Skocz do zawartości

Dziadek Kuby

Members
  • Liczba zawartości

    487
  • Rejestracja

  • Ostatnia wizyta

Zawartość dodana przez Dziadek Kuby

  1. Aby, z wyżyn swej wiedzy, nie olewać dyskutanta-to prostuję! Do niczego takiego się nie przyznałem. Do czego się przyznałem, to wynika z postów, które zamieściłem na forum od początku mej działalności. Przyznaję się w dalszym ciągu do korzystania ze swoich mięśni, bo bez nich nie potrafię jeździć. Ale jest wielka różnica(jak,np., w reklamie piwa) między zdaniem, ze słowem tylko. Jak bez tego słowa. Pozdrawiam
  2. Klepało się, aby uzyskać cienkie ostrza(ząbki). Te ostrza dodatkowo się ostrzyło, co chwila osełką, zamoczoną w wodzie. Te ostrza się stopniowo ścierały. I kosa robiła się coraz bardziej tępa. Swoją drogą te ostrza się na pewno nieco utwardzały. Pozdrawiam
  3. Niestety jest pewna prawidłowość. Najwięcej, procentowo do doświadczonych, ginie doświadczonych. Kiedyś usłyszałem takie zdanie, jednego ze znanych alpinistów krakowskich, uczestnika kilku wypraw w Hindukusz. Słuchajcie-obliczyłem, że wśród czołowych alpinistów zginął już co dziesiąty. A u nas - proszę policzyć ile z Polaków chodziło wyżej w Himalajach( w granicy 8000 m) a ilu zginęło. Kukuczka, Rutkiewicz, Heinrich,....Jeszcze można się doliczyć z dziesiątki, jeśli nie więcej. A ilu takich zginęło z tych, co uprawiali aktywnie skialpinizm. Jaki jest procent z takich uprawiających na wysokim poziomie. Filmy się robi z pięknych zjazdów, a bardzo rzadko z tragedii. Ale czasem i taki można trafić. Niestety ryzyko potencja rośnie z doświadczeniem, bo na coraz trudniejsze rzeczy się ktoś porywa. Rekompensuje to doświadczeniem. Statystyka mówi, że nie zawsze to wychodzi. Pozdrawiam Pozdrawiam
  4. Akademickie Mistrzostwa Polski. Zakopiańscy narciarze często studiowali w Krakowie. Bachledowie na Politechnice. Inni na AWF(np. Woyna-Orlewicz). Dereziński jeździł w czasie sukcesów Bachledy, jest lekarzem. Więc w mistrzostwach akademików startowali nieraz kadrowicze. Zresztą czołowi akademicy startują w jakichś spartakiadach międzynarodowych. Przejazdy ustawia się pod najlepszych, bo inaczej to byłaby loteria. Startujący, to byli różni zawodnicy klubowi, jeżdżący od dziecka i potem studiujący. Ze dwa razy w Kominkach były zawody okręgowe akademików. Ustawiono tyczki uchylne na stoku o różnicy poziomów ok. 140 m. Bramek było coś 35. Paru gości pojechało ładnie, reszta sobie radziła. A to był trzeci rzut akademików. Jak się samemu próbowało wpuścić w te tyczki, by jakoś dotrwać do końca, to się miało głęboki szacunek dla gości. Czymś zupełnie innym jest piękna, zakręcana jazda na wolnym stoku, a jazda na wyjeżdżonym terenie w lesie tyczek. Jak ktoś nie był wprawiany w to od dziecka, tylko zaczął tyki, mając lat dwadzieścia. I mając nadzieję być instruktorem, czy "b. dobrym narciarzem" to jest dobrym technicznie- mieszczącym się w mojej drugiej "klasie". Można ta "klasę uzupełnić o podstopnie- jakie stosowane w komunikatach o stanie wód. Jeśli są na forum zawodnicy(byli) ze szkółek, startujący dawniej w zawodach okręgowych juniorów, seniorów. A może nawet zdarzyło im się wystartować w mistrzostwach Polski, bo ich zgłoszono - to - przepraszam. Przejadą slalom specjalny, tym bardziej gigant. Jeśli natomiast są to ludzi, którzy w wieku dwudziestu lat wystartowali na pomocnika i otrzymali światłe wskazówki od instruktora wykładowcy, jak się malowniczo wyginać przy tyczce, by ładnie przejechać slalom. To oni nie przejadą slalomu, gdy będzie ustawiony pod najlepszych akademików. Jak pod najgorszych, to mają szanse. Gigant się im może uda, pod warunkiem, że spędzali potem po 60 dni w sezonie na nartach.. Tłukąc tyki niemiłośiernie. Pozdrawiam
  5. No dobra, ustępuję, gigant przejedzie, jak go dopuszczą do zawodów. A przecież nie jest to formula open, bo jeszcze jakiś Dziadek Wacka by się zgłosił. Pozdrawiam
