-
Liczba zawartości
5 489 -
Rejestracja
-
Ostatnia wizyta
-
Wygrane w rankingu
214
Zawartość dodana przez Marcos73
-
Dlatego napisałem, że ociera się skręt sportowy. Oczywiście, te 2 przykłady, są powiedzmy skrajne, ale umówmy się, ma to na celu uwidocznić różnicę. Oba te przypadki są prowadzone po łuku, jednak zmiana kierunku jak i sposób jazdy po łuku jest zgoła inny. Jazda powiedzmy mojego typu, to jazda stricte na krawędziach gdzie skręt jest wysoko rozpoczęty na krawędzi a całość jest oparta tylko o geometrię i tyle ile z tej geometrii ja potrafię wycisnąć. Ale taka jazda jest możliwa tylko przy pustych i dość szerokich stokach, w szczególności, że z reguły jeżdżę na nartach dłuższych mniej taliowanych. Ale przecież to o czym opowiada autor filmu jest stosowane powszechnie. Generalnie to w większości, w zależności od potrzeby jest jazda pomiędzy czystą na krawędzi a krótkim śmigiem. To się przenika. Moim zdaniem pytanie brzmi. W dobie mechanicznie przygotowanych stoków czy krótki skręt ma być na początku nauczany z rozszerzeniem o śmig, czy też na odwrót. Ja osobiście że klasyczny śmig jest dużo bardziej uniwersalny niż krótki skręt, ale patrząc na obecne narciarstwo, to nie wiem czy nie lepiej dla nas, jak zaczną od jazdy na krawędziach, bo po 12 będą względne luzy na stoku. Tak było na Moltku na wiosnę, Mikoski i Lexi potwierdzą. Nie było komu chuju powiedzieć. pozdro
-
Adaś, wiem, że wcześniej nie czułeś potrzeby, ani takiej nie miałeś aby w tym związku kurwy z mułem uczestniczyć. Klika była i pewnie będzie, ale są zmiany, pojawiają się młodsze osoby z wysokimi stopniami i jest nadzieja, że oprócz dojnej krowy coś z tego dobrego wyniknie. Nawet chyba Marek O. mając wysoki stopień (bodajże IW), przestał się kopać z koniem i poszedł swoją ścieżką, bo trafił na betonowy mur. Jeśli jesteś mocno wkręcony, to idź za ciosem i nie odpuszczaj, zrób I pełnego, bo jak nie teraz to kiedy? Takie rzeczy trzeba z marszu robić. Czy ta inwestycja Ci się zwróci, nie wiem tak samo jak TY. Ale kto nie ryzykuje, nie pije szampana. Być może, a warto spróbować, jechać na taki kongres, unifikację czy coś takiego, bo poznasz osoby Tobie podobne o zbliżonych fascynacjach i poglądach na narciarstwo. Przecież doskonale wiemy, że masz wiedzę, doświadczenie oraz umiejętności. Ow stopień sprawi, że w świecie narciarskim Twój głos czy opinia przez osoby postronne będzie dużo bardziej poważnie traktowana. Jeśli masz czas, to kasa się znajdzie. Wiesz, to stopniowanie w chwili przeobrażenia jest trochę chaotyczne i nieadekwatne do wiedzy i umiejętności, ale to za pare lat się uspokoi. Będzie jak w szkole. No przecież nie można stwierdzić że normą jest że 8-mio klasiści są głupsi i mniej rozgarnięci niż dzieciaki z 3 klasy. Teraz wrócę do Twojego wstępu - instruktor zagraniczny może bez ograniczeń uczyć w Polsce a instruktor Polski musi starać się o zezwolenie na pracę w krajach alpejskich. A Austriak może w kraju jeździć po dwóch piwach a w Polsce nie. No i co? Mamy dostosować nasze przepisy do austriaków? Czy mamy im pozwolić jeździć po pijaku? Jesteśmy suwerennymi krajami, i mimo unijnego prawa mamy bardzo dużą autonomię, jak również inne kraje. Przecież to nie dotyczy Polaków, tylko wszystkich chcących pracować w Alpach. Jakoś nie zauważyłem, że mimo braku regulacji w PL żeby alpejscy instruktorzy pchali się do roboty w PL. Jest wprost przeciwnie. A jeżeli nasza rzeczywistość jest zjebana, a masz jakikolwiek na nią wpływ, to ją trzeba starać się zmieniać, a nie w niej tkwić. A te zmiany, które następują, są poco, aby w Naszym nie alpejskim kraju, chociaż w małym stopniu wprowadzić standardy alpejskie. Bo była i jest jeszcze partyzantka.
