Skocz do zawartości

faf500

Members
  • Liczba zawartości

    773
  • Rejestracja

  • Ostatnia wizyta

Zawartość dodana przez faf500

  1. Vialattea jest kiepska pod względem komunikacji pomiędzy skrajnymi rejonami. Szczególnie irytujące jest "przebijanie" się przez Cesanę. Dziś jednej grupce od nas udało się nie zdążyć wyjechać na Monte Fraiteve, ale mieli o tyle szczęścia, że cała grupa autokarem jechała przez Cesanę. Zanim podejmiesz decyzję o wyjeździe, upewnij się, że już jest śnieg A tymczasem... Dzień 25 - Montgenévre (FR) Bonne Journée et Bon Ski Ponownie francuska strona. Tym razem w całodniowym wymiarze, gdyż autokar z biura podróży zawiózł nas na miejsce. Jest okazja by bezstresowo pojeździć, bez spoglądania na zegarek. Montgenevre nie jest bardzo rozległe, więc spokojnie można objechać całą okolicę. Na początek sektor Chalvet - w nocy znów delikatnie poprószyło, więc na ubitym śniegu jest cieniutka warstwa świeżego. Na pierwszy ogień idzie czarna trasa przy orczyku 3 Fourneous. Muszę przyznać, że warunki z rana są tu wyborne Później robi się już cieplej niż dzień wcześniej i śnieg mięknie na nasłonecznionych stokach, trzeba więc się przenieść na drugą stronę, gdzie jeżdżę już prawie do końca. Montgenevre to zarówno miejscowość, jak i nazwa przełęczy. Tu z pełnej okazałości (W tle masyw z innym znanym ośrodkiem narciarskim: Serre Chevalier): Przy orczyku... obsłudze zazwyczaj musi się nudzić, bo co rusz można się natknąć na różne malunki
  2. Wytykać błędy na podstawie filmiku, to łatwizna, a co jeśli dysponuje się jedynie poszlakami? Co można powiedzieć dobrego, a co złego, o jeździe, na takiej podstawie? (stok ok 60% nachylenia, nawierzchnia idealna)
  3. Kwiecień to będzie już dawno po sezonie Poza tym, ta kamerka jest dość tendencyjna, bo pokazuje miejsce gdzie łączy się mnóstwo tras. Te kilkaset metrów po prostu trzeba uważnie przejechać, a wyżej/niżej jest znacznie spokojniej.
  4. Dzień 24 - Vialattea (IT/FR) Francja elegancja W Italii jest słońce (chyba, że akurat pada deszcz), we Francji jest śnieg. Plan na kolejny dzień, to przedostać się do Montgenevre, gdzie jak wszyscy zeznawali są znacznie lepsze warunki śniegowe. Początek dnia standardowy: skibus spod drzwi o 8.35, start wyciągu "Sportinia" 8.50-8.55 (teoretycznie otwierają o 9) i kierunek Monte Fraiteve. W nocy temperatura nieco spadła, w wyższych partiach trochę przyprószyło. Warunków to za bardzo nie poprawiło... ba, w dolnych partiach jeszcze gorszy beton, ale przynajmniej trochę ładniej jest. Potem chwila oczekiwania na otwarcie krzesła na Monte Fraiteve, wyjazd na górę - tam znów mocny wiatr, wreszcie tradycyjny zjazd na sam dół Sansicario olimpijską trasą. Żeby dostać się na francuską stronę trzeba następnie przejechać kilkoma wolnymi wyciągami. Zajmuje to kupę czasu. Im bliżej Montgenevre, tym ładniej - tu wyraźnie było więcej śniegu, a mniej deszczu. Na miejscu wszystko wygląda tak, jak powinno wyglądać w środku zimy. Montgenevre, to raczej niewielki ośrodek, ale bardzo przyjemny. Miałem przeczucie, że mi się tam spodoba i nie pomyliłem się. Ciekawie poprowadzone, urozmaicone trasy, ładne widoki itp. Podzielony jest na dwie części: Chalvet - południowa strona, otwarte tereny oraz główna część ośrodka - północne zalesione stoki opadające spod Rocher d'Aigle. Na południowych stokach dość miękko, bo słońce operuje, ale bez tragedii. Na północnych bardzo ok. Miałem raptem niecałe 4h, do ostatecznej godziny, kiedy trzeba rozpocząć powrót, ale udało się zjeździć większość okolicy. Ze szczytu Chalvet ładny widok na pobliskie miasto Briancon. Za największą atrakcję okolicy uważana jest Rocher d'Aigle (skała orłów). Prowadzi tam dość długi i wolny wyciąg, ale widokowo faktycznie nie ma się co przyczepić Na koniec jeszcze pojeździłem w sektorze Gondrans - tam dość łagodne spoki, udało się też nawet zaliczyć mały off-pist. Powrót z Montgenevre na Mont Fraiteve, to jakieś 1,5h bujania się wyciągami i krótkimi odcinkami zjazdów. W sytuacji, gdy się wraca "na styk", może być dość nerwowo...
