Skocz do zawartości

moris

Members
  • Liczba zawartości

    421
  • Rejestracja

  • Ostatnia wizyta

Zawartość dodana przez moris

  1. tylko jak wysoki musiałaby być garaż by zmieścił się pod sufitem wciągnik plus box plus samochód?
  2. cześć. Jakoś tak zarejestrowałem, że celem jest Livigno   Nie zrozumieliśmy się - nie dostaliśmy zgody na wjazd do tunelu jeszcze w Polsce - biuro podało parametry i otrzymało odmowę - jechaliśmy od razu przez Tonale   Samochodem z KRK do Bormio (według Via Michelin) najszybszą trasą jest jednak ta przez tunel.....(1132km, 12 h 43 minut) Najkrótsza (autostradami) jest również przez Austrię (1127 km, 12h 47 minuty)   http://www.viamichelin.pl/ W Isolacci byłem raz, jednak preferuję trochę większe ośrodki... (choć i kiedyś w Borca di Cadore czy Aurozno spędziłem po jednym dniu i było ok, choć było tam rapte,po kilka tras...)     Choć w kwestii średnio rozgarniętego pilota to przeżyłem kiedyś taką sytuację: połowa ludzi z autokaru była w Alpe de Huez, druga (w tym ja) w Serre Chevalierr. W piątek - obfite opady śniegu.... Rano w sobotę czekamy na autokar w Serre. Przyjeżdżą spóźniony o dwie godziny. Pakujemy się. Jedziemy w kierunku Montgenevre - i tam ZONK - Włosi zamknęli przełęcz z Montgenevre do Claviere i dalej na Turyn z powodu zagrożenia lawinowego (od 10 do 18)   I teraz gwóźdź programu - pilot po dojechaniu do zamkniętej grogi poświadcza z brakiem jakiegokolwiek zażenowania - "podejrzewałem, że tak się może stać, ale myślałem, że nam się uda...."n (a w Telewizji podobno podawano od rana, że tak prawdopodobnie będzie... skutek - 7 godzin czekania  aż drogę otworzą..... - patrząc na narciarzy w Montgevevre - tak wrednie staliśmy, że widać było szusujących na pustych sobotnich stokach narciarzy - żeby choć stać w innym miejscu, gdzie nie byłoby widać tras....   A wystarczyło wcześniej podesłać po nas autokar i  pojechać drogą naokoło przez Saint Michel de Maurienne i Tunel de Frejus (około 150km dalej, ale zdecydowanie szybciej. (Podczas innego wyjazdu inny pilot tak właśnie zrobił i nie ryzykował zamkniętej drofi przez Briancon)
  3. dokładnie. Te czarne trasy pod gondolą i wzdłuż krzesełka w kierunku Moeny są naprawdę super nachylone. Zresztą Direttisima w drugą stronę również.... W tym ośrodku chyba tylko zjazd powrotny do Alpe Lusia - niebieska trasa- może wydawać sie mniej wymagahjący, ale jak poleci się z samego szczytu to do dołu jest ponad 6 km nieprzerwanej jazdy - na końcu 3 km szerokiej, łagodnej trasy do długiego skrętu .... i najczęściej pod koniec dnia jest tam już pusto ...bajka
  4. Co by nie pisać, droga przez tunel w Szwajcarii jest najpewniejsza. Od strony włoskiej byłaby to jednak jazda krętymi górskimi grogami (m.inn. przez Tonale) a to pochłonie znacznie więcej czasu i zmęczenia Którędy do tunelu się dojedzie (przez Niemcy czy Austrię ) nie ma większego znaczenia (ja z KRK kiedyś jechałem samochodem przez Słowację/Czechy Wiedeń, Salzburg - kawałek NIemcy (tu były korki na Monachium) i ponownie Austrię - Szwajcarię i przez tunel do Szwajcari)   Autokary czasem jadą do Livigno naokoło przez Włochy z powodu swojej wysokości. Planując jazdę trzeba się liczyć z tym, że autokarów o pewnych wysokościach po prostu przez tunel nie przepuszczą - trzeba zgłaszać wcześniej - jechałem raz autokarem i niestety nie dostaliśmy zgody Szwajcarów na przejazd tunelem.   Isolaccia to trochę malutki ośrodek, choć ma super traski - nie wiem, czy nie wolałbym jednak po dwa razy być w Bormio, St. Caterina i Livigno - zwłaszcz jak się jest tam pierwszy raz - ale to oczywiście rzecz do przemyślenia..