-
Cze Paweł No gość stwierdza oczywistość w obecnym narciarstwie i punktuje różnice które nastąpiły samoistnie po zmianie sprzętu. Widzę, że Andrzej się odezwał, a miałem go podać za przykład jak osoby wyszkolone na nartach prostych zaadoptowały się do nart taliowanych. Oczywiście nie jest to taka forma jak prezentującego, bo jego krótki skręt już ociera się o jazdę sportową (daleko wypuszcza nogi, amplituda ciała jest większa, ale tak się jeździ SL na szeroko rozstawionych tyczkach, narty przede wszystkim jada po śniegu, a kontrola prędkości wynika nie z dohamowania a z poszerzenia toru jazdy i dłuższej jazdy w trawersie, której w przypadku klasycznym nie ma) Określiłem to jako modern śmig. Oczywiście są różnice, jazda w wersji nowoczesnej jest mniej energochłonna, płynniejsza. Ale ma też swoje wady, jeździ się szerzej, co daje nam kontrolę prędkości zjeżdżania w dół. Ale jak wspominał komentator - to jeden z wariantów krótkiego skrętu. Brakuje w tym materiale puenty. Gdzie ten nowoczesny krótki skręt stosować. Przede wszystkim na stokach, gdzie są max odsypy. W każdym zmuldzonym terenie taka jazda to klęska narciarza. Jazda z wykorzystaniem geometrii nart, to jednak jazda która ogranicza, a w muldach, gdzie te skręty są różne, bo wielkość i częstotliwość muld losowa, tak się jeździć nie da. Tutaj klasyk dużo lepiej się sprawdzi w znakomitej większości amatorów, bo ja osobiście widziałem kilka osób co skrętem ciętym jechali po muldach, ale to byli zajebiści narciarze i jest ich promil na stokach. Na rzeczonym materiale doskonale widać, że klasykiem można jechać dużo węższym kanałem a i intensywność skrętów może być wyższa. Różnica w tych skrętach jest widoczna, ale klasyk ma tą właściwość, je w tym skręcie długość i taliowanie nart mają mniejsze znaczenie do szerokości kanału w którym możemy jechać. Stąd nasz forumowy kolega Tomek bez problemu porusza się na GS Fis po cywilnych stokach. Jeśli miałby zastosować skręty typu 6, to obawiam się, że nawet w Alpach miałby problem ze znalezieniem pustych i tak szerokich stoków. Film ten doskonale obrazuje różnice, natomiast nie warto się zmykać na tylko nowoczesne techniki, bo ich wykorzystanie, szczególnie przez amatorów będzie miało ograniczone zastosowanie. Te nowoczesne skręty powinny być uzupełnieniem portfolio narciarza, a nie jego podstawą. Chyba że mamy zamiar być narciarzami jeżdżącymi w porannych godzinach na wylizanych stokach. pozdro
-
Ja coś w piątek zjem chętnie wieczorową porą, nie musi być postne, ja tam wybredny nie jestem 😉 pozdro
-
Też byłem, ale Cię nie widziałem 🙂 pozdro
- 536 odpowiedzi
-
- 1
-
-
- samochody
- motoryzacja
-
(i 1 więcej)
Oznaczone tagami:
-
Tak, ale piszesz o jeździe sportowej. Ja mam na myśli, taką luźna jazdę na stoku. W pewnych warunkach śniegowych etc. takie osoby mogą wspólnie pojeździć i to nawet nie odstając od siebie znacznie. Różnicę zaczynają być widoczne, gdzie zwykle amator ucieka się do zmiany techniki na inną, aby kontrolować zarówno tor jak i prędkość, a osoby wyszkolone, najnormalniej w świecie dalej jadą swoje. Te różnice zaczynaj być coraz bardziej widoczne. Amator sobie poradzi, ale nie w taki sposób. To co piszesz o Kacprze, to jest naturalna rzecz. Do pewnego momentu, przy podobnym poziomie nadrabia i potrafi być lepszym od innych pewnymi predyspozycjami wrodzonymi. Niestety po pewnym czasie w kontrze do osób systematycznie szkolonych te atuty już są nie wystarczające. Z biegiem czasu, odjeżdżają wszyscy w siną w dal i to niestety jest już praktycznie nie do nadrobienia. Tak jest praktycznie w każdym sporcie. pozdro