  5. Dzień 23 - Vialattea (IT) Był sobie śnieg... Długo nie trzeba było czekać, by przekonać się, co zrobi upał z częścią tras. Już drugiego dnia zamknięto łącznik Sauze d'Oulx -> Sestriere/Sansicario. Coś mówiłem na temat pozostawienia kluczowej trasy bez sztucznego naśnieżania? Przedpołudnie tym razem jeżdżone w Sauze. Tutejsze główne trasy w miarę trzymają poziom, warunki są dobre. Na bocznych trasach trzeba bardziej uważać na kolorowe niespodzianki. Bardzo solidna trasa jest po lewej stronie ośrodka, przy orczyku. Z biegiem dnia robi się coraz tłoczniej w rejonie Sportinii, w centrum ośrodka. Z kolei na trasach po prawej stronie dość luźno, choć na dole mocno betonowo. Czas więc ruszyć się gdzieś dalej - jak pisałem, łącznik z Sestriere zamknięty i trzeba zjeżdżać krzesłem. Ja pojechałem trasą - dało się przejechać, choć trzeba bardzo uważać... Na Monte Fraiteve nowina: Sestriere zamknięte z powodu wiatru, zostaje więc jazda w Sansicario po olimpijskiej trasie. Pogoda robi się coraz gorsza, zaczyna padać deszcz... czyli czego nie stopiło słońce, to spłucze woda... Poniżej dół Sansicario, jeszcze dzień wcześniej była tu normalnie naśnieżona trasa... Potem było jeszcze gorzej, deszcz się nasilił, jedynie na samej górze padał mokry śnieg. Opady trwały prawie całą noc, w Sauze (na 1500m) wyłącznie deszcz.
  6. Nie kombinuj, tylko jeździj Najpóźniej zdarzyło mi się być na początku kwietnia i tłoku nie było. Od 17 to powinien być luz wszędzie. Poza tym, to generalna zasada jest taka, że najwięcej ludzi jest zawsze w centrum miejscowości (nie tylko w VT). Jak pojedziesz gdzieś na bok, to znajdziesz spokojne stoki, nawet w lutym...
  7. Ano... a przynajmniej ci z północnych Alp. A mi się zebrało w tym sezonie na eksperymenty...   Dość powiedzieć, że jeszcze pod koniec stycznia w ogóle nie było połączenia pomiędzy miejscowościami, trasa olimpijska w Sansicario zamknięta... no jak dla mnie kwas jak cholera... Mam taką teorię, że we Włoszech to tak wygląda: są ośrodki nisko położone i mało śnieżne, np. Dolomity, Val di Sole - tam są przyzwyczajeni do małej ilości śniegu i po prostu naśnieżają trasy. Są też ośrodki wyżej położone, gdzie teoretycznie śniegu nie powinno brakować. Wystarczy jednak, że się trafi kiepska zima, a oni nieprzygotowani na to, więc leżą i kwiczą... Nie wiem, może to jednak taka tegoroczna anomalia i zwykle odbiór regionu narciarskiego jest zupełnie inny. Pewnie przy pełni zimy, trasy zachwycają. Niemniej po dzisiejszym dniu bym powiedział: "dołóż 20km i jedź do Serre Chevalier".