  6. Fred ten post, to są Twoje kompleksy. Bo Tobie może chodzi(albo chodziło) po głowie o jakiś amatorski poziom. A wiesz dobrze, że najlepsi z forum, to góra mistrzowie pucharu na Oślej Górce. Nie mieliby szans, nawet na przejechanie slalomu w Akademickich Mistrzostwach Polski. Przejechanie, a nie uzyskanie przyzwoitego czasu. Tej "klasy" zawodnicy akademiccy starają się gdzieś tam jeździć, ani nie pisać głupot na jakimś forum. Ja osobiście, by nie stetryczeć, co Ciebie też czeka, wolę teoretycznie się doskonalić. Trenuję szare komórki. Do tego nie potrzeba mi akceptacji Tuzów z forum. I od czasu do czasu poruszać się na stoku, może z tej teorii coś się uszczknie, nawet w Kominkach. A jak nie, to nie ma tragedii. Może jakimś, niewielkim nieszczęściem byłoby brak możliwości korzystania z nart, nie z forum. To tylko czasem zabiera czas i nieraz niepotrzebnie zaognia atmosferę. Na koniec mam nadzieję, że ten post nie spowoduje aluzji o prostacie. Bo to już przerabiałem Pozdrawiam
  7. I tak trzymać! Pozdrawiam w imieniu syna adepta nurkowania. Pozdrawiam
  8. Ja bym nie powiedział, że przy zmianie krawędzi(obie narty zrównane dzioby i płasko na śniegu) jadący odciąża narty przez wyjście w górę. Choć tak nieco to wygląda. Jak mu oba kolana znajdują się pod klatką piersiową, to tors jakby się podnosi w górę w stosunku do sytuacji, gdy był mocno wychylony w bok. Na takim stoku jak jedzie, to nic zasadzie nie trzeba wyprawiać z górą ciała, by zmienić krawędzie i skręcić. Przychodzi to bardzo łatwo przy pewnej szybkości. Problem jest na stromym stoku, gdy się podkręci skręt, prawie do poziomego(prawie prostopadle do linii spadku stoku) ustawienia nart w momencie zmiany krawędzi. Wtedy najbardziej elegancką metodą jest pochłonięcie wirtualnej "górki". Nie muldy, bo to zagłębienie, które się pojawi po górce. To pochłonięcie w najprostrzym ujęciu następuje przez energiczne pochylenie do przodu torsu, Można jeszcze próbować podciągnąć kolana do góry. Pomaga dość mocne oparcie na kijku. Tu na filmie nie ma jazdy Nisko-Wysoko-Nisko. Mimo, że to tak wygląda. To stara technika odciążania i zaniku przy dzisiejszych nartach. Warto ją znać, bo się czasami przydaje. Ja już prawie zapomniałem o takim klasycznym wbiciu kijka, oparciu się na nim, odciążeniu nart, ich skręcie(obrocie), obniżeniu mocno sylwetki i dokręceniu skrętu i znów w górę. Pozdrawiam
  9. Prośba o rozłożenie tego ww. filmu na klatki. Nie mam takich możliwości, jeśli chodzi o filmy z Youtube. Pozdrawiam
  10. Użyłem określenia "courve sportive". To stąd wziąłem To jest mój cel, bo moja jazda przypomina pana z filmu Freda. Co nie znaczy, że tak nie będę jeździł. Wszystko zależy od warunków itd. Ale taka "krzywa sportowa" jest bardzo przydatna na naszych klepiskach. Nie musi być tak szybka, ale dynamiczna. Przy okazji - jest to to jazda na krawędziach, jest karwing? Tylko, czy ważne są określenia, czy też sama jazda. Swoboda i pewność narciarza. Pozdrawiam Pozdrawim
  11. Nie mam programu, by wydzielić z filmu poszczególne klatki. Zatrzymuję film i w związku z tym mogę się mylić. - jest to jazda na krawędziach, - nie jest to jazda taka, by narty zostawiały w śniegu tylko dwa rowki przez cały skręt. Rodzaj śniegu(sypki) też nieraz na to nie pozwala, - przy zmianie krawędzi, gdy narty są płasko na śniegu, być może jest tendencja do podwyższania sylwetki, a powinno być odwrotnie, - wąskie prowadzenie nart zapewne utrudnia większe wychylenie na krawędź. Coś o tym wiem, bo mam tą wadę, Co to jest jazda na krawędziach? Nie wiem. Bo wszyscy już jeżdżą w jakimś stopniu na krawędziach. Nie jeździ się na płaskich nartach. Należałoby zadać pytanie- czy krawędzie są w maksymalnym użytku i też z odpowiednim kątem, jak w demonstracjach "krzywej sportowej"(curve sportive"). Ogólnie jest to ładna, pewna jazda. Sprawiająca bardzo sympatyczne wrażenie. Nadająca się świetnie dla starszego pana. Brak jej jednak dynamiki, rozstawu nart krzywej sportowej. Trudno będzie wygrać z taką jazdą nawet amatorskie zawody. Chyba,że w grupie wiekowej. A czy to jest jazda na krawędziach. Jest! Pozdrawiam