  5. 1. Jedziesz przez Tunel Munt La Schera - ruch tam jest wahadłowy - sprawdź godziny w których jedzie się w kierunku Włoch 2. Łańcuchy w terminie zimowym są obowiązkowe - jak jechaliśmy w lutym, to przed podjazdem ze strony Szwajcarii zaganiali wszystkich na parking i obowiązkowo zakładaliśmy łańcuchy (swoją drogą warto poćwiczyć w garażu w ciepełku, by nie robić tego pierwszy raz na mrozie i śniegu). Licz się z korkami - planując trasę warto mieć zapas czasu, zwłaszcza że tunel nie cały czas jest otwarty do wjazdu do Włoch   Paliwo - oczywiście w Livigno (raczej gazu tam nie zatankujesz - nie wiem na pewno, bo mam diesla)
  6. Podczas 6 dniowego pobytu smaruję dwa razy na gorąco (żelazko) - zazwyczaj co 2 dni jazdy. Kiedyś cyklinowałem, szczotkowałem, polerowałem, ale ostatnie parę razy dopadł mnie leń (a właściwie inne  czynności towarzysko  wieczorne - a smaruję na balkonie, bo w lokalu trochę "pachnie" po smarowaniu). W związku z tym coraz częściej pomijam szczotkowanie i prawdę pisząc nie stanowi to żadnego problemu - jeden - dwa zjazdy (lub jeden wyjazd orczykiem) załatwiają sprawę. Po chwili narty jadą tak samo jak po szczotkowaniu. Kiedyś nawet zrobiłem sobie doświadczenie (trochę wymuszone - zapomniałem cykliny ) i po smarowaniu zostawiłem narty jak po żelazku - pierwsze zjazdy  - narty rzeczywiście trochę "muliły" , ale bardzo szybko nadmiar smaru został ściągnięty przez zmrożony śnieg.   Reasumując - moim zdaniem warto smarować, cyklinować a nawet szczotkować i polerować - ale te ostatnie dwie czynności nie są niezbędne.     Andrzeju - może w Białce jechałeś po innym śniegu? - zazwyczaj sztuczny śnieg, zwłaszcza zmrożony pozwala na szybszą jazdę, a ta sama narta w warunkach np. śniegu naturalnego, zwłaszcza nie ubitego pojedzie zdecydowanie inaczej.   Przerabiałem to nieraz na wyjeździe - po opadach narty jechały trochę wolniej.....
  7. 1.nie piszę o dobrze grających silnych amatorach, tylko o przeciętnym graczu. 2. Siła naciągu - wystarczy, by była 1-2 kg inna niż ta jaką gramy i już może być problem z celnością zagrań (większa siła naciągu- lepsza kontrola, ale słabsze uderzenie - i odwrotnie). Spróbuj zagrać rakietą o sile naciągu około 22 -23 kg - działa jak katapulta 3. jak wyżej - inny balans - inny rodzaj gry, dla przeciętnego amatora będzie to różnica znaczna 4. jeśli twierdzisz, że wielkość główki nie ma wpływu na dokładność zagrań, to ta dyskusja nie ma chyba sensu. Zauważ, że początkujący mają zawsze większe główki niż zaawansowani, nie mówiąc o zawodnikach.   pozdrawiam, właśnie wróciłem z meczu tenisowego, a jutro idę na mecz Radwańskiej z "wyjącą"Marią
  8. 1. naciąg - o wiele bardziej wymagający - kombinacja naturalnego z sztucznym. Ostatnio używa naciągu grubości.1.35, ja np. gram 1.18   2. waga rakiety (ja gram 300g), Nadal grywał  rakietą o wadze 320 g, obecnie zmniejszył do 314 g 3. nie znam balansu jego rakiety - sklepowe zazwyczaj mają neutralny około 320mm, Rafa pewnie ma balans bliżej główki (330 lub więcej) - a to dużo zmienia wbrew pozorom. 4 no i chyba najważniejsze - prawdopodobnie ma mniejszą główkę rakiety niż sklepowa - a to już dla amatora przeskok kosmiczny. Mniejsza główka wymaga zdecydowanie lepszej techniki uderzenia - dużo mniejszy jest "sweetspot".   Biorąc pod uwagę te cztery tylko czynniki śmiem twierdzić, że wzięcie jego rakiety do ręki znacznie zmieni grę amatora -   mam nadzieję, że wyjaśniłem dostatecznie jasno, dlaczego tak uważam.   Ale zrobiliśmy offa.....
