelski. Idziemy z powrotem w system totalitarny. Jeszcze trochę i za zapisanie się do partii będą mieszkania gratis... Źle, że nieruchomości w PL są takie tanie, bo ciężko zamienić nieruchomość w PL na nieruchomość w UE... Przy okazji może macie jakieś typy dokąd łatwo ekonomicznie, fiskalne i kulturowo się od nas przenieść, znając tylko angielski? 

    W IT to chyba mozesz mieszkać gdziekolwiek. język opanujesz na miejscu.

    Z angielskim to tylko irlandia albo UK poza Londynem.  Z innych to Dania/ Holandia.  By dobrze się żyło trzeba unikać stolic i wielkich aglomeracji. Jest taniej i mniej imigrantów.  Jak chce sie blisko gór to niestety zostaje nauka języka. Dobrą opcją  według statystyk są takie miasta jak Bern (Ch) Linz (At), albo Ulm (De)

    Co do socjalizmu to wcale go nie wprowadzają. To bardziej dyktatura bankowo-deweloperska z elementami wolnego rynku. Coś na kształt gospodarki chińskiej. Choć nawet tam nie udało się ciągnąć wzrostów cen mieszkań w nieskończoność.

     

    • Thanks 1
    • Confused 1
  11. 6 minut temu, brachol napisał:

    Bo deweloper wciska maksymalną ilość mieszkań na gruncie chodzi przecież o zarobek, a nie stworzenie miejsca do życia. 

    Na plac zabaw z dziećmi trzeba chodzić na osiedla z wielkiej płyty

    I tu jest sedno problemu.

  12. 43 minuty temu, Victor napisał:

    Z punktu ekonomicznego aż dziw bierze ze jako inteligentny i zaradczy przedsiębiorca nie sprzedales do dnia dzisiejszego swojej firmy,nieruchomości i nie przeniosłeś się w miejsce zarobku  100-150% więcej. … ale takie Twoje prawo,zostałeś bo chciałeś i żyjesz po swojemu. Chwała Ci za to!

    Nie wyjechał, bo doskonale wie, że w PL jest mu lepiej. Może za to samo zapłacić pracownikom kilkakrotnie mniej a usługi sprzedawać dla całej UE w podobnych cenach co na zachodzie. Tak działa większość firm produkcyjnych. Sprzedaż w Eur, płace w PLN. Spokojnie by dał radę zapłacić wyższe stawki, ale wtedy by nie kupił kilku mieszkań w Krakowie i dodatkowo nie odbierał swoim pracownikom połowy pensji za najem. W PL problemem nie jest wzrastająca bieda, bo kraj jest coraz bogatszy. Nawet samo otoczenie i infratruktura nierzadko są takie same, lub lepsze jak na zachodzie. Problemem są narastajace nierówności.

    Dodatkowo rząd nie poprawia sytuacji. Pracownikom zabiera 2/3 pensji a przedsiębiorców obciąża bajzlem prawnym i dużym ryzykiem niespodziewanych zdarzeń.

  13. 41 minut temu, Marcos73 napisał:

    Piotrek, najem w Szwajcarii jest tańszy od zakupu. Przeciętnego pracownika nie stać na zakup. Są bardzo drogie. Wymagany wkład własny z opłatami to Ok 30% wartości. Przy cenie na poziomie 700tys. - 1mln franków to 200-300tys. Franków Wkładu własnego. Nawet dla nich to dużo. Wynajem tanich mieszkań jest skomplikowany i bardzo trudny, bo jest bardzo dużo chętnych. Organizowane jest to przez agencje, trzeba spełniać masę kryteriów. Ale najmujący są dobrze chronieni przez prawo. Podwyżki czynszów są trudne, bo najmujący może to zaskarżyć w sądzie, gdzie z reguły wygrywa, a i wyrzucić go nie jest łatwo. Z wolnej ręki są bardzo drogie.

    pozdrawiam

    ps. W PL pewnie byłoby podobnie, gdyby nie socjalizm i mieszkania z przydziału.

