Skocz do zawartości

Dziadek Kuby

Members
  • Liczba zawartości

    487
  • Rejestracja

  • Ostatnia wizyta

Ostatnie wizyty

Blok z ostatnimi odwiedzającymi dany profil jest wyłączony i nie jest wyświetlany użytkownikom.

Dziadek Kuby's Achievements

Proficient

Proficient (10/14)

  • First Post
  • Collaborator
  • Conversation Starter
  • Week One Done
  • One Month Later

Recent Badges

1

Reputacja

  1. Aby, z wyżyn swej wiedzy, nie olewać dyskutanta-to prostuję! Do niczego takiego się nie przyznałem. Do czego się przyznałem, to wynika z postów, które zamieściłem na forum od początku mej działalności. Przyznaję się w dalszym ciągu do korzystania ze swoich mięśni, bo bez nich nie potrafię jeździć. Ale jest wielka różnica(jak,np., w reklamie piwa) między zdaniem, ze słowem tylko. Jak bez tego słowa. Pozdrawiam
  2. Klepało się, aby uzyskać cienkie ostrza(ząbki). Te ostrza dodatkowo się ostrzyło, co chwila osełką, zamoczoną w wodzie. Te ostrza się stopniowo ścierały. I kosa robiła się coraz bardziej tępa. Swoją drogą te ostrza się na pewno nieco utwardzały. Pozdrawiam
  3. Niestety jest pewna prawidłowość. Najwięcej, procentowo do doświadczonych, ginie doświadczonych. Kiedyś usłyszałem takie zdanie, jednego ze znanych alpinistów krakowskich, uczestnika kilku wypraw w Hindukusz. Słuchajcie-obliczyłem, że wśród czołowych alpinistów zginął już co dziesiąty. A u nas - proszę policzyć ile z Polaków chodziło wyżej w Himalajach( w granicy 8000 m) a ilu zginęło. Kukuczka, Rutkiewicz, Heinrich,....Jeszcze można się doliczyć z dziesiątki, jeśli nie więcej. A ilu takich zginęło z tych, co uprawiali aktywnie skialpinizm. Jaki jest procent z takich uprawiających na wysokim poziomie. Filmy się robi z pięknych zjazdów, a bardzo rzadko z tragedii. Ale czasem i taki można trafić. Niestety ryzyko potencja rośnie z doświadczeniem, bo na coraz trudniejsze rzeczy się ktoś porywa. Rekompensuje to doświadczeniem. Statystyka mówi, że nie zawsze to wychodzi. Pozdrawiam Pozdrawiam
  4. Akademickie Mistrzostwa Polski. Zakopiańscy narciarze często studiowali w Krakowie. Bachledowie na Politechnice. Inni na AWF(np. Woyna-Orlewicz). Dereziński jeździł w czasie sukcesów Bachledy, jest lekarzem. Więc w mistrzostwach akademików startowali nieraz kadrowicze. Zresztą czołowi akademicy startują w jakichś spartakiadach międzynarodowych. Przejazdy ustawia się pod najlepszych, bo inaczej to byłaby loteria. Startujący, to byli różni zawodnicy klubowi, jeżdżący od dziecka i potem studiujący. Ze dwa razy w Kominkach były zawody okręgowe akademików. Ustawiono tyczki uchylne na stoku o różnicy poziomów ok. 140 m. Bramek było coś 35. Paru gości pojechało ładnie, reszta sobie radziła. A to był trzeci rzut akademików. Jak się samemu próbowało wpuścić w te tyczki, by jakoś dotrwać do końca, to się miało głęboki szacunek dla gości. Czymś zupełnie innym jest piękna, zakręcana jazda na wolnym stoku, a jazda na wyjeżdżonym terenie w lesie tyczek. Jak ktoś nie był wprawiany w to od dziecka, tylko zaczął tyki, mając lat dwadzieścia. I mając nadzieję być instruktorem, czy "b. dobrym narciarzem" to