  8. Dzień 22 - Vialattea (IT) Italiańska żarówa No to jedziem... Vialattea, jeden z największych włoskich regionów narciarskich, położony w Piemoncie, niedaleko Turynu. To na tutejszych stokach rozgrywano zawody podczas ostatnich europejskich igrzysk olimpijskich. Składa się z kilku połączonych ośrodków narciarskich: Sestriere (najbardziej znane), Sauze d'Oulx, Sansicario, Cesana oraz Claviere. Całość dopełnia położone po francuskiej stronie Montgenevre. Ja mieszkam w Sauze d'Oulx, miasteczku położonym na ok. 1500mnpm. Nie jest to stacja narciarska typu francuskiego, co oznacza, że do wyciągów trzeba się nieco nachodzić. O tyle dobrze, że tuż pod oknem (kwatera na parterze) jest przystanek skibusa, który dojeżdża do głównego krzesła w miejscowości. Tras dość dużo, ale... nie ma co owijać w bawełnę, warunki są fatalne :/ Na części tras jest całkiem nieźle, na części "kolorowo", a 2/3 całości jest zamknięta. Witamy w najgorszym śniegowo ośrodku alpejskim. Do tego dziś upał, siejący spustoszenie na części tras. Pojeździłem dziś po większości włoskiej części regionu. Na początek: na miejscu w Sauze d'Oulx, rano dobre warunki w górnych partiach, w dolnych strasznie betonowo. Potem przez Sansicario, w stronę Montgenevre. Im bliżej Francji, tym śniegu było więcej... przypadek? nie sądzę Niestety na Montgenevre mam limitowany wstęp, więc dziś jeszcze tam nie zawitałem. Poniżej widoki z Claviere - miejscowości sąsiadującej z Francją - śniegu całkiem sporo i warunki całkiem całkiem. Żeby tu się dostać trzeba jednak sporo się najeździć wyciągami, w większości starymi i wolnymi. Powrót z Claviere do Cesany też nie zachwyca: można zjechać wyciągiem, lub patologicznie płaską nartostradą. Bardzo dużo czasu to zajmuje. Jak rzekłem wyciągi stare, w zasadzie cała okolica jest bardzo niedoinwestowana. Dawno nie było żadnej modernizacji, niektóre wyciągi już trzeba demontować, takie są stare... Podczas powrotu śniegu wyraźnie coraz mniej... Oto jak wygląda najwyżej położony (Monte Fraiteve, 2700m), dostępny obecnie rejon... Potem jeszcze zjazd gondolą do Sestriere (trasa zamknięta). Tam dzikie tłumy - ferie + jeden z najpopularniejszych włoskich ośrodków robi swoje. Raczej trzeba omijać szerokim łukiem. Warunki na otwartych trasach dobre. Powrót do Sauze d'Oulx coraz bardziej problematyczny, mnóstwo przetarć. Chyba tylko wybitny "geniusz" mógł wymyślić połączenie między głównymi ośrodkami, południowo-zachodnim stokiem, bez sztucznego naśnieżania... Po dzisiejszym upale, nie wiadomo czy będzie jutro co zbierać. Brawo... well done... ciekawe czy za rok przyjadą tu jeszcze jacyś Anglicy (których zawsze pełno) po tegorocznych cyrkach... Okolica na skraju Sauze d'Oulx Niżej i bliżej centrum już lepiej Na koniec dnia jeszcze pojeżdżone w ciapie, przy samej miejscowości, skibus i sjesta... A plan na jutro... wykluje się...
