Skocz do zawartości

Lem na nartach


JanKos

Rekomendowane odpowiedzi

Garść wspomnień dla miłośników Stanisława Lema i nart. __________________________________________________________ Zakopane Choć ojciec w młodości grywał w tenisa, nie przywiązywał większej wagi do uprawiania sportów. Był jednak zapalonym narciarzem - przynajmniej do czasu, kiedy pod koniec lat sześćdziesiątych kardiolog odradził mu wysiłek fizyczny, a on - niewykluczone, że pochopnie - go usłuchał. To właściwie dziwne, że bez większych protestów pogodził się z decyzją o porzuceniu narciarstwa, ponieważ bardzo je lubił, a głębokie przekonanie, że „wie lepiej", towarzyszyło mu nie tylko w sprawach medycznych, lecz niemal w każdej dziedzinie. Zanim jednak nastąpiło ostateczne rozstanie z nartami, przez co najmniej dekadę każdej zimy wybierał się do Zakopanego i wraz z Basią zjeżdżali z Kasprowego. "Winienem Ci, tuszę, pewne informacje na temat mej Klassy Zjazdowej. No cóż, rzeknę skromnie: Jeździ się. Od czasu, jakem odkrył Goryczkową, i od pierwszych strachów na skraju wielkich kamieni przysypanych śniegiem minęło tyle czasu, że patrzę na ten okres jak akrobata na pierwsze zdjęcie własne (niemowlęce, z pupką do góry) - gdym jeszcze chodzić nie umiał (...). Z jakim rozrzewnieniem przyglądałem się Gubałówce, zjazdowi przez mostek i tej kupce antałówkowskiej, która stanowiła nie tak dawno jeszcze Problem!" (Z LISTU DO JERZEGO WRÓBLEWSKIEGO, 19 MARCA, PRAWDOPODOBNIE 1958). Na starych, wyblakłych czarnobiałych filmach 8 mm widać szare postacie na białym tle; oprócz państwa Lemów pojawia się tam także sylwetka Aleksandra Ścibora-Rylskiego (reżysera i scenarzysty, późniejszego autora scenariusza Człowieka z marmuru i Człowieka z żelaza), zwanego pieszczotliwie „Sciborkiem". Niestety twarze postaci pośród bezkresnej śnieżnej bieli są niemal nierozpoznawalne - w przeciwieństwie do zdjęcia zamieszczonego w drugim tomie Memuarów Jeremiego Przybory. Tam doskonale widać ojca w towarzystwie Roberta Stillera, Andrzeja Wirtha i Alicji Wirthowej (później Przybory). Przybora pisał: „Z krajowych wielkości tego okresu Alicja szczególnie miłe wspomina Stanisława Lema, z którym zawarła znajomość podczas zimowych wyjazdów na narty do Zakopanego. Jak przystało żonie literata, spędzała je z mężem w Domu Literatów "Astoria", gdzie również przebywał Lem. Ujmował skromnością i bezpośrednim, pogodnym sposobem bycia, choć był już na progu swej wielkiej, światowej kariery. Alicja pamięta, na przykład, jak dzwonił z Astorii do kasy kolejki linowej w Kuźnicach i mówił: - Tu Dom Literatów "Astoria". Posyłamy do was gońca po miejscówki dla grupy pisarzy. Po czym pędził sam do Kuźnic w charakterze "gońca", żeby oszczędzić sobie i kilku zaprzyjaźnionym osobom stania w kolejce przed kasą w męce niepewności czy miejscówek nie zabraknie" (Jeremi Przybora, Przymknięte oko Opaczności, memuarów część II). Podczas jednego z szusów z Kasprowego ojciec na wirażu wypadł z trasy, przekoziołkował nad malowniczą kępą smreków i wylądował w zaspie, która szczęśliwie zamortyzowała upadek. Niestety, podczas lotu, a może samego lądowania, ucierpiały spodnie, pękając w kroku niemal na całej długości szwu. Priorytetem był oczywiście kolejny zjazd, na który ojciec miał wykupioną miejscówkę, a właściwie nie tyle wykupioną, co zdobytą, bo żeby w tamtych czasach zjechać z Kasprowego, należało stanąć w kolejce po bilety o piątej rano lub zastosować metodę opisaną przez Jeremiego Przyborę. Ojciec z pomocą Basi znalazł odpowiednią góralską chatynkę i tam właśnie, na kolanie, zostały zaszyte spodnie „literata Lema" (tak tytułowali go pracownicy kolejki) - a ojciec szczęśliwie zdołał wykorzystać miejscówkę, tym razem już bez przygód, dzięki czemu współtowarzysze podróży na szczyt mieli nie tylko okazję zapoznać się ze szczegółami przygody - ponieważ w kolejce ojciec głośno i z detalami o wszystkim opowiedział - ale i w „kolejce do kolejki" dostać przy okazji po głowie, całkiem dosłownie, bo ojciec uzbrojony w narty na ramieniu, jako jednostka o niespokojnym duchu i obdarzona żywym temperamentem, bywał dla otoczenia niebezpieczny. Kiedy w 1953 roku gruchnęła wieść o śmierci Stalina, ojciec był akurat w Zakopanem i z miejscówką w kieszeni wybierał się na Kasprowy. Wśród literatów wywiązała się dyskusja, czy w tak dramatycznych okolicznościach wypada zjeżdżać na nartach. Ojciec postanowił w zarodku stłumić tę narciarską dywersję: - To chyba jakaś prowokacja. Słońce nie umiera - powiedział. Po czym pojechał do Kuźnic. __________________________________________________________ Powyższy fragment pochodzi z książki Tomasza Lema "Awantury na tle powszechnego ciążenia" Wydawnictwo Literackie 2009
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 1 rok później...
Priorytetem był oczywiście kolejny zjazd, na który ojciec miał wykupioną miejscówkę, a właściwie nie tyle wykupioną, co zdobytą, bo żeby w tamtych czasach zjechać z Kasprowego, należało stanąć w kolejce po bilety o piątej rano lub zastosować metodę opisaną przez Jeremiego Przyborę To za wiele się przez te 60 lat nie zmieniło.

