Skocz do zawartości

Dobry instruktor.


fredowski

Rekomendowane odpowiedzi

  • Odpowiedzi 79
  • Dodano
  • Ostatniej odpowiedzi

Top użytkownicy w tym temacie

Top użytkownicy w tym temacie

Ostatnio coraz czesciej czytam: wez dobrego instruktora, uwazaj na zlych instruktorow i podobnie. Jakie sa podstawy negatywnej ich oceny. Znam wielu instruktorow, niektorzy nie sa dobrymi demonstratorami ale metodyka nauczania u wszystkich OK.

Cześć

No to ja mam inne doświadczenia. Jest parę częstych błędów, które na stokach zauważyłem:

- schematyzm - uczenie każdego według identycznego planu bez uwzględnienia indywidualnych możliwości potrzeb itd

- skracanie procesów - omijanie mniej przyjemnych ale za to edukacyjnie ważnych tematów (świadomość krawędzi, ześlizgi, zróżnicowane obciążenie nart, używanie kijków)

- dobieranie sprzętu w celu osiągnięcia natychmiastowego acz krótkotrwałego efektu. Widziałem dorosłych ludzi narty po 135 cm i jak byli zadowoleni że tak łatwo!

- ślepa pogoń za skrętem ciętym - uczenie takiego skrętu ludzi, którzy ledwo się na nartach trzymają

- zupełne pomijanie taktyki jazdy, tak w procesie nauczania jak i często jeździe własnej wśród ludzi.

To tak na szybko mi się nasunęło

Pozdrowienia

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ostatnio coraz czesciej czytam: wez dobrego instruktora, uwazaj na zlych instruktorow i podobnie. Jakie sa podstawy negatywnej ich oceny. Znam wielu instruktorow, niektorzy nie sa dobrymi demonstratorami ale metodyka nauczania u wszystkich OK.

 

Instruktor, który nie potrafi odpowiednio zademonstrować omawianego wcześniej skrętu, czy też ewolucji, będzie kiepskim instruktorem, bo jak możesz wymagać coś od kogoś jeśli sam tego nie potrafisz zrobić?

 

Fredowski, jeśli dopuszczasz instruktora, który jest kiepskim demonstratorem ale metodycznie ok, to znajdź dobrego demonstratora ze słabą metodyką i połącz w jedno :P

 

pozdravka

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Muszę przyznac,że ja mam inne doświadczenia niż Fred.Instruktorzy,z których usług do tej pory korzystałam osobiście (kilku) i moje dzieci-razem pewnie kilkunastu,wszyscy umieli jeździc,o niebo lepiej niż ja.Ale już z przekazywaniem wiedzy narciarskiej było różnie.Mi najbardziej przeszkadzał chyba schematyzm,o którym mówił Mitek-słabe dostosowanie metod dla danego kursanta (w moim przypadku dośc opornego).Jak piszecie-łatwo nauczyc zdolnego-temu wystarczy,że naśladuje;gorzej ze zdolnymi inaczej.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ja mam z instruktorami przeważnie pozytywne doświadczenia, ale z racji początkującej osoby pewnie bardziej oceniam wrażenia artystyczne niż jakość.

 

Ale mogę też wskazać moim zdaniem poważne błędy.

 

Mianowicie jak zaczynałem jeździć.

Kasy był mało, więc razem z koleżanką i kolegą wzięliśmy instruktora.

Po pierwsze chamstwem jest w takiej sytuacji liczenie kurs dla 1 osoby x 3 -20% ale to inna historia...

 

Ale instruktor uznał, że najważniejsze będzie nas nauczyć na pierwszej lekcji:

- jak wstawać z nart bez wypinania (na kijkach, prawie na płaskim)

- jak wchodzić pod górkę różnymi sposobami (jodełka, bokiem)

- i jeszcze parę innych równie przydatnych rzeczy.

- i może ostatnie pół godziny z 2 -  jak zjeżdżać pługiem.

 

Oczywiście super jest umieć np. wstać bez wypinania ale razem z kolega mamy spora nadwagę (a wtedy była ona jeszcze większa) i naprawdę było takie ćwiczenie dla nas niewykonalne.