  9. Nie, nie grałem zawodniczą rakietą. Z tego co wiem, to sa one przygotowywane pod zawodnika, wyważane zgodnie z jego upodobaniem. Cywilne rakiety (podobnie jak narty sklepowe) mają podobne malowanie jak rakiety zawodników, ale to nie te technologie. Zauważ, że rakieta Babolat Aero Pro Drive w jednym sezonie potrafi mieć dwa a nawet więcej szat graficznych (np, na PG - była czerwona, na Wimbledon - zielona). Oczywiście również Rafa grywa różnymi kolorystykami - ale z tego co wiem od trenera to od kilku lat Rafa gra tą samą wersją rakiety, zmienia się tylko kolorystyka.   Ale jedno jest pewne - dobry zawodnik zagra każdą rakietą na podobnym poziomie (podobnie jest z nartami), natomiast nam żadna rakieta (ani narty) nie wystarczą, by podnieść swój poziom w dużym stopniu.
  10. generalnie zgoda, ale to nie jest tak do końca, że sprzęt zawodniczy czy nawet amatorski technicznie wyrafinowany ułatwia nam uprawianie sportu. Podałeś dwa przykłady - pozostanę w tym zakresie. Rakieta tenisowa - zapewniam Cę, że jeśli wziąłbyś do ręki oryginalną rakietę np. mojego idola tenisowego - Nadala (Babolat Aeoro Pro Drive - sam taką gram, ale oczywiście wersja cywilna) to  prawdopodobnie grałoby ci się trudniej niż taką samą ale sklepową. Oczywiście myślę o "grze" a nie odbijaniu,,,,   Podobnie przecież jest i z komórkami w narciarstwie - to nie jet tak, że jak ktoś kupi komórkę to od razu jest super narciarzem (no, chyba że myślimy o komórce typu smarfon )   I ja też wolę się sam namęczyć na korcie czy stoku - mało tego, jeszcze za to płacę, i to nie mało
  11.   Nawet nie zdajesz sobie sprawy jak bardzo otacza nas statystyka, i jak ważne sj wnioski wynikające z niej. Czy Ci się to podoba, czy też nie. Nawet płacąc składkę ubezpieczeniową za cokolwiek (samochód, OC narciarskie czy ubezpieczenie turystyczne) - podlegasz wnioskowaniu statystycznemu. Z jakiegoś chyba powodu stawki np. za OC w pewnych regionach są wyższe, a na niektóre marki doliczane są dodatkowe zwyżki w AC. Nie wspominając np. o zwyżkach OC dla młodych kierowców - jak myślisz - skąd takie a nie inne decyzje TU?   Podobnie jest z zastosowaniem statystyki w zarządzaniu jakością, reklamie, projektach produktów, czy wielu innych dziedzinach życia.   Można nie uznawać statystyki za królową nauk (bo pewnie nią nie jest, a na pewno  nie jedyną ), ale negowanie praw i wnioskowania statystycznego ma podobną mądrość jak np. negowanie tego, że Ziemia krąży wokół Słońca   A tak przy okazji - cytując kogoś dokładnie dbaj o to by było to jednoznaczne - w cytowanym przez mnie Twoim poście swoją wypowiedź włożyłeś niejako w usta Jana, a przecież drugi akapit już był Twojego autorstwa