Użytkownik Hultaj edytował ten post 28 wrzesień 2011 - 17:41 błąd

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Nie ma się czym podniecać... Dobrze, że czasy miejscówek minęły, oby nie wróciły! Towarzystwo mi się nie podoba. Stillera przeczytałem chyba wszystko (g. tłumaczenia). Lem na starość zbzikował całkowicie, czemu dał dowody na łamach "TP". Przypomnę tylko kontekst historyczny: zjeżdżają na nartach kiedy jeszcze Stalin żył!!!! To nie są czasy Barei kiedy wystarczyło kombinować, to był czasy kiedy, aby móc zjechać na nartach (reglamentowana turystka!!!) trzeba było być po tamtej stronie...
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

... myślę sobie, że te cudne przeżycia, pośród literackich i towarzyskich znakomitości, dane były onym na kanwie cierpienia i biedy, szarej, upodlonej, sponiewieranej komuną, większej części polskiego społeczeństwa :( (HenrykuFordzie, rację masz, trzeba było być "po tamtej stronie", bo kto był po przeciwnej, to kombinował, jak przeżyć, nie jak poszusować) t.
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Tylko co to zmienia? Miłosz, Szymborska, Polański, Wajda, Penderecki, Starowieyski, Krajewski jak i wielu innych tworzyło za komuny. Czy to ich przekreśla? Twórczość Lema broni się sama. Jest uniwersalna i nie musi być odczytywana w kontekście miejsca pochodzenia autora, oraz czasów w których była pisana. A to jest w sztuce wielka rzadkość. Maciek
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Reglamentowana wg komunistycznego parytetu działalnośc t.zw środowisk artystycznych pogodzonych z narzuconym na Polskę jarzmem komunizmu nawet nie zauważyła/ nie chciała, że na krótko przed śmiercią tyrana ze Wschodu dokonano - bodajże - ostatniego sądowego mordu na wybitnym przedstawicielu polskiego Państwa Podziemnego, t.j. na gen. Emilu Fieldorfowi - "Nil" Pewnie niewielu z Was wie, że ten człowiek, wybitny Polak - legionista nacięższe swe boje w I-ej wojnie światowej toczył pośród lodowych, niedostępnych i ośnieżonych szczytów Południowego Tyrolu, gdzie działy się niewyobrażalne - nawet jak na realia II wojny - tragedie i dramaty obu walczących stron. W dalszym ciągu to jest wielka niezbadana karta dramatycznej historii tamtych czasów. Zdravim :-)
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Maćku, ze sztuką we wszelkim zakresie, nie walczę, ją podziwiam i chłonę, przekazując zapał do niej moim synom. Oddzielam czasy zaprzeszłe od teraźniejszości, koncentrując się na Rodzinie i czystym sumieniu. Czasem tylko wspomnę ból wrzodów lat minionych (choć byłem wtedy dzieckiem['73], mniej lub bardziej naznaczonym - nie ważne), i trochę mi żal, gdy czytam wywody tych, bardziej wówczas (i nie z własnej przyzwoitej zasługi) uprzywilejowanych, jak to było pięknie.
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Krótka ankieta: "złe czasy wracają"! Ilu z nas na znak protestu na zawsze odwiesi narty na kołek, a w ilu przypadkach miłość do nart zwycięży z nienawiścią do systemu. Przypomnę że Lem urodził się w wolnych czasach! Zresztą chyba widzicie różnice między sztuką, a sztuką inspirowaną podlizywaniem się systemowi. Nawet Maklakiewicz i Himilsbach w tym czasie jeździli na nartach. Sam widziałem na filmie:) Pozdr. Maciek