jest dobrym technicznie- mieszczącym się w mojej drugiej "klasie". Można ta "klasę uzupełnić o podstopnie- jakie stosowane w komunikatach o stanie wód. Jeśli są na forum zawodnicy(byli) ze szkółek, startujący dawniej w zawodach okręgowych juniorów, seniorów. A może nawet zdarzyło im się wystartować w mistrzostwach Polski, bo ich zgłoszono - to - przepraszam. Przejadą slalom specjalny, tym bardziej gigant. Jeśli natomiast są to ludzi, którzy w wieku dwudziestu lat wystartowali na pomocnika i otrzymali światłe wskazówki od instruktora wykładowcy, jak się malowniczo wyginać przy tyczce, by ładnie przejechać slalom. To oni nie przejadą slalomu, gdy będzie ustawiony pod najlepszych akademików. Jak pod najgorszych, to mają szanse. Gigant się im może uda, pod warunkiem, że spędzali potem po 60 dni w sezonie na nartach.. Tłukąc tyki niemiłośiernie. Pozdrawiam
  5. No dobra, ustępuję, gigant przejedzie, jak go dopuszczą do zawodów. A przecież nie jest to formula open, bo jeszcze jakiś Dziadek Wacka by się zgłosił. Pozdrawiam
  6. Fred ten post, to są Twoje kompleksy. Bo Tobie może chodzi(albo chodziło) po głowie o jakiś amatorski poziom. A wiesz dobrze, że najlepsi z forum, to góra mistrzowie pucharu na Oślej Górce. Nie mieliby szans, nawet na przejechanie slalomu w Akademickich Mistrzostwach Polski. Przejechanie, a nie uzyskanie przyzwoitego czasu. Tej "klasy" zawodnicy akademiccy starają się gdzieś tam jeździć, ani nie pisać głupot na jakimś forum. Ja osobiście, by nie stetryczeć, co Ciebie też czeka, wolę teoretycznie się doskonalić. Trenuję szare komórki. Do tego nie potrzeba mi akceptacji Tuzów z forum. I od czasu do czasu poruszać się na stoku, może z tej teorii coś się uszczknie, nawet w Kominkach. A jak nie, to nie ma tragedii. Może jakimś, niewielkim nieszczęściem byłoby brak możliwości korzystania z nart, nie z forum. To tylko czasem zabiera czas i nieraz niepotrzebnie zaognia atmosferę. Na koniec mam nadzieję, że ten post nie spowoduje aluzji o prostacie. Bo to już przerabiałem Pozdrawiam
  7. I tak trzymać! Pozdrawiam w imieniu syna adepta nurkowania. Pozdrawiam
  8. Ja bym nie powiedział, że przy zmianie krawędzi(obie narty zrównane dzioby i płasko na śniegu) jadący odciąża narty przez wyjście w górę. Choć tak nieco to wygląda. Jak mu oba kolana znajdują się pod klatką piersiową, to tors jakby się podnosi w górę w stosunku do sytuacji, gdy był mocno wychylony w bok. Na takim stoku jak jedzie, to nic zasadzie nie trzeba wyprawiać z górą ciała, by zmienić krawędzie i skręcić. Przychodzi to bardzo łatwo przy pewnej szybkości. Problem jest na stromym stoku, gdy się podkręci skręt, prawie do poziomego(prawie prostopadle do linii spadku stoku) ustawienia nart w momencie zmiany krawędzi. Wtedy najbardziej elegancką metodą jest pochłonięcie wirtualnej "górki". Nie muldy, bo to zagłębienie, które się pojawi po górce. To pochłonięcie w najprostrzym ujęciu następuje przez energiczne pochylenie do przodu torsu, Można jeszcze próbować podciągnąć kolana do góry. Pomaga dość mocne oparcie na kijku. Tu na filmie nie ma jazdy Nisko-Wysoko-Nisko. Mimo, że to tak wygląda. To stara technika odciążania i zaniku przy dzisiejszych nartach. Warto ją znać, bo się czasami przydaje. Ja już prawie zapomniałem o takim klasycznym wbiciu kijka, oparciu się na nim, odciążeniu nart, ich skręcie(obrocie), obniżeniu mocno sylwetki i dokręceniu skrętu i znów w górę. Pozdrawiam