  12. Jeśli w ośrodku jest jedna/kilka tras - to może zgoda, choć ja nikomu nie odbierałbym prawa do kaleczenia. Jeśli ktoś chce się zsuwać z trasy jadąc od boku do boku- jego wybór. I nie mamy prawa na siłę go edukować - tym bardziej, że pewnie nadejdzie dzień,gdy jednak może zechcieć czegoś więcej.   Natomiast problem ten zupełnie (lub prawie zupełnie) nie istnieje w ośrodkach alpejskich - tam zazwyczaj jest tak luźno, że kiepskiego narciarza/snowbordzistę można objechać "na kilometr". Poza tym zwykle ci "oślołączkowcy" pozostają na trasach niebieskich i nie stanowią problemu na większości tras w ośrodku     można też inaczej.   Jak byłem z córą pierwszy raz w Alpach (Włochy) to miała wtedy 6 lat, ale już jeździła nieźle, bo zaczynała w wieku lat 4. I w niczym nie przeszkadzało nam to objechać całe ośrodki (Bormio, Livigno i Santa Caterina), oczywiście w innym tempie niż byłoby to tylko z żoną. Pod koniec wyjazdu mieliśmy zaliczone wszystkie trasy, łącznie z czarnymi. Jeszcze kilka innych podobnych wyjazdów - szkolenie córy odbywało się w "locie" - dzieci bardzo dobrze naśladują styl jazdy osoby z którą jeżdżą. Dzisiaj wszyscy mówią, że oboje z córą jeździmy podobnym stylem. Nauczyłem ją zarówno jazdy na krawędziach, jak i śmigu, NW. Zaraziłem ją jazdą w terenie. Na SF pojawiały się opinie, że nie dobrze jest uczyć dzieci samemu - a ja się cieszę, że robiłem to sam (no, także z żoną). Oprócz tego, że córa radziła sobie spokojnie na każdej trasie jaką spotkaliśmy (łącznie z Tunelem w Alpe d'Huez), to jeszcze miło spędziliśmy razem czas. A wspomnienia z wyjazdów,  nauki, upadków i pierwszych wyjazdów poza trasę  na "chopki" czy puszek - jak mawiała córa - bezcenne.   A co do 3V czy pipidówy - chyba ze cztery lata temu byliśmy na obozie narciarskim w Superdevouly (FR). Córa miała wtedy 11 lat i dostała się do grupki zaawansowanej (głównie byli tam 14-16 latkowie) i spokojnie sobie tam radziła. Ja wtedy jeździłem sam, ona z grupą - ośrodek mały (100 km tras), więc po dwóch dniach miałem wszystko objeżdżone, ale i tak miło wspominam, zwłaszcza, że po szkoleniu spotykałem sie z córą i do końca dnia jeździliśmy już razem. Nie zmienia to faktu, że bardziej jednak lubię 3   Doliny
  13. Masz dużo racji. Ale.....   Ale w całej dyskusji w wielu wątkach pojawiają się argumenty, że narciarz powinien podnosić swoje umiejętności itd, jeździć śmigiem, skrętem ciętym, bawić się  w puchu,mieć jakąś tam sylwetkę itd. Otóż nie - według mnie - narciarz powinien tylko jedną rzecz - jeździć bezpiecznie, a w jakim stylu - to już jego osobista sprawa. Pozwólmy im na to. Podczas swoich wyjazdów (a zwykle jadę z grupą autokarową, z tym, że są to najczęściej obcy dla mnie ludzie) spotykam naprawdę różnych ludzi. Podstawowe ich typy, to: 1. Zakręceni na km, przemieszczanie się po całych wielkich obszarach, pragnący doskonalić swoją jazdę (wg moich zgrubnych obserwacji to około 10% grupy). Tu się sam zaliczam 2 Lubiący zwiedzanie ośrodka (wszystkich tras), natomiast nie katują się doskonaleniem jazdy, dla nich przyjemnością jest samo bycie na nartach (20-30%). Ich technika jest wystarczająca do swobodnego wyboru każdej trasy. Po prostu podróżują na nartach 3. Ludzie którym do szczęścia wystarcza parę tras, na nich pozostają większą część wyjazdu, a o najfajniejszych trasach dowiadują się albo podczas wieczornych spotkań( i często nawet następnego dnia tam się z kimś wybiorą - nie raz brałem ze sobą takie osoby  - reakcje - bezcenne) albo dopiero w autobusie .. 