Zresztą, z punktu widzenia czasu, uczenie tego jest zupełnie bezsensowne. Kto będzie chciał, sam wyczuje co i jak, kto nie będzie chciał się meczyć, i tak będzie wypinał narty przy przewrotce.

 

Efekt szkolenia był taki, że kolega walnął narty i tak się zraził, że już więcej do nart nie powrócił.

 

 

Potem miałem kilka lekcji w Zieleńcu i wspominam je dość fajnie, poza gościem, który próbował mi pokazać jak jeździć na krawędziach i jak sobie to przypomnę to śmiech mnie ogarnia (nigdy bym się tak nie nauczył...)

 

 

Natomiast najlepszego instruktora miałem 2 lata temu w Spindlerowym.

Nowozelandczyk z jajem.

Pojeździliśmy, pokazał mi przez 2 godziny naprawdę mnóstwo ćwiczeń, jak zacząć bawić się skrętem ciętym itp.

W czasie lekcji mi się nie udało, ale próbowałem tak jak pokazał, robiłem ćwiczenia, które pokazywał i.... nagle zaczęło jakoś wychodzić.

No i ogólnie atmosfera była super.

 

W zeszłym roku w Zieleńcu 2 koleżanki uczyły się od podstaw.

Instruktor może i wszystko ok co do nauki ale taki chłopaczek bez ikry... masakra... Tez były niezbyt zadowolone.

 

 

A jeszcze jedna uwaga - rozgrzewka.

Rozumiem, że ważna, rozumiem, że warto uczącym się zwrócić na to uwagę, ale na boga! Za 100zł za godzinę to można ją zrobić samemu!

Albo instruktor mógłby chociaż zapytać czy robimy rozgrzewkę czy może ktoś już zrobił sam.

 

 

I jeszcze jedna myśl - w tym roku w Zieleńcu widziałem, jak taka szkółka gdzie jest instruktor i paręnaście osób uczyła się carvingować robiąc jeden skręt przez obniżanie pozycji aż do upadku. Takie skręcanie przez siadanie (nie umiem tego lepiej wytłumaczyć. Super to wyglądało w sensie łatwości nauki.

Nie wiem czy to standardowa metoda (bo mnie tak nikt nie uczył) ale bardzo mi się podobało.

 

Nigdy nie jeździłem z kobietą. Panowie - lepiej, gorzej czy bez znaczenia?

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ja mam z instruktorami przeważnie pozytywne doświadczenia, ale z racji początkującej osoby pewnie bardziej oceniam wrażenia artystyczne niż jakość.

 

Ale mogę też wskazać moim zdaniem poważne błędy.

 

Mianowicie jak zaczynałem jeździć.

Kasy był mało, więc razem z koleżanką i kolegą wzięliśmy instruktora.

Po pierwsze chamstwem jest w takiej sytuacji liczenie kurs dla 1 osoby x 3 -20% ale to inna historia...

 

Ale instruktor uznał, że najważniejsze będzie nas nauczyć na pierwszej lekcji:

- jak wstawać z nart bez wypinania (na kijkach, prawie na płaskim)

- jak wchodzić pod górkę różnymi sposobami (jodełka, bokiem)

- i jeszcze parę innych równie przydatnych rzeczy.

- i może ostatnie pół godziny z 2 -  jak zjeżdżać pługiem.

 

Oczywiście super jest umieć np. wstać bez wypinania ale razem z kolega mamy spora nadwagę (a wtedy była ona jeszcze większa) i naprawdę było takie ćwiczenie dla nas niewykonalne.

Zresztą, z punktu widzenia czasu, uczenie tego jest zupełnie bezsensowne. Kto będzie chciał, sam wyczuje co i jak, kto nie będzie chciał się meczyć, i tak będzie wypinał narty przy przewrotce.

 

Efekt szkolenia był taki, że kolega walnął narty i tak się zraził, że już więcej do nart nie powrócił.

 

 

Potem miałem kilka lekcji w Zieleńcu i wspominam je dość fajnie, poza gościem, który próbował mi pokazać jak jeździć na krawędziach i jak sobie to przypomnę to śmiech mnie ogarnia (nigdy bym się tak nie nauczył...)