  12. "Klasy narciarzy" to pewien żart. Chociaż i rzeczywistość. To skrótowe spojrzenie na typowy polski stok i zagraniczny też. Bo byłem tam parę razy. Bez rozdrabnia się, że po kilku sezonach mam 7,5. Większość ambitnych narciarzy marzy by znaleść się w klasie dobrze wyszkolonych technicznie. Ale znakomita większość jeżdżących jest w szerokiej masie stokowej i tak zostanie. To nie ujma dla nich i żadne ich obrażanie. Jak jeżdżą bezpiecznie to ich sprawa. Mają z tego radość-to najważniejsze. Klasa najwyższa jest z reguły dostępna dla ludzi, którzy byli dłużej szkoleni przez innych. Ale pewne umiejętności z tej klasy(np. pójście w przód) są bardzo przydatne na trudniejszych stokach, szczególnie gdy jest twardo. Dobrze wiesz, że z jazdą na w takich warunkach wszyscy amatorzy mają pewne kłopoty. Demonstracje, to są demonstracje. Ja też zademonstruję na pólku, na dobrym śniegu różne ewolucje. Może nie będą takie bezbłędne, jak demonstratorów, bo do demonstracji nawet pługu trzeba nieco poćwiczyć, gdy się nie robi tego codziennie. Tu chodzi o to, by w realnych warunkach nieco zwiększyć swój komfort jazdy. Wiesz dobrze, że jak warunki się pogarszają, stok staje się stromszy, to cierpi na tym Twoja jazda. Chciałoby się tak płynnie, tak pewnie, tak elegancko-jak na przysłowiowym pólku. Wtedy spostrzegasz, że masz jakąś słabą stronę(np. za małe wychylenie na dziób narty zewnętrznej, gdy zaczyna wchodzić na krawędź itp). Szukasz więc rady. Nie masz przy sobie trenera. Jesteś sam swoim trenerem. Stwierdzasz, znając literaturę, filmy, sylwetki zawodników, że jakbyś to poprawił to byłoby lepiej. Jazda stałaby się pewniejsza, bardziej "elegancka", bo bardziej na krawędzi, od początku a mniej obślizgu. I tylko tyle chcesz poprawić. Z reszty jesteś zadowolony, bo zdajesz sobie sprawę, co z ciebie "zawodnik". Jesteś stary, masz swoje doświadczenie na nartach. I o to mi chodziło! A Ty i Niko mnie wysyłacie do ćwiczeń gimnastycznych. Czy wgapiania się bez przerwy w filmy, jak powinno się jeździć. Jak bym miał szanse na dwieście lat życia to bym może i zaczął naukę na nartach od ćwiczeń na piłkach. A na filmy się ciągle gapię i po długim okresie gapienia się- też i na moje własne-doszedłem do wniosku....Reszta jest w poprzednich postach. Pozdrawiam
  13. Poz. 1,2,3-to nowa mowa. Balans przód-tył, to przesuwanie środka ciężkości wzdłuż nart. Balans góra - dół, to odciążenia, dociążenia nart. Skrajne odciążenie to zapewne luz w stopach(luz pod podeszwami stóp. Narty zwisają na łydkach. Tak to tłumaczę. Czy mam rację? Pozdrawiam
  14. Postu nie olewam. Tylko, że dlaczego twierdzisz, że chcę jeździć jak zawodnicy z PŚ. Może nawet chcę, jeśli chodzi o prowadzenie nart, pewność. Przecież ja nie jestem naiwny dwudziestolatek, który myśli po wygraniu jakichś amatorskich ślizgań, że jest nie wiadomo kim. Te wszystkie filmy, wskazówki, których mnie raczył Niko i Ty teraz też. Zwracanie na którąś tam sekundę, to ja znam, dodatkowe ćwiczenia, uwolnienie ducha… Mam komputer, internet, znam kilka języków, przynajmniej nieźle biernie(proszę wybaczyć ten wtręt) i dużo czasu w zimie. Więc "buszuję" po czym się da. Nie zawsze jadę na narty, ale mam takie teoretyczne przy kompie. Więc to wszystko, co mi podsuwacie pod nos, znam. To po pierwsze. Po drugie to oglądając najlepsze filmy, dostając najlepsze ogólne bardzo rady, nikt się nie nauczył jeździć bardzo dobrze na nartach. Trzeba cierpliwie brnąć, najlepiej z instruktorem, trenerem przez poszczególne ewolucje, poszczególne ruchy. Najpierw myśleć o nich. Wprowadzać je do pamięci, gdzie zostają utrwalone. Tak wygląda proces uczenia w każdej dziedzinie, nie tylko w