-
Cze Szkolenie sportowe nie ma nic wspólnego z przechowalnią feryjną, przy której coś dzieciaki mogą liznąć narciarstwa. W szkółce feryjnej, dzieciaki przede wszystkim maja być zadowolone, maja codziennie chętnie wracać do grupy, a przy okazji czegoś się nauczyć. I tak zwykle jest. Oczekiwania zwykle są zbyt duże, a Ty powinieneś o tym doskonale wiedzieć. Oczekiwanie od takiej, krótkotrwałej formy nauki cudów jeż bezsensem. Instruktorzy nie są cudotwórcami. Te pierwsze efekty zawsze budzą u rodziców/dziadków efekt wow. przedwczoraj jeszcze nie stał na nartach, a dzisiaj już zjeżdza 🙂 Po tym pierwszym etapie, a mam nadzieję że nie jesteś sfrustrowany, u większości pojawiają się pytania, a także zarzuty do dzieci typu: a czemu tak siedzisz na tyłach, a czemu nie skręcasz, a przestań jeździć pługiem, no przecież miałeś zajęcia z instruktorem etc. Na wszystko trzeba czasu, a i dzieci musza dorosnąć. Po każdym sezonie jest przerwa i trzeba znowu trochę czasu na śniegu, aby sobie wszystko przypomnieć. Maks zaczął jeździć jako tako po 3 sezonach. Ale w pierwszym był ze mną 38 razy na nartach, potem, myślę, że przez te 2 sezony to min. 70 dni i to jeżdżąc już w klubie. Po drugim sezonie stwierdził, że narty są głupie 🙂, bo tłukli w kółko to samo, zamiast jeździć i się bawić. Sportowcem nie zostanie, jak i Twoja wnuczka, ale różnica poziomów będzie i to znaczna. Niestety tak to jest, Twoja wnuczka, bez szkolenia cyklicznego na wyższym poziomie, będzie pewnie bardzo dobrą narciarką amatorką i pewnie będzie wyróżniać się na stoku pośród gawiedzi. Jednak cykliczne szkolenie, bardzo dużo jazdy, w bardzo różnych warunkach, to powoduje, że jednak w pewnych okolicznościach, będą mogli razem pojeździć jak równy z równym, ale warunkach "trudniejszych", tą różnicę będzie widać. Wystarczy że będzie stromiej, zmuldzone, zlodzone itp. pozdro
-
Mitek No przeobrażenie tego związku, to jak zmiana systemu emerytalnego w PL. Jest trudne, aczkolwiek możliwe. Wszystko rozbija się o przeświadczenie, że instruktor szkoli i z jego pomocy mogą skorzystać tylko początkujący. Moim zdaniem kurs który obrał Sitn jest dobry, może niedopracowany i jeszcze się zmieni, ale idzie w dobrą stronę. Mamy 2 lokalne stopnie (PI i MI) oraz stopień właściwy I oraz wyższe. Instruktor obojętnie jakim stopniem musi być wzorem dla ucznia, bo inaczej traci to sens. Wiemy, że kosztuje to kupę kasy, więc niech klienci otrzymują usługę dopasowaną do ich oczekiwań, ale na najwyższym możliwym poziomie. Do szkolenia absolutnie początkujących wystarczy PI, bardziej zaawansowanych MI, a I może i powinien potrafić szkolić i pomóc wszystkim zainteresowanym niezależnie od umiejętności klienta. W dużych szkołach p. Krysia z recepcji, tworząc grafik nie powinna mieć dylematu po krótkim wywiadzie jakiej osobie przydzielić klienta. Przecież nie musi znać wszystkich instruktorów, nawet nie musi wiedzieć jak jeżdżą, powinien jej wystarczyć stopień Sitn danego instruktora. No przecież mogę przyjść ja i zapytać, bo był opad, że chciałbym pojeździ przytrasowo z jakimś instruktorem. Pani Krysia przecież nie będzie obdzwaniać szefa i pytać, któren zacz to potrafi. Patrzy na listę z instruktorami i na pacjenta i decyduje. Jeśli ma obawy, to wybiera Instruktora, a ten musi to potrafić i to na wysokim poziomie. Jeśli klient jest niewyględny to może zaryzykować