 

 

Natomiast najlepszego instruktora miałem 2 lata temu w Spindlerowym.

Nowozelandczyk z jajem.

Pojeździliśmy, pokazał mi przez 2 godziny naprawdę mnóstwo ćwiczeń, jak zacząć bawić się skrętem ciętym itp.

W czasie lekcji mi się nie udało, ale próbowałem tak jak pokazał, robiłem ćwiczenia, które pokazywał i.... nagle zaczęło jakoś wychodzić.

No i ogólnie atmosfera była super.

 

W zeszłym roku w Zieleńcu 2 koleżanki uczyły się od podstaw.

Instruktor może i wszystko ok co do nauki ale taki chłopaczek bez ikry... masakra... Tez były niezbyt zadowolone.

 

 

A jeszcze jedna uwaga - rozgrzewka.

Rozumiem, że ważna, rozumiem, że warto uczącym się zwrócić na to uwagę, ale na boga! Za 100zł za godzinę to można ją zrobić samemu!

Albo instruktor mógłby chociaż zapytać czy robimy rozgrzewkę czy może ktoś już zrobił sam.

 

 

I jeszcze jedna myśl - w tym roku w Zieleńcu widziałem, jak taka szkółka gdzie jest instruktor i paręnaście osób uczyła się carvingować robiąc jeden skręt przez obniżanie pozycji aż do upadku. Takie skręcanie przez siadanie (nie umiem tego lepiej wytłumaczyć. Super to wyglądało w sensie łatwości nauki.

Nie wiem czy to standardowa metoda (bo mnie tak nikt nie uczył) ale bardzo mi się podobało.

 

Nigdy nie jeździłem z kobietą. Panowie - lepiej, gorzej czy bez znaczenia?

Cześć

Niestety nie masz racji tak tak surowo oceniając instruktora. Pierwsze zajęcia tak właśnie powinny wyglądać aby oswoić Was ze sniegiem dlugą stopą itd. Pisałem o tym w temacie o kijkach. Błędem wileu instruktorów jest, że tak wlaśnie nie wyglądają a jako jedną z przyczyn podałem nacisk kursanta na "jazdę" - jak widać słusznie.

Nota bene wstae się bez wypinania nart zawsze. Przyjmij to jako zasadę a na stoku czy w głębokim śniegu to już po prostu inaczej się nie da.

Rozgrzewka to również bardzo ważny element i nigdy nie nalezy go pomijać. MOżna mieć pretensje do instruktora że jej nie zrobił ale że zrobił.... szczerze mówiąc dziwne. Przecież robił ją przede wszystkim dla Waszego dobra.

Kolejy element, ktory poruszyłeś to nauczanie carvingu. I z twoich opisów widać, ze następuje zdecydowanie za szybko. Przyczyna jest znowu oczywusta i wynika po części z twojego postu.

Wierz mi nauczenie się jazdy na nartach to długotrwaly proces trwający bliżej 30 lat niż 3 i nie nalezy go przyspieszać bo to zazwyczja dobrze się nie kończy.

Fajne to co piszesz o tym nowozelandczyku. Niestety po uwolnieniu zawodu instruktora nie jest u nas najlepiej z wyszkoleniem kadry - trzeba to powiedzieć otwarcie. Nie ma jednolitej organizacji szkolenia, nie ma jednoilitych wymagań, zdawalność... temat rzeka... 

Pozdrowienia i miłej jazdy życzę

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Muszę przyznac,że ja mam inne doświadczenia niż Fred.Instruktorzy,z których usług do tej pory korzystałam osobiście (kilku) i moje dzieci-razem pewnie kilkunastu,wszyscy umieli jeździc,o niebo lepiej niż ja.Ale już z przekazywaniem wiedzy narciarskiej było różnie.Mi najbardziej przeszkadzał chyba schematyzm,o którym mówił Mitek-słabe dostosowanie metod dla danego kursanta (w moim przypadku dośc opornego).Jak piszecie-łatwo nauczyc zdolnego-temu wystarczy,że naśladuje;gorzej ze zdolnymi inaczej.