sporcie. Ja zadaję Niko pytanie konkretne. On zaczyna od początku, od szkoły podstawowej, albo zaczyna uprawiać filozofię. Bo być może nie rozumie pytania. Jest ono poza zasięgiem jego wyobraźni. To niech sie przyzna a nie brnie w filozofię. Po trzecie, to dziwię sięTobie, że nie rozumiesz, jaka jest różnica między techniką zawodniczą a dobrą techniką narciarską(dla ścisłości mówimy o "normalnych " stokach). Nie ma żadnej! Wszyscy ci instruktorzy, którzy demonstrują ewolucje. Różni inni demonstratorzy jeżdżą taką samą techniką jak zawodnicy. I inspirują, by być " zawodnikami". Tylko nimi mogą być w zawodach lokalnych. Bo już w krajowych to trzeba nieźle jeździć. Nie mówiąc o poziomie europejskim, czy światowym. To nie różnica w układzie ciała, prowadzeniu przy przejeździe przez bramki ich różni. Tylko czas przejazdu na coraz trudniejszej trasie. Ci słabsi zawodnicy pojadą po prostu wolniej "brzydziej", bo trudności trasy i uzyskana szybkość będą dla nich za wysoką poprzeczką. Czy się różni "przebieranie" nogami sprintera, który uzyskuje 10,5 s na setkę od tego, co ma poniżej dziesięciu sekund. I czy ma szanse, po nie wiem jakim treningu, z nim konkurować? Dziękuję uprzejmie za pochwały pod moim adresem. Ja jeżdżę dla nart. I nawet jak mam pusty stok(co sobie bardzo chwalę) to sama jazda, dobre skręty, szybkość,- na moją miarę, sprawiają mi mnóstwo satysfakcji. Nie mówmy o zawodach skiforum, bo to jest kiepski wykładnik. Tam grały rolę narty, długość, ich smarowanie, guma - a przede wszystkim młodość i treningi na tyczkach. Co Ty chcesz, żebym na slalomkach w bufiastej kurtce, z nartami już bez smaru, który się wytarł, konkurował z dwudziesto, czy trzydziestolatkiem, który być może tłucze po dwa miesiące w sezonie po lodowcach, waląc czesto w tyki. Przecież, jak ja ruszę swoje ciało z miejsca, to on już jest na drugiej bramce. Ja potrzebuję czasu, by zmienić krawędzie. Ktoś młody, dobry narciarz zrobi to szybciej. Jak się ustawi bramki w pewnej odległości, to ja będę spóźniał skręty i hamował, by wejść do bramki. Dlaczego zawodnicy się wycofują, bo z biegiem lat wszystko w człowieku zwalnia, oczy gorzej dostrzegają teren. Ja napisałem, że mogę jęździć średnio slalom 30km/h. Ale bardzo poprawnie. Tadeuszu nie ulegaj złudzeniu, że dobra technika narciarska to tylko zawodnicy. Zawodnicy to technika plus szybkość. Technika bez szybkości nadającej się na zawody to instruktorzy, trenerzy, czy byli zawodnicy. A ja chcę, dopóki mam siły zbliżyć się do tej grupy. Mógłbym nie pisać na forum, bo z samego forum się niczego nie nauczyłem. I do niczego mi forum nie jest potrzebne. Jest tyle materiałów w sieci, że nie ma najmniejszego problemu by się czegoś dowiedzieć, jak się kuma, przynajmniej w angielskim. Ale piszę. Posty są często zbyt techniczne, bo śledzę rozwój ewolucji narciarskich od kilkudzięsięciu lat. Może poruszam zbytnie niuanse. Ale to co poruszam to zwykle pewne spostrzeżenia z mojej zabawy na stoku. Nie chciałbym bym być też egoistą. Jak mi coś wyszło to się nie podzielić. Wszyscy mamy podobne problemy. Dzielimy się nimi. Nie jesteśmy zawodowcami, którzy swoje sekrety chowają tylko dla siebie, a nie dla konkurencji. Kończąc będę dalej podglądał zawodników. Ale przed napisaniem postu poruszającego szczegóły techniczne będę się musiał zastanowić. Nie mam, w swoim zarozumialstwie, na kim się wzorować, na tych paru stokach na których obecnie jeżdżę. Raczej wielu może brać przykład ze mnie. Pozdrawiam
  15. Filmować, filmować. A jak się znajdzie błąd, to trzeba go naprawiać. Ale nie stosując metafizyki w celu uwolnienia ciała. Pozdrawiam
  16. Niko dziękuję za dyskusję. Znaleźliśmy się w sytuacji bohaterów wierszyka A. Mickiewicza "Golono, strzyżono". Tam koniec był tragiczny, a j bym chciał tego uniknąć. Pozdrawiam