  9. Prośba o rozłożenie tego ww. filmu na klatki. Nie mam takich możliwości, jeśli chodzi o filmy z Youtube. Pozdrawiam
  10. Użyłem określenia "courve sportive". To stąd wziąłem To jest mój cel, bo moja jazda przypomina pana z filmu Freda. Co nie znaczy, że tak nie będę jeździł. Wszystko zależy od warunków itd. Ale taka "krzywa sportowa" jest bardzo przydatna na naszych klepiskach. Nie musi być tak szybka, ale dynamiczna. Przy okazji - jest to to jazda na krawędziach, jest karwing? Tylko, czy ważne są określenia, czy też sama jazda. Swoboda i pewność narciarza. Pozdrawiam Pozdrawim
  11. Nie mam programu, by wydzielić z filmu poszczególne klatki. Zatrzymuję film i w związku z tym mogę się mylić. - jest to jazda na krawędziach, - nie jest to jazda taka, by narty zostawiały w śniegu tylko dwa rowki przez cały skręt. Rodzaj śniegu(sypki) też nieraz na to nie pozwala, - przy zmianie krawędzi, gdy narty są płasko na śniegu, być może jest tendencja do podwyższania sylwetki, a powinno być odwrotnie, - wąskie prowadzenie nart zapewne utrudnia większe wychylenie na krawędź. Coś o tym wiem, bo mam tą wadę, Co to jest jazda na krawędziach? Nie wiem. Bo wszyscy już jeżdżą w jakimś stopniu na krawędziach. Nie jeździ się na płaskich nartach. Należałoby zadać pytanie- czy krawędzie są w maksymalnym użytku i też z odpowiednim kątem, jak w demonstracjach "krzywej sportowej"(curve sportive"). Ogólnie jest to ładna, pewna jazda. Sprawiająca bardzo sympatyczne wrażenie. Nadająca się świetnie dla starszego pana. Brak jej jednak dynamiki, rozstawu nart krzywej sportowej. Trudno będzie wygrać z taką jazdą nawet amatorskie zawody. Chyba,że w grupie wiekowej. A czy to jest jazda na krawędziach. Jest! Pozdrawiam
  12. "Klasy narciarzy" to pewien żart. Chociaż i rzeczywistość. To skrótowe spojrzenie na typowy polski stok i zagraniczny też. Bo byłem tam parę razy. Bez rozdrabnia się, że po kilku sezonach mam 7,5. Większość ambitnych narciarzy marzy by znaleść się w klasie dobrze wyszkolonych technicznie. Ale znakomita większość jeżdżących jest w szerokiej masie stokowej i tak zostanie. To nie ujma dla nich i żadne ich obrażanie. Jak jeżdżą bezpiecznie to ich sprawa. Mają z tego radość-to najważniejsze. Klasa najwyższa jest z reguły dostępna dla ludzi, którzy byli dłużej szkoleni przez innych. Ale pewne umiejętności z tej klasy(np. pójście w przód) są bardzo przydatne na trudniejszych stokach, szczególnie gdy jest twardo. Dobrze wiesz, że z jazdą na w takich warunkach wszyscy amatorzy mają pewne kłopoty. Demonstracje, to są demonstracje. Ja też zademonstruję na pólku, na dobrym śniegu różne ewolucje. Może nie będą takie bezbłędne, jak demonstratorów, bo do demonstracji nawet pługu trzeba nieco poćwiczyć, gdy się nie robi tego codziennie. Tu chodzi o to, by w realnych