Ranking
Popularna zawartość
Treść z najwyższą reputacją w 28.05.2023 w Odpowiedzi
-
Tak jak w tytule kręcę się w koło komina od kilku dni po 20 kilometrów . Kolano daje radę chyba trochę wydłużę trasy. To mój rumak 😉4 punkty
-
Cześć Wczoraj kolejny dzień z cyklu "Next day in Paradise". Zaczęło się od porannych sobotnich obowiązków, czyli: syn na trening, do deca z przebitą opona w rowerze, zmywarka, pranie etc., no i posta udało się wysmażyć. Potem grill na działce i 2h hamakowania w słoneczku. Żona zarządziła piwo w Tyńcu. Rowerowo. Początkowo mi się nie chciało, taki przemęczony i rozleniwiony byłem. Jeszcze analog na dodatek. Ale się zebrałem. Pogoda, warunki i forma dnia rewelacyjne u mnie jak się później okazało. WTR-ką tam i z powrotem prowadziła Żona. Tempo dla mnie nieco za niskie - ale jazda równa i non stop. Nie wiem czy to warunki, dyspozycja dnia i tempo (na granicy wspomagania elektryka), spowodowały że super się jechało, ja praktycznie na tętnie spoczynkowym, bez jakiegokolwiek zmęczenia.Na zasadzie - jedziemy na Hel - ok, jedziemy. Taka średnia to chyba z 23-25km/h. Pokochałem znowu analoga. Ten rower daje masę frajdy. Pisałem że jest szybki. Za Kolną już nie wytrzymałem, chyba zmagazynowałem tyle energii, że musiałem się wyżyć. Prosta a chyba z 2km, późne popołudnie, ale pustki. Urwałem się do połowy prostej, później zjechałem na szutrówkę dla odmiany, która biegnie poniżej wału. No qwa rower tak szedł, jak wściekły. Nawigacja na prostej pokazała 46km/h, nie wiem czy to błąd ale była dzida jak diabli. No odejście ma okrutne. Jak Żona przyjechała do knajpy to już piwko na nią czekało. Najważniejsze, że Żona objechała przyzwoitym tempem całość, bardzo zadowolona - no i opanowała sprzęt (bo pierwsza przejażdżka zakończyła się wywrotką - w terenie). Była obraza majestatu. Ale wczoraj to już na powrocie sama wybrała ścieżkę poza WTR-ką. Poniżej film, że już jest dobrze. Mitek tak nie umie 😉. Na moim jest trudno, bo pozycja mocno do przodu, a i siodełko mam pochylone i trudno się wyprostować bo dupa zjeżdża, ale da się. Na elektryku jest to dużo łatwiejsze. W Tyńcu wymarzone piwo z lokalnego browaru, robią na miejscu. Pszeniczne, mętne jak Wisła po opadach, ale przepyszne, nie jestem smakoszem, ale lepszego piwa to chyba nie piłem. Wyborne. Po piwku wyjazd do klasztoru, jednak analog to super rower, Żona się przystawiła na podjeździe, ale niestety wspomaganie nic nie dało. Zbyt krótki podjazd. Ale w trybie eko. A z klasztornego wzgórza takie widoczki, wzdłuż rzeki mnóstwo rodzin na piknikach. Na powrocie jeden postój, a że analog jest szybki, było ściganko dla fanu z gosteczkiem na MTB. W pewnym momencie WTR-ka zjeżdża z wału do poziomu Wisły, można się tam (a wręcz trzeba) rozpędzić bo po kilkudziesięciu metrach jest stromy podjazd po łuku powrotny na wał. Siłą rozpędu nie da się tam wyjechać. Trzeba pedałować i zrzucać biegi. Przed zjazdem wyprzedził nas gość na MTB, szybko jechał, z tyłu miał zapięty ostatni bieg. Postanowiłem się za nim puścić. Niewiarygodnie szybko go dogoniłem. Zjazd na pełnej prędkości. Z tym że on non stop pedałował, ja jechałem tylko rozpędem, troszkę tylko kręcąc, tam trudno wyprzedzić bo są zakręty, a z naprzeciwka również jadą rozpędzeni rowerzyści i jest wąsko. No ale na podjeździe (a ma z 50m) to w połowie już wąchał spaliny 😉. No niesamowity jest ten rower. Może tylko za radą Śpiocha wymienię mostek na krótszy i mniej agresywnie pochylony. Tuż przed Krakowem, a raczej już w konie padły 😉 Przed domem było ściganko z Żoną, ona w trybie Turbo - ale tylko chwilę dotrzymała mi kroku.... Zasięg przed wyjazdem na elektryku wskazywał 111km, po powrocie 70km - czyli zużył dokładnie tyle ile przejechaliśmy. A że to forum narciarskie - to taka analogia mi się nasunęła: Szosa to taki GS - do długich tras, szybka ale jednak na przygotowane "stoki" Gravel - hybryda - można z trasy zjechać, także szybka ale bardziej uniwersalna niż szosa. MTB i pochodne - to takie SL - ten mój to chyba komórka 🙂 A elektryk - przynajmniej taki jak mam - offpiste - wszędzie nim można pojechać i wszędzie wyjedzie. Dzisiaj wyjazd do Marasa (Lexi). Mam dylemat - na którym koniu pojadę. Chyba rzucę monetą. pozdrawiam serdecznie3 punkty