  9. Ano, faktycznie nie było widać zdjęć, które były dodane na tamtym forum jako załączniki. Tak, że dziękować. To wrażenie jak się wjedzie na Col de Rosael od strony Orelle jest faktycznie niesamowite. Zwłaszcza, że dla większości jest to "pierwszy raz" w 3V po wczęsniejszej kilkudniowej jeździe w fajnych, ale jednak budżetowych ośrodkach narciarskich. Osobiście rozpoczynałem przygodę od "pełnego", grudniowego VT (mimo koszmarnej pogody wiedziałem, że to jest to), ale widziałem mordki kilku osób, które w ten sposób się tam znalazły i wiedziałem i widziałem, że szczęki wszystkim opadały z wrażenia. Tak na marginesie, to bardzo sobie cenię fakt, że tutaj nie wylatują linki do było nie było, konkurencji w internecie. W odróżnieniu od takiego innego popularnego forum...
  10. I znowu miałem myślenice... Tym razem jednak takie w cudzysłowiu. Nie byłem w ulubionej podkrakowskiej miejscówce (choć pilnie śledzę rozwój sytuacji). Mój dylemat był zasługą sprawnej jazdy kierowców autokaru. Otóż wylądowaliśmy przed godziną trzynastą w pewnej, dość sympatycznej miejscowości z ciasnymi brukowanymi uliczkami, gdzie króluje makaroński dialekt ze sporym dodatkiem anglicyzmów. Sauze d'Oulx - bo taka jest nazwa tej miejscowości, nie jest może najbardziej rozpoznawalna w kręgach narciarskich, za to sąsiedzi... i owszem. W związku z szybkim przyjazdem na miejsce, wpadł mi do głowy szalono-partyzancki pomysł przedpremierowego nartowania już dziś (oficjalny pierwszy dzień jutro). Te 3 godzinki na stoku, podczas gdy trwa wymiana turnusów i przy wyciągach kompletne pustki, były bardzo kuszące, niestety storpedowały ten pomysł względy logistyczne... a konkretnie konieczność zjawienia się o 15 po odbiór kluczy do pokoju.... Szkoda, ale co się odwlecze... Z dobrych wiadomości: 1) jest wifi 2) jest działające wifi. Przynajmniej nie spędzę połowy tygodnia po powrocie, na czytanie zaległych postów i ogarnianie zdjęć, relacji, itd... Ze złych... brak pieca/mikrofali, grrr! Kto poznał moje zwyczaje żywieniowe na wyjazdach, ten wie... cdn.
  11. Czas chyba na po-weekendową aktualizację, dla wiernych czytaczy... Dzień 20 - Koninki (PL) W końcu na zimowo Po ostatnich opadach bardzo ładnie się zabieliło w Gorcach, na kamerkach widać było grube czapy świeżego śniegu. Pierwsze przejazdy z rana: RE-WE-LA-CJA! Sztruksik z naturalnego śniegu, chyba najlepszy w tym sezonie, jak do tej pory. Z biegiem dnia, zrobiło się większe rodeo, w końcu dość miękki śnieg. Na dole już dość ciepło i śnieg zaczął "puszczać". Ogólnie dzień na plus. Dzień 21 - Myślenice (PL) El Classico Co tu jeszcze można dodać... piękna pogoda, niezłe warunki. W nocy trochę przymroziło i zrobiło się betonowo, ale w miarę niezła przyczepność. Do wczesnego popołudnia wyjątkowo równo na 2/3 długości stoku, można było poszaleć. Na dole już gorzej: stok wyraźnie zmęczony, co gorsza - powyłaziło sporo kamerdolców (tak, kamerdolców - wolę to określenie, niż eufemistyczne "minerały"), a śnieg niepokojąco zmienił barwę. Pozostaje nadzieja, że wkrótce wrócą przynajmniej nocne przymrozki i trochę dośnieżą te newralgiczne fragmenty. Cały czas działa też druga trasa - tam śniegu jakby wyprodukowane mniej, ale trasa schowana w lesie, słońce przez cały dzień tam nie dociera, więc powinna jeszcze chwile wytrzymać to ocieplenie.