warunkach nieco zwiększyć swój komfort jazdy. Wiesz dobrze, że jak warunki się pogarszają, stok staje się stromszy, to cierpi na tym Twoja jazda. Chciałoby się tak płynnie, tak pewnie, tak elegancko-jak na przysłowiowym pólku. Wtedy spostrzegasz, że masz jakąś słabą stronę(np. za małe wychylenie na dziób narty zewnętrznej, gdy zaczyna wchodzić na krawędź itp). Szukasz więc rady. Nie masz przy sobie trenera. Jesteś sam swoim trenerem. Stwierdzasz, znając literaturę, filmy, sylwetki zawodników, że jakbyś to poprawił to byłoby lepiej. Jazda stałaby się pewniejsza, bardziej "elegancka", bo bardziej na krawędzi, od początku a mniej obślizgu. I tylko tyle chcesz poprawić. Z reszty jesteś zadowolony, bo zdajesz sobie sprawę, co z ciebie "zawodnik". Jesteś stary, masz swoje doświadczenie na nartach. I o to mi chodziło! A Ty i Niko mnie wysyłacie do ćwiczeń gimnastycznych. Czy wgapiania się bez przerwy w filmy, jak powinno się jeździć. Jak bym miał szanse na dwieście lat życia to bym może i zaczął naukę na nartach od ćwiczeń na piłkach. A na filmy się ciągle gapię i po długim okresie gapienia się- też i na moje własne-doszedłem do wniosku....Reszta jest w poprzednich postach. Pozdrawiam
  13. Poz. 1,2,3-to nowa mowa. Balans przód-tył, to przesuwanie środka ciężkości wzdłuż nart. Balans góra - dół, to odciążenia, dociążenia nart. Skrajne odciążenie to zapewne luz w stopach(luz pod podeszwami stóp. Narty zwisają na łydkach. Tak to tłumaczę. Czy mam rację? Pozdrawiam
  14. Postu nie olewam. Tylko, że dlaczego twierdzisz, że chcę jeździć jak zawodnicy z PŚ. Może nawet chcę, jeśli chodzi o prowadzenie nart, pewność. Przecież ja nie jestem naiwny dwudziestolatek, który myśli po wygraniu jakichś amatorskich ślizgań, że jest nie wiadomo kim. Te wszystkie filmy, wskazówki, których mnie raczył Niko i Ty teraz też. Zwracanie na którąś tam sekundę, to ja znam, dodatkowe ćwiczenia, uwolnienie ducha… Mam komputer, internet, znam kilka języków, przynajmniej nieźle biernie(proszę wybaczyć ten wtręt) i dużo czasu w zimie. Więc "buszuję" po czym się da. Nie zawsze jadę na narty, ale mam takie teoretyczne przy kompie. Więc to wszystko, co mi podsuwacie pod nos, znam. To po pierwsze. Po drugie to oglądając najlepsze filmy, dostając najlepsze ogólne bardzo rady, nikt się nie nauczył jeździć bardzo dobrze na nartach. Trzeba cierpliwie brnąć, najlepiej z instruktorem, trenerem przez poszczególne ewolucje, poszczególne ruchy. Najpierw myśleć o nich. Wprowadzać je do pamięci, gdzie zostają utrwalone. Tak wygląda proces uczenia w każdej dziedzinie, nie tylko w sporcie. Ja zadaję Niko pytanie konkretne. On zaczyna od początku, od szkoły podstawowej, albo zaczyna uprawiać filozofię. Bo być może nie rozumie pytania. Jest ono poza zasięgiem jego wyobraźni. To niech sie przyzna a nie brnie w filozofię. Po trzecie, to dziwię sięTobie, że nie rozumiesz, jaka jest różnica między techniką zawodniczą a dobrą techniką narciarską(dla ścisłości mówimy o "normalnych " stokach). Nie ma żadnej! Wszyscy ci instruktorzy, którzy demonstrują ewolucje. Różni inni demonstratorzy jeżdżą taką samą