-
@Marcos73.... Ciebie to się czyta jak świeże bułeczki 👍Aś mi smaka zrobił na elektryka... Ja wczoraj tak wyjątkowo po terenach północnej strony Rzeszowa. Piasek w lesie. W krośnieńskim i w Bieszczadach rzadkość. Tu norma. Czasem ciężka jazda w tym piachu. Forma....dużo lepsza niż kiedyś. Podjazdy ... na stojąco, mega uczucie, jak za szczeniackich lat, po wyjechaniu na górkę lekko przyspieszony oddech... Szczerze ... Sam siebie zaskoczyłem. Jeszcze dużo pracy, ale jest fajnie... Pozdrawiam 🤗3 punkty
-
2 punkty
-
Elektryk raczej odpada. Do wożenia się mam motor.... Stare Yamaha SR 250. Kochane wozidlo, nie jakieś szybkie ale przyjemne. Tak, wygrałem trochę z tą miejscówka ... Narty 1h od domu, na rowery bosko... O rolkach nie wspominając. A po górach w stylu ,,nieskie Bieszczady,, mogę chodzić wychodząc z domu i lasem wokół wioski. Jest mega... Byle zdrowie było, to jest super. Dzięki @Marcos73za dobre fluidy...2 punkty
-
Krzysiu Też masz bardzo fajne tereny i urokliwe w pobliżu, wczoraj byłem analogowo, będzie komentarz, więc wstrzymaj się jeszcze z zakupem😀. pozdrawiam2 punkty
-
Super, świetna wiadomość że dajesz radę. Sprzęt masz podobnie retro jak mój, tylko zielony. Zobacz na zdjęcie poniżej, pytanie z cyklu wskaż kilka różnic;-)1 punkt
-
Dokładnie. Ja dostałem sraczki ze strachu jak pierwszy raz oglądałem na YT jego zjazd w 2 Alpes. 😜1 punkt
-
1 punkt
-
CZE @Mitek Zerknąłem sobie na Kiliana, to nie jest kosmita, On po prostu nie ma wszystkich w domu. Jeszcze kamera zniekształca nieco cały rzeczywisty obraz, ale widać że chłop nie ma 5-tej klepki 😉 pozdrawiam1 punkt
-
Cze Krótka relacja z weekendu, pogoda piękna, ale sporo miałem innych zajęć. Sobota, kółeczko z Żoną, Tyniec został pokonany, tempo nawet sprawne, 3/4 WTR reszta wałem wykoszoną ścieżką. Stan Wisły nad wyraz wysoki po opadach. Zjazd z promu do wody. Żona przyjechała zmęczona, na elektryku? Dziwne. Narzekała na siodełko, że twarde. Fajna pętla - 50 km, taka spoko, na powrocie pod wiatr. Przeprawa promowa. Rzepak, bardzo popularny ostatnio temat zdjęciowy, w tle Skawina. Na powrocie ścieżki gruntowe, widok na Klasztor w Tyńcu z drugiej strony Wisły. W niedzielę komunię chrześnicy miałem więc dopiero o 18.00 wróciłem do domu. Postanowiłem sprawdzić elektryka. Szybka trasa po okolicznych górkach w Komoot i do nawigacji, łącznie 700 m przewyższenia, Lasek wolski i okolice. Pętla 40 km. Miało być łatwo i przyjemnie. Pierwsze wrażenia i de facto test. Wspomaganie na Eco - bateria nabita na full. Zasięg teoretyczny - 140km wg. wskazań komputera. Wyjechałem o 19.00. Zeszło mi z montażem uchwytu do nawigacji, kiera nie chciała współpracować 😉. Jednak na ramie jest lepiej, mam gdzieś w domu uchwyty, ale znalazłem tylko na kierownicę. Pierwszy postój na Kolnej. Ruszam. Pierwsze 7 km po płaskim - z 8km. Praktycznie bez prądu. Tak przy 26km/h odcina. Rower idzie spoko, ale nogi czują tą zwiększoną masę, tragedii nie ma. Siodło faktycznie twarde, w analogu dużo lepsze, wygodniejsze, lepiej dopasowane, dłuższy nos. Wyjazd na Kopiec Kościuszki i przez las w stronę ZOO i Lasku Wolskiego. Zjazd z ZOO praktycznie na sam dół