    I tak bardziej stać niż w PL

     

    Zurych:

    Średnia pensja netto - wynajem kawalerki poza centrum - koszty utrzymania 1 os = 6056 -1720- 1706 = 2630 Fr (12176zł))

    Żeby z tej nadwyżki uzbierać 30% wkładu na kawalerkę poza centrum potrzeba ok. 5lat. Potem kredyt jest oprocentowany 3x niżej niz w PL. (nie licząc tego z dopłatami pisu)

    https://www.numbeo.com/cost-of-living/in/Zurich

     

    Warszawa:

    Średnia pensja netto - wynajem kawalerki poza centrum - koszty utrzymania 1 os = 6419 -2918- 3164 = 337zł

    Tu nie zostaje prawie żadna nadwyżka.

    https://www.numbeo.com/cost-of-living/in/Warsaw

     

    Te statystyki numbeo nie są idealne, ale poglądowo wystarczą.

    W PL mamy obecnie sytuacje, że wiele osób, które normalnie pracują nie stać, ani na zakup ani na wynajem.

     

    Okazuje się, że pod względem mieszkaniowym, socjalizm był korzystniejszym systemem. Nawet osiedla centralnie planowane są znacznie przyjemniejsze od większości tych deweloperskich.

     

     

     

     

     

  14. Godzinę temu, Marcos73 napisał:

    A najmniejszy w Szwajcarii, ok 35%. Najwyższe pensje, a i tak większości nie stać na zakup. Wynajmują, przeważnie dożywotnio.

    pozdrawiam

    W Szwajcarii dostepnosc mieszkan  jest i tak lepsza niz w Polsce. Malo osob je posiada bo nie ma historii socjalistycznych mieszkan z przydzialu. Byc moze jest tez kultura najmu i ludzie nie czuja potrzeby brania kredytu na 30 lat.

    Co do samego zakupu/najmu uwazam ze lepiej by bylo gdyby ludzie posiadali swoje mieszkania. Wynajem zwieksza mobilnosc i jest korzystny dla gospodarki, ale jest niekorzystny dla relacji spolecznych. Stabilny tryb zycia i znane sasiedztwo na pewno sa tez korzystniejsze dla zdrowia psychicznego niz wieczne przeprowadzki za praca. 

    • Like 1
  15. 11 godzin temu, SzymQ napisał:

    Wyszło u nas 9.5 h - star nas zdeklasował 🙂. U mnie ani rodzina nie jest sportowa, ani ja nie przykładam się niestety do kondycji fizycznej, a najmłodsza uczestniczka nie ukończyła 6 lat. U mnie plan był taki, że idziemy wszyscy podJaskinię Niedźwiedzią, rodzina zostaje na zwiedzanie ((bilety trzeba kupić wcześniej), a ja biorę psa i wracam na parking pod CzG po auto i podjeżdżam na ostatni parking przed zakazami i tam się spotykamy. Dla mnie i psa to była wyrypa, a i rodzina dostała trochę w kość. Pies jak doszedł do auta to już po prostu nie był w stanie nawet siedzieć. Myślę, że godzinę albo i dwie, a także dużo sił można oszczędzić rezygnując z wchodzenia na szczyt CzG przez Puchaczówkę a idąc najprościej jak się da do Żmijowej Polany.

    image.thumb.png.8287abe6dabf9cc43e32671eea5a4f8d.png

    Jakim cudem wyszło Ci 1700m przewyżesznia?

    Wyszło Ci tempo typowego turysty beskidzkiego, czyli mniej wiecej to co na znakach + odpoczynki.

    Można to przejść w połowę tego czasu, a wyczynowcy przebiegną w 1/3, ale jakie to ma znaczenie?

    Niezależnie od tempa i tak się człowiek mocno zmęczy.

  16. W dniu 4.08.2023 o 22:36, Jan napisał:

    Ty napisz bo ja nie mam pojęcia

    Nie wiem jak emeryci, ale singiel zarabiający średnią dla Warszawy i wynajmujący kawalerkę poza centrum, po podliczeniu podstawowych wydatków, będzie żył na styk. Analogiczny mieszkaniec Berlina będzie miał 1000 Eur oszczędności co miesiąc.

    https://www.numbeo.com/cost-of-living/compare_cities.jsp?country1=Poland&country2=Germany&city1=Warsaw&city2=Berlin&tracking=getDispatchComparison

×
×
  • Dodaj nową pozycję...