  17. Przesuwanie środka ciężkości wzdłuż nart. To, co napisałem dalej jest doskonale znane doświadczonym narciarzom, ale w odniesieniu do toczącej się dyskusji, warto może to przypomnieć. Mamy do dyspozycji trzy stawy skokowy(ograniczony przez buta), kolanowy i biodrowy. Mogą pracować(zginać się lub prostować) jednocześnie lub pojedynczo, czy w różnych kombinacjach(skokowy z kolanowym, kolanowy z biodrowym itp.). Za każdym razem układ ciała widziany z boku będzie różny. Niech specjaliści(lekarze) wybaczą mi ew. herezje. Jak się zachowuje z reguły narciarz, pierwszy raz stający na nartach, na komendę pochyl się do przodu. Nogi ma proste w kolanach. W stawie skokowym też prawie prostopadłe do narty(zależy od pochylenia buta-na ogół dla nowicjuszy mało pochylone). Pochyla za to mocno tors, wypinając pupę. Skorygowany przez instruktora przyjmuje narciarską postawę „zasadniczą”. Nieco pchnął łydki do przodu. Ugiął nieco kolana i wyprostował tors. Jest taki swobodnie połamany. Głowę może mieć na wysokości szpica buta, tył pupy na wysokości tylnej części wiązania. Pada następna komenda. Teraz pochyl ciało do przodu, nie ruszając kątów pod jakimi są zgięte kolana i biodra. Tylko łydkami. Wyprostuj teraz tylko kolana. Wyprostuj się w biodrze. Wyciągnął się jak struna nad nartami. Głowa na wysokości dziobów. Zegnij teraz mocno tylko kolana. Powstał dziwny układ. Łydki do przodu. Uda prawie poziomo a tors na piętkami nart. Narciarz w praktyce katapultuje na nartach. Więc aby tego uniknąć zgina się mocno w biodrze i „siedzi” na nartach, jak na krześle. Narty uciekają do przodu. Korpus zostaje w tyle. Taką pozycję się ma przy „transition”. Więc kolejna komenda - wyprostuj tylko te kolana. Wyprostował, ale ponieważ uda miały przy „siedzeniu” kat prosty z torsem, więc nieco wypiął pupę i głowa poleciała za bardzo do przodu. Zmniejsza nieco kąt w biodrze i jest fajnie - dociska przody nart(zewnętrznej) i zaczyna kolejny łuk. Można sobie to wszystko poćwiczyć i przekonać się, jak to jest, spokojnie, wolno jadąc prosto na dwóch nartach. Potem jadąc tylko na jednej narcie, druga podniesiona. Czy gdzieś tu było wychylanie korpusu w tył i przód. Czy było rzucanie go w otchłań. Nic podobnego. Spokojnie czekał, co też te stawy z nim będą wyrabiały. A one z kolei czekały, co też mięśnie z nimi związane uczynią- wyprostują, czy zegną. Więc gdzie jest do licha ten sprawca przesuwania środka ciężkości wzdłuż narty. Po pierwsze mózg, jako sterownik, pod drugie mięsień- jako wykonawca. To by było na tyle w odniesieniu do mojego napinania mięśnia czworogłowego. Pozdrawiam
  18. Nie możesz, bo jedziesz na niej. Ew. wewnętrzną, gdy ją podniesiesz i będziesz sobie wymachiwał nią, jak Ci starczy czasu. Ale, jak w czasie jazdy na zewnętrznej, będziesz pochylał jej łydkę nogi , prostował nogę w kolanie, to przesuniesz tors w stosunku do tej narty. Możesz, przy długim łuku, zrobić kilka szybkich prób tą nogą i przesuwać środek ciężkości wzdłuż narty. I tylko o to mi chodzi, o nic więcej! Pozdrawiam
  19. Niko nie masz racji. To tak wygląda, że narciarz rzuca korpus do przodu . Spróbuj to robić na stromym stoku. Wiesz dobrze, że jak się zmienia krawędzie kolana się wysuwają do przodu i nieraz tors się odchyla do tyłu. Widać nieraz jak slalomiście uciekają narty z pod tyłka. Korpus już jest w ruchu w dół, bo przechodzi ze środka jednego łuku w drugi. Przerzuca go siła odśrodkowa i część siły ciążenia. Aby narty nie uciekły całkowicie należy je "zwolnić" dociskając im dzioby, a ściśle tylko dziób narty zewnętrznej. To można uczynić tylko przez wyprost nogi zewnętrznej, która odsyła tą nartę do tyłu. Dopiero potem następuje dokręcenie skrętu, o którym pisze Fred. Nie przekonasz mnie bo to przerabiałem ostatnio praktycznie. Nie mam już problemów z dogonieniem nart. Wystarczy, że będę prostował nogę więcej lub mniej. Z czasem zapomnę o tym. Będzie to automatycznym nawykiem, jak kiedyś jazda na równoległych nartach, czy jeździe na