  12. Tak, wschodniej. Inaczej zresztą się nie da, po zejściu z krzesełka kierujesz się w prawo. Grań masz wtedy po prawej stronie, a żeby ją pokonać musiałbyś się wspinać po skałach, o ile pamiętam.   W dół tego wyciągu chyba nic poza trasą się nie wymyśli, bo blokują skały. Dodatkowo, zostało jeszcze trochę lodowca, więc dochodzi ryzyko szczelin.   W zasadzie w linii gondoli, zaraz po opadach może być dobra zabawa. Dojeżdża się do trasy Lauzes, do Tete Ronde już nie, bo między nimi jest boczna grań.   Ta trasa, to bardziej płaska dojazdówka, na prawo od niej (jadąc w dół) teren się wznosi. Za to można pokombinować jeszcze z jazdą z krzesła Glacier - wysiadając z niego, nie jechać w prawo jak prowadzi trasa, tylko w lewo. Na mapce wydaje się to krótszym odcinkiem niż jest w rzeczywistości. Inną opcją, którą jeszcze kojarzę, jest jazda po przeciwnej stronie wyciągu Moraine (lewa strona na mapce). Trzeba poobserwować teren z wyciągu, bo w którymś miejscu jest odbicie, po podejściu kilkunastu metrów wjeżdża się w zasłonięty teren, gdzie rzadziej zaglądają przytrasowcy. Stok jest łagodny, na poziomie francuskiej niebieskiej trasy. Nie wspomniałem również o terenie pod wyciągiem Portette - linie są dość oczywiste i zaraz po opadach szybko rozjeżdżane.
  13. Przede wszystkim nie miej wielkich oczekiwań. Najdalej po 2 dniach od opadów większość terenu jest już rozjeżdżona, więc musisz liczyć, że coś popada, ale też i nie za dużo, żeby zagrożenie lawinowe nie skoczyło do góry i nie pozamykali wyciągów. No i przy okazji, żeby potem wyszło słońce, żeby było widać gdzie się jedzie W styczniu na wyjeździe mieliśmy dużo opadów, to i kilka fajnych, relatywnie bezpiecznych miejscówek się objawiło. Nie wiem kiedy jedziesz i czy planujesz samo VT, czy całość, ale... przykładowo: stok wzdłuż wyciągu Plan des Mains - to po stronie Meribel, raczej krótki - 300m przewyższenia, miałem super zabawę ostatnio tam. Dość rozległe i łagodne pola są w okolicy wyciągu St. Martin Express. Jeśli popada, to można tam zahaczyć. No i mój prywatny hit ze styczniowego wyjazdu: trasa (!) Dame Blanche z Pointe de La Masse - z tym, że to już był czysty fuks, że akurat trafiłem w odpowiednim momencie na nią, zanim zdążyli rozjeździć puch. Natomiast bardziej w temacie tego, co pytasz, czyli VT, to jest kilka ciekawych miejsc, za którymi możesz poszperać (są mapki i filmiki w necie). 1. Najbardziej klasyczne miejscowe off-piste: Vallon du Lou. Nie jechałem tamtędy, ale na filmikach wyglądało całkiem przyjemnie. Start z Cime Caron. 2. Trasa/dolina Lory'ego. To można zacząć z zasadniczo dwóch miejsc. Można wyjechać wyciągiem Col i następnie iść na wprost trawersem (20-30 minut, widoczna wydeptana ścieżka) na przełęcz Col Pierre Lory. Stamtąd zjazd aż na Plan Bouchet - ok 800m przewyższenia. Jechałem tamtędy kiedyś - świeżego śniegu nie było, raczej wiosenny firn... było wielkie WOW Na zdjęciach widoczny trawers i początek zjazdu z przełęczy. Druga opcja rozpoczęcia, to wyjechać na samą górę wyciągiem Bouchet i stamtąd jechać do kotła. Zjeżdżając z wyciągu kierujesz się właściwie prosto/lekko w lewo (a właściwie, to najpierw w prawo, bo musisz ominąć siatkę z napisami "Danger d'Avalanches", która zawsze tam wisi). Jest to kawał zjazdu, będzie z 900m przewyższenia, początek dość stromy i rzeczone siatki raczej nie bez powodu tam wiszą... musisz więc sam zadecydować, czy warto się tam pchać. Po pokonaniu ścianki łączysz się ze stokiem opadającym z przełęczy (pkt. 1) i dalej jest łagodny zjazd doliną. Minusem jest to, że od tego sezonu poprowadzona została doliną trasa (Piste du Lory), startująca z Funitel Thorens. Nie jest to już więc taka bezludna dolina jak kiedyś. Na zdjęciu właśnie ta ścianka: 3. Na jednym z filmików widziałem przejazd interesującym terenem, zaczynając od górnej stacji wyciągu Buchet i kierując się w skrajne prawo mapki. Osobiście jechałem wzdłuż tegoż wyciągu, całkiem spoko teren. Inne, co mi jeszcze przychodzi do głowy, to okolice trasy Combe de Rosael - też dość szerokie pola śnieżne.