4. Narciarze "barowi" - znają topografię większości barów w ośrodku, natomiast zwykle nie docierają do najlepszych miejscówek   Najciekawsze jest to, że niezależnie od tej grupy - każdy na swój sposób bywa szczęśliwy - i chyba o to głównie chodzi. Rozmawiałem z osobami, które miały technikę jazdy bardzo przeciętną, ale byli szczęśliwi, bo zobaczyli fajne miejsce, widoki, przebywali z rodziną/znajomymi na stoku i to jest dla nich najważniejsze. Ich wyjazd narciarski bywa być może nawet bardziej udany niż niektórych purystów, którym radość z wyjazdu zabija myśl, że iluś tam skrętów nie wykonali czysto na krawędzi, czy zaliczyli ileś tam gleb przy jeździe na maksa. Albo, że nie była czynna jakaś tam trasa.......   Inną sprawą jest też podejście ludzi do warunków jakie zastali w ośrodku (mnie np. cieszą opady śniegu i jazda po puchu, czy rozjeżdżonym śniegu na trasach). Ale w sumie też się im nie dziwię - jechali na wyczekiwany wyjazd, a tu mgła, słaba widoczność i brak sztruksu - oni po prostu oczekiwali czegoś innego. I tu czasem pojawiają się narzekania na brak przygotowania tras, brak słońca itp. Najczęściej są to narciarze "sztruksowi". Ale maja oni prawo do swoich oczekiwań, wolę jednak, gdy te uwagi nie docierają do mnie
  14. Niestety założenie o równej prędkości jazdy wyciągów i narciarza prawdziwe jest tylko i wyłącznie w stosunku do narciarzy jeżdżących bardzo powoli, przede wszystkim początkujących (??) Twoje założenie, że przy 7 godzinach na stoku daje około 2.5 g. na nartach jest zgodne z rzeczywistością - poniżej wyliczenia Realne prędkości są następujące: gondolki, krzesełka szybkie - około 12-16 km/h krzesła starszego typu - około 8-11 km/h Wagoniki - do 10 m/s, czyli około 36 kh/h, ale dużo czasu tracimy na peronie, czekając na zapełnienie wagonu. Realnie średnio- pewnie znów około 10km/h.   Teraz jazda na nartach - średnio jeżdżący narciarz porusza się z prędkością myślę około 30 km/h, jeżdżący dobrze - ponad 40-50.   Z moich odczytów z GPS wynika, że średniodobowa prędkość wynosi około 18 km/h. Zatem czasy jazdy na wyciągu i po trasie nie rozkładają się po połowie, zdecydowanie więcej czasu spędzamy jednak na wyciągach (ale z przemieszczeniem jest już odwrotnie - zwykle około 60-70% wielkości przemieszczenia jest wykonywanych po trasie - wynika to z faktu jazdy nie po linii prostej, trasa często biegnie dookoła a wyciąg na wprost..)   I jeszcze dygresja: Czasem kończę jazdę w miejscu, z którego nie mam bezpośredniego powrotu do mieszkania - muszę wtedy dokładnie zaplanować kiedy się stamtąd zmywać. Zawsze wtedy wcześniej mierzę czas wyjazdu wyciągiem oraz przeciętnej swojej jazdy po trasie do tego samego wyciągu. Ostatnie pomiary pamiętam: jazda wyciągiem - około 8 minut jazda na nartach - około 3 minut - to daje jakiś obraz proporcji wyciąg - narty (wg. mnie około 30% czasu na stoku to jazda na nartach, reszta towyciągi (pomijam oczywiście przerwy barowe - których unikam jak ognia - za wyjątkiem ....przerw technologicznych...)