zewnętrznej narcie. Kiedyś, aby to weszło w nawyk, musiałem najpierw o tym pomyśleć. Teraz muszę pamiętać o tym skurczu mięśnia, prostującego nogę, której łydka jest naturalnie pochylona w przód przez buta.. Może to Ty robisz, tylko nie zwracasz na to uwagi, bo stało się nawykiem, czymś naturalnym. Tylko szkopuł jest w tym, że masz nauczyć takiego mało uzdolnionego ucznia jak ja. I w tym się różnimy. W wyjaśnieniu mnie, jak mam postąpić ze swoim ciałem, aby osiągnąć cel. Ja twierdzę, że należy "zwolnić" nartę zewnętrzną w stosunku do ruchu korpusu, "przesuwając" ją do tyłu przez wyprost nogi zewnętrznej. Ty i Fred twierdzicie, że należy korpus rzucić w otchłań, w celu dogonienia tej narty i jej wyprzedzenia(dogięcie dziobu konieczne do dokręcenia). Pozdrawiam P.S. Dziękuję za klatki, ale jak takie sylwetki znam na pamięć. I wiele razy sie zastanawiałem nad tym, dlaczego narty slalomistom się tak świetnie wcinają w śnieg tuż po znmianie krawędzi. I jak to w praktyce mogę osiagnąć. Rożne próby opisałem porzednio. Tu nie chodzi o jazdę zawodnika z szybkością 60 km/h bo można jechać dwa razy wolniej, ale podobnie jak on. To pozory, że on rzuca korpus do przodu. To sa takie same pozory, jak film z Rocca. Dla Masjanina on nie wykonyje żadnych ruchów korpusem, tylko nogami. A wiemy jak to jest w rzeczywistości.
  20. Masz generalnie rację w tym, co napisałeś. Tylko jest kilka nieścisłości. Korpus się przesunie do przodu siłą bezwładności, gdy się dokręci skręt. Tylko aby go dokręcić trzeba mocno narty zakrawędziować. Łatwiej jest to osiągnąć na miększym śniegu, trudniej na twardym i stromym stoku. Wiec najpierw musi być dociążony przód narty a potem zakrawędziowanie prowadzące do dokręcenia. Nie myl skutku z przyczyną. I na jadących nartach nie da się tak rzucić korpusu do przodu. Zresztą z korpusem należy postępować b. ostrożnie i nie rzucać nim. Wręcz przeciwnie uspokoić go maksymalnie. Jestem ze szkoły "spokojnego" korpusu. Pozdrawiam
  21. To jest oczywiste, że dla każdego będą inne uwagi. Ale te uwagi dotyczą jakiegoś elementu ruchu. A każdy element ruchu, to jest uaktywnienie jakiegoś mięśnia, czy jakiejś grupy mięśni. Trzeba to zrobić świadomie, myśląc na początku, choćby na moment, o tym. Potem ten ruch powtarzany po wielokroć staje się przyzwyczajeniem, automatyzmem. Znika z pamięci. Jest w bagażu technicznym. Kto to już posiadł może sobie nie uświadamiać skąd się to wzięło. Pozdrawiam
  22. No to pobawmy się. Podaję znany Ci film z G. Rocca. Załóżmy, że pokazujesz ten film osobie, która nigdy nie jeździła na nartach i nawet nart nie widziała w życiu. Przypuśmy, że był jeszcze jeden film. Kamera jechała na wysokości Rocca, równolegle do niego. Możesz sobie wyobrazić, co widziałbyś na filmie. Patrząc na biodra i tors. Tors by się kiwał, jak u wyznawców pewnej religii. Biodra, w widoku z boku, przesuwałyby się wzdłuż nart, np. od wysokości piętki wiązania do przedniej jego części. Na ww. filmie korpus Rocca, widziany z tyłu jest prawie “nieruchomy” i skierowany w jednym kierunku. Mógłby swobodnie przestać czasem wbijać kijki, tylko trzymać ręce wysoko i z przodu. A teraz wracamy do Twojego ucznia. Oczekiwałby naturalnie, że nauczysz go tak jeździć jak widzi na filmie. Będzie trzymał taką nieruchomą górę ciała od początku. No bo tak jest na filmie. A Ty-hola, hola, tak sie nie da jeździć. Najpierw musisz pochylić narty - ot tak na krawędzie. Potem wygniesz się biodrze, przeciwnie niż pochylane narty. Zrobisz kontrrotację – tzn. jak narty Ci bedą skręcać w prawo, skręcisz tors w lewo. Dopiero jak to doskonale opanujesz to bedziesz miał taki tors nieruchomy jak ten narciarz, a nogi ci się będą tak pięknie wyginać. To znaczy przestanę kręcić torsem tak jak on? No i co ty byś odpowiedział Marsjaninowi? Że wszystko jest kwestią ruchu. Odpowiedź jest genialna, Bo załatwia w mig każdy najbardziej skomplikowany technicznie sport. Tylko po co te lata męki np. paroma głupimi błędami, a może tylko niedoskonałościami. Pozdrawiam