  14. No... nie najgorsze to pocieszenie Ja zwykle poza takimi "pocieszeniowymi" wyjazdami, najczęściej jeździłem na Słowację. W tym roku zmieniłem taktykę. Byłem na start sezonu na Chopoku, w ostatni weekend na Kubińskiej Holi i już wystarczy... bo warunki niespecjalne, a wstawanie w środku nocy, żeby zdążyć na autobus 6-6.30 z centrum Krakowa, zaczyna być mocno zniechęcające :> Więc albo wyjazd całkiem daleko, albo krótki kilkugodzinny wypad w obrębie godziny dojazdu autem. A że Myślenice są bezstresowe (wygodny dojazd, parking itp.) i dobrze naśnieżone w tym sezonie, to i tam najczęściej bywam. Oczywiście nie bez znaczenia jest fakt, że akceptują tam różne programy zniżkowe (multisport, ok system itp.), więc przy okazji jest dla mnie całkiem tanio Ale najbliższy weekend będzie jednym z ostatnich, bo za tydzień wyjazd "całkiem daleko", potem Czarny Groń, a potem znów "pocieszenie". Wygląda na to, że na zlocie będziemy mieszkać w jednym domku
  15. Dzień 19 - Myślenice (PL) Nartowanie na drugą zmianę vol.2 Odkąd wczoraj zaczęło sypać, to mnie zaczęło nosić No więc po prostu musiałem... rano o dziwo dość łatwo było się zebrać do pracy o znacznie wcześniejszej porze niż zwykle. Powrót w korku do domu (to akurat standard), papu, w dyliżans i w drogę. Na stoku raptem kilkanaście osób. Świetny śnieg, najlepszy w tym sezonie. Na oko, to spadło 10-15cm świeżego i mimo, że ciut rozjeżdżone, to wreszcie jest prawdziwy śnieg, a nie armatkowy badziew