  15. Najlepiej oświetlonymi trasami w PL dla mnie są te dwie nowe w Białce (przy Beemce i ta następna w srtonę Kaniówki) Oświetlenie jest ustawione dokładnie poza trasą, po obydwu stronach stoku - nie dość, że fantastycznie i równomiernie oświetlają trasę, to zupełnie nie przeszkadzają w jeździe, bo są poza trasą. Na dodatek - armatki śnieżne też są bardzo gęsto ustawione, po obydwu stronach stoku. Rewelacja (choć nie jestem fanatykiem polskich stoków)
  16. jeśli tylko znajdę coś na Androida, bo nie mam i nie będę miał produktów "jabłka"
  17. zazwyczaj jest to liczba pomiędzy 100 a 140 km. (wg GPS, suma wyciąg plus trasa).   Średnia prędkość około 17-18 km/h. V max  - nie napiszę, by nie wzbudzać niepotrzebnych dyskusji, że to niemożliwe..... Kiedyś bawiłem się szacowaniem proporcji jazdy na nartach do jazdy na wyciągu - wychodziło mi, że około 65-70% przemieszczenia jest po trasie, reszta to wyciągi. Biorąc pod uwagę, że wciąg jedzie prosto (na ogół) a trasa często idzie naokoło proporcje te wydają sie prawdopodobne. Zatem na trasach robię od około 65 do 90 km dziennie   Zależy to głównie od pogody, szybkości wyciągów - podane wyniki są powtarzalne, ale w warunkach braku kolejek do wyciągów (w lutym jadę do Val di Fiemme - podejrzewam, że nie wykręcę takich ilości z powodu ferii włosko - niemiecko i kogoś tam jeszcze)
  18. No wiesz - umiejętności na jedynkę, to co się dziwisz   Ja na każdym wyjeździe 6 dniowym ruszam pierwszym a kończę ostatnim wyciągiem. Tylko to wymaga przygotowania do sezonu. Niektórzy próbowali ze mną jeździć - zazwyczaj drugiego dnia, najdalej trzeciego wymiękali . Do tej pory tylko dwóch ludzi wytrzymało cały sześciodniowy maraton narciarski..... Większość określa mnie jako lekko świrniętego. Trudno. Inaczej wygląda sprawa na wyjeździe z moimi dziewczynami - tu troszkę zwalniam, ale i tak jazda od pierwszego do ostatniego- tylko na trasie czasem przystaniemy na chwilę, by się pozbierać, zrobić jakąś fotkę.  W połowie dnia moje panie zwykle robią obie pół godzinny popas, a ja wtedy bujam się sam. Oczywiście na wyjeździe solowym zdjęcia robię zazwyczaj z wyciągu. O fizjologii nie piszę, bo nie nauczyłem się jeszcze wytrzymywać tych 8 godzin bez przerwy .   Niestety, mimo tak rygorystycznych działań i  tak stosunek jazdy autokarem  (T i P) do jazdy na nartach ma oscyluje w okolicach jedynki (marzec i maj - około 1 grudzień - około 1,1)
  19. "pechowe"orczyki zdarzają się również i w Alpach. Pamiętam taki orczyk w jednej ze stacji we Francji. (Jak wiecie i tam się można przejechać orczykiem). W Les Sybelles był taki jeden - stara Tatra Poma - model znany ze Słowacji - orczyk wpina się samemu. Większość z tych na których jeździłem była ok, ale trafiały mi się takie, w których wewnętrzny amortyzator był chyba już "zmęczony". Efekt- przy mojej masie wylatywałem w powietrze i leciałem około 2-3 metry zanim opadłem na trasę i po niezłym szarpnięciu można było dopiero jechać dalej - dało się przyzwyczaić.   Osobiście nie jestem jakimś wielkim fanem orczyków, ale nie widzę powodu do rezygnowania z tego powodu  z fajnego ośrodka (np Szczyrku, który uwielbiam i chętnie tam pojadę w tym roku, jak tylko będą fajne warunki śniegowe)
  20. Czytają wasze wpisy zaczynam czuć się jak sprzętowo/serwisowy barbarzyńca Czasem zdarzy mi się czyścić ślizg, ale powiem szczerze - jest to raczej wyjątek a nie norma. (tzn. zawsze przecieram ręcznikiem jednorazowym, ale to bardziej czyszczenie warstwy wierzchniej) I wiecie co - jakoś mi te narty jadą, po 15-16 tygodniowych pobytach w Alpach nie obserwuję jakoś pogarszania jakości ślizgu - prędzej zużywają mi się krawędzie..   Jeśli już czyszczę, to zmywaczem (kupiłem kiedyś w sprayu), ale nigdy nie zdarzyło mi się wyciągać starego smaru na gorąco...... Oj nieładnie, nieładnie......