  23. To jest post opisujący moje dylematy. Może wielu narciarzy miało, lub ma podobne Mnie tego brakowało od lat(w odniesieniu do postu maros37). Jeździłem nieźle amatorsko na boazerii. Wąsko z niezależną pracą nóg. Często śmigiem na muldach. Jak się trafił głębszy śnieg to też nie było problemu. Nie musiałem sie wstydzić na trudnych nawet stokach. Jak przeszedłem z boazerii na karwingi to czytałem co się da, aby sie dowiedzieć, co trzeba robić, aby ich rewelacyjne właściwości wykorzystać do maksimum. Ile to różnych rad było na portalach narciarskich książkach(min. K. Szczęsny). Pisało się o odsyłaniu nogi zewnętrznej w bok, jak najdalej, aby osiągnąć właściwe zakrawędziowanie. Śledziłem "ifyoucanski". Mam Rona LeMastera "Narciarza Doskonałego". Ze Stanów H.Harba "Essentials of skiing". Nagrywam slalomy PŚ na dysku odbiornika satelitarnego. Przeglądam YouTube. To jest tak zabawa w zimie, bo nie mam co robić. Cieplejsza pora roku mnie angażuje w różne prace i nie myślę o nartach. Od kilku lat zacząłem sobie robić filmy. Niektóre opublikowałem w na forum. I co się okazało, że w mojej jeździe jest ciągle dużo ze starego stylu. Jak kto określił Fred w jednym z komentarzy. Siedziałem na nartach prawie przez cały skręt. Może nie siedziałem, bo raczej to była pozycja zrównoważona, niska stosunkowo. Przesunięcie środka ciężkości do przodu, usiłowałem osiągnąć przez pochylenie goleni i kolan do przodu. A jak się ma tendencję do siadania, to to obniża sylwetkę i biodra zostają w tym samym miejscu, w stosunku do nart, a tors nawet się nieco cofa do tyłu. I tak się dzieje w czasie jazdy. Jeździłem za wąsko. Nawet jak zaczynałem szerzej, to w pewnym momencie narta wewnętrzna podjeżdżała do zewnętrznej niejako częściowo blokując pochylenie na krawędzie. To nie była jazda na dwóch nartach bo mogłem swobodnie podnosić nartę wewnętrzna w czasie skrętu. Ćwiczyłem skret oszczepniczy. Był okres, że jeździłem na dobrym śniegu tylko na wewnętrznej, by wyczuć wychylenie ciała do środka łuku. Te wszystkie próby, ćwiczenia dały efekt, bo dobrze mi sie jeździło na karwingach. Gdy śnieg trzymał krawędzie to nie było nigdy problemu. Wydawało mi się, że jeżdżę nieźle na krawędziach. Takie miałem odczucie. Coś się jednak nie zgadzało, gdy śnieg był b.twardy, a szczególnie, gdy były wylodzone miejsca. Narta się nie wcinała wystarczająco. Pracował środek narty- takie miałem odczucie. Czułem, że to nie jest w pełni jazda na krawędzi. Że nieraz jest jazda na krawędziach, ale w takim ruchu posuwistym i nieco bocznym. Niko nazywa to zdaje się drapaniem. Nabyłem narty Voekla Racetiger SL Racing, szukając poprawy w ich właściwościach . Naostrzyłem nawet narty na 86,5 st.. Ten kąt mi zupełnie nie przeszkadza w jeździe. (Nawet żona ma taki, bo mi się nie chce zmieniać kątownika). Była poprawa na tych nartach, ale ciągle nie było to. Stromiej, twardo, bardziej podkręcony fragment stoku i znowu nieco jakby jazdy w bok. Zamazany ślad nart na śniegu. Brak dwóch równoległych kresek, zaczynających się przed linia spadku stoku. Potem te kreski są, ale po minięciu tej linii. Narty za poźno wchodzą na krawędź, a przecież przez pochylenie(tipping u Harba) starałem się to osiagnąć przed linią spadku stoku. Zmierzyłem sobie(z własnegofilmu) czas zmiany krawędzi- rozumiany jako jeszcze jedna narta jest pochylona nieco na na krawędź, do czasu gdy następna znajdzie sie w takim położeniu. Wyszło w granicach 0,25 s. Dużo, ale na siedemdziesięciolatka to ujdzie. Bawiłem się w jazdę, na łatwym stoku, bez wbijania kijków, ręce w górze, w przodzie dość szeroko. Chodziło o to by nie zakłócać torsu, który miał być skierowany ciagle w dół i w zamierzeniu nieruchomy. Skręty o różnym pogłębieniu tylko nagami. Pozycja dość wysoka wychylona na dzioby. Poprawiło