Dokladniej czytaj albo cytuj.  Nie opisuje moich negatywnych doswiadczen z instruktorami tylko o nich czytam

i chcialbym wiedziec dlaczego tak jest.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Cześć

Niestety nie masz racji tak tak surowo oceniając instruktora. Pierwsze zajęcia tak właśnie powinny wyglądać aby oswoić Was ze sniegiem dlugą stopą itd. Pisałem o tym w temacie o kijkach. Błędem wileu instruktorów jest, że tak wlaśnie nie wyglądają a jako jedną z przyczyn podałem nacisk kursanta na "jazdę" - jak widać słusznie.

 

No ale dziwisz się temu naciskowi skoro godzina z instruktorem kosztuje 100zł.

Oswajać to się mogę samodzielnie.

 

Zresztą ja sobie z tym stresem poradziłem - kocham narty i jeżdżę do dziś.

A instruktora oceniam dlatego negatywnie, że jednak jedną osobę zniechęcił.

Czy warto?

 

 

Nota bene wstae się bez wypinania nart zawsze. Przyjmij to jako zasadę a na stoku czy w głębokim śniegu to już po prostu inaczej się nie da.

 

 

Bo? Zresztą ja nie widzę problemu - tylko, że na stoku, jak jest nachylenie, to jest to w miarę łatwe, a jak się waży 100kg i ma 175cm to na płaskim  jest to prawie niewykonalne i instruktor powinien o tym wiedzieć.

Obecnie wstaję bez wypinania, wtedy był to stracony czas.

 

 

Rozgrzewka to również bardzo ważny element i nigdy nie nalezy go pomijać. MOżna mieć pretensje do instruktora że jej nie zrobił ale że zrobił.... szczerze mówiąc dziwne. Przecież robił ją przede wszystkim dla Waszego dobra.

 

A czy ja twierdzę, że to nie jest ważne?

Czytałeś co napisałem?

 

 

Kolejy element, ktory poruszyłeś to nauczanie carvingu. I z twoich opisów widać, ze następuje zdecydowanie za szybko. Przyczyna jest znowu oczywusta i wynika po części z twojego postu.

Wierz mi nauczenie się jazdy na nartach to długotrwaly proces trwający bliżej 30 lat niż 3 i nie nalezy go przyspieszać bo to zazwyczja dobrze się nie kończy.

 

Oczywiście. Po pierwsze było dużo za szybko, po drugie metoda była moim zdaniem "nie do zrobienia".

 

 

Fajne to co piszesz o tym nowozelandczyku. Niestety po uwolnieniu zawodu instruktora nie jest u nas najlepiej z wyszkoleniem kadry - trzeba to powiedzieć otwarcie. Nie ma jednolitej organizacji szkolenia, nie ma jednoilitych wymagań, zdawalność... temat rzeka... 

Pozdrowienia i miłej jazdy życzę

 

Co do wyszkolenia to ja się nie wypowiadam. 

Za cienki bolek jestem. :)

Piszę tylko swoje odczucia jako początkującego i uczącego się.

 

Zresztą ogólnie oceniam wszystkich instruktorów których miałem bardzo pozytywnie, po prostu ten pierwszy (w Zakopanem) wyróżnił się bardzo negatywnie, ten ostatni bardzo pozytywnie i tyle.

 

Przy okazji zona jeździła z Australijczykiem w tym Spindlerowym - ciekawe prawda, że ludzie aż z tak daleka przyjeżdżają uczyć nartowania w Europie. :)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

.... Pierwsze zajęcia tak właśnie powinny wyglądać aby oswoić Was ze sniegiem dlugą stopą itd. Pisałem o tym w temacie o kijkach. Błędem wileu instruktorów jest, że tak wlaśnie nie wyglądają a jako jedną z przyczyn podałem nacisk kursanta na "jazdę" - jak widać słusznie.

Nota bene wstae się bez wypinania nart zawsze. Przyjmij to jako zasadę a na stoku czy w głębokim śniegu to już po prostu inaczej się nie da.

Rozgrzewka to również bardzo ważny element i nigdy nie nalezy go pomijać. MOżna mieć pretensje do instruktora że jej nie zrobił ale że zrobił.... szczerze mówiąc dziwne. Przecież robił ją przede wszystkim dla Waszego dobra.