  21. na 4 metrach powinieneś wykonać przynajmniej jeden skręt -jeśli tego nie byłeś w stanie zrobić, tzn., że albo bardzo kiepsko jeździsz, albo zdecydowanie za szybko w danych warunkach (co w zasadzie równoznaczne jest z pierwszą alternatywą). ok, gościu zachował się podobnie jak Ty drogi narciarzu  - czyli głupio. Ale pomyśl, że zamiast hamowania mogła mu się po prostu zdarzyć wywrotka - i też musiałbyś go jakoś ominąć. Nie obraź się, ale to była zdecydowanie Twoja wina. (tego kolesia również). Byłeś wyżej na stoku - to był Twój obowiązek uniknąć zderzenia (zwłaszcza, jak miałeś te 4 metry....). Jeśli jak piszesz nie jesteś w stanie tak szybko reagować, to po prostu zwolnij albo poczekaj na pusty stok. To tyle ode mnie
  22. A co wspólnego z poziomem jazdy mają kwestie serwisowe? - czy w skali forum jest choćby słowo o umiejętnościach serwisowania sprzętu? Tego typu wpisy zawsze mi się podobały - czyżby ktoś się musiał dowartościowywać??
  23. Było super - niezależnie od ilości śniegu i pogody wyjeździłem się całe 6 dni od startu wyciągów do ich zamknięcia.(opisywałem w relacji z wjazdu w innym wątku) Wierny Francji - tak, choć zdarzają mi się zdrady.... - ot w tym roku w ferie prawdopodobnie odwiedzę Włochy.   A podczas wyjazdu z kolegą z pokoju nawzajem próbowaliśmy się przekonywać co lepsze - Włochy czy Francja? Każdy pozostał przy swoim, choć zgodziliśmy się że obydwa te kraje oferują wspaniałe możliwości, każdy ma wady i zalety. Może to pomysł na nowy wątek?