  16. Sorry za OT, ale w innej kolejności te cyfry też byłyby nie bardzo... góry już ni ma, zabrali...
  17. Dzień 17 - Kubińska Hola (SK) Ludziów jak mrówków... ...czyli witamy w wysokim sezonie. Skusiłem się dla odmiany na wyjazd na Słowację ze znanym krakowskim biurem na A. Dość tanio, bo cena za całodniowy karnet 14e (normalnie w kasie bodajże 26e, choć chyba cały czas są dostępne także różne "grupony"). Warunki "takie se", trasy wąsko naśnieżone, no ale zima, jaka jest, każdy widzi. Ludzi dużo, więc na wąskich trasach jeździ się mało komfortowo. Bez kolejek na wyciągach, najwyżej kilka minut. Z początku dnia tradycyjnie mgła - tam trafić w słoneczną pogodę, to duża sztuka, chyba większa niż trafienie na dobry śnieg na Chopoku Po południu się przejaśnia, można wreszcie podziwiać widoki, a jest co oglądać! Jedne Tatry, drugie Tatry, jedna Fatra, druga Fatra i Wielki Chocz na samym środku. Dzień 18 - Koninki (PL) Cisza, spokój i wyciąg dla koneserów. Dziś (w niedzielę) kompletna odmiana. Tym razem poranny wypad do stacji, gdzie czas się zatrzymał dawno temu Wyjazd z lekką obawą, bo zapowiadany silny wiatr w regionie. Już kilka kilometrów od domu widać (tym razem pozytywne) efekty... widać Tatry z przedmieść Krakowa! Z tego miejsca zdarza się to najwyżej kilka razy w roku. Na miejscu okazuje się, że jednak wcale nie wieje. Nie widać też wielkiego ocieplenia, rano temperatura w okolicach zera. Jeszcze tylko skanowanie palca (tak tak, w ten sposób odbieram tam skipassy ) i można jechać na górę. Na trasie rano pusto, wykorzystuję więc sytuacją do zrobienia tendencyjnych zdjęć Warunki całkiem, całkiem. Z biegiem dnia, wraz z przybywaniem narciarzy (bez kolejek do starego, 1os. krzesła) trochę się pogorszyły, powyłaziło kilka kamerdolców, ale bez tragedii. Było fajnie, znacznie lepiej niż na Kubińskiej, dzień wcześniej. Jeden z ostatnich jednoosobowych wyciągów krzesełkowych w PL.
  18. Eeee... z kolei z moich doświadczeń wynika coś odwrotnego. Na całkiem sporo wyjazdów, raz była sytuacja, że był spieprzony tuner od telewizora. Ponieważ i tak go nie oglądaliśmy, to nie pofatygowaliśmy się by to zgłosić. Potem się krzywili, że tak należało zrobić i takie tam... obyło się bez żadnych uszczerbków na kasie. A w Chatel akurat mieszkaliśmy koło Lac Vonnes. Przyszła pani właścicielka naszego apartamentu i stwierdziła tylko że nigdy jeszcze nie miała tak wysprzątanej kwatery...
  19. faf500

    Narty wyklepane

    Zgadzam się, że średnio-początkujący (a i pewnie nie tylko) różnicy we wrażeniach z jazdy nie odczuje. Ale może się naciąć jak się za chwile okaże, że narta się rozlatuje. Nabyłem tak kiedyś "powypożyczalniany szmelc", narta AM, z natury mięciutka jak kaczuszka, więc wyklepanie nie powinno było mieć wielkiego znaczenia. Krawędzie nawet były, ślizgi zrobione na błysk... niestety podczas użytkowania byle kamyczek i dziura aż do metalu. Po drugim łataniu dałem już sobie spokój. Po niedługim użytkowaniu krawędź wybrzuszona, w końcu pękła. Więc niestety to trochę ryzykowna zabawa w kupowanie używek...
  20. Dzień 16 - Myślenice (PL) I jeszcze jeden i jeszcze raz... Jak tak dalej pójdzie, to dostanę honorowe obywatelstwo Zarabia... przez całe życie tyle razy w tamtej okolicy nie byłem, ile w tym miesiącu! Pierwotnym planem na ten weekend było wyrównanie poziomu snu, dość kulejącego ostatnimi czasy. I to w zasadzie udało się osiągnąć. A przed południem przyszła myśl: "a może jednak na narty?". Ponieważ z pokusami nie należy walczyć ( ), wsiadłem w dyliżans i po półgodzinie byłem w "Espace Kraków". Warunki jak można się spodziewać, zbyt szałowe nie były, tragedii jednak też nie było. Ludzi śladowa ilość (bo przecież jest odwilż, to na pewno się nie da jeździć...), więc nawet dość równo jeszcze było wczesnym popołudniem. Nawet przez dłuższy czas wydawało się, że pierwszy raz tutaj nie będzie "goryliozy", ale jednak nie... jakieś osobniki się w końcu przyplątały Śniegu całkiem sporo, nie wygląda na to, żeby stoki miały zaraz spłynąć. Dziś momentami padało z nieba... i było to koloru białego.