Kolejy element, ktory poruszyłeś to nauczanie carvingu. I z twoich opisów widać, ze następuje zdecydowanie za szybko. Przyczyna jest znowu oczywusta i wynika po części z twojego postu.

Wierz mi nauczenie się jazdy na nartach to długotrwaly proces trwający bliżej 30 lat niż 3 i nie nalezy go przyspieszać bo to zazwyczja dobrze się nie kończy.

....

 

od niedawna też tak myślę ale wcześniej było dokładnie odwrotnie i dałbym dzięksa NRGizer'owi :D :D

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

........

 

Efekt szkolenia był taki, że kolega walnął narty i tak się zraził, że już więcej do nart nie powrócił.

 

 

Widocznie narty to nie sport dla kolegi (to nie małe dziecko ,żeby go niańczyc i zachęcać).

Nie ma co zwalać na instruktora . Ja nie trafiłam na dobrych instruktorów na swojej drodze ale jakoś mnie to nie zniechęciło. No może do instruktorów  zniechęciło ale nie do nart  ;)

 

Moje "zarzuty " do niektórych instruktorów  z własnego doświadczenia (zakładając ,że metodyka u nich ok powiedzmy) - oczywiście nie dotyczą wszystkich !! 

- nieumiejętność oceny jazdy ( z podstawami byłam  w pzrysłowiowym lesie a mówi mi,że jest fajnie i chce uczyć carvingu ???)

-  rutyniarstwo ,spowszednienie pracy 

 

Moje "zarzuty" to bardziej wskazówka na co zwracają uwagę ,chcący się nauczyć niż chęć krytyki ,bo nie chcę wrzucać wszystkich do jednego worka.

Niestety jak ktoś źle trafi na początku to nie chce dalej szukać na chybił trafił stąd teksty w stylu weź ale dobrego ...tyle ,że dla jednego będzie dobry a dla drugiego nie.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dokladniej czytaj albo cytuj.  Nie opisuje moich negatywnych doswiadczen z instruktorami tylko o nich czytam

i chcialbym wiedziec dlaczego tak jest.

A co w takim razie miałeś na myśli pisząc,że :"niektórzy nie są dobrymi demonstratorami"?

Odniosłam się właśnie do tego-moim zdaniem wszyscy umieli jeździc,może nie na poziomie zawodnika pucharu świata,ale wystarczająco dobrze,żeby uczyc innych,szczególnie początkujących.A jeśli chodzi o metodykę nauczania -to właśnie tutaj jest ten problem małej elastyczności w nauczaniu i "jechania" standardem,szczególnie dla niestandardowych kursantów.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Rozgrzewka?

Jezeli wiem, ze mam sie uczyc to przed zrobie to sam

a  jezeli umawiam sie z instruktorem to on mnie o tym przed umowiana lekacja powiadomi cos w stylu:

"prosze przyjsc o godz. tej i tej rozgrzany". Jakie moga byc jeszcze opcje?

 

Fred, a jak kursant początkujący i jeszcze niechaj księgowy od biurka wyrwany to skąd on będzie wiedział jak ma się rozgrzać i przygotowaćdo jazdy? Zamiast np. pachwiny, to rozciągnie sobie błony między palcami w dłoniach i będzie udawał, że gotowy :P  Właśnie podchodzisz metodycznie-schematycznie do sprawy. Porządne zajęcia na stoku mają się rozpocząc od przede wszystkim przygotowania do bezpiecznej jazdy potem wchodzimy w zagwozdki metodyczne.

 

Tak nas uczono na CKI metodycznym a w praktyce to się sprawdza.

 

Jeszcze dodam, że każdy kursant jest inni (jak piszecie) ale każdy ma akże inny próg zadowolenia z narciarstwa i jeśli ktoś będzie miał satysfakcję, że nauczył się zjeżdżać śmigiem z czarnej, to nie znaczy że wszyscy do tgo dążą, bo niektórzy wolą się zatrzymać np. na "płużeniu na oślej" i też mieć z tego fun. Należy dostosować swój program pod wymogi kursanta ;)

 

pozdravka

Użytkownik Lukaszo86 edytował ten post 15 styczeń 2014 - 23:38

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Widocznie narty to nie sport dla kolegi (to nie małe dziecko ,żeby go niańczyc i zachęcać).