i z powrotem wspinanie się. Tam single, ścieżki, przez to całe pasmo pagórków, wyjazd tuż przy Kolnej. Pierwszy wniosek odnośnie konstrukcji roweru i jego możliwości, jest to chyba bardziej Enduro, po opadach było sporo błocka, opony z grubą kostką sprawują się świetnie. @Spiochu, jest to całkiem inny rower niż analog XC, niby podobny, ale... hamulce niby większe, ale nie działają tak agresywnie, całkiem inna pozycja na zjazdach, na nim jechałem wszystko bez jakiejkolwiek obawy. Zawieszenie do ustawienia, ale nie miałem na to czasu, jest na mój gust zbyt twarde, ale pracuje. Napęd - wszyscy którzy nie jeździli, a są przeciwni muszą spróbować. Jeśli wam się wydaje, że wszystko idzie łatwo, to grubo się mylicie. Na Kolnej to mi się lało po dupie. Na tym rowerze jeździ się tak samo i tak samo jak na analogu trzeba włożyć sporo siły, z tą różnicą, że przejedzie się więcej w tym samym czasie, natomiast tak samo się zmęczysz. To co przejechałem, na analogu pewnie jechałbym (pagórki) z 2-3 razy dłużej. Po prostu, podjazd który na zwykłym robisz na powiedzmy 3 biegu, tutaj robisz na 5-6, czyli jedziesz szybciej, ale tak samo trzeba zrzucać biegi, bo trybie w którym ja jeździłem to nie da rady uciągnąć. Oczywiście, można zmieniać moc na wyższą, wtedy faktycznie, każdy wyjedzie wszystko. Ale bateria padnie po chwili, strasznie żre prąd. Ponadto, w trudnym terenie, rzekłbym, że jest to niebezpieczne, bo na poziomie e-mtb (przedostatni dopalacz), rower idzie jak wściekły i nie ma nad tą mocą jakiejkolwiek kontroli. Lepiej tradycyjnie zrzucić biegi do poziomu nam odpowiadającego. Na Kolnej komputer wskazał 180km zasięgu - tak większy niż początkowy, widocznie na tym zróżnicowanym odcinku 1/3 płaskiego, 2/3 górki, moja jazda była na tyle efektywna, że komputer wyliczył mi taki zasięg po blisko 25 km trasie. Przerwa z pół godziny, rozmowa z poznanym kolarzem, fajny sklecił sobie rower - gravela, na bazie ramy mtb, ale pracuje w krakowskim i-sport gdzie sprzedaje rowery. Ściemniło się więc powrót WTR do domu. Czy da się jechać bez prądu? Oczywiście, że da się, komputer się mi wyłączył, a że było ciemno to tego nie zauważyłem, zorientowałem się koło Wawelu, że coś nie teges 😉. Da się normalnie na tym jechać, silnik nie sprawia oporów. Oczywiście zasięg nie spadł ani o kilometr 🙂. pozdrawiam1 punkt
-
Na Babiej jeszcze śnieg w żlebkach i rozpadlinach... ale na narty już raczej nie. Na Mosornym już prace ziemne.. ciekawe czy coś pod narty czy rowery1 punkt
-
U mnie wyszło 32km z samego rana. Odwiedziłem zabytkowy drewniany palacyk myśliwski w Antoninie. Rezydował tu w swoim czasie i imprezował F.Chopin. Na razie bolą 4 litery od siodełka. Za to nastrój przedni. Dużo świeżego powietrza, po drodze dwie rodziny gęsi z małymi i duża sarna tuż przed rowerem.1 punkt
-
Jak już wspomniałem wybrałem się nad brzeg Bystrzycy, a dokładniej utknąłem nad brzegiem jeziora na Smolcu i nie płakałem, choć passat na offroad do Małkowic się już nie pisał. Przesiadka na rower, a jakże uniwersalny, więc polna droga mu nie straszna. Dalej już asfalcik wyborny do Romnowa, a potem wzdłuż rzeki z grubsza, do Jurczyc, kładka na Bystrzycy i Sośnica, potem powrót. Z ciekawostek to wyszedł lekki survival z noszeniem roweru w okolicy Sadkówek-Sadowice, bo zjechałem ze szlaku niebieskiego, trzymając się niknącej ścieżki bliżej rzeki, potem nasyp, most i takie tam... potem tylko przypomniec sobie, że w Małkowicach roweru nie zostawiłem, poszukać jeziorka na mapie co by pasowało, jedno z dwóch i jestem z powrotem przy aucie. Powrót też jakiś dziwny, nawigacja mnie pchnęła na Muchobór, a w głośnikach akurat leciała o nim piosenka...1 punkt
-
1 punkt
-
1 punkt