Użytkownik keicam edytował ten post 29 wrzesień 2011 - 08:30

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Tylko co to zmienia? Miłosz, Szymborska, Polański, Wajda, Penderecki, Starowieyski, Krajewski jak i wielu innych tworzyło za komuny. Czy to ich przekreśla? Twórczość Lema broni się sama. Jest uniwersalna i nie musi być odczytywana w kontekście miejsca pochodzenia autora, oraz czasów w których była pisana. A to jest w sztuce wielka rzadkość. Maciek

Czytając niektóre nazwiska z powyższej listy, pomyślałem, że akurat Lem, zdaje się nie piał hymnów na cześć wąsatego Gruzina. W paru opowiadaniach zawarł kpiące alegorie dotyczące systemu, które umknęły zdaje się oku cenzury. Z drugiej strony jawnym dysydentem z pewnością nie był. Miał sporą kasę, która pochodziła z tantiem za książki wydawane na "zachodzie". Jego twórczość była na tyle dobra, że doceniona po obu stronach "żelaznej kurtyny"
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Nikt tu o twórczości nie pisze, tylko o nartowaniu w latach 50tych. Przed wojną narciarstwo kwitło, było popularne wśród studentów, było w programie szkolenia WP, powstawały zalążki ośrodków w Karpatach Wschodnich. Jakoś w tym towarzystwie (może prócz Przybory) tych narciarzy nie widzę. To znaczy się co, zapadli się pod ziemię? Wspomniany gen. Nil nie mieszał się w politykę, też chciał normalnie żyć, wędkować, czy wędrować po Tatrach... W pomysłach ówczesnej władzy była totalna reglamentacja turystyki, poprzez wykluczenie jakiejkolwiek inicjatywy indywidualnej. Co się na szczęście nie udało. Później reżim popuszcza i to już jest inna historia. Z resztą Lem w przyzwoitości nie chwalił się okresem stalinowskim.
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Lata 50. Razem z wymienionymi przez poprzedników "sługusami reżimu" jeździł na nartach pewien młody ksiądz. Pewnie rozmawiali ze sobą w kolejce, żartowali, częstowali czekoladą... Ten ksiądz latem pływał kajakami, chodził po górach. Według Waszego podziału świata też był "sługusem reżimu"!!! Lat 50. nie pamiętam, za to 60. doskonale. Polska była taka jaka była, nikt o zdrowych zmysłach nawet nie marzył, że coś może się radykalnie zmienić. Ludzie się kochali, byli szczęśliwi lub nie, chodzili do szkoły, na studia, byli profesorami, kolejarzami, budowlańcami... A przede wszystkim stosowali zasadę opisaną wspaniale przez Młynarskiego w piosence "Róbmy swoje". AAA. On też jeździł na nartach. O zgrozo na Kasprowym. Macie następnego "sługusa reżimu" do kolekcji... Żeby pojeździć na nartach, uprawiać żeglarstwo, pływać kajakiem nie trzeba było być "sługusem reżimu" Jak się było uczniem lub studentem wystarczyło zapisać się do AKŻ - etu czy AKN -u. Jak się już pracowało bez żadnego problemu można było dostać wczasy FWP. Latem do Zakopanego czy miedzyzdrojów to był jakiś problem, ale zimą??? Żadnego. Tadek. PS. Jak łatwo jest rzucać oskarżenia siedząc w wygodnym fotelu. A jak radocha. No i im większy człowiek, którego obrzuci się błotem, tym ta frajda większa...
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Lata 50. Razem z wymienionymi przez poprzedników "sługusami reżimu" jeździł na nartach pewien młody ksiądz. Pewnie rozmawiali ze sobą w kolejce, żartowali, częstowali czekoladą... Ten ksiądz latem pływał kajakami, chodził po górach. Według Waszego podziału świata też był "sługusem reżimu"!!! Lat 50. nie pamiętam, za to 60. doskonale. Polska była taka jaka była, nikt o zdrowych zmysłach nawet nie marzył, że coś może się radykalnie zmienić. Ludzie się kochali, byli szczęśliwi lub nie, chodzili do szkoły, na studia, byli profesorami, kolejarzami, budowlańcami... A przede wszystkim stosowali zasadę opisaną wspaniale przez Młynarskiego w piosence "Róbmy swoje". AAA. On też jeździł na nartach. O zgrozo na Kasprowym. Macie następnego "sługusa reżimu" do kolekcji... Żeby pojeździć na nartach, uprawiać żeglarstwo, pływać kajakiem nie trzeba było być "sługusem reżimu" Jak się było uczniem lub studentem wystarczyło zapisać się do AKŻ - etu czy AKN -u. Jak się już pracowało bez żadnego problemu można było dostać wczasy FWP. Latem do Zakopanego czy miedzyzdrojów to był jakiś problem, ale zimą??? Żadnego. Tadek. PS. Jak łatwo jest rzucać oskarżenia siedząc w wygodnym fotelu. A jak radocha. No i im większy człowiek, którego obrzuci się błotem, tym ta frajda większa...