Nie ma co zwalać na instruktora . Ja nie trafiłam na dobrych instruktorów na swojej drodze ale jakoś mnie to nie zniechęciło. No może do instruktorów  zniechęciło ale nie do nart  ;)

 

Moje zarzuty  do instruktorów niektórych z własnego doświadczenia- oczywiście nie dotyczą wszystkich !! (zakładając ,że metodyka u nich ok powiedzmy)

- nieumiejętność oceny jazdy ( z podstawami byłam  w pzrysłowiowym lesie a mówi mi,że jest fajnie i chce uczyć carvingu ???)

-  rutyniarstwo ,spowszednienie pracy 

To bardzo dobrze że nie zniechęciłaś sie do nart ,przecież nieudany kontakt z instruktorem nie powinien być demotywujacy a wręcz przeciwnie.Z instruktorów nie rezygnuj bo dobrych instruktorów jest dużo tylko trzeba po prostu trafić albo skorzystac z polecenia.Co do metodyki to tak już jest że każdy ma swoją mimo ze szkolił się według programu nauczania.I tak ma być bo program nauczania to pewnego rodzaju bardzo okrojony wzór dla instruktorów ,resztą to ich inwencja.Doświadcznie instruktor zdobywa latami ,wiem to po sobie .I wazne jest aby instruktor był stale aktywny rozwijał sie ,szedł z duchem czasu,po prostu sie interesował narciarstwem.Najgorsze jest własnie to o czym wspominasz ,że niektórzy instruktorzy wręcz oszukuja uczniów zapewniajac o ich umiejetnościach przechodzac dalej z tematem ,np, uczac jazdy na krawędziach ,czy wręcz pchaja na slalomy,podczas gdy uczeń ma braki z poziomu podstaw.Nie powinno tak być i uczeń musi tez wykazać się trzezwa ocena swoich umiejetności i wykazać trochę cierpliwości .A propos jazdy bez kijów to nie nalezy tego traktować jako" nauka jazdy bez kijów" tylko jako ćwiczenie które jednocześnie utrudnia nam jazdę ,a z drugiej strony bardzo wyrabia kilka ważnych elementów ,jak rownowaga ,prawidłowa pozycja,wymusza własciwe zachowanie ciała we wzsystkich fazach skretu itd.I nie wolno od tego cwiczenia uciekać .

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Cześć,

 

Według mnie zły instruktor, to taka osoba, która po kilku zajęciach mówi Tobie " ......jesteś teraz ustawiony, błędy zostały skorygowane i nie musisz więcej jeździć z instrkuotrem" [ spotakałem takich dwóch osobiście], pomimo, że sam miałem odczucie wtedy i na późniejszych wyjazdach, że wcale nie jest świetnie............ [ przy czym to nie był y osoby, które uczyły mnie od podstaw, coś już się zsuwałem :rolleyes:] Straciłem do nich zaufanie.

 

pzdr Tomek  

Pewnie zabrakło im kompetencji w dalszej nauce ciebie,Zle trafiłeś.Zawsze jest wiele do poprawienia nawet u tych najlepszych.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

To bardzo dobrze że nie zniechęciłaś sie do nart ,przecież nieudany kontakt z instruktorem nie powinien być demotywujacy a wręcz przeciwnie.Z instruktorów nie rezygnuj bo dobrych instruktorów jest dużo tylko trzeba po prostu trafić albo skorzystac z polecenia.Co do metodyki to tak już jest że każdy ma swoją mimo ze szkolił się według programu nauczania.I tak ma być bo program nauczania to pewnego rodzaju bardzo okrojony wzór dla instruktorów ,resztą to ich inwencja.Doświadcznie instruktor zdobywa latami ,wiem to po sobie .I wazne jest aby instruktor był stale aktywny rozwijał sie ,szedł z duchem czasu,po prostu sie interesował narciarstwem.Najgorsze jest własnie to o czym wspominasz ,że niektórzy instruktorzy wręcz oszukuja uczniów zapewniajac o ich umiejetnościach przechodzac dalej z tematem ,np, uczac jazdy na krawędziach ,czy wręcz pchaja na slalomy,podczas gdy uczeń ma braki z poziomu podstaw.Nie powinno tak być i uczeń musi tez wykazać się trzezwa ocena swoich umiejetności i wykazać trochę cierpliwości .A propos jazdy bez kijów to nie nalezy tego traktować jako" nauka jazdy bez kijów" tylko jako ćwiczenie które jednocześnie utrudnia nam jazdę ,a z drugiej strony bardzo wyrabia kilka ważnych elementów ,jak rownowaga ,prawidłowa pozycja,wymusza własciwe zachowanie ciała we wzsystkich fazach skretu itd.I nie wolno od tego cwiczenia uciekać .