MI, bo de facto już powinie sobie nieźle radzić w tym temacie. Jeśli chodzi o starszych instruktorów, to była "abolicja" i można było sobie przepisać uprawnienia. Nie wiem jak to dokładnie wyglądało, moim zdaniem powinien być jakiś kurs z testem i kwalifikować (np. na unifikacjach), tych spełniających wymagania i nadawać już nowe uprawnienia, ale musi być twarda ręka, czyli, tym którzy odstają i tych wymagań nie spełniają, albo nadanie niższego "nowego" stopnia - czyli MI, co oczywiście daje możliwość po doszkoleniu się nabycie pełnego I, albo zachowują stopień Sitn/PZN dożywotnio, ale bez możliwości międzynarodowej certyfikacji. Oczywiście na to trzeba czasu. Przypomnę tylko, spotkanie ze starszymi instruktorami, jak byłem z Marasem w Kozińcu. Początkow myśleliśmy, że to jakieś zgrupowanie zapalonych narciarzy połączone z nauka jazdy na nartach. Prowadziła unifikację Kasia Pic, świetna instruktorka a także zawodniczka. Z 90% z nich miało narty SL. Te wszystkie ćwiczenia, czy tam ewolucje z technik nowoczesnych to był dramat, na szczęście potem były techniki klasyczne i okazało się, że wszyscy potrafią jeździć i to dobrze. To pewnie Instruktorzy, jaki jest w PL wielu, nie umniejszając ich wiedzy, doświadczenia etc. nie mając do czynienia ze sportową odmianą jazdy, po prostu nie nauczyli się korzystać z geometrii nart, bo jej kiedyś nie było. A jeśli tak, to wykorzystując ją w minimalnym stopniu. Narciarstwo i sposób jazdy na przestrzeni lat się zmieniło, jedynie osoby, startujące w zawodach, siłą rzeczy musiały nabyć tą umiejętność, bez której zostałyby tylko tłem na wszelkich imprezach sportowych. Może Sitn upora się jeszcze z unifikacjami, bo to jest potrzebne, choćby w celach towarzyskich, jednak ja uważam, że powinno być to wliczone w cenę składki członkowskiej, tak aby każdy z Instruktorów miał prawo do bezpłatnego szkolenia w jakimś okresie czasowym. I tak pozostają koszty pobytu, wyżywienia i karnetów po stronie zainteresowanego. pozdro
-
Janek, a ten Magic Pass to nie jest na Białkę? To na pewno Szwajcaria, może ta Bałtowska? Nie wiem gdzie Ty jeździsz. Treningi zawodników w każdym alpejskim ośrodku to norma. Odbywają się codziennie i codziennie zamykają jakąś trasę. Materiału na instruktorów mają po kokardę. Nie ma powodu, aby łapać przypadkowych ludzi. U nas wprost przeciwnie, klubów mało a narciarzy do szkolenia w chuj. pozdro
-
Wziąłem bo chciałem i mogłem😀. Na studiach do dużo rzeczy miałem poukładane. A szczęścia więcej niż rozumu. Jakoś się szczęśliwie składało wszystko. Na dziekance mieszkałem w akademiku, bo miałem 3 pokoje (raczej 3 miejsca noclegowe w różnych pokojach). Taki żem był sprytny. W tym 1 dwójkę małżeńską (tu cały pokój). Żyć nie umierać. pozdro
- 536 odpowiedzi
-
- 1
-
-
- samochody
- motoryzacja
-
(i 1 więcej)
Oznaczone tagami:
-
Ja na szczęście chodziłem do technikum i to porządnego😉. Wiesz będąc na wydziale wiertnictwa naftowego to paliwa nigdy nie brakowało, a akademik dzieliśmy z wydziałem ceramicznym - to szkło też zawsze było😀. Kurwa było zajebiście. Mieszkałem w pok. 1111 w Olimpie (albo na jak kto woli), a obok był akademik WSP, nomen omen Babilon😀. Oba 15-sto piętrowe. Teraz oczami wyobraźni, z 1000 bogów na Olimpie kontra 1000 łań w Babilonie. Od 16.00 zaczynały się akcje dywersyjne, a 20.00 to już była wojna. Nad ranem ciała poległych leżały wszędzie splecione w śmiertelnym uścisku. pozdr ps. Tak było zajebiście, że wziąłem sobie rok dziekanki po 3 roku.