Skąd ja znam te retorykę!!! Nie pryskaj proszę g***a perfumami, bo od tego nie będzie pachniało! Nikt nie obrzuca błotem, nie oskarża tylko rysuje pewien kontekst i sugeruje, aby się zbytnio nie podniecać.
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Skąd ja znam te retorykę!!! Nie pryskaj proszę g***a perfumami, bo od tego nie będzie pachniało! Nikt nie obrzuca błotem, nie oskarża tylko rysuje pewien kontekst i sugeruje, aby się zbytnio nie podniecać.

Nieeee! No skąd. Nikt błotem nie obrzuca... Ja twierdzę, że ten rysowany przez Ciebie kontekst jest fałszywy. Albo, albo... Albo jest prawdziwy i wtedy Karol Wojtyła był "sługusem reżimu", albo jest fałszem!!!! Zdecyduj się i napisz to wprost!!!!!!!!!!!!!! Tadek
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Cześć

Nieeee! No skąd. Nikt błotem nie obrzuca... Ja twierdzę, że ten rysowany przez Ciebie kontekst jest fałszywy. Albo, albo... Albo jest prawdziwy i wtedy Karol Wojtyła był "sługusem reżimu", albo jest fałszem!!!! Zdecyduj się i napisz to wprost!!!!!!!!!!!!!! Tadek

Tadziu daj spokój nerwom. Koledzy wiedzą o czym piszą bo żyli w tamtych czasach a Ty byłes jeszcze zbyt młody by to ogarnąć. Pozdrawiam i apeluje o spokój.
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Brnij dalej... Jedyny błąd jaki popełniłem to niewyraźnie sprecyzowałem periodyzację, choć dobitnie pisałem o czasach stalinowskich. Zapewne wiesz, że dzięki kardynałowi Sapiesze młody, utalentowany Wojtyła pojechał na studia za granicę i wrócił zdaje się w 1950 roku. Pierwsze piesze wycieczki organizuje około roku 1952, później pierwsze spływy kajakowe (chyba 1954). W jednym z numerów "Wiosła" był artykuł, jak "ekipa" musiała kamuflować i podejmować środki ostrożności, aby nie wyszło na jaw, że jest z nimi ksiądz. Zatem kończmy już ten relatywizm, bo to stara zgrana płyta. Tylko smród się ciągnie nadal. Napiszę zatem wprost nigdy nie był sługusem reżimu, a Ty stosujesz kłamliwe sofizmaty!

Koledzy wiedzą o czym piszą bo żyli w tamtych czasach a Ty byłes jeszcze zbyt młody by to ogarnąć.

Rozumiem, że aby pisać o Cesarstwie Rzymskim, trzeba mieć wehikuł czasu...
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Cześć

Rozumiem, że aby pisać o Cesarstwie Rzymskim, trzeba mieć wehikuł czasu...

Pouczyłeś Tadzia/nas o tym co i jak i na tym proponuje poprzestać. O sofizmatykę równie dobrze możnaby oskarżyć Ciebie. W przeciwieństwie więc do Ciebie mój ojciec pamięta tamte czasy doskonale ale siedzi cicho bo jako wojskowy zostalby z pewnością przez oczytanych historycznie zaliczony do zbrodniarzy i morderców. Tak widzę ten historyczny kontekst dzisiaj. To, że jeździłem w drugim tygodniu stanu wojennego na Kasprowym nie czyni ze mnie (a może w książkowym kontekście historycznym czyni) osoby za ten stan odpowiedzialnej i z ówczesną władzą kolaborującej. Co więcej nie czyni mnie równiez w żaden sposób za nic winnym tak jak nie czyni za nic winnym bohatera pierwszego postu. W żadnym kontekscie. Pozdro

Użytkownik Mitek edytował ten post 29 wrzesień 2011 - 12:49

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dołącz do dyskusji

Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.

Gość
Dodaj odpowiedź do tematu...

×   Wklejono zawartość z formatowaniem.   Usuń formatowanie

  Dozwolonych jest tylko 75 emoji.

×   Odnośnik został automatycznie osadzony.   Przywróć wyświetlanie jako odnośnik

×   Przywrócono poprzednią zawartość.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz bezpośrednio wkleić grafiki. Dodaj lub załącz grafiki z adresu URL.

×
×
  • Dodaj nową pozycję...