  24. Myszawwa: nie korzystałem z z tych modeli, wuięc nie będę się wypowiadał na ich temat   Ale po tygodniu spędzonym w 3Dolinach (godzinę temu wróciłem - opis wyjazdu w innym wątku) mam pewne doświadczenia z "optyką" narciarską: Warunki nartowania: od nasłonecznienia pełnego, poprzez zachmurzenie średnie i duże,  do całkowitego zamglenia plus opady deszczu i śniegu. Czas "badań" = 6 dni., jazda od 9 do 16.45 bez przerw. Warunki śniegowe = raczej dobre,choć pojawiały się przetarcia (te trasy z małą ilością śniegu były zamknięte).   Wrażenia: 1. Dzień słoneczny - jazda głównie w okularach firmy UVEX oraz (nie mam nazwy) z Decathlonu. Tylko rano kilka zjazdów w goglach JULBO CAMELEON  z szybką fotochrom (S2-S4) plus polaryzacja. W zasadzie w tych warunkach wszystkie szkła spisywały się dobrze, choć te z polaryzacją i fotochromem (JULBO) dawały wrażenie najlepszej widoczności szczegółów na stoku. Świetnie dostosowywały ilość wpuszczanego światła dzięki fotochromowej szybce. Nie zauważyłem problemów z powodu podwójnej szybki.  Ponieważ jednak warunki i tak były świetne, większość dnia jeździłem w okularkach. Jedyna wada - to czasem przy większych prędkościach podwiewało pod oczy i te trochę łzawiły. 2. Dzień pochmurny: tu zdecydowanie najlepsze okazały się gogle JULBO  - rewelacyjnie dopasowywały ilość światła do warunków oświetlenia. może uległem wrażeniu, ale wydaje mi się, że polaryzacja również tu dawała pozytywne efekty. W okularkach było już trochę za ciemno (nie mam wymiennych szybek akurat w tych modelach). 3. Dzień z mgłą: tutaj jeśli zamglenie było jeszcze niewielkie (tzn. chmurki w których jeździłem były takie sobie gęste) to gogle JULBO jeszcze dawały radę, ale miałem odczucie, że jest trochę zbyt mało światła - tutaj prawdopodobnie lepsze byłyby gogle klasy S1-S3 (takie właśnie kupiliśmy dla moich dziewczyn, dla mnie były wtedy tylko S2-S4). Niestety dziewczyn moich nie było na wyjeździe i nie można byo dokonać porównań. Natomiast miałem ze sobą również gogle z szybką żółtą firmy CAIRN  model RAGE SPX 1000 (fogstop 2 lens tech, klasa S0), bez polaryzacji Porównując gogle w warunkach dużego zamglenia zdecydowanie wygrywały te z szybką (CAIRN) mimo, iż  JULBO z zakresem S2-S4 były trochę zbyt ciemne, choć wydawało mi się, że wyraźniej widać szczegóły trasy - typu nierówności.   Reasumując: w dobrych warunkach oświetleniowych osobiście preferuję okularki, przy wietrze gogle fotochrom plus polaryzacja. W warunkach średnich - zdecydowanie gogle fotochromy plus polaryzacja w warunkach większego zamglenia jednak gogle z szybką żółtą, klasy S0. Trochę żałuję, że moje JULBO nie są w klasie przepuszczalności światła S1-S3, a może nawet S0-S1. Wtedy wystarczającą konfiguracją byłoby okularki plus gogle fotochrom+polaryzacja. Po tygodniu testów zdecydowałem, że na chwilę obecną: 1. Przy niepewnej, zmiennej pogodzie mam ze sobą na stoku okularki plus dwie pary gogli (mam trochę kieszeni, daje się to ze sobą zabrać) 2. przy pogodzie stabilnej wybieram "optykę: zależną od warunków   Podejrzewam, że gdybym miał JULBO S1 - S3 lub nawet S0 - S2 fotochrom + polaryzacja to zestawem optymalnym byłyby te właśnie gogle plus okularki. Następnym razem zdecydowanie poszukam gogli z takimi właśnie zakresami (kupując je w Val d'Isere na wyprzedaży podczas wyjazdu majówkowego nie było już takich modeli..)   A tak w ogóle przy bardzo gęstej mgle prawdopodobnie żadne gogle nie uczynią cudów - aż przyszedł mi do głowy pomysł, że ideałem byłyby wtedy gogle z wbudowanym GPS, dokładną mapą tras, z dodatkowym sonarem/radarem wykrywającym innych ludzi i wyświetlające wszystkie te informacje na szybce. To oczywiście na razie Science Fiction, choć widziałem w sprzedaży bajery typu wyświetlanie na szybce gogli parametrów jazdy typu prędkość i nagrywające jazdę na karcie pamięci (np.OAKLEY-AIRWAVE-1.5-GPS-Silver-Text-Black-Iridium). Niestey cena ich jest powalająca - w maju na wyprzedaży w Tignes oferowano je za jedyne 700€ Przepraszam za rozpisanie się, ale chciałem w miarę dokładnie opisać wrażenia  - a warunki były bardzo różne.  
×
×
  • Dodaj nową pozycję...