to nieco jazdę na krawędziach. Zauważyłem już od dawna, że narty znacznie wczesniej i wyrażnie lepiej wchodzą na krawędzie, gdy jadąc dość szybko, zjeżdżam z stromszego stoku na bardziej płaski. Jaka jest tego przyczyna? Tylko jedna – tors, góra ciała ma pewną bezwładność. I została rozpędzona do pewnej szybkości. Narty wjeżdżając na płaskie-zwalniają. Tors bezwładnością przesuwa się do przodu doginając narty przy dziobach, które wycina\ją ostrzejszy łuk. Zupełnie odwrotnie sie dzieje, gdy wyjeżdża się(przez garb) na stromszą część stoku. Wtedy problemy z dociskiem przodu maja nawet najlepsi zawodnicy. Porównując, w swoim zarozumialstwie swoją sylwetkę z poszczególnych klatek filmu, z sylwetką różnych demonstratorów, czy zawodników w czasie wykonywania skrętu(jeździe po łuku). Doszedłem do wniosku, że na ogół mam podobny układ, tylko brak mi jednego elementu. WYCHYLENIA NA DZIÓB NARTY ZEWNĘTRZEJ, gdy już zaczęłą jechać na krawędzi. To jest króciutki okres czasu, bo potem to wychylenie sie zmniejsza, gdy zbliżamy sie do “transition”. Ale to jest rzecz niesłychanie ważna, by kawędź narty zewnętrznej zaczęła pracować jak najwcześniej. To wychylenie na dziób, u moich wzorów, wiązało się zawsze z wyrażnym wysunięciem narty wewnętrznej. Ale to już przerabiałem. Próba wysuwania narty wewnętrznej, aby osiągnąć to wychylenie na dziób, prowadzi do nikąd. Należy to zrobić tylko nogą zewnętrzną, przez jej CHWILOWY wyprost. To była dla mnie rewelacja-gdy świadomie na króciutki moment poczułem w pewnym momencie jak napinając mięsień uda, noga się prostuje i narta zewnętrzna znacznie lepiej jedzie na krawędzi. To było to, co chciałem osiągnąć. Ślizgałem się ostatnio trzy dni w Koninkach. Stok był równy i twardy. Próbowałem tego napiecia mięśnia i wyprostu naogi na płaskim i stromszych częściach stoku. Działa rewelacyjnie z slalomką Voekla. Nie mam zamiaru być zawodnkiem. Mnie nie przeszkadza jazda z średnia szybkością 30km/h, ale musi być to jazda w moim odczuciu bardzo pewna na każdym cywilizowanym stoku i w prawie każdych warunkach. Teraz należy jeszcze to utrwalić, by się stało nieświadomym nawykiem. Poniżej podaję link z Gorgl, należy zwrócić tylko na moment po zmianie krawędzi, gdy narta wewnętrzna wysuwa się do przodu i jednocześnie głowa, tors też przesuwają się do przodu w stosunkau do narty zewnętrznej. Głowa jest w pewnym momencie na wysokości dziobu narty zewnętrznej. Czym ona to osiąga? Na zakończenie hasło: NA WYŻSZYM POZIOMIE JAZDY ZMIANĘ POŁOŻENIA TORSU I BIODER MOŻNA OSIĄGNĄĆ TYLKO NOGAMI, POCZYNAJĄC OD STÓP!!! Pozdrawiam PS. Szanuję głęboką wiedzę Niko. Ale niepotrzebnie usiłuje nieraz tłumaczyć rzeczy od początku, od szkoły podstawowej, gdy pytanie jest szczegółowe z zakresu szkoły wyższej.
  24. Niko, Niko, dziwię Ci się, że nie rozumiesz o czym napisałem. Powtórzę jeszcze raz. Może ktoś inny to zrozumie. Kończysz łuk. Odciążasz nartę zewnętrzną i jedziesz jakiś mikrouamek sekundy na wewnętrznej, która w tym okresie przekręca się z krawędzi małego palca na duży. Jesteś w "transition". Ale w tej pozycji narty mają zrównane dzioby, jesteś nieco odchylony do tyłu(jakby siedzisz na nartach). Narta została przekręcona na krawędź i aby krawędź złapała śnieg i się wygięła musisz przenieść obciążenie na przód narty. Czym przeniesiesz to obciążenie, którym jest głównie tors i biodra. Tylko pochyleniem goleni do przodu, a głównie wyprostem nogi przy pomocy mięśnia uda. Druga narta wewnętrzna może być w powietrzu(choć może już jechać na krawędzi małego palca). Ta druga wysunie się automatycznie do przodu. Tylko o to mi chodziło o ten moment pracy mięśnia i o to uczucie cofania się narty do tyłu. Jak nie potrafisz tego wyczuć, tzn. nie potrafisz tak jechać. Wtedy dyskusja jest bezprzedmiotowa, bo jak powiadał mój kolega- jest to dyskusja łysego ze ślepym o ondulacji. Pozdrawiam
×
×
  • Dodaj nową pozycję...