  21. Cóż... to jednak dość niskie górki, zima jest jak jest itd... Mimo wszystko ciesz się, że większość tras otwarta (wnioskuję z mapki live) i połączenia działają. Bo może być gorzej, np. w ośrodku, gdzie były ostatnie alpejskie Igrzyska Olimpijskie, do tej pory nie odpalili połączeń między miejscowościami i kisisz się na kilku trasach. A jest tam znacznie wyżej.
  22. Dzień 13 - Myślenice (PL) Nartowanie na drugą zmianę Źźźźź...zimno! Już dawno tak nie zmarzłem, jak w piątkowy wieczór... Warunki też bez rewelacji - mnóstwo "śliskich" niespodzianek, toteż nie było sensu tego ciągnąć do końca dnia... Widoczków po nocy się za dużo nie "cyknie", więc skorzystam z okazji i przedstawię kolejną, najstarszą część załogi Dzień 14 - Lubomierz/Myślenice (PL) Mini Ski-Safari Dostałem cynk, że w Lubomierzu bardzo starannie przygotowują stok, toteż postanowiłem się tam wybrać i sprawdzić. Okazało się to znakomitym pomysłem. Górka co prawda nieduża, zjazd krótki, ale warunki pogodowo-śniegowe wynagrodziły wszystko. I faktycznie do przygotowania stoku nie można było mieć żadnych zastrzeżeń! Przydałoby się wysłać tam ekipę z Myślenic na korepetycje :> Po lewej stronie wyciągu (patrząc w górę) odbywał się trening na tyczkach. Jak się okazało jednym z walczących był tutejszy bywalec, MarioJ. I z tego miejsca pozdrawiam, fajnie było poznać W drodze powrotnej udało się jeszcze zrobić mały skok w bok i pojeździć godzinkę w Myślenicach. W końcu po kilku latach udało im się "odpalić" drugą trasę. To taki rarytas, że nie mogłem sobie odmówić Z początku trasa prowadzi małą polanką, gdzie znajduje się również krótki wyciąg dla początkujących. Następnie przejeżdża się wąską dojazdówką przez las, by dotrzeć do właściwego stoku. Ten ma już bardzo solidne nachylenie aż do samego dołu. Na koniec przedstawię jeszcze ostatniego członka drużyny, wiecznie grzejącego ławę rezerwowego... w takiej formie nie wróżę rychłego powrotu na boisko Dzień 15 - Myślenice (PL) Ligowa młócka A skoro narracja schodzi na tematy piłkarskie, to... jeszcze tydzień temu była prawdziwa Liga Mistrzów we Francji, teraz została już tylko nasza własna, przaśna, ligowa młócka Na zakończenie weekendu, jeszcze raz Myślenice, tym razem z samego rana. Pogoda zdecydowanie zbrzydła. Przyszła odwilż, mgła i chwilami lekka mżawka. Ludzi dużo, chyba się odkują w Myślenicach po poprzednich kiepskich sezonach. Ale obie trasy otwarte, więc tłoku specjalnego nie było. Goryle trzymały się na szczęście głównej trasy... cdn...
  23. No... to największą patologię okolicy już objeździliście, teraz już będzie tylko lepiej Ja się w pierwszy dzień przebijałem od strony Super Chatel, przez Morgins, Champery, Avoriaz na Lingę. Udać się udało, ale czasu zabrało to w cholerę, szczególnie po szwajcarskiej stronie. Jak będziecie w okolicy Les Crosets, to warto zaliczyć jeszcze słynny Mur de Suisse. Ja nie zaliczyłem... bo nie wiedziałem, że jest słynny
  24. Tadam, tadam... chyba mogę już napisać "+1" Choć tak po prawdzie, to tylko "+0.75", bo ino w weekend będę.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...