- 536 odpowiedzi
-
- 4
-
-
-
- samochody
- motoryzacja
-
(i 1 więcej)
Oznaczone tagami:
-
Cze Program się zmienia, bo takie są potrzeby. Z jednej strony po wyroku ETS (a Polska była jedną ze stron skarżących) i dopuszczeniu niealpejskich instruktorów do pracy w Alpach, wypracowano kompromis - SiTN jest gwarantem wyszkolenia instruktorów, a szkolenie i umiejętności nie mogą odbiegać od stosowanych w krajach alpejskich. Ale SiTN także dostarcza kadry na rodzime stoki i tacy specjaliści w owej „Wieżycy” wspomnianej przez Tomka są niepotrzebni. SiTN także narzucił dość rygorystyczne wymogi odnośnie personelu w LSN. Dlatego też po części Adaś zdecydował się na legalizację swoich umiejętności. Z tego co widzę to do MI jest tylko szkolenie, a co na nim jest, to nie wiem. W krajach alpejskich nie ma problemu z jazdą sportową, bo to sporty narodowe i tam każdy wywodzi się z lokalnego klubu. U nas jest inaczej. A na czym jeżdżą wyznaczający? Na SL - slalomówki, na GS - GS-y. Ale to świetni narciarze o wysokich umiejętnościach jazdy sportowej. Syna egzamin organizowała STRAMA z Zakopca. Na SL 10 pkt zdobył tylko kolega z klubu syna, ale on jeździ regularnie w PPolski. W Liderze zwykle czas wyznacza Kasia Pic, wicemistrzyni PL instruktorek. No kurwa dziady nie jeżdżą😀. A to co pisał Edwin o chłopakach typu Gajowy i inni. Trzeba było robić papiery instruktorskie, póki było łatwo, czyt. Relatywnie tanio. Bez problemu by je zdobyli. Teraz pewnie też, ale jest trudno, czyt. drogo. pozdro
-
Mario, dla Ciebie, nie chcem ale muszem. Zuba, no też zszedł na psy. Za dużo zioła palił, my mailiśmy spirytus i jesteśmy normalni😀. Na studiach był spoko, a „son of the blue sky” w jego wykonaniu był zajebisty.
- 536 odpowiedzi
-
- 1
-
-
- samochody
- motoryzacja
-
(i 1 więcej)
Oznaczone tagami:
-
W coverze nie chodzi o to aby zbliżyć się do oryginału, ale zrobić to po swojemu. Mnie się podoba ten bit, wam nie musi. Dziewczyna z video ma ładny głos i tyle mogę powiedzieć. Poniżej Justyna i Buenos. Moim zdaniem cover lepszy niż oryginał. Znam Justynę, w latach 92-93 bywała u nas na baletach w akademiku, jak śpiewała w krakowskich klubach studenckich. Jak sobie przypomnę imprezy na piętrze i jej głos to mi ciary po plecach przechodzą. Mieszkał w naszym składzie Zuba, muzyk także obdarzony niezłym głosem, on nas poznał z Justyną. Byłem przykładnym studentem😉 i jak na studenta się zachowywałem. Znałem i morze wódki wypiłem z Kukizem, ale od kiedy się zeszmacił, już z nim nie piję, a nawet go nie znam😀. Justyna i epilog, to majstersztyk. Ja tego na żywo nie słyszałem, ale już wtedy jazzowała i miała takie wstawki że głowa mała. Niezwykły aparat głosowy.
- 536 odpowiedzi
-
- 4
-
-
-
- samochody
- motoryzacja
-
(i 1 więcej)
Oznaczone tagami:
-
Starzejemy się😉? pozdro
- 536 odpowiedzi
-
- samochody
- motoryzacja
-
(i 1 więcej)
Oznaczone tagami:
-
A co Wy na to? Dla mnie bomba. Pozdro.
- 536 odpowiedzi
-
- 1
-
-
- samochody
- motoryzacja
-
(i 1 więcej)
Oznaczone tagami:
-
Super, że są osoby z pasją. Narty może przyzwoite, ciekawa szata a i być może dobre, czy wręcz niezłe. Ale Kastle wskrzesiły markę i ma się chyba nieźle. Na wysoką cenę trzeba zapracować. Była kiedyś debata na temat titanalu i Tadek Star naczelny grzebacz SF, wygrzebał tajemny skład i wyszło że jest śladowa domieszka liczona w … tysięcznych %. Jest tylko i wyłącznie nazwa handlowa stopu aluminium która marketingowo jest … udana. pozdro
-
Marcin, a jak sprzedaż tych nart w PL? Ja osobiście nigdy ich na stoku nie widziałem. Warto nie kruszyć kopii z Jurkiem, wręcz się spotkać i pogadać. Ma sporą wiedzę i być może Alu płyty to ślepy zaułek. Btw, titanal to nazwa handlowa stopu aluminium, a z tytanem to ma tyle wspólnego co ja z dzierganiem na drutach. Nie warto powtarzać nieprawdziwych informacji. pozdro
-
Tomek, wszystkich nie jesteś w stanie uratować, ale jeśli chociaż trochę zrobisz coś w tym kierunku, to już jest coś. pozdro
-
Wpływ płyty na zachowanie się narty na trasie.