techniką jak zawodnicy. I inspirują, by być " zawodnikami". Tylko nimi mogą być w zawodach lokalnych. Bo już w krajowych to trzeba nieźle jeździć. Nie mówiąc o poziomie europejskim, czy światowym. To nie różnica w układzie ciała, prowadzeniu przy przejeździe przez bramki ich różni. Tylko czas przejazdu na coraz trudniejszej trasie. Ci słabsi zawodnicy pojadą po prostu wolniej "brzydziej", bo trudności trasy i uzyskana szybkość będą dla nich za wysoką poprzeczką. Czy się różni "przebieranie" nogami sprintera, który uzyskuje 10,5 s na setkę od tego, co ma poniżej dziesięciu sekund. I czy ma szanse, po nie wiem jakim treningu, z nim konkurować? Dziękuję uprzejmie za pochwały pod moim adresem. Ja jeżdżę dla nart. I nawet jak mam pusty stok(co sobie bardzo chwalę) to sama jazda, dobre skręty, szybkość,- na moją miarę, sprawiają mi mnóstwo satysfakcji. Nie mówmy o zawodach skiforum, bo to jest kiepski wykładnik. Tam grały rolę narty, długość, ich smarowanie, guma - a przede wszystkim młodość i treningi na tyczkach. Co Ty chcesz, żebym na slalomkach w bufiastej kurtce, z nartami już bez smaru, który się wytarł, konkurował z dwudziesto, czy trzydziestolatkiem, który być może tłucze po dwa miesiące w sezonie po lodowcach, waląc czesto w tyki. Przecież, jak ja ruszę swoje ciało z miejsca, to on już jest na drugiej bramce. Ja potrzebuję czasu, by zmienić krawędzie. Ktoś młody, dobry narciarz zrobi to szybciej. Jak się ustawi bramki w pewnej odległości, to ja będę spóźniał skręty i hamował, by wejść do bramki. Dlaczego zawodnicy się wycofują, bo z biegiem lat wszystko w człowieku zwalnia, oczy gorzej dostrzegają teren. Ja napisałem, że mogę jęździć średnio slalom 30km/h. Ale bardzo poprawnie. Tadeuszu nie ulegaj złudzeniu, że dobra technika narciarska to tylko zawodnicy. Zawodnicy to technika plus szybkość. Technika bez szybkości nadającej się na zawody to instruktorzy, trenerzy, czy byli zawodnicy. A ja chcę, dopóki mam siły zbliżyć się do tej grupy. Mógłbym nie pisać na forum, bo z samego forum się niczego nie nauczyłem. I do niczego mi forum nie jest potrzebne. Jest tyle materiałów w sieci, że nie ma najmniejszego problemu by się czegoś dowiedzieć, jak się kuma, przynajmniej w angielskim. Ale piszę. Posty są często zbyt techniczne, bo śledzę rozwój ewolucji narciarskich od kilkudzięsięciu lat. Może poruszam zbytnie niuanse. Ale to co poruszam to zwykle pewne spostrzeżenia z mojej zabawy na stoku. Nie chciałbym bym być też egoistą. Jak mi coś wyszło to się nie podzielić. Wszyscy mamy podobne problemy. Dzielimy się nimi. Nie jesteśmy zawodowcami, którzy swoje sekrety chowają tylko dla siebie, a nie dla konkurencji. Kończąc będę dalej podglądał zawodników. Ale przed napisaniem postu poruszającego szczegóły techniczne będę się musiał zastanowić. Nie mam, w swoim zarozumialstwie, na kim się wzorować, na tych paru stokach na których obecnie jeżdżę. Raczej wielu może brać przykład ze mnie. Pozdrawiam
  15. Filmować, filmować. A jak się znajdzie błąd, to trzeba go naprawiać. Ale nie stosując metafizyki w celu uwolnienia ciała. Pozdrawiam
×
×
  • Dodaj nową pozycję...