Cześć

Jest jeszcze jedna bardzo ważna rzecz łącząca się z tym o czym piszesz - otwartość na ucznia i szybki nawiązanie kontaktu. Szczerość w przekazywaniu informacji jest bardzo ważna.

Pozdrowienia


Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

To ja zadam inne pytanie.

Czy wszyscy są potencjalnie dobrymi narciarzami?

Moim zdaniem nie. Instruktor moim skromnym zdaniem jest po to aby ukierunkować „kursanta”, pokazać mu podstawowe ćwiczenia, poprawić ewentualne błędy itp.

Reszta to praca „własna” przyszłego narciarza.

Wydaje mi się, że to nie jest tak, że instruktor musi nas nauczyć jeździć. To my jeżeli chcemy możemy nauczyć się jeździć na nartach. Im więcej będziemy ćwiczyć i wprowadzać w życie zalecenia instruktora tym szybciej się nauczymy.

Instruktor to nie prywatny trener!

Tak zresztą jest ze wszystkim. W szkole nauczyciel również nas nie nauczy, to my się mamy nauczyć.

Nauczyciel ma tylko pomóc.

Ktoś tu wcześniej napisał coś w sensie „Instruktor spowodował, że ktoś się zraził do nart”.

Może porostu ten ktoś nie chce i nie nadaje się na narciarza, a najłatwiej jest powiedzieć, że to nie moja wina tylko instruktora.

Dodam, że instruktorem nie jestem a to, że jeżdżę na nartach to zasługa tego, że mi się chciało i chce nadal.

 

Pozdrawiam


Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

To ja zadam inne pytanie.

Czy wszyscy są potencjalnie dobrymi narciarzami?

Moim zdaniem nie. Instruktor moim skromnym zdaniem jest po to aby ukierunkować „kursanta”, pokazać mu podstawowe ćwiczenia, poprawić ewentualne błędy itp.

Reszta to praca „własna” przyszłego narciarza.

Wydaje mi się, że to nie jest tak, że instruktor musi nas nauczyć jeździć. To my jeżeli chcemy możemy nauczyć się jeździć na nartach. Im więcej będziemy ćwiczyć i wprowadzać w życie zalecenia instruktora tym szybciej się nauczymy.

Instruktor to nie prywatny trener!

Tak zresztą jest ze wszystkim. W szkole nauczyciel również nas nie nauczy, to my się mamy nauczyć.

Nauczyciel ma tylko pomóc.

Ktoś tu wcześniej napisał coś w sensie „Instruktor spowodował, że ktoś się zraził do nart”.

Może porostu ten ktoś nie chce i nie nadaje się na narciarza, a najłatwiej jest powiedzieć, że to nie moja wina tylko instruktora.

Dodam, że instruktorem nie jestem a to, że jeżdżę na nartach to zasługa tego, że mi się chciało i chce nadal.

 

Pozdrawiam

Z samodzielnym uczeniem jest tak, że można bardzo łatwo wuczyć w siebie złe nawyki. Wyeliminowanie ich w późniejszym czasie jest ogromnie trudne, dlatego instruktor jest bardzo ważny szczególnie na początku.
W następnym etapie instruktor powinien podpowiedzieć, co poprawić i jakie ćwiczenia wykonywać aby było lepiej. I tak naprawdę wtedy wkracza nasza prawdziwa determinacja i chęć poznawania nowego, lepszego narciarstwa :)

Naukę jazdy na nartach nie porównywałbym do nauki szkolnej bo narty to jednak bardziej praktyczno-techniczna sprawa, jak dla mnie bardziej przypomina to jazdę samochodem.
Ja np przed jazdą "L-ką" prawie w ogóle nie jeździłem samochodem, ale miałem bardzo dobrego instruktora i zdałem za pierwszym razem, koledzy którzy od dziecka jeździli mieli ogromne problemy ze zdaniem, właśnie przez wuczone złe nawyki.


Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

No każdy musi być narciarzem..... 'pacem to żondam'! 

 

Bardzo dobre porównanie, Piotrze! Nauczyć ma sie uczeń- instruktor czy nauczyciel zwykle już umie... 

Ja nie znam sie na nauczaniu jazdy, ale mam wrażenie (potwierdzone wieloma rozmowami) że najlepszy program nauczania czy instruktor z najlepszą metodyką jest o kant,  jeśli zakładają naukę przez xxx godzin a uczeń jest do dyspozycji przez jedną góra 2 godziny i potem odlatuje z wiedzą z tych 2 godzin. Jeżeli w czasie tych 2 godzin nie dowie się, że jeszcze nic(prawie) nie umie, to potem są same problemy.....  


Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

No każdy musi być narciarzem..... 'pacem to żondam'! 

 

Ja nie znam sie na nauczaniu jazdy, ale mam wrażenie (potwierdzone wieloma rozmowami) że najlepszy program nauczania czy instruktor z najlepszą metodyka jest o kant,  jesli zakładają naukę przez xxx godzin a uczeń jest do dyspozycji przez jedną góra 2 godziny i potem odlatuje z wiedzą z tych 2 godzin. Jeżeli w czasie tych 2 godzin nie dowie się że jeszcze nic(prawie) nie umie, to potem są same problemy.....  

Oglądałem kiedyś program Cejrowskiego, już nie pamiętam gdzie to było ale poszedł na lekcje golfa. I instruktor golfa mu mów "Nie nauczę Cię grać w golfa przez te parę godzin, ale pokaże Ci jak sprawiać wrażenie że umiesz. Żeby inni patrząc na Ciebie mówili - nie no ten to poważny zawodnik" :)

Mam wrażenie, że czasami w narciarstwie jest podobnie :D


Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Z samodzielnym uczeniem jest tak, że można bardzo łatwo wuczyć w siebie złe nawyki. Wyeliminowanie ich w późniejszym czasie jest ogromnie trudne, dlatego instruktor jest bardzo ważny szczególnie na początku.
W następnym etapie instruktor powinien podpowiedzieć, co poprawić i jakie ćwiczenia wykonywać aby było lepiej. I tak naprawdę wtedy wkracza nasza prawdziwa determinacja i chęć poznawania nowego, lepszego narciarstwa :)

Naukę jazdy na nartach nie porównywałbym do nauki szkolnej bo narty to jednak bardziej praktyczno-techniczna sprawa, jak dla mnie bardziej przypomina to jazdę samochodem.
Ja np przed jazdą "L-ką" prawie w ogóle nie jeździłem samochodem, ale miałem bardzo dobrego instruktora i zdałem za pierwszym razem, koledzy którzy od dziecka jeździli mieli ogromne problemy ze zdaniem, właśnie przez wuczone złe nawyki.

Ale ja nie napisałem, że mamy się sami uczyć.

Napisałem, że instruktor tego za nas nie zrobi, a często jest tak jak napisał Mig1234 - "Płacę to wymagam"

Wziąłem 10 godzin z instruktorem to muszę umieć jeździć. Jeżeli nie potrafię to instruktor do du...

 

Co do porównania do szkoły to jak najbardziej słuszne - przecież szkoła to również WF.

 

Pozdrawiam
 


Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dołącz do dyskusji

Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.

Gość
Dodaj odpowiedź do tematu...

×   Wklejono zawartość z formatowaniem.   Usuń formatowanie

  Dozwolonych jest tylko 75 emoji.

×   Odnośnik został automatycznie osadzony.   Przywróć wyświetlanie jako odnośnik

×   Przywrócono poprzednią zawartość.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz bezpośrednio wkleić grafiki. Dodaj lub załącz grafiki z adresu URL.


×
×
  • Dodaj nową pozycję...