Marcos73 odpowiedział DYNAMICskiPolska → na temat → Sprzęt narciarski
Jurek, jesteś kozak, serio. Szacun wielki. pozdro -
Wpływ płyty na zachowanie się narty na trasie.
Marcos73 odpowiedział DYNAMICskiPolska → na temat → Sprzęt narciarski
Jeden wybitny 🙂 pozdro -
Słuchaj, to się teraz tak zmienia, że gdyby nie Ty, to bym o tym nie miał pojęcia. Wcześniej - czyli w zeszłym sezonie, było tak. Regionalny test sprawności - czyli GS (zawody regionalne wcześniej), który Cię dopuszczał do kursów P1 i P2 oraz egzaminu regionalnego. Teraz nie ma RTS, a była to furtka dla zawodników, którzy chcieli zostać instruktorami. Ale musieli jeździć dobrze, bo trzeba było mieć co najmniej 9 punktów, aby zaliczyć. Demonstrator szkolny, lub po KK tylko 6 pkt. Maks (syn) zjechał na 9,5 pkt RTS. Wcale nie musiał, bo miał stopień demonstratora szkolnego. Ale chciał. Nota bene, to miał przygody po drodze, bo to było przed wigilia na Litwince i zamiast rano to zrobili popołudniu, bo warun był nie bardzo. Ja miałem wigilię w firmie, więc pojechał z Żoną. Na miejscu się okazało, że będąc wcześniej na lodowcu zabrał nie swoje narty 🙂 cymbał. Nie były problemem narty, tylko wiązania, które trzeba było przekręcić, a tam wszystko było zamknięte, bo to jeszcze nie sezon, a wiązania dojebane do płyty i nie ma czym odkręcić. Ale se jakoś poradzili. Natomiast na Egzaminie Regionalnym był SL, bez GS. Czy teraz już nie ma SL, tylko jest GS? Tak wyczytałem z Twojego posta. Były tam jakieś zwady a'propos SL - że niby po co i dlaczego, komu to potrzebne. Czyżby się zmieniło cos w tej materii? Czas który musisz uzyskać, a raczej punkty za ten czas jest ustalany przed zawodami. Otóż egzaminatorzy, nie wiem co ile startują w zawodach instruktorów i tam otrzymują współczynnik do obliczania czasu dla egzaminowanych. I tak bardzo dobrze jeżdżący egzaminatorzy maja wysoki współczynnik i czas jaki wyznaczy na egzaminie jest przez ten współczynnik mnożony, to jest czas na 10 pkt. Wg jakiegoś tam wzoru, każdy słabszy czas w jakichś przedziałach daje jakąś ilość punktów. Żeby nie było, wyznaczający, mimo iż to są krótkie trasy (musza mieć określoną ilość bramek i tyczek, oraz określoną czasowo długość) to bardzo dobrzy narciarze. Zwykle jest ich paru i jakoś tam wybierają różne limity czasowe dla chłopaków i dziewczyn. Jak ktoś ma słabszy współczynnik, oczywiście czas się skraca dla egzaminowanych. Rada, jechać na zawody, gdzie wyznaczający to bardzo dobry zawodnik. Bo z reguły na zawodach instruktorów ciśnie, a na egzaminie raczej pojedzie słabiej, a współczynnik ma wysoki, co daje większe szanse na uzyskanie większej ilości punktów (egzaminowany ciśnie na maksa). Na egzamin z GS mogą być przydługie SL, bo zwykle to się odbywa na małych górkach i aby jechać szybko na rasowych GS-ach, czy nawet sklepowych, przy podkręconych bramkach, to już trzeba umieć. Ja raczej wybrałbym przydługie SL czy hybrydy, niż długie AM, czy GS-y. Na tą okoliczność. Aby dojść do stopnia Instruktorskiego i tak trzeba potrafić jeździć SL i GS, bo tam jest to obowiązkowe. pozdro
-
Jak myślisz kto tak śmieci na SF - roboty 🙂, zwane boty. pozdro
-
Pozdrawiam z roboty 😉
-
Musiałem jakoś z tego wybrnąć - z twarzą 😉 pozdro.
